Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 maja 2013

Na dobry początek tygodnia Hugo, czyli, czy Internet „zabije” książkę?




W piętnastym wieku wszystko się zmienia. Myśl ludzka odkrywa sposób, by uwiecznić się nie tylko trwałej i mocniej niż w architekturze, ale i prościej, jaśniej, łatwiej. Architektura zostaje zdetronizowana. Miejsce kamiennych liter Orfeusza zajmą ołowiane litery Gutenberga.

K s i ę g a z a b i j e g m a c h .

Wynalazek druku jest największym wydarzeniem w historii….

Sposoby wyrażania się ludzkości odnawiają się zupełnie, myśl ludzka porzuca jeden swój kształt i przywdziewa inny, ów wąż symboliczny, który od Adama jest znakiem rozumu, całkowicie i ostatecznie zmienia skórę.

Pod postacią drukowanego słowa myśl ludzka jest bardziej niż kiedykolwiek niezniszczalna; jest lotna, nieuchwytna, wieczna. Frunęła w przestworza. Za czasów architektury stawała się górą, obejmowała w posiadanie jedno stulecie i jedno miejsce. Teraz staje się stadem ptaków, rozlatuje się we wszystkie strony i znajduje się równocześnie we wszystkich miejscach powietrza i przestrzeni.

Powtarzamy: któż nie dostrzeże, że stała się ona tym sposobem o wiele bardziej niezniszczalna? Była mocna, a oto staje się żywotna. Z trwałości przeszła w nieśmiertelność. Można zniszczyć bryłę, lecz jak unicestwić wszechobecność?*

*Katedra Marii Panny w Paryżu Wiktor Hugo. Wydanie Gazety Wyborczej 2005 r. str.192


Wiele dziś mówi się o spadku czytelnictwa, statystyki biją na alarm; czytamy coraz mniej, a duża rzesza tych, którzy deklarują miłość do czytelnictwa czyta literaturę zaśmiecającą umysł. Do tego książkę, która od piętnastego wieku trwała niezmiennie w tradycyjnej postaci zaczynają wypierać książki elektroniczne i książki w wersji audio. Mająca już ponad osiemdziesiąt lat telewizja stała się silną konkurencją dla książki, a wychodzący z wieku niemowlęctwa Internet wydaje się jeszcze większym zagrożeniem dla tradycyjnego czytania. Dziś nas przedstawicieli dwudziestego pierwszego wieku trawi podobna obawa, jak jednego z bohaterów Katedry Marii Panny w Paryżu, czy Internet zabije księgę, tak jak księga zabiła gmach.

Ja chcę wierzyć, że nie. Niezależnie od tego, jaką przybierze formę, będąc wyrazicielką myśli ludzkiej będzie istniała tak długo, dopóty będzie istniał człowiek. 
Na zdjęciu - Biblia Gutenberga.

11 komentarzy:

  1. Moim zdaniem, pogłoski o śmierci książki są mocno przesadzone :-) a statystyki stanowią w dużej mierze element presji marketingowej. Gdyby się nimi przejmować to już dawno powinny przestać istnieć filharmonie, teatry i opery może odsetek osób, które do nich chodzą jest jeszcze mniejszy niż czytających :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę samą myśl o działaniach marketingowych i fetyszyzacji czytania rozwijał m.in. Dariusz Nowacki w pierwszym numerze nowego pisma o literaturze "Charaktery Pisma". Cena magazynu wprawdzie przeraża (18,50), ale można przeczytać w Empiku. Uważa również, że nieczytanie nie jest hańbiące, bo lepiej nic nie czytać, niż czytać byle co, stać się uczestnikiem w kulturze konsumpcji.

      Usuń
  2. Też myślę, że statystyki to jedno, a czytanie to drugie. Przykład z operą, czy filharmonią - bardzo dobry. Co do teatrów, te ratują się repertuarem komedyjek w stylu serialowych sitcomów, bądź pokazywaniem kawałka ciała, czy soczystym językiem- uwspółcześnioną wersją sztuki. Z muzyką raczej to nie przejdzie, choć kto wie, może muzykujące panie już występują w bikini lub stringach :)-dawno nie byłam, nie mogę wykluczyć.
    A co do książki to mam ogromną nadzieję graniczącą z pewnością, że przynajmniej za naszego życia książka papierowa nie przestanie istnieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z wami, że za naszego życia książka papierowa nie przestanie istnieć. Ja tam wolę dotknąć kartki... Pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że my jeszcze należymy do pokolenia książki papierowej. Pisząc my mam na myśli piszących blogi (czyli szeroki rozrzut wiekowy). Ja nie mam problemów ani z e-bookami, ani z audiobookami, ale co papier to papier.

      Usuń
  4. Będzie istnieć tak długo jak człowiek, bo jeśli wierzyć W. Szymborskiej- a ja wierzę- to czytanie jest najpiękniejszą zabawą jaką sobie człowiek wymyślił. Używam czytnika elektronicznego, bo jest niesamowita pomocą i udogodnieniem, gdy jestem poza domem, gdy czytam po angielsku, gdy jadę na wakacje, a do walizki oprócz książek chcę upchać jeszcze masę innych rzeczy.
    Ale nic nie zastąpi trzymanej w dłoniach papierowej książki!
    Niech trwa na wieki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja natomiast używam codziennie poza książką papierową także audiobooka (bo mogę go słuchać w drodze do i z pracy - która lekko licząc trwa dwie godziny), ale i tak książka ma u mnie pierwszeństwa.

      Usuń
  5. Dziś (wczoraj?, nie pamiętam) mówili o książkach audio i e-bookach. Naszła mnie myśl, że w dzisiejszych czasach można być oczytanym analfabetą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko, nie nazwałabym kogoś czytającego wyłącznie e-booki analfabetą. Może to taki znak czasów, dobrze, że czyta (choć po dyskusji u Marlowa wyszło nam, że jeśli czyta wyłącznie literaturę nazwę ją "śmieciową"- typu lekkie, łatwe i przyjemne- z naciskiem na wyłącznie- no może nie ma się z czego cieszyć). I tak sobie myślę, że pan Hugo też nie do końca miał rację, bo choć rola architektury się zmieniła (nie jest już ona dziś tak ważna, nie jest Biblią w kamieniu) to nadal istnieje, choć pełni nieco inną funkcję.

      Usuń
  6. Troszkę popolemizuję: "Do tego książkę, która od piętnastego wieku trwała niezmiennie w tradycyjnej postaci zaczynają wypierać książki elektroniczne i książki w wersji audio." Czy nie lepiej zamiast słowa "wypierać" napisać by "wzbogacać"? Papier czy e-papier, to przecież tylko medium, format, treść przecież się nie zmienia. To trochę tak jak z filmem, oglądać w kinie, czy w domu? Oczywiście w kinie jest inny klimat, ale są ludzie, którzy oglądają filmy jedynie w domowym zaciszu, by móc lepiej się skupić. Jednak video, dvd czy inne formaty nie wyparły "kinowego filmu". Wracając jednak do książki, mogę sobie wyobrazić zanik tej papierowej na rzecz e-booków (i to piszę ja, która nigdy nic "elektronicznego" porządnie nie przeczytałam), z drugiej strony ewentualny zanik papieru na rzecz formatu "audio" to troszkę inna sprawa. Dla mnie audio, to trochę takie bajanie, jak radio czy telewizor (auć... tu się chyba wielu narażę!), no dobrze, to trochę upraszczająca wizja, można skontrować "ale jakie bajanie!".
    Pozdrawiam,
    czara

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałabym też spojrzeć na to tak optymistycznie i napisać -wzbogacać- zamiast wypierać i choć chcę wierzyć, że jednak przetrwa papier to pewności nie mam. Zgadzam się, że papier i e-papier to różne formy tej samej treści. Co do audiobooków- do tej pory też traktowałam audiobooki- jako inną formę tej samej treści (bo zawartość jest ta sama), a jedynie zamiast czytania oczkami czytam -słucham uszami tego, co ktoś mi czyta (takie poczytaj mi mamo:)lub tato:), ale ponieważ nie jesteś pierwszą osobą, która wyraża zdanie odmienne to to zgodzę się z tym, że to nie to samo, choć znacznie bliższe to papierowej wersji, czyli temu co wytworzył autor, niż ekranizacja która jest dużo dalsza, dużo swobodniejsza od pierwowzoru. Choć jeśli wziąć pod uwagę, że książka żyje własnym życiem, to ani papier, ani e-papier, ani audio nie są tą samą książką, która powstała w głowie autora. Co do audio- mnie się nie naraziłaś, choć lubię słuchać audio, tyle, że jak mi się coś szczególnie spodoba biorę się też za papier, bo ja lubię do książek wracać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).