Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 26 września 2022

Wypoczywanie bez poznawania, czyli jak wygląda dolce far niente w moim wydaniu

Ten widok nigdy mi się nie znudzi (wczesny poranek)

Od miesiąca ogarnęło mnie lenistwo ogromne, jak stąd na księżyc. Po raz pierwszy w życiu zaplanowałam urlop, podczas którego nie miałam nic zwiedzać i niczego nie poznawać. Poznawałam samą siebie w ekstremalnych warunkach nadmiaru wolnego czasu. Miałam oddać się dolce far niente (słodkiemu nic nierobieniu). Hotel, basen, spacer, szum morza, śpiew ptaków, lektura.

Ustecka Syrenka

Dlaczego? Pomyślałam, że może omija mnie jakaś nieznana przyjemność. Skoro większość znajomych wzdraga się na wspomnienie pobytów w galeriach sztuki czy teatrach (nie, nie to nie dla mnie) to musi być coś przyjemnego w takim nic nie robieniu; pluskaniu się w wodzie i popijaniu drinków. Pomijam leżenie na plaży i prażenie się na słońcu, bo ani pogoda wrześniowa ani stan zdrowia (coś w rodzaju uczulenia na słońce) nie pozwalają mi na taki sposób spędzania czasu.  

Zachód słońca nad morzem bywa niezwykle malowniczy

Aby nie mieć pokus w rodzaju galerii, teatru, czy innego przybytku kultury wybrałam Ustkę, gdzie poza Centrum Aktywności Twórczej, muzeum ziemi usteckiej, bunkrami Bluchera i kinem czas spędza się na spacerach brzegiem morza, w smażalniach ryb lub mniej czy bardziej  wypasionych hotelach. No można jeszcze wybrać się w rejs po zatoce.

Mosty czy kładki -obiekty które łączą mile widziane
Tym sposobem udało mi się przemaszerować kilkadziesiąt kilometrów oraz przeczytać trzy książki w ciągu pięciu dni. Przepłynęłam też ze dwie długości basenu (sprawność pływacka zdobyta lata temu mocno się przykurzyła). A co najważniejsze spotkałam się ze znajomymi ze Słupska, co było bardzo miłym dodatkiem do wakacyjnego wypoczynku. Jeśli w moich samodzielnych wyprawach czegoś mi brakuje to czasami przydałoby się towarzystwo kogoś o podobnych zainteresowaniach. Podczas tegorocznego urlopu nie mogłam narzekać na jego brak.

Spacery nadmorską promenadą, piaszczystą plażą, oddawanie się czytaniu to owszem bardzo miły sposób spędzania czasu. Dobry na parę dni. Poza wędrówkami w poszukiwaniu wspomnień (ach ludzka naiwności, która szukasz tej dziewczynki z warkoczykami, która pomagała babci w pieleniu warzywnika, wybierała lody w cukierni, zbierała jeżyny w lesie albo pokonywała fale w morzu) natrafiam na kilka ciekawych obiektów. O ławeczce Ireny Kwiatkowskiej, która jak głosi pamiątkowa tabliczka bardzo lubiła spędzać urlop w Ustce wspominałam już kiedyś. Dopiero teraz zauważam stojący na skwerku przy bulwarze pomnik Chopina. Z informacji wynika, iż stoi tu od 1979 roku, jako idący pod wiatr. Autorką pomnika jest pani Ludwika Kraskowska - Nitschowa. Zaglądam do internetu i okazuje się, że pani rzeźbiarka była także autorką wielu znanych pomników, w tym warszawskiej Syrenki nad Wisłą. Była też osobą, która miała szczęście przeżyć niemal sto lat (1889 -1989). 

Uwielbiam takie odkrycia. Rzeźbiarka okazuje się córką powstańca z 1863 roku i artystki - malarki. Nauki pobierała między innymi w pracowni Leona Wyczółkowskiego w Krakowie. Idący pod wiatr kojarzy mi się z przechodzącym przez rzekę w Bydgoszczy. Takie luźne skojarzenie nie w formie, a w nazewnictwie. I jakież jest moje zaskoczenie, kiedy na ulicy Czerwonych Kosynierów widzę instalację-grupę rzeźbiarką chłopca z małpkami. Sprawdzam, czy to możliwe, że to ten sam twórca i z radością okrywam, że to Jerzy Kędziora udostępnił miastu balansującego na linie chłopca. Jest on częścią całości składającej się z czterech chłopców (Flisaczkowie), którzy znajdują się w czterech różnych lokalizacjach, o czym opowiada twórca  tutaj.
Na tej samej ulicy vis a vis Domu Kultury znajduje się fragment zdemontowanej fontanny autorstwa Jana Konarskiego słupskiego rzeźbiarza, twórcy między innymi pomnika Marszałka stojącego prze Belwederem w Warszawie.

Okazuje się zatem, że nawet w miejscu, które z założenia miało być pozbawione wartości poznawczych można dokonać ciekawych odkryć.

Chłopiec z małpkami
Znajdujące się poniżej rzeźby odratowane ze zdewastowanej usteckiej fontanny bardzo łanie prezentują się zarówno za dnia, jak i w wieczornym oświetleniu. Wielbiciele sztuki współczesnej na pewno znajdą coś la siebie w Galerii Sztuki Współczesnej przy Zaruskiego 1 mieszczącej się w pięknie odnowionym budynku starego spichlerza. A to przywodzi  mi na myśl budynek odrestaurowanego Białego Spichlerza w Słupsku, w którym znajduje się dziś Muzeum  Witkacego. Ale to temat na odrębny wpis. Podsumowując pobyt w Ustce był udany, dobrze jedynie, iż nie trwał zbyt długo, bo trudno byłoby mi tak leniuchować.
Rzeźby ze zdewastowanej fontanny autorstwa Jan Konarskiego

Bałtycka Galeria Sztuki Współczesnej