Łączna liczba wyświetleń

sobota, 3 listopada 2012

Trucizna królewska Maurice Druon


Trucizna królewska to trzecia pozycja w historycznej serii Królowie przeklęci Maurice Druon. Po Królu z żelaza opisującym rządy Filipa IV Pięknego i sfingowany proces templariuszy i Zamordowanej Królowej, historii tragicznego końca Małgorzaty Burgundzkiej, niewiernej małżonki Ludwika X, zwanego Kłótnikiem poznajemy okoliczności zawarcia małżeństwa Ludwika z Klemencją Węgierską, jego wpływu na władcę oraz kulisy jego śmierci.

Mamy rok 1315, Klemencja opuszcza rodzinny Neapol i udaje się w długą i niebezpieczną podróż morską, aby poślubić króla Francji. Klemencja ma już dwadzieścia dwa lata, jest w wieku, w którym niezamężne panny kieruje się do klasztoru, tak więc propozycja małżeństwa jest dla niej niczym gwiazdka z nieba. Nie tylko wyjdzie za mąż, będzie miała dzieci, ale i zostanie królową Francji. Jest panną pobożną i cnotliwą, jednak myśl o planowanym małżeństwie niezmiernie ją raduje. Może za bardzo uległa radości- to pytanie zadaje sobie Klemencja, kiedy los zaczyna się od niej odwracać. Najpierw orszak morski przyszłej królowej nawiedza burza i sztorm, w którym ginie cała ślubna wyprawa, a uczestnicy cudem uchodzą z życiem.
Potem Ludwik X, człowiek chwiejnego charakteru, nie mający żadnej z cech dobrego władcy; ani ambicji, ani siły, ani odpowiedzialności, który swą słabość tuszował napadami gniewu, zapragnął wsławić się walecznymi czynami, aby w glorii chwały poprowadzić swą przyszłą żonę do ołtarza. Rusza na wyprawę przeciwko zbuntowanym Flamandom. Brak przygotowania i ulewne deszcze sprawiają, że kampania z wojennej przekształca się w błotną. Jedynym wyjściem z sytuacji okazuje się odwrót. Zubożały skarbiec królewski nie pozwala na wystawną oprawę zaślubin i wszystko odbywa się dość skromnie.

Małżeństwo jednak okazuje się być szczęśliwym; uległość i cnotliwość Klemencji łagodzi napady gniewu Kłótnika i staje się on w jej rękach miękki, niczym wosk. Pod wpływem perswazji żony udaje się na pielgrzymkę w intencji poczęcia dziedzica, rozdaje królewskie dobra, darowuje wyroki. Może, gdyby Klemencja wykazała większe aspiracje polityczne historia potoczyłaby się inaczej. Jednak jej dążenia obejmują wyłącznie troskę o danie Francji potomka oraz zbawienie duszy męża (dowiedziawszy się o jego udziale w pozbyciu się pierwszej żony). Niestety brak cech przywódczych i chwiejność charakteru króla sprawiają, że ulega on coraz to nowym podszeptom pochlebców. Jednym z nich jest Robert Artois, którego mieliśmy okazję poznać już w pierwszym tomie opowieści. Robert Artois od lat walczy ze swą krewną Mahaut Artois o odzyskanie majątku. Kiedy hrabia Artois uzyskuje korzystny dla siebie wyrok monarchy nakazujący opuszczenie przez ciotkę majątku los króla zostaje tym samym przesądzony.


W trzecim tomie Królów przeklętych poznajemy też dalsze losy Guccia Tolomei i jego narzeczonej Marii Cressay.

O zaletach powieści Druona pisałam już opisując tomy pierwszy i drugi serii. Powtórzę więc jeszcze raz, autor udowadnia, że o historii można pisać ciekawie i bez zanudzania czytelnika nadmiarem dat, postaci i zdarzeń, przekazując to co najważniejsze. Książkę można czytać w oderwaniu od dwóch poprzednich tomów, jednak ze względu na zazębianie się historii doradzałabym chronologię. Książka opisuje przeszłość, ale opisy ludzkich namiętności, od wieków niezmienne przypominają doskonale nam znane mechanizmy rządzenia. Wszystko to, co nieodmiennie łączy się z polityką; żąda władzy, żądza pieniądza, wygórowane ambicje, zakłamanie, niedotrzymywanie słowa, układy, koterie, nadużycia, spiski. Nihil novi. Książki Druona polecam nie tylko tym, którzy lubią historię. Ponieważ rzecz dzieje się w średniowieczu nie brakuje w książkach Druona scen troszkę bardziej drastycznych, jednak te najbardziej „krwawe” (bazując na doświadczeniu trzech tomów) zawarte były w tomie pierwszym. Książka jest rzetelnie przygotowana z notą historyczną, drzewem genealogicznym, przypisami. Zainteresował mnie zwłaszcza przypis dotyczący hospicjów, które początkowo pełniły nieco inną rolę, niż dzisiaj. Były ośrodkami opieki i lecznictwa nad chorymi a także nad niedołężnymi. Często ich fundatorami były prywatne osoby; jedno z takich hospicjów ufundowała Mahaut Artois.

No i podobnie, jak przy lekturze poprzednich tomów już nie mogę się doczekać lektury kolejnego tomu, co oznacza, iż zaraz złożę zamówienie na tom IV serii.
Tradycyjnie też napiszę, że okładka woła o pomstę do nieba.

Moja ocena – 4/6

Książkę zaliczam do wyzwania Trójka E-Pik u Sardegny oraz Francuska kawiarenka literacka.


 Zdjęcia: 1. Okładka książki, 2. Klemencja, 3. Ludwik X Kłótnik (zdjęcia ściągnięte z internetu)

15 komentarzy:

  1. Mój entuzjazm do serii Druona odrobinę słabł w miarę czytania. Najbardziej podobał mi się jednak tom I.
    Okładka wprawiła mnie w osłupienie. Kicz to za mało powiedziane. :(

    Z kompletnie zapomnianych a wyśmienitych francuskich powieści francuskich polecam Ci "Glinę i popioły" Zoé Oldenbourg. Tutaj moja recenzja z czasów przedblogowych. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście miałam na myśli francuskie powieści historyczne, przepraszam Cię za pomyłkę. :)

      Usuń
  2. Ja również pierwszy tom oceniłam wyżej. Ale nadal czyta mi się nieźle i wciąż mam ochotę na kontynuowanie lektury. Może to powtarzalność pewnych schematów, jakie występują na przestrzeni dziejów zaczyna nużyć z czasem. Do recenzji zajrzę wieczorem, teraz pędzę do teatru. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cykl Druona warto przeczytać do końca, bez dwóch zdań. :)
      Mam nadzieję, że zrelacjonujesz teatralne doznania. Miłego wieczoru!

      Usuń
    2. Twoja recenzja brzmi bardzo zachęcająco. W cyklu Druona ciężko byłoby się dopatrzeć doskonałych portretów psychologicznych, ale i tak uważam, że czyta się nieźle i można sporo dowiedzieć. Przedstawienie teatralne bardzo udane. Mam nadzieję, że uda mi się sklecić jutro parę słów.

      Usuń
  3. Czytałam tom I i II i pierwszym byłam zachwycona.
    Uwielbiam czasy średniowiecza z wszystkimi jego mrocznościami, dlatego książki Druona czytałam z zainteresowaniem.
    O pędzisz do teatru? ja dopiero wybieram się w grudniu...
    Teraz cierpię na chroniczny brak czasu.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moją ulubioną epoką (oprócz końca XIX wieku) jest renesans, ale coraz bardziej moje zainteresowania wykraczają ostatnio poza tę epokę i bądź to cofają się w późne średniowiecze, bądź wychodzą w barok. Wybrałam się do teatru, a co więcej w przyszły tygodniu także się wybieram, bo strasznie mi brakło kultury. Literatura, galerie - to mam na co dzień, ale w teatrze nie byłam już od dawna (poza dwoma sztukami podczas festiwalu szekspirowskiego latem). I bardzo mi tego brakowało, podobnie jak koncertów, czy musicali. Kiedy przypomnę sobie moje uczestnictwo w koncercie na Bercy to robi mi się jednocześnie błogo i smutno. A szczęśliwy przypadek .... ale o tym postaram się napisać jutro :) Pozdrawiam i życzę więcej czasu dla swoich przyjemności.

      Usuń
  4. Wstyd się przyznać, ale mam jedynie pierwszy tom - ten też przeczytałam. Obiecałam sobie, że przeczytam tylko swoje:)Wówczas jednak trzeba będzie powrócić do pierwszego. Pisze niesamowicie barwnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć pierwszy jest najlepszy. Ja przeczytałam trzy, i potwierdzam, choć uważam, że i pozostałe warte są zapoznania. Ej tam, żaden wstyd.

      Usuń
  5. Cykl czytałam, gdy miał inne okładki:) Pamiętam klimat, czasy, które reprezentują postacie, fabuła nieco zatarła się w pamięci. Ostatnio w księgarni oglądałam opasły tom Cherezińskiej o Piastach... Może warto przeczytać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję sobie od dawna zainteresowanie się rodzimą historią, ale wciąż coś ciągnie w kierunku francusko-włoskim. Coś kojarzę, że czytałam recenzję tej książki bardzo pozytywną. Jak sobie przypomnę u kogo podam link.

      Usuń
  6. ale mam u Ciebie zaległości :), bardzo zaciekawiłaś, bo nie trafiła mi w ręce, a co do okładki, faktycznie woła o litość :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic nie szkodzi, ważne że znowu jesteś :) Okładki dzisiaj często budzą uczucia mało przyjazne. Wydawcy chcą sprzedać i może osiągają sukces, ale takie osoby, jak Ty, ja, czy parę innych, gdyby nie blogowe polecenia nie zwróciłyby pewnie uwagi na taką okładkę, a że i opisowi trudno wierzyć...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo, brzmi bardzo ciekawie, lubię od czasu do czasu przeczytać powieść historyczną, a wychwalana wszędzie Philipa Gregory bardzo mnie rozczarowała. Będę pamiętać o tej serii na przyszłość :)

    P.S. Nie chce mi się pisać osobnego komentarza - Skrzypka na dachu uwielbiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja P.Gregory nie czytałam i szczerze pisząc coś mnie powstrzymuje, chyba boję się rozczarowania, a lubię powieści historyczne, zwłaszcza dotyczące pewnych szczególnych okresów dziejów. Nie chce Ci się pisać komentarza? - ty paskudo :) Ale cieszę się, że uwielbiasz Skrzypka na dachu- ja też :)

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).