Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Portret Doriana Greya Oscar Wilde

Sztukę znałam z przedstawienia teatralnego, jakie oglądałam dawno, dawno temu. Nie pamiętałam ani treści sztuki, ani nazwisk występujących w niej aktorów. Pamiętałam jedno, że wywarła ona na mnie ogromne wrażenie.
Ta powstała pod koniec XIX wieku powieść opisywana jest jako wyraz poglądów autora na sztukę. "Nie ma książek moralnych lub niemoralnych. Są tylko książki dobrze napisane i źle napisane" te słowa wypowiada jeden z bohaterów powieści. Wilde jest zwolennikiem popularnej w jego czasach koncepcji „sztuki dla sztuki”, czyli sztuki nie zaprzęgniętej w służbie jakiejkolwiek idei, czy też co gorsza sztuki służącej celom zarobkowym. Pisanie jest dla niego przeżyciem estetycznym wynikającym z potrzeby tworzenia piękna. Sztuka ma być niczym nieskrępowana i wolna, nie podlegająca nakazom, zakazom i wzorcom. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że „Portret Doriana Graya” to coś więcej niż tylko artystyczny manifest autora. Coś więcej także niż wyraz jego homoseksualnych upodobań (dość zresztą zakamuflowanych; to co raziło, czy szokowało czytelnika sprzed ponad stu lat jest dla nas niewinnym opisem uczuć nieco tylko odbiegających od „normy”, jeśli można mówić o normach w kwestii uczuć).
Dla mnie powieść jest przede wszystkim o tkwiących w każdym z nas demonach zła oraz o cenie, jaką niektórzy z nas gotowi są zapłacić za złudne poczucie nieprzemijalności czasu.
Tytułowy bohater Dorian Gray to nieskalany złem młodzieniec, posiadający majątek, wykształcenie i nieprzeciętną, posągową urodę. Pod wpływem znajomości z cynicznym Lordem Henrykiem Wottonem, którego mottem życiowym jest konieczność ulegania własnym pragnieniom, a także życie nieskrępowane żadnymi normami, nakazami religii, czy wyrzutami sumienia staje się on (Dorian) człowiekiem zażywającym wszelkich pokus i folgującym swoim zachciankom. Jego grzechy i zbrodnie nie odbijają się na nim, tylko na jego portrecie namalowanym przez zauroczonego nim „przyjaciela”. Sam Dorian pozostaje wiecznie młody i piękny, pełen uroku. Jego wygląd jest tak ujmujący, że nikomu nawet nie przejdzie przez myśl, że mógłby on popełnić jakikolwiek występek. Portret natomiast przyjmuje na siebie odbicie ciemnej strony jego duszy, wszystkie jego niegodziwości, okrucieństwa a nawet zbrodnie.
Książka nie pozostawia czytelnika obojętnym i zmusza do refleksji. Zaczęłam zastanawiać się, czy zło tkwi w każdym z nas (takie wnioski przypisują niektórzy recenzenci autorowi). Co powoduje, że czasami przejmuje ono władzę nad człowiekiem, a czasami pozostaje w uśpieniu. Czy jest ono skutkiem wychowania, braku miłości, przeszłości przodków, czy też wyzwala je jakiś impuls, zdarzenie, zbieg okoliczności.
Czy to pod wpływem słów Henryka, na temat przemijalności (młodości i urody) Dorian wypowiada życzenie – modlitwę, aby to jego twarz na portrecie szpetniała z upływem czasu i pod wpływem popełnianych występków, a on sam pozostał nietknięty jego upływem.
Czy dla Doriana piękno i młodość są tak istotne, że aby je zatrzymać, decyduje się pozbyć wyrzutów sumienia. Czy zresztą Dorian wypowiada swoją modlitwę na serio, czy jest to tylko kaprys młodzieńca, słowa rzucone na wiatr. Nie wiadomo. Może powieść jest ostrzeżeniem przed zbyt pochopnym wyrażaniem życzeń. A może jest ostrzeżeniem przez złudną radością, jaką daje życie pozbawione norm moralnych. Okazuje się bowiem, że jedynie obawa przed karą może powstrzymać niektóre osoby przed popełnieniem „grzechu”.
Pod koniec powieści Dorian dochodzi do wniosku, że folgowanie pokusom nie przyniosło mu szczęścia, nie dało radości, poczucia sensu. Wystawne życie, uleganie pokusom, kolekcjonowanie pięknych przedmiotów, wytyczanie nowych trendów mody, zażywanie używek nie wystarcza Dorianowi. Okazuje się, że takie życie przynosi jedynie pustkę. Próbuje coś zmienić, próbuje zmienić siebie, ale czy nie jest już na to za późno, czy jeszcze potrafi?
Wspaniała książka. Z chęcią zadedykowałaby ją pewnej osobie, która wygląda na to, że sprzedałaby duszę diabłu, aby nadal pozostać na miejscu, na którym jest w tej chwili, jako wyrocznia mądrości, urody, mody i dobrego gustu. 

5 komentarzy:

  1. Z perpektywy czasu musze powiedziec, ze ta książka w młodości wpłynęla na mnie niekorzystnie. Uwielbiałam ją po prostu, traktowałam jak przewodnik, aż się dziwię teraz i znałam na pamięć pewne cytaty. Najbardziej pamiętam ,że
    "Każde wrażenie, jakie wywołujemy, stwarza nam nieprzyjaciela. Aby być lubianym, trzeba być miernotą."
    I tak zawsze dążyłam do doskonałości.
    A teraz mówię: zeby odzyskać młodość, trzeba powtórzyć swoje szaleństwa.
    Ostatnia wersja filmowa była znakomita!

    OdpowiedzUsuń
  2. @ardiola - aby być lubianym trzeba być miernotą- u nas zamieniło się w najlepiej być przeciętnym, ani zbyt dobrym, ani zbyt kiepskim (nie wyróżniać się). Mnie się wydaje, że teraz jestem młodsza duchem niż jeszcze kilka lat temu :), a może to przychodzi z wiekiem i nie nazywa się młodnieniem, a zdziecinnieniem :( Filmu nie widziałam. Czytałam jakieś recenzje mało przychylne, ale musiałabym obejrzeć film, aby się wypowiadać, czy mnie się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę! Ja właśnie wczoraj przygotowałam sobie Doriana, że jak uporam się z trzema książkami, które teraz czytam, to na niego kolej. A tu u Ciebie dzisiaj notka na jego temat! To jakaś telepatia chyba :) A widzę, że literatura będzie interesująca :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tę książkę bardzo dawno temu, pamiętam ją jak przez mgłę. Ale zrobiła na mnie duże wrażenie i wciąż wyobrażałam sobie ten starzejący się obraz i piękną młodą twarz Doriana. Bardziej skłaniałabym się ku wersji, że życzenie Doriana było takim kaprysem - właśnie takim przykładem rzucania słów na wiatr, nieprzemyślanych wypowiedzi (bo zresztą kto się może spodziewać, że tego typu życzenie się spełni?).

    OdpowiedzUsuń
  5. Sardegna - coś mi się zdaje, że ostatnio czytamy podobne książki. Cieszę się, bo później chętniej czytam recenzję znanych mi pozycji.
    Karolina- też mi się zdaje, iż życzenie było nieprzemyślane, a dalsze postępowanie było już tylko jego konsekwencją. Na mnie ten obraz ze straszną, zniekształconą przez występki i grzechy twarzą też zrobił duże wrażenie. Mam na myśli przedstawienie teatralne, nawet nie pamiętam, czy został on pokazany, czy pokazana była jedynie reakcja na jego widok, która była tak sugestywna, że aż przerażająca

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).