Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 29 stycznia 2013

Dolce far niente, czyli krótkie rozważania na półmetku



Półmetek jest symboliczny, bowiem nieznane są wyroki (tu każdy wstawi sobie właściwe) boskie/ ludzkie/ losu. I mało prawdopodobnym jest, aby tyle jeszcze było przede mną, co za mną, ale pomarzyć dobra rzecz, zwłaszcza w taki dzień.

Od kilku lat rok rocznie funduję sobie w tych dniach styczniowych wycieczkę. Jednak po ostatnich doświadczeniach związanych z zimowymi wyjazdami (kończącymi się L-4) postanowiłam przełożyć urodzinowy wyjazd na … jesień. Przyjdzie mi zatem trochę poczekać na mój prezent, ale czekanie też może mieć swój urok. Teraz przez dziewięć miesięcy będę się karmić przygotowaniami do podróży, jej planowaniem, rezerwowaniem hoteli, koncertów, biletów wstępu, wytyczaniem tras. A podróż to ma być niezapomniana, bo nie mogąc się zdecydować na jedno miejsce godne uświetnienia takiej okazji wybrałam kilka ukochanych z bonusem w postaci dodatkowego – nowego wymarzonego z powodu zamiłowań musicalowych.

Dziś natomiast zrobiłam sobie wagary od roboty, która już od jutra na pięć miesięcy wciągnie mnie swymi mackami, przetrawi, wyciśnie wszystkie soki i wypluje, jak zużytą ścierkę pod koniec czerwca. Zaczyna się nasz miesiąc czytania książek, o którym pisałam tu.

Dziś jest dolce far niente. Czytanie, dumanie, planowanie.

Będąc na półmetku nachodzi taka myśl, co za mną, a co przede mną, robi się bilans zwycięstw i klęsk, zastanawia nad potrzebą zmian. Nie będę jednak dokonywać własnej wiwisekcji na forum, aby dać pożywkę kilku (mam nadzieję, że tylko kilku) spragnionym sensacji znajomym. Mogę tylko powiedzieć, iż uważam się za osobę szczęśliwą, której życie podarowało możliwość realizowania swych marzeń i pasji i która kilka lat temu posiadła wielką, życiową mądrość nie odkładania na później radości życia. Tak więc zachłannie czytam, słucham, uczestniczę i podróżuję. I czasami udaje mi się cząstką tej radości dzielić z tymi, których mogłoby to zainteresować.

Ostatnimi czasy coraz częściej nachodzą mnie wątpliwości co do dalszego prowadzenia bloga; zniechęcenie, brak natchnienia i chęci, często znużenie dyskusjami trącącymi o politykę, rozczarowanie. Zdecydowałam się jednak na dalsze prowadzenie bloga przy zmniejszeniu częstotliwości wpisów. Potrzebuję więcej czasu na życie w realnym świecie
  Poniżej - jeszcze nie It`s time to say Goodbay, ale Passion w wyk. mojej ulubienicy Sarah Brightman i Fernando Limy
 


49 komentarzy:

  1. Kochana Guciamal, przesyłam Ci okolicznościowe życzenia i serdeczności!
    Bardzo podziwiam Cię za Twoją wiedzę, takt, urok, poczucie humoru i konsekwencję w realizowaniu marzeń.
    Trochę będziesz musiała poczekać na wymarzoną podróż, ale przygotowania na pewno dadzą Ci wiele radości. trzymam kciuki, żeby wszystko się udało.
    Mam nadzieję, że blogowe zniechęcenie jest stanem chwilowym, w każdym razie nie wyobrażam sobie tego miejsca bez Ciebie.
    Wielkie uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawstydzasz mnie tymi niezwykle miłymi słowami, dziękuję pięknie. Czas przygotowań do podróży przedłuża czas podróży - można jak z restauracyjnego menu dokonywać wyboru dań, które chciałoby się skosztować, a potem skonfrontować je z zawartością portfela i dokonać selekcji. Blogowe zniechęcenie dopadło mnie już jakiś czas temu (stąd rzadsze) wpisy. Teraz sama mogłabym sobie odpowiedzieć na pytanie czemu znikają blogerzy :) Nie wyobrażasz sobie beze mnie? To bardzo miłe.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jedno i drugie jak najbardziej pożądane. Dzięki

      Usuń
  3. Trzeba przejść ten zakręt, żeby widzieć dalej, lepiej. Moc serdeczności na te chwile:-D Masz rację, że nie warto odkładać radości na później. Czerp garściami z podróży, książek, muzyki i całej góry kultury! A potem troszkę się z nami podziel;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogusiu - jesteś moją najwierniejszą czytelniczką (licznik na blogspocie nie kłamie ponad 500 wejść na bloga :) - bardzo Ci za to dziękuję. I mogę się tylko zrewanżować tożsamymi życzeniami- czerpmy radość, z tych dziedzin życia, które nam jej dostarczają najwięcej. Oczywiście nie napisałam o rodzinie - a chłopcy to kolejne źródło niewyczerpanej radości.

      Usuń
    2. Nie wierzę, że aż tyle! Bloger szwankuje znowu;) A jeśli jednak nie, to trzeba opić tę pięćsetkę! Na zdrowie! Za piękne, dojrzałe, mądre kobiety na półmetku! Chłopy i chłopcy różniści są w życiu ważni, ale w moim życiu króluje Kobietka. I niech tak zostanie:) Zaraz potem komputer... I tak przy okazji planuję w sierpniu Włochy. Muszę, bo się uduszę, jeśli nie będę zadzierać głowy w Kaplicy Sykstyńskiej albo nie zobaczę Toskanii. Muszę!

      Usuń
    3. Jeśli Ty nie wchodzisz tak często, to może od ciebie wchodzą :) To komplement dla nas obu :) Nie mam nic przeciwko opiciu. Dostałam buteleczkę z samorodną nalewką od koleżanki z moim zdjęciem na nalepce butelki. Wielką mi sprawiła radość - pomysłem :) Fantastycznie, że się zdecydowałaś, reszta to pikuś; najtrudniejsze jest zawsze podjęcie decyzji :) Ja mimo, iż jeszcze nic nie zaklepałam jestem spokojniejsza, bo wiem, gdzie chcę polecieć.

      Usuń
  4. Wszystkiego najlepszego! A na zniechęcenie sok z cytryny, bo to wszystko z braku witamin:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poleciałam do kuchni i wycisnęłam łyżkę soku z cytryny i zaaplikowałam sobie bez skrzywienia. Grunt to rzeczowe rady. Zaraz poczułam się zainspirowana :)

      Usuń
  5. Półmetku? Najpiękniejsze życzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpiękniejsze podziękowania jednej z dwóch najmilszych paryżanek, jakie znam :)

      Usuń
  6. Żadnego odkładania na później! Trzeba smakować kulturę, podróże, życie. Zgadzam się z Tobą całkowicie.
    Chwilowe zmęczenie, ograniczenie aktywności jest czymś naturalnym. Dobrze, że poświęcisz czas na organizowanie wymarzonej podróży, o której jesienią z przyjemnością poczytam.
    Miłych chwil w domu, serdeczności w pracy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki takim osobom jak wy moim mili komentujący pisanie nabiera sensu. Mam też nadzieję, że zniechęcenie jest chwilowe, że to ten brak witaminy C, o którym pisze ZWL :) Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  7. Ja też przesyłam moc serdeczności:) Coś ta zima daje się we znaki, bo kryzys i zniechęcenie mnie też dopadło. Korzystaj z dobrodziejstw kultury, a jak będziesz miała ochotę, napisz :) ściskam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to rzeczywiście zima, bo od niej i od nieszczęsnego krakowskiego zachorowania zaczęło się moje zniechęcenia. Może poza witaminą C przyda się jeszcze trochę witaminy S (jak słońce) Dziękuję

      Usuń
  8. Bardzo dobrze, że przyjęłaś taką filozofię życiową :) Mnie co prawda życie zmusiło do odłożenia na zaś pewnych przyjemności, ale wkrótce, jak sądzę, sytuacja ulegnie poprawie. Twój blog jest jednym z częściej przeze mnie odwiedzanych (fakt faktem nie zawsze zaglądam tu ze swojego, chociaż Bogusi pewnie bym nie pobiła ;))) i przyznam, że bardzo bym się zmartwiła, gdyby to miejsce przestało istnieć. Twój apetyt na życie, piękne relacje z podróży, musicali (które nie są moją ulubioną formą ekspresji artystycznej, ale lubię gdy Ty o nich piszesz), opinie o książkach - to wszystko jest jedyne i niepowtarzalne. Weź oddech, pisz rzadziej, jesli czujesz taką potrzebę, ale nie znikaj, bardzo pięknie proszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie mogę już pozwolić na przyjęcie takiej filozofii - jeśli nie teraz - to kiedy, jeśli nie ja - to kto :) Od jakiegoś czasu twierdzę, że nadszedł okres odcinania kuponów i staram się to robić; jak mawiam, póki zdrowia, sił, ochoty i środków. Miłe są takie słowa, jak Twoje i wszystkich piszących tutaj komentarze. Może rzeczywiście potrzebuję oddechu, a może rzadsze wpisy spowodują, że zatęsknię za pisaniem, a natchnienie sfrunie na mnie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki :)

      Usuń
  9. Gosiu, pisz jak najczęściej.....i niech to pisanie przynosi radość pomiędzy "ustami a brzegiem pucharu".... Buziaki...

    PS. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu czuję się jak gdybym zaczynała nowe,(jeszcze) lepsze życie.... I nawet jeżeli to fata morgana wieku średniego, to chyba bardzo fajne lata nadchodzą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Między ustami, a brzegiem pucharu- podoba mi się (choć pierwowzoru nie pamiętam). Ja również myślę, że teraz będzie jeszcze radośniej i piękniej. W końcu jak napisałaś na F-B (a co ja zacytuję, bo mi się bardzo podoba) wystarczy - Nie zerkać za siebie, iść śmiało przez życie, podkochiwać się skrycie, kontrolować swe żądze, zarabiać pieniądze, lekceważyć pętaków, unikać cwaniaków, przepisów przestrzegać, na sobie polegać, lecz przede wszystkim pokazać im wszystkim :)

      Usuń
    2. Gosiu, no może z tymi kontrolowanymi żądzami to nie przesadzać za bardzo.... jeżeli przyjdą to delektować się każdą chwilą, hahaha.... A cytat ze znanego melodramatu M. Rodziewiczównej pod tym samym tytułem..."Wiele się może zdarzyć między ustami a brzegiem pucharu. Pomiędzy chęcią a spełnieniem, pomiędzy decyzją a jej urzeczywistnieniem rozciąga się obszar niewiadomego, które czasami rozwiewa złudzenia, a czasem daje nadzieję."

      Usuń
    3. W takim razie nie doceniałam Rodziewiczówny :) bo bardzo mi się ten cytat podoba.

      Usuń
    4. Tak często bywa z czytadłami....

      Usuń
  10. Aha, wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, radości, optymizmu i miłości :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Najserdeczniejsze życzenia! Nie daj się wessać tak na amen (i kto to mówi:P), a tym bardziej zniechęcić. Pielęgnuj w sobie to wszystko, co sprawia Ci radość i podziel się - nawet rzadko, byle w ogóle - swoimi doświadczeniami, bo zaprawdę smutno byłoby bez Ciebie:) Ot, tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie kto to mówi :) Ale łatwiej się radzi innym, niż samemu do swych rad stosuje, co działa w obie strony. A ja obiecuję, że się postaram nie wessać w wir "czytania na wyścigi". I dzięki, że znalazłaś czas matko zombie, zapracowana kobieto, żono ucieszna (na ostatni przymiotnik zabrakło pomysłu) :)))

      Usuń
    2. Ucieszna to ja może jestem (całkiem udany ten przymiotnik bez pomysłu!), ale nie jestem pewna, czy akurat w zestawieniu z "żoną"...
      O czytanie na wyścigi akurat Ciebie nigdy bym nie podejrzewała i myślę, że temu zadaniu podołasz. Innym - tym sensownym i przyjaznym Guciamalom - na pewno też:)
      A czas dla Ciebie, to ja zawsze:)) Zwłaszcza w TAKIM dniu!

      Usuń
    3. A zatem dziękuję UCIESZNA, ale nie żono :) I nie daj się zaskoczyć w grze, któremu szybciej podskoczy temperatura, gdy baba jaga nie patrzy, nie - wróć- gdy mama - zombie nie patrzy

      Usuń
  12. Przede wszystkim - jaki półmetek? Ja myślę, że może jakieś ćwierć ;)

    Wszystkiego najlepszego, zdrowia najwięcej, spokoju i żeby się marzenia i plany ziściły!

    A co do zniechęcenia, to chyba typowe o tej porze roku, Sardegna pisze, że ją dopadło, mnie nęka od jakiegoś czasu, ale ponieważ to już któryś raz, wiem, że wiąże się to z tzw. przesileniem wiosennym. Trzeba przeczekać i do niczego się nie zmuszać :)
    A i witamina C i S przyda się na pewno, widzę po sobie - pół dnia słoneczka i od razu mam więcej energii :)
    SIę rozpisałam, bo ja też nie wyobrażam sobie, żeby tu zabrakło Twoich wpisów!

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba jednak półmetek, skoro nie pamiętam, czy rok temu mnie też takie zniechęcenie dopadło :) Dziękuję za życzenia. I życzmy sobie, aby witaminka S jutro nam sprzyjała.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wytrwałości Tobie Gosiu życzę. Mnie również zniechęcenie dopadło, ale to chyba taka pora roku. Wracam bardzo często do twoich wpisów, czerpię z nich garściami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynam wierzyć, że to wina aury. Dziękuję za miłe słowa

      Usuń
  15. Zajrzałam wczoraj, ale dopiero dziś mam chwilę spokojną, by nakreślić kilka słów...
    A zatem:

    Życzę Ci wszystkiego, co dobre, piękne i mądre. Wspaniałości do czytania, słuchania, oglądania i zwiedzania! Zdrowia, pogody ducha (oj, brzmi jak w koncercie życzeń;-) ), spokoju i mnóstwa powodów do radości!

    Z góry też życzę udanej wyprawy jesiennej, a także uskrzydlających przygotowań do tejże ;-)

    Ja również nie wyobrażam sobie blogosfery bez Twoich podróży czytelniczo- muzyczno- turystycznych. Z każdego wpisu wyłania się prawdziwa pasja. Podziwiam i dziękuję, że jesteś.

    Serdeczne uściski!
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech będzie koncert życzeń- mnie nie przeszkadza. Wspaniałe życzenia. Powtórzę jeszcze raz, gdyby nie takie osoby jak Wy, pewnie i mnie by tu nie było. To ja wam dziękuję

      Usuń
  16. Gosiu, wszystkiego naj na tę tajemnicza okazję.A co do bloga- to on jest dla Ciebie, a nie Ty dla niego, więc zrobisz, jak Ci serce dyktuje...Ale myślę, że nieprędko zrecygnujesz:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnicza okazja to okrągłe, bardzo okrągłe urodziny :) Dziękuję i myślę, że pewnie masz rację i jeszcze trochę tu pobędę :)

      Usuń
  17. Gosiu, z okazji Urodzin życzę Ci wszystkiego najlepszego a nade wszystko zdrowia i spełnienia jesiennych marzeń...
    Wiele osób zawiesza, likwiduje blogi...Nie wyobrażam sobie byś nas opuściła...
    Sądzę, że to chwilowe zniechęcenie i kiedy zaświeci słońce wszystko minie.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziękuję za życzenia. Pewnie masz rację, że to chwilowe zniechęcenie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nawet nie mam pojęcia, czego Ci życzyć. O, może trwania w nieustającym zadowoleniu z tego, co już Ci przynosi radość.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  20. Niedawno również obchodziłam urodziny i w związku z tym rozmaite myśli mnie nachodziły, m.in. taka, aby bloga zawiesić :) Ale pocieszam, że przyjdzie wiosna i będzie dobrze.
    Życzę nieustającej pogody ducha.

    OdpowiedzUsuń
  21. Guciu, pięknie żyjesz i niech tak pozostanie. Życzę niezwykłego, spełnionego kolejnego półwiecza!

    OdpowiedzUsuń
  22. Przeczytałam oba wpisy. Po pierwsze życzę Ci zdrowia, dbania o swoje pasje i realizacji marzeń oraz oczywiście miłości. Cieszą mnie za każdym razem Twoje wpisy zwłaszcza te dotyczące kulturalnych wydarzeń. Ja jestem tego pozbawiona. Ba, ja jestem obecnie pozbawiona wszystkiego. Siedzę przeważnie w domu, bo dzieci zazwyczaj chore (tak jak teraz ponownie), a internet to moje okno na świat. Pewnie jak miałabym pracę, której nie mam i pewnie w dobie kryzysu i w realiach mojego miasta nie będę miała, czytałabym mniej i pisałabym mniej. Mimo więc zarąbistych pracowniczych miesięcy masz też przed sobą plany i podróż. Oby wszystko się udało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróże są tym, co mnie w tej pracy trzyma. One są powodem tego, że godzę się na pewną cenę, jaką muszę zapłacić za możliwość ich realizacji. Każdy z nas tę cenę płaci (w życiu jest coś za coś)- szkoda, że nie wszyscy mają tę możliwość wyboru i życie nie pyta ich, czy chcą to coś za coś poświęcić. Tak więc mimo wszystko staram się nie narzekać, bo jak napisałam czuję się osobą szczęśliwą i spełnioną, nie mniej tak raz na jakiś czas przychodzi refleksja, czy warto, ale dopóki mogę w lustrze spojrzeć sobie w twarz - to chyba warto. Trzymam kciuki za dzieciaki, sama męczyłam się ponad tydzień z dojściem do siebie.

      Usuń
    2. To najważniejsze:) Z mojej perspektywy każda praca byłaby dobra:)

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).