Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Zwiastowanie Simone Martini- Anioł na Nowy Rok

Simone Martini i Lippo Memmi
Tempera na desce 184 cm na 210 cm,
Ok.1333 rok
Galeria Uffizi, Florencja.
Postanowiłam uczcić Nowy Rok wpisem dotyczącym Zwiastowania Simone Martiniego. Swoim blaskiem, dekoracyjnością, a jednocześnie subtelnością przywołującą na myśl japońskie miniaturki obraz idealnie się do tego nadaje. Powstałe dla katedry sieneńskiej Zwiastowanie jest dziełem dwójki artystów. Część środkową; Maryję i Archanioła namalował Martini, postacie boczne; świętego Ansana oraz św. Małgorzaty namalował jego szwagier Memmi. Obraz jest niezwykły, zarówno ze względu na treść jak i sposób jej przedstawienia. Przeważa kolorystyka złota; całe tło to złote, świetliste barwy. Złoto oznacza bogactwo. Tak malowano w średniowieczu.
Mimo to znajdujący się w centrum obrazu Archanioł Gabriel w lekko, rozwianej szacie koloru zbliżonego do otoczenia z gałązką oliwną w ręku i wieńcu na głowie nie rozpływa się z otoczeniem. A to pewnie jest zasługą linii Martiniego, która nadaje wyraziste kontury postaciom. Anioł klęcząc przed Maryją przekazuje jej Dobrą Nowinę. Obok niego stoi dzban z liliami. Piękne, kolorowe skrzydła uniesione są wysoko ku górze. Maryja w ciemnej skromnej szacie trzyma w ręku książkę - modlitewnik. W centrum obrazu znajduje się gołąb - symbol pokoju. I tu kończą się podobieństwa do innych przedstawień tematu.

Zadziwia postać Marii, która w przeciwieństwie do innych postaci Matki Boskiej, nie przyjmuje słów anioła z wdzięcznością czy pokorą. Ona jest wyraźnie przestraszona, przerażona, wstrząśnięta, a najwłaściwszym określeniem byłoby „naburmuszona”. Stąd tak dziwna poza Maryi. Odchylona w bok, cofająca się przed nowiną, która złotymi zgłoskami wypływa z anielskich ust do jej uszu, osłaniająca się płaszczem. Wygięta w kształt litery S, niczym arabeska.
„Ma nachmurzoną minę, usta wygięte w podkówkę, i wcale jej nie spieszno do wypowiedzenia pokornego fiat. Zaskoczona, zmieszana panienka, dekolt zasłania płaszczem - ktoś mi tu coś mówi o jakimś dziecku?.. Bez męża? Znaczy, że co? Że ja … i nieślubne??” Tak opisuje postać Najświętszej Panienki Bożena Fabiani w Gawędach o sztuce (str.326-327). 
W zderzeniu z postacią Maryi postać anioła nie wywarła na mnie większego wrażenia. Tymczasem bracia Goncourt uznali jego postać za sataniczną z powodu „długiej, wężowatej szyi i dziwnie perwersyjnego piękna” (Wielkie Muzea. Uffizi- wydawnictwo Rzeczpospolitej str. 22). Długo przypatruję się postaci anioła i nie dostrzegam w nim żadnej perwersji, żadnego nieziemskiego piękna. No cóż, kanony piękna ulegają zmianom. 
Dostrzegam natomiast ogromną delikatność i zwiewność obu postaci. Cechuje je szlachetność. Żadnej pospolitości. Cały obraz pełen jest liryzmu i poetyki. Na co nie bez wpływu zapewne pozostaje słynna linia Martiniego.

"Podstawowym medium Martiniego była linia. Genialne prowadzenie linii – linii dekoracyjnej, rytmicznej, precyzyjnej, oszczędnej, choć wyrafinowanej, wreszcie cudownie melodyjnej. Mam na myśli melodyjność liryczną, a liryka to poezja. Martini przy całym swym bizantyjskim przepychu, jest dzięki czystości konturu i zwięzłości form- poetą nad wyraz intymnym. Jego sztuka pełna eleganckiej kaligrafii, lirycznej finezji i bogatej subtelności koloru, biorąca sobie za główny cel dekoracyjność, była swoistym średniowiecznym manieryzmem i sentymentalizmem w obrębie gotyckiej konwencji, lub może raczej „średniowieczną Secesją” o charakterze melancholijnym, jak fioletowa melancholia więdnących kwiatów” (W. Łysiak Malarstwo białego człowieka t.1 str. 70-72)
Zwiastowanie Martiniego to piękne połączenie sztuki Bizantyjskiej z Gotycką, a to oznacza, że  żyjący w latach 1284-1344 Martini, to kolejny mistrz pędzla wyprzedzający epokę. 
Wpis powstał na potrzeby bloga Pod skrzydłami aniołów.

17 komentarzy:

  1. Simone Martini jako przedstawiciel szkoły sieneńskiej malował tak jak pozostali: postacie są kruche, oczy skośne, a usta wygięte w łuk. Maria przerywa czytanie, nie jest naburmuszona, ale raczej zaskoczona, ale rzeczywiście jej gest wygląda jak ruch obronny:)
    Jeżeli chodzi o symbolikę, to dodam jeszcze, że biała lilia oznacza dziewictwo (są w wazonie), a gołębica (pod ostrym łukiem) Ducha Świętego.

    Cudny post:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic na to nie poradzę, że mnie wydaje się być naburmuszoną, choć być może malarz miał na myśli bardziej zaskoczenie i przestrach, bo jak pisze poniżej Łucja niezamężna kobieta mająca mieć dziecko to w tamtych czasach był powód do ukamienowania.

      Usuń
  2. Gosiu, byłam tylko dwa razy w Galerii Uffizi. Szczerze przyznaję, nie potrafię przypomnieć sobie tego obrazu.
    Może we wrześniu wybierzemy się kolejny raz do Toskanii. A jak do Toskanii to i do Galerii Uffizi i wtedy zwrócę na niego uwagę.
    Wcale nie jestem zaskoczona postawą Maryi, młoda kobieta, właściwie dziewczyna niemająca męża dowiaduje się, że zostanie matką. To było 2000 lat temu. Groziła Jej przecież kara ukamienowania.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama dopiero niedawno zwróciłam uwagę na tego malarza i na ten obraz; przy okazji anielskich poszukiwań.

      Usuń
  3. Wyraz twarzy i gest Marii zaskakująco zachwycające możliwością ułożenia fabuły.
    Wpis po raz kolejny potwierdza, iż trzeba umieć patrzeć na obraz i odczytywać symbolikę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Można stworzyć całą historyjkę. pięknie się to pani Bożenie udało. Uwielbiam jej gawędy, tak jak uwielbiam czytać Łysiaka Malarstwo białego człowieka, to od nich się uczę odczytywać obrazy. Bo ja to amatorką jestem kompletną w tej dziedzinie.

      Usuń
  4. Bardzo lubię średniowieczne malarstwo, ma nadzwyczajny klimat, nie jest tak realistyczne jak renesansowe ale więcej w nim ducha (przynajmniej ja tak to widzę). Natomiast co do anioła to istotnie ma długą szyję i jest w nim coś niepokojącego. Jeśli chodzi o Marię, wedle przekazu miała odpowiedzieć aniołowi "Skąd mi to, przecież męża nie znam (tj.jestem dziewicą)" Malarz istotnie bardzo obrazowo przedstawił to w jej geście i wyrazie twarzy. Lubię te Twoje "anielskie" posty, jak zwykle nie tylko świetnie opisałaś ten obraz ale wspaniale dobrałaś cytaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja preferuję malarstwo renesansowe, ale im więcej czytam, oglądam, to zaczynam odnajdywać w malarstwie średniowiecznym to coś, czego nie dostrzegałam wcześniej, co sprawia, że zaczyna ono przykuwać wzrok, hipnotyzować wręcz. Posta miałam tu nie zamieszczać, bo zamieściłam na blogu anielskim, ale link się nie pokazuje, więc ... Pozdrawiam

      Usuń
  5. A mnie ona wydaje się przestraszona wizytą Anioła, ale to tylko moje subiektywne odczucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, każdy ma prawo do własnych odczuć, myslę, że malarzowi też chodziło o taki efekt, o jakim piszesz, a co mu wyszło, albo, co mnie to przypomina to inna sprawa.

      Usuń
  6. Ja też mam słabość do tego tryptyku! Powiem Ci, że średniowiecze też zaczynam cenić od niedawna, jakbym dochodziła do niego długą drogą (i przez przesycenie renesansem i neoklasycyzmem następnie).
    Porównałam sobie to Zwiastowanie ze Zwiastowaniem jego kolegi Ambriogio'a Lorenzettiego i mam wrażenie, że sylwetki Ambrogio'a przy tych Simone'a są masywne i krępe! Rzeczywiście Martini to taka gotycka "secesja", podoba mi się ta maniera.
    (tu link, gdyby Cię to interesowało: http://www.cineclubdecaen.com/peinture/peintres/lorenzetti/annonciation.htm )
    Bardzo ciekawie dobrałaś cytaty. Bardzo przemawia do mnie styl Łysiaka (w Twojej próbce), nie za bardzo natomiast tytuł jego cyklu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty bardziej profesjonalnie, ja amatorko, a dochodzić zaczynamy do podobnych upodobań; przynajmniej w tym zakresie. U mnie trudno mówić o przesycie renesansem, bo zaledwie go liznęłam. Link zaraz obadam z ciekawością. Tytuł jego cyklu być może odwierciedla jego poglądy nie tylko artystyczne ale i po trosze polityczne. Ale nie chcę się wypowiadać, bo nie do końca je znam, a jedynie mogę się domyślać. I też do mnie nie przemawia, ale przemawiają treści tam zawarte dotyczące malarstwa (w większości) i podziwiam erudycję, której mi brak.

      Usuń
  7. Piękno w postaci czystej! - tak sobie pomyślałam. Dopiero dziś mogę poświęcić więcej czasu i spojrzeć z uwagą (i zachwytem) na Twój opis 'Zwiastowania'. I ja dość okrężną drogą i bardzo późno dotarłam do sztuki średniowiecznej - tutaj niech mi będzie wolno wskazać na ciekawą kolekcję sztuki średniowiecznej w zbiorach MN w Krakowie, w Pałacu biskupa Ciołka na Kanoniczej - choć nie wiem, czy coś z tamtych zbiorów mogłoby się z Martinim równać, pewnie nie. Natomiast w zbiorach wawelskich znajdują się - dzięki darowi Karoliny Lanckorońskiej - prawdziwe arcydzieła. Jednym z nich jest "Anioł" Simone Martiniego. Widziałam go bodaj dwa razy tylko "w żywości" - niezapomniane wrażenie. Więc gdy będziesz znów w Krakowie...

    Do Łysiaka mam wielki sentyment jeszcze z młodości - właśnie na jego książkach uczyłam się wtedy patrzeć na sztukę, poznawać historię. Z jego książek najczęściej wracałam do "MW" i może jeszcze do "Francuskiej ścieżki". Odkąd poznałam jego pozaartystyczne widzenie świata - trochę mi z nim nie po drodze i trudno mi to oddzielić, co nie jest racjonalną postawą, przyznaję, więc żeby iść drogą ratio - pewnie 'Malarstwo...' w najbliższym czasie przejrzę.


    OdpowiedzUsuń
  8. Gdy będę znów w Krakowie - mam tyle planów do nadrobienia. Tak niewiele zdołałam obejrzeć (na sześć dni pobytu może z dwa dni zwiedzałam, resztę spędziłam w łóżku:()
    Ale postaram się zapamiętać ANIOŁA SIMONE i go obejrzeć.
    MW było pierwszą książką Łysiaka, która mnie zafascynowała właśnie od strony malarskiej. Zaczęłam kiedyś czytać we Włoszech z ciotczynej biblioteki i potem latami szukałam po księgarniach, a kiedy już kupiłam odłożyłam na półkę, jak to często bywa. Ale w końcu przeczytałam i od tej pory także często wracam do tej książki, czasami tworząc swoje własne MW. Francuskiej ścieżki nie znam, a na fali frankomanii, jaką ostatnio przeżywam zamierzam poznać. Pójście drogą ratio - nie zawsze jest możliwe. Ja mam jednego autora (na razie) do którego książek ani prośbą, ani groźbą nikt mnie nie przekona, mimo wielu bardzo pozytywnych recenzji na blogach. Chodzi o książki podróżnicze pana WC. Nie trawię ludzi ziejących ogniem nienawiści, agresywnych krzykaczy, politykierów. A niestety zbyt dobrze pamiętam jego programy WC kwadrans (bardzo adekwatny tytuł do zawartości). Poziom jadu i nienawiści przekraczający dopuszczalne normy. Pana WŁ nie znam na tyle dobrze, aby uniemożliwiło mi to czytanie jego malarskich wypowiedzi :) Pozdrawiam i trzymam kciuki za szybkie ozdrowienie sama zanosząc się kaszlem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to rzeczywiście krakowskie dni nie sprzyjały zwiedzaniu. Bardzo mi przykro to słyszeć. Anioł naszego Simone będzie na wystawie Prywatne Apartamenty Królewskie. Problem jest taki, że zwiedza się w małych grupach, z przewodnikiem - a przewodnik pędzi przed siebie, żeby pokazać całość bardzo dużej zresztą ekspozycji. A jeśli kogoś nie interesują apartamenty prezydenta Mościckiego albo jakieś cuda z miśnieńskiej porcelany tylko malarstwo włoskie? Bez znaczenia, porządek musi być...
      No, ponarzekałam sobie ;)

      Na ten drugi temat nawet nie będę się próbowała wypowiadać. Dodam tylko jedno - te wszystkie ostatnie przykrości w komentarzach, które mi ktoś fundował (począwszy od pierwszego dnia Świąt - jakże po chrześcijańsku, prawda?) to właśnie był uczestnik jakiegoś forum (?) wspomnianego przez Ciebie W.C. Tyle w tym temacie. Łysiak to na szczęście całkiem inny poziom, inna kategoria. I ja tworzę od tamtego czasu własne MW, ostatnio przybywa w nim dużo pięknych nabytków :)

      Zdrowiejmy zatem :)

      Usuń
  9. Odpiszę jutro, bo pobudka o piątej rano :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Problem ze zwiedzaniem apartamentów jest dokładnie taki sam, jak problem ze zwiedzaniem grupowym podczas zorganizowanych wycieczek. Tutaj zawsze podaję za przykład wycieczkę do Barcelony, na której pokazano nam Stadion Olimpijski, Stadion FCBarcelona i jeszcze trzeci stadion, którego nazwy nie zapamiętałam wściekła pytając towarzyszkę, czy to jest wycieczka dla piłkarzy, sportowców, kibiców, czy dla ludzi, którzy być może odwiedzili Barcelonę raz w życiu i nie będą mieli okazji więcej tu się znaleźć. Na Sagrada Familia - 15 minut, na stadion FCBarcelona - 1,5 godziny (koszmar), oba Domy zaprojektowane przez Gaudiego jedynie z okien autokaru, przejście Las Ramblas i grające fontanny. Mam straszny niedosyt Barcelony, więc doskonale rozumiem twoje marudzenie.
    Co do drugiego tematu można by napisać- ot i wszystko jasne. I najlepiej tematu nie drążyć, a zapomnieć. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).