Łączna liczba wyświetleń

środa, 12 października 2011

Nie wiem, jak ona to robi , czyli rzecz o pracującej matce

"Nie wiem, jak ona to robi" Allison Pearson to jedno z moich ulubionych czytadeł.
Kate, matka dwójki dzieci (rocznego chłopczyka i pięcioletniej dziewczynki), zapracowana bizneswoman, która dopiero przed chwilą wróciła z dalekiej podróży służbowej zza oceanu, gdzie obracała milionowej wielkości portfelem akcji wyciąga z firmowego opakowania idealnie symetrycznej wielkości babeczki z leguminą i uderza w nie wałkiem, aby nadać im bardziej nieforemny kształt. Kształt, który będzie przypominał domowe wypieki. Ponieważ na gwiazdkowe przyjęcie świąteczne do przedszkola nie wypada przynieść gotowego wyrobu, nabytego w sklepu, gdyż to oznaczałoby, że należy do grona matek, którymsięniechce.
Podpadłaby wówczas Mamafii, czyli klanowi matek niepracujących, które niczym żandarm śledzą potknięcia wyrodnych matek, kobiet, które porzuciły domowe ognisko na rzecz robienia kariery zawodowej.
„Nie wiem, jak ona to robi”, to książka o pracującej matce, która żyje w niedoczasie, balansuje pomiędzy pracą, a domem, pasją a miłością i próbuje pogodzić coś, co pogodzić jest szalenie trudno. Tylko matki wiedzą, jakiej żonglerki wymaga to ciągła próba zachowania równowagi. Kate opowiada o sobie w sposób żartobliwy i ironiczny, ale czasami jest to opowieść przez łzy.
O ile wszystko byłoby prostsze, o ile lepszą byłaby matką, gdyby nie lubiła swej pracy i nie oddawała jej tyle serca i zaangażowania. O ile prostsze byłoby życie zawodowe, gdyby Kate nie była matką, albo chociażby, gdyby udało się jej zagłuszyć wyrzuty sumienia z powodu pozostawienia dzieci pod opieką niani.
Ale Kate kocha i dzieci i pracę. Kocha też męża, tylko, że w nawale obowiązków znajduje się on gdzieś na szarym końcu jej listy zadań. I pojawia się pytanie - jak ona to robi? Jak udaje się nie podpaść;
- dzieciom (wynagrodzić brak czasu kolejną zabawką),
- niani (obłaskawić odpowiednią porcją łapówek),
- rodzinie męża (ukryć, iż jej zarobki przekraczają zarobki męża),
- szefowi (nie wspominać o obowiązkach matki i żony).
I czy rzeczywiście się jej to udaje?
Balansowanie pomiędzy poczuciem winy wobec dzieci, a koniecznością ciągłego udowadniania, że pracująca matka wcale nie jest gorszym pracownikiem niż mężczyzna, a często bywa lepszym jest zadaniem przekraczającym siły człowieka. Kate ciągle towarzyszą wyrzuty sumienia, że omija ją coś, czego nic jej nie wynagrodzi i nie zastąpi, że traci bezpowrotnie pierwsze lata swoich dzieci, a jednocześnie nie wyobraża sobie życia bez pracy, która jest jej pasją.
„Nie wiem, jak ona to robi” jest kolejna próbą odpowiedzi na pytanie, jak pogodzić rolę matki z rolą ambitnej, pragnącej się realizować w życiu zawodowym kobiety.
Lektura nie udziela tej odpowiedzi, bo udzielić jej nie sposób. Ile kobiet, tyle charakterów, tyle potrzeb, tyle pomysłów, tyle rozwiązań.
Książka jest jedynie pewną wskazówką, że w życiu trzeba dokonywać wyborów, być elastycznym i umieć je modyfikować w zależności od sytuacji.
Oczywiście treści zawarte w książce, to nic nowego, odkrywczego, wybitnego, a jednak bardzo lubię tę książkę. Może dlatego, że w przeciwieństwie do wielu innych czytadeł nie zapomniałam jej treści niemal natychmiast po przeczytaniu.
Może dlatego, że dylematy, jakie przeżywa Kate są nieodłącznym dylematem niemal każdej kobiety, dylematem, które znamy bądź z autopsji, bądź z bliskiego nam podwórka. Książka godna polecenia, nie tylko matkom pracującym zawodowo.

10 komentarzy:

  1. Nie słyszałam o takiej powieści, ale dobrze wiedzieć, ze nie tylko klasyka i musicale ;) I racja - Ile kobiet, tyle charakterów :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak ona mogła mi umknąć. Mam na myśli książkę. Szkoda, że nie daje nam kobietom 100 % porad.
    Mimo to koniecznie muszę przeczytać.
    Gosiu, czytając Twojego bloga, wiem , że nie jest to tylko klasyka i klasyka. Więc o co chodzi?
    Sara-Maria

    OdpowiedzUsuń
  3. @Bibliofilko- gdyby nie koleżanka matka pracująca, która mi ją poleciła jakieś osiem lat temu, też bym nie wiedziała o jej istnieniu. Żadne arcydzieło, ale bardzo ją lubię
    @Saro-Mario W ostatnim czasie zamieściłam na blogu wyzwanie klasyka ok 40 recenzji, tak więc wydawało mi się, że powinnam moje czytelnicze zainteresowania trochę zróżnicować i rozszerzyć. Nie jest to do końca wynik owego różnicowania, bo książka Nie wiem, jak ona to robi od dawna jest mi znana. :) O to chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tej książki, ale koniecznie muszę przeczytać. Muszę znaleźć odpowiedź na pytanie - JAK ONA TO ROBI? To jest pytanie nurtujące mnie od sześciu lat. Wiem, że gotowej recepty nie znajdę, ale podpatrzeć "co w trawie piszczy" wręcz muszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam już dość dawno, ale treść dobrze pamiętam. Książki, w których znajduje się cząstkę siebie, łatwo zapadają w pamięć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Balbino to pytanie nurtuje pewnie wszystkie współczesne kobiety pracujące, wychowujące dzieci, męża, mające dom na głowie. Nie jestem matką, moje doświadczenia z dziećmi sprowadzają się jedynie do pomocy w opiece nad bliźniakami siostry, ale często też zadaję sobie pytanie, jak wy to robicie.
    @ Sardegna - mnie też zapadła w pamięć i mimo, iż nie jestem dzieciata, to odnajdywałam w postaci bohaterki coś z siebie, a coś z moich koleżanek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na którymś biblionetkowym spotkaniu przewijała się ta książka przez stosiki, no to wzięłam. Ale niestety, znudziła mnie po kilkudziesięciu stronach i oddałam nie przeczytawszy całej. Chaos tam był, wielki chaos.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Agnes - zdaję sobie sprawę z tego, że rzecz nie należy do wybitnych, ale mnie się podobało. Czasami zastanawiam się, czemu pewne książki, które innych zachwycają mnie nudzą i odwrotnie-wytłumaczenie znajduję jedno- ile osób tyle gustów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Już dawno miałam napisać tu komentarz, ale dopiero dziś sobie przypomniałam po wizycie w kinie, gdzie leciała reklama filmu na podstawie tej książki.
    Czytałam ją kilka lat temu i mnie się ona nie podobała - w ogóle nie wyczułam w niej poczucia humoru, jakiegoś luzu i lekkości, zbyt mocno jest tam jednak postawienie wyborów na ostrzu noża - że nie można mieć wszystkiego.
    Jeśli chciałabyś przeczytać coś podobnego, ale, jak dla mnie, dużo bardziej zbliżonego do rzeczywistości, z tą właśnie lekkością i tym, że nie wywołuje presji - polecam przeczytaną w tym roku - "Bezradnik małżeński" Polly Williams.
    Tu link do mojej recenzji:
    http://mojeprzemiany.blox.pl/2011/03/Bezradnik-malzenski-Polly-Williams.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki za polecenie. Reklamę filmu też widziałam, ale ponieważ nie lubię grającej w niej aktorki raczej na film się nie wybiorę. Co do książki to postać głównej bohaterki moim zdaniem nie odbiega wcale tak bardzo od życia, spotykam sporo takich kobiet rozdartych pomiędzy oczekiwaniami rodziny a wymaganiami szefów i własnymi ambicjami. Oczywiście zawsze można z czegoś zrezygnować, powinno się dokonać wyborów biorąc pod uwagę priorytety, ale nie jest to łatwe. Ale rozumiem, że nie wszystkim musi się podobać :) Zaraz zerknę do recenzji (wydaje mi się, że już ją czytałam, ale sprawdzę).

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).