Łączna liczba wyświetleń

sobota, 11 marca 2017

Bezmiar sławy Irwing Stone (biografia Camille`a Pissarro)

Czerwone dachy  (zdobiące okładkę książki Bezmiar sławy)
Czytanie Bezmiaru sławy przypomina trochę odwiedziny w Muzeum Orsay w Paryżu. Każda wizyta w tym najbardziej znanym królestwie impresjonizmu to nie tylko uczta dla ducha i odkrywanie znanych obrazów na nowo, to także spotkanie z ich twórcami.
Stone ma nieprzeciętny dar tworzenia biografii, które nie dość, że dają czytelnikowi ogromną dawkę wiedzy na temat ich bohaterów, to jeszcze pisane są przystępnym językiem, a ich lektura wciąga tak, że nie sposób się od niej oderwać. Bezmiar sławy to nie tylko biografia ojca impresjonizmu Camille`a Pissarro, ale to także wierny obraz epoki i francuskiej bohemy II połowy dziewiętnastego wieku. Nazwiska, jakie pojawiają się na kartach powieści znamy doskonale z podręczników historii sztuki; począwszy od Fritza Melbye`a, z którym bohater zdobywał pierwsze artystyczne doświadczenia na wyspie St. Thomas, poprzez jego brata Antona, papę Corota, Delacroix`a, Courberta, Guillemeta, Moneta, Whistlera, Morrissot, Degasa, Sisleya, Signaca, Seurata, Maneta, Gaughena, Van Gogha, Rodina, a kończąc na marchandach; Durand - Ruelu, Durecie, Cailebotte, czy Theo Van Goghu. Oczywiście to tylko kilkanaście nazwisk spośród ogromnej ilości tych, które padają na łamach książki. 
Camille`a poznajemy w 1855 r., kiedy przybywszy do Paryża odkrywa zupełnie inne miasto, niż to, które opuścił kilka lat wcześniej. A to, co odkrywa wprawia go w zachwyt. Trwa przebudowa miasta; wąskie uliczki zamieniają się w szerokie aleje, stare rudery są wyburzane, a w ich miejsce powstają nowe, przestronne, widne kamienice, miasto staje się czystsze i bezpieczniejsze dzięki systemowi kanalizacji, pojawiają się nowe środki komunikacji. 
Bulwar Montmartre
„Kiedy był w internacie, przejście przez miasto od Montrmartre`u na lewy brzeg zajmowało mu niemal trzy godziny, głównie z powodu nielicznych mostów na Sekwanie i labiryntu uliczek, ślepych zaułków, zablokowanych ulic, całej niemożliwej do przebycia dżungli dziwacznie skonstruowanych domów, z której nie było wyjścia. Pamiętał długie rzędy małych, ciemnych sklepików, gdzie towary były tak popakowane, jakby chciano je ukryć, nie było też na nich ceny….. Francuscy sklepikarze nie chcieli przyjmować pieniędzy, woleli udzielać kredytu na lichwiarski procent. Teraz wszystko uległo zmianie. Paryżanie nie muszą już robić zakupów w pobliżu swego domu, mogą iść nowymi bulwarami…. Sklepy są teraz większe, widniejsze, na wszystkich towarach umieszcza się dobrze widoczne ceny, a obraca się wyłącznie gotówką. Otwarto dwa wielkie atrakcyjne domy towarowe, pierwsze w Paryżu; Bon Marche przed trzema laty, trochę prowincjonalny, a rok wcześniej Louvre, droższy, ale sprzedający towary z całego świata barwnie i efektownie wyeksponowane. Camille zachwycił się odkryciem, że może za sześć su podróżować omnibusem, w dodatku z przesiadkami. Rue Bergere, pierwsza wyasfaltowana ulica w Paryżu, była cudownie równa. Wszędzie widział robotników wymieniających stare wielkie kamienie bruku na małe kawałki piaskowca, na których pojazdy robiły mniejszy hałas. W zamożnych okolicach Faubourg St.Honore ulice wybrukowano płytami z drewna, po których jeździło się jeszcze równiej i ciszej. Najchętniej jeżdżono po wielkich bulwarach; …des Capucines i … des Italiens, mieściły się tu drogie magazyny z biżuterią, perfumami, torebkami i butami, podczas, gdy reszta miasta składała się ze starych wąskich uliczek zatłoczonych tragarzami, wózkami, obnośnymi sprzedawcami, nosicielami wody; uliczki były tak wąskie, że mógł po nich jechać tylko jeden pojazd, a na chodniki nie mogły się minąć dwie osoby….” Str. 31…. To co zapamiętał ……jako plątaninę uliczek średniowiecznego miasta, któro wyrosło organicznie bez planu czy powodu, odradzało się teraz, jako nowoczesna, świadomie zaplanowana metropolia.” Str. 32.
March Sun, Pontoise
Jednakże oszołomienie, w jakie wprawiła Camille`a przebudowa miasta były niczym w porównaniu z wrażeniem, jakie wywołała ekspozycja Wystawy Światowej. Ponad pięć tysięcy obrazów; jeden obok drugiego, wiszące rzędami niemal od podłogi po sufit, zajmujące każdą cząstkę powierzchni sal, korytarzy i przedsionków, obok wejścia i w pobliżu toalet nie mogło pozostawić obojętnym człowieka, dla którego malowanie miało stać się warunkiem egzystencji. Z jednej strony onieśmielało (skoro jest już tylu malarzy - to po co kolejny), a z drugiej utwierdzało w przekonaniu, że malowanie jest jego przeznaczeniem. „Pogrążony w głębokich rozważaniach na widok tych bogactw światowej sztuki, zadawał sobie pytanie; Skąd bierze się ten głód, który każe niektórym z nas rysować z zajadłością równą jedynie potrzebie oddychania, odżywiania się, przeżycia? Niewątpliwie rodzimy się z tym, rośnie to i rozwija się jak kończyny czy mózg; naturalna potrzeba wbudowana w organiczną strukturę człowieka.” Str. 52
Niestety dla Camille`a jego potrzeba malowania nie zdobyła akceptacji rodziny. O ile ojciec gotów był pogodzić się z wyborem syna, pod warunkiem, że ten osiągnie sukces (zacznie wystawiać obrazy na Salonie, co było przepustką do zdobycia klientów), o tyle matka nie przyjmowała do wiadomości, czym zajmuje się syn. Być może pogodziłaby się z jego wyborem, gdyby znalazł sobie narzeczoną z porządnego, żydowskiego domu i z dużym posagiem, tymczasem Camille związał się z boną zatrudnioną przez jego matkę do pomocy w gospodarstwie domowym, Julie Vellay. Camille wyprowadził się z domu, kiedy na świat miało przyjść ich pierwsze dziecko i pozostał z Julie do końca życia. 
Las
Bardzo skromne wsparcie rodziny było na tyle duże, że nie pozwalało im umrzeć z głodu, a na tyle małe, że nie dawało możliwości choćby skromnego życia. Dziś, kiedy nie znalazłaby się galeria, która nie chciałaby mieć w swoich zbiorach choćby rysunku, szkicu, czy litografii Pissarra ze zdumieniem czyta się o szyderstwach, obelgach i kpinach, jakimi obrzucano jego (i jego kolegów) dzieła. Podziw budzi samozaparcie i wiara w sens wybranej drogi, niepoddawanie się i kolejne próby organizacji wystaw nowego nurtu pomimo niepowodzeń tychże wystaw, głosów krytyki, braku nabywców obrazów, zalegania z czynszem, braku środków do życia i co najtragiczniejsze dla artysty - brakiem środków na farby, pędzle i płótna. Nawet, kiedy już wydawało się, iż Camille osiągnął powodzenie, jego obrazy miały dobre recenzje, znajdowali się nabywcy zaraz zdarzało się coś, co sprawiało, że karta losu się odwracała (kryzys na rynku, niepewna sytuacja polityczna, wojna z Prusami). A jednak mimo chwilowych zwątpień, mimo chorób, czy straty dzieci, mimo ciosu, jakim było wydziedziczenie najpierw przez ojca, potem pozbawienie wsparcia przez matkę, odwrócenie się brata, Camille nie stracił nadziei, że on i jego przyjaciele malarze zostaną docenieni, oraz że piękno świata, jakim chciał dzielić się z innymi zostanie przez nich dostrzeżone i przyjęte. 
Camille najbardziej lubił uwieczniać naturę, stąd większość jego obrazów to pejzaże. Nie brak wśród nich także widoków Paryża, Londynu czy Rouen, a także scenek rodzajowych oraz portretów. Są takie zwyczajne, pogodne, pełne życia, pastelowo barwne, pełne światła i powietrza; po prostu piękne. Są obrazem tego co widział i tego co czuł oraz tego co chciał w nich dostrzec. Pomimo krótkiego okresu eksperymentowania z puentylizmem był wierny impresjonizmowi, który umożliwiał mu wyrażanie uczuć.

Kobieta i dziecko
Uwielbiam czytać biografie pisane przez Stone: potrafią w doskonały sposób oddać klimat epoki, a także sprawić, aby człowiek, który jest ich bohaterem stał się czytelnikowi bliski i bardziej zrozumiały. Widać, że autor dokładnie się przygotował do pisania książki i przebrnął przez wiele dokumentów źródłowych, a jednocześnie ma odwagę budowania własnej wizji bohatera. A bohater to niezwykły, momentami denerwujący swą niefrasobliwością w niedostrzeganiu spraw przyziemnych, ale częściej budzący podziw w niezłomności w dążeniu do celu i wierności ideałom.  
Biografie Stone`a  gorąco polecam. Bezmiar sławy (liczący blisko osiemset stron) czytałam po raz trzeci i wciąż z ogromną przyjemnością.
Przeczytane w ramach wyzwania u Anny (stosikowe losowanie).
Ostatnie dni ciszy blogowej i braku aktywności spowodowane były brakiem dostępu do internetu i kłopotami zdrowotnymi. Te mam nadzieję, już za mną. Nie mogę jednak zaręczyć, że brak aktywności ulegnie zmianie w okresie najbliższych kilku lat, jakie dzielą mnie od najdłuższych wakacji życia. Choć oczywiście bardzo bym chciała. Liczę na wyrozumiałość wiernych czytelników. 

15 komentarzy:

  1. I moje blogowanie za tydzień już będzie zminimalizowane...nawet jeżeli nabędę sobie laptopa i zabiorę ze sobą.
    Jak zawsze post z dużą dozą wiedzy i interesująco napisany. Rzadkie, ale przez to cenniejsze są Gosiu Twoje posty.
    Ja kocham impresjonizm.....Gdy się czyta o życiu malarzy i pomyśli o tym na ile ten ich talent i trud wkładany w malowanie dzisiaj jest wyceniany to robi się człowiekowi przykro, że nie doczekali
    się osobiście na dobre dla siebie czasy.
    Lubię Irvinga Stone'a ...czytałam jego książki o Van Goghu i Michale Aniele. Może uda mi się przeczytać ich więcej.
    Cieszę się, że zdrowie Ci powraca do normy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także kocham impresjonizm i powtórzę się zapewne, ale ilekroć czytam o impresjonistach przypomina mi się film Vincent i Theo (o braciach Van Gogh), który zaczyna się sceną z licytacji jednego z obrazów Vincenta, padają coraz to bardziej niewyobrażalne cyfry- przechodzącą w scenę, w której Vincent kłóci się z bratem, bo nie ma pieniędzy na farby, a w te padają coraz wyższe cyfry z licytacji. Ilekroć czytam biografie któregoś z impresjonistów (choć znam ich historię) łudzę się, że może uda mu się sprzedać parę obrazów i przez chwilę nie martwić się o to, jak przeżyć kolejny dzień.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Kocham impresjonizm i zawsze chętnie czytam o jego twórcach. A Tobie życzę zdrowia i wielu lat blogowania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także szalenie lubię czytać o malarzach - zwłaszcza impresjonistach, ale nie tylko. Dziękuję za życzenia.

      Usuń
  3. Małgosiu, przede wszystkim życzę Ci mnóstwo zdrowia i pozytywnej energii! Mam nadzieję, że wraz z wiosną - która już przecież niebawem - o oba powyższe dobra będzie łatwiej :-)
    Mam na półce inną biografię Stone'a - "Pasję życia". Na razie się kurzy, niestety. Mam nadzieję, że i ona nada się do wielokrotnego czytania, podobnie jak "Bezmiar sławy".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję. Wracam do pracy 20 marca- wraz z wiosną :) Pasja życia - jak dla mnie jest świetna. Choć mój ulubiony Stone to Udręka i ekstaza, no ale na punkcie Michała Anioła to ja mam hopla, podobnie, jak na punkcie musicali :)Wszystkie trzy pozycje Stone`a mam na półce i czytałam wielokrotnie.

      Usuń
    2. Dorzucę jeszcze, że jakiś czas temu czytałam "Czarne nenufary" Michela Bussi, powieść której akcja toczy się w Giverny, ukochanym miasteczku Moneta. W tle oczywiście miłość, ale też malarstwo i intryga ze słynnymi dziełami Claude'a w tle. Nie jest to szczególnie wybitna proza, ale całkiem sprawnie stworzone "czytadło" z wyjątkowo zaskakującym zakończeniem. Przypomniała mi się ta książka na myśl o Twojej fascynacji impresjonizmem :-)

      Usuń
    3. Z dużą ostrożnością podchodzę do fabularyzowanych biografii, w których znane nazwisko jest jedynie tłem akcji, ale skoro polecasz to notuję tytuł. Dobre czytadło nie jest złe, a czasami człowiek chętnie zanurzy się w coś może mniej wybitnego, ale będącego niegłupim odprężeniem.

      Usuń
    4. Spieszę dodać, że to absolutnie nie jest fabularyzowana biografia, tylko powieść, w której Monet i jego obrazy grają pewną rolę dla, że tak to ujmę, zawiązania fabuły. Walorów edukacyjnych wiele w niej nie ma, ale dla niezobowiązującego relaksu, jak najbardziej się nadaje :-)

      Usuń
    5. Dzięki za wyczerpujące informacje. Już jestem ciekawa. Notuję Czarne nenufary.

      Usuń
  4. Bardzo lubię biografie Stone`a. Jesteś lepsza. Bezmiar przeczytałaś trzy razy. Ja tylko dwa. Muszę ją odświeżyć by nie zarosła kurzem.
    Kiedy przywołałaś Muzeum Orsay w Paryżu, powiem Ci, że bardzo zatęskniłam za Paryżem.
    Skoro idziesz do pracy 20 marca to łap energię byś miała siły do harówki. Oczywiście, życzę Ci dużo, dużo zdrowia. Wielkie dzięki, że do mnie zawitałaś.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje serce wyrywa się się do Paryża, ale przyznam, że troszkę się obawiam i jeszcze nie dojrzałam do ponownego odwiedzenia tego pięknego miasta, ale nie tracę nadziei, że uda mi się powrócić. W przeciwieństwie do pracy- do tej wolałabym nie wracać, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne obrazy...
    Również mam słabość do artystów tamtej epoki, a tym samym do Muzeum d'Orsay :)
    Stone'a znam z biografii Van Gogha i Michała Anioła.
    Skoro mówisz, że 800 stron i aż trzy razy tę cegłę przeczytałaś, to... coś w tym musi być :)
    Chciałbym sam to sprawdzić.

    Pozdrawiam,
    S.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie poznam wówczas Twoją opinię na temat Bezmiaru sławy. Impresjonistów kolekcjonuję we wszystkich galeriach Europy, dokąd uda mi się trafić i za każdym razem nieodmiennie mnie każdy nowy obraz rozczula i wzrusza. Zupełnie, jak dziecko, które oblizuje się na widok czekoladki, mnie raduje się buzia na widok nowego (znanego, albo na nowo odkrytego, albo po raz pierwszy oglądanego) impresjonistycznego obrazu.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).