Łączna liczba wyświetleń

środa, 22 października 2014

Bal wampirów w reż. Polańskiego

O Tańcu Wampirów, który jest przeróbką filmu Romana Polańskiego na musical pisałam tutaj. W czasie, kiedy wystawiano go w warszawskiej Romie nie miałam ochoty go oglądać, nie wiedziałam wówczas, że za kilka lat stanie się on obiektem moich westchnień. 

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam na Festiwalu Duetów Musicalowych i Operetkowych w Poznaniu amatorskie wykonanie utworu Na orbicie serc stałam się zaprzeczeniem tezy prezentowanej przez inżyniera Mamonia (w filmie Rejs), iż najlepiej podobają nam się piosenki, które już znamy. Utwór „chodził” za mną tak długo, aż wyszukałam wszystko na jego temat. Wtedy dopiero skojarzyłam Na orbicie serc ze śpiewanym wcześniej przez Bonnie Taylor Total Elipse of the heart. Bez powodzenia szukałam teatru, w którym mogłabym przedstawienie obejrzeć. Większe rezultaty przyniosło poszukiwanie płyty z nagraniem muzyki ze spektaklu. Podczas pobytu w Romie (trzeci raz na Kotach) trafiłam na wznowienie sprzedaży płyty. Kilkakrotnie podczas różnych musicalowych składanek miałam okazję wysłuchać na żywo paru utworów ze spektaklu, ale w zasadzie pogodziłam się z faktem, iż obejrzenie przedstawienia pozostanie poza moim zasięgiem. 
Na kolejną wycieczkę do Paryża zdecydowałam się dzięki korzystnej ofercie cen biletów samolotowych, nie mając pojęcia o tym, iż w tym samym czasie odbędzie się premiera francuskiej wersji musicalu w reżyserii Romana Polańskiego. Kiedy holly wspomniała o przedstawieniu nie mogłam uwierzyć w szczęśliwy zbieg okoliczności. Kiedy wchodziłam na stronę teatru Mogador i kiedy okazało się, iż na drugi dzień po premierze jest jeszcze kilka biletów, a cena jest w granicach możliwości finansowych ręce drżały mi ze emocji. Ze zdenerwowania zaczęłam proces zakupu biletów po francusku, zapominając, iż nie znam tego języka. No i stałam się szczęśliwą posiadaczką biletu na Le Bal des Vampires.
Taniec wampirów należy do tego rodzaju musicali, które nie wymagają od widza wysiłku, słucha i ogląda się je dla samej przyjemności słuchania i oglądania. W ucho wpadają harmonijne dźwięki, nogi podrygują w rytm energetycznej muzyki, a oko cieszy ciekawa scenografia. Sporo tu  komediowych gagów, które wprawiają w dobry humor. To jeden z niewielu musicali o wydźwięku komediowym, który przypadł mi do gustu. Z reguły lubię się na przedstawieniu wzruszyć. Na Tańcu wampirów można się co prawda wzruszyć losem biednego Von Krolocka (wampira-przywódcy), który skazany jest na wieczne niespełnienie i niszczenie tego, co pokocha, ale jest to wzruszenie krótkotrwałe i szybko zamienia się w rozbawienie, bo w końcu trudno traktować serio wampira. 
Czytałam, iż recenzent Le Figaro zarzucił Polańskiemu odejście od dowcipu i ducha komedii i pójście w stronę sentymentalizmu (dla schlebienia gustom Francuzów). Nie oglądałam filmu, więc nie mam skali porównawczej, jednak według mnie musical ma zdecydowanie charakter komediowy, a pewne elementy sentymentalizmu (wyrażone między innymi w utworze Niespełniony głód) przydają mu uroku. Może więc odpowiadam typowemu odbiorcy francuskiemu, bowiem szalenie lubię ten musical z jego nieskomplikowaną fabułą, energicznymi, wpadającym w ucho utworami, charakterystycznym troszkę niepokojącym, troszkę demonicznym i niezwykle sensualnym motywem przewodnim.
Przedstawienie zostało zrobione z wykorzystaniem efektów specjalnych i osiągnięć technicznych (nakładające się obrazy, szybkie zmiany scenografii; bogatej, nieco upiornej, mocne efekty akustyczne). Całość uzupełniają ciekawe kostiumy, jak na wampiry przystało mocno poszarpane. Muszę przyznać, że zadziwiły mnie długie czerwone botki Sary, będące ilustracją do utworu Czerwone trzewiki (tak bardzo przyzwyczajona byłam do szpilek w tej scenie). 
Wokalnie przedstawienie zostało wykonane bardzo dobrze. I choć nie mam uwag do poszczególnych wykonawców, to największe wrażenie wywarły na mnie utwory wykonywane zbiorowo. Bardzo podobały mi się także wykonania utworu Sara przez odtwórcę roli Alfreda, czy Na orbicie serc w wykonaniu odtwórczyni roli Sary. Świetnie brzmiała pani występująca w roli Magdy w utworze Zgon to niezła farsa. Niezwykłymi umiejętnościami popisał się odtwórca roli profesora Abronsiusa - pogromcy wampirów. 



Troszeczkę zawiodłam się na wykonaniu kilku utworów przez odtwórcę roli Von Krolocka (Stefane Metro), zwłaszcza utworów solowych. Być może na mojej ocenie zaważył fakt, iż wykonanie partii Von Krolocka przez Łukasza Dziedzica tak mocno wryło się w moją pamięć i wywarło tak duże wrażenie, a może też to, że jego partie lepiej brzmią po polsku. Teraz, kiedy po czasie przesłuchuję te wykonania na you-tubie nie jestem pewna, dlaczego podczas przedstawienia poczułam leciutkie uczucie niedosytu słuchając  np. utworu Nienasycony głód. Może potrzebuję więcej czasu, aby przekonać się do odtwórcy Von Krolocka. 
Fantastyczna choreografia, ze wspaniałym tańcem finałowym, można powiedzieć, że wampiry weszły w XXI wiek.
Co do samego przedstawienia miałam obawy związane z językiem. Znam dość dobrze treść utworów oraz fabułę, która jak to w musicalach bywa, jest nieskomplikowana, ale jednak znam Taniec wampirów głównie po polsku. Jeśli już po kilku piosenkach zapomniałam, iż słucham wykonania w obcym języku to świadczy to dobrze o przedstawieniu. 

Przedstawienie bardzo dynamiczne, energetyczne i odświeżające. Najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, iż z chęcią obejrzałabym je ponownie.
I tylko jeszcze na marginesie chciałam wspomnieć, iż podobnie, jak w Londynie, tak i w Paryżu zauważyłam, iż bardzo mało osób korzysta w teatrze z szatni. Kiedy po spektaklu odbierałam kurtkę, wisiało tam zaledwie kilkanaście płaszczy (sporo osób wchodziło na salę z kurtkami i płaszczami). Natomiast w przeciwieństwie do londyńskiego przedstawienia stroje na widowni były mocno zróżnicowane; od sukni koktajlowych, poprzez eleganckie kostiumiki, aż do stroju niezobowiązującego na pograniczu sportowego z codziennym. 
A widownia, odniosłam wrażenie, bardzo dobrze się na przedstawieniu bawiła.
Jeszcze wczoraj widziałam całkiem sporo utworów na y-t. Dziś zostały usunięte. 

19 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że spełniłaś kolejne marzenie muzyczne i to w dodatku w ukochanym mieście!
    Filmu Polańskiego nie oglądałam w całości, pamiętam tylko kilka fragmentów, ale jakoś nie miałam ochoty na cały seans. Temat wampirów jest dość odległy od moich zainteresowań. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również nie oglądałam filmu, jakieś urywki dwa dni temu w internecie. Z tego co czytałam film miał być parodią na modne w latach sześćdziesiątych horrory. Właśnie z powodu tytułu nie pojechałam na musical w Romie, bo byłam przekonana, że wampiry to nie dla mnie :) Tymczasem, jako temat muzyczny się sprawdziły :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś jednym słowem dzieckiem szczęścia.
    Nie znam tego filmu Polańskiego a piosenkę w wykonaniu Bonnie znam od lat. To jeden z moich ulubionych utworów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ano jestem, muszę ci się przyznać, że kiedy sobie to uświadomiłam jadąc metrem, że mogę realizować swoje marzenia, to aż oczy mi się spociły.

    OdpowiedzUsuń
  5. Guciu, ogromnie się cieszę, że musical Ci się podobał. Mnie też! Troszkę bałam się, że może Ci przeszkadzać zbyt wiele fragmentów mówionych, ale skoro nie, to jeszcze lepiej. Swietnie się oglądało i recenzje, z tego co czytałam, są również znakomite. Ja byłam na przedstawieniu jeszcze przed premierą i Polański-uroczy jak zwykle, siedział w sąsiednim rzędzie. Wprowadzał jeszcze ostatnie poprawki. Miło było go zobaczyć a mojemu synowi udało się zdobyć autograf:))) Szalenie podobała mi się choreografia i poziom tancerzy, cudowna scenografia-zwłaszcza w mrożącej krew w żyłach scenie na cmentarzu i dowcip. Jeszcze raz gratuluję, że udało Ci się dotrzeć na spektakl!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że mi wstawki mówione po francusku nie przeszkadzały świadczy dobrze o przedstawieniu. Oglądałam jakieś filmiki - reklamówki z Polańskim- jak na swoje lata wygląda fantastycznie, ma taką chłopięcą urodę i pewnie i dziś zagrałby Alfreda :) Ciekawa jestem czy na przedpremierowym przedstawieniu rolę Von Krolocka grał aktor występujący w trailerze, czy też Stefane Metro? Choreografia i poziom tancerzy oraz wykonania zbiorowe, scenografia to największe atuty przedstawienia. Mam taką swoją skalę ocen; od najniższej (szkoda czasu), poprzez- można obejrzeć, ale szału nie ma, fajnie się oglądało, ale raz wystarczy, chciałabym jeszcze kiedyś obejrzeć, po muszę i obejrzę to jeszcze nie raz. W tym przypadku moja ocena oscyluje pomiędzy chciałabym a muszę :)

      Usuń
  6. To nie moje klimaty, ale tak zachęcająco o tym piszesz, że aż nabrałam ochoty na obejrzenie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozumiem doskonale, sama parę lat temu usłyszawszy tytuł odmówiłam oglądania, bo wydawało mi się, że to nie dla mnie. I pewnie nie każdemu przypadnie go gustu, jeśli fragmencik zamieszczonego motywu przewodniego nie przemawia lepiej dać sobie spokój, ale może komuś się spodoba :) Ja na punkcie musicali mam świra (niektórych musicali) :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Brawo! Gratuluję koincydencji, w wyniku której mogłaś spełnić swoje marzenie! Niech żyją wampiry! Tylko dlaczego piszesz, że nie można ich traktować serio? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, w pewnym sensie, np. metaforycznym- można je traktować bardzo serio :)

      Usuń
  9. Ja tez lubię musicale i widziałam różne. Doswiadczyłas wspanialych wrażeń, Polański to zagwarantowany poziom, czy o wampirach, czy cokolwiek. Ja za młodu widziałam Hair po niemiecku/ moj pierwszy mąż był germanistą z wykształcenia/ i mialam dlugo kasetę z nagraniem. Bardzo mi się podobało i pamietam do tej pory tylko wzruszającą piosenkę "Warum"-po angielsku to było Easy to be hard. Za niedlugo wybieram sie do mojego domu w gajowce i mam zamiar zatrzymac sie we Wroclawiu na Hair- grają 7 i 8 listopada. Bo Hair to mój najulubienszy musical.

    OdpowiedzUsuń
  10. To czeka Cię nie lada przeżycie, mam nadzieję, że sprosta twoim oczekiwaniom. Hair widziałam w gdyńskim teatrze i gościnnie Brodwayowskie przedstawienie w Gdańsku (lata temu). Film mam na płytce i oglądam od czasu do czasu. Pisałam o nim http://guciamal.blogspot.com/2012/06/hair-film-muzyczny-w-rez-milosa-formana.html Moje ulubione to Era wodnika i Let the sunshine in

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cześć, kupiłam sobie bilet na 8go listopada. Tak się cieszę. Tym sposobem skrocę pobyt w gajowce i też dobrze. Ja również mam płytkę z Hair-wersja filmowa. To dla mnie taki powrót do młodości.Ponadto na lekcjach angielskiego często wykorzystuje się lirykę z Hair do pokazania różnych kwestii gramatycznych, znam to na pamięć. Pa.

      Usuń
    2. Super, może jak poczytam twoją relację to sama nabiorę chęci na wycieczkę do Wrocławia. Życzę pełnego wrażeń wieczoru, a myślę, że innym być nie może, przy takim przedstawieniu. Niestety moja znajomość angielskiego jest mizerna, nad czym bardzo ubolewam.

      Usuń
  11. Tak się cieszę, że spełniasz swoje marzenia. Myślę, że to jest bardzo, bardzo ważne w życiu każdego człowieka.
    I kiedy czytałam, że Twoje oczy spociły się ze szczęścia, to autentycznie byłam ucieszona.
    Polański... Nic na to nie poradzę ale nie przepadam za jego filmami.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tym razem nie wzruszałam się treścią spektaklu, ale sam fakt, że udaje mi się spełniać kolejne marzenia rzeczywiście budzi wzruszenie. Co do filmów Polańskiego- to znam ich zbyt mało, aby wyrobić sobie zdanie, ale te które kojarzę oglądałam z przyjemnością- Pianista, Chinatown, Nóż w wodzie, Frantic. No, ale to kwestia gustów :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Parę dni temu kupiłam bilet na ten spektakl i teraz nie mogąc się doczekać, szukam w Internecie wszystkiego co zostało napisane na ten temat - i tak trafiłam na Twojego bloga :) Przy okazji zaczęłam słuchać polskiej wersji i nabrałam obaw, że wersja francuska może przez to nie sprostać moim oczekiwaniom; mam wrażenie, że polski von Krolock postawił poprzeczkę bardzo wysoko, a klipy francuskie brzmią tak trochę popowo... zobaczymy :) W każdym razie cieszę się czytając Twoją pozytywną recenzję :) A mi zostały jeszcze 3 tygodnie oczekiwania :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Von Krolocka - wiele zależy od tego na jakiego wokalistę trafisz. Dla mnie Stefane Metro to nie był strzał w dziesiątkę, lepiej podobał mi się występujący w trailerze wokalista, ale też uważam, że Łukasz Dziedzic postawił wysoko poprzeczkę, choć z drugiej strony nie znam zbyt wielu innych wykonań. Myślę, że nawet jeśli nie zadowoli cię główny bohater to spektakl nie powinien rozczarować ze względu na inne walory, o których tu napisałam. Jeśli po wysłuchaniu zechcesz podzielić się swoimi wrażeniami będzie mi bardzo miło, nawet, gdyby miały być odmienne od moich.

      Usuń
    2. Niestety wygląda na to, że obecnie już tylko Metro występuje w roli von Krolocka, chociaż faktycznie Dumè wydawał się być dość charyzmatyczny i pasował do tej roli (ale też nie da się tego całkiem ocenić po takim krótkim trailerze). Recenzję na pewno napiszę od razu po powrocie, nie będę mogła się powstrzymać :) Więc jeśli chcesz to podrzucę linka :) Liczę na to, że moje wrażenia będą równie dobre jak Twoje.

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).