Łączna liczba wyświetleń

sobota, 20 października 2012

W ogrodzie pamięci Joanna Olczak-Ronikier


Nazwisko autorki znane mi było dotąd wyłącznie z pojawiającej się na blogach entuzjastycznej recenzji biografii  Korczaka. Kiedy w bibliotece zobaczyłam książkę zatytułowaną "W ogrodzie pamięci" nie mogłam się jej oprzeć. "Ogród pamięci" – jak to pięknie brzmi, jak powiew wiosny na zapomnianej i dawno nie odwiedzanej polanie. Pamięć to paradoksalnie jedna z najtrwalszych rzeczy na świecie. Cóż innego zostaje po tych, co odeszli, co pozostanie po nas? Żyjemy tak długo, jak długo istnieją ludzie, którzy nas pamiętają.

Autorka z zakamarków pamięci, posiłkując się zachowaną w szczątkowej formie dokumentacją, starymi fotografiami, spisanymi wspomnieniami babki (Janiny Mortkowicz) i matki (Hanny Mortkowicz - Olczakowej), a także rozmowami z żyjącymi, a rozsianymi po całym świecie członkami rodziny przywołuje cienie przeszłości.

Zaczęłam lekturę i zatraciłam się w niej. „W ogrodzie pamięci” to historia kilku pokoleń przodków pani Joanny, począwszy od urodzonego na początku XIX wieku praktycznego protoplasty rodu; rabina Lazara Horowitza; poprzez jego niezaradnego życiowo syna, filozofa Gustawa aż po kilka pokoleń jego dzieci, wnuków, prawnuków do czasów nam współczesnych. Historia rodziny jest niezwykła, losy jej bohaterów mogłyby z pewnością posłużyć za niejeden scenariusz filmowy. Jest tu i wielka historia, stawiająca przed trudnymi wyborami (rewolucje, wojny, przewroty, zamachy), jest cała plejada fantastycznych postaci, są podróże – czasami będące koniecznością, a nie wyborem, (Zakopane, Kraków, Ustka, Paryż, Wiedeń, Bruksela, Baden Baden, Berlin, Gandawa, Zurych, Rosja, Japonia i wiele innych miejsc), są nazwiska znane z kart historii (od polityków; Lenin, Stalin, Piłsudski, Narutowicz, Dzierżyński, Anders, Nowak-Jeziorański, Wieniawa - Długoszewski do pisarzy; Żeromski Stefan, Dąbrowska Maria, Asnyk Adam, Kuncewiczowa Maria, Lechoń Jan). A wymieniłam zaledwie małą ich cząstkę.

Historię rodu rozpoczął niezaradny filozof Gustaw Horowitz (pradziadek autorki), który; 

W przyziemne, prozaiczne życie warszawskiej kupieckiej rodziny wniósł tęsknotę do czegoś więcej niż tylko wygodny byt. Następne pokolenia zawdzięczały mu trudny czasem do zniesienia niepokój, ale także przeświadczenie, że dzięki sztuce i literaturze można łatwiej znieść życie. To niemało.
Była to spuścizna, która pozwoliła pokoleniom Horowitzów przetrwać ciężkie lata niewoli, trudy I wojny światowej, niepokoje dwudziestolecia i hekatombę II wojny światowej.

Pozostała z dziewięciorgiem dzieci wdowa po Gustawie Julia Horowitz ...
przestała przestrzegać przepisów religijnych i nie wymagała tego od dzieci. Jakby obraziła się na Boga za to, że nie chciał go [Gustawa] ocalić.

Babka autorki Janina pisała w swoich wspomnieniach, iż po śmierci ojca ich dom nie różnił się niczym od innych polskich domów, co autorka skomentowała: 
Poniżej zdjęcie Janiny i Jakuba Mortkiewiczów (dziadków autorki)- źródło zdjęcia 
Skraca i upraszcza trudny proces asymilacji. Bo przecież, zachowawszy wyznanie mojżeszowe, zachowano także podstawowe tradycyjne obyczaje: bracia obchodzili bar micwę, ślubów udzielał rabin, bliskich grzebano na żydowskim  cmentarzu. Owszem, dzieci mówiły po polsku, nie znały jidysz, chodziły do polskich szkół i czytały polską literaturę, ale żyły dalej w kręgu ludzi pochodzenia żydowskiego.

Przedstawieni na kartach powieści bohaterowie budzą różne uczucia, od sympatii, po niechęć. Socjalistyczne, a później komunistyczne poglądy Maksymiliana Horowitza (Henryka Waleckiego), czy jego siostry Kamili Kancewicz wydają się niezrozumiałe. Ale zawsze członkom tej rodziny przyświecała jedna wcielana przez prababkę Julię swoim dziewięciorgu dzieciom dewiza; uczciwość, pracowitość, dyscyplina i wytrwałość.

W duszach tych przybyszy z innego świata, garnących się do polskości musiał panować spory zamęt. Trzeba było zmobilizować całą energię życiową - dziedzictwo matki by znaleźć dla siebie miejsce w życiu, nie tracąc przy tym wewnętrznej kultury ojca, jego wrażliwości i dobrego wychowania. Iść naprzód, nie rozpychając się łokciami i nie tratując nikogo po drodze. Być dumnym ze swoich osiągnięć, nie myląc dumy z pychą. Walczyć z poczuciem niższości, nie wpadając w arogancję. Nie pozwalać, by gorycz zamieniała się w rozgoryczenie. Dbać o ludzką sympatię bez służalczości i obłudy. Najogólniej rzecz biorąc, budować wewnętrzną zgodę na swój los, nie opuszczając rąk i zachowując godność. Brzmi to wszystko szalenie patetycznie. Ale też traktowano wtedy życie bardzo poważnie.”

Losy tej rodziny były naprawdę niezwykłe. Historie opowiedziane przez autorkę są tak nieprawdopodobne, że ich autorem mogło być jedynie życie; człowiek nie mógłby czegoś podobnego wymyślić. Te aresztowania, więzienia, ucieczki, kryjówki, podróże są niezwykłe, a jednak to wszystko się zdarzyło. Z jednej strony jest tu fatalizm towarzyszący życiu Maksymiliana Horowitza, z drugiej strony jest tu historyczny cud, na który wskazuje jeden z krewnych autorki podczas rodzinnego spotkania. 

Wydaje się cudem, że po dwóch wojnach światowych, po tylu historycznych i życiowych kataklizmach spośród dziewięciorga ich [Julii i Gustawa] dzieci aż pięcioro ma swoich przedstawicieli przy tym stole.

To naprawdę cud, że tylu członkom tej ogromnej, wielopokoleniowej rodziny udało się przeżyć wojnę, mimo, iż niebezpieczeństwo czaiło się nie tylko ze strony okupanta, nie tylko ze strony "bratniego sojusznika", ale także ze strony „życzliwych” Polaków.

Jestem pod wrażeniem nie tylko opowiedzianej historii ale i sposobu jej przedstawienia. Prosty język z dziennikarską dokładnością snuje historię niemal każdego z członków rodu, bo każdemu należy się pamięć. A snuje ją w taki sposób, że trudno się od książki oderwać. Nie mam odwagi pokusić się o streszczenie losów choćby jednego z bohaterów opowieści, bo podobnie, jak autorka uważam, że każdy z nich zasługuje na pamięć i każdy jest niezwykły.

Ta powieść to także piękny obraz Warszawy na przestrzeni wieków połączony ze wspaniałym opisem życia codziennego jej mieszkańców.

I to co jeszcze mnie urzeka to obiektywizm, autorka nie wysuwa do nikogo pretensji i żalów, nikogo nie rozlicza z przeszłości, nie staje po żadnej ze stron, przedstawia tylko i aż rzetelny obraz zdarzeń. Nie osądza przodków, którzy w pewnym momencie zdecydowali się na oderwanie od własnych korzeni;
 
Trudno sobie dziś wyobrazić, jak bolesny był ten proces odrywania się od swoich korzeni. Ile upokorzeń trzeba było znieść na drodze ku polskości. Ile w tej wspinaczce na szczyt lodowej góry trzeba było popełnić zdrad, nielojalności, większych i mniejszych uchybień wobec opuszczonych. Ileż tam musiało się kłębić kompleksów, uprzedzeń, żali.

Nie osądza rodaków, którzy nie zawsze postępowali godnie i uczciwie. Opisuje to w liście do ojca walczący w RAF polski lotnik, kuzyn autorki;

Dziś po roku systematycznego mordu (…) społeczeństwo żydowskie w Polsce przestało właściwie istnieć? Jak na tę bezprzykładną zbrodnię z rąk wspólnego wroga zareagował naród polski? Moi koledzy w lotnictwie i w armii byli albo obojętni albo otwarcie się cieszyli. Przez całe tygodnie widziałem chłopców uśmiechających się pogardliwie na widok nagłówków „Dziennika Polskiego” o mordach Żydów. Nie chcieli kupować „Dziennika”, bo ciągle tylko o tych Żydach.

Ona tylko przywołuje duchy przodków;
 
Przywołałam Cienie, odpowiedzieli mi Żywi. I tak odnaleźliśmy się znowu w ogrodzie pamięci.
  
Zapamiętam Maksymiliana, który choć błądził, pozostał uczciwym człowiekiem, postępową, samodzielną i odważną Kamilę, która dzięki swojemu uporowi zdobyła wykształcenie, Janinę (kolejną z serii niezwykłych, silnych kobiet w tej rodzinie), dzięki której przetrwało założone przez jej męża Jakuba Mortkowicza wydawnictwo (w którym wydawano m.in. Dąbrowską, Tuwima, Żeromskiego, Staffa, Korczaka, Nietzschego), Ryszarda Bychowskiego, kolegę Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, lotnika RAF-u, który nie chciał spokojnie przeczekać wojny za oceanem.

Moja ocena – 6/6

Pani Joanna była też współzałożycielką Piwnicy pod Baranami oraz
scenarzystką serialu "Z biegiem lat, z biegiem dni".

48 komentarzy:

  1. To jest wspaniała książka, właśnie tak jak napisałaś. "I to co jeszcze mnie urzeka to obiektywizm, autorka nie wysuwa do nikogo pretensji i żalów, nikogo nie rozlicza z przeszłości, nie staje po żadnej ze stron, przedstawia tylko i aż rzetelny obraz zdarzeń." - i to jest tak samo widoczne w "Korczaku". Jeśli podoba Ci się styl pisania JOR, to jest jeszcze znakomita książka o Piwnicy pod Baranami i druga, o Piotrze Skrzyneckim, którą sobie chowam na czarną godzinę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Styl mi bardzo odpowiada, rzeczowy, konkretny, bez udziwnień, a wciągający i ten obiektywizm- rzecz bezcenna. Jeśli Korczak jest tak napisany będzie moją następną lekturą pióra pani Joanny. I zapewne nie ostatnią. Książkę wypożyczyłam z biblioteki, ale chętnie zakupię ją do własnej (jak tylko uda mi się wreszcie ją zamówić).

      Usuń
    2. Jest taki:) aczkolwiek osoby znające "W ogrodzie" w "Korczaku" mogą rozpoznać sporo znanych im skądinąd fragmentów, bo autorka nawiązuje do doświadczeń swojej rodziny, by przez analogię wyjaśnić postępowanie swego bohatera i w ogóle tamtego pokolenia polskich Żydów.

      Usuń
    3. Myślę, że to mi nie będzie przeszkadzało. Te losy są tak niesamowite, że nie sposób wszystkiego zapamiętać, a czytając ich opis po raz kolejny będzie większa szansa. Bo zasługują na to, aby poświęcić im mały kącik w swojej pamięci.

      Usuń
  2. Niesamowicie się cieszę, że tak wysoko oceniłaś tę książkę. Jej lektura jeszcze przede mną, ale już wiem, że mnie czeka uczta duchowa, a Twoja recenzja to potwierdza.
    W ubiegłym tygodniu kupiłam książkę "Jakub Mortkowicz księgarz i wydawca" z 1974 r., też zapowiada się ciekawie.
    Mam nadzieję, że kiedyś sięgniesz po "Korczaka".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie ta książka nie wiedziałabym o istnieniu wydawnictwa Morkiewicza. Myślę, że i Twój zakup będzie ciekawy. Losy tej rodziny splecione były z tyloma interesującymi postaciami i wydarzeniami, że już samo to powinno gwarantować dobrą lekturę pod warunkiem, że pisarz nie nawali. Jak napisał jeden z recenzentów JOR zw wspaniałych składników też może wyjść zakalec, ale w tym przypadku nie mogło być o tym mowy. Po Korczaka sięgnę napewno.

      Usuń
    2. Hanna Mortkowicz-Olczakowa napisała o firmie Mortkowiczów książkę "Pod znakiem kłoska".

      Usuń
    3. To wiem z lektury W ogrodzie pamięci :)

      Usuń
    4. Ja też:P Nawet sobie od razu zdobyłem.

      Usuń
  3. Czytałam kilka lat temu. Szczegóły umknęły, ale pamiętam też ciepło i mądrość. Uśmiecham się też na wspomnienie swatania małżeństw. Wszystkie w rodzinie przetrwały oprócz tego, które zawarte było z miłości. I to ogromne, wszechogarniające wsparcie rodziny. Dobra lektura:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to ironia losu z tym małżeństwem, które się rozleciało :)Może instytucja swatki (żydowskiej) swatki nie była taka zła, a może to tylko przypadek, że akurat te małżeństwa przetrwały.
      Taka rodzina to skarb ;)

      Usuń
  4. Podobnie jak Przedmówczyni - czytałam kilka lat wstecz i również bardzo sobie chwalę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dopiero teraz odrywam pisarkę i jej rodziny dzieje, ale jak mówią lepiej późno niż wcale.

      Usuń
  5. Nie czytalam jeszcze ani "Ogrodu pamieci" ani "Korczaka", ale mam je na polce i cieszy mnie ogromnie, ze tak bardzo podobala ci sie ta ksiazka. Podobnie jak Lirael oczekuje wspanialej literackiej uczty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że się nie zawiedziesz. Generalnie oceniam książki wg tego jak bardzo mi się one podobały, co oznacza, że czasem dzieła niewybitne oceniam wysoko i odwrotnie. Tutaj jednak i wartość i przyjemność były równie wysokie.

      Usuń

    2. Dokladnie tak samo oceniam, wiec rozumiem;)

      Usuń
  6. A ja tak wokół tej autorki krążę, i krążę, i nie mogę się zdecydować. Przekonujesz mnie jednak, i to bardzo:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niech tam, może być na mnie, jeśli się nie spodoba. Ale nie ma takiej opcji. Spodoba to może nie-najwłaściwsze słowo, ale wciągnie i zaciekawi - to na pewno.

      Usuń
    2. Właśnie wirtualnie zamówiłam tę książkę w mojej bibliotece:)) Mam przeczucie, że się nie zawiodę!

      Usuń
  7. Zobaczymy, jak sprawdzają się Twoje przeczucia :) Miłej niedzieli

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na temat książki Korczaka jak dotąd czytałam same pozytywne opinie, co nie oznacza, że i mnie się ona spodoba, ale chcę przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Może masz rację z tym zbyt intensywnym nagromadzeniem książek o podobnej tematyce. Ja także ostatnio troszkę zboczyłam w kierunku holokaustu, żydów, wojny, ale chyba to jeszcze nie nadmiar. Zresztą uwielbiam klasykę, więc mam przerywnik, no i od czasu do czasu trafi się jakaś lżejsze czytadło :)

      Usuń
  9. Zgadzam się, świetna książka. Czytałam jakiś czas temu i Twoja recenzja świetnie mi wszystko odświeżyła.
    Natomiast co mnie uderzyło, bo tego nie pamiętałam, to ten cytat dotyczący Zagłady. Ostatnio, z różnych względów, mocno siedzę w tych tematach i cóż... Było jak było i udawanie, że się o tym nie wie, nie zmieni rzeczywistości. Jednak tak bardzo chciałoby się nie wiedzieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były słowa mocno rozgoryczonego młodego człowieka, który mógł spokojnie wojnę przeczekać za oceanem, a wolał walczyć z Anglikami. Ja mu się wcale nie dziwię. Choć było wielu indywidualnych bohaterów, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów (o czym też pisze autorka) to przecież nie można zapomnieć, że narody (politycy - rządzący)dały przyzwolenie na tę zbrodnię, tak jak na wiele innych. Bo nie wiedzieć, albo raczej nie wierzyć było wygodniej. Rzeczywiście czasami chciałoby się tego nie wiedzieć. Ale wiemy i pamiętamy i przekazujemy dalej..

      Usuń
  10. Przyłączam się do grona tych,którzy przeczytali i chwalą. Długo czekałam na możliwość wypożyczenia, ale już samo czytanie staje się ucztą z udziałem niezwykłych postaci, nawet jak mieli swoje wady. Przecież wszystko zaczyna się od marzeń, tęsknoty za czymś innym i nadziei realizacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadziwiające jest to, że Ci ludzie po tym wszystkim się podnieśli, nie chcieli rozliczać przeszłości, rozpamiętywać, przeżywać. "Głowa do góry i iść naprzód"jak mawiała prababka Julia. A dziś proszą jedynie o miejsce w naszej pamięci. A z drugiej strony ta odziedziczona po pradziadku Gustawie Tęsknota za czymś więcej niż wygodny byt.

      Usuń
  11. Książkę czytałam jeszcze przed tym, jak została nagrodzona Nike. Bardzo się ucieszyłam i miałam osobistą satysfakcję, bo to był mój typ.
    Właśnie tak powinno się pisać tego typu książki. Wspaniałe portrety członków rodziny. Zrobiłam mnóstwo wspaniałych notatek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to dobrze, że Lirael jeszcze nie czytała i momarta i imani, bo czułabym się dziwnie w tym gronie, wszyscy znają i czytali, a ja dopiero teraz odkrywam autorkę i książkę. Widzisz, jak kiedyś pisałam, ja nie bardzo interesowałam się, komu przydzielono jaką nagrodę, to były dla mnie rzeczy drugorzędne. Ale, jak widać czasami gusta czytelników pokrywają się z gustami jury i całe szczęście.

      Usuń
    2. Na mnie nagrody robią średnie wrażenie, ale z tej się cieszę:)

      Usuń
  12. Czytałam te książke parę lat temu i pamiętam, że to jest świetna książka. Bardzo się cieszę, że tak wysoko ją oceniłaś. O wydawnictwie Mortkiewiczów co prawda słyszałam co nieco przed lekturą książki, ale pozwoliła mi ona wzbogacić i uzupełnić swoją wiedzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja sądziłam, że odrywam Amerykę :) a tu okazuje się, że wiele osób czytało, zna, chwali. To dobrze, bo taką literaturą warto, aby znało, jak najwięcej osób.

      Usuń
  13. Zupełnie zapomniałam o tej ksiązce, a swego czasu było o niej głośno. Jeszcze jej nie mam nawet, a wspomnienia jak zawsze - warte są przeczytania. Dziękuję za przypomnienie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak było głośno, mnie tu nie było w blogosferze, tak więc poznałam ją dzięki skojarzeniu z biografią Korczaka, o której głośno było całkiem niedawno. Dzisiaj namówiłam mamę do przeczytania książki. A że przypomniałam- proszę bardzo :)

      Usuń
  14. Książka ta grzecznie czeka na swoją kolej na półce. W końcu muszę dać jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie czytałam, ale tyle pozytywnych opinii (no irecenzja), sprawia, że chyba muszę w tym wypadku przełamać swoje uprzedzena do laureatów NIKE:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja szczerze mówiąc dopiero po przyniesieniu książki do domu zauważyłam informację o Nagrodzie NIKE. Przyznaję, że nie bardzo śledzę kandydatów, zwycięzców, więc ...

      Usuń
  16. Koniecznie muszę przeczytać tę książkę i dwie inne o których wspomina Zacofany w Lekturze. Bardzo lubię ten gatunek a Twoja pochlebna recenzja jeszcze bardziej mnie do tego zachęciła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także chciałabym je przeczytać. Ciekawa jestem twojej opinii.

      Usuń
  17. Nie czytałam i szczerze mówiąc nie znam - ale bardzo dziękuję za polecenie, bo wydaje mi się, że i mnie by ta lektura przypadła do gustu :-) Muszę się za nią rozejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tyle, na ile poznałam twoje gusta literackie powinno Ci się spodobać. Polecam

      Usuń
  18. Też czytałm już kilka pochlebnych recenzji, ale ja mam zamiar zacząć najpierw od "Korczaka". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam zamiar przeczytać biografię Korczaka. Pozdrawiam

      Usuń
  19. Cudowna opowieść, przeczytałam dwa razy - po nagrodzie i dużo później. Kończę "Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku" i też jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na pewno do Ogrodu pamięci wrócę za jakiś czas, a Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku także czytałam. Bardzo lubię książki Romy Ligockiej, poza ostatnią przeczytałam wszystkie i chyba najbardziej podobała mi się Tylko ja sama. Pozdrawiam

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).