Łączna liczba wyświetleń

sobota, 9 kwietnia 2016

Co czytał Boy?, czyli kolejny odcinek z serii co czytali znani?

Wiadomości nabyte podczas czytania ulatują z pamięci coraz szybciej, ale anegdotkę o pierwszym wrażeniu, jakie na małoletnim jeszcze chłopcu wywołała książka Prusa, myślę, że na długo zapamiętam.
Pewnego dnia wpadła do nas bibliotekarka… z wypiekami na twarzy, podniecona, wzburzona, trzymając w ręku jakieś książki. Zdyszanym głosem rzekła: Pani prezesowo (do matki Boya); my tego w bibliotece trzymać nie możemy; to jest ohyda, ohyda! Cisnęła książki na stół. To była Lalka. Rzecz prosta, rzucił się na trzy tomy i pochłaniał je przez kilka dni. „Byłem nieprzytomny z zachwytu”. 
… Wrócił do Lalki po latach, by opowiedzieć o tym spotkaniu w odczycie radiowym Prus w perspektywie czasu. Mówi: Teraz… przerywając lekturę… wyszedłem z domu, aby przejść się trochę”. Idąc szlakiem Wokulskiego”, skręcił z Krakowskiego Przedmieścia, gdzie mieszkał na Karową i skierował się ku Wiśle. Pomyślał, że asfaltowany bulwar, wysadzany drzewami zachwyciłby Prusa… I w naddatku niepodległa Polska, która też Prusowi-o parę lat, nie było dane doczekać. (str.43-44).
Kiedy mówi się o Boyu natychmiast pojawia się skojarzenie z literaturą francuską, której był gorącym admiratorem; Balzak, Maupasant, Sthendal, Gide, Proust, Molier, Baudelaire i wielu innych.
Miał lat kilkanaście, kiedy poznał Baudelaire`a. Egzemplarz znalazł na biurku Kazimierza Tetmayera, swojego kuzyna… Uderzył mnie tytuł Les Fleurs dum al (Kwiaty zła), tajemniczo odpowiadający mojemu stanowi ducha. Baudelaire – poeta krakowski – określił to w późniejszym szkicu. „Chłonąłem w zachwycie (…) wszystkie upajające trucizny. Znajomość była zawarta. Sztama. Na kilka lat B. stał mi się nieodłączny, stał się wcieleniem poezji. (str. 46)
Czytał France`a, jak całe jego pokolenie, „aż do opilstwa”. I chociaż po dwudziestu kilku latach „nie zawsze odnajduję dawne entuzjazmy, mam wrażenie- broni swojej lektury-że mimo swego nihilizmu ksiądz Hieronim Coignard był dobrym mistrzem”. A oto dlaczego: Życie aż nadto uczy codziennie człowieka niezłomnie wierzyć, w to co mu wygodnie, ku czemu prą go jego interesy lub namiętności, filozofia tedy, która uczy go wątpić, jest zbawienną i ludzką nauką. (str. 48)
Kiedy mu jednak zarzucano, iż poza klasykami francuskimi nie widzi innej literatury odpowiadał, że …całego Dostojewskiego ma za sobą. („Boże Ty mój- wzdycha w ruskim zaśpiewie-nie zawsze było się zgniłym zapadnikiem”). Biesy czytał z osiem razy, wciąż wracał do Idioty (‘najpiękniejsza powieść świata”), wspomina Wieś Stefańczykowo i jej mieszkańców, odkrywając w tym opowiadaniu pokrewieństwo ze Świętoszkiem Moliera. Kochał się w demonicznych kobietach Dostojewskiego: Nastazji Filipownie, Gruszeńce, nieszczęsnej Sońce Marmieladównie. Czytał te książki po francusku, ale kiedy rozczula się nad Łagodną, odezwie się tytułem rosyjskim (str. 45)
O Przybyszewskim (pod którego pozostawał we wczesnych latch znajomości wrażeniem i w którego żonie się kochał) pisze po latach;
Nie da się czytać Przybyszewskiego, tak drażni. Weźmy książkę Szlakiem polskiej duszy”. Całe stronice superlatywów. W końcu wszystko mu za słabe: mamy więc wyrażenia takie, jak „rozmonarszy się w przeolbrzymim majestacie”, jak „tytaniczna Niagara potęgi”… „oczywiście wszystko dusza polska”. […] Na wyżyny, na jakie Mickiewicz raz wzbił się w Improwizacji, Przybyszewski chciał chodzić codziennie spacerem. Nie wolno ględzić na górze Synaj” (str. 78)
W literaturze zadziwia mnie aktualność spostrzeżeń, jak znajomo brzmi wykorzystywanie idei / tematu dla własnych potrzeb (choć w zacytowanym fragmencie dotyczy wieszcza). 
W recenzji ze Snu srebrnego Salomei Słowackiego pisze, iż idea Boga w poemacie „zrodziła się z Polski i do polskiej sprawy jest wciągnięta; Bóg jest zdecydowanym polskim nacjonalistą, że zaś ówczesny nacjonalizm siłą rzeczy sprzęgnięty bywa ze szlachetczyzną, Bóg poety jest tu niejako nadwornym kapelanem pana Regimentarza. […] Niebezpiecznie jest mieszać Boga do rzeczy, od których Bóg, jeśli je dostrzega, odwraca ze smutkiem głowę i w których włada jedynie okrutne prawo miecza i racja zwycięzcy’ (str. 235)

Czytając poniższe słowa uśmiecham się na własną reakcję dokładnie odwrotną od Boyowskiej na literaturę romantyczną.
Kiedy byłem w szkole […] budzili we mnie szczerą antypatię owi filareci, filomaci i promieniści, którzy wypisywali sobie, jako godło „naukę i cnotę”. To są rzeczy, które starsi zalecają młodym, a przeciw którym młodzi się buntują lub sobie z nich kpią; ale żeby młody sam sobie stawiał za ideał naukę i cnotę, to mi się wydawało potworne. (str. 41).
Ja natomiast pamiętam, że w czasach licealnych uwielbiałam romantyków a jednym z najmilszych wspomnień szkolnych była lekcja poezji romantycznej przy zasłoniętych oknach i zapalonych świecach. To było takie piękne i podniosłe i takie dla mnie ożywcze. 
Ale i Tadeuszek dostrzegł zalety Mickiewiczowskiej poezji.
W gimnazjum poza wkuwaniem na pamięć rozmaitych koncertów z Pana Tadeusza –Wojskiego na rogu, Jankiela na cymbałach- należało zapamiętać, że w ostatniej księdze Tadeusz zamienił chłopom pańszczyznę na czynsz, uczynił ich ludźmi wolnymi, no i że wszystko to kończy się hasłem „Kochajmy się”. […] Dajcie wy się wypchać moi drodzy, obywatelstwem Tadeusza i niewinnością Zosi, ale są w tym Panu Tadeuszu cuda języka, symfonie dźwięków takie, że gdziekolwiek je posłyszeć, bodaj na głupim popisie szkoły dramatycznej, coś ściska w gardle. Trzeba być fizycznie wrażliwym na poezję, aby to odczuć, a to jest może jedyny prawdziwy do niej stosunek” (str. 257).

Zgadzając się z Boyem czytam mój ulubiony fragment Pana Tadeusza, jak najmilszą muzykę mając przed oczami obraz tej scenki:
Tu roznoszono tace z całą służbą kawy,
Tace ogromne, w kwiaty ślicznie malowane,
Na nich kurzące wonnie imbryki blaszane
I z porcelany saskiej złote filiżanki;
Przy każdej garnuszeczek mały do śmietanki.
Takiej kawy, jak w Polszcze, nie ma w żadnym kraju:
W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta,
Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku
I zna tajne sposoby gotowania trunku,
Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,
Zapach moki i gęstość miodowego płynu.
Wiadomo, czym dla kawy jest dobra śmietana;
Na wsi nietrudno o nią: bo kawiarka z rana,
Przystawiwszy imbryki, odwiedza mleczarnie.
I sama lekko świeży nabiału kwiat garnie
Do każdej filiżanki w osobny garnuszek,
Aby każdą z nich ubrać w osobny kożuszek.

Cytaty z książki Boy-Żeleński błazen- wielki mąż Józefa Hena Wydawnictwo PWN , rok 2011 oraz fragment Drugiej księgi Pana Tadeusza Adama Mickiewicza.

22 komentarze:

  1. O rany, jak można „Lalkę” Prusa nazwać „ohydą”... I dlaczego? Przecież w niej nie ma żadnych nieprzyzwoitych fragmentów. Nie pojmuję tego.
    Też uwielbiałam romantyków. Ale o lekcji polskiego przy zapalonej świecy i zasłoniętym oknie mogłam tylko pomarzyć. U nas niestety lekcje były bardzo zwyczajne. Nauczycielka mówiła monotonnym tonem, większość klasy ziewała i tylko kilka osób, w tym oczywiście ja, słuchało z ciekawością.
    Bardzo interesujący wpis, lubię takie. I widać, że napracowałaś się przy nim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziś trudno nam to zrozumieć, że Lalka mogła wzbudzić tak skrajną opinię i to osoby z racji zawodu oczytanej chyba. I chyba szybciej zrozumiałabym, że ktoś nazwałby ją nudną, choć i to wydaje mi się niewiarygodne, ale dla osób, które nie lubią czytać, a w szkole są do tego przymuszane każda książka może wydawać się nudną. Lekcja przy świecach i zasłoniętych oknach była jedyna i wyjątkowa, pewnie dla tego tak mi zapadła w pamięci. Polonistka zaś była ... specyficzna, niezwykle oryginalna i nietuzinkowa kobieta, choć potrafiła mocno dowalić uczniowi, ale lekcje nie były nudne, aczkolwiek bywały mocno stresujące, wielu z nas po prostu się ich bało- znamienna odpowiedź na zapytanie, czy chodzi pani profesor o ....(tu padała próba skonkretyzowania pytania belferki) - spotykała się z odpowiedzią- liczę na twoją inteligencję (niestety często się zawodziła, bo trudno było odgadnąć co autor miał na myśli). Ale jak nie odpytywała to potrafiła zainteresować tematem.

      Usuń
    2. Pozwalam sobie na wtręt. Czytam teraz właśnie znakomitą lekturę, w zasadzie zbiór esejów Ryszarda Koziołka, w której autor (m.in. wykładowca uniwersytecki) proponuje nowoczesne spojrzenie na literaturę, między innymi na "Lalkę" Prusa, wyjaśnia także dlaczego początkowo współcześni kręcili na Prusa nosem. Wspaniałe eseje i portrety pisarzy. Do głowy by mi nie przyszło tak czytać książki, człowiek się całe życie uczy.

      Usuń
    3. Czy to nie ten pan, który kiedyś prowadził wykład na którymś z dworców? Jego interpretacja była bardzo ciekawa i zaskakująca. I też pomyślałam sobie, że to nie głupie, a ja na to bym nie wpadła. Ciekawa jestem tych esejów.

      Usuń
  2. Można zakładać, że m.in. dzięki temu oczytaniu odniósł sukces jako tłumacz. Nurtuje mnie pytanie, jak godzil ze sobą wszystkie obowiązki.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lekarz, tłumacz, recenzent, społecznik, pisarz, satyryk ... sporo tego. A poza tym żona i kilka pań na boku... Może czas wówczas nie płynął tak szybko jak dziś:)no i nie było telewizji i internetu (a jak policzę, ile czasu tracę na to drugie to sporo można by zdziałać). Lubił radio i podróże samolotem, ciekawe, czy polubiłby internet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ile czasu mógłby zyskać własnie dzięki internetowi.;) Tłumaczyłby i pisał w domu, umawiał się z paniami bez pośrednictwa osób trzecich.;)

      Usuń
    2. Może Boy rzeczywiście potrafiłby skupić się jedynie na jego zaletach, a nie wadach i wykorzystać możliwości, choć jak widzimy i bez tego sporo osiągnął. Ja niestety popadłam w uzależnienie od internetu.

      Usuń
  4. Chyba muszę zabronić uczniom czytać którąś z lektur, mówiąc że to ohyda, to może wtedy z ciekawości ją przeczytają;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, bo sam Żeleński twierdził, iż to co trzeba było czytać w szkole - nudziło i zniechęcało ogromnie. Może by tak zakazać czytania klasyków. Wówczas może czytaliby zaciekawieni, dlaczego.

      Usuń
  5. Bardzo aromatyczny ten fragment... a mnie by się marzyło by od czasu do czasu ktoś mi taką kawę zrobił i podał.....już nie mówiąc o tym by zajął się domem i kuchnią a ja bym mogła robić to co lubię.
    Tacy ludzie jak Boy chyba w każdym czasie potrafiłby właściwie zagospodarować swój czas.
    Niestety ja nie mam duszy romantycznej dlatego romantyzm mnie raczej męczył chociaż pisałam z niego maturę, ale w powiązaniu z Weselem Wyspiańskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak- kiedyś była to służba domowa, która ugotowała, podała i wykonała wszystkie te nieciekawe i absorbujące prace. Dziś ... możemy pójść do kawiarni, albo liczyć na współpartnera. Też myślę, że tacy ludzie w każdym czasie, sytuacji będą umieli wykorzystać czas. Też pisałam maturę z romantyków, wspominałam na niej Słowackiego (ale na pewno był to pean zachwytów, a nie głos krytyczny.

      Usuń
  6. Pani bibliotekarka zapewne była feministką, to by wyjaśniało jej wzburzenie po lekturze "Lalki" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach te feministki, przez nie muszę teraz pracować, a tak mogłabym sobie pójść do klasztoru :)

      Usuń
  7. Ładnie wypisałaś Guciu te wszystkie inspiracje i fascynacje Boya, Lalka jest rzeczywiście perełką-mam ją na półce, nie tak dawno czytałam, Dostojewskiego ostatnio -Zbrodnię i Karę z przekonaniem, że nie ma lepiej napisanej literatury na świecie a Francuzów-mam swoich ulubionych- Flauberta a ostatnio poetów-Desnosa, Chara, Apollinaire'a i Cendrarsa (wiem, Szwajcar...) No właśnie, i tu sobie uświadamiam, że Boy tłumaczył zdecydowanie więcej prozy niż poezji. O klasykach takich jak Molier cz Proust nie wspominam...Ja też wychowałam się na romantyzmie - Dziady znałam prawie na pamięć ale mniej Pana Tadeusza i dziękuję Ci za ten przepiękny fragment o parzeniu kawy-jaka elegancja słowa i manier!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lalkę także czytałam całkiem niedawno, z zachwytem równym temu towarzyszącemu pierwszemu czytaniu. Podobnie Zbrodnię i karę, która zachwyciła (też po raz kolejny). Czytałam też niedawno Braci Karamazmow i Idiotę. Z francuzów lubię... chyba wiesz zresztą Hugo, Zolę, Maupassanta, Prousta. Do Flauberta muszę powrócić, bo jakoś Pani Bovary mnie nie uwiodła, może czytałam w niewłaściwym momencie, teraz czeka na zapoznanie Szkoła uczuć. Dziady czytałam z wypiekami, a 44 ma dla mnie do dziś moc magiczną, choć zdaję sobie sprawę ze śmieszności takiego podejścia. Pana Tadeusza kazano się na uczyć na pamięć- pamiętam, że nie mogąc się zdecydować uczyłam się paru fragmentów, między innymi tego z kawą w roli głównej, tego o grzybobraniu i koncercie Jankiela :) Boy miałby ze mnie używanie, ale faktem jest, że podobał mi się Pan Tadeusz mimo, że pisany wierszem.

      Usuń
  8. Bardzo lubię podglądać pisarzy w roli czytelników. Gdy dowiem się, że mój ulubiony pisarz zachwyca się jakąś książką/pisarzem, z reguły wcześniej czy później i ja go poznaję (w ten sposób poznałam np. Kosztolányi'ego - za sprawą wzmianki o "Ptaszynie", którą Pilch w "Dzienniku" poczynił).
    Podobnie jak Boy, wolę Baudelaire'a od poezji romantycznej (było tak od przysłowiowego "zawsze", które zaczęło się w liceum) ;-) Ale pomysł na lekcję poezji przy świecach też mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie, kiedy czytam, że lubiony przeze mnie, lub szanowany pisarz zachwyca się jakąś lekturą, staram się ją przeczytać. Czasem z różnym skutkiem, okazuje się bowiem, że nie zawsze to co zachwyca pisarza zachwyca i mnie, ale chcę poznać jego gust, trop, ślad poszukiwań. Czytając o Kwiatach zła natychmiast pomyślałam, że muszę je przeczytać- tytuł rzeczywiście budzi ciekawość i tajemniczość i chęć sięgnięcia. A pomysł ze świecami czasami wykorzystuję u siebie, kiedy czytam, leci w tle cichutko muzyka (bez śpiewu), a oprócz lampy palą się świeczki:) do tego herbatka- aj rozmarzyłam się, dawno już tego nie robiłam. A warto serwować sobie małe przyjemności, czy też zwielokrotniać miłe doznania. :)

      Usuń
    2. Jeśli skusisz się na Baudelaire'a, to do kompletu polecam poezję Rimbaud.
      I "Całkowite zaćmienie", film Holland o przyjaźni tej dwójki, który, oglądany przed laty, zrobił na mnie wrażenie nie mniejsze niż ich poezja.
      Aż zatęskniłam do takiej celebracji czytania - muzyka, świeczki, dobra herbata i jeszcze lepsza książka :-) Dobrze pielęgnować takie zwyczaje, bo nie ma nic gorszego (przynajmniej dla mnie), niż czytanie w pośpiechu, w przerwach między innymi zajęciami, albo w komunikacji miejskiej, gdzie zawsze ktoś lub coś rozprasza. Miesiąc na bezludnej wyspie z dwiema walizkami książek... to byłoby coś!

      Usuń
    3. Powoli, ja i poezja to nie najlepsze połączenie. Muszę próbować stopniowo. Ale jeśli kwiaty zła przeczytam-przeżyję, odczuję to kto wie. Prędzej sięgnę po film A.Holland. Bardzo cenię i lubię tę reżyserkę i jej filmy. Może nawet byłoby lepiej, aby od filmu zaczęła, wówczas może łatwiej byłoby mi poznać ich poezję. Czytać najbardziej lubię w domowych pieleszach, lub w hotelowym pokoju na wyjeździe, ale zdarza mi się czytanie w podróży (z różnym skutkiem; czasami - rzadko jest spokój i cisza i zapominam, gdzie jestem, innym razem odkładam książkę do torebki nie przeczytawszy nawet pół strony, z powodu hałasu, zgiełku, braku nastroju).Jak znajdziesz last minute na bezludną - daj znać, obiecuję, że się do ciebie nie odezwę:) i będę czytać z drugiej strony wyspy.

      Usuń
  9. To jest myśl.
    Zakazać czytania klasyków, to na przekór młodzież zacznie ich czytać.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).