Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 24 listopada 2011

Jedzie pociąg z daleka

Podróżuję koleją dosyć często; a to z racji służbowych wyjazdów, a to z racji prywatnych upodobań podróżniczych.
Tym, co najbardziej mi w podróżowaniu pociągami przeszkadza wcale nie jest niepunktualność kolei, tłok w przedziałach, brudne wagony czy niemiła obsługa. Jest to z jednej strony nieprzeparta chęć współtowarzyszy podróży do „zaprzyjaźniania się”, a z drugiej uzależnienie części społeczeństwa od telefonii komórkowej, bardzo uciążliwe dla otoczenia, na co dzień, a jeszcze bardziej uciążliwe w zamkniętej przestrzeni kolejowego przedziału.
Może powinniśmy się cieszyć, że taki obrazek jest dla nas przeszłością, choć kto wie, czy nie jest też przyszłością (pociąg na Euro 2012?) ze strny internetowej Obrazy dla pociągi
Od ludzi, którzy niemal natychmiast po wejściu do przedziału zaczynają opowieści o swoim życiu; wymieniają przebyte choroby, przepisy na sałatki, ilość dzieci i wnucząt i stan swojego posiadania można, przynajmniej teoretycznie, uwolnić się zakładając słuchawki na uszy włączywszy muzykę lub książkę.
Natomiast, od tych, którzy rozmawiają przez telefon, (a robią to niestety tak głośno; bądź z powodu zaniku zasięgu, bądź dla chęci powiadomienia absolutnie wszystkich, dookoła, że oto mamy niepowtarzalny zaszczyt podróży z panią sędzią, panią artystką, panem politykiem, panem biznesmenem, czy k… panem kimś) nie mamy szansy ucieczki.
Wracałam swego czasu ze stolicy do Gdańska (a jak wiadomo jest to podróż trwająca niemal tyle, co podróż międzykontynentalna, czyli optymistycznie licząc sześć godzin- mniej optymistycznie osiem) i usiłowałam czytać. Naprzeciwko usiadły trzy kobiety, nieznajome na stacji Warszawa Centralna, zaprzyjaźnione zanim pociąg dotarł do Warszawy Wschodniej. Zdążyły doskonale poznać swoją sytuację rodzinną, wiedziały, i nie tylko one, ile dzieci ma pani środkowa, jak dawno temu zmarł mąż pani po prawej oraz dlaczego pani po lewej zastanawia się czy zamieszkać z panem Włodkiem. Usiłowałam czytać. Ciężko było wyłączyć się, kiedy pani środkowa opowiadała szczegóły zabiegu wycięcia wyrostka oraz dawała rady, jak należy się odżywiać, aby nie trafić do szpitala. Założyłam, więc słuchawki i pogrążyłam się w lekturze. Panie szczebiotały nadal, a buzie im się nie zamykały. Co jakiś czas spoglądały na mnie i obrzucały niezbyt przyjaznymi spojrzeniami. Początkowo nie rozumiałam tych spojrzeń, bo przecież nie przeszkadzałam im wcale, muzyki nie mogły słyszeć, bo słuchawki mam dobrze dopasowane. Dopiero po dłuższym czasie zrozumiałam, że panie nie są zachwycone moim kompletnym brakiem zainteresowania i nieudzielaniem się w rozmowie. Panie zaczęły, więc mówić coraz głośniej i głośniej. Próbowały wciągnąć mnie do rozmowy, a kiedy ich wysiłki spełzły na niczym były niepocieszone. W końcu znalazły sposób, aby mnie „ukarać” za moje wyalienowanie. Kiedy byliśmy już na wysokości Pruszcza Gdańskiego zaczęło się zmierzchać, czytać było coraz ciężej. Włączyło się światło w przedziale. Wtedy pani po prawej stwierdziła, że wyłączy światło, bo razi ją w oczy, a do rozmowy nie jest potrzebne. I zrobiła, jak zapowiedziała.

O wiele gorsze doświadczenie spotkało mnie podczas podróży z Warszawy do Krakowa. Całą drogę, przez dwie i pół godziny młody człowiek - student uczelni artystycznej rozmawiał przez telefon. Ledwie skończył jedną rozmowę, zaczynał drugą, a potem trzecią i kolejną, kolejną, kolejną. Miałam wielką ochotę powiedzieć mu, że to można leczyć, ale obawiam się, że nie zrozumiałby. Spędziłam ponad dwie godziny na wysłuchiwaniu, kto jaką ocenę dostał, co młody człowiek porabiał w Stanach, jaką miał podróż, jakie ma plany, itp., itd. Mogłam zapomnieć o czytaniu, pisaniu, czy innym przyjemnym spędzeniu czasu.

Podobnie, jak narażanie osób niepalących na wdychanie dymu tytoniowego, tak samo narażanie na wysłuchiwanie cudzych rozmów osób, które nie mają na to ochoty, uważam za karygodne.

Jest jeszcze jedna kategoria pasażerów, nie mniej denerwująca. Koledzy z zakładu pracy jadący na szkolenie. Taki wyjazd nie może się obyć bez odpowiedniej ilości procentów i wprost proporcjonalnej ilości tytułów (ależ oczywiście pani dyrektor, co pan nie powie panie naczelniku, pani ma rację pani dyrektor, itp., itd.). Osoby te czują się tak ważne, że cały wagon musi uczestniczyć w ich „błyskotliwych” rozmowach.
Obok Mój ulubiony pociąg Eurostar (takim podróżuję np. z Rzymu do Florencji)

Humor wagonowy; Jadąc razem z koleżeństwem z pracy usłyszałam z ust koleżanki zapytanie skierowane do kolegi „Błażej, co ty masz między nogami?” A kolega na to spokojnie odrzekł „Nic”.

Koleżanka zbulwersowana była nogami pasażera z naprzeciwka, które znalazły się między nogami naszego kolegi. Kolega zaś chciał odpowiedzieć zapewne, że nie przeszkadzają mu wyciągnięte nogi innego pasażera. W końcu trudno przez sześć godzin siedzieć na baczność.

I jeszcze jedno, bardzo serdecznie chciałam podziękować agacie adelajdzie za wyróżnienie. Powraca zabawa, w której nominuje się 15 blogów i pisze 7 rzeczy o sobie. Ponieważ zabawa ta niedawno krążyła po blogach, a także dlatego, iż sporo o mnie można wyczytać czytając wpisy nie będę się powtarzać. Zainteresowanych odsyłam do wpisu na wp

7 komentarzy:

  1. Oj, masz 100% rację! Też często podróżuję pociągiem i też mam podobne problemy: a to jakieś towarzystwo w przedziale, które albo w ogóle za głośno rozmawia, albo chce mnie włączyć w swoją rozmowę (zresztą ten syndrom też jest charakterystyczny dla taksówkarzy), albo ktoś ciągle rozmawia przez telefon i co chwila słychać denerwującą melodię dzwonka i rozmowę wyjątkowo głośna ("jestem w pociągu, mów głośniej bo cię słabo słyszę"). Dorzucę jeszcze do tego rodziny podróżujące z dzieckiem (przepraszam, wiem, że narażam się tu na ostrą krytykę, ale zdarzyło mi się kilkukrotnie podróżować w przedziale z nieznośnymi dziećmi, którym trudno było sobie znaleźć miejsce podczas podróży - co oczywiście samo w sobie dziwne nie jest, ale oczekiwałabym trochę więcej zaangażowania od rodziców, żeby zechcieli czymś dziecko zająć, a nie pozwalać mu skakać po fotelu i uprzykrzać skutecznie podróż innym). Czasami - a szczególnie w okresie jesienno-zimowym - jeszcze jeden problem bardzo mi doskwiera: światło w przedziale. Palić, czy nie? Dla mnie podróż pociągiem to idealny moment na czytanie, dla innych jednak to chwila odpoczynku. Jeśli wsiadam do pociągu jak już jest ciemno to nie ma problemu - szukam przedziału w którym jest zapalone światło i po sprawie. Gorzej jak zmrok zapada podczas jazdy - część współtowarzyszy śpi, człowiek ma więc opory... Na szczęście często z wybawieniem przychodzi wówczas konduktor, który zapala światło i nie gasi go wychodząc, jest już więc po problemie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko podróżuję pociągami właśnie z tych powodów które opisałaś. Dobrze, że przynajmniej znikł jeden z ważnych problemów, palenie papierosów w pociągach. Nie jeden raz siedziało się w oparach dymu. Palący palili papierosa za papierosem...
    Gadulstwo telefoniczne w naszym kraju osiągnęło apogeum niekulturalnego zachowania się, telefonującym wydaje się, że tylko oni są posiadaczami telefonu i nikt inny na świecie... a uszczęśliwianie rozmową kogoś na siłę uznaję jako szczyt bezczelności...Może zbyt ostro wypowiedziałam się, ale tak uważam.
    Sara-Maria

    OdpowiedzUsuń
  3. Puenta z kolanami znakomita:)
    Uwielbiam podróże pociągami. Ten turkot przenosi mnie w świat dzieciństwa, kiedy to wiele razy przemierzałam Polskę, żeby złapać wakacje. A głośne rozmowy, bo społeczeństwo głuchnie. Dają się we znaki nie tylko w pociągu. Dojeżdzam busem (przestrzeń porównywalna z przedziałem) i ciągłe sygnały telefonów aż straszą. "Przyszedł nowy sms, zobacz szybko, co tam jest!" - bez końca w różnych wersjach. Tyle, że nauczyłam się żyć w gwarze, czytać też.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Karolino-dla mnie pewnym wybawieniem stała się MP3 i audiobooki. Wiem, że nie wszyscy je lubią, sama również preferują tradycyjne książki, ale w podróży dobrze się sprawdzają. Np. właśnie, kiedy gaśnie światło. Co do dzieci, jakoś miałam szczęście, iż rzadko się trafiają w "moim" przedziale. Mama twierdzi, że kiedyś podróżowała z małą Gosią (4 latką), która była tak nieznośna, iż wszyscy pasażerowie opuścili przedział. To chyba niemożliwe. Ja? Taki aniołeczek?

    OdpowiedzUsuń
  5. @Sara-Maria Jako osoba będąca wrogiem (nie tyle palaczy), co palenia w moim towarzystwie (co czasami wychodzi na jedno) doceniam wprowadzenie całkowitego zakazu palenia w pociągu, mimo, że nie zawsze przestrzegany to i tak powietrze jest dużo czystsze. Telefony komórkowe, które są wielkim dobrodziejstwem są też przekleństwem. Choć prawdę mówiąc to nie wina telefonów, a osób, które nie potrafią z nich skorzystać tak, aby nie przeszkadzać innym. Nie trzeba nawet podróży. Wystarczy dzień w pracy, siedzę w pokoju z 4 osobami, w ciągu dnia prawie każda z tych osób odbywa po kilka prywatnych rozmów telefonicznych, bardzo rzadko wychodząc z pokoju. Tak więc bardzo dobrze rozumiem ostry ton wypowiedzi. Wkurzające jest, kiedy nie można sobie poczytać w podróży, ale kiedy nie można pracować w pracy, bo koleżeństwo nie raczy wyjść na korytarz prowadząc głośne rozmowy jest baaardzo wkurzające.

    OdpowiedzUsuń
  6. @książkowiec. Mimo wszystko, ja także lubię podróże koleją. Mnie także kojarzą się one z wakacjami, urlopami (wyjąwszy te służbowe, których nie lubię). Głośne rozmowy dopadają mnie nie tylko w pociągu, ale tak jak piszesz autobusie, czy tramwaju, poczekalni do lekarza, czy wreszcie w pracy. To nie znaczy, że chciałabym, aby wszyscy byli niemi, ale można by zważać na to, aby nie przeszkadzać innym. Zazdroszczę umiejętności wyłączenia się.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja podobno kiedyś w kinie zrobiłam taką scenę, że pół sali wyszło... Też mi się to wątpliwe wydaje, na pewno mama przesadza. Przecież bardzo lubię filmy :-)

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).