Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 9 lutego 2015

Stracone złudzenia Honore de Balzac

Stracone złudzenia - wydawnictwo Gazety Wyborczej, ilość stron 605, tłumaczenie Tadeusz Boy-Żeleński
Przeczytawszy Stracone złudzenia nie potrafię już nazwać Balzaca pisarzem dziewiętnastowiecznym. Historia rozgrywająca się na kartach powieści przedstawiona została co prawda w scenerii epoki, (w której królują muślinowe suknie, nankinowe spodnie i gustowne fraczki), jednak stosunki międzyludzkie oraz obraz natury człowieka łaknącego sukcesu stanowi odbicie rzeczywistości nie tej sprzed lat dwustu (a przynajmniej nie tylko), ale tej całkiem nam bliskiej. 

Na powieść składają się trzy części (Dwaj poeci, Wielki człowiek z prowincji w Paryżu, Cierpienia wynalazcy), z których każda mogłaby stanowić odrębną całość. 
Stracone złudzenia to obraz Francji (reprezentowanej przez stołeczny Paryż i prowincjonalne Angouleme) w czasach Restauracji. 
Młody, zdolny i pełen uroku poeta pragnąc zdobyć sławę i fortunę z naiwnością i zachłannością dziecka rzuca się w wir romansu ze starszą, zamężną i ustosunkowaną kobietą. Porzucony z obawy przed śmiesznością związku z człowiekiem, który nie potrafi się odpowiednio zaprezentować Lucjan popada w nędzę. Owładnięty pragnieniem wydania powieści (której od nikomu nieznanego poety nikt nie chce nie tylko kupić, ale nawet przeczytać), a także żądzą zemsty decyduje się podjąć pracę dziennikarza, mimo ostrzeżeń "przyjaciela", który ukazuje mu kulisy fachu. Lucjan zaślepiony żądzą przyszłej sławy chce wspiąć się na szczyt jak najszybciej, oddałby duszę diabłu, cóż zatem szkodzi ubrudzić trochę ręce. 
Cóż z tego, że Dziennikarstwo to piekło, otchłań niesprawiedliwości, kłamstwa, zdrady, której nie można przejść i z której nie można wyjść czystym, chyba mając za przewodnika, jak Dante laur Wergilego. (str.207)
Nie przekonują żadne argumenty, kiedy na horyzoncie majaczy możliwość odwetu na niedoszłej kochance i jej towarzystwie. 
„Przyjaciel” przestrzega Wmieszasz się z konieczności w straszliwe walki dzieł, ludzi, partii, gdzie trzeba się bić systematycznie, aby nie być opuszczonym przez swoich. Te niegodne walki wyczerpują duszę, każą serce i zużywają je, wysiłki twoje służą często na to, aby uwieńczyć człowieka, którego nienawidzisz, jakiś półtalencik, który ty wbrew woli musisz wynosić pod niebiosy. Życie literackie ma swoje kulisy. Sukces kradziony, czy zasłużony, spotyka się z poklaskiem; środki zawsze wstrętne, komparsi otoczeni glorią, klakierzy i posługacze, oto co kryją kulisy. Jesteś dotąd na sali widzów. Jeszcze czas, cofnij się, nim postawisz nogę na pierwszy stopień tronu, gdzie walczy z sobą tyle ambicji, nie paskudź się, jak ja, aby żyć. (str.221)
Cóż jednak znaczą wszelkie argumenty, co znaczą oszustwa, kupowanie poparcia, fałszywe recenzje, niszczenie kariery, czy życia człowieka (przyjaciela nawet), jeśli nagrodą jest kolejny szczebelek drabiny i przyszła sława. Lucjan jest młody i niedoświadczony, naiwny i nienasycony. Dlaczegóż miałby przejmować się jedną podłością więcej, skoro obdarcie najbliższych ze wszystkich pieniędzy nie wywarło na nim najmniejszego wrażenia. A skoro, jak mówi „przyjaciel” aby żyć, każdy musi pogrążyć się w tym bagnie nieuczciwości, przekupstwa, kłamstwa, podłości, sprytu, Lucjan nie widzi powodu do wahań. Przecież – jak mówi „przyjaciel” Nie sądź, że świat polityki jest o wiele piękniejszy niż literacki; tu i tam wszystko jest przekupstwem, każdy albo kupuje, albo sprzedaje się” (str.222)
Balzac odsłania coraz to nowe kulisy fałszu; w teatrze, gdzie o sukcesie sztuki decyduje nie jej wartość, ale odpowiednia recenzja (kupiona ilością sprezentowanych lóż czy biletów), klaka, odpowiedni kochanek wreszcie; w literaturze, gdzie, aby wydać książkę trzeba dobrze przekupić wydawcę; świecie handlu, gdzie silniejszy zwalcza konkurencję wszelkimi sposobami dbając jednocześnie, aby słaba nie upadła, bowiem następca może okazać się zbyt silnym i groźniejszym rywalem niż zwalczony konkurent. 
Ta sława tak upragniona, jest prawie zawsze koronowaną nierządnicą. (Str.223)
Hasła równości i braterstwa, jakie jeszcze niedawno przyświecały rewolucji dawno legły w gruzach, a ci, którzy powoływali się na jej idee teraz szukają szlacheckich przodków. Opis początków epoki, w której rządzi kapitał jak nic przypomina obraz tego, co dzieje się dzisiaj w naszym kraju. Nieuczciwość, przekupstwo, fałsz, zmienianie zdania w zależności od potrzeby, niszczenie zdolniejszych i bardziej utalentowanych, brak sumienia. 
Czytając Stracone złudzenia poczułam po raz pierwszy, że nie tylko doceniam Balzaca, jako pisarza, nie tylko chylę czoła przed jego talentem i umiejętnością obserwacji i wyciągania właściwych sądów, ale w końcu trafiłam na książkę, od której lektury nie mogłam się oderwać. I ... polubiłam Balzaca, dzięki tej książce.
Dla znawców biografii pisarza dodatkową zaletą powieści będzie odnajdywanie podobieństw pomiędzy głównym bohaterem a pisarzem. Może dlatego autor, mimo krytycznego przedstawienia Lucjana darzy go sympatią i zrozumieniem. Jest w tym sporo autoironii i umiejętności spojrzenia na siebie z dystansem.
Jest tutaj troszkę rozbudowanych opisów, które dzisiejszego czytelnika mogą znużyć (mnie o ziewanie przyprawiły rachunkowe kalkulacje lichwiarskie, ale jak wiemy, dla pisarza był to temat niezwykle ważny i bliski). Uważam jednak, że bez szkody dla lektury można je opuścić. 
Myślę też, że wielce przyczynił się do odbioru dzieła tłumacz Boy-Żeleński. To dzięki niemu język powieści, mimo upływu lat jest wyjątkowo strawny. 
Stracone złudzenia uświadomiły mi, iż mimo gromadzonych latami doświadczeń wciąż ulegam złudzeniom. Czy kiedyś je utracę na zawsze? Może wówczas, kiedy zastosuję się do rady, jakiej hiszpański kanonik (diabeł kusiciel) udzielił Lucjanowi – uważaj ludzi, a zwłaszcza kobiety, jedynie za narzędzia, ale nie pozwól im się tego domyślać. Uwielbiaj jak bóstwo, tego kto stojąc wyżej od ciebie, może być ci użyteczny, i nie opuszczaj go, póki nie opłaci na wagę złota twego służalstwa. W stosunkach ze światem bądź twardy, jak Żyd i jak on uniżony, czyń dla władzy wszystko to, co on czyni dla pieniędzy. (str. 568-569)
I jeszcze jeden cytat (z całego bogactwa spostrzeżeń pisarza), który niezmiernie przypadł mi do gustu
Kwestia stroju jest zresztą niezmiernie doniosła dla tych, którzy chcą mieć pozór, że mają to, czego nie mają; często najlepszy sposób, aby to posiąść później. (str.151)

30 komentarzy:

  1. Czapki z głów! :-) Miałem kiedyś zamiar przeczytać całą Komedię ludzką ale na zamiarze się skończyło, a pamiętając męczarnie m.in. nad "Straconymi złudzeniami" wiem, że poza zamiar nie wyjdę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nigdy nie miałam zamiaru przeczytania całej Komedii, bowiem do Balzaka nie miałam ciepłych uczuć i raczej męczyłam się czytając czy to Kobietę trzydziestoletnią, czy zachwalanego wszędzie Jaszczura, niż sprawiało mi to przyjemność. Stracone złudzenia trafiły na właściwy moment i o dziwo- zachwyciły mimo przejściowych dłużyzn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie o zachwycie nie ma mowy nawet w przypadku, podobno najlepszych rzeczy ale jakoś przemęczyłem.

      Usuń
    2. Może i Ty kiedyś trafisz na swojego Balzaca.

      Usuń
    3. Już trafiłem i nic :-)

      Usuń
    4. Jak nic to raczej nie trafiłeś

      Usuń
  3. Bardzo się cieszę, że polubiłaś Balzaka. Zastanawiam się, czy jest taka możliwość, że z czasem polubisz go bardziej niż Wiktora Hugo? :-)
    Ja Balzaka polubiłam dzięki "Eugenii Grandet". Z cyklu "Stracone złudzenia" czytałam tylko "Dwóch poetów" i to dosyć dawno temu. Podobała mi się postać Nais - jaka to nowoczesna, wykształcona, bystra kobieta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Balzaca podobały mi się bardziej krótsze formy, jak Gobstec, czy Czerwona Oberża, no i Ojciec Goriot, ale żadna nie zachwyciła jak właśnie Stracone złudzenia. Czy Balzac zagrozi Hugo - mówi się, nigdy nie mów nigdy, więc nie powiem, choć wiem, że nie ma na to szans:) Ciekawa jestem, co powiedziałabyś o Nais poznawszy jej zachowanie w Paryżu... (w drugiej części cyklu, gdzie niewiele pozostaje z nowoczesności pani de B.)

      Usuń
  4. Pierwsze skojarzenie z Balzac'kiem to te nie literackie, to wspomnienie lekcji polskiego 'pił mnóstwo czarnej kawy i ona go zabiła'. Tak być może było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prowadził bardzo niehigieniczny tryb życia, dużo kawy, mało snu, dużo pracy i ciągłe ukrywanie się przed wierzycielami.

      Usuń
  5. Ja też chyba jeszcze nie trafiłam na "swojego" Balzaka. Owszem, doceniam ogrom przedsięwzięcia Komedii Ludzkiej, sprawność w odmalowaniu współczesnych realiów, fotograficzną precyzję szczegółów (chyba to męczyło mnie najbardziej). Rzeczywiście frapująca jest adekwatność tych cytatów - cóż, to moim zdaniem dowód na to, że primo - pewne mechanizmy wczesnego kapitalizmu (a może nawet ludzkiej natury) są niezmienne; secundo - jesteśmy mocno zapóźnionym gospodarczo i społecznie państwem. Reasumując: doceniam kunszt, ale nie zachwyca...
    Za to Twoje wrażenia świetnie się czyta, czuć pasję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie tak dawno byłam przekonana, iż nie polubię Balzaca, że nie zachwyci, owszem doceniając talent, zmysł obserwacji pozostawałam raczej obojętna na jego pisanie. I strasznie męczyły te drobiazgowe opisy, które u Hugo zachwycały (ten mój ukochany pisarz wszak też lubił popisywać się znajomością tematu, ale u niego opisy te budziły moją ciekawość i wywoływały jakieś powinowactwo dusz), u Balzaca zaś nużyły i odbierałam je jako popis kunsztu, a może wiedzy autora (li tylko). Widocznie Stracone złudzenia trafiły u mnie na najwłaściwszy dla nich czas. Często lektura ma być odskocznią od szarej rzeczywistości, ale może równie często szukamy w niej potwierdzenia własnych spostrzeżeń. I nie mogę się nie zgodzić i z primo i z secundo i tylko liczę na to, że mimo niedoskonałości ludzkiej natury doczekamy się przejścia z etapu wczesnego kapitalizmu w etap kapitalizmu z ludzką twarzą. Złudzenia? ...

      Usuń
  6. Stracone złudzenia najbardziej lubię jako francuski tytuł- Illussions perdues, który czasami stosuję metaforycznie w odniesieniu do sytuacji i osób.
    Swego czasu Balzak był bardzo popularyzowany w Polsce, nawet byl serial polsko-francuski o nim, mnóstwo też różnych seriali i filmów na podstawie jego utworów. Ja też dużo go czytałam i się wzruszałam. To nieprzeciętny geniusz swojego czasu, czy się go lubi, czy nie. Coś mi się Gombrowicz przypomina,ze Słowacki geniuszem był:) Jego spuścizna jest niezwykła. W ogóle XIX wiek dla literatury francuskiej jest nadzwyczajny! Ale myślę, ze tego typu ksiązki trzeba czytać za młodu, człowiek ma wtedy więcej wrażliwości, naiwności, wiary, ciekawości różnych losów. Teraz bym przez to nie przebrnęła chyba, chociaż uwielbiam klasykę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zapoznawszy się z biografią Balzaca (właściwie powinnam pisać Balzaka) nie poczułam doń sympatii za grosz, to zachłanne gonienie za sławą i pieniędzmi, to rzucanie się wciąż na nowe interesy i coraz większe zadłużanie się- jakoś to mnie od niego oddalało. Nie znaczy to jednak, abym nie miała docenić wielkości talentu, tyle, że docenianie a sympatia (lubienie) to dwie różne rzeczy, które w przypadku Straconych złudzeń złączyły mi się w jedność :) Trudno mi się odnieść do pomysłu, że lepiej czytałoby mi się tego Balzaka za młodu, bowiem za młodu stanęłam jedynie na szkolnej lekturze Ojciec Goriot, której wówczas nie doceniłam. Dopiero przeczytawszy ją po latach dostrzegłam jej walory. Tak więc różnie to z tym odbiorem bywa. Z reguły mawiają, iż doświadczenia przeżytych lat dają pełniejszy obraz lektury, kiedy za młodu patrzy się wyłącznie na warstwę fabularną, tudzież w przypadku dziewczyn wątki romantyczne czy romansowe, a chłopców wątki wojownicze (wojenne). Co do przebrnięcia- ja poległam na Pustyni parmeńskiej Stendhala, przeczytałam, ale jakże się umęczyłam. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się przyznać,że ja studiowałam min. filologię polską i stąd mam inne doświadczenia. Czytanie to była moja studencka praca- tamta młodość już była dojrzalsza. Literaturę francuską znam prawie jak polską, znaczy dużo czytałam, bo wybrałam ją sobie do egzaminu z literatury powszechnej na IV roku, to się dużo przez 4 lata przeczytało na różne zaliczenia z epok literackich, a wykładowcę mieliśmy z romanistyki i musieliśmy po francusku cytować. Takie miłe wspomnienia. Mam zamiar wrócić do A. Malraux Dola człowiecza, żeby sprawdzić tamto wrażenie, które było porażające.

      Usuń
  8. Ja właśnie za młodu dużo Balzaka przeczytałam i bardzo go wówczas lubiłam. Planuję powtórkę i uzupełnienia w wieku dojrzałym, zobaczę, czy zachwyt się utrzyma :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zawsze ciekawa konfrontacja i sama nie potrafię ocenić od czego uzależnione jest utrzymanie opinii, poza tym, że z biegiem czasu zmieniają się nam gusta, że oceniamy przez pryzmat życiowych (większych) doświadczeń. A przecież czasami zadziała sentyment i z radością czytamy coś, co wcale nie jest wielką, czy też dobrą literaturą.

      Usuń
  9. Kiedyś nawet lubiłam Balzaka. Teraz nie sięgam po jego książki.
    Ostatnio stałam się fanką Philippy Gregory.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie czytałam nic tej pani, choć kojarzę recenzje. Pozdrawiam również

      Usuń
  10. Miałam do czynienia z Balzakiem w liceum
    Moja ciocia była właścicielką chyba całej "Komedii ludzkiej" w starym, solidnym wydaniu, ale to było w 60-tych latach i nie pamiętam na ile ja ją poznawałam, a mieszkałam u tej cioci chodząc do liceum...
    Widziała bym to wydanie u siebie na półkach....już wypatrywałam kiedyś za nią na allegro...ale niełatwo ją skompletować w miarę tanio....


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się podobają takie wielotomowe wydania, choć nie wiem, czy strawiłabym całą Komedię ludzką, ale gdyby stała na półce to kto wie. Może i ja kiedyś zacznę kupować Balzaka na allegro, choć ostatnio widziałam Stracone złudzenia w księgarni- chyba jakieś nowe wydanie

      Usuń
    2. Myślę, że ja również pewno nie, ale jak czytam komentarze to coraz więcej czytanych kiedyś krótkich jego form wyłania mi się z pamięci....

      Usuń
  11. Brzmi to faktycznie jak zestaw porad do robienia i współczesnej kariery. Towarzystwo trochę jak u Prousta. Szkoda, że do Balzaka (niesłusznie, ale chyba nie bezpowrotnie) zniechęciła w latach szkolnych lektura Ojca Goriot. Biedny papa męczył się tam strasznie, ale my, czytająca młódź chyba jeszcze gorzej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że lektura Ojca Goriot w czasach licealnych nie wzbudzała cieplejszych uczuć, jednak kiedy przeczytana całkiem niedawno odebrałam ją zupełnie inaczej.

      Usuń
  12. Tez powinnam sie do rady zastosowac, a nawet do dwoch, bo ta o stroju tez mi sie podoba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastosowanie się do tej o stroju bardziej zdradliwe, bo od razu widać, jaki cel przyświeca stosującemu :)

      Usuń
  13. Czytałam chyba tylko "Ojca Goriot" i "Kuzynkę Bietkę" i jakoś mnie nie ciągnie. Jeśli jednak "Stracone złudzenia" wpadną mi w ręce, to może podejmę próbę, ale z drugiej strony takie zachowania ludzkie mogę oglądać na co dzień, więc może lepiej się nie dołować czytając o tym samym. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Często się ostatnio nad tym zastanawiam, czy czytając chce uciec od szarej rzeczywistości, czy poczuć się lepiej, że to co nas otacza nie jest tylko naszym własnym doświadczeniem, a może też zrozumieć. Chciałoby się jeszcze nauczyć żyć w takim świecie, ale niestety takiej wiedzy z książek nie pozyskamy. No i jak wiadomo nie od dziś, książka musi trafi we właściwy moment. U mnie trafiła.

      Usuń
  14. Chciałabym dorzucić coś od siebie, ponieważ temat jest mi nadzwyczaj bliski. Otóż w nastoletnim wieku byłam namietną czytelniczką a raczej pochłaniaczką literatury. To nie znaczy że obecnie nie czytam, czytam jak najbardziej ale nie jest to czytanie kompulsywne a raczej smakowanie książek. W wieku bodaj szesnastu lat trafiłam na powieści Balzaca chyba poprzez rakinking w rodzaju "100 książek które trzeba przeczytać" czy czegoś w tym rodzaju. Muszę przyznać, że po prostu zachłystnęłam się jego nimi i przeczytałam niemal całą "Komedię ludzką" z zapartym tchem. Dzięki tym książkom odkryłam inny świat, odległy od siermiężnych lat 60 - tych w jakich dorastałam. Świat dorosłych uczuć oraz problemów obyczajowych i moralnych z jakimi zmagali się jego bohaterowie i muszę wyznać, że nie wydawały mi się one czymś wziętym z księżyca; wręcz przeciwnie, dla mnie był to świat jak najbardziej rzeczywisty, może niedoskonały, gdyż borykający się ze słabościami, podłostkami i hipokryzją, lecz mimo to piękny i pociągający. Wiele się dowiedziałam z tych książek o ludzkiej naturze i słowo "komedia" w tytule cyklu wydawało mi się jak najbardziej na miejscu, ponieważ cały cykl postrzegałam niczym teatr marionetek, które podczas przedstawienia podsuwają nam krzywe zwierciadło, abyśmy mogli się w nim przejrzeć wraz z naszymi wadami i zaletami. Teraz powinno paść pytanie, które sama sobie niejednokrotnie zadawałam, czy była to lektura odpowiednia dla mnie (ze względu na wiek) i do jakiego stopnia te i podobne im książki, przeczytane być może zbyt wcześnie i bez odpowiedniego dystansu, jaki daje doświadczenie życiowe, nie skrzywiły mojego postrzegania świata i nie odcięły od poznawania życia z autopsji krok po kroku a nie poprzez literaturę? Czasem mam wrażenie, że był to dar, lecz być może stało się to moim garbem, który niosłam przez całe życie, ponieważ nie miałam przy sobie nikogo, z kim wtedy mogłabym porozmawiać na temat owych dzieł i ich nalezytej interpretacji? Myślę, że gdybym sięgnęłą po nie po raz pierwszy jako dorosła osoba, mój odbiór byłby zupełnie inny i wnioski odmienne... Co do samego Balzaca, według mnie był okazem niesamowitego kabotyna i kiedy poznałam bliżej jego dzieje, nie moglam wyjść ze zdziwienia, że ktoś podobnie nieuporządkowany a czasem wręcz śmieszny w swoich poczynaniach, mógł napisać tak celne i momentami drapieżne książki, nie dostrzegając belki we własnym oku...Co do reszty miałam niedawno plan aby ponownie przeczytać "Komedię..."lecz niestety zniknęła z naszej biblioteki bo nikt jej nie wypożyczał. Być może zachęcona Twoim Gosiu, postem, poszukam gdzie indziej a może na Allegro? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, kolejnym powodem do radości z Twojego powrotu do blogowania (poza oczywistą przyjemnością z tego, że dzielisz się pięknymi i jakże osobistymi wrażeniami z twoich włoskich podróży) jest to, że piszesz długie i niezwykle ciekawe komentarze. To miód na moje serce. Podoba mi się postawienie pytania o wpływ jaki na nasze życie mają lektury przeczytane zbyt wcześnie, choć czy na pewno zbyt wcześnie. Myślę, że to pytanie z serii tych, nad którymi warto się zastanowić, ale na które nie ma dobrej odpowiedzi, bo w każdym przypadku może być inaczej. Kiedy czytałam Stracone złudzenia pomyślałam o Stendhalu i jego Pustelni parmeńskiej, która Ciebie tak urzekła, a która mnie nie do końca przypadła do gustu. Pomyślałam sobie, czy może przeczytałam ją w nieodpowiednim czasie, a może też w innym tłumaczeniu (nawiasem mówiąc nie mam pojęcia, czy tłumaczył ktoś poza Boyem). W każdym razem tak mi się ta lektura z Tobą skojarzyła, ale nawet nie marzyłam, że poznam Twoje o niej zdanie. To niesamowite, kiedy czyta się biografię pisarza i poznaje jego dzieła (jak w przypadku choćby Balzaka, czy Dostojewskiego) ta całkowita dwutorowość; kiedy wiedzieć nie towarzyszy umieć/potrafić. Ale w końcu to takie ludzkie, jacyż mądrzy jesteśmy, jeśli idzie o naszych znajomych, czy krewnych, a jak często sami błądzimy. Dlatego jak napisałam podoba mi się ten dystans jaki pisarz ma w stosunku do siebie, bo niemożliwym jest, aby zabieg wplecenia własnych doświadczeń w dzieje bohaterów był przypadkowy i niezamierzony. Na allegro można upolować wiele ciekawych okazji, choć czasami trzeba uzbroić się w cierpliwość. Pozdrawiam

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).