Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 17 stycznia 2022

Medyceusze – nie tylko mecenasi sztuki Paul Strathern

Do książki o Medyceuszach wracam co jakiś czas. Ród ten fascynuje mnie nie tyle z powodu jego umiejętności dyplomatyczno-politycznych, czy umiejętności gromadzenia bogactw, co z powodu mecenatu, jakim objęci zostali przez nich niemal wszyscy uzdolnieni ludzi mieszkających we Florencji, a w przypadku Katarzyny i Marii Medici także na terenie Francji. Oczywiście wszystko jest ze sobą powiązane, gdyby nie byli majętni i nie mieli władzy nie mieli by możliwości objęcia patronatem artystów, naukowców, humanistów. Nie pamiętam, u kogo to czytałam, bodajże u Kapuścińskiego, nawet despotom, których rządy pozostawiły po sobie coś trwałego i pięknego jesteśmy w stanie więcej wybaczyć. Chyba dlatego tak lubię Medyceuszy, za to ich wspierani rozwoju sztuki, nauki, za tworzenie bibliotek, budowę świątyń, ochronki dla podrzutków (szpitala niewiniątek). I nawet jeśli robili to na chwałę własnego rodu, z bojaźni bożej (przed karą za lichwę), dla pozostania w pamięci potomnych to chwała im za to.

Czy Medyceusze byli tyranami? W pewnym sensie tak, bowiem obowiązywała zasada, kto nie z nami, ten przeciwko nam, a zatem, jeśli chciało się mieć jakiekolwiek znaczenie w historii miasta, jeśli chciało się wygodnie i bezpiecznie żyć i zostać objętym ochroną rodu należało być lojalnym. Nie wolno było się sprzymierzać z politycznymi przeciwnikami rodu.  Niestety, czasami układ sił politycznych zmieniał się tak szybko, że trudno było za tym nadążyć. Dzisiejszy sprzymierzeniec stawał się jutro wrogiem, aby za parę dni, lub tygodni znowu być przyjacielem. 

Czy sami parali się brudną robotą? Niezwykle rzadko. Najczęściej, przeciwników wykańczano finansowo - wysokimi podatkami czy konfiskatą mienia. Rozpowszechnioną była też kara wygnania z miasta (sami także jej doświadczyli). 

Czy byli kochliwi i niewierni? Bywali, choć nie odbiegli w tym od pozostałych przedstawicieli epoki. Mężczyźni po ich wyswataniu starali się przynajmniej pozornie dochowywać wierności współmałżonkom, mimo, iż nie zawsze takie polityczne układy sprzyjały udanym związkom.  

Katedra Santa Maria del Fiore z Kopułą Bruneleschiego
Kiedy szukano odpowiedniej żony dla Wawrzyńca Wspaniałego wyglądało to trochę, jak zakup klaczy, a nie aranżowanie małżeństwa. Z powodu choroby ojca Piero Medyceusza (zwanego Podagrykiem) wybrać żonę pojechała jego matka Lukrecja, która informowała małżonka o przyszłej synowej: Jest dość wysoka i ma jasną skórę, Szlachetna w obejściu, bez wyrafinowania Florentynek, lecz łatwo sobie je przyswoi… Twarz nieco okrągła, lecz miła. Nie mogłam dojrzeć jej piersi, gdyż Rzymianki je zakrywają, ale wydają się kształtne… Sądzę, że przewyższa przeciętne dziewczyny, lecz nie można jej porównywać do naszych córek. I dodała, jeśli Wawrzyniec ją zaaprobuje, poinformuję cię o tym. (str. 157) Wawrzyniec nie miał jednak wiele do powiedzenia, panna Orsini pochodziła ze starego rzymskiego rodu, nie dość, więc że była dobrze urodzona, mariaż z nią umożliwiał rodzinie awans społeczny, dodatkowo jej ród dysponował własną armią, której Medyceuszom  brakowało.

Książka zawiera tak ogromną ilość informacji na temat członków rodu począwszy od Giovanni Bicci, przez Kosmę (Pater Patrie), Piera Podagryka, Wawrzyńca (Il magnifico), Piera nieszczęśliwego, poprzez papieży Leona X i Klemensa VII, potomków rodu brata Kosmy (z Kosmą I na cele) aż po dwie francuskie królowe Katarzynę i Marię, że nie sposób napisać choćby po kilka zdań o każdym z nich. A mimo tego nie przytłacza nadmiarem. 

Z racji zainteresowań skupiłam się na mecenacie. Autor wskazuje nazwiska kilkudziesięciu osób, których ród objął swą protekcją. Byli to głównie artyści, a oni jak wiadomo bywają chimeryczni i kapryśni.

I tak Brunelleschi najwybitniejszy ówczesny architekt - twórca kopuły katedry Santa Maria del Fiore był człowiekiem drażliwym i zgryźliwym. Zanim dostał zlecenie na kopułę wziął udział w konkursie na drzwi do Baptysterium. Konkurs wygrał Lorenzo Ghiberti, zaś Fillippo dumny, łatwo obrażający się, skryty i obdarzony wybuchowym usposobieniem….(str. 111) tak się rozgniewał, że się spakował i wyjechał do Rzymu.  Jednym z jego ulubionych nawyków było wysyłanie ordynarnych i obelżywych anonimowych wierszy tym, którzy go urazili. (str. 111). Brunelleschi czuł się tak upokorzony, że postanowił porzucić sztuki piękne i pozostać architektem. Jak się okazało przegranie konkursu na drzwi okazało się brzemienne w skutkach, dzięki zmianie profesji, pobytowi w Rzymie, studiom nad antycznymi budowlami Filippo stworzył kopułę, która do dziś zachwyca i stała się wzorem dla jego następców.  

Widok na Katedrę ze wzgórza Michealangelo
Znana jest historyjka (może prawdziwa, a może legenda aurea) związana z jego przystąpieniem do konkursu na budowę Kopuły. Niemal pół wieku katedra funkcjonowała bez niej, bowiem nie było architekta, który podjąłby się tego karkołomnego zadania. Wydawało się, że twórcy świątyni zaprojektowali ją zbyt ogromną, aby znalazł się śmiałek, któremu uda się zaprojektować takie jej zwieńczenie, które nie spowoduje katastrofy budowlanej. Filippo zaproponował jajowatą kopułę podtrzymywaną przez kamienne żebra. Kiedy komisja zażądała dokładnych projektów zapytał, czy ktoś potrafi postawić jajko w pionie. Wówczas wszyscy zaprzeczyli, a on mocno uderzył jajkiem o stół i pęknięte postawił w pionie. Kiedy zaczęto oponować, iż każdy by tak potrafił Brunelleschi stwierdził, że nie pokaże planów, bowiem wówczas uzyska taką samą odpowiedź. Wiele metod, które zastosował przy budowie było wcześniej nieznanych, a on sam nie był pewny czy jego praca się powiedzie. Nie wdając się w techniczne szczegóły stworzył dzieło spektakularne bez którego nie wyobrażamy sobie dziś krajobrazu Florencji, bez którego mogłoby nie być Kopuły Bazyliki Świętego Piotra w Rzymie.

Kiedy Brunelleschi wyjeżdżał do Rzymu po przegranym konkursie na drzwi Baptysterium wyjechał  z nim młody Donatello, człowiek o równie wybuchowym charakterze. Donatello na zamówienie pewnego genueńskiego kupca, któremu polecił go Kosma Medyceusz wykonał rzeźbioną z brązu głowę naturalnej wielkości. Kupiec odmówił zapłaty i odmawiał jej nadal, kiedy Kosma polecił ustawić głowę na gzymsie swego pałacu, aby ją lepiej obejrzeć. Wówczas Donatello wpadł we wściekłość i zepchnął głowę z gzymsu. Kupiec widząc roztrzaskaną rzeźbę (zapewne w obawie przed reakcją Kosmy, który był protektorem rzeźbiarza) obiecał zapłacić dwa razy tyle za wyrzeźbienie drugiej. Donatello nie ugiął się i odmówił. Kosma nie potępił takiego zachowania swego pupila, bowiem zdawał sobie sprawę z odmienności artystycznej duszy … należy traktować tych nadzwyczaj genialnych ludzi jak niebiańskie duchy, a nie juczne zwierzęta.. (str.117).

David Donatella
Sprzeczność osobowości Donatella wyraża też opisana poniżej historyka. Prezentował średniowieczną pogardę dla doczesności, nie dbał ani o stroje ani o pieniądze. Co zarobił wkładał do koszyka w pracowni i mówił uczniom, aby brali bez pytania, jeśli potrzebują gotówki. Wymagał natomiast lojalności. Kiedy jeden z pracowników uciekł Donatello gonił go aż do Ferrary, chcąc go zabić. Donatello podobnie, jak wielu ówczesnych artystów był homoseksualistą. Nie można mieć co do tego wątpliwości, kiedy się spojrzy na jego Dawida, choć znawcy twierdzą, że nie jest to wyłącznie artystyczny manifest. Donatello nie musiał robić coming outu, bowiem nie krył się ze swoją orientacją. Homoseksualizm był częściowo tolerowany z uwagi na surowe normy obyczajowe zakazujące zbliżeń z niezamężnymi kobietami i brak domów publicznych w okolicy. Rzeźba Dawida stanowi połączenie piękna dwóch pierwiastków męskiego i żeńskiego (ma coś z hermafrodyty), a zatem platoński ideał równowagi.

Kolejnym protegowanym Medyceuszy był Fra Filippo Lippi wcześnie osierocony syn rzeźnika, którego wychowywała ulica. Kiedy ciotka umieściła go w klasztorze musiał złożyć  śluby zakonne. Tam zafascynowany pracą Masaccia przy malowaniu fresków w kaplicy Branacaccich odkrył w sobie talent do malowania. Niestety brat Lippi był niezwykle kochliwy, co było przyczyną wielu jego problemów; ucieczki i uwięzienia nie omijały utalentowanego artysty. Tylko ów niepospolity talent Lippiego tłumaczy niewyczerpaną cierpliwość, jaką Cosimo de`Medici miał do tego krnąbrnego artysty.  Jego mecenasów spotykała ustawiczna niewdzięczność- była to jedna ze stałych cech charakteru Lippiego. Przy tym malarzu patronackie skłonności Medyceuszy były ciągle wystawiane na próbę. Kosma, a potem Piero nauczyli się wstrzymywać zapłatę za zlecenia do chwili ich ukończenia, choć czasami nawet to okazywało się nieskuteczną zachętą. Ostatecznie Lippi dostał pracownię w Palazzo Medici i został tam uwięziony. Dostarczano mu posiłki i materiały malarskie, lecz nie mógł nigdzie wyjść, dopóki nie skończył zamówionego obrazu…. Kiedyś podarł prześcieradła, związał je w linę i na tej linie uciekł przez okno. (str. 147) Zniknął na kilka dni, a służący Kosmy przeszukiwali domy publiczne oraz spelunki w jego poszukiwaniu. Jednak talent malarza zjednał mu nie tylko Kosmę, bowiem za jego wstawiennictwem papież Piccolomini (sam doskonale rozumiejący Lippiego, gdyż słynął z ogromnej ilości kochanek) zwolnił go ze ślubów kościelnych wraz z Lukrecją, siostrą zakonną, która spodziewała się ich dziecka. Lippi szybko porzucił żonę i dziecko i udał się realizować kolejne religijne zamówienia i prowadzić jeszcze bardziej hulaszcze życie. Umarł otruty przez rodzinę dziewczyny, którą uwiódł.

Pico della Mirandola

Protegowanych Medyceuszy były dziesiątki, jeśli nie setki. Przewijają się wśród nich tak wielkie nazwiska jak dla przykładu Ficino, Polizziano, Pico Della Mirandola, Boticelli, Michał Anioł, Rafael Santi, Cellini, Galileusz, Rubens. Medyceusze - mecenasi sztuki, tyrani, kochankowie to książka do której wracam niezwykle chętnie, bowiem jej lektura jest dla mnie nie tylko niewyczerpanym źródłem informacji, ale też daje ogromną przyjemność czytania. Same  nazwiska jej bohaterów rozbudzają wyobraźnię; rody Pitti, Strozzi, Pazzi, Collona, Borgia,  della Rovere, Piccolomini, Cibo, Sforza, Ferrante, Walezjusze – ci wszyscy rozpustni, wojowniczy, przekupni papieże, spiskujący możnowładcy, skrytobójczy książęta. Dziś po latach czyta się o ich spiskach, układach, występkach, wojnach i zbrodniach jakby to był niezły kryminał. A na przeciwnym biegunie zależni od nich malarze, rzeźbiarze, architekci, złotnicy, filozofowie, odkrywcy, naukowcy, humaniści i myśliciele.Bardzo dobrym pomysłem jest zamieszczenie w książce drzewa genealogicznego, do którego często sięgałam podczas lektury. Ciekawe są też portrety i fotografie miejsc. Najbardziej zainteresował mnie portret Pico della Mirandola. Wg relacji Poliziano był on herosem, któremu natura nie poskąpiła przymiotów i ciała i ducha. Dla przypomnienia był filozofem, humanistą, naukowcem, astronomem, poetą - człowiek wszechstronnie wykształcony. Również autor książki stwierdza, na podstawie zamieszczonego w Galerii Uffizi portretu (powyżej), iż był niewyobrażalnie piękny. Zdziwiło mnie to, gdyż wydał mi się mocno zniewieściały, co okazuje się nie znajdywało potwierdzenia w upodobaniu młodzieńca do ryzykownych przygód z mężatkami. 

Madonna z dzieciątkiem Lippi w Palazzo Medici

fragment jednego z moich ulubionych fresku Botticellego (Luwr)











Ta książka to dla mnie fantastyczna przygoda i duża przyjemność. Napisana przystępnym językiem i mimo sporej ilości informacji nie przytłacza. 

Kolejny raz mam problem z ujednoliceniem czcionki. Poprawiałam kilka razy i jak widać bez efektu. Czuję się pokonana przez bloggera. 

7 komentarzy:

  1. Książki nie czytałem, ale z zapartym tchem oglądałem serial "Medyceusze: władcy Florencji". Wiele z przytoczonych przez Ciebie wątków znalazło miejsce w tym serialu. Może poszukam tej książki, skoro serial mnie wciągnął myślę że i książka też. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że ród Medyceuszy darzysz szczególnym względem. Jeżeli dobrze pamiętam, to jakiś czas temu pisałaś o Kaplicy Medyceuszy we Florencji. Kilka lat temu, podobnie jak Wkraj z zapartym techem oglądałam serial: Medyceusze: władcy Florencji"
    Jeżeli nie czytałaś, to polecam Medyceusze : tajemna historia dynastii - Mary Hollingsworth oraz 4 tomy autorstwa Matteo Strukul - Medyceusze: Rodzina u władzy, Mężczyzna u władzy, Kobieta u władzy, Upadek rodziny.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomieszały się komentarze. DO wkraja jest poniżej. A tu do Łucji:
      Medyceuszy bardzo lubię, ciekawi mnie ich historia i z przyjemnością o nich czytam, oglądam filmy, śledzę ich ślady we Florencji -chętnie bywam w Palazzo Medici i Kościele San Lorenzo (z kaplicą), w Palazzo Vecchio i na Piazza Signoria, w katedrze Matki Boskiej kwietnej i paru jeszcze innych miejscach. Ja ten serial niedawno dojrzałam na platformie VOD A książki już notuję tytuły, jak mnie coś interesuje to lubię czytać różne pozycje, aby porównać, więcej zapamiętać i wyrobić sobie pogląd. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Też obejrzałam ten serial, jak tylko zobaczyłam tytuł to nie mogłam sobie odmówić. Dopiero w połowie zorientowałam się, że sporo w nim przeinaczeń, ubarwień. Zdziwiło mnie to, bo sama historia Medyceuszy, ich wrogów, spisków, zabójstwa w katedrze jest niezwykle ciekawa więc nie bardzo rozumiem dlaczego scenarzyści dość dowolnie przedstawili fakty, ale fakt, że wciąga. Zwłaszcza, że aktor co jeden to piękniejszy, kiedy Medyceusze urodą nie grzeszyli. A skoro oglądałeś serial to myślę, że zaciekawiła by cię prawdziwa wersja wydarzeń. A mimo wszystko, jak będzie kolejny sezon to obejrzę :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja mama powiedziała kiedyś, że ludzie dawniej żyli krótko, ale za to bardzo intensywnie. I są to słowa jak najbardziej prawdziwe. Stan medycyny przed XIX wiekiem, ciągłe wojny, zarazy, głody sprawiały, że ludzi, którzy dożywali pięćdziesiątki można już było uznać za sędziwych. A zatem używali życia do upadłego, już od młodości - bo emerytur wtedy nie było:) Może nasz dziwić szaleństwo tamtych czasów: intryg dworskich, zdrad, istnych bachanlii i to niekoniecznie tylko u ludzi świeckich, walki o władzę poprzez skrytobójstwa będące na porządku dziennym - ale tamci ludzie nie mieli przed sobą komfortu długiego życia, szukali ujścia dla swej energii natychmiast. Ja zapewne nie sięgnę do historii Medyceuszy, bo za dużo nazwisk, pogubiłabym się już na starcie. Za to bardzo chętnie poczytam Twoje wpisy - ja takie historyjki o ludziach sztuki, nauki a także władców uwielbiam. Jeśli więc masz chęć, to opisz kolejne postacie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba czytasz w moich myślach, bo miałam taki pomysł, aby każdego, albo choćby paru podopiecznych Medyceuszy opisach i na podstawie tej książki i paru innych. Tyle, że pomysłów mi nie brakuje gorzej z ich realizacją, czasem i czasem umiejętnościami. To prawda, że żyli krótko a intensywnie, w tym większość przedstawicieli duchowieństwa z papieżami włącznie (rozpusta, zlecenia zabójstwa, zagrabianie mienia, wszczynanie wojen, przekupstwa....- zapewne, gdybym żyła w ich czasach byłabym zbulwersowana, dziś czyta się z ciekawością i nawet pewnego rodzaju podziwem dla tego hulaj dusza piekła nie ma, dostaliśmy papiestwo więc bawmy się - słynne powiedzenie Leona X (młodszego syna Wawrzyńca Wspaniałego- mojego ulubieńca).

    OdpowiedzUsuń
  6. A zatem czekam na kolejną barwną postać:)

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).