Łączna liczba wyświetleń

środa, 25 września 2013

Cafe pod Minogą Stefana Wiecha Wiecheckiego – remedium na poprawę humoru (audiobook)


Po audiobook sięgnęłam zachęcona recenzją Zacofanego w lekturze. Sięgnęłam i mogę powiedzieć tylko jedno - Wiechowi mówię Zdecydowane TAK.
Pisana gwarą historia starych warszawiaków wywołuje uśmiech na ustach już od pierwszego akapitu. Sam zestaw nazwisk głównych bohaterów wprawia w dobry humor; Maniuś Kitajec i bracia Piskorscy (Starszy i Szmaja),  Konstanty Aniołek i Serafina Aniołkowa, Celestyn Konfiteor, Apolonia Karaluch i murzyn Jumbo, zwany też wdową Emilią Czarnomordzik. Bohaterów poznajemy na krótko przed wybuchem wojny w prowadzonym przez państwa Aniołków na Zapiecku lokalu gastronomicznym trzeciej kategorii – Cafe pod Minogą. Barwnego opisu przygód trojga cwaniaków, przedsiębiorcy pogrzebowego, właścicieli zakładu gastronomicznego, redaktora lokalnej gazety oraz gospodyni niemieckiego oficera - późniejszej znakomitej kucharki, jakie przeżywają  przed, w trakcie i tuż po drugiej wojnie nie da się opowiedzieć. To po prostu trzeba przeczytać. Soczysty język, humorystyczne obrazki, barwny opis, a wszystko to napisane gwarą, jaką dziś można usłyszeć jedynie oglądając stare filmy. A do tego pod płaszczykiem zwykłej historyjki o warszawskich cwaniaczkach Cafe pod Minogą to opowieść pełna aluzji i przemyceń. Wiech udowadnia, że o sprawach poważnych, a nawet tragicznych można też pisać lekko i z humorem, przy jednoczesnym zachowaniu dobrego smaku. A to, że kończąc lekturę czytelnik dostrzega w niej znacznie więcej niż interesujący bohaterowie i poczucie humoru pisarza stanowi dodatkową zaletę książki. Myślę, że jest to książka, która przemówi do bardzo zróżnicowanego odbiorcy.

Po przepyszny cytacik zapraszam do Zacofanego http://www.zacofany-w-lekturze.pl/2012/11/minoga-z-maem-ebkiem.html

17 komentarzy:

  1. Mimo, że tu i ówdzie pojawiają się wątpliwości co do autentyczności gwary, której Wiech używał w swoich utworach, to i tak czyta się je z prawdziwą przyjemnością. Wiem na pewno, bo parę miesięcy temu zaśmiewałem się przy "Helenie ...". Aż wstyd, że się tą czytelniczą radością nie podzieliłem na forum publicznym :(

    OdpowiedzUsuń
  2. A kto czyta?
    Co do gwary - to przed wojną Wiech jako stały bywalec sądu grodzkiego miał z nią kontakt na bieżąco, po wojnie zaczął chyba bardziej kombinować ze stylizacją, ale i tak świetnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarzuty nie dotyczą raczej tego, że nie znał się na rzeczy, tylko właśnie tuningowania. Ale podobnie mówiono o dialogach u Grzesiuka chyba :) Bez względu na to, jak było naprawdę, poczucia humoru trudno panu Wiecheckiemu odmówić :D

      Usuń
    2. Tak jest, grunt, że można się pośmiać:)

      Usuń
    3. Czyta Buczkowski i jak dla mnie robi to rewelacyjnie. Czy gwara autentyczna, czy nie - nie podejmuję się dyskusji, bo się na tym nie znam, w każdym razie - odpowiada moim wyobrażeniom o warszawskiej gwarze około-wojennej. A lektura to doskonały przerywnik pomiędzy czasami dość ciężkimi klasykami.

      Usuń
    4. No, Buczkowski się świetnie nadawał na lektora:)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja urodziłam sie w opłotkach Warszawy i świetnie pamietam podobne klimaty z mojego dzieciństwa kiedy jeszcze żyli tacy Maniusie z warszawskiej i podwarszawskiej ferajny. Byli to różni cwaniaczkowie, czasem drobni kombinatorzy robiący coś na lewo ale w sumie naród życzliwy i pogodny. Później to wszystko się wyrodziło ale na szczęście ja tego już nie miałam okazji oglądać. Za to do dziś pamiętam niektóre powiedzonka i charakterystyczny sposób mówienia jaki prezentował Wojciech Pyrkosz w serialu "Alternatywy 4" jesli ktoś oglądał, to wie o co chodzi. A książki Wiecha mają swój wdzięk!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to jest w tym wszystkim fajne (że tak kolokwialnie się wyrażę), że te warszawskie cwaniaczki ukazane w książce to w gruncie rzeczy całkiem przyzwoite chłopaki, a jeśli nawet mają coś na sumieniu to raczej krzywdy nie robią. No i ten swego rodzaju łotrzykowski honor- gdzie dzisiejszym białym kołnierzykom do niego? ...:( Chętnie sięgnę po coś jeszcze Wiecha

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miałaś niezły elementarz :) Ciekawe, czy podczas lektury nasiąkłaś gwarą, a jeśli tak, co na to panie nauczycielki. Nie miałam okazji obejrzeć filmu- zdaje się, że można to zrobić na Youtube. Postaram się sprawdzić.

      Usuń
  6. W "Kino Polska" oglądałam stary film "Cafe pod Minogą".
    Świetny. Tylko Wiech mógł pokazać warszawskich cwaniaczków w takim świetle..
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkąd przestałam oglądać telewizję nie mam kanału Kino polska i nie miałam okazji obejrzenia filmu. Mogę sobie tylko wyobrazić :)

      Usuń
  7. Wiech podobnie jak Dumas to była lektura z kolonii do głośnego czytania. Ach, czasy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moją kolonijną lekturą, a byłam tylko raz, w 2 klasie podstawówki, były bajki Andersena, jak ja zazdrościłam koleżance, która miała książkę na własność.

      Usuń
  8. Ja trochę z innej beczki: widzę, że "odmalowałaś" bloga? U wielu osób zauważyłam zmiany, sama również się o małe pokusiłam:) Czyżbyśmy zamiast na wiosnę, to jesienią robiły "porządki"?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie przeważyły względy praktyczno-zdrowotne (kłopoty ze wzrokiem i trudność odczytania białych literek na brązowym tle). Generalnie jestem dość zachowawcza i zmiany nie przychodzą mi łatwo, ale jak już zmienię to z reguły jestem zadowolona. A skoro więcej osób wpadło na podobny pomysł, to może to jakaś pierwsza jesienna epidemia? Epidemia odmian:)

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).