Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 listopada 2014

Claude Monet, Joanna D`Arc i szachulec, czyli z wizytą w Rouen

  


Pomysł na tę wycieczkę zawdzięczam Łucji – Marii. Kiedy parę lat temu odważyłam się po raz pierwszy zrezygnować z usług biur podróży i samej organizować swoje wyjazdy już podróż do Paryża wydawała mi się nie lada wyzwaniem. Nie wyobrażałam sobie, jak osoba z tak mizerną znajomością języka obcego poradzi sobie z przemieszczaniem się po nieznanym mieście, a co dopiero obcym kraju. Tymczasem doświadczenie uczy i dodaje odwagi, moje wycieczki zataczają coraz szersze kręgi. Tym sposobem odwiedziłam we Francji; Marsylię, Arles, Awignon, Chartres, a teraz trafiłam do Rouen. 

Pierwsze skojarzenie z miastem – jak zapewne dla większości – jest schematyczne - Katedra Najświętszej Marii Panny, czyli świątynia Notre Dame. Któż by jej nie znał. Monet namalował ją w kilkudziesięciu wersjach pokazując, jak zmienia się postrzeganie w zależności od rodzaju oświetlenia. Katedra od bieli, poprzez szarości, niebieskości, różowości, burości aż po czerwień. Nasuwa to skojarzenie z patrzeniem na ten sam obiekt z różnych punktów widzenia.

Snułam się uliczkami podziwiając niezwykle ciekawą zabudowę miasteczka (o czym niżej), kiedy niespodziewanie przed moimi oczami ukazała się bryła gotyckiej świątyni (Tym razem nie wytyczyłam trasy, nie zabrałam mapy, postanowiłam zagubić się w plątaninie uliczek). Nie miałam najmniejszych wątpliwości. Oto stanęłam przed zwielokrotnionym do
niewyobrażalnych rozmiarów płótnem Moneta. W ostrym słońcu kształty wydawały się nieostre i rozmyte. Stanęłam w miejscu, w którym mógłby stać przy sztalugach Claude i mrużąc oczy od słońca podziwiałam potęgę i przepiękną pełną rzeźb misterną dekorację fasady z charakterystycznym maswerkowym zdobieniem okien i murów. Geometryczne wzory splątanych kół, łuków, liści, czy rybiego pęcherza, ażurowe zdobienia, szpiczaste iglice wieżyczek zdobią większość budowli w Rouen (od świątyń począwszy a na budynku Pałacu Sprawiedliwości skończywszy). I choć dziś nie jest to już najwyższy budynek na świecie (pod koniec XIX wieku, kiedy dodano żeliwną neogotycką iglicę dzierżyła świątynia to miano przez kilka lat) to nadal robi wrażenie. To właśnie podziwiam w gotyku, tę chęć sięgnięcia gwiazd, która choć zawiera w sobie sporo pychy, stanowi też wyraz podążania za marzeniami (a przynajmniej ja chcę w to wierzyć). Kiedy robiłam zdjęcie zauroczona maestrią budowli podszedł do mnie pewien człowiek, który poczuł, że musi podzielić się z kimś rozpierającą go dumą i pytając zarazem stwierdził – Magnific?! Nie mogłam i nie chciałam zaprzeczać, powiedziałam z całym przekonaniem; rzeczywiście wspaniała.
 Pissarro w liście do Luciena z 26 maja 1895 roku pisał: Będę żałował, jeśli nie przyjedziesz przed zamknięciem wystawy Moneta, jego katedry wkrótce rozejdą się po świecie, a należy je oglądać razem. Znalazły one jednak wielu przeciwników wśród młodych malarzy, a nawet wśród miłośników sztuki Moneta. Mnie natomiast jego niedościgłe mistrzostwo przekonuje. Cezanne, którego spotkałem wczoraj u Durand Ruela, uważa podobnie jak ja, że jest to dzieło artysty zdecydowanego, zrównoważonego, który pragnie oddać najbardziej nieuchwytne niuanse zjawisk, a takiego wyzwania nie podjął żaden inny malarz. Niejeden artysta neguje konieczność takich poszukiwań, tymczasem ja sądzę, że każde poszukiwanie jest uzasadnione, jeśli ktoś głęboko w coś wierzy” **
Z kilkudziesięciu obrazów Katedr Moneta miałam okazję obejrzeć kilka. Największa kolekcja znajduje się w Muzeum Orsay*. Kiedy po raz pierwszy oglądałam ją w kilku odsłonach robiłam to samo co Monet, starałam się patrzeć na obrazy z różnych punktów widzenia. Przybliżałam się i oddalałam, odchodziłam i wracałam. 
Wnętrze katedry także jest imponujące; masywne kolumny, kolorowe witraże, rzeźby i zdobienia, posągi świętych, grobowiec Ryszarda Lwie Serce i rozeta przypominającą tę paryską. Dowiedziawszy się, iż w Muzeum sztuk pięknych w Rouen znajdują się także obrazy impresjonistów nie mogłam odmówić sobie przyjemności jego odwiedzenia. Każda taka wizyta wzbogaca moje osobiste muzeum tworzone w zwojach pamięci. Każda też przynosi nowe odkrycia. Tym razem uwagę zwróciło dwoje mniej znanych impresjonistów; Leon Jures Lemaitre współtwórca tego nurtu w Rouen oraz Albert Lebourg. Pierwszy pozostawił piękne obrazy miasta sprzed ponad wieku, drugi zauroczył mnie widokiem paryskiej Notre-Dame zimą. Chciałabym jeszcze wrócić do tematu obu panów, ale do czegóż bym nie chciała wracać (poza pracą oczywiście, do której wracać muszę co poniedziałek, dla chleba Panie, dla chleba).
Lemaitre Most Corneille w Rouen
Lebourg Notre Dame w Paryżu zimą

Wieża zegarowa Lemaitre  
Wieża dziś
                                                                                                          
W muzeum nie mogło też zabraknąć obrazów narodowej bohaterki Joanny D`Arc. Joanna podczas wojny stuletniej z Anglikami miała poprowadzić francuską armię do zwycięstwa. Twierdziła, iż usłyszała głos Boga, który kierował jej czynami. Pośrednio przyczyniła się do koronacji na króla Francji Karola VII. Jego kontrkandydatem był bratanek panującego w Anglii księcia Benford Henryk VI. Rouen w losy Joanny wpisało się dość niechlubnie. Ze względu na mieszczącą się w mieście siedzibę angielskiego rządu tutaj uwięziono przyszłą patronkę Francji, aby po sfingowanym procesie o herezję skazać ją na spalenie na stosie. Dziś siedząc na murku pozostałości starego kościoła na Place du Vieux-Merche trudno wyobrazić sobie, iż miejsce to było świadkiem egzekucji Dziewicy Orleańskiej. Plac, którego centrum stanowi Kościół Krzyż - świątynia w kształcie odwróconej łodzi, tętni dziś życiem. Znajdujący się tuż obok Rynek płodów ziemi może spowodować, iż budowla sakralna zostanie wzięta za część hali targowej. Plac otaczają przepiękne, kolorowe kamieniczki, stanowiące kwintesencję szachulcowej zabudowy miasteczka. 
Egzekucja Joanny D`Arc Patrois Isadore

Targ Rybny, na którym stracono Joannę
Wieża, w której więziono Joannę
O budownictwie szachulcowym Rouen pisała moja inspiratorka. Mogę jedynie powtórzyć, iż to połączenie drewna z gliną skomponowane w niezwykłe, różnobarwne wzory sprawia wrażenie scenerii dla pięknej, średniowiecznej baśni. Z budownictwem szachulcowym spotkałam się już wcześniej. Jako mieszkanka Pomorza często widuję czarno białe kratownice kamienic, jednak z taką feerią barw, wzorów, z taką różnorodnością spotykam się po raz pierwszy. I nie umiem powiedzieć, czy ostatni.



*Orsay to mieszczące się w budynku starego dworca kolejowego muzeum, w którym znajduje się wiele bardzo ciekawych zbiorów, znana jest jednak przede wszystkim z największego na świecie zbioru obrazów impresjonistów. Piszę o tym, choć wydawało mi się to oczywistością, ponieważ zdarzyło mi się, iż koleżanka usłyszawszy o spędzeniu przeze mnie około pięciu godzin w Orsay`u zapytała co to jest ten Orsay, czy to przypadkiem nie  sklep odzieżowy! 
** z Biografii Moneta t. 2 autorstwa Pascala Bonafoux str.  29-30

24 komentarze:

  1. Pamiętam, jak kiedyś obrazy impresjonistów przyjechały do Warszawy. Stałam w kolejce chyba ze 3 godziny, ale warto było. Żadne zdjęcie nie odda piękna ich dzieł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Warszawie się nie załapałam, załapałam się w Stuttgart chyba na tę samą wystawę, bo zdaje się, że krążyła wówczas po Europie. To była największa wartość służbowego wyjazdu, choć sam wyjazd wyjątkowo udany. Mam to szczęście, iż teraz dość często widuję się z impresjonistami :) w bardzo różnych miejscach

      Usuń
    2. Wstyd się przyznać - nie mam pojęcia, o jakiej wystawie mówicie; dlatego pozostaje mi cieszyć się, że wiele lat temu załapałam się chociaż na to, co prezentuje londyńska National Gallery. Giverny i d'Orsay to wciąż niespełnione marzenia.

      Usuń
    3. Bo to miało miejsce ponad dziesięć lat temu. NG też ma ciekawe zbiory impresjonistów. Tak naprawdę to cieszy mnie każdy nawet niewielki zbiór obrazów w jakiejkolwiek galerii :) A w marzeniach jest fajne i to, że są i to, że czasami się spełniają.

      Usuń
  2. Kiedy kochałam się w malarstwie Renoira marzyłam o wycieczce do d'Orsay...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby mogła podzielić się z Tobą moimi wrażeniami zrobiłabym to z radością. W tym roku byłam na wystawie poświęconej marszandowi impresjonistów, na której pierwsze skrzypce grał właśnie Renoir. Miałam okazję obejrzeć kilka nieoglądanych wcześniej obrazów. Uderza w nich niezwykła barwność i pogoda. Skojarzyły mi się z polskim określeniem młodopolskich kobiet - bajecznie kolorowe. W Orsayu rzeczywiście sporo płócien Renoira

      Usuń
  3. Jaki piękny post - westchnęłam sobie :) W dodatku udekorowany wspaniałym malarstwem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pochwała od Ciebie to dla mnie podwójna radość :)

      Usuń
  4. Jak miło, że tak wspaniałe dzielisz się swymi wrażeniami.
    Katedra cudowna. Jestem zakochana we francuskim gotyku, tej strzelistości, której u nas tak nie widać i tej delikatnej prawie, że koronkowej fasadzie.
    A do tego impresjoniści. Obraz Lemaitre'a "Most Corneille w Rouen" mnie oczarował na Twoim zdjęciu a co dopiero, gdybym go zobaczyła. Piękny - jestem pełna zachwytu dla obrazów impresjonistów.
    A na koniec szachulec - też mi się tego typu zabudowa bardzo podoba. Do tek pory nie wiedziałam jak się ten typ nazywa i już wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie także bardzo się spodobał ten obraz, byłam nawet przekonana, że już go wcześniej widziałam, ale pewnie mi się tylko tak wydawało. Też mam słabość do gotyku. A ten kolorowy szachulec robi bajkowe wrażenie, kiedy czytałam zachwyty Łucji przyznaję, że nie do końca je rozumiałam, a okazało się, że niesłusznie. :)

      Usuń
  5. Placyk przed katedrą rzeczywiście malutki, zadziera się głowę, by ogarnąć wzrokiem tę gotycką wspaniałość. Podobno mistrz, jak mówiła lokalna przewodniczka, malował katedrę z pomieszczenia na pierwszym piętrze budynku naprzeciw świątyni. Pospacerowałam z Tobą. Nowy kościół wtopiony w rynek nie robi wrażenia - znacznie większy to już ów krzyż na miejscu egzekucji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże się cieszę, że się odzywasz i zaglądasz. Czytałam twoje wrażenia z Rouen. Nowy kościół na Rynku Rybnym mógłby zostać zupełnie niezauważony. Przyznam, że ja go przegapiłam. Myślałam, że to część targu owocowo-warzywnego. Nutto jeśli możesz to wróć, brakuje mi Ciebie.

      Usuń
  6. Guciu,
    Rouen, to dla mnie przede wszystkim Flaubert! Szkoda, że nie rozmawiałyśmy wcześniej, bo na pewno namawiałabym Cię na odwiedzenie jego domu rodzinnego, który został zamieniony w jego muzeum. Ojciec Flauberta był lekarzem i dom był przybudówką do szpitala-oczywiście była to wspaniała, burżuazyjna rezydencja. W muzeum Flauberta mieści się więc również muzeum medycyny z kilkoma bardzo dziwnymi rzeczami takimi na przykład jak lalki, którymi kiedyś się posługiwano, aby wytłumaczyć sekrety porodu. Flaubert kochał Rouen i jest on znakomicie opisany na kartach wielu jego książek. Akcja Madame Bovary toczy się w Rouen...

    OdpowiedzUsuń
  7. Flauberta czytałam jedynie Panią Bovary i chyba nie poznałam się na niej, bo mnie nie zachwyciła. Ale skoro tyle osób pisze o niej w samych superlatywach widać COŚ w niej jest. Przyznam nawet, że przez nią zraziłam się do pisarza. Chyba sięgnę po nią ponownie, aby jeszcze raz się przekonać, czy moja lektura nie trafiła w zły czas czytelniczy. Z tego powodu mając do wyboru Muzeum Sztuk Pięknych i dom pisarza- wybór byłby dla mnie oczywisty, choć przyznaję, iż nie brałam go pod uwagę, bo zapomniałam o nim. A skoro piszesz, że Rouen jest tłem powieści MB to tym chętniej sięgnę po nią ponownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciu,
      Może po prostu wpadło Ci w ręce złe tłumaczenie-to też jest możliwe. Flaubert jest uznawany we Francji za mistrza języka francuskiego. Koniecznie przeczytaj wspaniałą "Rękę Flauberta" Renaty Lis oraz przetłumaczone przez nią jego opowiadania. Panią Bovary trzeba przeczytać w tłumaczeniu Ryszarda Engelkinga-znakomite. Wiem, ponieważ brałam udział w próbach tłumaczenia tego dzieła na seminarium na Sorbonie a później porównywaliśmy nasze dokonania z jego wersją. Jest więc pretekst, aby odwiedzić po raz kolejny Rouen...

      Usuń
    2. Możliwe, że tłumaczenie nie było najlepsze. Niestety nie pamiętam nazwiska tłumacza. Będę miała na uwadze twoje rady dotyczące i tłumacza i książki. Czytałam też pochlebne zdania na temat książki o tytule bodajże Papuga Flauberta.

      Usuń
  8. Przepiękna katedra, detale i koronkowe zdobienia robią wrażenie. Impresjonizm z kolei wywołuje zachwyt mojej żony, która również oglądała tego posta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to bardzo mi miło, że i Twoja żona tu zajrzała. Impresjonizm - ma chyba więcej zwolenniczek wśród pań, ma w sobie delikatność choć malowali głównie mężczyźni.

      Usuń
  9. Gosiu, zarumieniłam się widząc w Twoim poście swój nick. Bardzo dziękuję za wyróżnienie.
    Jak zwykle jednym tchem czytałam Twój post. Jak pewnie pamiętasz jestem zachwycona impresjonistami, gotyckimi katedrami i zabudową szachulcową. Jedynie we Francji spotyka się takie kolorowe budynki.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze raz powtórzę, gdyby nie twój wpis - nie wiem, czy dotarłabym teraz do Rouen, więc to ja jestem twoją dłużniczką. Ja także tylko tam widziałam tak kolorową szachulcową zabudowę. A miłość do gotyckich katedr i impresjonistów to kolejna wspólna nam cecha

    OdpowiedzUsuń
  11. Gosiu, miło mi to usłyszeć.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. No i dzieki Tobie bylam w Rouen, wirtualnie co prawda, ale warto bylo :) Orsay mnie rozbawil.

    OdpowiedzUsuń
  13. Całą przyjemność po mojej stronie. Luwru chyba nie wzięłaby za supermarket :) ale kto wie.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).