tag:blogger.com,1999:blog-31293509368945176062024-03-27T14:29:58.829+01:00moje podróżeguciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.comBlogger761125tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-30237100952095543102024-03-25T17:29:00.006+01:002024-03-25T23:26:15.363+01:00Aosta stolica autonomicznego regionu Valle d`Aosta<div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTkl2W5l4lLhD4M3v67NZ6ji_2PBBwyw6wgmxiGvFo_4ZJhzi190wcIZZhFVX5eCF7Pv5af9HBzNYoaNYRlQ3SicPbqfu8ukqbHL7cQ8cWEugmZEfWpBSdDa_arIziz_p3A4-_L1Fw75fwUtsRFz6GpKm3ipbHAjEwCVkJslKCgLgcO-DsOJz0xg1zdkU/s4080/20240212_113056.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTkl2W5l4lLhD4M3v67NZ6ji_2PBBwyw6wgmxiGvFo_4ZJhzi190wcIZZhFVX5eCF7Pv5af9HBzNYoaNYRlQ3SicPbqfu8ukqbHL7cQ8cWEugmZEfWpBSdDa_arIziz_p3A4-_L1Fw75fwUtsRFz6GpKm3ipbHAjEwCVkJslKCgLgcO-DsOJz0xg1zdkU/w640-h480/20240212_113056.jpg" width="640" /></span></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Porta Praetoria</td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><br /><div style="text-align: justify;">Kiedy po raz pierwszy trzydzieści lat temu pojechałam do Aosty wydała mi się mało ciekawym miejscem. Jakieś ruiny, brama wjazdowa, na katedrę nie zwróciłam większej uwagi. Brak wiedzy i brak zainteresowań spowodował, iż bardziej zajmował mnie ryneczek z lokalnymi produktami niż XV wieczne freski na fasadzie świątyni, czy kamienne pozostałości starożytnych budowli. Potem byłam przez lata kilkakrotnie w Aoście, zawsze traktowałam ją, jako miejsce w zastępstwie. Skoro nie mogę pojechać do Turynu (i oglądać całunu turyńskiego czy muzeum egipskiego), albo do Mediolanu (popatrzeć na katedrę) to niech już będzie Aosta. W końcu to jakaś atrakcja, przejażdżka samochodem drogą położoną wśród Alpejskich szczytów, jakaś kawa, obiad i zakupy.</div></span></div><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDZAAYq6fx0N_neL0-uDUZcwx6eOzrIZgHChh3vQMMvEZs1U2Pt9IbXB8B3XaDg7yJ2YcC9wEp52WQBYIXZ8b1hPr2Dir9TdOJYlNOJPEoRNEFE-sEA8kxT011YE5cPjTYbnDaz8jVRJUtPojTTmlbJXEGO365NBvuKE8Jjc_vsSOuVbNlO6mFlkXf5TA/s4080/20240212_104223.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDZAAYq6fx0N_neL0-uDUZcwx6eOzrIZgHChh3vQMMvEZs1U2Pt9IbXB8B3XaDg7yJ2YcC9wEp52WQBYIXZ8b1hPr2Dir9TdOJYlNOJPEoRNEFE-sEA8kxT011YE5cPjTYbnDaz8jVRJUtPojTTmlbJXEGO365NBvuKE8Jjc_vsSOuVbNlO6mFlkXf5TA/w400-h300/20240212_104223.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Łuk Augusta</td></tr></tbody></table>Po latach, kiedy zaczęłam interesować się architekturą, sztuką i historią nie mogłam się nadziwić temu, że będąc w takim miejscu nie umiałam docenić jego urody i bogactwa. Aosta jest nazywana Rzymem Alp. Wspominałam, już o tym, że za przesadę uważam porównywanie jednych miast do innych i nazywanie ich mianem np. Wenecji północy (ileż to ja już tych imitacji Wenecji spotkałam, a przecież Wenecja jest jedna i niepowtarzalna, tak samo, jak jeden jest Rzym). Aosta jest od Rzymu młodsza, mniejsza i zabytków w niej nie tak wiele. Jej niewielka powierzchnia nieco ponad 21 km kwadratowych stanowi zaletę, bo dzięki temu nie jest ani tak oblężona przez turystów, ani tak rozległa. Ma ona ciekawą historię; jak większość miast i osad Italii, związaną z Rzymem i jego podbojami. Dziś mieszkają tam potomkowie cezarów zatem wszelkie ślady obecności rzymian są tu pielęgnowane i upamiętniane (rzymski most, rzymska brama, rzymski teatr, rzymska wieża, rzymska droga). Dawno wyginęli pierwsi mieszkańcy tych terenów, więc nikt nie będzie płakał nad tymi, których już nie ma, a którzy tu kiedyś żyli. W V wieku przed naszą erą ziemie Europy północnej, dzisiejszej Francji, północnych Włoch i Belgii stanowiły krainę zwaną Galią, krainę tę zamieszkiwali Celtowie. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgg0U9KzgPSOI04Q2QmG8KoVYzeTMPexDenIgucJUzeFDXuSxPJIIhcD5mx8GIa7e3DRDwTRIG5D3ZtMOdd77mdRKKWbgk0SIlhq3HICREcDMQ6YO_TlobT9Wl4_TNkxSn2dvdH6Q43S26XvBfRim_noFGXYsU7OAwITCrxL5jT2M4DEb4cbpfWF41FOeo/s4080/20240212_130856.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgg0U9KzgPSOI04Q2QmG8KoVYzeTMPexDenIgucJUzeFDXuSxPJIIhcD5mx8GIa7e3DRDwTRIG5D3ZtMOdd77mdRKKWbgk0SIlhq3HICREcDMQ6YO_TlobT9Wl4_TNkxSn2dvdH6Q43S26XvBfRim_noFGXYsU7OAwITCrxL5jT2M4DEb4cbpfWF41FOeo/w400-h300/20240212_130856.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">August Oktawian wita przybywających</td></tr></tbody></table><br />W Dolinie (dziś zwanej doliną Aosty i posiadającą status autonomicznej krainy) osiedlili się Celtyccy Salassowie. Ich osady były rozproszone, nie było tu żadnych skupisk miejskich. Gdzie sobie jakaś grupka Salassów znalazła dogodne miejsce tam się osiedlała (koczowała). Położenie Doliny było strategiczne oraz ważne z punku widzenia gospodarki (zapewniało dostęp do Europy północnej). Rzymianie przez lata próbowali podbić Salassów, aby otworzyć sobie drogę na północ i zachód Europy. Sukcesywnie podboje przyniosły zwycięstwo dopiero w 25 r. p. n. e., kiedy zniecierpliwiony brakiem militarnych sukcesów Juliusz Cezar wysłał dużą ekspedycję wojskową. Dolina została podporządkowana Rzymowi i można było połączyć Rzym z Europą budując drogę Via delle Gallie (galijską). Nazwa Doliny pochodzi od nazwy osady, którą zaczęto tworzyć po zwycięstwie Rzymian. Zbudowana na wzór rzymskich obozów wojskowych osada nazwana została Augusta Praetoria Salassorum (dzisiejsza Aosta). Augusta ponieważ jej założycielem był August Oktawian adoptowany syn Juliusza Cezara. Osada posiadała główną drogę biegnącą przez centrum, otoczona była murami obronnymi, prowadziły do niej cztery bramy wjazdowe. </div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6UPIQyfZ8uauVwHDqCweb5kLhyWA3sNqWp94iKBZp6tl-JWfLapgKBBDjf2zbbkpnSXdTCnSRNLUTCmZN_0T2EcS-9aMxdTH6SbolnUEYYMOZnSyd-kU1OessqLZB5VIcir_ozHWXvH250bJERQnlEsCjiX_qlIPhaESzAeexG_DVAvM36gnn7NHv7xk/s4080/20240212_130216.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6UPIQyfZ8uauVwHDqCweb5kLhyWA3sNqWp94iKBZp6tl-JWfLapgKBBDjf2zbbkpnSXdTCnSRNLUTCmZN_0T2EcS-9aMxdTH6SbolnUEYYMOZnSyd-kU1OessqLZB5VIcir_ozHWXvH250bJERQnlEsCjiX_qlIPhaESzAeexG_DVAvM36gnn7NHv7xk/w640-h480/20240212_130216.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Porta Praetoria</td></tr></tbody></table>Dziś najbardziej znaną jest Porta Praetoria – główny wjazd do Augusty Preatoria Salassorum pochodzący z 25 r. p.n.e. Również z tego roku pochodzi Arco di Augusto Łuk Augusta postawiony z okazji zwycięstwa nad Salassami. To właśnie pomiędzy Porta Praetoria a Arco di Augusto biegnie główna ulica Aosty. O ile Łuk Augusta nie zrobił na mnie większego wrażenia (rozbestwiona innymi Łukami Tryumfalnymi, zwłaszcza w Rzymie, czy Paryżu), o tyle brama wjazdowa zachwyciła mnie solidnością i monumentalnością. Składa się z dwóch łuków, każdy posiada wjazd główny dla wozów i dwa mniejsze dla pieszych. Bramy były niegdyś zamykane furtami. W skład bramy wchodziły też dwie prostokątne wieże obronne. Prace wykopaliskowe z początku naszego wieku pozwoliły odsłonić oryginalną nawierzchnię z czasów budowy bramy znajdującą się około 2,5 metra poniżej obecnego poziomu drogi. W średniowieczu na szczycie jednego z łuków bramy (XII w.) wybudowano kaplicę, pod którą znajdował się piec do wypieku chleba, o czym dziś świadczą ciemne ślady na kamieniu. Brama zbudowana została z kamiennych bloków połączonych łupkiem wydobywanym z dna rzeki Dora Baltea (główna rzeka płynąca przez Dolinę Aosty - dopływ Padu). Najbardziej spodobało mi się owa podwójność bramy. Są to dwie bramy pomiędzy którymi znajduje się niewielka przestrzeń; miastu zapewniono podwójną obronę.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9XMp3xqFn-jyHgJBqIk6iNjnuQzI_304NQeCmowVHMGtRAx1MdOcUcO80jm2ePC0R0zV-9oxhHGIGwwCvWVyd4joIpt6WrmpX5MkXLcaKZf0HLD-LXEqAPdw91OWQV2bsXBd0IEpNY2kKRiBSB4N28OylKQFeRk4hSWl8iTybjOpMQgXzjDytp_KBR7A/s4080/20240217_154420.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9XMp3xqFn-jyHgJBqIk6iNjnuQzI_304NQeCmowVHMGtRAx1MdOcUcO80jm2ePC0R0zV-9oxhHGIGwwCvWVyd4joIpt6WrmpX5MkXLcaKZf0HLD-LXEqAPdw91OWQV2bsXBd0IEpNY2kKRiBSB4N28OylKQFeRk4hSWl8iTybjOpMQgXzjDytp_KBR7A/w640-h480/20240217_154420.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cryptoporticus</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Kiedy byłam w Aoście trzydzieści lat temu jedną z większych atrakcji były ruiny rzymskiego teatru na tle których robiłyśmy sobie zdjęcia. Niestety teraz ruiny są w trakcje prac renowacyjnych, więc nie udało mi się ich obejrzeć i skonfrontować z dawnymi wspomnieniami. Szkoda, bo te ruiny należą do najbardziej romantycznych widoczków miasta. Sam teatr pochodził także z 25 r. p.n.e. Po odrestaurowaniu w 2011 r. był wykorzystywany do pokazów muzycznych i spektakli teatralnych.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivbTqWYYRLuJgJEUaZXh6UUrxYNLGJYBLRqThA9trt8T0IPMKLCUIVJfnQEhUeMrvrCcAkW4k0ns7n2PmZUJukS41cOwdBAS4nbrrJUQvmoJgsd1vYzmv6HWHIW-iTGzJHEZDJLI3CuOHcJujtCKt5DYRchEB2h6wjRRbAlaTIyK_rkXHjL9WIxe2asMg/s4080/20240217_154713.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivbTqWYYRLuJgJEUaZXh6UUrxYNLGJYBLRqThA9trt8T0IPMKLCUIVJfnQEhUeMrvrCcAkW4k0ns7n2PmZUJukS41cOwdBAS4nbrrJUQvmoJgsd1vYzmv6HWHIW-iTGzJHEZDJLI3CuOHcJujtCKt5DYRchEB2h6wjRRbAlaTIyK_rkXHjL9WIxe2asMg/w640-h480/20240217_154713.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cryptoporticus</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Odkryłam natomiast inną starożytną pozostałość, mianowicie cryptoporticus - podziemną galerię. Kiedyś tego rodzaju galerie podziemne służyły, jako spichlerze. Ta jednak miała zapewnić wyrównanie terenu, który był w tym miejscu pochyły. Być może pełniła też funkcje polityczno-liturgiczne i była punktem łączącym sacrum (pobliskiej katedry) i profanum (miejsca handlu - rynku). Trudno jednoznacznie określić przeznaczenie Cryptoporticus, niemniej trzeba przyznać, że jest to ciekawa architektonicznie budowla. Już sama niejasność przeznaczenia sprawia, że wydaje się tajemnicza (może odbywały się tu spotkania członków sekretnego bractwa, może tu spiskowali przeciwnicy władzy, a może spotykali się kochankowie, wyobraźnia podpowiada różne rozwiązania). Dziś trzy korytarze przedzielone nawą z filarami stanowić mogą scenografię historycznego filmu. Korytarze liczą około 70-80 metrów długości i są oświetlone częściowo przez boczne okienka. I co ważne mało kto je odwiedza, więc można to miejsce mieć przez chwilę dla siebie. A my podróżnicy jesteśmy samolubni i nie lubimy się dzielić.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgclCPTZLjj784fZSZKdFu4FZ7rmh2NTs1fJcVIDKHrtQFuZTfgdy4OzsM7ZFMOAunSHea5CWobVADwgwRHRNfPQf9D0LmWkHepJBQHpOyNKilvbMU-51SHnKujfI7TgqE-W9MoVavsyWM3yzSNh0k64r8H1oLv0Pz6mLceegCEXSucH3ZXwb68_NfF-Hw/s4080/20240212_124226.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgclCPTZLjj784fZSZKdFu4FZ7rmh2NTs1fJcVIDKHrtQFuZTfgdy4OzsM7ZFMOAunSHea5CWobVADwgwRHRNfPQf9D0LmWkHepJBQHpOyNKilvbMU-51SHnKujfI7TgqE-W9MoVavsyWM3yzSNh0k64r8H1oLv0Pz6mLceegCEXSucH3ZXwb68_NfF-Hw/w480-h640/20240212_124226.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">XV wieczne freski w atrium Katedry</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Obok podziemnej galerii znajduje się Katedra. W miejscu uważanym za święte wzniesiono w IV w. wczesnochrześcijańską katedrę. Była potężną budowlą, która poprzez baptysterium połączona była z podziemną galerią. Jej przebudowę rozpoczęto w XI wieku zastępując wcześniejszą katedrę - Katedrą poświęconą Wniebowzięciu Najświętszej Marii Panny i Św. Janowi Chrzcicielowi. Kolejna przebudowa miała miejsce w XV i XVI wieku. Obecna fasada w neoklacystycznym stylu pochodzi z II połowy XIX wieku. Czyli nic nadzwyczajnego, historia, jaka towarzyszy większości świątyń; wznoszenie nowych w miejsce starych, przebudowywanie, rozbudowywanie, nawarstwianie stylów. Tym, co nas dziś (a przynajmniej mnie) zawsze najbardziej interesuje jest poszukiwanie najstarszych elementów świątyń, czyli tego, co pozostało ze stylu romańskiego. W katedrze są to dwie wieże zegarowe, krypta i część fresków sufitowych. One ciekawią z powodu swej historii. </div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_QZP5qOI8o3gBqH6pCD22sxZ1MxGijim84Xg_-povupQ-G4hqn_oU3uqoSByL7497ZT-xDZ2dCu3SadAk89-94-A8F-c6Mjw3-iVI7kIzK17vrXc-5HuHiYp1NIocifYLmrYpCgYaTXG-TZMEACxDmk_dma0io90kLWtZadn-mIXKblmLk7Q3XAnIxdk/s4080/20240212_124538.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_QZP5qOI8o3gBqH6pCD22sxZ1MxGijim84Xg_-povupQ-G4hqn_oU3uqoSByL7497ZT-xDZ2dCu3SadAk89-94-A8F-c6Mjw3-iVI7kIzK17vrXc-5HuHiYp1NIocifYLmrYpCgYaTXG-TZMEACxDmk_dma0io90kLWtZadn-mIXKblmLk7Q3XAnIxdk/w640-h480/20240212_124538.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fresk na bocznej ścianie atrium</td></tr></tbody></table>Ale wzrok przykuwają inne freski, te w atrium przed wejściem do świątyni. Przedstawiają sceny z życia Najświętszej Marii Panny. Są tak bajecznie kolorowe i przepięknie mienią się w słońcu, że trudno przejść obok nich obojętnie. Wnętrze katedry w porównaniu z owym atrium wydało się niepozorne. Może jest we mnie coś z dziecka, które wprawia w zachwyt wielobarwność. Te freski są niczym książeczki z ilustracjami, które czytywałam lata temu. Wówczas w owych czasach szarości i smutku ilustracje w książkach dla dzieci były taką namiastką magii, iluzją piękna. Zapewne i świątynne dekoracje miały spełniać podobną rolę, zachęcać do życia pobożnego i cnotliwego, które przedstawiano w pogodny sposób.</div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJeaOubAkNXU5zkZiarCCw3ehrl2rCWIoZAkzjHeC_zy96wWleVkUYIxmeXz75rL28t0mqjA3r-k3Owkq77rFzqw0XTrzKxHvLEhAIu_V14pRoHPU7KionePi1owDeHwU3DMoRa4hGO45NmDiR2dQpGuvRNo5__9YVuVTum_9dxDWJ_Bd2Zr51n8-Jg38/s4080/20240212_105550.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJeaOubAkNXU5zkZiarCCw3ehrl2rCWIoZAkzjHeC_zy96wWleVkUYIxmeXz75rL28t0mqjA3r-k3Owkq77rFzqw0XTrzKxHvLEhAIu_V14pRoHPU7KionePi1owDeHwU3DMoRa4hGO45NmDiR2dQpGuvRNo5__9YVuVTum_9dxDWJ_Bd2Zr51n8-Jg38/w400-h300/20240212_105550.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W kościele Św. Orso</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Ciekawym miejscem jest również Kolegiata Św. Orso (Ursusa. Ursus dotychczas kojarzył mi się wyłącznie z sienkiewiczowskim bohaterem, a okazuje się, że był też święty tego imienia). Tu mamy do czynienia z dobrze zachowanym przykładem architektury romańskiej, zwłaszcza na krużganku z przepięknymi kapitelami (kapitele to najwyższe części filarów zwieńczone dekoracyjnymi ozdobami w kształcie roślinnym, zwierzęcym, czy jak tutaj scenkami z życia świętego i scenkami biblijnymi). Każdy z kapiteli (głowic) jest ozdobiony inną scenką. Były one wykonane z białego marmuru i pokryte ciemnym lakierem. Aż 37 z 52 głowic jest oryginalne. Krużganek powstał w XI wieku, a od wieku XII przez kolejne sześć stuleci służył Wspólnocie Augustynów. Obecnie część krużganku podlega restauracji, co nieco odbiera uroku całości, niemniej można zobaczyć większość z zachowanych filarów. W kościele Św. Orso, który także pochodzi z XI wieku zachowały się freski sufitowe (określane, jako przykład sztuki ottońskiej). W kościele znajduje się też pochodzący ze wcześniej znajdującej się w tym miejscu V-wiecznej świątyni fragment mozaiki podłogowej.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEign3SwbIvb2p7NQ4OPb85QWAQ1qfY76btkxWZlrFq1GoxQb-06G0GtxGQdCbKN22gRaZsE56tqyLOg8zJYmZMe8vsT7dUsv_vWkRK2EVN_gA0LZT9Xd8G1lfrFGR1V_6yFKfZB7_eZpPc_P1PKVMq2kgltSWVmiw6Y2_E1aCDoc3JoQq1aYjmka2kjndw/s4080/20240212_110539.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEign3SwbIvb2p7NQ4OPb85QWAQ1qfY76btkxWZlrFq1GoxQb-06G0GtxGQdCbKN22gRaZsE56tqyLOg8zJYmZMe8vsT7dUsv_vWkRK2EVN_gA0LZT9Xd8G1lfrFGR1V_6yFKfZB7_eZpPc_P1PKVMq2kgltSWVmiw6Y2_E1aCDoc3JoQq1aYjmka2kjndw/w640-h480/20240212_110539.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krużganki i dziedziniec</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1lGz_xURDYgf76JkZRZY77slb0SiUs_vHBd1c_OKDvbW7eEVOO4kMYIc8WxBOcT4O9Fxf1DUOL_2014sG_xCR5EBiQpadbLdI6mNUJPbQMzyMh3Qo5UAfIIeMjFwlDdyhWjv20Ijlxc6au2HT58G3Lq3_00jctCMXffijl4sZ04ACUuS8xSxdz4ZEYl0/s4080/20240212_110850.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1lGz_xURDYgf76JkZRZY77slb0SiUs_vHBd1c_OKDvbW7eEVOO4kMYIc8WxBOcT4O9Fxf1DUOL_2014sG_xCR5EBiQpadbLdI6mNUJPbQMzyMh3Qo5UAfIIeMjFwlDdyhWjv20Ijlxc6au2HT58G3Lq3_00jctCMXffijl4sZ04ACUuS8xSxdz4ZEYl0/w640-h480/20240212_110850.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeden z kapiteli jeszcze nieodrestaurowany</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">I choć do Aosty przyjeżdża się w poszukiwaniu śladów przeszłości; starożytności, stylu romańskiego, czy renesansu to moją uwagę przykuła też świątynia, której wnętrze jest barokowe. Wiem, co pomyślicie; złoto, nadmiar, przepych. Tyle, że kościół Św. Stefana jest nietypowy; że tak polecę cytatem z filmu Kler – złoty, a skromny. Bo złoto nie jest tu elementem dominującym. Dominuje barwa obrazów i ołtarzy. Albo przynajmniej jest tu równowaga pomiędzy złotymi zdobieniami a kolorami obrazów. W tym ciekawa delikatnie turkusowa barwa drewna na którym znajdują się obrazy ołtarzowe. Do tego świątynia na fasadzie ma odrestaurowane niedawno XV wieczne freski.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm8L2XxC9Bn4JXbYxgL5-evcHrxX7PvsZVsNlyp32BOgbglNHCp-TYTHz6tzb8lhdFMe7g8NVeBTTrTx4o18XeV6F6ajtoXUZOsDD4IPcb2LLNDrxn67x7H7_FkwYyZV8qchmjwPuhzL0671Hi1-B-8QCxDtg5fh4Furo1dU55cvkUEIdca_1X9Q3idTQ/s4080/20240212_122851.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm8L2XxC9Bn4JXbYxgL5-evcHrxX7PvsZVsNlyp32BOgbglNHCp-TYTHz6tzb8lhdFMe7g8NVeBTTrTx4o18XeV6F6ajtoXUZOsDD4IPcb2LLNDrxn67x7H7_FkwYyZV8qchmjwPuhzL0671Hi1-B-8QCxDtg5fh4Furo1dU55cvkUEIdca_1X9Q3idTQ/w640-h480/20240212_122851.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ołtarz główny w kościele Św. Stefana w Aoście</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">To oczywiście tylko część ciekawych architektonicznie budowli w Aoście, część poznana podczas dwóch krótkich półtora godzinnych wizyt. Oczywiście architektura to nie wszystko. Uroku dodaje miastu jego położenie wśród alpejskich szczytów. Okazało się, że Aosta jest miasteczkiem, które ma całkiem sporo do zaoferowania zainteresowanym historią architektury odwiedzającym. Dla miłośników górskich widoków jest znajdująca się w pobliżu kolejka górska w Pile. Niestety tej atrakcji nie zdążyłam wypróbować.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyz2EqrtKbPFWfNgZvaivRIsF8mgIezY99pEFp03badjtZ6CnWhqFt63g6HzC6SbxQC58IR2QgUneYYhRdwkXhsf5FH61KtMA4voJvpRq5INz-SrXZtPoOh_oPDFORQai-dOSG9mtcrVu42bG3R2aflAdNXPlzPlozanGjbV8YUAknKeCdR57zzTtA9uk/s4080/20240212_123645.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyz2EqrtKbPFWfNgZvaivRIsF8mgIezY99pEFp03badjtZ6CnWhqFt63g6HzC6SbxQC58IR2QgUneYYhRdwkXhsf5FH61KtMA4voJvpRq5INz-SrXZtPoOh_oPDFORQai-dOSG9mtcrVu42bG3R2aflAdNXPlzPlozanGjbV8YUAknKeCdR57zzTtA9uk/w640-h480/20240212_123645.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fasada kościoła Św. Stefana</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">A poniżej jeszcze parę zdjęć, które jakoś mi się wcześniej nie zmieściły.</div> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOHAT7sZzqEXZvqOMyPjsOV5TUDPeVZpL4zklQDU5t7Bm3Tm3kRYQwTNE8UV2lprFn24W703qseOOtEYfxBqLzMCUsmcDbuq4QuahkjmPNs50aKswo8vHaDxDGc9F1f4T9oDWiGE2A48oaOWm69eX9OS2lHRxcjspHRtQJtert_gFd4D1TFWvH1rryKhw/s4080/20240212_124621.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOHAT7sZzqEXZvqOMyPjsOV5TUDPeVZpL4zklQDU5t7Bm3Tm3kRYQwTNE8UV2lprFn24W703qseOOtEYfxBqLzMCUsmcDbuq4QuahkjmPNs50aKswo8vHaDxDGc9F1f4T9oDWiGE2A48oaOWm69eX9OS2lHRxcjspHRtQJtert_gFd4D1TFWvH1rryKhw/w640-h480/20240212_124621.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Atrium katedry Aosta- detal<br /><br /><br /></td></tr></tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsAWeaRN5ZVcckEPJsOPX2PO2_bYtoOQVNiTJE-BUdcNEhkguPsTpS0H09Lyklcg_SfAcuiee2fHNz5fbrrQkhktnEU3lsNtZf8QfMj98GpGnkqi9pp4WW2s7W8mlr8Nb_ewUjnDvZq2I0tE31x-ycRNZbBrSA7KEbCuesk-AHtqgkdz13nQiqLFixlCc/s4080/20240217_155956.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsAWeaRN5ZVcckEPJsOPX2PO2_bYtoOQVNiTJE-BUdcNEhkguPsTpS0H09Lyklcg_SfAcuiee2fHNz5fbrrQkhktnEU3lsNtZf8QfMj98GpGnkqi9pp4WW2s7W8mlr8Nb_ewUjnDvZq2I0tE31x-ycRNZbBrSA7KEbCuesk-AHtqgkdz13nQiqLFixlCc/w640-h480/20240217_155956.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fresk boczny katedra Aosta</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgdRKMtSneKbIrAfL4VzP-O0teVAnCETKj4595XGY3FEhIvjByZQDr0gzweGWf10CuFlmZQ-ayhvuH7V4HAEORgusfRNZhMIGwdV3IlxwTqimv6xghwiptfPAbf-IMqlPqd-ewazxEsookAdCG2ivWxgSZtOdN6waPob2rC005C9jyeGB6WHYJ2wrBv_A/s4080/20240212_124740.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgdRKMtSneKbIrAfL4VzP-O0teVAnCETKj4595XGY3FEhIvjByZQDr0gzweGWf10CuFlmZQ-ayhvuH7V4HAEORgusfRNZhMIGwdV3IlxwTqimv6xghwiptfPAbf-IMqlPqd-ewazxEsookAdCG2ivWxgSZtOdN6waPob2rC005C9jyeGB6WHYJ2wrBv_A/w640-h480/20240212_124740.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widoczne w tle romańska wieża zegarowa katedry</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYrbTkgJBKdJKYXo6u3kCefqjX6HQ06leZ-W9x9DdhFbtONYYKe4mY9IHfMtSRf6H5sR-AEVZpDhQ7DwORpT8EOJr9rL1X4t0AESdHcXc8gxRk49druHbIwKe4D8Drk59k2PLXU8CHA-bKH773NP4BL5dxGnSevqVSczfBDuPBPPPM9-7i9JItwbNfHvw/s2576/20240212_105352.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1932" data-original-width="2576" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYrbTkgJBKdJKYXo6u3kCefqjX6HQ06leZ-W9x9DdhFbtONYYKe4mY9IHfMtSRf6H5sR-AEVZpDhQ7DwORpT8EOJr9rL1X4t0AESdHcXc8gxRk49druHbIwKe4D8Drk59k2PLXU8CHA-bKH773NP4BL5dxGnSevqVSczfBDuPBPPPM9-7i9JItwbNfHvw/w640-h480/20240212_105352.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dziedziniec przed wejściem na krużganki Kompleksu Św. Orso<br /><br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgO4HMIuMPK-mdxj2e1F7Enbu9ssEgbH2OTnsJ2Vwi231xGW8npMxjcIM6H-5yodocu-HT3sn8_pORqKZKbfRYskrjsuEzRynXVuVaDbhyvVX7CuTIUyef1dimFahzijk9641duEdDc2uqj9vAHP2PFpsgefwoXewQ9l4Rjnq2ye07fEp_gpdsWmlGKXio/s4080/20240212_105710.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgO4HMIuMPK-mdxj2e1F7Enbu9ssEgbH2OTnsJ2Vwi231xGW8npMxjcIM6H-5yodocu-HT3sn8_pORqKZKbfRYskrjsuEzRynXVuVaDbhyvVX7CuTIUyef1dimFahzijk9641duEdDc2uqj9vAHP2PFpsgefwoXewQ9l4Rjnq2ye07fEp_gpdsWmlGKXio/w640-h480/20240212_105710.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mozaika z V wiecznej świątyni stojącej w miejscu dzisiejszej świątyni Św. Orso</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLlGPgbdO-YQrWjr2FfGQp2Pa8rgODUKXBdsop-YVP15nmaGxIcuqpJ0FxOV-6DDvQ3VY9zLZMR1JqowlafoZUImZtvyvJyapcBvAfDVYDErSedbCRvNDe9ruF2fD3z5iB_xM2MDRTmsHMCP1DrXYfNtPsa6FZvhTmphOap2AmiB-cfHPzQ5MsY3qMmfk/s4080/20240212_105859.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLlGPgbdO-YQrWjr2FfGQp2Pa8rgODUKXBdsop-YVP15nmaGxIcuqpJ0FxOV-6DDvQ3VY9zLZMR1JqowlafoZUImZtvyvJyapcBvAfDVYDErSedbCRvNDe9ruF2fD3z5iB_xM2MDRTmsHMCP1DrXYfNtPsa6FZvhTmphOap2AmiB-cfHPzQ5MsY3qMmfk/w640-h480/20240212_105859.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Detal ze świątyni Św. Orso</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div> </span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUxb72TvocsIe0M3qf3J1zO-obOt-HZreL59R4TwKItg8w2FQizOz3T5ssQzUycPbDaoh2sIVA7rudVL9uAa0Nsm_2BV88RckQLJ980cSdkWVBjJJG6JivfWGAIagXZ2ztYuhHv5ybV9xJDLrm2UA2-_8WMgCRw0YxZLvYirji-7fuBHHErTY8DmCoKSU/s4080/20240212_110658.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUxb72TvocsIe0M3qf3J1zO-obOt-HZreL59R4TwKItg8w2FQizOz3T5ssQzUycPbDaoh2sIVA7rudVL9uAa0Nsm_2BV88RckQLJ980cSdkWVBjJJG6JivfWGAIagXZ2ztYuhHv5ybV9xJDLrm2UA2-_8WMgCRw0YxZLvYirji-7fuBHHErTY8DmCoKSU/w640-h480/20240212_110658.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kapitel na krużgankach Kompleksu Św. Orso</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwl2dnWJr52pZmfMgWgXpzSwNaZFhPUHu-mr9iFVQ9pxsc__-QqSuw8Ha-zoFRls8IyQxRhnZqUTOXSAuo04Bgjm3QgeG1nQeh1NF8q-e-8qIEsRYmFXPgcpLmM9l3vLZ_mRCy6Y4WpXC_I6K2A26U_89PQSQJYvjByrChN9K3VOM458bn3ikLsYqaBHM/s4080/20240212_112134.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwl2dnWJr52pZmfMgWgXpzSwNaZFhPUHu-mr9iFVQ9pxsc__-QqSuw8Ha-zoFRls8IyQxRhnZqUTOXSAuo04Bgjm3QgeG1nQeh1NF8q-e-8qIEsRYmFXPgcpLmM9l3vLZ_mRCy6Y4WpXC_I6K2A26U_89PQSQJYvjByrChN9K3VOM458bn3ikLsYqaBHM/w640-h480/20240212_112134.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kolejny z kapiteli</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJszjlUrUhHF4fxq9eWg0L4WPvAUgzHh3ZvWGAuCzyInjB8kXCI1n6Vfe-A85rEQeUw3YT2XEgwkbI4AEwGgDqGyiaRShJFfbU6Y-M75yLyuhqG1Svo7ZUaH5izkrQr8MUuXqfEoPcJnf4dTaFcNaXYyYennjNi5VEpZ6PTV-GI7OVLgkNQAUD3cleBD4/s4080/20240212_123013.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJszjlUrUhHF4fxq9eWg0L4WPvAUgzHh3ZvWGAuCzyInjB8kXCI1n6Vfe-A85rEQeUw3YT2XEgwkbI4AEwGgDqGyiaRShJFfbU6Y-M75yLyuhqG1Svo7ZUaH5izkrQr8MUuXqfEoPcJnf4dTaFcNaXYyYennjNi5VEpZ6PTV-GI7OVLgkNQAUD3cleBD4/w480-h640/20240212_123013.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kaplica ołtarzowa w Kościele Św. Stefana</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhY2UJ76WkdyqZB6bU2jPcYWqkRq07J7PkNCyVEeoMp3wZvtsW2x0q4zkOxBvjDf1b6dIMXnqxOLdqFW2Qz_TilNnpR26J9J02INHc7NDjO85pw1Q4YRzPgH9MCd5Ldsl5nSLJAsdbAYDBn7vZDknIUR-AJ6KFXDsMWDMHZJEAqvPXGir9sf4DhUPQSCk/s4080/20240212_123342.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhY2UJ76WkdyqZB6bU2jPcYWqkRq07J7PkNCyVEeoMp3wZvtsW2x0q4zkOxBvjDf1b6dIMXnqxOLdqFW2Qz_TilNnpR26J9J02INHc7NDjO85pw1Q4YRzPgH9MCd5Ldsl5nSLJAsdbAYDBn7vZDknIUR-AJ6KFXDsMWDMHZJEAqvPXGir9sf4DhUPQSCk/w640-h480/20240212_123342.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ołtarzyk w kościele Św. Stefana</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">No i oczywiście najładniejsza widokówka z Aosty</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcwyqm9zb2vp0cdfK85Luojc6exqJQM-M419-Xndg-bRPgjQVqKCfrYzXxKFhnfCrQ3YugWpLkItJ3HuyAa85CLVo-24zCKEz3b7iiXy7menuegDyprGA4l8tcatTG4OPHtu164_JU_Re_HLwFw81aW-ANcZ9cEFE4CqJA4mlz2bimMGLNZCGCtPQkN7U/s4080/20240212_125008.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcwyqm9zb2vp0cdfK85Luojc6exqJQM-M419-Xndg-bRPgjQVqKCfrYzXxKFhnfCrQ3YugWpLkItJ3HuyAa85CLVo-24zCKEz3b7iiXy7menuegDyprGA4l8tcatTG4OPHtu164_JU_Re_HLwFw81aW-ANcZ9cEFE4CqJA4mlz2bimMGLNZCGCtPQkN7U/w640-h480/20240212_125008.jpg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">Czy taki widok spod Porta Praetoria </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikLNhDKIbZesAp4olyfH131ebF22Bo2tnRaT0vIzPGxtmxkUFABh_KgvwvTgKbV2uVUTCijXwxfxfysE1pZJFs6Nq91Gb-P-LiWj5wWUInlXcnCULNJU2Uq9BovmwfmE8I64vUynBv_SjpNtOU1OAHobNbeXHMbLqJ_ICtvfuaV-yEAeFwqfz1mo2E2aQ/s4080/20240212_130058.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikLNhDKIbZesAp4olyfH131ebF22Bo2tnRaT0vIzPGxtmxkUFABh_KgvwvTgKbV2uVUTCijXwxfxfysE1pZJFs6Nq91Gb-P-LiWj5wWUInlXcnCULNJU2Uq9BovmwfmE8I64vUynBv_SjpNtOU1OAHobNbeXHMbLqJ_ICtvfuaV-yEAeFwqfz1mo2E2aQ/w640-h480/20240212_130058.jpg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">Albo takie relikty przeszłości spotykane na przydrożnych murkach</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrStJstE-EUsGPt5nh0vlnJNWOGvhTf2yMrxgB-TN7B49X7rU9AKr_GtjxcsYz-uCOUBI_tQJQjLwQmrKNqeWG8PBaPeEb3hRpiUX_1U7EEtPC299tRt641ZYBfpSmzquzIJHFm7mfr4pEApmNCyAxOlfer4qskfN_N_Z9hhXrCF5VqwHLO4crX_4EALU/s4080/20240212_123910.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrStJstE-EUsGPt5nh0vlnJNWOGvhTf2yMrxgB-TN7B49X7rU9AKr_GtjxcsYz-uCOUBI_tQJQjLwQmrKNqeWG8PBaPeEb3hRpiUX_1U7EEtPC299tRt641ZYBfpSmzquzIJHFm7mfr4pEApmNCyAxOlfer4qskfN_N_Z9hhXrCF5VqwHLO4crX_4EALU/w640-h480/20240212_123910.jpg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-70438269629464142832024-03-19T17:42:00.002+01:002024-03-21T09:09:40.064+01:00Zamki, twierdze i inne atrakcje w Dolinie Aosty<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgATMg8ZWUY7k0SLDDydP6J9ctR2lBDz3crzzDrrLoqa1nQcV2myWnGy1fo1AZKAiF3WV438H0z7wIU4Da_A5MRZX5CHf-QEgWWLUhj8BQcJiDoOrwlNH8BTkmswzbTAddAbRBP_2HhXGuuvw020ei-dw_W-hkc9HBwqNRJsCe1ksEALDrGr1SyL1Dc4rI/s4080/20240212_124958.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgATMg8ZWUY7k0SLDDydP6J9ctR2lBDz3crzzDrrLoqa1nQcV2myWnGy1fo1AZKAiF3WV438H0z7wIU4Da_A5MRZX5CHf-QEgWWLUhj8BQcJiDoOrwlNH8BTkmswzbTAddAbRBP_2HhXGuuvw020ei-dw_W-hkc9HBwqNRJsCe1ksEALDrGr1SyL1Dc4rI/w640-h480/20240212_124958.jpg" width="640" /></span></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Aosta widok na góry</td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Podczas pobytu w Dolinie Aosty rodzina zadbała o to, aby mój pobyt tam jak najbardziej uatrakcyjnić. Gdyby nie ciotka Wanda, która była moim kierowcą i przewodnikiem nie zobaczyłabym nawet połowy miejsc, do których dotarłam dzięki jej pomocy.</div></span><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W Dolinie Aosty jednym z najzamożniejszych i najważniejszych rodów był ród Challants. To z ich nazwiskiem związane są historie kilku znajdujących się w Dolinie zamków. Ród Challants to ród szlachecki pojawiający się na przełomie XI i XII wieku. W okresie średniowiecza i renesansu posiadali dużą władzę i rządzili większością terenów Doliny w im. rodziny Savoy (Sabaudowie to jedna z najstarszych dynastii w Europie rządząca od X wieku. Wiktor Emanuel Savoy syn ostatniego króla Włoch; z jednej z gałęzi dynastii sabaudzkiej, zmarł w wieku 86 lat w na krótko przed moim przylotem do Włoch, a bogato celebrowane uroczystości pogrzebowe miałam okazję oglądać we włoskiej telewizji). Rodzina Challants nosiła tytuły władców Cly, Ussel, Fenis, Varey, Verres i Graines, baronów Chatillon, wicehrabiów Aosty i lordów Aymavilles i hrabiów Challant. Z władzą wiąże się jej godna oprawa w postaci siedziby. Wówczas były to zamki.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKNxP9yk0cFkMTN8yxzEwKmcLxHjnRtR-HU-oaIoIaKG98guN0L4nnVNq14t_vKHRBM6xRq7xOwGJMK8GW2ZB3DcyRkn_zRmwC91iYZOQ_jM6o5GrvkbWkM_D_psZc4NNxPCooQFs2_1agZGD3hjlpD_qZfjenf2AgnwjC4bKUu_an6i45T_EGVZqlu5U/s4080/20240213_110622.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKNxP9yk0cFkMTN8yxzEwKmcLxHjnRtR-HU-oaIoIaKG98guN0L4nnVNq14t_vKHRBM6xRq7xOwGJMK8GW2ZB3DcyRkn_zRmwC91iYZOQ_jM6o5GrvkbWkM_D_psZc4NNxPCooQFs2_1agZGD3hjlpD_qZfjenf2AgnwjC4bKUu_an6i45T_EGVZqlu5U/w480-h640/20240213_110622.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Aymavilles - droga na zamek</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Dziś jednym z najbardziej okazałych zamków będących kiedyś w posiadaniu rodziny jest zamek w Aymavilles. Niech was jednak nie zmyli jego wygląd. W ciągu wieków był czterokrotnie przebudowywany. Pierwsza wzmianka o zamku pochodzi z 1207 r. Był wówczas dość skromnym, czworobocznym budynkiem o funkcji obronnej. Więcej informacji na temat budowli zachowało się od czasów, kiedy przejęła go w XIV wieku rodzina Challants. Cztery narożne wieże, które nadają budowli charakteru bardziej dekoracyjnego a jednocześnie lekkości powstały w wieku XV. Wówczas też powstał podwójny mur oraz dobudowano czwartą kondygnację. </div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh577bpKs8n5_UmGvNO_wgteJOW8snbCsXOzoy42yRAr8YEQYOVQWICoD3Ix6smrQKTKtmm5lLTvFyw5Hc2WigRl47d9qcTLBV4_6s1FXZ85s9mwncFDHpemV7ii3ZVzsxSx6kwsMSo2tEfNSbnzrKYpxAsgeIKVEHWPH1FG29Y2yTHQui0zmjke39jPWk/s4080/20240213_110727.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh577bpKs8n5_UmGvNO_wgteJOW8snbCsXOzoy42yRAr8YEQYOVQWICoD3Ix6smrQKTKtmm5lLTvFyw5Hc2WigRl47d9qcTLBV4_6s1FXZ85s9mwncFDHpemV7ii3ZVzsxSx6kwsMSo2tEfNSbnzrKYpxAsgeIKVEHWPH1FG29Y2yTHQui0zmjke39jPWk/w640-h480/20240213_110727.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zamek w Aymavilles</td></tr></tbody></table>Kolejne duże zmiany miały miejsce w wieku XVIII, kiedy między wieżami dobudowano ozdobne loggie, a wnętrza zostały przekształcone dla większej wygody jego mieszkańców. Zamek z budowli obronnej, ufortyfikowanej stał się rezydencją reprezentacyjną, otoczoną zielenią. Kolejne zmiany miały miejsce na przełomie XIX i XX wieku, kiedy zamek po raz kolejny przebudowano z przeznaczeniem na utworzenie tu muzeum. W 1970 roku stał się on własnością Regionu Valle d` Aosta i po kolejnej przebudowie, a raczej restauracji i wyposażeniu go w zbiory Akademii Świętego Anzelma od 2000 r. został udostępniany do zwiedzania.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_0YJRKg5yC8yiU_SXUoI7r1SMNuQP963S2IuxUwStLvAroy_aQBSK1weTc9l3p58DB_w4YRrjkz9ylNLjRU7y1NdUvySN6aljC7sCDpL-nX0ekiRiBKTuIClx9163_tlMeJTSXX75lzwTpThtQH8adOcIspuc5bCpeFqXP0-mkk8ZGwtG-zpHu68Jq88/s4080/20240213_121431.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_0YJRKg5yC8yiU_SXUoI7r1SMNuQP963S2IuxUwStLvAroy_aQBSK1weTc9l3p58DB_w4YRrjkz9ylNLjRU7y1NdUvySN6aljC7sCDpL-nX0ekiRiBKTuIClx9163_tlMeJTSXX75lzwTpThtQH8adOcIspuc5bCpeFqXP0-mkk8ZGwtG-zpHu68Jq88/w640-h480/20240213_121431.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Makiety pokazujące historię przebudowy zamku</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVdVh6ywyI3kt3vQVbiczZ9h2OaLd_5i9_eNmmX4OUfJZrDw0JYby24j3oNH6UXrxPWEM4LUq-Md3tlUKtS-VMXsLaXiXoK4sJAAc55xhkVgOISYM1UGN-x3AkBhdLQkgWVErGlJIy4TdzCXVtGil8RszqUI9mUNXVONNnepSJ3ILIjfxm13xgpyTAJYY/s4080/20240213_121525.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVdVh6ywyI3kt3vQVbiczZ9h2OaLd_5i9_eNmmX4OUfJZrDw0JYby24j3oNH6UXrxPWEM4LUq-Md3tlUKtS-VMXsLaXiXoK4sJAAc55xhkVgOISYM1UGN-x3AkBhdLQkgWVErGlJIy4TdzCXVtGil8RszqUI9mUNXVONNnepSJ3ILIjfxm13xgpyTAJYY/w640-h480/20240213_121525.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostatnia kondygnacja z fragmentami XV wiecznego sklepienia, murów i posadzki (w części pod oknami)</td></tr></tbody></table>Trasa zwiedzania prowadzi od pomieszczeń znajdujących się na parterze (tam można zobaczyć drzewo genealogiczne rodu). Ja jednak proponowałabym zacząć zwiedzanie od ostatniej kondygnacji (na którą można wjechać windą, co mnie bardzo ucieszyło, bo szalenie nie lubię wspinania pod górkę). Znajdują się tam makiety przedstawiające wygląd zamku po kolejnych przebudowach, wyświetlany jest film pokazujący kolejne zmiany wyglądu oraz film dokumentujący zakres prac renowacyjnych. Dopiero wówczas można zrozumieć choć po części jego historię i zachodzące tu zmiany. Dodatkowo na ostatniej kondygnacji znajdują się fragmenty murów, sufitu i posadzek pochodzące z XV wieku.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd4tYESPMUJINsoACMjOZjeYtorCGT6CQupODKYJXR-yStCUcWrijLv-nC9_CzCT7_U44VtVd3X_AJTFAgvvGGVhJ42Kec9kKJi1eaSzT6P_JrGkJc5ZJhvlCaohV651vcKqsoYiB0eJBNeH_LS_Vr5aN7-2IIDmpC06EYNC2GO-ws4UnQ28dnUlptAps/s4080/20240213_115024.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd4tYESPMUJINsoACMjOZjeYtorCGT6CQupODKYJXR-yStCUcWrijLv-nC9_CzCT7_U44VtVd3X_AJTFAgvvGGVhJ42Kec9kKJi1eaSzT6P_JrGkJc5ZJhvlCaohV651vcKqsoYiB0eJBNeH_LS_Vr5aN7-2IIDmpC06EYNC2GO-ws4UnQ28dnUlptAps/w640-h480/20240213_115024.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedne z pierwszych monet jeszcze mało przypominające pieniądze, raczej kawałek kruszcu </td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Dzięki zbiorom z Akademii Św. Anzelma można tu obejrzeć artefakty z czasów, kiedy zamek był zamieszkany: meble, obrazy, posągi, rzeźby, przedmioty użytku codziennego. Mnie szczególnie zainteresowała kolekcja numizmatyczna, co jest o tyle zastanawiające, że nigdy wcześniej tego rodzaju relikty przeszłości mnie nie pasjonowały. Aż tu nagle zaczęłam wyszukiwać monet upamiętniających znanych mi cesarzy rzymskich. Może to zasługa kameralności kolekcji (jedna salka) która nie przytłaczała ogromem zbiorów (jak np. Muzeum Czapskich, które zgromadziło dzięki pasji Emeryka Czapskiego tysiące, jeśli nie miliony monet z różnych okresów dziejów).</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7ZqiIiM2QxcjigNKCJX3t5oojP8e8eGjfy3lGToLWzThsQZgW4Ps0zLWMlRVsrH2qkclPfePd_YXZRxhcvxR5xCzn_Zz4oUp8WBBbinqe7eGHfv3-qkTaLxFLkOFmUaJxe68tOJifDqQZEx9PYNMK2pHHauSOXiWe69RqGsAl9exNKEpK7ykgvGxXfVg/s4080/20240213_120733.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7ZqiIiM2QxcjigNKCJX3t5oojP8e8eGjfy3lGToLWzThsQZgW4Ps0zLWMlRVsrH2qkclPfePd_YXZRxhcvxR5xCzn_Zz4oUp8WBBbinqe7eGHfv3-qkTaLxFLkOFmUaJxe68tOJifDqQZEx9PYNMK2pHHauSOXiWe69RqGsAl9exNKEpK7ykgvGxXfVg/w640-h480/20240213_120733.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dobrze, że dziś zakochani na mostach nie wieszają takich kłódeczek</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Będąc w Aymaville podjechałyśmy obejrzeć znajdujący się w pobliżu most - akwedukt z czasów rzymskich. Pont d`Aël pełnił dwie funkcje; transportu wody oraz transportu ludzi i zwierząt. Umieszczony na wysokości 56 metrów pozwala podziwiać przepiękne widoki (znajdujący się pod nim wąwóz i płynący tam strumyk). Nie miałam okazji wejść do wnętrza akweduktu, aby przez oszkloną posadzkę spojrzeć w „przepaść”, bowiem poza sezonem most nie jest udostępniony do zwiedzania, ale już sam rzut oka z góry w czeluść pod nim powodował drżenie nóg. Most jest wiekowy, bo pochodzi sprzed naszej ery (3 rok p.n.e.), a wybudowany został przez prywatnego przedsiębiorcę wydobywającego marmur z lokalnych kopalni potrzebny do budowy między innymi nowo powstającej rzymskiej kolonii Augusta Praetoria – czyli Aosty.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfKUcEJz1PwUlKVU8BNzwZey97bUfiwIw_6JJxdiDjMTPU5y4oUnvClVTzrwsu7QJLcu_aRCXwt0QTjDVQrouFOstSy4osORk0f75I9Y4QnbXWEtkhoyyiaIRsRt3NolmloB_bw9JJoSGfAdVzCZsIwoeJHAyrwgjn66q1BSaxbqmC3UmNvU3_7y7lgYs/s2576/20240213_141840.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1932" data-original-width="2576" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfKUcEJz1PwUlKVU8BNzwZey97bUfiwIw_6JJxdiDjMTPU5y4oUnvClVTzrwsu7QJLcu_aRCXwt0QTjDVQrouFOstSy4osORk0f75I9Y4QnbXWEtkhoyyiaIRsRt3NolmloB_bw9JJoSGfAdVzCZsIwoeJHAyrwgjn66q1BSaxbqmC3UmNvU3_7y7lgYs/w640-h480/20240213_141840.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pont d`Ael</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN4GgJKHvPrzLbEoTl11LU1WoA_Kh6GvaefeFYuDHvZ0EPxefeKWmRDDqqP9P7U26M8RsWHD60TWILEaxv92xfDu1wMifWjzZK9hEKBUe0u1Rv-gInFMRgIV2zDWf72P68LlNmG1dyIuksR2EVUrQox1RCfESZjJY6e19eR2qgn31AiPwtkkduUm53uSM/s4080/20240213_140620.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN4GgJKHvPrzLbEoTl11LU1WoA_Kh6GvaefeFYuDHvZ0EPxefeKWmRDDqqP9P7U26M8RsWHD60TWILEaxv92xfDu1wMifWjzZK9hEKBUe0u1Rv-gInFMRgIV2zDWf72P68LlNmG1dyIuksR2EVUrQox1RCfESZjJY6e19eR2qgn31AiPwtkkduUm53uSM/w640-h480/20240213_140620.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na zdjęciu nie widać głębokości wąwozu pod mostem, a wierzcie iż była naprawdę duża</td></tr></tbody></table></span><br /><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Kolejnym ciekawym zamkiem, wyglądającym jak zamek z bajki jest zamek w Fenis. Podobnie, jak zamek w Aymavilles i on należał do rodziny Challants. Pochodzi z XIII wieku. Ponieważ znajduje się na łagodnym wzgórzu, a dostęp do niego w przeciwieństwie do większości zamków położonych na szczytach, czy zboczach gór nie jest utrudniony posiada on inne elementy budowli, które miały za zadanie bronić jego mieszkańców przed niepożądanymi gośćmi. Przede wszystkim są to podwójne mury otaczające zamek i liczne wieże obserwacyjne. W murach znajdują się maleńkie szczeliny-okienka umożliwiające obserwację i ostrzał, a same mury są blankowane.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzOe2cGvnjb2CsSNpwmjs6YXYOi93BFRjKkpp_5a1r_drQflLQ4fUtujyQYDByaIwtw70DNYv0u9zGhMeyjK45GvJMBMIzvzwcSKwnPs4ncptKQJAN6MnQoMOnB9guYcxCX-ZvXQez2KVUzOUB5XO7rc2r3-ASlQHGFPmOX462tFWW-uT89Mb-qwUAam8/s4080/20240215_150910.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzOe2cGvnjb2CsSNpwmjs6YXYOi93BFRjKkpp_5a1r_drQflLQ4fUtujyQYDByaIwtw70DNYv0u9zGhMeyjK45GvJMBMIzvzwcSKwnPs4ncptKQJAN6MnQoMOnB9guYcxCX-ZvXQez2KVUzOUB5XO7rc2r3-ASlQHGFPmOX462tFWW-uT89Mb-qwUAam8/w640-h480/20240215_150910.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zamek w Fenis</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Czas największego rozkwitu zamku przypada na okres, kiedy jego właścicielem był Bonifacio I Challant. Pełnił on ważne polityczne i wojskowe stanowiska na dworze sabaudzkim. To jemu zawdzięczamy bogate zdobienia zamku i dziedzińca w kolorowe freski, których wykonanie zlecił znanemu wówczas malarzowi Giacomo Jaquerio. W XVIII wieku ostatni właściciel zmuszony był oddać zamek za długi ojca. Od tej pory (1716 r.) zamek popadał w ruinę. Pod koniec XIX wieku dzięki inicjatywie miłośnika średniowiecza, architekta Alfredo d` Andrade zamek został odkupiony, odrestaurowany i na początku XX wieku oddany na własność państwa.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_HQY42egMbVEW-3-chv7dKLMYppaOZohSil76gsRzOurIzm5t7b6lbCw5SIn7tfBeOzlG5KQauN6keyVpL986d4Kpk_C9lk4bJxWDo-7qI7azMNejiXV2Ihikpc7T6M2PuK4UBDV88gY91fGH_79srBzTIAo3Drc_jKDYR0s2Cj1uK1XMJXaUtD9KciY/s4080/20240215_155430.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_HQY42egMbVEW-3-chv7dKLMYppaOZohSil76gsRzOurIzm5t7b6lbCw5SIn7tfBeOzlG5KQauN6keyVpL986d4Kpk_C9lk4bJxWDo-7qI7azMNejiXV2Ihikpc7T6M2PuK4UBDV88gY91fGH_79srBzTIAo3Drc_jKDYR0s2Cj1uK1XMJXaUtD9KciY/w640-h480/20240215_155430.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">freski na dziedzińcu i na piętrze Zamku w Fenis</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">We wnętrzu znajduje się dziś niewiele mebli; parę kufrów i skrzyń, w których przechowywano ubrania i domowe sprzęty, a także łoże z baldachimem. Jest tam kominek wielkości ogromnej sali i wysoki na dwa piętra, jego górne przestrzenie wykorzystywano, jako wędzarnię. Było to ponoć największe wówczas w Europie palenisko. Rozpalane pozwalało gościom rezydującym piętro wyżej spać w cieple.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZxmnz70fWSBkWpyQQGQraUPRT237b-zXCiupaKtSwMzKGypO1wLGjYEKDKceQXcbaZGytGC_aQhftT8oIJFiTJ7KWNI4p6L4oncpObqv7tZj-bfyrOht4Y_CnyDd1W0wXV-QhJRFH0UOKSRGAgoneU41vTkB2WuBQQOUp6EHCN5KSMdNbnC5lZKzFlgg/s4080/20240215_155628.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZxmnz70fWSBkWpyQQGQraUPRT237b-zXCiupaKtSwMzKGypO1wLGjYEKDKceQXcbaZGytGC_aQhftT8oIJFiTJ7KWNI4p6L4oncpObqv7tZj-bfyrOht4Y_CnyDd1W0wXV-QhJRFH0UOKSRGAgoneU41vTkB2WuBQQOUp6EHCN5KSMdNbnC5lZKzFlgg/w640-h480/20240215_155628.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Filozofowie i myśliciele</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihFKlIsqWIg5g5Iv-gVKt7CKQFb87kQ9UG1FpYOYJw-UhwlD8Jgm13IsJjxIlFvg9r7bR3DVdx18oXwQgef6NY93H8BQsv2gjE0njQ0BpUqVXagsK7zW36q5ZFIj9CkKruxkxTHfpG3jXaGmSgF9ur7O730p2UkFC7CMXd-R0EOJrRaMx1qpoVOhilFs0/s4080/20240215_160039.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihFKlIsqWIg5g5Iv-gVKt7CKQFb87kQ9UG1FpYOYJw-UhwlD8Jgm13IsJjxIlFvg9r7bR3DVdx18oXwQgef6NY93H8BQsv2gjE0njQ0BpUqVXagsK7zW36q5ZFIj9CkKruxkxTHfpG3jXaGmSgF9ur7O730p2UkFC7CMXd-R0EOJrRaMx1qpoVOhilFs0/w640-h480/20240215_160039.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">freski w kaplicy</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmmRCKvgxMgd2CcjwgZeWflaxjgThG2YD81Ws6SCNeHfdqWsHFzxcNwhhz2kE5vnVcE_jZTvB-akTduPcCHSTt0gOtp-Q1cVu9jJqnSVooSkTSxdWHdGaWQADK9k3r_rM7RwBdNGiq0Urf2kBYyy3Va0GlO3_wwcQ89T9qnpVROTMVIzzFNLr3qTxL6xY/s4080/20240215_160931.jpg" style="font-size: medium; margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmmRCKvgxMgd2CcjwgZeWflaxjgThG2YD81Ws6SCNeHfdqWsHFzxcNwhhz2kE5vnVcE_jZTvB-akTduPcCHSTt0gOtp-Q1cVu9jJqnSVooSkTSxdWHdGaWQADK9k3r_rM7RwBdNGiq0Urf2kBYyy3Va0GlO3_wwcQ89T9qnpVROTMVIzzFNLr3qTxL6xY/w640-h480/20240215_160931.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">freski na dziedzińcu ze św. Jerzym ratującym księżniczkę</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Najpiękniejsze i najbardziej reprezentacyjne są jednak freski ścienne. W pamięci pozostaje będący wizytówką zamku fresk umieszczony nad paradnymi schodami dziedzińca przedstawiający Św. Jerzego ze smokiem broniącego księżniczki. To częsty temat włoskich fresków. Od razu na myśl przychodzi mi fresk znajdujący się w kościele św. Anastazji w Weronie, dla obejrzenia którego trzeba mocno zadrzeć do góry głowę.</div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZdqT5LojF8Bg7qV33zHphm6KwSCwc8hp0q-clnZf-L0Cj7g7lwHbqZRMDpTWX06eLslv9c4wuURtSsEcCCwnDhOnogGOK4BBmqD5GOz8-4LmDdrM7n058aFUK-Fq-GsUoM7iLcu-dFRcTldc4NhRJG3-qgTvq5qhzcgplNeGyR_M8bjRYSJDrK9-bx4A/s4080/20240215_162132.jpg" style="font-size: medium; margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZdqT5LojF8Bg7qV33zHphm6KwSCwc8hp0q-clnZf-L0Cj7g7lwHbqZRMDpTWX06eLslv9c4wuURtSsEcCCwnDhOnogGOK4BBmqD5GOz8-4LmDdrM7n058aFUK-Fq-GsUoM7iLcu-dFRcTldc4NhRJG3-qgTvq5qhzcgplNeGyR_M8bjRYSJDrK9-bx4A/w480-h640/20240215_162132.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedna z licznych wież obserwacyjnych</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Po przeciwnej stronie znajduje się fresk przedstawiający św. Krzysztofa. Nie mniej dekoracyjne są freski znajdujące się pierwszym piętrze prezentujące mędrców i filozofów oraz te w zamkowej kaplicy, przedstawiające świętych.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjacRSr2BHubr71gguRvNu8E8-q3GyTUjB04AT83jeB9h48wPJka8A5y0-LgrJHoWoA47S7A8v4BmfU1SOg7Pz0x9zcHs7nS6JKezCO6fyvoVmbWtN5P9S4v9k7YaHzmEarD72qAog_bSr2xfKWGRQyHKK0QG8avYx3pmSjmwoEahzSxyhFXUwg85sn11s/s4080/20240211_151951.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjacRSr2BHubr71gguRvNu8E8-q3GyTUjB04AT83jeB9h48wPJka8A5y0-LgrJHoWoA47S7A8v4BmfU1SOg7Pz0x9zcHs7nS6JKezCO6fyvoVmbWtN5P9S4v9k7YaHzmEarD72qAog_bSr2xfKWGRQyHKK0QG8avYx3pmSjmwoEahzSxyhFXUwg85sn11s/w640-h480/20240211_151951.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fort di Bard</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Inną ciekawą budowlą jest twierdza Bard (ford d Bard) – ufortyfikowany kompleks budowli powstały w XIX wieku na zlecenie Domu Sabaudzkiego położony na skałach nad wąwozem i nad rzeczką Dora Baltea. Nazwa fortu pochodzi od nazwiska pierwszych właścicieli znajdującej się tu twierdzy (rodziny Bard). W maju 1800 r. armia austro-piemonckich żołnierzy zatrzymała tu sto razy liczniejszą armię Francuzów rujnując plany Napoleona ataku na Dolinę i Turyn. Nakazał on zrównać fort z ziemią. Na polecenie Karola Alberta z Sabaudii w 1830 r. w obawie przed kolejnymi atakami ze strony Francuzów fort został odbudowany przez włoskiego inżyniera i wojskowego Francesco Antonio Olivero. Pełnił on swe funkcje militarno-obronne do końca XIX wieku. W 1975 r. przeszedł na własność autonomicznego Regionu Doliny Aosty, a w latach osiemdziesiątych otworzył się jako atrakcja turystyczna. Po pracach konserwatorskich został ponownie otwarty w 2006 r, jako muzeum Alp. Dziś często wykorzystywany jest przy kręconych tu filmach (stanowi piękną scenografię). Twierdza wykorzystywana jest również, podobnie, jak część zamków znajdujących się w Dolinie Aosty, jako miejsce wystaw, imprez kulturalnych, czy zajęć dydaktycznych dla dzieci i młodzieży.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7lwe0mmmZa1okNfBRVuM5lajwPNMaZeFPBox8x8YBodACs3_LqYkezz5XvIAbX2UQ6yIDRx865oM-ncyFbY_uCRTVcR6weyvmvqG52Kc1X8901yzJZBVWeklPspQ3MmNKhS4e3phj4vkqksdwf2i3GBs-8eRxSpDdQkechTsSyA_jcMsIuecDVObKm8g/s4080/20240211_155925.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7lwe0mmmZa1okNfBRVuM5lajwPNMaZeFPBox8x8YBodACs3_LqYkezz5XvIAbX2UQ6yIDRx865oM-ncyFbY_uCRTVcR6weyvmvqG52Kc1X8901yzJZBVWeklPspQ3MmNKhS4e3phj4vkqksdwf2i3GBs-8eRxSpDdQkechTsSyA_jcMsIuecDVObKm8g/w640-h480/20240211_155925.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portret damy Klimta wersja ostateczna<br /><br /></td></tr></tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT6O3sNhHNT51kbNWZSCbrIdjIsq63iib1-prl2Ph_2trHlRlGPTmYqp6uQU7iJM1wamLyATolAs-gblERfXYnhwoRpKnG9P1HBT8zLS-8eON0QmdBYkYJ7aBVeYMHtYTbMx_SEn-V6HUM4YP3NKBsBs0TjNNAJN4Hv4YlBQKX26NqMpHXia3tIjuSgtQ/s4080/20240211_160401.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT6O3sNhHNT51kbNWZSCbrIdjIsq63iib1-prl2Ph_2trHlRlGPTmYqp6uQU7iJM1wamLyATolAs-gblERfXYnhwoRpKnG9P1HBT8zLS-8eON0QmdBYkYJ7aBVeYMHtYTbMx_SEn-V6HUM4YP3NKBsBs0TjNNAJN4Hv4YlBQKX26NqMpHXia3tIjuSgtQ/w640-h480/20240211_160401.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portret damy wersja pierwotna</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Na górne kondygnacje można podejść obchodząc twierdzę na piechotę lub podjechać trzema kompleksami przeszklonych zewnętrznych wind.</div><div style="text-align: justify;">Z twierdzy i wjeżdżających na górę wind rozciąga się wspaniały widok na znajdujące się w dole miasteczko, dolinę, rzekę.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibkkDuwzvPtLrAePs7lB9qgxDhP7WlO7A_pD0wCaoOKmx1NbkxtdVu4v2JF3KoS_F-fXgSVIkP9d3jiAHgZmlDwSxJ9vLtkPCLSmfKB6KF4Rtj_SKfEni1-NAmNPnZMPU9rTkGHGr1bbsSxGbhCwTdABUnwxfuG5wltRfpLpc8PQIDWzAi3tkjzW_5EO8/s4080/20240211_173132.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibkkDuwzvPtLrAePs7lB9qgxDhP7WlO7A_pD0wCaoOKmx1NbkxtdVu4v2JF3KoS_F-fXgSVIkP9d3jiAHgZmlDwSxJ9vLtkPCLSmfKB6KF4Rtj_SKfEni1-NAmNPnZMPU9rTkGHGr1bbsSxGbhCwTdABUnwxfuG5wltRfpLpc8PQIDWzAi3tkjzW_5EO8/w640-h480/20240211_173132.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na rzekę spod twierdzy</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Podczas wizyty w forcie miałyśmy okazję obejrzeć wystawę historia jednego obrazu, której bohaterem był obraz Klimta Portret damy. Można było obejrzeć, w jaki sposób obraz uległ przemalowaniu - z portretu kobiety w ciemnej sukni i czarnym kapeluszu, z boa na szyi w portret kobiety w jasnej sukience bez nakrycia głowy i z gołą szyją. Po niedawnych odwiedzinach w muzeach wiedeńskich było to ciekawe dopełnienie wiedzy na temat Gustawa Klimta.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_fyXZlmjzh-K_C81p31HiLZAUiXEKoy3LubDCsiX98yVVLwD8KrXMdFNTzEfN2IarmTdPIRCZViuyFHtMXdB-81MkF-51zmozGsKr7w93VvxVQ_RtGGM3om7nnTuCQgAR3wKlxyHpZP8iPfnbktyPn5GhZPYpy3FUSZ9pZ6VD5Gg3xDdGMRQh0vNS2gg/s4080/20240211_163446.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_fyXZlmjzh-K_C81p31HiLZAUiXEKoy3LubDCsiX98yVVLwD8KrXMdFNTzEfN2IarmTdPIRCZViuyFHtMXdB-81MkF-51zmozGsKr7w93VvxVQ_RtGGM3om7nnTuCQgAR3wKlxyHpZP8iPfnbktyPn5GhZPYpy3FUSZ9pZ6VD5Gg3xDdGMRQh0vNS2gg/w640-h480/20240211_163446.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W Muzeum Alp najbardziej zainteresowały mnie minerały</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Dolinę Aosty odwiedzałam pod koniec karnawału i na początku postu. Kiedy wybrałyśmy się do Pont Saint Martin malutkiej mieścinki znanej ze starego rzymskiego mostu nie przypuszczałam, że trafimy w sam środek zabawy urządzanej na koniec karnawału. W miasteczku odbywały się wyścigi rydwanów. Na niedługim odcinku około stu metrowej uliczki ścigały się dwie drużyny składające z kilku osób ciągnących rydwan z pasażerem, który musiał mocno się trzymać za obręcz pojazdu bowiem rydwan pozbawiony był tylnej ścianki. Wzdłuż uliczki, na starcie i mecie znajdowali się chyba wszyscy mieszkańcy miasteczka dopingujący swoje drużyny. Wszyscy poprzebierani byli w różnokolorowe stroje reprezentujące różne insule (domy). </div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSHCByJ7Ac-pyoJD5cJoeyNJ7i1IYfmBODiJJqwOzRRIXXrZaaliRXEJe5IPsABNcmrHyZcngSSN1QA0SC6T5uWpymP6fFg7dURnUrEujSjJKU6umkHFFQVRY50c3BtJ0nwAjpu0ugXk6MqIaCh20ZhpDaZVD2HXdzSbYIgEUs5wntj_84e9bj2-EYYZ0/s4080/20240212_170702.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSHCByJ7Ac-pyoJD5cJoeyNJ7i1IYfmBODiJJqwOzRRIXXrZaaliRXEJe5IPsABNcmrHyZcngSSN1QA0SC6T5uWpymP6fFg7dURnUrEujSjJKU6umkHFFQVRY50c3BtJ0nwAjpu0ugXk6MqIaCh20ZhpDaZVD2HXdzSbYIgEUs5wntj_84e9bj2-EYYZ0/w640-h480/20240212_170702.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Most Diabła w przeddzień końca karnawału w Pont Saint Martin</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj41yuD1zdH4yA0tLQSM_G3s-oBHHxgleH5qr5-nXSzROw_XnqiXhDlSeHMt7Y-Txujb2LPMHvWUptqZ6J6hKIM3uHDTQ14zudcG0QtL-9Ne5dfBfnpLna_fLyktJEoE6BbvOS4Zi13sJEwGFnwHlwMRatzGF-dV9lwCAxujXmYJV6GWZ1QPf_pOAhnCaE/s4080/20240212_173525.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj41yuD1zdH4yA0tLQSM_G3s-oBHHxgleH5qr5-nXSzROw_XnqiXhDlSeHMt7Y-Txujb2LPMHvWUptqZ6J6hKIM3uHDTQ14zudcG0QtL-9Ne5dfBfnpLna_fLyktJEoE6BbvOS4Zi13sJEwGFnwHlwMRatzGF-dV9lwCAxujXmYJV6GWZ1QPf_pOAhnCaE/w640-h480/20240212_173525.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Równouprawnienie- rydwany ciągną też panie</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS8fFGicCahWvR6BFubfgxxaSosI1u3v2KO049qj_4s1nHNbLVWl1FwrdB2l4q9_lShKZfBLGRr6vetlqVT5cIDLAiyr_p2BSDVBhn8O6-GG3h20uA9lvY3c-BeY-l9zC8T7zDK0HztyyOW06wEBz89xcN3dj_swbp6eT2rrHwc5Yy8lGQZ6_S0VA6i90/s4080/20240212_165627.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS8fFGicCahWvR6BFubfgxxaSosI1u3v2KO049qj_4s1nHNbLVWl1FwrdB2l4q9_lShKZfBLGRr6vetlqVT5cIDLAiyr_p2BSDVBhn8O6-GG3h20uA9lvY3c-BeY-l9zC8T7zDK0HztyyOW06wEBz89xcN3dj_swbp6eT2rrHwc5Yy8lGQZ6_S0VA6i90/w640-h480/20240212_165627.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Choć to chyba obraz bliższy temu rzeczywistemu</td></tr></tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB7D_LQzhGrbIPDjGqi_wWvPRWyQqUONqdqs6mVkdy_oKOozTcfIzCAD1bx6h_eMFjyC7XinUANJOzkZ0niMu2zIVRZZDvJAuMslq_PwQrMvvIb02dtfGnX-I3xXu9AbkwfiJY06fS0GjYInU9w4AzOyKA5YRpMeaLnn3wBGvUGfE887oeQDp9R-67CI4/s4080/20240212_171157.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB7D_LQzhGrbIPDjGqi_wWvPRWyQqUONqdqs6mVkdy_oKOozTcfIzCAD1bx6h_eMFjyC7XinUANJOzkZ0niMu2zIVRZZDvJAuMslq_PwQrMvvIb02dtfGnX-I3xXu9AbkwfiJY06fS0GjYInU9w4AzOyKA5YRpMeaLnn3wBGvUGfE887oeQDp9R-67CI4/w640-h480/20240212_171157.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przy mecie wyścigu trudno było przejść</td></tr></tbody></table>Ulice udekorowane były proporcami domostw. Meta zaś znajdowała się przy kamiennym, rzymskim moście, zwanym Mostem Diabła. Skąd się wzięła nazwa Mostu Diabła? Ponoć mieszkający tu w okresie średniowiecza ludzie nie chcieli uwierzyć, iż most pochodzi z epoki rzymskiej uknuli zatem legendę, że jest on dziełem diabła. A było to tak, otóż pewien biskup o imieniu Marcin podróżując do Rzymu zatrzymał się w małej alpejskiej wiosce nad górskim potokiem Lys. Kiedy nocą wody potoku wezbrały i zniszczyły jedyną drewnianą kładkę biskup musiał zatrzymać się na dłużej w oczekiwaniu na wybudowanie nowej kładki. Ponieważ mieszkańcy nie mogli dojść do porozumienia, nie chcąc drewnianej kładki, a obawiając się kosztu budowy kamiennego mostu, biskup postanowił im pomóc prosząc jedynie, aby byli zawsze gościnni dla przyjezdnych, a sam wdał się w pertraktacje z diabłem, który zobowiązał się most wybudować szybko i tanio w zamian za duszę pierwszej istoty, jaka po moście przejdzie. Most powstał w jedną noc, ale nikt nie chciał nań postawić nogi dowiedziawszy się o warunku diabła. Dlatego biskup puścił na most psa. Wściekły diabeł chciał zniszczyć most, ale biskup postawił tam krzyż, więc diabeł zniknął na dobre. Od 1900 r. co roku na koniec karnawału z mostu zwisa kukła diabła, która wieczorem przy blasku sztucznych ogni jest palona. Nie jestem zwolennikiem ludycznych zabaw, ale doceniam taki sposób integracji mieszkańców, wymaga to wysiłku; przygotowania strojów i pojazdów. A zabawa pozwala na wspólne spędzenie czasu. Odświętny nastrój udzielił się i nam, co uczciłyśmy wstępując do baru na kawę i dolci.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXQYYeJZ8lvo07cwJBrdZJLpxmUyXi-5I5-oi5_030hUyYFKCmYxntetBYwoy7cTUvQBCQ7CQYT04dx88QlDt53aExhyphenhyphengAmm3-q5wlGar3b5L6b1HdaT0Cpgdr1Xs4S0c0umA26jrXUvK22FV9l6ZBs17_vqxALLeT0VK3sgRHEWfkimLkgvDGmz-2IBA/s4080/20240212_171357.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXQYYeJZ8lvo07cwJBrdZJLpxmUyXi-5I5-oi5_030hUyYFKCmYxntetBYwoy7cTUvQBCQ7CQYT04dx88QlDt53aExhyphenhyphengAmm3-q5wlGar3b5L6b1HdaT0Cpgdr1Xs4S0c0umA26jrXUvK22FV9l6ZBs17_vqxALLeT0VK3sgRHEWfkimLkgvDGmz-2IBA/w640-h480/20240212_171357.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Most Diabła z innej strony</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Na zakończenie wspomnę jeszcze o zamku Ussel, który poznałam trzydzieści lat temu podczas pierwszego pobytu u mojej polsko-włoskiej rodziny (na ślubie i weselu ciotki Wandy). Pod zamkiem Ussel znajdowała się tratoria (czyli knajpa), którą prowadził mój wujek. Samo wesele wujostwa odbywało się więc nieomal pod zamkiem na świeżym powietrzu. Tam też pod ruiny udawałyśmy się z siostrą odwiedzając wujostwo w ich miejscu pracy. Byłam też na jednej z wystaw fotografii na zamku (lata temu). Dziś nie jest on udostępniony do zwiedzania, można podziwiać jedynie jego mury. Zamek pochodzi z połowy XIV wieku i należał, a jakże by inaczej do kolejnego z przedstawicieli rodu Challants. Został wybudowany na planie prostokąta (ostatnia forma średniowiecznego zamku). Wykorzystywano go głównie jako więzienie. Zamek pod koniec XX wieku wykupił przedsiębiorca Marcel Bich (ten od jednorazowych długopisów. Młodsi czytelnicy nie będą go znali) i podarował go administracji regionu Doliny Aosta. Zamek wystąpił we włoskim serialu o Przygodach barona Münchausena.</div></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUW82BzaqnxYArpTf33YQoRkEWooDZHOUPaMw5fZS3u5nH0BYjwxB4ceXhetbDVjwXkoXsvvZNLd251iKYyYvOrMAaEXjVBWtQx8lSnJSLu3GJ8WUQmuXQGugcaVikgaDuMi-wZKRzS1WO3Hvon7nEiQM1usJPWz6RyfxH9eXn73oOyXMse3tchIPDpCU/s4080/20240306_172629.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUW82BzaqnxYArpTf33YQoRkEWooDZHOUPaMw5fZS3u5nH0BYjwxB4ceXhetbDVjwXkoXsvvZNLd251iKYyYvOrMAaEXjVBWtQx8lSnJSLu3GJ8WUQmuXQGugcaVikgaDuMi-wZKRzS1WO3Hvon7nEiQM1usJPWz6RyfxH9eXn73oOyXMse3tchIPDpCU/w640-h480/20240306_172629.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zamek w Ussel -zdjęcie sprzed 30 lat</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyl3Ta4tkazRKfUmdFNZ1hsi0l5DnW9TPA2U6f_zfcdcwBEm8QGylTRz3iw8EQtjflPwUaqZ_qHDHwi6LAF5HuXLuDvLkpo4PESoiSrs6QIF7uQJN01ZVCgRV7rNVDrMarGJgHkEYA34miBPE5F6SfODRV6-n_anxBqMawtGicT-nmISOdVAXEtrCQcO4/s4080/20240306_172545.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyl3Ta4tkazRKfUmdFNZ1hsi0l5DnW9TPA2U6f_zfcdcwBEm8QGylTRz3iw8EQtjflPwUaqZ_qHDHwi6LAF5HuXLuDvLkpo4PESoiSrs6QIF7uQJN01ZVCgRV7rNVDrMarGJgHkEYA34miBPE5F6SfODRV6-n_anxBqMawtGicT-nmISOdVAXEtrCQcO4/w640-h480/20240306_172545.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kolejne zdjęcie z Ussel. Niestety na pozostałych zdjęciach jest rodzina, a nie mam pozwolenia na publikację ich zdjęć, co rozumiem, bo sama też się na to nie zgadzam</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Oczywiście o Dolinie Aosty nie można napisać pomijając jej klejnot w koronie, czyli samą Aostę, ale jej należy się odrębny wpis.</div><div style="text-align: justify;">Nieco dłuższa przerwa w pisaniu spowodowana była kolejnym wyjazdem, a nawet dwoma. </div></span><br />guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-7887033079522421762024-03-05T12:33:00.000+01:002024-03-05T12:33:53.397+01:00Saint Vincent - baza wypadowa do eksploracji Doliny Aosty<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6wMKrVPSw7Ng4oeITAYet9aG2ndKjRaG7NxDEB8mhjvWa4eHP1jdRvdP_tSLwKmTOdxKmwn3ZCGX1J5iBM4h5SHxf1LDujSWvIl_CalYMbsJgkH04L9_335ow9-ahUsDfuQJ0Lm6UIlV6JEBv79GJqmaGeMVeUMvwJtQq-OA-Ws2ImHXGUqThsT6HLfw/s4080/20240211_084902.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6wMKrVPSw7Ng4oeITAYet9aG2ndKjRaG7NxDEB8mhjvWa4eHP1jdRvdP_tSLwKmTOdxKmwn3ZCGX1J5iBM4h5SHxf1LDujSWvIl_CalYMbsJgkH04L9_335ow9-ahUsDfuQJ0Lm6UIlV6JEBv79GJqmaGeMVeUMvwJtQq-OA-Ws2ImHXGUqThsT6HLfw/w640-h480/20240211_084902.jpg" width="640" /></span></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: medium;">Widok na Saint Vincent z tarasu domu wujostwa</span></td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Moje włoskie lutowe wakacje rozpoczęłam w Dolinie Aosty. Po raz pierwszy od dawna (szesnastu lat) podczas wyjazdu zamieszkałam u rodziny. Rodzina mieszka w Saint Vincent malutkiej mieścinie położonej w Dolinie Aosty (wysokogórskim regionie obejmującym partie Alp włoskich, szwajcarskich i francuskich). Najbardziej znanym i najwyższym szczytem górskim jest położony 4810 m n.p.m. Mont Blanc. Dom wujostwa położony jest na zboczu górskim, a z jego tarasu rozpościera się przepiękny widok na szczyty górskie. Teraz było troszkę za zimno na jedzenie na świeżym powietrzu, ale kiedy jest parę stopni więcej jedzenie posiłków z takimi widokami to niezwykła przyjemność. Samo miasteczko Saint Vincent położone jest w dolinie i liczy jakieś cztery i pół tysiąca mieszkańców. Jak wspominałam w poprzednim poście niegdyś było najbardziej znane z kasyna. Dziś ta jaskinia hazardu podupada, zdaje się, że jest w stanie likwidacji. Zapewne martwi to mieszkańców, było to bowiem źródło dochodów, które pozwalało na dostatnie życie zatrudnionym w nim mieszkańcom. Podobno, każda rodzina miała przynajmniej jednego przedstawiciela zatrudnionego w kasynie. Pracował tam lata temu brat mojego włoskiego wujka. Pamiętam swoją rozczarowującą wizytę w kasynie, wizytę, którą poprzedzała jakaś biurokratyczna machina związana z okazywaniem paszportu i uzyskiwaniem zezwolenia. Dziś myślę, że owo zezwolenie prawdopodobnie dotyczyło wprowadzenia osób, które nie przysporzą kasynu pieniędzy, a jedynie pokręcą się po sali. I choć wizyta mnie rozczarowała, bo kasyno nie przystawało zupełnie do moich (wykreowanych na filmach) wyobrażeń to zapewne zrobiła wrażenie, bo do niedawna trzymałam bilet wstępu, a rzadko mi się to zdarzało i zdarza, abym kolekcjonowała tego typu pamiątki. Dziś patrząc na jego szklaną fasadę podziwiałam odbijające się w słońcu górskie szczyty.</div></span><span style="font-size: large;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggyLo31cj6Uml0Dx5qDvvYREwx23C8gXF1m0nlaKXJ2YfUS7i-U3lsFoLgXkDXnCMX0rBpExhRUfJQ8X2nXhonaQ746TShbbEPTjcEVYkCESmxQClW4lLCxMbXQiZDgp9m_ezq9S1H-_huGjrfHmJVC1o-Jmxwf8cB-8BzqTW6HLXvGClhJoabOOTa7ws/s4080/20240211_103434.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggyLo31cj6Uml0Dx5qDvvYREwx23C8gXF1m0nlaKXJ2YfUS7i-U3lsFoLgXkDXnCMX0rBpExhRUfJQ8X2nXhonaQ746TShbbEPTjcEVYkCESmxQClW4lLCxMbXQiZDgp9m_ezq9S1H-_huGjrfHmJVC1o-Jmxwf8cB-8BzqTW6HLXvGClhJoabOOTa7ws/w640-h480/20240211_103434.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbf1vYTvZcyqvQb7gwiZmrNXfTNbyfrnnF1QNHF3WmJk6O12kW-z5YH5WlDp1P1bZXRmtnRQ9nfey5xQqcI4-peqUuRUN4gB8hg6UonuaXRWXkIXIa0FAk70G647fnEW5pvM4HY4VkJL2H_f0TryD_-DyocnxHGXKOM8WVd9CJ06Jd7xQrVRDfuteqY14/s4080/20240217_100748.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbf1vYTvZcyqvQb7gwiZmrNXfTNbyfrnnF1QNHF3WmJk6O12kW-z5YH5WlDp1P1bZXRmtnRQ9nfey5xQqcI4-peqUuRUN4gB8hg6UonuaXRWXkIXIa0FAk70G647fnEW5pvM4HY4VkJL2H_f0TryD_-DyocnxHGXKOM8WVd9CJ06Jd7xQrVRDfuteqY14/w640-h480/20240217_100748.jpg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiREC6kIsAknqLiitcmitldV2IA4LBtp-fVI0Q2f99-EHcOhS5-OKVIu-sURqxD7h0dVanLhkDcj0pSFBXQJ3lJgU0XG1d5O2IZrJBB4sGh24YdKorS1ZQYAF5UyRiixbOpBiaGucbq783vI5_s2ltr88SY9vxuBCvdeXxl6FRFYScTFrOrORpJBGxlIpM/s4080/20240305_115319.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiREC6kIsAknqLiitcmitldV2IA4LBtp-fVI0Q2f99-EHcOhS5-OKVIu-sURqxD7h0dVanLhkDcj0pSFBXQJ3lJgU0XG1d5O2IZrJBB4sGh24YdKorS1ZQYAF5UyRiixbOpBiaGucbq783vI5_s2ltr88SY9vxuBCvdeXxl6FRFYScTFrOrORpJBGxlIpM/w480-h640/20240305_115319.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Odnaleziony bilet wstępu do kasyna sprzed 31 lat</td></tr></tbody></table><br />Obok kasyna znajduje się chluba pięciogwiazdkowy hotel Billia pochodzący z początku XX wieku zbudowany w stylu Belle Epoque. Z ciekawości zajrzałam na cenę noclegu. No nawet za cenę samodzielności i pięknego basenu nie zdecydowałabym się na nocleg (którego cena oscyluje około dwóch tysięcy za noc).</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9PZCyLfJgSAW8kodEow9cc4GEwi0ILZH96s7HxB52Vy0lsDQTMgOAiV0BAKHN_lmxa-Oq4-DabMDnPsehD048AQzMyeOE6YZDZl9w6_2s543Y4f-7fw-ujBnGpZGfjOp84VzGEqKKWyEk2oXM9-XzSt7sHPaX2ziJ4f1mL7Xfd5fcjlHVXyXq_fm2Eq0/s4080/20240211_104036.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9PZCyLfJgSAW8kodEow9cc4GEwi0ILZH96s7HxB52Vy0lsDQTMgOAiV0BAKHN_lmxa-Oq4-DabMDnPsehD048AQzMyeOE6YZDZl9w6_2s543Y4f-7fw-ujBnGpZGfjOp84VzGEqKKWyEk2oXM9-XzSt7sHPaX2ziJ4f1mL7Xfd5fcjlHVXyXq_fm2Eq0/w640-h480/20240211_104036.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hotel Billa (nieco osłonięty przed wścibskimi spojrzeniami)</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Drugim po kasynie magnesem przyciągającym turystów (choć trzeba przyznać, że w miasteczku nie ma tłumów) są Termy. W drugiej połowie XVIII wieku niejaki pan Jean Baptist Perret odkrył tu żródła termalne. Wypływająca ze skały położonej na wysokości 680 m n.p.m. woda została uznana za mającą właściwości lecznicze, potwierdził to królewski medyk, co spowodowało wzrost zainteresowania wśród XVIII wiecznej arystokracji. Skład wód termalnych korzystnie wpływa na leczenie problemów oddechowych i trawiennych. W 1900 roku wybudowano kolejkę górską, która ułatwiała dostanie się z centrum miasteczka na wzgórze, na którym znajdowały się Termy. Dziś trwają prace nad przywróceniem działania kolejki. Przydałaby się, bowiem dom wujostwa znajduje się wysoko zboczu górskim, a zjazd do miasteczka bez samochodu jest mocno utrudniony. Przy czym, o ile zejść można, o tyle wspięcie się na nóżkach po górskim zboczu to droga nie dla seniora. Budynek kolejki górskiej wymaga dziś renowacji, choć i tak wygląda o wiele ciekawiej niż sam budynek mieszczący kompleks termalny, znajdujący się w malowniczym punkcie wzgórza, z którego jest wspaniały widok na całą dolinę. Nie miałam okazji skorzystać z wód termalnych, właściwie nie wiem dlaczego. Może z powodu wielości innych atrakcji, a może z braku problemów trawienno oddechowych. Sam budynek Term nie przedstawia się na tyle ciekawie, abym kiedykolwiek zrobiła mu zdjęcie. Natomiast już budynek kolejki (Funicolare) zasłużył sobie na uwiecznienie. </div></span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTwmQCfMl4PjWDyJHuj21c_DXgtc1321sRtVNwZ0YFBrI9qXgUaiCdtWcAfODH7V6pqXSTFT1l2ubFZlRxBy2oHN1AlK1-cd_76qwLtstXE6SujQZz1pX7BywctxItkNJrwEVl8mr_szNwIDN1JC8FkBlKSPnfiFZVt5FsKPi58YbK8m8LMxoHCWvwbAA/s4080/20240211_111857.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTwmQCfMl4PjWDyJHuj21c_DXgtc1321sRtVNwZ0YFBrI9qXgUaiCdtWcAfODH7V6pqXSTFT1l2ubFZlRxBy2oHN1AlK1-cd_76qwLtstXE6SujQZz1pX7BywctxItkNJrwEVl8mr_szNwIDN1JC8FkBlKSPnfiFZVt5FsKPi58YbK8m8LMxoHCWvwbAA/w640-h480/20240211_111857.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Budynek kolejki do Term (obecnie remontowanej)</td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqLMlzNUFgbUq-ksLuw69_6YR-ryVYKgD5UBe5D3KMn4R5tmgi_kL_ZZ4uYPdSoEplHsS0TvBo0ROAZZGnXhToq8NEe_5PO_mRDtkCftFJMTERzbXspu2w78wtZaWHsnqxEcuCFCsaD0cdc-P0Si65bvDlwB8WlxTShrbMDrWPl2dOAwKY7zQZHM1uzv4/s4080/20240211_112523.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqLMlzNUFgbUq-ksLuw69_6YR-ryVYKgD5UBe5D3KMn4R5tmgi_kL_ZZ4uYPdSoEplHsS0TvBo0ROAZZGnXhToq8NEe_5PO_mRDtkCftFJMTERzbXspu2w78wtZaWHsnqxEcuCFCsaD0cdc-P0Si65bvDlwB8WlxTShrbMDrWPl2dOAwKY7zQZHM1uzv4/w640-h480/20240211_112523.jpg" width="640" /></a></div>Sama miejscowość jest niewielka, trzy równoległe uliczki i kilka przekątnych. Najładniejsza jest główna uliczka biegnąca od Term i kościoła Św. Vincentego do granicy miasta z kolejną gminą Châtillon.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhmum4K9MT1Hl_2Lq3uO416KsG4lfq7DFseazDuoFXkXuPZi8hBgM1I_vk-9Y4xgn-L208faTCtRsGoPAYXcmDar7cDVIrcIIFHahx3_GUWJgipCsvI2OV5n57D0_OqaEQye6zbdbyOKe9Ez6pay_O8Sh-rcAmkcH0o-4tIRdNQaZYW7LpALL6e2h2S-E/s4080/20240211_111912.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhmum4K9MT1Hl_2Lq3uO416KsG4lfq7DFseazDuoFXkXuPZi8hBgM1I_vk-9Y4xgn-L208faTCtRsGoPAYXcmDar7cDVIrcIIFHahx3_GUWJgipCsvI2OV5n57D0_OqaEQye6zbdbyOKe9Ez6pay_O8Sh-rcAmkcH0o-4tIRdNQaZYW7LpALL6e2h2S-E/w640-h480/20240211_111912.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kościół Św. Vincenta</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Zatrzymajmy się przy kościele sięgającym czasów średniowiecza. Kościół pod wezwaniem Św. Vincenta został zbudowany przez benedyktynów w XI wieku w stylu romańskim. Kościół prawdopodobnie wybudowano na pozostałościach rzymskiej wilii z II i III wieku. Mimo licznych przebudów w trakcie wieków i nakładania się stylów architektonicznych do dziś znajdują się tam romańskie pozostałości widoczne we fragmentach ścian, posadzki, w krypcie (niestety niedostępnej do zwiedzania w czasie mojego pobytu), obronnym charakterze budowli (małe okienka, masywna bryła, surowość formy). W absydzie znajdują się piętnastowieczne freski.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfUoTO8qTo3N_Wr3FHIewrTLGS4VhySFNfCEr7gSUj1UQCMlwm96qf1XhWMqWbDxg5pZsAEnkUxkR9flPqd0aFG6Z5TxTXvoyG-1-Aho_z1CLtrJYi8525yylz4Pc4dudVVCZu8ta4lsefasRIaK66Kz2Vefo-1tIb9pLKPBQ3the9vN8lNnvEf54QOUo/s4080/20240217_114354.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfUoTO8qTo3N_Wr3FHIewrTLGS4VhySFNfCEr7gSUj1UQCMlwm96qf1XhWMqWbDxg5pZsAEnkUxkR9flPqd0aFG6Z5TxTXvoyG-1-Aho_z1CLtrJYi8525yylz4Pc4dudVVCZu8ta4lsefasRIaK66Kz2Vefo-1tIb9pLKPBQ3the9vN8lNnvEf54QOUo/w640-h480/20240217_114354.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wewnątrz kościoła Św. Vincenta</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-FeL5AyFUEA2OSk4PDJXxvyTsrqyabyumf7f_ONTGTz83ULVuI7Vm4xaayGhGYd4a8LUTAfEBm-PR4N5UsoBEDv64Qx9rrdilWTCjPLV7ygHHt-KbZNiRoks38LD-wD-ROIJpyqXkKtJv6cAvvdG_G5tR8AOlzRjTUwAENidUA3TE0cemri20a11jlMk/s4080/20240211_111231.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-FeL5AyFUEA2OSk4PDJXxvyTsrqyabyumf7f_ONTGTz83ULVuI7Vm4xaayGhGYd4a8LUTAfEBm-PR4N5UsoBEDv64Qx9rrdilWTCjPLV7ygHHt-KbZNiRoks38LD-wD-ROIJpyqXkKtJv6cAvvdG_G5tR8AOlzRjTUwAENidUA3TE0cemri20a11jlMk/w640-h480/20240211_111231.jpg" width="640" /></a></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhulm25pR5pTGixPI3hk2vFQ8JpRMNdg7zAXZbr6sxZq8UM2TdQKDttvhfyRBHKOAOvIvKAs4cbCuM8-oIp4i8wNlhWug_07qXtxa51WnRR0uD0OMFGAfhk70IkeDc-DV2okhMfTsYQUL3mgHZvwFIei3u56e59GnLrSjFppaUXGETFZoqjNkpknZ9ij6g/s4080/20240211_112708.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhulm25pR5pTGixPI3hk2vFQ8JpRMNdg7zAXZbr6sxZq8UM2TdQKDttvhfyRBHKOAOvIvKAs4cbCuM8-oIp4i8wNlhWug_07qXtxa51WnRR0uD0OMFGAfhk70IkeDc-DV2okhMfTsYQUL3mgHZvwFIei3u56e59GnLrSjFppaUXGETFZoqjNkpknZ9ij6g/w640-h480/20240211_112708.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fragment zewnętrznego fresku na fasadzie kościoła</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Znajdująca się przy kościele wieża – dzwonnica w postaci prostopadłościanu ze stożkowatym wykończeniem oraz cylindryczna przybudówka (nie znam fachowej nazwy, może sukienka w kropki mi podpowie) są charakterystyczne dla znajdujących się w Dolinie Aosty świątyń.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLR4VJYIdxIfSBHG1nylE4gm94mEj33AHvn6N56evU3kwQ8LA710M6earDJ_TWSBcFn3x0ic3Uz7InvKLQOQb8K4zXCepXeyWRaxie0ai1xvi7gCxeBkHYhgdsloVVP3v1LvwNQUDMG7hYbf5hDR5Sj_FeBPTtOjdKxDYcg55PLFSlsUN8GncwIUv8CZI/s4080/20240211_111842.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLR4VJYIdxIfSBHG1nylE4gm94mEj33AHvn6N56evU3kwQ8LA710M6earDJ_TWSBcFn3x0ic3Uz7InvKLQOQb8K4zXCepXeyWRaxie0ai1xvi7gCxeBkHYhgdsloVVP3v1LvwNQUDMG7hYbf5hDR5Sj_FeBPTtOjdKxDYcg55PLFSlsUN8GncwIUv8CZI/w480-h640/20240211_111842.jpg" width="480" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">Niezwykle mnie ta świątynia ujęła. Mała, skromna, wiekowa i klimatyczna. A muszę napisać, że choć często piszę o świątyniach, to nie każda odwiedzana mnie zachwyca. Są takie, do których wchodzę, pokręcę się i wychodzę bez emocji i których wystroju nie pamiętam za chwilę, bowiem są tak podobne jedna do drugiej, że zlewają się w pamięci. Przed kościołem Św. Wincentego znajduje się rzeźba Chrystus z dziećmi. Jak dla mnie jest w niej szczerość, prostota, pozbawiona jest tego religijnego napuszenia, jakie często znajduję w sztuce sakralnej.</div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5e4DD6OpFOnnZl3y3mZx19W6QMVtzN5Ilhta2U27iDWYPuR3zhX369R6070UHtY_dxRW_1b6CAm-QTd1s3UtmpCr-37Dr6NMFYgnrZm0c-2ECQkeKyAFAuoKuqsg206nYXmsWONWLqcq_CWz_iDcfxOQdezws1BAnZ1kxbD8-4p1Ld-T0zsn7-ac7FFw/s4080/20240211_111601.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5e4DD6OpFOnnZl3y3mZx19W6QMVtzN5Ilhta2U27iDWYPuR3zhX369R6070UHtY_dxRW_1b6CAm-QTd1s3UtmpCr-37Dr6NMFYgnrZm0c-2ECQkeKyAFAuoKuqsg206nYXmsWONWLqcq_CWz_iDcfxOQdezws1BAnZ1kxbD8-4p1Ld-T0zsn7-ac7FFw/w640-h480/20240211_111601.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chrystus z dziećmi przy kościele Św. Vincenta<br /><br /></td></tr></tbody></table></div><div style="text-align: justify;">Główna uliczka Via Emilie Chanoux prowadzi do placyku szumnie nazwanym Placem - Piazza Cavalieri di Vittorio Veneto. Znajduje się przy nim pomnik poległych w trakcie II wojny światowej a także fontanna. Przy tym placyku odbywają się wszystkie najważniejsze wydarzenia miejskie. Lata temu uczestniczyłam w koncercie muzycznym, który miał tu miejsce. Tu też koncentruje się życie towarzyskie. Idąc dokądkolwiek nie sposób ominąć tego placyku, a w niedzielę obowiązkowo wejść do Bar La Piazetta na filiżankę kawy, kieliszek trunku i małe co nieco (z reguły cannoli). Jak to w małym miasteczku wszyscy wszystkich znają, czego miałam okazję doświadczyć, kiedy weszłam po raz drugi do owego baru i zostałam przywitana jak dobra znajoma (witamy ponownie, miło cię widzieć i wskazano „mój stolik”). Pozostali goście byli witani po imieniu i krótką pogawędką. Będąc we Włoszech należy zapomnieć o pośpiechu, jeśli kelner ucina pogawędkę z innymi klientami baru wypada się tylko uśmiechać i cierpliwie czekać. Festina lente ma tu swoje codzienne zastosowanie.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw638biLBRmAW-9fdZhl1tk3sablQgxSwymqtfgW7pi_A0fH05nCJUE_HylNqbypVSJnn7qh9GXs8y_3CeOiPk8PVQHmXNvVaPRn6pNEKCntoqYoM3RHq6swBCVEXzSCCt8JKc97GLFgnJEkfAvv5JoX3LpFxGabThC1_LVVFK8edSyuldoY9hjZ-QMcU/s4080/20240217_102932.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw638biLBRmAW-9fdZhl1tk3sablQgxSwymqtfgW7pi_A0fH05nCJUE_HylNqbypVSJnn7qh9GXs8y_3CeOiPk8PVQHmXNvVaPRn6pNEKCntoqYoM3RHq6swBCVEXzSCCt8JKc97GLFgnJEkfAvv5JoX3LpFxGabThC1_LVVFK8edSyuldoY9hjZ-QMcU/w640-h480/20240217_102932.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Główna uliczka miasteczka z widocznym po lewej stronie barem La Piazzetta </td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBu-lc9d5Zyf2ojaolwSzDFLzDg9yEJBxywhibMV4px9Nt1SfBiSfFMU0Hsm_aIAWTdzz69Bde47lI9oqBrePKKxCKM5e6xCDA9FFx_BCbyogAyVhCvjWKeYTbVp8CBxIm2ngv-TExP7D1Fw6Sl9lnN6Zzc9Bm2T2V9UfTkDjtCwopME-287gYdebKbs0/s4080/20240217_103534.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBu-lc9d5Zyf2ojaolwSzDFLzDg9yEJBxywhibMV4px9Nt1SfBiSfFMU0Hsm_aIAWTdzz69Bde47lI9oqBrePKKxCKM5e6xCDA9FFx_BCbyogAyVhCvjWKeYTbVp8CBxIm2ngv-TExP7D1Fw6Sl9lnN6Zzc9Bm2T2V9UfTkDjtCwopME-287gYdebKbs0/w640-h480/20240217_103534.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przerwa w spacerze</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcitXc-XBS_bvG5tH10fRZwWqBHxZ34Z21cHEr0YdtCwLA6IXLYfCFHIVAI0f8DQFU9c2iBIX2iYfnK0uizU0oVqZx-53sn-0ObY5L_5WLQyG6dRvvHzaGF68_SMBVkltGzJrCe21_K9iYsB5LNuxXCsjXBZRftdku3iMnyyr1a8yQ1sSk0JWCcIN5Mlo/s4080/20240217_102818.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcitXc-XBS_bvG5tH10fRZwWqBHxZ34Z21cHEr0YdtCwLA6IXLYfCFHIVAI0f8DQFU9c2iBIX2iYfnK0uizU0oVqZx-53sn-0ObY5L_5WLQyG6dRvvHzaGF68_SMBVkltGzJrCe21_K9iYsB5LNuxXCsjXBZRftdku3iMnyyr1a8yQ1sSk0JWCcIN5Mlo/w640-h480/20240217_102818.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Główna uliczka</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Mijając placyk Rycerzy Vittorio Veneto dochodzi się do końca uliczki ze sklepikami i kafejkami i wchodzi na promenadę Vialle Piemonte z tarasem panoramicznym z widokiem na szczyty Alp. Po przeciwnej stronie drogi znajdują się wspominany wcześniej Hotel Billa i Kasyno.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3IpcTBM-oRUVf4ShUV2SWdcQNxqsW6ContCTx10kwzldmRhyphenhypheneZJsNZqk37s4jyFo_YdawLJpASIN8ieMaHvyp-3alyOyEqnGYVBkMfu2DwnB-eT-14cpunQzPfPmx8If6A6bYlWZCam7IIrprwHalUA_mSYFhZbescPzDLbt9T0KleeHKtgcjLyGepO8/s4080/20240211_105449.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3IpcTBM-oRUVf4ShUV2SWdcQNxqsW6ContCTx10kwzldmRhyphenhypheneZJsNZqk37s4jyFo_YdawLJpASIN8ieMaHvyp-3alyOyEqnGYVBkMfu2DwnB-eT-14cpunQzPfPmx8If6A6bYlWZCam7IIrprwHalUA_mSYFhZbescPzDLbt9T0KleeHKtgcjLyGepO8/w640-h480/20240211_105449.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Promenada miasteczka</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Życie w miasteczku toczy się niespiesznie. I choć każda wymiana zdań pomiędzy jego mieszkańcami bywa niezwykle impulsywna i żywiołowa nie zmienia to faktu, iż Saint Vincent wydaje się oazą spokoju.</div></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMxqM9JHn_6UxrzLU6UVs8q_0WEOUmld2-5evBs7FbhPw99Vu6IPiRKvmjcabi0Kogoaf6oG7GWsJWMSosRT-77yihbOUKTSQX2HlgRm732NqOpMHUwKxfC0cVU26a42Wv4Fgo4CiVdTxCU2i8DxKKErgx-gOv8a8cfk5y8l4Af8vvo5kVyIUymyEdTUg/s4080/20240211_103544.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMxqM9JHn_6UxrzLU6UVs8q_0WEOUmld2-5evBs7FbhPw99Vu6IPiRKvmjcabi0Kogoaf6oG7GWsJWMSosRT-77yihbOUKTSQX2HlgRm732NqOpMHUwKxfC0cVU26a42Wv4Fgo4CiVdTxCU2i8DxKKErgx-gOv8a8cfk5y8l4Af8vvo5kVyIUymyEdTUg/w640-h480/20240211_103544.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok z tarasu przy promenadzie</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Choć mieszkałam w Saint Vincent nadmiar pomysłów moich i ciotki nie pozwolił nam na dłuższe przebywanie w miasteczku, bowiem traktowałyśmy je jako bazę wypadowo- noclegową do robienia bliższych i dalszych wypadów. </div>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-18079012974562509632024-03-03T14:38:00.000+01:002024-03-03T14:38:00.146+01:00Torcello - czyli w okolicy Wenecji<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghjKRvNFykGzIAkGPJig2tYaA5zVOHpxr4yHN4rgY6ZrIqIrXw9Py8jr6nzPWvZpMfv4AD8hdn-vzgazexU5K8MuuPyNJXGl6Kb7m1US5-0U8uBIfCWyS_f991vx0mLtK9DjwXjW3PcaBz_56eC_It4gNHCDy51jg5BRPreELxmqVOiZvUHdeQFdzkU8g/s4080/20240221_114522.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghjKRvNFykGzIAkGPJig2tYaA5zVOHpxr4yHN4rgY6ZrIqIrXw9Py8jr6nzPWvZpMfv4AD8hdn-vzgazexU5K8MuuPyNJXGl6Kb7m1US5-0U8uBIfCWyS_f991vx0mLtK9DjwXjW3PcaBz_56eC_It4gNHCDy51jg5BRPreELxmqVOiZvUHdeQFdzkU8g/w400-h300/20240221_114522.jpg" width="400" /></a></div><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Zanim o Torcello małe wprowadzenie.</div><div style="text-align: justify;">Postanowiłam czcić moje odejście z pracy coroczną wycieczką z włoskim akcentem. Rok temu obok Paryża była karnawałowa Wenecja. W tym roku trasa mojego zwiedzania była bardziej urozmaicona. Zaczęłam od pobytu u rodziny w Dolinie Aosty. Moja ciocia Wanda mieszka w malutkiej miejscowości St. Vincent znanej … kilka lat temu mawiano, że z najsłynniejszego kasyna w Europie. Nie znam się na kasynach, zanim Wanda zamieszkała w St. Vincent nie słyszałam ani o miasteczku, ani o tamtym kasynie. Miałam okazję je odwiedzić jakieś trzydzieści lat temu. Wyszłam rozczarowana, bowiem moje wyobrażenia o bywalcach kasyn były zgoła inne. Miało to być miejsce, gdzie damy w pięknych strojach i bogatej biżuterii u boku dystyngowanych dżentelmenów oddają się grom w ruletkę, blackjacka czy bakarata. Tymczasem z elegancji pozostały jedynie krawaty, których wymagano od panów. Ubrania uczestników gier nie wyróżniały się niczym. Lokal sprawiał ponure wrażenie, mnóstwo papierosowego dymu, kieliszki z alkoholem, ponure wymięte twarze uczestników. Jedynie zielone sukno stolików zaznaczało, iż mamy do czynienia z jaskinią hazardu. Wyszłam rozczarowana nie chcąc nawet przegrać małej sumki, którą na tę okazję otrzymałam od włoskiego wujka. Przez lata St. Vincent było dla mnie małą mieściną z dużym kasynem, ale co ważniejsze było też miejscem, z którego przy dobrej pogodzie widać Mont Blanc. To zawsze oddziaływało na wyobraźnię. Zaraz przypominał mi się monolog Kordiana i moje maturalne wypracowanie.</div><div style="text-align: justify;">Odwiedzałam ciocię kilkakrotnie, jednak od czasu, kiedy zaczęłam samodzielnie podróżować Dolina Aosty wydała mi się mało interesującym miejscem. Tymczasem okazała się ona całkiem ciekawym i klimatycznym miejscem, podobnie, jak znajdujące się w jej pobliżu usytuowane w górach zamki i forty obronne. Wanda zadbało o to, aby mój pobyt u niej był jak najbardziej atrakcyjny. Odwiedziłyśmy fort di Bard, Pont Saint Martin, zamki w Aymavilles i Fenis, Aostę, Mediolan i Turyn, a także byłyśmy na moście Pont d`Ael. Tydzień bardzo intensywnego zwiedzania przeplatany czasem wypoczywania i słodkiego lenistwa. Z Turynu wyruszyłam w samodzielną dalszą podróż; poprzez Bolonię do Wenecji, aby zakończyć wędrówkę w Weronie skąd wracałam do Gdańska.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR_tD_OEkbCKdERCABApelosKhx3PbmhINJrBLS_3V2lvoETIIOxPTjYDlFxXoa_Ppc6yI4UufAXbGUWfGxscaMykyNm7OuXlnFCCfMia73roE39s7hII5axctNZVXB1OIZEI2_IE8Ach-b_AXbUIbjABeUSNiAxM2e8v4rWOQkKVUol347i_LooU9XK4/s4080/20240221_104053.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR_tD_OEkbCKdERCABApelosKhx3PbmhINJrBLS_3V2lvoETIIOxPTjYDlFxXoa_Ppc6yI4UufAXbGUWfGxscaMykyNm7OuXlnFCCfMia73roE39s7hII5axctNZVXB1OIZEI2_IE8Ach-b_AXbUIbjABeUSNiAxM2e8v4rWOQkKVUol347i_LooU9XK4/w640-h480/20240221_104053.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wzdłuż kanału na Torcello</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Pierwszy wpis poświęcam Torcello - malutkiej wysepce, jakże często pomijanej przez odwiedzających Wenecję (czasami zahaczających o Burano czy Murano). Zawsze podobała mi się nazwa wyspy, brzmi ona niezwykle smakowicie, jak kawałek ciastka z kremem. I w zasadzie miałam jedynie takie smaczne skojarzenia.</div><div style="text-align: justify;">Po raz pierwszy usłyszałam nieco więcej o Torcello w audycji w moim ulubionym radio prowadzonej przez ulubionego historyka sztuki. Pan Olaf Kwapis mówi tak pięknie o odwiedzanych miejscach, że byłby w stanie zachęcić do podróży nawet do piekła. I rzeczywiście piekło się w audycji o Torcello pojawiło, ale o tym za chwilę.</div><div style="text-align: justify;">Torcello było kiedyś najważniejszą z wysp (dziś zwanych weneckimi), znajduje się tu najstarszy z kościołów laguny. W V wieku było to pierwsze miejsce osiedlenia uciekinierów z Altinum, najbardziej na wschód wysuniętego rzymskiego miasta, jakie padło ofiarą najazdu Hunów pod wodzą Atylli. Po jego splądrowaniu i spaleniu w 452 roku mieszkańcy zaczęli przenosić się na pobliskie wyspy. W 639 r. przeniósł się tu także biskup, który wybrał Torcello na swoją siedzibę. Torcello w szczytowym momencie swych dziejów liczyło 20 tysięcy mieszkańców, co przy powierzchni niecałego pół kilometra kwadratowego było imponującą liczbą. Ludzie żyli z rolnictwa, rybołówstwa, produkcji soli i handlu morskiego. Torcello zaczęło podupadać w XIV wieku, kiedy malaria zdziesiątkowała jego mieszkańców, kanały zaczęły się zamulać, a znajdująca się zaledwie kilka km dalej Wenecja stanowiła konkurencję. Dziś liczba mieszkańców wyspy liczy nie więcej niż kilkanaście osób.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWewu2Fw6Gy-vkO8JizwkfmdjJYuHgOe7v4UsFpQOq8W_I6PezbxZdvpyGSMnqrw6nryaTUUOtoDYQW1NqGz5MHCZ2ogY7AINkAh6IfgDH7SQGclRbrfYuyLQCC0T9OkmCdCOGgtMxNUEwxDku-POAiWW4V5WilLBizyDSyMQ-oatvzWmGO7RlubkByM8/s4080/20240221_105300.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWewu2Fw6Gy-vkO8JizwkfmdjJYuHgOe7v4UsFpQOq8W_I6PezbxZdvpyGSMnqrw6nryaTUUOtoDYQW1NqGz5MHCZ2ogY7AINkAh6IfgDH7SQGclRbrfYuyLQCC0T9OkmCdCOGgtMxNUEwxDku-POAiWW4V5WilLBizyDSyMQ-oatvzWmGO7RlubkByM8/w640-h480/20240221_105300.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lapidarium na dziedzińcu muzealnym<br /><br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Kiedy przypływa tu vaporetto z Burano (a cała podróż tramwajem wodnym trwa pięć minut) ma się wrażenie, jakby dotarło się do innego świata. Taka tu cisza i spokój. Vaporetto przywozi kilka (w sezonie być może kilkanaście osób). Torcello jest jak przepiękna, stara nekropolia i takie też można odnieść wrażenie na dziedzińcu muzeum dell`Eustario (dawnego XIV wiecznego pałacu), gdzie znajduje się lapidarium (miejsce przechowywania starych kamiennych rzeźb, inskrypcji, nagrobków). Wyobraźnię rozpala stojący tu tron Atylli przypominający o hordach barbarzyńców. Legenda powiada, iż zasiadająca na nim osoba w ciągu roku wejdzie w związek małżeński. Wolałam nie sprawdzać jej na własnej skórze (a nuż by się sprawdziła) i nie siadłam na tronie. Najprawdopodobniej było to siedzisko dawnych sędziów z Torcello.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimMr_xeXCLHlUrD4jsEb8OhpBJYTIGGhjU6hSRL6JtIbHofxIZ6EqfLfLpgyeLYaNZXg7opZXolJ_uXzPso3kJe3Nyy2wj8258GADnifpV3VUo6HQ_Gj8Q5hxdYY073haTynZVufSNv7K9Iv2RKK2d3QfuIzbB9grY6nVWJDZIRY6iLWG5M1Ie2OgbiB8/s4080/20240221_105232.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimMr_xeXCLHlUrD4jsEb8OhpBJYTIGGhjU6hSRL6JtIbHofxIZ6EqfLfLpgyeLYaNZXg7opZXolJ_uXzPso3kJe3Nyy2wj8258GADnifpV3VUo6HQ_Gj8Q5hxdYY073haTynZVufSNv7K9Iv2RKK2d3QfuIzbB9grY6nVWJDZIRY6iLWG5M1Ie2OgbiB8/w640-h480/20240221_105232.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tron Atylli</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Na wyspie nie można zabłądzić. Od przystanku vaporetto wzdłuż kanału prowadzi ścieżka wprost na dziedziniec muzeum, pod katedrę Santa Maria e Assunta i kościół św. Fosci. Za katedrą znajduje się dzwonnica (dziś punkt widokowy, z którego można oglądać pobliskie Burano).</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYDmWoqgaQ6IogH3xu2kKB6KgPUNUFK8mVuJAcUkQQ4pNZqG00ktKcPtyrWsYTvCTXQiS2DGitDff2DBjoQ_m4B4RiKZiG7eVGWlhRiR55I_273bd0XfCfcSm69qUGVkRi1h73mBGpIWg3WN224hrFsvzXFW2ln11yLh55OG5yzMTvFtYBH9Ve32FM_wE/s4080/20240221_105157.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYDmWoqgaQ6IogH3xu2kKB6KgPUNUFK8mVuJAcUkQQ4pNZqG00ktKcPtyrWsYTvCTXQiS2DGitDff2DBjoQ_m4B4RiKZiG7eVGWlhRiR55I_273bd0XfCfcSm69qUGVkRi1h73mBGpIWg3WN224hrFsvzXFW2ln11yLh55OG5yzMTvFtYBH9Ve32FM_wE/w640-h480/20240221_105157.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kościół Św. Fosci z katedrą Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w tle</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Przyznam, że tym razem to nie smakowite skojarzenia a właśnie mozaiki wewnątrz katedry były magnesem, który mnie tu sprowadził. Sama katedra pochodzi z roku 639 tj. roku przybycia na Torcello biskupa. Nic w tym dziwnego, namiestnik duchowny potrzebował godnej swej osoby i swego urzędu oprawy. Jej stylizowany na bizantyjski wystrój – decorum w postaci mozaik jest urzekający. Za wstęp trzeba zapłacić parę euro, ale uważam że warto. Co prawda, ku mojemu zaskoczeniu wewnątrz nie można robić zdjęć (co było tym bardziej dziwne, że dzisiaj już nawet w takim miejscu jak Ostatnia Wieczerza Leonardo da Vinci w refektarzu kościoła Santa Maria della Grazie można zdjęcia robić) ale nikt nie zabroni patrzeć i zapisywać na kartach pamięci. Całkiem możliwe, że zdjęcia i tak nie oddałyby uroku owych mozaik, co sugerowałyby znajdujące się w Internecie nieliczne fotografie. </div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKpm86qLTEozlghsyHIGeNNn8LTEMuGPufCiMIUYtojAA429fg4d0InYYBlI8noqosIjM5eo7szgD4Vrxt-84fFVrqYVLFwn2SPBZO2owq4dxuvK7RwDM1xi8SODY0peBGpsltOKHCHX2MTn9PcE0z_SDAq-RdJ8L0P2UQOkpyVc2yTw1ukRXJfCI7XA0/s4080/20240221_111806.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKpm86qLTEozlghsyHIGeNNn8LTEMuGPufCiMIUYtojAA429fg4d0InYYBlI8noqosIjM5eo7szgD4Vrxt-84fFVrqYVLFwn2SPBZO2owq4dxuvK7RwDM1xi8SODY0peBGpsltOKHCHX2MTn9PcE0z_SDAq-RdJ8L0P2UQOkpyVc2yTw1ukRXJfCI7XA0/w640-h480/20240221_111806.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pozostałości Baptysterium przed wejściem do Katedry</td></tr></tbody></table>W przykościelnym sklepiku można nabyć widokówki, dzięki którym udało mi się lepiej zapamiętać to, co sprawiło tak dużą przyjemność dla oka. I dopiero ujrzawszy zrozumiałam co miał na myśli Tadeusz Różewicz pisząc, iż widział piękne piekło na Torcello. W absydzie katedry znajduje się XIII wieczna mozaika przedstawiająca Najświętszą Marię Pannę a po bokach anioły w tym anioł Gabriele. Natomiast po przeciwnej stronie vis a vis ściany ołtarzowej znajduje się Sąd Ostateczny (mozaika z przełomu XII i XIII wieku). Sąd miał ostrzegać przed piekłem, w którym znajdą się grzesznicy, cały szkopuł w tym, że to piekło jest znacznie ciekawsze, a zaludniający je grzesznicy (nie dostrzegałam w nim kobiet) mają o wiele więcej życia niż ci znajdujący się po prawicy pana. Ich twarze nie przedstawiają rozpaczy, mimo iż ich ciała smagają piekielne ognie, a zarówno diabły, jak i anioły strącają ich w czeluście piekielne. Jedynie czaszki zawistników wyjadane przez węże budzą niejakie przerażenie. Zdecydowanie piekło wydaje się ciekawsze niż bezbarwne i nijakie zapełnione świętymi niebo. Ale może to jedynie moje odczucia, a może potwierdzenie tego, że zło bardziej jest pociągające od dobra. Te mozaiki nie są tak wiekowe, jak mozaiki oglądane przeze mnie w rzymskim kościele św. Praksedy, ale są na swój sposób urzekające. Poczułam w tej świątyni dobry klimat. Szkoda jedynie, że nie było tak krzeseł lub ławek, w których można by sobie posiedzieć i nasycić oczy.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbZUw90H_oTiZ8esyYCSgnDxrBsaEHi5p2tFYqQgChAwZUP1xXg4IslaZlywu6P8cWyokQN8-3UYlgmH074Dc2gaL5ajyYrYL2ZIIYGcn1BQXLtoRLjGfk2xOE3Zz_FGWTgb4MOJ1Co6FMX33I7gJub-tH1t1SUosyzFsuZML4BB8R9J2osbdHA3Q6oGk/s4080/20240226_090656.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbZUw90H_oTiZ8esyYCSgnDxrBsaEHi5p2tFYqQgChAwZUP1xXg4IslaZlywu6P8cWyokQN8-3UYlgmH074Dc2gaL5ajyYrYL2ZIIYGcn1BQXLtoRLjGfk2xOE3Zz_FGWTgb4MOJ1Co6FMX33I7gJub-tH1t1SUosyzFsuZML4BB8R9J2osbdHA3Q6oGk/w640-h480/20240226_090656.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mozaika Sądu Ostatecznego (z widokówek)<br /><br /><br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmfQ80IoMTpEgD032vLwU8Jr9nYO0_5mPHY5oWj_V_5z0KUOT2iipL8rAu78b-h8etgaewVcBlyX7mbtVdCGSsTCaipFmKl8HSYKui7uM7-cL5QsIiKNNpzgnamWYdl_qAVf4KxIE5bsrjLiMwOZ53aHmcl7Jhyphenhyphenh5HN8VH9pkZPY6BNR7C3NDudTvv-b4/s4080/20240226_090648.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmfQ80IoMTpEgD032vLwU8Jr9nYO0_5mPHY5oWj_V_5z0KUOT2iipL8rAu78b-h8etgaewVcBlyX7mbtVdCGSsTCaipFmKl8HSYKui7uM7-cL5QsIiKNNpzgnamWYdl_qAVf4KxIE5bsrjLiMwOZ53aHmcl7Jhyphenhyphenh5HN8VH9pkZPY6BNR7C3NDudTvv-b4/w640-h480/20240226_090648.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widokówki ze sceną Sądu Ostatecznego</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSnmRLZz3aQgosoq43bK04k8MbgweOZF6fg7JtPSPwm_VqxjNn0a79Dblf2r8Fll56PcZIgxbkkWj6eRNYS5lThJwiqVk4CT4He-bCHyn5U4Ti1q_7fZYGa9Vz20oCsiF-EIKSmIKZvp2qKo4bcGJeNulbpp2bUQViZ5AOG79561ch7s6VUIPhApIZKS4/s4080/20240226_090705.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSnmRLZz3aQgosoq43bK04k8MbgweOZF6fg7JtPSPwm_VqxjNn0a79Dblf2r8Fll56PcZIgxbkkWj6eRNYS5lThJwiqVk4CT4He-bCHyn5U4Ti1q_7fZYGa9Vz20oCsiF-EIKSmIKZvp2qKo4bcGJeNulbpp2bUQViZ5AOG79561ch7s6VUIPhApIZKS4/w480-h640/20240226_090705.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Anioł Gabriele (jeden z aniołów otaczających Najświętszą Maryję)</td></tr></tbody></table>Posiedzieć można w znajdującym się obok kościele Św. Fosci. Pochodzi on z XI wieku. Zbudowany na planie krzyża greckiego, z zewnątrz ma kształt kulisty otoczony portykiem wspartym na kolumnach z ozdobnymi kapitelami. Niezwykle surowy wystrój wnętrza nie pozbawiony jest pięknych acz skromnych zdobień (XV wieczna rzeźba Madonny z dzieciątkiem, sarkofag świętej, jej figurka czy fresk ją przedstawiający).</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWqSBTRrOUJJ58h9RphNEmPvRQhfJJ3zqr4loplQYwqHNEFbr0gRxBllZrbh9yxEFj9sultxZt2Y0yxVUoxEiCgNLGuZwQQInNjVjEzejCBUfUvB1xVJrvYAcS4DCyxVcUpYmqhSf6YpNk1wWYlOQ8TWnYh-CovEjlnvO3dcs9UTh09MCDsg1KwYTOfM4/s4080/20240221_105618.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWqSBTRrOUJJ58h9RphNEmPvRQhfJJ3zqr4loplQYwqHNEFbr0gRxBllZrbh9yxEFj9sultxZt2Y0yxVUoxEiCgNLGuZwQQInNjVjEzejCBUfUvB1xVJrvYAcS4DCyxVcUpYmqhSf6YpNk1wWYlOQ8TWnYh-CovEjlnvO3dcs9UTh09MCDsg1KwYTOfM4/w640-h480/20240221_105618.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wnętrze kościoła Św. Fosci</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiamATSnzZJ_D9nbxxhR-icg6fOAAPT2qb9VLKTldF_O8lGBgPO-x99p6pNl6Qo49ibLo9G3wPnrfY4BVeShp7vMMfuBqhyphenhyphenuQV19Vrpdf3ayvzPdv0BsQKs6u_PMnsaB_l6qcR0Ye2uiLHYhsAr_k-J3ni8nWzl_AJqkyu-QhRLoh0HWdXZ_V8gH79B7Uw/s4080/20240221_113258.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiamATSnzZJ_D9nbxxhR-icg6fOAAPT2qb9VLKTldF_O8lGBgPO-x99p6pNl6Qo49ibLo9G3wPnrfY4BVeShp7vMMfuBqhyphenhyphenuQV19Vrpdf3ayvzPdv0BsQKs6u_PMnsaB_l6qcR0Ye2uiLHYhsAr_k-J3ni8nWzl_AJqkyu-QhRLoh0HWdXZ_V8gH79B7Uw/w640-h480/20240221_113258.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">O dawnym znaczeniu Torcello mogą świadczyć też świątynie, jakie się tam znajdowały</td></tr></tbody></table><br />Na wyspie znajduje się jedyny z dwóch mostków bez poręczy (drugi w Wenecji). Jest to XV wieczny kamienny mostek, zwany mostem diabła. I kolejna legenda ponoć 24 grudnia pojawia się na nim diabeł.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipXYlxkOWVxHfKi_QSIrurjz1yj9LnwJpU145jOROqfkgxzz0XtJma84BKegFcrg8sczAc4xy4SWisdM_q59RGg6MKufOco2crhnpD5o5xIc26x8RjPm-6PbVtgwi4CgVwgDu1LPoNGBbg_gs6rh84qxdj2kWY1MKgqULJOx-t-Hz9nmMnYcQ3qG6tAk4/s4080/20240221_113734.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipXYlxkOWVxHfKi_QSIrurjz1yj9LnwJpU145jOROqfkgxzz0XtJma84BKegFcrg8sczAc4xy4SWisdM_q59RGg6MKufOco2crhnpD5o5xIc26x8RjPm-6PbVtgwi4CgVwgDu1LPoNGBbg_gs6rh84qxdj2kWY1MKgqULJOx-t-Hz9nmMnYcQ3qG6tAk4/w640-h480/20240221_113734.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Most Diabła (Ponte Diavolo) </td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Kolejną atrakcją wysepki jest Lokanda Cipriani – knajpa znana z tego, że jadali w niej słynni goście; jak królowa Elżbieta II, książę Karol i Diana, czy co ciekawsze Ernest Hemingway. Miał on tam nawet napisać fragment powieści Za rzekę, w cień drzew (przyznam, że tytuł zupełnie mi nieznany. Może teraz poń sięgnę). Nie miałam szczęścia zjeść królewskiego posiłku, bowiem Lokanda była zamknięta. Luty- okres poza sezonem.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVlc9ynNuIAB-qO4uVvoL-YAJfrLqfQ6FurnZuNwNUvqrSdBFGi7t3YOOgWxjL6XVz7l3lRWV8Vd0katSRxmJGBCpdCvV-030ZHSsIWPhlkCvst-azRyo4q9fPXTEUFbMuzWQ6-yzUUX4IWTcb0937f7EUV56_lW7ofuaOA87noRqqOSbMVjJYGTyPGlA/s4080/20240221_104953.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVlc9ynNuIAB-qO4uVvoL-YAJfrLqfQ6FurnZuNwNUvqrSdBFGi7t3YOOgWxjL6XVz7l3lRWV8Vd0katSRxmJGBCpdCvV-030ZHSsIWPhlkCvst-azRyo4q9fPXTEUFbMuzWQ6-yzUUX4IWTcb0937f7EUV56_lW7ofuaOA87noRqqOSbMVjJYGTyPGlA/w640-h480/20240221_104953.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Locanda Cipriani</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Jednak tym, co dla mnie było na Torcello najmilsze to niesamowita cisza i spokój, po zatłoczonej Wenecji, po jaskrawo krzykliwym Burano tutaj można było spotkać się z własnymi myślami, zwolnić, pobyć w miejscu o pięknej historii i jak to w przypadkach nekropolii bywa zamyślić się, nad zmiennością dziejów i przemijaniem i naszą tu krótką obecnością. </div><div style="text-align: justify;">Mam nadzieję na kolejne wpisy w niedługim czasie. Jednak powrót w towarzystwie zapalenia zatok, jakie przyplątało się w połowie pobytu nieco pokrzyżował moje plany wcześniejszej publikacji. </div></span>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-14673273327921012212024-02-08T11:42:00.005+01:002024-02-08T11:44:02.571+01:00Najpiękniejsza uliczka w Gdańsku<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsKjyZOlYg_Ypp1Z-xucQj_i8zPkDzh5ll9LiWaXvbjcye6ypxUmbROad6NXYRDrwKKsOzWeaeojphDGUTL7zDRes2Hiz_2vGeOQefFqH8YI8j8ggZjQd-crQxFAP4PKYAlk_EjLjMwn8f_x9pYDSaFnUR18mkW0qCF3rOXpMUXUlYmgGN0hrMWU11CRA/s4000/20200820_085227.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsKjyZOlYg_Ypp1Z-xucQj_i8zPkDzh5ll9LiWaXvbjcye6ypxUmbROad6NXYRDrwKKsOzWeaeojphDGUTL7zDRes2Hiz_2vGeOQefFqH8YI8j8ggZjQd-crQxFAP4PKYAlk_EjLjMwn8f_x9pYDSaFnUR18mkW0qCF3rOXpMUXUlYmgGN0hrMWU11CRA/w640-h480/20200820_085227.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mariacka (w tle Kościół Najświętszej Marii Panny)</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Być w Gdańsku i nie przejść się ulicą Mariacką to jak być w Rzymie i nie zobaczyć Bazyliki Św. Piotra. Są ulice starsze od Mariackiej (jak choćby Chlebnicka czy Piwna), ale nie ma piękniejszej. Są bardziej okazałe, bogatsze w zabytkowe budowle, ale ta obejmujące 52 kamieniczki uliczka ma niepowtarzalny urok. Na jej klimat składa się suma wrażeń, jakie tworzą przedproża, kamieniczki, rzygacze, Bazylika Najświętszej Marii Panny z jednej strony i brama Mariacka z Domem Przyrodników z drugiej strony. Należy do tego dodać jeszcze kamienne kule przy schodach przedproży, zdobienia tychże, gotyckie stele i wielkie nazwiska związane z tą uliczką.</span></div><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlWAm9-k7VjH7hJF_D3BJMs8gc9y4RqYYU-Ax-CBDbqfiMV0pXubOgQn1rRaswrA4s7aeym8fjjjxXv-PJYciDnJvcip6YqQm63tXw7xZuhbfr5gobpQXWI6TYj4Zi0SnkZEznNmMdV5yYHAUW6-e1s96QXNmgzDawsxKXf85EUlEw0tNSgWJDfcz73jg/s4080/20240205_101307.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlWAm9-k7VjH7hJF_D3BJMs8gc9y4RqYYU-Ax-CBDbqfiMV0pXubOgQn1rRaswrA4s7aeym8fjjjxXv-PJYciDnJvcip6YqQm63tXw7xZuhbfr5gobpQXWI6TYj4Zi0SnkZEznNmMdV5yYHAUW6-e1s96QXNmgzDawsxKXf85EUlEw0tNSgWJDfcz73jg/w480-h640/20240205_101307.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pomuchel (czyli dorsz w roli rzygacza)</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Uroku dodaje kameralność uliczki, jest niedługa, a dzięki przedprożom dość wąska. Spaceruje się tu przyjemnie o każdej porze roku i dnia. Oczywiście najmilej jest wcześnie rano, kiedy jest prawie pusta lub późnym wieczorem przy włączonych latarniach. A komu się to nie uda powinien wysilić wyobraźnię i wymazać nadmiar turystów z kart wspomnień. Niektórzy nazywają Mariacką złotą uliczką, ja nazywam ją bursztynową (od znajdujących się tu sklepików z bursztynem we wszelkiej postaci, głównie biżuterii). Właściciele ustawiają szklane witryny bezpośrednio na ulicy; w pochmurny dzień blask żywicy rozświetla smutne myśli, w słoneczny odbija promienie. Szklane gabloty mienią się odcieniami pomarańczy, żółci, czerwieni, karmazynu, mlecznobiałego, srebra i złota.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdcIcAW3NWdXs6JXaUjgjQtA1BVZP9qsmPoh2RX1BjUSibQv48PiYMJUa-nFGhEe4Icv8y7Oys8yddamrr5AqOCekMYv0cv1W4TiekIVIloQQ4TjzJrli5YK_rtu9IncU9Bp1AdkEuI78nJpMrlxxHcScSj-Qg1oZ6axvDWQfxAGFbKAQKc8xGdTmYnkU/s4080/20240128_121729.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdcIcAW3NWdXs6JXaUjgjQtA1BVZP9qsmPoh2RX1BjUSibQv48PiYMJUa-nFGhEe4Icv8y7Oys8yddamrr5AqOCekMYv0cv1W4TiekIVIloQQ4TjzJrli5YK_rtu9IncU9Bp1AdkEuI78nJpMrlxxHcScSj-Qg1oZ6axvDWQfxAGFbKAQKc8xGdTmYnkU/w640-h480/20240128_121729.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ulicę Mariacką nazywam bursztynową uliczką</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Historia ulicy wiąże się ze stojącym u jej wylotu kościołem Mariackim (pełna nazwa kościół Najświętszej Marii Panny). Od niego wzięły nazwę ulica, plebania, brama i oddział bibliteki. Jej nazwa pojawia się w księgach gruntowych w 1350 r. Niemcy nazywali ją Frauengasse, Polacy Niewieścią (XVI w) lub Panieńską (na przełomie XIX i XX w). Wszystkie te nazwy pochodziły od Najświętszej Marii Panny i jej kościoła. Może też dlatego od 1945 r. zaczęto nazywać ją Mariacką.</div><div style="text-align: justify;">Bogactwem Mariackiej są jej przedproża. Same tarasy przy kamieniczkach pierwotnie drewniane pochodziły z XIV wieku. Mnie zauroczyły te kamienne z żelaznymi balustradami, płytami przedprożowymi, bogato zdobionymi płaskorzeźbami przedstawiającymi alegorie, scenki rodzajowe, bądź postacie zwierząt. Przedproża jak pisała o nich Joanna Schopenhauer w Gdańskich wspomnieniach młodości były rodzajem ozdobnych tarasów spełniającym wielorakie funkcje; placu zabaw dla dzieci, miejsca spotkań dla pań, wymiany poglądów dla panów. Życie towarzyskie tutaj kwitło. <i><span style="color: #2b00fe;">Nie można nazywać tych przedproży balkonami. Są to raczej przestronne, dosyć szerokie tarasy, wyłożone wielkimi płytami kamiennymi, ciągnące się wzdłuż fasad domów. Prowadzą do nich szerokie wygodne schody, a kamienne ogrodzenia zabezpieczają od ulicy. Pomiędzy przylegającymi do siebie przedprożami sąsiadujących domów wznoszą się przymurki cztery do pięciu stóp wysokie, stanowiące ich rozgraniczenie. Na tych przymurkach spoczywają w kamiennych korytach rury blaszane, zbierające z dachów wodę deszczową, wypływającą na zewnątrz przez paszcze ogromnych, nieraz prawdziwie artystycznie wykutych z kamienia głów delfinów lub wielorybów.</span></i></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQlebXzG4Nu5JgTwSowLQ4XLb2YbdJc_9Ilu27qWBkvhA6Ved9eKH4dDXwwhLLap_ZP4mleqbYPkbYDoe59CQsNiD2aQiSMNmuhz0ITs9zGcCaotIvUMh_sCZiGSmDOSCqi0Chclkazz5qsnGEBCG5w_LKJ7YrvoF7qXcuQNDIAPLXH9hvYnvJI-qUzcg/s4080/20240205_101457.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQlebXzG4Nu5JgTwSowLQ4XLb2YbdJc_9Ilu27qWBkvhA6Ved9eKH4dDXwwhLLap_ZP4mleqbYPkbYDoe59CQsNiD2aQiSMNmuhz0ITs9zGcCaotIvUMh_sCZiGSmDOSCqi0Chclkazz5qsnGEBCG5w_LKJ7YrvoF7qXcuQNDIAPLXH9hvYnvJI-qUzcg/w640-h480/20240205_101457.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kamienica nr 52 (krowy na przedprożach)</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Dzisiaj w czasach coraz bardziej wirtualnych życie towarzyskie (nie tylko na przedprożach) zamiera. Nawet turyści rzadko kiedy wspinają się po kilku schodkach na te fantastyczne balkony, a szkoda, bo podwyższenie daje ciekawszą perspektywę.</div><div style="text-align: justify;">Jak pisze wielce zasłużony znawca Gdańska pan profesor Januszajtis w Gdańskim ABC <i><span style="color: #2b00fe;">Nie sposób jej [Mariackiej] sobie wyobrazić bez tych charakterystycznych dla dawnego Gdańska tarasów, ozdobnych balustrad i schodków z kutymi poręczami. Przed schodkami stoją kamienne słupki lub kule. Przedproża podkreślają architekturę fasad, przydają im odświętnego charakteru i zapraszają do wejścia. Dodatkową ozdobą są sterczące ze ścianek działowych groteskowe rzygacze, odprowadzające wodę z rynien. Niegdyś każdy bogatszy gdański dom miał przedproże. Jeszcze w połowie XIX wieku było ich ponad 600. …. Dziś mamy w Gdańsku około 100 przedproży, z czego połowę na Mariackiej. </span></i>(str. 84 rozdział M jak Mariacka)</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6A5guQe1Z7NK85DDraETX08lecZ9wiKKv0m9_vKgiF9K0J7i2wWBJLmqE0HhZNgD7sAX2KurMCpAZLPKndMqmhItd5pCnsyaVXQ7gbfRJlGwISA17gah3Vu4rYYQlBgc0HDtYY58TRgI1VyudFsK2Y2H8WpaDBqRQiup4KBXhWplhd_E_7hX8aepucGA/s4000/20200820_085109.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6A5guQe1Z7NK85DDraETX08lecZ9wiKKv0m9_vKgiF9K0J7i2wWBJLmqE0HhZNgD7sAX2KurMCpAZLPKndMqmhItd5pCnsyaVXQ7gbfRJlGwISA17gah3Vu4rYYQlBgc0HDtYY58TRgI1VyudFsK2Y2H8WpaDBqRQiup4KBXhWplhd_E_7hX8aepucGA/w480-h640/20200820_085109.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wejście przez Bramę Mariacką</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Spacer po Mariackiej dobrze jest zacząć od strony Motławy, przechodząc przez Bramę Mariacką ma się piękny widok na całą ulicę i zarys bryły kościoła widziane jakby przez okienko bramne. Co nie oznacza iż wejście na uliczkę od strony świątyni jest mniej urokliwe.</div><div style="text-align: justify;">Brama Mariacka powstała pod koniec XV wieku i ma formę późnogotycką. Od strony Motławy znajduje się tablica upamiętniająca Aleksandra von Humboldta, niemieckiego przyrodnika i podróżnika, któremu Gdańskie Towarzystwo Przyrodnicze nadało honorowe członkostwo podczas pobytu w Gdańsku w 1840 r.. Na tablicy wyryto słowa podróżnika; trzy są wybrzeża które najbardziej spodobały mi się w całej Europie - Złoty Róg, Zatoka Triesteńska i Zatoka Gdańska.</div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkm4c-xyqNQ9ecK5ZsORRNnZDjhK718m0J03geUZ860PVZm2yjfbIOiGkW_SLDwM8U7gdjsGidSrwdbMbCII3CmCmYAfM6PT90U9StbkWYV87oHPhZhx8b96Kc9W3Ka9tvGHqzrm9lUDFlci2yv_x-2VSvfx-ykBjjvtIAQJsz_Jd9WEnqzvFqZUMfgcM/s4000/20200910_094105.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkm4c-xyqNQ9ecK5ZsORRNnZDjhK718m0J03geUZ860PVZm2yjfbIOiGkW_SLDwM8U7gdjsGidSrwdbMbCII3CmCmYAfM6PT90U9StbkWYV87oHPhZhx8b96Kc9W3Ka9tvGHqzrm9lUDFlci2yv_x-2VSvfx-ykBjjvtIAQJsz_Jd9WEnqzvFqZUMfgcM/s320/20200910_094105.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">tablica Humboldta</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Natomiast od strony ulicy Mariackiej nad bramą znajduje się herb Gdańska białe srebrne krzyże na czerwonym tle ze złotą koroną trzymaną przez lwy. Po lewej strony bramy znajduje się oryginalna tabliczka z nazwą ulicy Mydlarskiej z wyrzeźbionymi bańkami mydlanymi.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQApPbp19WRzVnMJcPd83Jq0lK-OqmR9Ri-NkJyADLKjIztqUIP_guk-JOfwxpnez7GBYeiQbkzB1K6BEraPAl6lvRxxdHagsujBoEwZksVwSQPzb2YCzLnk5DCzlliKMW2TprvwKb3LrcH-y-xKnyEZ4QMsrKfQ055e00gsswNhXu7s0pXxBs801wVpk/s4080/20240205_100658.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQApPbp19WRzVnMJcPd83Jq0lK-OqmR9Ri-NkJyADLKjIztqUIP_guk-JOfwxpnez7GBYeiQbkzB1K6BEraPAl6lvRxxdHagsujBoEwZksVwSQPzb2YCzLnk5DCzlliKMW2TprvwKb3LrcH-y-xKnyEZ4QMsrKfQ055e00gsswNhXu7s0pXxBs801wVpk/w480-h640/20240205_100658.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wieża domu Przyrodników z punktem widokowym (dawne obserwatorium)</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Jedną z najciekawszych kamieniczek znajdujemy po prawej stronie Bramy Mariackiej; jest to Dom nr 26 z 1599 (prawdopodobnie, jak podaje pan profesor Januszajtis dzieło Antoniego van Obberghena- twórcy Zbrojowni i przebudowy słynnego zamku Hamleta w Elsynorze). Pierwotnie pełnił funkcje mieszkalne. Od 1845 r. należał do założonego ponad sto lat wcześniej Towarzystwa Przyrodniczego. Nosi od nazwę Domu Przyrodników, a obecnie mieści się w nim Muzeum Archeologiczne. Charakterystyczną częścią kamienicy jest okrągła 36 metrowa wieża, na której szczycie w 1866 r. umieszczono obserwatorium astronomiczne. Fasada wraz z wieżą ocalały w czasie wojny. Obecnie na szczycie wieży znajduje się punkt widokowy, z którego można obejrzeć panoramę śródmieścia. Dom Przyrodników zdobią płyty przedprożowe z alegoriami czterech nauk.</div><div style="text-align: justify;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyL7Gs_rCwjAolGkrIdvPk-RLjJR-0lHR5X3N6p-tMd7rledkvlb6bE5To3GPtkfW1OXKGQr3xDzp7QSQbDLrj7pA6qzzychG9TXctT-dQbvUKpYByeQKQyG4r-8EAWKx7E_fsEz7j-EupDDPlob8V3F-fE47RACfj7S54OFXGdTjdRP13hNaZkKBB1KU/s4080/20240205_100737.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyL7Gs_rCwjAolGkrIdvPk-RLjJR-0lHR5X3N6p-tMd7rledkvlb6bE5To3GPtkfW1OXKGQr3xDzp7QSQbDLrj7pA6qzzychG9TXctT-dQbvUKpYByeQKQyG4r-8EAWKx7E_fsEz7j-EupDDPlob8V3F-fE47RACfj7S54OFXGdTjdRP13hNaZkKBB1KU/s320/20240205_100737.jpg" width="240" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedna z 4 alegorii nauk</td></tr></tbody></table>Z ulicą Mariacką związane są nazwiska: Hugo Conwentz niemiecki botanik i pionier ekologii z drugiej połowy XIX i początku XX wieku (kamienica nr 28), Jan Uphagen ten od Domu Uphagena na Długiej (kamienica nr 38, nie mieszkał w niej, ale do niego należała), Jan Ernst Weichenthal twórca zegara z 1798 r. w Dworze Artusa (kamienica nr 51).</div><div style="text-align: justify;">Warto zwrócić uwagę na płyty przedprożne. Na przedprożu kamieniczki nr 28 można zobaczyć kopię płaskorzeźby chłopca na delfinie (oryginał wmurowany jest w ścianę wewnętrzną przedproża). Kamieniczka o numerze 34/36 na płycie przedproża posiada postać półnagiej kobiety, w czym nie ma nic dziwnego, to bogini Diana. Tyle, że leży ona na pojeździe kosmicznym łunochodzie znajdującym się na księżycu. Kiedy odbudowywano Mariacką trwał podbój kosmosu, więc konserwatorzy upamiętnili to w sposób żartobliwy umieszczając boginię na księżycu. W miejscu pomiędzy plebanią Kościoła Mariackiego a dróżką prowadzącą dziś do ulicy Św. Ducha stały kiedyś Ławy Mięsne (taki pasaż handlowy- skromniejszy odpowiednik krakowskich Sukiennic). Płyty z rzeźbionymi krowami były kiedyś wmurowane w fasadę Ław Mięsnych. Dziś zdobią krowy zdobią przedproża kamienicy nr 52 (klubu pisarza i znajdującej się tam dziś restauracji).</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilT7TiwlKRPhDJ45G-QcW9l1XrsBQueZ37vIzkjU5wRWrintUK8a5hxqcxwG9d2rA4o-W1e74Smxvork5BXKakK9dwbpseqpf1dRjVEXO5T_j_eIYU3Wqu7SA0wLCGghtOGUtP0w4RdfeFruBhqt7oAfKe3928jg6HzY-DW6ng424Uxgpl0NxQ3kVnXxk/s4000/20200910_094002.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilT7TiwlKRPhDJ45G-QcW9l1XrsBQueZ37vIzkjU5wRWrintUK8a5hxqcxwG9d2rA4o-W1e74Smxvork5BXKakK9dwbpseqpf1dRjVEXO5T_j_eIYU3Wqu7SA0wLCGghtOGUtP0w4RdfeFruBhqt7oAfKe3928jg6HzY-DW6ng424Uxgpl0NxQ3kVnXxk/w640-h480/20200910_094002.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kopia Chłopca na delfinie</td></tr></tbody></table></span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicldeKHrSL3AZTTcMC7bHJEszxT8PMvWJIJko-ww6CfTvd-xbJnyzTuNU9HlcqwselU3CmQbxZx37VYYBcIejzCvFCH6WgIOuJgGrLwEYOnj9ujmvXN76eWCtotbLL2ITbvtNreGuJ5TqR7l0lIoBK0GcOWLXb52D8klYpVyf1HmGiWCc5eLmCvTX738w/s4000/20200910_093906.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicldeKHrSL3AZTTcMC7bHJEszxT8PMvWJIJko-ww6CfTvd-xbJnyzTuNU9HlcqwselU3CmQbxZx37VYYBcIejzCvFCH6WgIOuJgGrLwEYOnj9ujmvXN76eWCtotbLL2ITbvtNreGuJ5TqR7l0lIoBK0GcOWLXb52D8klYpVyf1HmGiWCc5eLmCvTX738w/w640-h480/20200910_093906.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Diana na księżycu</td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;"></span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVSm5857RdojZFWb9mEACBsVhCuddpI2R0FPXsf4NiyvqxjuZsYzy6-WSLIwqoQfG4E5gT0aPelUcI8XdmjhmX7MTSyRVRi_9Cp3SZXetHld5lkD9q9CMVga8i-Wj0MTctF8LEuScypt7zI0SOZ9LAK6MOma7a59A8Yv0qiy_td07FByezcSuP82non_g/s4000/20200910_093810.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVSm5857RdojZFWb9mEACBsVhCuddpI2R0FPXsf4NiyvqxjuZsYzy6-WSLIwqoQfG4E5gT0aPelUcI8XdmjhmX7MTSyRVRi_9Cp3SZXetHld5lkD9q9CMVga8i-Wj0MTctF8LEuScypt7zI0SOZ9LAK6MOma7a59A8Yv0qiy_td07FByezcSuP82non_g/w640-h480/20200910_093810.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sen Jakubowy </td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Po przeciwnej stronie uliczki w Kamienicach nr 2 i 3 barokowe płyty przedstawiają Dobrego i Miłosiernego Samarytanina. Natomiast na przedprożu kamienicy 17 wyrzeźbiono sen Jakuba. A to tylko niektóre płaskorzeźby.</div><div style="text-align: justify;">Mnie zawsze zachwycały dwie wyróżniające się bielą stele znajdujące się przed kamienicą nr 1 (z 1451 r. - najstarszego murowanego w Gdańsku domu, który pieczołowicie odtworzono po wojnie). Stele zostały zrekonstruowane na podstawie fragmentów odnalezionych po wojnie w gruzach ulicy Chlebnickiej. Przedstawiają Zwiastowanie Anielskie, a kto mnie zna wie, że mam dużą słabość do anielskiej braci, do anielic także.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRFfknrY30kNEIPyb8yOfXAFgO6mGer4v-c865TjbOAd6N9Li3BwPAZg-bZgEqz9oGZdOoU0beZk8uNQ4MsFOHBtKlqMCr2k4oMPOACCXlOH8OZCqrQtroOnH2euctywZ33hqA-Z9NKQeXvZ_Xw2WTVMQY-Hj_MbVvRwtOsBs0jgKzseOm5mFJhfUAXqc/s4080/20240205_101508.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRFfknrY30kNEIPyb8yOfXAFgO6mGer4v-c865TjbOAd6N9Li3BwPAZg-bZgEqz9oGZdOoU0beZk8uNQ4MsFOHBtKlqMCr2k4oMPOACCXlOH8OZCqrQtroOnH2euctywZ33hqA-Z9NKQeXvZ_Xw2WTVMQY-Hj_MbVvRwtOsBs0jgKzseOm5mFJhfUAXqc/w480-h640/20240205_101508.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stele ze sceną zwiastowania</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Z Mariacką wiążą się też takie ciekawostki jak te poniżej podane przez profesora Januszajtisa.</div><div style="text-align: justify;">W portalu kamienicy 36 znajduje się oryginalny napis (po niemiecku); Bóg woli by zazdrościli, niż by się skarżyli. Fasadę kamienicy nr 39 z 1557 r. odbudowano tutaj, zamiast na jej pierwotnym miejscu przy ul. Piwnej 46. Na szczycie kamienicy nr 37 znajduje się łabędź o szyi tak wysmukłej, że rzeźbiono ją już na rusztowaniu w obawie przed pęknięciem podczas transportu. Słupski przedproży domu nr 7 pochodzą z nieistniejącego już pałacyku na ulicy Długie Ogrody, który należał do rodziny von Almonde, gdzie w 1807 r. przebywał Napoleon Bonaparte. Jeden z rzygaczy kamieniczki nazywany był dawniej ,,dorszową głową’’, choć wcale dorsza nie przypomina. Kute balustrady przedproża kamieniczki o numerze 13 to starannie wykonane kopie, oryginały natomiast znajdują się w Muzeum Narodowym.</div></span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE0t_YHhbi46KUVgq3U2UsLT-r9Uzpqal22QhyphenhyphensO6UgwBhMjgt7IJyXd3wfiOhx7fPG2vyD9tJM3oYlhymIBDiU29bc9X0R-AY9C99GfhQXcFdCC3LQ6ceq0i-dg2K23ihYBOt-xrZTMIcfsD4dShmIiRixIumvGmZO4a6gKeVVAClMCdNckrFXdOCDao/s4080/20240205_100231.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE0t_YHhbi46KUVgq3U2UsLT-r9Uzpqal22QhyphenhyphensO6UgwBhMjgt7IJyXd3wfiOhx7fPG2vyD9tJM3oYlhymIBDiU29bc9X0R-AY9C99GfhQXcFdCC3LQ6ceq0i-dg2K23ihYBOt-xrZTMIcfsD4dShmIiRixIumvGmZO4a6gKeVVAClMCdNckrFXdOCDao/w640-h480/20240205_100231.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">fragment przedproży</td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">I jeszcze ciekawostka odnaleziona w internecie, nie wiem na ile prawdziwa, ale kto chce niech wierzy. W najstarszej gotyckiej kamienicy pod nr 1 miała rezydować Anna Schilling- gospodyni i domniemana konkubina Mikołaja Kopernika. W kamienicy mieści się małe muzeum, gdzie znajduje się zrekonstruowany kufer, który miał należeć do Anny i potwierdzać zażyłość relacji z astronomem, własnoręczna recepta podpisana przez Mikołaja, fragment jego listy do króla Zygmunta Starego oraz kopia dzieła O obrotach sfer niebieskich.</div><div style="text-align: justify;">Kolejną ciekawostką była znana mieszkańcom i turystom kotka Mysza, która uwielbiała się wygrzewać na słoneczku. </div></span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigl90GIR_lPWNZHiEAgr70RCffGtedkKL4vWLJxykRiVyWEm_eeswtRvSuLu3DRqZM4vQfmGX1VRKmAX_aO1V8ymN1-4QilVWshGiH3lk0WsVBt-qLg27Aw3MXY_m5yjdv5mREa85gp7-bHesPfsb1fGtqRfIc78aDqV9QK4jeN2pozT3lqN1cyy17fXs/s4608/DSC07265.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" data-original-height="2592" data-original-width="4608" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigl90GIR_lPWNZHiEAgr70RCffGtedkKL4vWLJxykRiVyWEm_eeswtRvSuLu3DRqZM4vQfmGX1VRKmAX_aO1V8ymN1-4QilVWshGiH3lk0WsVBt-qLg27Aw3MXY_m5yjdv5mREa85gp7-bHesPfsb1fGtqRfIc78aDqV9QK4jeN2pozT3lqN1cyy17fXs/w640-h360/DSC07265.JPG" width="640" /></span></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Myszy nie zobaczymy już na Mariackiej, przeszła na kocią emeryturę (znalazła bezpieczny dom na stare lata)<br /><br /></td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">A ja na zakończenie spaceru udaję się do ulubionej Eklerowni na małe co nieco. I tym słodkim akcentem zapowiadam ponad dwu tygodniową przerwę we wpisach udając się na ziemię włoską, której uroki mam nadzieję osłodzą mi gorycz rozstania z moim ukochanym miastem.</div></span><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5HRSM3WyW2orxW8ae1oJunbSG2qrZ-Uy0Q3Kl63lrZHXuZzSZDXDuhnWfw-gJ2UEpRtaZJsJiWMJpKLyD7imPQQViyMA6SQz6Jh7tLE6GEZNQefsR_SfZkiEuPgSp0WOR5DLnCt3y0GDf23G-y8GWBsI5CAjN8qMeuI5WeJ_T5Vci1lGBJ9Wr7NQ1pi0/s4080/20240205_102241.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5HRSM3WyW2orxW8ae1oJunbSG2qrZ-Uy0Q3Kl63lrZHXuZzSZDXDuhnWfw-gJ2UEpRtaZJsJiWMJpKLyD7imPQQViyMA6SQz6Jh7tLE6GEZNQefsR_SfZkiEuPgSp0WOR5DLnCt3y0GDf23G-y8GWBsI5CAjN8qMeuI5WeJ_T5Vci1lGBJ9Wr7NQ1pi0/w480-h640/20240205_102241.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kawa z widokiem na kamieniczki bursztynowej uliczki</td></tr></tbody></table><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2iAwEQZ70WfvImnnVjfQ97X8mti43jQN0Xwn8FfCD07h5JZAXtL7J1dwz9fUAOxnWknRWP09mqf2e6yie244mmBYpR68psJECsGea3kG59c6gChVJOcKz-utf1q7Cxm3dzrJEk8-Yn1siKdfs4hBqH7urWEcM-5wVI-AHehDZzJSWX9pNChMUXeXbvUs/s4080/20240205_101920.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2iAwEQZ70WfvImnnVjfQ97X8mti43jQN0Xwn8FfCD07h5JZAXtL7J1dwz9fUAOxnWknRWP09mqf2e6yie244mmBYpR68psJECsGea3kG59c6gChVJOcKz-utf1q7Cxm3dzrJEk8-Yn1siKdfs4hBqH7urWEcM-5wVI-AHehDZzJSWX9pNChMUXeXbvUs/w640-h480/20240205_101920.jpg" width="640" /></a></div><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-5052986516195411522024-02-04T13:56:00.001+01:002024-02-04T13:56:35.542+01:00Łódź w Ziemi obiecanej Reymonta<p><span style="font-size: 12pt;"></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRv_OxVlFljoVrRPAV08krj5gnDIl_GVxUPvUDy9HnoG2MYqbdQlqk9AWgVVTY9twBy3H7aWeCRRK_LswevHcyUpX_fO9r97Cx_LKH9jtV0DbP28p78xS9vLpcyjQIFcFCLT8bJ03uq6gHi4MJuo4KoyYnWy-TnYsvpX-tePeYGPMEF_cggj-Ck_QTfZw/s837/ziemia-obiecana-v,big,1480089.webp" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="837" data-original-width="600" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRv_OxVlFljoVrRPAV08krj5gnDIl_GVxUPvUDy9HnoG2MYqbdQlqk9AWgVVTY9twBy3H7aWeCRRK_LswevHcyUpX_fO9r97Cx_LKH9jtV0DbP28p78xS9vLpcyjQIFcFCLT8bJ03uq6gHi4MJuo4KoyYnWy-TnYsvpX-tePeYGPMEF_cggj-Ck_QTfZw/w286-h400/ziemia-obiecana-v,big,1480089.webp" width="286" /></a></div><p></p><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Po 13 latach wróciłam do lektury <i>Ziemi obiecanej</i>. Wybieram się do Łodzi, a żadna inna książka nie kojarzy mi się z Łodzią tak mocno, jak ta właśnie. Kiedy pod koniec XIX wieku z małej zamieszkałej przez niecały tysiąc mieszkańców osady staje się miastem o ponad dwustu tysięcznym zaludnieniu zmienia się jej wygląd, jej architektura, jej przekrój społeczny, zmienia się wszystko.</div><div style="text-align: justify;">Rośnie industrialne miasto z ceglanymi fabrykami, dymiącymi kominami, płynącymi rynsztokami resztami farb i chemicznych odczynników pomieszanych ze śmieciami i błotem. Ludzkie mrowie wcześnie rano zmierza wprost do paszczy ceglanych potworów, które wypiją z nich wszystkie soki i wyplują na śmietnik historii. I to jest ta Ziemia obiecana? Ta szara, brudna, zamglona, pełna smrodu i niedoli Łódź.</div><div style="text-align: justify;"><i><span style="color: #2b00fe;">Tysiące robotników, niby ciche, czarne roje, wypełzło nagle z bocznych uliczek, które wyglądały jak kanały pełne błota, z tych domów, co stały na krańcach miasta niby wielkie śmietniska- napełniło Piotrkowską szmerem kroków, brzękiem blaszanek błyszczących w świetle latarń, stukiem suchych drewnianych podeszw trepów i gwarem jakimś sennym oraz chlupotem błota pod nogami. Zalewali całą ulicę, szli ze wszystkich stron, zapełniali trotuary, człapali się środkiem ulicy, pełnej czarnych kałuż wody i błota. Jedni ustawiali się bezładnymi kupami przed bramami fabryk, drudzy uszeregowani w długiego węża, znikali w bramach, jakby połykani z wolna przez buchające światłem wnętrza</span></i>. (str.15).</div><div style="text-align: justify;">A jednak Łódź dawała nadzieję na szybkie wzbogacenie lub chociażby na możliwość godziwego zarobku. Opowieści - wysyłanych na wieś w poszukiwaniu taniej siły roboczej przedstawicieli fabrykantów, którzy na tę okazję wyposażeni byli w drogie ubrania, złote sygnety, trochę gotówki i roztaczali przed biedakami wizję dostatniego życia w mieście - potrafiły skusić niejednego do porzucenia dotychczasowego życia na roli. I przybywali tu, gdzie:</div><div style="text-align: justify;"><i><span style="color: #2b00fe;">... Rynsztokami płynęły ścieki z fabryk i ciągnęły się wstęgi brudnożółte, czerwone i niebieskie; z niektórych domów i fabryk, położonych za nimi, przypływ był tak obfity, że nie mogąc się pomieścić w płytkich rynsztokach, 1`występował z brzegów zalewając chodniki, kolorowymi falami, aż po wydeptane progi niezliczonych sklepików, ziejących z zabłoconych wnętrz brudem i zgnilizną, zapachem śledzi, jarzyn gnijących lub alkoholu. Domy stare, obdarte, brudne, poobtłukiwane z tynków, świecące niby ranami nagą cegłą, miejscami drewniane, albo ze zwykłego pruskiego muru, który pękał i rozsypywał się przy drzwiach i oknach, o krzywych obsadach futryn, pokrzywione, wyssane, zabłocone, stały ohydnym rzędem domów-trupów, pomiędzy którymi wciskały się nowe, trzypiętrowe kolosy o niezliczonych oknach, jeszcze nie tynkowane, bez balkonów, z tymczasowymi oknami, a pełne już ludzkiego mrowia i stuku warsztatów tkackich, jakie pracowały bez względu na niedzielę, turkotu huczącego maszyn szyjących tandetę, na wywóz i przenikliwego zgrzytu kołowrotków, na których zwijano przędzę na szpulki do użytku ręcznych warsztatów. </span></i>(str. 112-113)</div><div style="text-align: justify;">Widok jak na Powiślu w Lalce Prusa; brud, nędza, zdziczenie, aż strach się tam zapuścić.</div><div style="text-align: justify;">Ale przecież każdemu wydawało się, że i on dojdzie do majątku, jak któryś z królów bawełny, czy choćby pomniejszych łódzkich książąt. Były to przecież czasy, kiedy kariera od tkacza do właściciela fabryki nie była niemożliwą, wystarczyła pracowitość i trochę szczęścia. A wówczas można było postawić sobie nawet pałacyk.</div><div style="text-align: justify;"><i><span style="color: #2b00fe;">…. po obu stronach ulicy, ciągnącej się olbrzymią linią aż do Bałut, stały zbitą masą domy, pałace podobne do zamków włoskich w którym były składy bawełny; zwykłe pudła murowane o trzech piętrach, poobdzierane z tynków; domy zupełnie stylowe o złoconych balkonach żelaznych barocco, powyginane, wdzięczące się, pełne amorków we fryzach i nad oknami, przez które widać było szeregi warsztatów tkackich, malutkie, drewniane, pogięte domki o zielonych omszałych dachach, za którymi wznosiły się w dziedzińcach potężne kominy i korpusy fabryk, tuliły się do boku pałacu, o ciężkim renesansowo-berlińskim stylu, z czerwonej modelowej cegły i wszystkich odrzwiach i futrynach z kamienia, z wielką płaskorzeźbą na frontonie, przedstawiającą przemysł, o dwóch bocznych pawilonach zakończonych wieżami, a rozdzielonych od głównego korpusu prześliczną żelazną kratą, za którą w głębi wznosiły się kolosalne mury fabryki; domy ogromem i wspaniałością podobne do muzeów, a które były składami gotowego towaru; domy przeładowane ozdobami w różnych stylach, bo na parterze renesansowe kariatydy podtrzymywały murowany ganek w staroniemieckim stylu, nad którym drugie piętro a` la Louis XV wdzięczyło się falistymi liniami w obramowaniu okien, a zakończały piękne facjatki pękate, podobne do pełnych szpulek, domy które z powagą świątyń wznosiły mury ogromne, ozdobione surowo, pełne majestatu, na którym złociły się litery ryte w tablicach marmurowych; Szaja, Mendelsohn, Herman Buholc itd</span></i>. (str.108).</div><div style="text-align: justify;">Niestety łut szczęścia dopisywał nielicznym, pozostali, jeśli chcieli dojść do bogactwa musieli być przebiegli i cyniczni, oszukiwać, kraść, defraudować, a sumienie zostawić w lombardzie. Jest taka fantastyczna scena, kiedy Moryc Welt idzie do swego partnera biznesowego, od którego otrzymał dużą ilość pieniędzy i mówi mu, iż nie odda pieniędzy, bo on sam potrzebował ich do uruchomienia interesu. Argumentacja Moryca aż zatyka czytelnika, a co dopiero wczorajszego wspólnika. <span style="color: #2b00fe;"><i>Maurycy Welt za bardzo był łódzkim „Gründerem”, żeby mógł mieć jakie wahania sumienia, przeszkadzające mu zrobić dobry interes chociażby na skórze przyjaciół, jeśli ten interes sam szedł mu w ręce.</i></span> (str.109) Tak, bo w Łodzi nie można było być uczciwym i rzetelnym w prowadzeniu interesów. Przynajmniej do czasu, aż dorobiono się pierwszych milionów. Potem można było się bawić w dobroczynność, zakładać szpitale, ochronki, kasy pożyczkowe, czy inwestować w kulturę lub dbać o bezpieczeństwo. Ale zanim to nastąpiło:</div><div style="text-align: justify;"><i><span style="color: #2b00fe;">Łódź była brudna, źle oświetlona, źle zabrukowana, .. domy waliły się corocznie na głowy mieszkańców,.. w bocznych ulicach w biały dzień zarzynali się ludzie scyzorykami. … Tysiące ludzi marło z głodu, tysiące ludzi ginęło z nędzy, tysiące ludzi walczyło całym wysiłkiem o nędzny byt, a ta walka cicha i straszna przez swoją ustawiczność, walka prowadzona nawet bez nadziei zwycięstwa, zżerała więcej ludzi rocznie niźli najgroźniejsze epidemie.</span></i> (str. 280).</div><div style="text-align: justify;">Ale jak tłumaczył jeden z bohaterów (Halpern) to była cena rozwoju, to był koszt, jak należało ponieść, aby stworzyć miasto przyszłości, bogate i piękne.</div><div style="text-align: justify;">A tymczasem życie codzienne toczyło się swym nieprzerwanym biegiem. Na Starym Mieście odbywał się targ. Opis niczym w <i>Brzuchu Paryża</i> u Zoli. Jest gwarno, tłoczno, kolorowo, trochę brudno, trochę nędznie i bardzo różnorodnie. <i><span style="color: #2b00fe;">Wrzaskliwy chaos przewalał się jak falą z jednej strony rynku na drugi. Nad tym rojowiskiem głów, włosów rozwianych, rąk wzniesionych, łbów końskich, toporów rzeźnickich, połyskujących nagle w słońcu, podnoszonych nad rozrąbywanym mięsem, olbrzymich bochenków chleba, niesionych z powodu tłoku nad głowami, żółtych, zielonych, czerwonych, fioletowych chustek, powiewających niczym sztandary na kramach garderoby; czapek i kapeluszy, wiszących na kołkach, butów, szalików bawełnianych, co jak węże kolorowe trzepotały się na wietrze i uderzały w twarze przeciskających się; blaszanych naczyń błyskających w słońcu; stosów słoniny, kup pomarańcz, poukładanych na straganach w pryzmy, kul, świecących jaskrawo na tle czerni ludzkiej i błota, które gniecione, rozrabiane, tratowane, mieszane, rzygało strumieniami spod kół na stragany i na twarze, i wylewało się z Rynku do rynsztoków i na ulice, z czterech stron okalające targ, którymi toczyły się wolno olbrzymie wozy piwowarskie, pełne antałków</span></i>. (ten przepiękny opis ciągnie się na stronach 114-115 i wart byłby cały przytoczenia).</div><div style="text-align: justify;">Po raz kolejny wpadłam w zachwyt czytając Reymontowską <i>Ziemię obiecaną</i>. Można ją odczytywać na wiele sposobów. Tym razem skupiłam się na wizerunku miasta i jego mieszkańców, ale to tylko jeden z wielu tu poruszonych aspektów. Jest tu wspaniała plejada postaci, bardzo różnorodnych, w większości bohaterów, z którymi nie chcielibyśmy się identyfikować. Od królów bawełny poczynając mamy tu panów Bucholca i Szaję. Ich pierwowzorami byli odpowiednio Karol Scheibler i Izrael Poznański. W fabryce Poznańskiego dzień roboczy trwał nawet szesnaście godzin a pracowano także w część dni świątecznych. Dzisiejsza Manufaktura Łódzka to miejsce dawnej fabryki Poznańskiego. Można obejrzeć też Pałac Poznańskiego i Pałac Herbsta – zięcia Scheiblera, pełniący dziś funkcję Muzeum Narodowego z bogatą galerią zbiorów. Przy okazji polecam film Ziemia obiecana Wajdy z fantastyczną sceną porzucania pracy przez Horna (Piotr Fronczewski). Horn w tej scenie filmowej jest nieco bardziej wyrazisty niż jego literacki pierwowzór. <a href="https://www.google.com/search?client=opera&q=Fronczewski+porzuca+pracę+w+Ziemi+obiecanej&sourceid=opera&ie=UTF-8&oe=UTF-8#fpstate=ive&vld=cid:67393d34,vid:1x-m4Z5Zjvw,st:0">Ta scena</a> to marzenie każdego sfrustrowanego pracownika o rozwiązaniu stosunku pracy, kiedy w końcu można powiedzieć szefowi, co się o nim myśli. O myśli się z reguły, to co wyartykułował filmowy Horn. Szaję zaś dobrze charakteryzuje scena, w której domaga się od pracowników zapłaty za korzystanie z jego gazu przy gotowaniu wody na herbatę, albo propozycja przeznaczenia zysku wypracowanego przez robotników na zakup nowego wyposażenia domu fabrykanta (będzie im przyjemnie, że w moim domu taka piękna rzecz się znajdzie).</div><div style="text-align: justify;">Są tu także inteligenci, artyści, drobni ciułacze, cwaniaczki, zbiedniała szlachta, średniozamożni żydzi, inżynierowie, naiwne dziewczątka. Jest też paru uczciwych; Trawińscy, ojciec Maksa Bauma, Anka narzeczona Karola Borowieckiego i jego ojciec, a także Myszkowski. </div><div style="text-align: justify;">Myszkowski, który twierdził:</div><div style="text-align: justify;"><i><span style="color: #2b00fe;">Dbam o pieniądze, jak o dzień wczorajszy. … Dlatego, aby zarobić rubla więcej niż potrzeba, nie wstanę pięć minut wcześniej niż mi się chce, a dlatego, aby zarobić nawet miliardy- nie poświęcę przyjemności pełnego człowieczego życia, nie wyrzeknę się patrzenia na słońce, spacerów po powietrzu. Swobodnego oddychania, myślenia nad trochę większymi rzeczami niż miliardy, kochania, itd., itd.</span></i></div><div style="text-align: justify;"><i><span style="color: #2b00fe;">Ja nie będę robił, robił, robił! Bo ja chcę żyć, żyć, żyć! Nie jestem bydlęciem pociągowym ani maszyną, jestem człowiekiem. Tylko głupiec chce pieniędzy i dla zrobienia milionów poświęca wszystko, życie i miłość, i prawdę i filozofię, i wszystkie skarby człowieczeństwa, a gdy się tak już nasyci, że może pluć milionami, cóż wtedy?</span></i></div><div style="text-align: justify;"><i><span style="color: #2b00fe;">Zdycha na materacu wypchanym tytułami własności. Wielka pociecha, zupełnie tej samej wartości, jak gdyby zdychał na gołej ziemi. A gdyby go później spytano, jak żył? Powiedziałby” Robiłem. Po co? Zarobiłem miliony! Na co? No, żeby mieć miliony, żeby ludzie podziwiali, żeby jeździć powozem i imponować głupcom i żeby zdechnąć w połowie życia, zdechnąć z wycieńczenia pracą</span></i>. (str. 276-277)</div><div style="text-align: justify;">Do tego samego wniosku dochodzi Bucholc w swych ostatnich chwilach, kiedy stary i schorowany czuje się opuszczony przez wszystkich i Karol Borowiecki, kiedy osiągnie wszystko do czego dążył, a co nie dało mu to ani spełnienia, ani szczęścia ani spokoju.</div><div style="text-align: justify;">Cytaty pochodzą z <i>Ziemi obiecanej</i> Wydawnictwo SBM Sp. z o.o. rok wydania 2021.</div><div style="text-align: justify;">Jestem ponownie pod wrażeniem wyśmienitej prozy Reymonta. </div><div style="text-align: justify;">Wyjątkowo bez zdjęć, bo Łódź w moich planach jest w marcu. </div></span>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-2597811633749821202024-02-02T15:14:00.001+01:002024-02-02T15:14:24.720+01:00Kościół Św. Katarzyny w Gdańsku- gdańskich spacerów ciąg dalszy<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOaCH4bNzf4pc4Ogr6XtG-QxsafbhQrr5ML1jkQ6kmo42RjpEjuvD6zvJIoNcLgbOF6AKy1KZncLmMGMYB2Mjw4uHuxKOsq_P8DOXPVtKLhuQDDB0JG-ow5MOUiappT8dhJNi84y6zMIGeeYkYec6ej3GLkE_77l3l-3jfdN7SPaXWynYUKRpIYP7Bbno/s4608/DSC00278.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" data-original-height="4608" data-original-width="2592" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOaCH4bNzf4pc4Ogr6XtG-QxsafbhQrr5ML1jkQ6kmo42RjpEjuvD6zvJIoNcLgbOF6AKy1KZncLmMGMYB2Mjw4uHuxKOsq_P8DOXPVtKLhuQDDB0JG-ow5MOUiappT8dhJNi84y6zMIGeeYkYec6ej3GLkE_77l3l-3jfdN7SPaXWynYUKRpIYP7Bbno/w360-h640/DSC00278.JPG" width="360" /></span></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: large;">Kościół Św. Katarzyny z 72 metrową wieżą</span></td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Wśród moich ulubionych świątyń gdańskich kolejną jest Kościół Św. Katarzyny. Niewiarygodne jest to, jak późno go odkryłam mieszkając tu od urodzenia. A jest to jeden z najstarszych kościołów parafialnych na Starym Mieście w Gdańsku, przy czym należy pamiętać, że dawne Stare Miasto nie było tożsame z tym obszarem, który dziś nazywamy Starym Miastem, czyli potocznie starówką. Stare Miasto w czasie powstania świątyni to obszar obejmujący Bramę Oliwską, obszar dzisiejszego dworca głównego, Ratusza Starego Miasta, Osieku (tereny położone między ul. Stolarską i Igielnicką, Podwalem Staromiejskim, Kanałem Raduni a Zamczyskiem. Z dawnego zamku krzyżackiego dziś zachował się niewielki fragment murów vis a vis Kładki na Ołowiankę). Historycy i archeologowie spierają się o datę pierwszej lokacji świątyni w miejscu, w którym dziś wznosi się Kościół św. Katarzyny. Nasz rodzimy pasjonat historii miasta i jego zabytków profesor Andrzej Januszajtis skłania się ku teorii która umiejscawia pierwszą świątynię w tym miejscu w przedziale czasowym koniec X – XII wiek, a to z uwagi na zachowane tutaj (odkryte pod południową nawą świątyni) szczątki ludzkie pochowane w wydłubanych z pni drzew trumnach. Pan profesor zastrzega jednak, iż nie przeprowadzono dokładnych badań dendrologicznych trumien, jednak jeśli założenia dotyczące ich datacji są słuszne to przy chrześcijańskim cmentarzu musiała istnieć kaplica, być może zbudowana z okazji wizyty Św. Wojciecha w Gdańsku (997 r.).</div><div style="text-align: justify;">Najczęściej za datę założenia w tym miejscu świątyni przyjmuje się wiek XII lub początek XIII. Jeśli przyjmiemy datę późniejszą to fundatorem świątyni mógłby być Świętopełk II Wielki (książę pomorski). Istnieją dokumenty, które stanowią, iż za jego wolą przekazano dominikanom świątynię Św. Mikołaja w zamian za Św. Katarzynę, a zatem świątynia musiała już istnieć przynajmniej w pierwotnym zarysie. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo5K-yWe8O_V1bEIAu916YA11EPZYsl0jZlXU5n9iWbQkJPQWEjVZvEWrannQR9q1NBAsRif7K0gtnt70R_K1gorWp_1AElVNYm5XxkEUJXAjzvpEP22CLVRgiLBoqort7m_pZHqIcOKcKf4L7b3JqNEeTVPN7GhX36xkP4W-8R9yw5_98KzQ_ybeHwT8/s4000/20230621_122910.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgo5K-yWe8O_V1bEIAu916YA11EPZYsl0jZlXU5n9iWbQkJPQWEjVZvEWrannQR9q1NBAsRif7K0gtnt70R_K1gorWp_1AElVNYm5XxkEUJXAjzvpEP22CLVRgiLBoqort7m_pZHqIcOKcKf4L7b3JqNEeTVPN7GhX36xkP4W-8R9yw5_98KzQ_ybeHwT8/w480-h640/20230621_122910.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Filar Jana Heweliusza z epitafium ufundowanym przez prawnuka</td></tr></tbody></table><br /></div><div style="text-align: justify;">Wśród kamieni milowych historii świątyni należy wymienić takie wydarzenia, jak: (prawdopodobne) wystawienie ciała zmarłego księcia Świętopełka w świątyni (1266 r.), sprawowanie sądów przez Władysława Łokietka (1298 r.), rozpoczęcie budowy kościoła w miejscu istniejącej kaplicy (prawdopodobnie w 1379 r.), zakończenie budowy i poświęcenie nowo wybudowanego kościoła (na Zielone Świątki 1432 r.), przejęcie świątyni przez protestantów (od 1556 r. do zakończenia II wojny światowej), obecność Jana Heweliusza i jego rodziny w Świątyni. Tu pochował swą pierwszą żonę, wziął ślub z kolejną (młodszą o 36 lat Elżbietą Koopman, która będzie jego asystentką i pierwszą astronomką w Polsce), ochrzcił czwórkę dzieci, tu został pochowany (wszystko to ma miejsce w II połowie XVII wieku), zajęcie świątyni przez Francuzów na wozownię i warsztaty kołodziejskie a następnie uszkodzenie jej podczas oblężenia Rosjan i powrót pod pruskie panowanie (1812-1813 r.), spłonięcie od uderzenia pioruna wieży kościoła (1905 r.).</div><div style="text-align: justify;">Największe zniszczenia przyniosła II wojna Światowa; w wyniku działań wojennych i zajęcia miasta przez wojska sowieckie, a także pożaru zniszczeniu uległ dach, hełm wieży, połowa sklepień, okien, drzwi i wyposażenia wnętrz. Dzięki wcześniejszej ewakuacji uratowano około połowy wyposażenia wnętrza. Po wojnie (1947 r.) ruiny kościoła przekazano ojcom karmelitom z Krakowa. Odbudowa zniszczeń trwała latami i choć w 1987 r. oddano do użytku prezbiterium to świątynia nadal wymaga wielu napraw, czemu nie przysłużył się pożar dachu w 2006 r.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj45I7JqqSdWikYu4PE1dMaIgrFS1ds9iJ_IgLkasdMYQ6k0_eC5F4atUiBVs5FFQpdAAiZ1WCZNZD0DT7ziVT96k6ubvhs1_GQcK6xITpV5msFuX6hI0J6oWVAuGnzazc7AsQDTR-c7XJ7-Do9nXP6NODskcNN6XmLznhgcp9V4_7vPigrm05OsQCUWuk/s4000/20230627_122458.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj45I7JqqSdWikYu4PE1dMaIgrFS1ds9iJ_IgLkasdMYQ6k0_eC5F4atUiBVs5FFQpdAAiZ1WCZNZD0DT7ziVT96k6ubvhs1_GQcK6xITpV5msFuX6hI0J6oWVAuGnzazc7AsQDTR-c7XJ7-Do9nXP6NODskcNN6XmLznhgcp9V4_7vPigrm05OsQCUWuk/w480-h640/20230627_122458.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pozostałości empory pod małymi organami</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Wchodząc do kościoła ma się wrażenie, że jest on nieukończony, jeden z obrazów Wjazd Chrystusa do Jerozolimy stoi na posadce, część ścian jest nieotynkowana, brak kaplic, organów, sporej części wyposażenia. Z uwagi na to, co zdołano ocalić przed bezpowrotną utratą oraz dobrą dokumentację tego, co zaginęło czy też zostało zniszczone są duże szanse na przywrócenie świątyni jej dawnego blasku. Potrzeba na to jednak i czasu i środków. Jednak nawet ta istniejąca dziś skromna w swym wystroju a jakże bogata historycznie świątynia sprawia, że lubię ją odwiedzać. Jak wspomniałam odkryłam ją dla siebie dość późno, ale pokochałam od pierwszego wejrzenia. Lubię przechodząc obok wejść do środka i po raz kolejny oglądać świadectwo jej trwania, świadectwo dane przez zleceniodawców, budowniczych, wiernych a nawet wandali, którzy próbowali ją zniszczyć. Może to paradoksalne zabrzmi, ale takie niewykończone świątynie, nadgryzione zębem czasu, świątynie po przejściach jakoś silniej oddziałują na moją wrażliwość, estetykę postrzegania piękna niż te idealnie wykończone, kapiące złotem aniołków, świeczników, lamp, obramowań obrazów i wszelkim dekorum. Może w tych przepięknych bogatych świątyniach, które cudownym zrządzeniem losu przetrwały w nienaruszonym stanie przez wieki zabrakło owej pokory, jaką mają te ocalałe z wojennej pożogi, a może niewykończone ściany i kaplice pozwalają lepiej wyobrazić sobie sam proces twórczy. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale to kolejne miejsce, w którym czuję się dobrze mając możliwość przebywania oko w oko z historią i sztuką.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7DN58OBeSHfDgHNUHT8z3AroNLeWJm3wi1sfOwS116QbGr-hv1XFayxBUbItPchLnO0QqsFWwK7r1i1AqWhMgNTNcg5u0wyuT-J7nqaRXyWF61VHBlU9_Xx8ol2Zf_aRwv3K1tLZhn-bCwuKv3v7vWOJz1dud1GmlfAiWPSanm9FOmtExpGxE7GcDL8I/s1552/wjazd%20chrystusa.webp" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1137" data-original-width="1552" height="468" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7DN58OBeSHfDgHNUHT8z3AroNLeWJm3wi1sfOwS116QbGr-hv1XFayxBUbItPchLnO0QqsFWwK7r1i1AqWhMgNTNcg5u0wyuT-J7nqaRXyWF61VHBlU9_Xx8ol2Zf_aRwv3K1tLZhn-bCwuKv3v7vWOJz1dud1GmlfAiWPSanm9FOmtExpGxE7GcDL8I/w640-h468/wjazd%20chrystusa.webp" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wjazd Chrystusa do Jerozolimy B. Milwitza </td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Większość odwiedzających wchodząc do kościoła szuka miejsca pochówku Jana Heweliusza. O ile nazwiska van den Blocke czy Möller mało komu co mówią o tyle Jan Heweliusz jest szerzej znany. Przecież to drugi po Koperniku najbardziej znany Polakom astronom. Był niemieckojęzycznym piwowarem, a także matematykiem i wynalazcą. Jemu zawdzięczamy wynalezienie pierwowzoru peryskopu (polemoskopu). Urodził się w Gdańsku, tu się kształcił, pracował, prowadził życie rodzinne a także badania naukowe, do świątyni Katarzyny uczęszczał na nabożeństwa. Przez 47 lat pełnił obowiązki przełożonego gminy protestanckiej. Swoje badania i obserwacje często prowadził z wieży kościoła. Jeszcze za życia wykupił rodzinny grobowiec w posadce prezbiterium, zlecił wykonanie płyty grobowej z napisem Błogosławieni są zmarli, którzy umierają w Panu. Miejsce pochówku znajduje się przy lewym filarze za ołtarzem. Prawnuk astronoma Daniel Gotllob Davisson ufundował pamięci przodka epitafium na filarze (1780 r.). <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfafZnhQjgDlo1MvTDr1kI54cNJ7E64n059eHWalncjnu6NA3cJUQJ86FKy86eKbl6sm-zl5oR59f9xzVz83tCEtSWKrNag30MNSToRTd2EtxSDxx0EzzbYCwlylqCeGmsuFgdNsSTxYMBX3Ih-ysQhuiH5vpwbKmaSf15XcVm8U5DuSKjh2f0q7HGrAA/s4000/20230621_123051.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfafZnhQjgDlo1MvTDr1kI54cNJ7E64n059eHWalncjnu6NA3cJUQJ86FKy86eKbl6sm-zl5oR59f9xzVz83tCEtSWKrNag30MNSToRTd2EtxSDxx0EzzbYCwlylqCeGmsuFgdNsSTxYMBX3Ih-ysQhuiH5vpwbKmaSf15XcVm8U5DuSKjh2f0q7HGrAA/w300-h400/20230621_123051.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Płyta nagrobna Jana Heweliusza</td></tr></tbody></table><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">O historii już wspomniałam, czas na sztukę, choć przecież trudno te dwie dziedziny oddzielić od siebie.</div><div style="text-align: justify;">Jeszcze zanim się wejdzie do środka możemy podziwiać bryłę świątyni z charakterystyczną 76 metrową wieżą zwieńczoną barokowym hełmem Jakoba van den Blocka (z 1634 r.). Jakob van den Block pochodził z rodziny utalentowanych architektów i malarzy (syn Wilhelma, brat Abrahama i Izaaka). Sam Jacob był cieślą i budowniczym, brał udział w budowie i renowacji wielu gdańskich budowli sakralnych i świeckich. Mnie najbardziej zainteresowała wiadomość, iż był twórcą Nowej Szkoły Fechtunku w Gdańsku, tej na której miejscu dziś posadowiono Teatr Szekspirowski. W wybudowanej przez Jacoba wieży Kościoła Św. Katarzyny umieszczono konstrukcję carillonu. Jest to instrument muzyczny (zespół dzwonów wieżowych, na których można wygrywać melodie za pomocą specjalnej klawiatury sercami dzwonów), pochodzi z Flandrii z początku XVI w. W polsce najbardziej znane są gdańskie carillony koncertowe, tu na przełomie lipca i sierpnia co roku odbywają się Festiwale Carillonowe. Pierwszy prawdziwy carillon znajdował się właśnie w kościele Św. Katarzyny (zamontowany w XVIII w. przetrwał do pożaru z 1905 r.). Obecny pochodzi z końca XX wieku.</div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgiRqx0iHyMYQkP17cQ6gpSh7k5VfNCUUVfmHAqQaVOP4LQ3BK-osWhCjD9HacTZOn03VrIRN-gY6x-YpXxQoWqRLTavqE6N9aUG0bfKP8mdYK1aJ4cLlhSsbpVOfRdN66BJi6C6I5A8L5suwht9NdbBK6ot4vEkf_wwlVA5LPTcupPIu7wuRcSDw7HGA/s4000/20230627_122756.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgiRqx0iHyMYQkP17cQ6gpSh7k5VfNCUUVfmHAqQaVOP4LQ3BK-osWhCjD9HacTZOn03VrIRN-gY6x-YpXxQoWqRLTavqE6N9aUG0bfKP8mdYK1aJ4cLlhSsbpVOfRdN66BJi6C6I5A8L5suwht9NdbBK6ot4vEkf_wwlVA5LPTcupPIu7wuRcSDw7HGA/w300-h400/20230627_122756.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ołtarz główny z Ukrzyżowaniem Möllera</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Kościół słynie z pięknego renesansowego ołtarza głównego. Jego zasadniczą częścią jest ostatnie dzieło Antona Möllera gdańskiego malarza Ukrzyżowanie na tle panoramy miasta Gdańska. Dzieło zostało ukończone po śmierci mistrza przez Izaaka van den Blocke (brata wspomnianego wyżej Jacoba). Na obrazie Maria omdlewa, Magdalena obejmuje krzyż, żołdacy grają w kości o szatę Jezusa, a Gdańsk symbolizuje Jerozolimę. Gdańsk nie po raz pierwszy pojawia się na obrazach Möllera. Jego najbardziej znany obraz to Apoteoza Miasta Gdańska znajdujący się w sali czerwonej (Wielkiej sali Rady) w Ratuszu Gdańskim. Pod obrazem ołtarzowym na predelli znajduje się Ostatnia Wieczerza, ciekawy wizerunek towarzyszy Jezusa nie tyle siedzących przy stole, co raczej znajdujących się w pozycji półleżącej (jak na rzymskiej uczcie), przy czym jeden z biesiadujących wyraźnie przysypia.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2S2IbWKK8TA-dzNeu7i6jo8LdGpkBVFCSjYCtz3oVbLTj0CMLSuMl97OJBjQdjqPZet2GW2AAwQzZySqYc-_vcclo63z2UC4Qe_2MxpWfBM1Z691wNveCGoi55lZL7BQPoSaNl5ejDoBR4LYBSIv5lDvA-lyP-mR5iMZFeyGECI3GGBRL76IgE3jmbF4/s4000/20230713_103743.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2S2IbWKK8TA-dzNeu7i6jo8LdGpkBVFCSjYCtz3oVbLTj0CMLSuMl97OJBjQdjqPZet2GW2AAwQzZySqYc-_vcclo63z2UC4Qe_2MxpWfBM1Z691wNveCGoi55lZL7BQPoSaNl5ejDoBR4LYBSIv5lDvA-lyP-mR5iMZFeyGECI3GGBRL76IgE3jmbF4/w640-h480/20230713_103743.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Predella z Ostatnią Wieczerzą</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Kończący obraz ołtarzowy Izaak van den Blocke pochodził w artystycznej rodziny. Ojciec Willem był architektem i rzeźbiarzem, który przybył do Gdańska zaopatrzony w rekomendacje króla Stefana Batorego. Był twórcą między innymi przepięknej Bramy Wyżynnej. Brat Abraham podobnie jak ojciec architekt i rzeźbiarz zasłużył się dla Gdańska najbardziej z całej rodziny van den Blocke; wykonał przepiękny ołtarz w kościele Św. Jana, dekoracje Wielkiej Zbrojowni, był wykonawcą Złotej Bramy, Fontanny Neptuna i Złotej Kamieniczki, a także fasady Dworu Artusa.</div><div style="text-align: justify;">Zachował się monumentalny obraz Bartłomieja Milwitza Wjazd Chrystusa do Jerozolimy. I tutaj można doszukać się fragmentów architektury miasta Gdańska (Zbrojownia, Złota Brama, fortyfikacje miejskie, Radunia) a także znanych wówczas gdańszczan, między innymi Jana Heweliusza. Malarz z upodobaniem malował weduty (czy to na Obrazie Pożar na Długim Targu, Wjazd Marii Ludwiki Gonzagi do Gdańska czy Kościół Mariacki w Gdańsku, na którym to obrazie umieścił miniaturową kopię Sądu Ostatecznego Memlinga). Obraz zamówiono pod emporę małych organów.</div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq4tB_5rMdyz2_ufY2Bgskmxj40iimyYF5yGZU82LknzlZUlbOOSFW-q2hEXQ0Lv0iLrGqApkihkZwELfN7PGwFbNQKULtEgxwXqbWJnTxrU1x0Ml8UTgoF9K-PH0sYVOCV6M9ZMgsdONk4YMFj3OcXp304bPn_D9D7H144zRkcDbjTbQMUGkWqUyQTZ8/s4000/20230621_122814.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgq4tB_5rMdyz2_ufY2Bgskmxj40iimyYF5yGZU82LknzlZUlbOOSFW-q2hEXQ0Lv0iLrGqApkihkZwELfN7PGwFbNQKULtEgxwXqbWJnTxrU1x0Ml8UTgoF9K-PH0sYVOCV6M9ZMgsdONk4YMFj3OcXp304bPn_D9D7H144zRkcDbjTbQMUGkWqUyQTZ8/w480-h640/20230621_122814.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Epitafium Henningów H. Hana</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Uwagę zwracają liczne epitalia. Moją zwrócił portret epitafijny Henningów. Miałam wrażenie, że już gdzieś go widziałam. Okazuje się, iż mogło tak być. Portret namalowany przez Hermana Hana jest kopią dzieła znajdującego się w gdańskim Muzeum Narodowym (choć właściwiej byłoby napisać oryginał portretu znajduje się w Gdańskim Muzeum Narodowym, w świątyni zaś znajduje się kopia). Przedstawia głowę rodu Christopha Henninga rajcę miejskiego i dwie kobiety w patrycjuszowskich strojach (kolejne małżonki). Owalne miniaturki przedstawiają dzieci Henningów. Christoph zginął z rąk piratów na morzu śródziemnym. Nad portretem epitafijnym znajduje się ledwie widoczny z poziomu posadzki obraz autorstwa (prawdopodobnie) Milwitza przedstawiający scenę egzekucji zabójców (rozrywanie końmi). Obraz jest mało widoczny z poziomu widza.</div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJcXr42W9ZirCD8h4gjpWupF3FaBTCo-hr-KhGqYWBpOilHewKVUbZJSLMu9eewhnlIGvXNQVekLP0hDxNVIEm5Swrsnl6ZLJhN5Qbe25J_jCoBeqIWJCKDL_FcjeY5vKD_bIk0HQXa15EJSPi8LVSjMMVUOzCNFmK26AunTCIkRr19QhfZn9tCQKUg8Y/s4000/20230621_123111.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJcXr42W9ZirCD8h4gjpWupF3FaBTCo-hr-KhGqYWBpOilHewKVUbZJSLMu9eewhnlIGvXNQVekLP0hDxNVIEm5Swrsnl6ZLJhN5Qbe25J_jCoBeqIWJCKDL_FcjeY5vKD_bIk0HQXa15EJSPi8LVSjMMVUOzCNFmK26AunTCIkRr19QhfZn9tCQKUg8Y/w640-h480/20230621_123111.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Baptysterium<br /><br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguUnD9lZWpkl65TAt-trwUFwaaIWz36CNrBC7ruxHJUlu9d-0XUPB9A5fYgIjqpa9VdWfD3qQrwHgu04mDPmjsbG91cQ_4JF858lzYAI53VErOsqYQj30_waEIEtX51nrC_QPcYpfanatqKbTfTBvckJwr_f0WOSMTZVxjvpTTzc_AnhFdY_KPJ-bji_Q/s3264/20230627_122915.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguUnD9lZWpkl65TAt-trwUFwaaIWz36CNrBC7ruxHJUlu9d-0XUPB9A5fYgIjqpa9VdWfD3qQrwHgu04mDPmjsbG91cQ_4JF858lzYAI53VErOsqYQj30_waEIEtX51nrC_QPcYpfanatqKbTfTBvckJwr_f0WOSMTZVxjvpTTzc_AnhFdY_KPJ-bji_Q/w480-h640/20230627_122915.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Baptysterium jeden z boków</td></tr></tbody></table>Po prawej strony na wysokości prezbiterium znajduje się przepięknej urody Baptysterium (z końca XVI wieku) Drewniane ośmioboczne obramowanie intarsjowane, trzykondygnacyjne z postaciami cnót, kariatyd, putt, maszkaronów, alegorii, miniatur widoków miast okala okazałą chrzcielnicę.</div><div style="text-align: justify;">Najcenniejszym (najstarszym) zabytkiem świątyni jest pochodzący z II połowy XV wieku fragment polichromii przedstawiający scenę zabójstwa św. Stanisława. Biskup stoi przy ołtarzu z uniesioną do góry hostią, za nim klęczą dwaj duchowni, a dalej stoi z wyciągniętym mieczem zabójca.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUtV8JqLFmaJgHfVEef0kxnHz8funC1uU9cOm43db38Zht-68bDMfqv1pnW_vfK45y4Wq2fc6mST1Zuujr0qUZuqLvtuC_avivDtbMX6yfME2N1BfV0_p2OzRjBQ-EKcK2uy_oDt5If-5Ur5JqmW5OyU5DiiJMS3WRT9YRx2lr7AVg0ktz0IBqVHuIy6M/s4000/20230713_103531.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUtV8JqLFmaJgHfVEef0kxnHz8funC1uU9cOm43db38Zht-68bDMfqv1pnW_vfK45y4Wq2fc6mST1Zuujr0qUZuqLvtuC_avivDtbMX6yfME2N1BfV0_p2OzRjBQ-EKcK2uy_oDt5If-5Ur5JqmW5OyU5DiiJMS3WRT9YRx2lr7AVg0ktz0IBqVHuIy6M/w480-h640/20230713_103531.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Polichromia Zabójstwo Św. Stanisława</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">W bocznej kapliczce (na lewo) od wejścia znajduje się obraz Matki Boskiej Bołszowickiej (nie mylić z Bolszewicką). Pochodzi z Sanktuarium w Bołszowicach w dawnym województwie stanisławowskim. Sanktuarium znajdujące się na wschodnich rubieżach dawnej Rzeczpospolitej; zniszczone po najazdach Kozaków, Szwedów, Turków i Tatarów odbudowano po ponad stu latach, wtedy też dokonano koronacji obrazu Matki Boskiej (1777 r.). Zgodnie z przekazywaną przez wieki legendą obraz miał odnaleźć w rzece wracający z niewoli tureckiej hetman Kazanowski, przekazał go do kościoła i stal się obiektem licznych pielgrzymek ze Lwowa, Stanisławowa i okolicznych wsi, ponieważ zgodnie z przekazami miał czynić cuda. Zniszczenia spowodowane kolejnym kataklizmem I wojny światowej odbudowano w 1938 ro. Po II wojnie światowej, zmianie granic i wysiedleniu Polaków z ziemi bołszowickiej kościół zamknięto, urządzając w nim skład zboża i nawozów sztucznych, a budynek klasztoru przekształcono w chlew dla świń i stajnię dla bydła. Po II wojnie światowej obraz został wywieziony z obawy o jego profanację pod sowiecką władzą. Od tej pory przebywa w kościele Św. Katarzyny, a w Bołszowickim Sanktuarium (odbudowanym na początku XXI wieku) znajduje się kopia obrazu.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoH_OvwKPL2SmQt_wld0hrFNtG2Pg5cEKn380qaCIdxrcDGbDP4NB0IxcmTmfA-c28ycTUqNjaLK2_qYLvCEQuZLcLTAYyp5js7KMAnJwdB7Sx8zVzcbvQGAhNz4OInL_lH53DYZE69R_mu65oV0Rwh4Y7UxZQqEGa5Haj7g13IrNOUn_lTig931QJBoA/s4000/20230627_122123.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoH_OvwKPL2SmQt_wld0hrFNtG2Pg5cEKn380qaCIdxrcDGbDP4NB0IxcmTmfA-c28ycTUqNjaLK2_qYLvCEQuZLcLTAYyp5js7KMAnJwdB7Sx8zVzcbvQGAhNz4OInL_lH53DYZE69R_mu65oV0Rwh4Y7UxZQqEGa5Haj7g13IrNOUn_lTig931QJBoA/w480-h640/20230627_122123.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Matka Boska Bołszowicka</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Dla wielbicieli czasomierzy i wspinaczek wysokościowych- w wieży kościelnej mieści się Muzeum Zegarów Wieżowych. A na wierzy w 2011 r. zamontowano zegar pulsarowy.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkgqnnkno5RZ1eqx-zKhCuAnfs0jzgx0s_d2qfSIw-y4pUL4qziiKmmCNMM01UIfA-wjXQ9h_e0O9bIir0Nzr31unr3ZpZuK-pVvOtbgzzKehQRs1Rd8SGxtbA7BCGXO54RLvJP-3_Xf_rB6p35wiwDsBkskMEjQ7Ui61OJeTbjSj6o2Hvx-MCZcrvuws/s4000/20230627_122426.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkgqnnkno5RZ1eqx-zKhCuAnfs0jzgx0s_d2qfSIw-y4pUL4qziiKmmCNMM01UIfA-wjXQ9h_e0O9bIir0Nzr31unr3ZpZuK-pVvOtbgzzKehQRs1Rd8SGxtbA7BCGXO54RLvJP-3_Xf_rB6p35wiwDsBkskMEjQ7Ui61OJeTbjSj6o2Hvx-MCZcrvuws/w480-h640/20230627_122426.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">detal z ambony</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Jakość zdjęć kiepska, bo telefonem dobrem zdjęcia to tylko przy dobrym oświetleniu i obowiązkowo na zewnątrz pomieszczeń. </div><div style="text-align: justify;">Przy opracowywaniu wpisu korzystałam z książki O kościele Św. Katarzyny prawie wszystko pana profesora Andrzeja Januszajtisa a także mini przewodnika z kościoła Św. Katarzyny.</div></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">Trzy razy skracałam wpis a jak widać i tak się trochę tego uzbierało. </div><br /><p style="text-align: justify;">
<br />
</p>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-51129619466098373992024-01-24T12:34:00.003+01:002024-01-25T21:10:28.688+01:00Śmierć na Wenecji Maryla Szymiczkowa<p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC5i6s3DFNEOsb6PdvVH5TvBqOGVmmrgtuIZ9i-yc8FkZRqLduNzp2MIO2gD0fXnO5xKGW_O38PvYc1ZZotaH0jZXBSzg-UHJhvzA7xsHfLAHDsuMKdbHEBZTQIKLwgcsh0vAQ7R-uxkazUnzC-Ehb5uWsGWSTk6cys4BdiV3T8ay-dtvPu3L10f_qF6Q/s500/smierc-na-wenecji-sledztwa-profesorowej-szczupaczynskiej-b-iext140980721.webp" style="clear: left; display: inline; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="351" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgC5i6s3DFNEOsb6PdvVH5TvBqOGVmmrgtuIZ9i-yc8FkZRqLduNzp2MIO2gD0fXnO5xKGW_O38PvYc1ZZotaH0jZXBSzg-UHJhvzA7xsHfLAHDsuMKdbHEBZTQIKLwgcsh0vAQ7R-uxkazUnzC-Ehb5uWsGWSTk6cys4BdiV3T8ay-dtvPu3L10f_qF6Q/w281-h400/smierc-na-wenecji-sledztwa-profesorowej-szczupaczynskiej-b-iext140980721.webp" width="281" /></a></p><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Od lektury ostatniej powieści duetu Dehnel i Tarczyński (znanego jako Maryla Szymiczkowa) minęło kilka dobrych lat i choć <i>Złoty róg</i> przeczytałam z ciekawością to muszę przyznać, że formuła opowieści nie bawiła mnie już tak jak podczas wcześniejszych lektur książek z serii profesorowa Szczupaczyńska na tropie. Owszem było ciekawie, ale miałam wrażenie, że ten sposób pisania nieco się oczytał, a pewne postacie wplatane są w treść na siłę. Dlatego też nie paliłam się do sięgania po kolejną, piątą już książkę przygód śledczych samozwańczej pani detektyw. Jednak po rekomendacji dwóch Małgorzat (jednej znanej wirtualnie, a drugiej całkiem realnie) książka znalazła się na półce w oczekiwaniu na swoją kolej. A ta przyszła dość szybko w <a href="https://przeczytalamksiazke.blogspot.com/p/stosikowe-losowanie-2012.html">stosikowym losowaniu u Anny</a>, a lektura została pochłonięta w przeciągu dwóch dni i połowy nocy.</div></span><p></p><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">W mojej ocenie <i>Śmierć na Wenecji</i> poziomem dorównuje <i>Tajemnicy Domu Helclów</i>, a nawet ją przewyższa. Kryminał retro ponownie osadzony jest mocno w Krakowie, co jest niewątpliwe jego ogromnym atutem. Kraków ma bowiem w moim (i jak sądzę nie tylko moim) sercu miejsce szczególne. Rzecz dzieje się w 1903 r. podczas wielkiej powodzi. która zalała Błonie, park Jordana, ulice Wolską, Zwierzyniecką, Smoleńsk, Retoryka, Garncarską, Koletek, św. Agnieszki i kościół na Skałce. Profesorowa Szczupaczyńska sobie tylko może podziękować, za to, iż znalazła się w jej centrum, bowiem po kilkudziesięciu latach mieszkania w kamienicy Pod Pawiem na świętego Jana zamarzyło jej się mieszkanie bardziej nowoczesne, z wygodami, no i przede wszystkim z wanną. <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrAhKnmlHp0AICbSWfuPTNUgJ31tm0AN9OteJGnn5GSNiz8QvtPJ8br0JlWjjfsaABS5lnfAAb5dGAWWy1dVp_tcJDLie50fxXzWSRmBZCGsto2KJzbsgOp5JY0broYG3LZSHRoQzvnwclk-kXGvWq08rJ-_DaOZ_XsacZQXxM1p70vCHWaec-zDA5sJY/s4000/20210915_085835.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrAhKnmlHp0AICbSWfuPTNUgJ31tm0AN9OteJGnn5GSNiz8QvtPJ8br0JlWjjfsaABS5lnfAAb5dGAWWy1dVp_tcJDLie50fxXzWSRmBZCGsto2KJzbsgOp5JY0broYG3LZSHRoQzvnwclk-kXGvWq08rJ-_DaOZ_XsacZQXxM1p70vCHWaec-zDA5sJY/w480-h640/20210915_085835.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kamienica Pod Śpiewającą Żabą</td></tr></tbody></table></div><div style="text-align: justify;"><i><span style="color: #2b00fe;">… coraz częściej była zapraszana przez znajomych i krewnych do mieszkań poza pierścieniem Plant; a to na Piasek, a to na Nowy Świat. Wydawało się, że nikogo już nie zawstydza wyprowadzka na takie rubieże; mieszkania były tam wyższe, jaśniejsze, wygodniejsze. Od czasów pamiętnej wizyty ….. w Domu Egipskim coraz częściej popatrywała w tamte okolice, na ulicę Retoryka, gdzie dobrą dekadę temu nad malowniczą rzeczką Rudawą wybudowano całe mnóstwo efektownych, nowoczesnych kamienic. Celował w tym szczególnie pan Talowski, człowiek niełatwy, ale architekt wzięty i pomysłowy, który nie tylko dom własny (zawsze stanowiący dla architektów rodzaj witryny sklepowej, w której prezentują swój kunszt), ale bez mała każdy budynek projektował, jako romantyczne zamczysko z gotyckiej powieści, pełne maszkaronów, zwierząt, wieżyczek i fantazyjnych szczytów, albo przynajmniej – renesansowe palazzo.</span></i>(str.23) <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2TOjEniSUpaCfF86IzSqou7FbThWpUeWUgHlXRSefdy-nMq8HkVtKu8ViKVV_Qx966CAYZKK2v4-mSb7vB251E1TJEPCd20GeJ3saUZ8kpfXnnh6EB6oo9vfwZyw-H6PvToE0KoDCrVg78ANEuLymP9Xs3FuO2kXjUG7oDOVR3W62u2itv23gAYIy2MY/s4000/20210915_085846.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2TOjEniSUpaCfF86IzSqou7FbThWpUeWUgHlXRSefdy-nMq8HkVtKu8ViKVV_Qx966CAYZKK2v4-mSb7vB251E1TJEPCd20GeJ3saUZ8kpfXnnh6EB6oo9vfwZyw-H6PvToE0KoDCrVg78ANEuLymP9Xs3FuO2kXjUG7oDOVR3W62u2itv23gAYIy2MY/w400-h300/20210915_085846.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kamienica pod śpiewającą żabą- detal</td></tr></tbody></table><br /></div><div style="text-align: justify;">Kiedy więc w kamienicy Pod Śpiewającą Żabą zaprojektowanej przez pana Talowskiego opróżniło się mieszkanie na drugim piętrze pani profesorowa tak długo wierciła dziurę w brzuchu małżonka, aż ten niechętnie, ale wyraził zgodę na przenosiny. <i><span style="color: #2b00fe;">Nowoczesny, ale wykwintny dom, przyzwoici lokatorzy, zaraz obok można odetchnąć pełną piersią na Błoniach. Niby w mieście, a jak na wiledżiaturze. I jeszcze uroczy narożny, zwieńczony strzelistą iglicą wykusz, w którym .. stała [profesorowa] wykusz dający znakomity widok na krzyżujące się ulice i strzeliste mosty spinające brzegi głębokich kanalików, przy których wznosiły się piękne kościoły oraz pałace arystokratycznych rodzin. Porośnięta gęstą winoroślą fasada kamienicy odbijała się w wodzie niczym pałac w Canal Grande</span></i>. (a profesorowa stałą niczym wenecka dogaressa..- str. 23-23) <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPvi4r_PzAsiH3bIUwQtqFOE3gKONhpIxTDffGRvy3hpoXSKCdeS-2dOdSnTW2Vc72Ha7AUT61kg8ALpm4f29-V6JvxpqLCpGm_kOHQTw4ZaboAXOkXdcxv60HkcrlmOuf8k2z0F7Sf25rWiXfFBKDIuP-9oCfSH5iEltpKB6niKbtbLelVh6IC57cmcg/s4000/20210915_090029.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPvi4r_PzAsiH3bIUwQtqFOE3gKONhpIxTDffGRvy3hpoXSKCdeS-2dOdSnTW2Vc72Ha7AUT61kg8ALpm4f29-V6JvxpqLCpGm_kOHQTw4ZaboAXOkXdcxv60HkcrlmOuf8k2z0F7Sf25rWiXfFBKDIuP-9oCfSH5iEltpKB6niKbtbLelVh6IC57cmcg/w480-h640/20210915_090029.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kamienica pod śpiewającą żabą od strony narożnej (z wykuszem który zachwycił tak Zofię)</td></tr></tbody></table>Jak wiadomo kamienica Pod śpiewającą żabą mieści się na ulicy Retoryka (gdzie znajdują się też trzy inne kamienice projektu pana Talowskiego) tak więc, kiedy w lipcu 1903 roku wody Rudawy i Wisły zalały okoliczne ulice profesorowa mogła zająć się swoim ulubionym zajęciem; siadła w oknie i obserwowała, a jej bacznej uwadze nic nie umknęło. A zwłaszcza pływające w wodzie na Wenecji męskie ciało. Zofia nie byłaby sobą, gdyby natychmiast nie rozpoczęła śledztwa. Dostojna matrona, żona profesora uniwersytetu krakowskiego poza prowadzeniem domu, a prawdę mówiąc poza nadzorowaniem służącej Franciszki i pilnowaniem mężowskiej diety niewiele miała do roboty, a zatem pojawienie się zwłok przyjęła niemal z entuzjazmem (w końcu, jeśli zwłoki musiały się pojawić, to nie mogły znaleźć właściwszego miejsca, aby wypłynąć). Pani profesorowa miała okazję, aby wysilić swe szare komórki i rozwiązać zagadkę. Wydawać by się mogło, iż powódź w postaci stojącej na ulicach wody o wysokości paru metrów będzie przeszkodą dla dystyngowanej damy. A jednak, kiedy w grę wchodzi śledztwo okazuje się, że pływanie w balii czy pojemniku po kiszonej kapuście nie może stanowić najmniejszej trudności. Podobnie, jak udanie się do gniazda rozpusty, siedliska dekadencji w Jamie Michalikowej, którą upatrzyli sobie na miejsce spotkań nie tylko różnej maści artyści, ale także o zgrozo panowie, którzy szczególny pociąg czuli do innych panów.</div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrmVgWrZEeLsejkVgZlrQUbDyMvCtjqp0oUTyAEyVB5DzUongBiGYFatmhUwbfGs1OSy-ZHdIjVTRiTg9Dqxd5L4rNTy-Y7lCZHX_CTnlhBzEwsEKgpGTX1XM9Gi_tl4rdzqbx48AqRPSkiEof1TI_7gmU935W-qW-hyy8zs-m4nPC8GTF9E6js0mjTnc/s4000/20210915_085621.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrmVgWrZEeLsejkVgZlrQUbDyMvCtjqp0oUTyAEyVB5DzUongBiGYFatmhUwbfGs1OSy-ZHdIjVTRiTg9Dqxd5L4rNTy-Y7lCZHX_CTnlhBzEwsEKgpGTX1XM9Gi_tl4rdzqbx48AqRPSkiEof1TI_7gmU935W-qW-hyy8zs-m4nPC8GTF9E6js0mjTnc/w400-h300/20210915_085621.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fragment kamienicy pod osłem</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Po raz kolejny Zofia Szczupaczyńska wchodzi na wyżyny intelektu, umiejętnie łącząc fakty, a dzięki prowadzonemu dochodzeniu (przesłuchaniom, rozmowom i eksperymentom śledczym) udaje jej się to, co nie udało się policji, odkrycie prawdy. A wszystko to czyni, jak zwykle w tajemnicy przed małżonkiem.</div><div style="text-align: justify;">W tle jest Kraków z początku XX wieku, miasto, które ku zgryzocie jego dawnych mieszkańców staje się aż nazbyt nowoczesne, na ulicach pojawiają się automobile rozwijające zawrotną prędkość, przestępczość szerzy się niemożebnie, młodzież nie szanuje Ojca Świętego, a władze nie są przygotowane na wylewy rzek. I kiedy połowa Krakowa tonie w szaroburych wodach, druga połowa prowadzi codzienne życie.</div><div style="text-align: justify;"><span style="color: #2b00fe;"><i>Wisłą płyną porwane przez fale chaty, szopy, stodoły, a nawet budynki z cegielni z Przegorzał, tymczasem po drugiej stronie miasta, w teatrze, jak gdyby nigdy nic grają Traviatę Verdiego. Ktoś obok narzekał na to, że wiledżiatura w tym roku wyjątkowo nieudana, że ludzie wracają z Rabki i Zakopanego rozczarowani i w podłym nastroju. Inna pani sarkała, że deszcze niszczą kapelusze.</i></span> (str.45).</div><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb0RBc69_mcmEfjlby-7WhbdTgbo2F8YZpgIXh4RCE7F0XTmhiTEbEAIEEmEAgsFDrMWv49DV2nI8lF4afyxtgEBcjYVAcA1SkwBK5m59mbOFTZvGWCjeDbgJyImFjUDNYuPN6ctGqKGPfIZO3_VzOpSACBagl8Frq9KgaeDa3R4Hg4-RBL5OBFaLUT3M/s4000/20210915_085700.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb0RBc69_mcmEfjlby-7WhbdTgbo2F8YZpgIXh4RCE7F0XTmhiTEbEAIEEmEAgsFDrMWv49DV2nI8lF4afyxtgEBcjYVAcA1SkwBK5m59mbOFTZvGWCjeDbgJyImFjUDNYuPN6ctGqKGPfIZO3_VzOpSACBagl8Frq9KgaeDa3R4Hg4-RBL5OBFaLUT3M/w640-h480/20210915_085700.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kamienica Festina lente (spiesz się powoli) ul. Retoryka</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Wenecja to krakowska ulica, ale też Kraków zalany wodami rzek w powieści nie raz przypomina Wenecję licznymi na wiązaniami do wód kanałów, porównaniem jednostek pływających do gondol, a profesorowej do dogaressy. Błyskotliwy, uszczypliwy humor, nawiązania do współczesności i doskonałe osadzenie w czasie i miejscu sprawiają, iż lektura jest wciągająca, rozśmieszająca i pouczająca. Czyta się lekko, szybko, a lekturze towarzyszą wybuchy śmiechu. Polecam gorąco.</div></span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8zKZ0yMs-OhnUrXzDRBsTZYfDy1b1CHV_2N0AOLbLlXB3EgKMhIStZcQaI-BHKZDhlagVVaK_LeFTgm89cP0_M5b-ioQuNjeIT0tiMCt79-frQMdfK0cEkivS8Z_aESkYYuFn58Xyj5reSKK0_2Dc-ujRM-M9R8dGRcTk1piV41I3pqGFulAT6Gaz_oY/s3264/20180921_111531.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1836" data-original-width="3264" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8zKZ0yMs-OhnUrXzDRBsTZYfDy1b1CHV_2N0AOLbLlXB3EgKMhIStZcQaI-BHKZDhlagVVaK_LeFTgm89cP0_M5b-ioQuNjeIT0tiMCt79-frQMdfK0cEkivS8Z_aESkYYuFn58Xyj5reSKK0_2Dc-ujRM-M9R8dGRcTk1piV41I3pqGFulAT6Gaz_oY/w640-h360/20180921_111531.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kamienica pod osłem Talowskiego ul. Retoryka (z mottem Każdy jest kowalem swego losu)</td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Ponieważ kamienice Talowskiego wywołały zainteresowanie części czytelników podaję link do wpisu Ady, od którego zaczęło się moje zainteresowanie Talowskim i jego kamienicami. Przepiękny wpis i cudowny blog Ady o Krakowie, życiu, sztuce. <a href="https://krakowiokolice.blogspot.com/2015/03/kamienice-talowskiego-z-ulicy-retoryka.html">Link do wpisu o kamienicach Talowskiego</a></div></span>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-30189748473132184202024-01-20T10:21:00.000+01:002024-01-20T10:21:25.459+01:00Na wystawie Olgi Boznańskiej w Gdańskim Ratuszu ze wspomnieniem wystawy krakowskiej<div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCY-B_rOy5T4xfjdV9DZ_DDsz2qofvsaLkH0ulYkQTervxcKfnOGAZbBBNRn4lztQ3IRidbnTIIStR_hgqsXAMhYZKu00s5N1ZYY0a092y5nj4zNEj-56GaKnuR23XzA1E7yCHHPN0YnhS2z5FeTEFGUezTh1nj0PwrZ_bWAHxcFJMuQzgzyHX7JeZhVw/s4080/20231214_102851.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCY-B_rOy5T4xfjdV9DZ_DDsz2qofvsaLkH0ulYkQTervxcKfnOGAZbBBNRn4lztQ3IRidbnTIIStR_hgqsXAMhYZKu00s5N1ZYY0a092y5nj4zNEj-56GaKnuR23XzA1E7yCHHPN0YnhS2z5FeTEFGUezTh1nj0PwrZ_bWAHxcFJMuQzgzyHX7JeZhVw/w300-h400/20231214_102851.jpg" width="300" /></span></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span>Autoportret z kwiatami 1909</span></td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Po raz pierwszy piszę o wystawie, która potrwa jeszcze przez parę miesięcy. Dotychczas pisałam post factum. Często wizytę na wystawie odkładałam do ostatniej chwili. Tym razem odwiedziłam ją w drugim tygodniu trwania. Lubię malarstwo polskie z przełomu XIX i XX wieku, choć nie przepadam za portretami. Dlatego szłam z ciekawością, ale bez ekscytacji. Boznańska malowała bowiem głównie portrety. Oczywiście nie byle jakie portrety, miały one przedstawiać duszę i wnętrze modela, być prawdziwe, nawet, gdyby nie odpowiadało to zamawiającym. Nie miała zamiaru schlebiać ich gustom. Malarka twierdziła, że w każdym jest wewnętrzne piękno, a ona próbowała je wydobyć. I muszę przyznać, że jej się to udało. Nawet sama Boznańska, która często malowała swoje autoportrety, a nie była piękną kobietą wygląda na nich interesująco. Musiała być osobą interesującą, skoro w pracowni odwiedzało ją wielu gości, w większości mężczyzn. Poza zwykłą ciekawością, jaką jeszcze wówczas budziła kobieta, która samodzielnie zarabia na życie lubili ją obserwować przy pracy. Poza portretami często malowała kwiaty. To zawsze wdzięczny temat. Z rzadka pojawiał się jakiś pejzaż (fragment pejzażu) czy wnętrze pracowni albo martwa natura. I właśnie te obrazy podobają mi się najbardziej.</div><div style="text-align: justify;">Moje wrażenia są chaotycznym zapisem chwili, nie uporządkowane wg klucza chronologii, czy miejsca tworzenia.</div><div style="text-align: justify;">A skoro stworzyła tak wiele portretów to zacznę od nich. </div><div style="text-align: justify;">Dwa moje ulubione to:</div></span></div><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Po pierwsze - wielki <b>nieobecny na gdańskiej wystawie, czyli Portret dziewczynki z chryzantemami.</b> Pamiętam ciekawy spot filmowy reklamujący krakowską wystawę prac Olgi z przełomu 2014 i 2015 r.. W sto pięćdziesiątą rocznicę urodzin artystki zgromadzono ponad 170 obrazów. Spot wyświetlany między innymi w krakowskiej komunikacji miejskiej przedstawiał postać rudoblond, w szarej sukience z chryzantemami w rękach dziewczynki, która idąc przez galerię dochodzi do pustej ramy obrazu aby weń wejść i stać się Portretem dziewczynki z chryzantemami. Plakaty z reprodukcją portretu zdobiły całe miasto.<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigPQo9Fj8cEwp3NBpPPt2gWA3fEsZsT6p-XARrhLn3RTswoP8oho8SRv8Ni28dIzSguqUNcnRN7CdbjbpkFJvUwUyVMuMaQxWlWi00WmD16XMHzM0sN7-di7av_a82c3YmglTDYB6P09aGP0rbPSOntItFmDILSw4JvDBQ2nTekQG8iU5jrVnliGZuTNg/s3264/20181223_124604.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="1836" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigPQo9Fj8cEwp3NBpPPt2gWA3fEsZsT6p-XARrhLn3RTswoP8oho8SRv8Ni28dIzSguqUNcnRN7CdbjbpkFJvUwUyVMuMaQxWlWi00WmD16XMHzM0sN7-di7av_a82c3YmglTDYB6P09aGP0rbPSOntItFmDILSw4JvDBQ2nTekQG8iU5jrVnliGZuTNg/w225-h400/20181223_124604.jpg" width="225" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portret dziewczynki z chryzantemami</td></tr></tbody></table><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Powtórzę tu opis, który już prezentowałam wcześniej z albumu z serii Wielkie muzea wydawanym przez Rzeczpospolitą poświęconego krakowskim zbiorom. .<span style="color: #2b00fe;"><i>. w tym portrecie zerwała malarka z obowiązującą w XIX wieku konwencją przedstawiania dzieci - zwykle w salonowych wnętrzach, z lalkami i bukiecikami kwiatów, wystrojonych. Stworzyła niepokojący wizerunek samotnej, nieznanej dziewczynki stojącej na tle srebrnoszarej ściany w sukience stalowej barwy pozbawionej ozdób. W jasnej okolonej rudoblond włosami twarzy świecą ciemne oczy, którymi intensywnie wpatruje się w widza. ...To już nie dziecko, lecz jeszcze nie kobieta. Z obrazu emanuje przeczucie kobiecości, budząca się świadomość i pierwsze wtajemniczenia. Subtelne gradacje szarości oraz kontrast jasnej cery i włosów z czernią oczu, nastrój smutku i tajemnicy sprawiają, że Dziewczynkę z chryzantemami uznano za arcydzieło polskiego modernizmu.</i></span></div><div style="text-align: justify;">Po drugie - znajdujący się na gdańskiej wystawie <b>portret Jadwigi z Sanguszków Sapieżyny</b>, nobliwej starszej damy. W momencie powstania obrazu w 1910 roku portretowana miała osiemdziesiąt lat. Upływ czasu widać na zmęczonej twarzy, smutnych oczach, ciężkich opadających powiekach i wąskich zaciśniętych ustach. Chce nadal uchodzić za osobę silną i zdecydowaną, ale czas jest bezlitosny. Ubrana w czarną suknię wygląda dostojnie, a jednocześnie niezwykle krucho i budzi uczucia opiekuńcze, jakie wywołują w nas starsi ludzie. Sama malarka miała o niej napisać „księżna, jak biedne, małe chore kurczątko”. A mnie przychodzi na myśl wiersz <i>Muzeum</i> Szymborskiej odnoszący się do naszej rywalizacji o przetrwanie z rzeczami (<i>a jaki ona upór ma, a jakby ona chciała przeżyć</i>). Jadwiga była żoną księcia Adama Stanisława Sapiehy. Miała z nim szóstkę dzieci. Jej siostra Helena utrzymywała wieloletni romans ze szwagrem, z którym miała dwójkę dzieci. Jedno z nich Jadwiga zgodziła się uznać za swoje i wychowywała wraz z własnymi dziećmi. Kiedy patrzy się na tę damę ogarnia nas tkliwość i chęć przytulenia starszej pani i nieuchronnie pojawia się myśl o przemijaniu. To świadectwo długiego, bogatego, dumnego, ciężkiego, bolesnego życia. </div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvS6uwkN6XHTEhFyXTUyWyJrCFkDJAbstck1BWCMNxxw1hwB3iuUNDO_1R5H1Ti09wbgLVqmWSaQcDc9kzHyNC46wA4KYVJkhS3gLNBii082iT6C0j6Xo5VZWVoNgAhjz-PgzRe1ltkmHOHES9kToqlZ2mSIli_KH9zLt8q6asrxUfAjcfvbR49yrfO3s/s4080/20231214_102629.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvS6uwkN6XHTEhFyXTUyWyJrCFkDJAbstck1BWCMNxxw1hwB3iuUNDO_1R5H1Ti09wbgLVqmWSaQcDc9kzHyNC46wA4KYVJkhS3gLNBii082iT6C0j6Xo5VZWVoNgAhjz-PgzRe1ltkmHOHES9kToqlZ2mSIli_KH9zLt8q6asrxUfAjcfvbR49yrfO3s/w640-h480/20231214_102629.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portret Jadwigi z Sanguszków Sapieżyny 1910 r.<br /><br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhATS-hN_EX8yhaHcE7FPC0wQYlrTHfYL7PL_GHxdMsNIiIGvgyognQL4dnFpWOgPWCy7ILId3Jv4d7c0PjkjXheRky9wg-68g_kTjD37Lq_C5m6D3VXzblLxkToOUjPV9F9xSDnrllqlzGrGgQmtFQcjAkwSqF5TRiEic6x9LeNc1Ly_sFNpqfdvSLsKY/s966/Olga_Bozna%C5%84ska_-_Portrait_of_Jadwiga_Sapie%C5%BCyna_n%C3%A9e_Sanguszko_-_MNK_II-b-2296_-_National_Museum_Krak%C3%B3w.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="966" data-original-width="800" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhATS-hN_EX8yhaHcE7FPC0wQYlrTHfYL7PL_GHxdMsNIiIGvgyognQL4dnFpWOgPWCy7ILId3Jv4d7c0PjkjXheRky9wg-68g_kTjD37Lq_C5m6D3VXzblLxkToOUjPV9F9xSDnrllqlzGrGgQmtFQcjAkwSqF5TRiEic6x9LeNc1Ly_sFNpqfdvSLsKY/w530-h640/Olga_Bozna%C5%84ska_-_Portrait_of_Jadwiga_Sapie%C5%BCyna_n%C3%A9e_Sanguszko_-_MNK_II-b-2296_-_National_Museum_Krak%C3%B3w.jpg" width="530" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tu wyraźniejsza wersja ze strony <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Portret_Jadwigi_z_Sanguszków_Sapieżyny_(obraz_Olgi_Boznańskiej)#/media/Plik:Olga_Boznańska_-_Portrait_of_Jadwiga_Sapieżyna_née_Sanguszko_-_MNK_II-b-2296_-_National_Museum_Kraków.jpg">wikipedii</a></td></tr></tbody></table>Gdańska wystawa Olgi Boznańskiej w Ratuszu zgromadziła ponad pięćdziesiąt prac. Wszystkie pochodzą z Krakowskiego Muzeum Narodowego. W przeważającej mierze są to portrety (w tym dwa autoportrety).</div><div style="text-align: justify;">Interesujące są dwa przedstawiające Józefa Czajkowskiego - malarza, architekta, projektanta sztuki użytkowej, a prywatnie jedyną miłość Olgi (człowieka, który nie doczekawszy się jasnej deklaracji odnośnie przyszłości związku zerwał narzeczeństwo). Portrety powstałe w odległości dwóch lat (1892 i 1894) sprawiają wrażenie, jakby przedstawiały dwie różne osoby, na jednym Józio wygląda jak młodzieniec, na drugim Józef jest poważnym panem w średnim wieku. Początkowo myślałam, że ma to związek z widzeniem przedmiotu uczuć po rozstaniu, a jednak nie. Rozstanie nastąpiło kilka lat później (1900), kiedy rozżalony Józio nie mógł wybaczyć wybrance braku decyzji i chyba potrzeby samodzielności. Artysta i małżeństwo to rzadko się sprawdza. Wcześniejszy portret powstał w roku poznania, więc widziany był oczami zakochanej kobiety w chwilach pierwszego uniesienia. Może bardziej idealizował obiekt uczuć.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIughT6XySNW3PWA6D3hnudagw7DSsb86ddDQlckbo-m4gfC84hBzOVNetaTJxgVDjinJS3OXBwegN38nktmIHD9pPnxZAVB-5aTYknnz-rYaQLED1PW83KA34PuYqOb1laNfRmKWPD8e1l8njNNpcutKaMXGKUg0JLz3P8myAh4PWHION9jGACdW6KNE/s4080/20240119_103519.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIughT6XySNW3PWA6D3hnudagw7DSsb86ddDQlckbo-m4gfC84hBzOVNetaTJxgVDjinJS3OXBwegN38nktmIHD9pPnxZAVB-5aTYknnz-rYaQLED1PW83KA34PuYqOb1laNfRmKWPD8e1l8njNNpcutKaMXGKUg0JLz3P8myAh4PWHION9jGACdW6KNE/w300-h400/20240119_103519.jpg" width="300" /></a></div></span><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_UBTqVAlL2CvcLTjOpKq2TLoT78is94T2yd_i36-DEZfEXDcKqjlROBTLsBvLPDSKPWEkK2fL07YYxs5i5BY0KIgQWkvroz6AanSd-3yc8qGYKie2U1UeXL9tsMszwSuW0tPJiwLOvHtNG4FEl-Niumc43kqswaCeXbjQA8rFcyYcGpJWvD2tI-XfjcE/s4080/20240119_103525.jpg" style="clear: right; font-size: x-large; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_UBTqVAlL2CvcLTjOpKq2TLoT78is94T2yd_i36-DEZfEXDcKqjlROBTLsBvLPDSKPWEkK2fL07YYxs5i5BY0KIgQWkvroz6AanSd-3yc8qGYKie2U1UeXL9tsMszwSuW0tPJiwLOvHtNG4FEl-Niumc43kqswaCeXbjQA8rFcyYcGpJWvD2tI-XfjcE/w300-h400/20240119_103525.jpg" width="300" /></a><br /><div style="font-size: x-large; text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">Portrety Józefa Czajkowskiego 1892 i 1984</div><span style="font-size: large;">Z pozostałych wizerunków zwróciłam uwagę na portret ojca malarki (wygląda dostojnie, poważnie, zdecydowanie. Był inżynierem, człowiekiem kulturalnym, nie lubił adoratorów swych córek, niewiele więcej o nim wiemy), Feliksa Jasieńskiego (krytyka sztuki i kolekcjonera, znanego z tak wielu malarskich wizerunków), a także malarki Thomasson (o której trudno znaleźć jakiekolwiek wzmianki w internecie, wygląda, że dziś najbardziej jest znana z tego, że pozowała Boznańskiej).</span></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMz7ESwY4md8X6M1VmNQMuix9unFG5PYCJYOywroWuEco-gDqgA5LHXdv6IxL1XLkeKcv2zrjY3Tmywejz6m-I4OCNc7Y2hAjB3mVWBsd5oDW_ZeoE7zKUvwjf9z7uYCCn1XDNuw6i5rg9LdMC3QF8NXA1jWuLGeOBLk6fO1XxMvJwhyvaVQG1HvIU73s/s4080/20231214_102352.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMz7ESwY4md8X6M1VmNQMuix9unFG5PYCJYOywroWuEco-gDqgA5LHXdv6IxL1XLkeKcv2zrjY3Tmywejz6m-I4OCNc7Y2hAjB3mVWBsd5oDW_ZeoE7zKUvwjf9z7uYCCn1XDNuw6i5rg9LdMC3QF8NXA1jWuLGeOBLk6fO1XxMvJwhyvaVQG1HvIU73s/w640-h480/20231214_102352.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portret ojca </td></tr></tbody></table><br /><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8xldHTrVVRC5M4c-upo9Xuj53-vG5kTOq8sCbDJgrT2fMdcEt5iP67ly-S6lRpY0sDgUrER0d-yXnTNoDvm1QTg_cZuqLAI8d-ycDX8XsEtCMJSy2oGQs7fmDugtwgiWDoebuaxl4lsKs75L6Vyjw2MKANoRcz1WcFSF6h2AOKvX4QTpLdhAbOjtMFcI/s4080/20231214_102504.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8xldHTrVVRC5M4c-upo9Xuj53-vG5kTOq8sCbDJgrT2fMdcEt5iP67ly-S6lRpY0sDgUrER0d-yXnTNoDvm1QTg_cZuqLAI8d-ycDX8XsEtCMJSy2oGQs7fmDugtwgiWDoebuaxl4lsKs75L6Vyjw2MKANoRcz1WcFSF6h2AOKvX4QTpLdhAbOjtMFcI/w640-h480/20231214_102504.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portret Feliksa Jasieńskiego</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1iYImy-xpv_iRCEL87-4Cn8SfOiuuyfps-nZYZ4ql5GbnuODuqYwHFBh4LWHe5XPMG3chT8-pmEz8KznMXtCHaBBqu01ayw9K3WmGELbHJWnBQ9FbTkMp4UYfVR_CIZnz50pSsPXnF7FkYjKlg4g_PIS4uhrXrnz8LgE0EhhYx9QAZAOpLrK_GztEG-Y/s4080/20240119_102854.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1iYImy-xpv_iRCEL87-4Cn8SfOiuuyfps-nZYZ4ql5GbnuODuqYwHFBh4LWHe5XPMG3chT8-pmEz8KznMXtCHaBBqu01ayw9K3WmGELbHJWnBQ9FbTkMp4UYfVR_CIZnz50pSsPXnF7FkYjKlg4g_PIS4uhrXrnz8LgE0EhhYx9QAZAOpLrK_GztEG-Y/w480-h640/20240119_102854.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portret malarki Thomasson</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Mój wzrok przykuł też portret kobiety - Cyganka z 1888 r. To jedno z wczesnych dzieł Olgi moim zdaniem niezwykle udane. Obraz powstał w Krakowie, mimo iż Olga od 1886 r. studiowała w Monachium. W Krakowie kobiety nie miały (jeszcze kilka lat) takiej możliwości. Podoba mi się ta lekko przekrzywiona głowa opasana niebieską materią i lekko obnażone popiersie przepasane czerwoną suknią. Podoba mi się połączenie kolorów- monochromatyczne beże i popiele na jasnym tle z wyrazistym kolorem sukni i niebieską przepaską na włosach. Ciekawa twarz modelki sprawia, że nie mija się jej obojętnie. To nietypowy dla Olgi portret, kolejne są bardziej rozmyte, nie tak wyraźne, są jakby za zasłoną z mgły lub tiulu. Nietypowy to portret także z uwagi na częściowe obnażenie modelki. I ten czerwony kolczyk niczym owoc porzeczki na koniuszku ucha. I zadarty nosek.</span></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLRuVfcbm_OdTmxoi-CWCi5vtnYWmiyy5fKfLryrYj6uWh6uGy1mTKbiDhUxLafRLq0Zfh23Va8McSt8A1qtsJEdjgYyA86_KVUnhimJ1jEhBS-kc_X2LiMAm2K46Bz12OLDTJ6gKYKn5nSKeB2dN5O3hhb7jl9OUFi5NFm3ePViIdnbZmvQAwuOQd-7Q/s4080/20240119_103955.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLRuVfcbm_OdTmxoi-CWCi5vtnYWmiyy5fKfLryrYj6uWh6uGy1mTKbiDhUxLafRLq0Zfh23Va8McSt8A1qtsJEdjgYyA86_KVUnhimJ1jEhBS-kc_X2LiMAm2K46Bz12OLDTJ6gKYKn5nSKeB2dN5O3hhb7jl9OUFi5NFm3ePViIdnbZmvQAwuOQd-7Q/w480-h640/20240119_103955.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cyganka 1888</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Boznańska nie lubiła malować pejzaży, bała się, że ktoś obcy przysiądzie się do niej i będzie oceniał jej prace. Po za tym - krajobrazu nie można posadzić na kanapie i kazać mu kilkanaście razy przychodzić do pracowni (mawiała artystka jak podaje Angelika Kuźniak w Boznańska Non finito). <b>Widoku z okna pracowni</b> nie można nazwać pejzażem, ale jest jakimś jego fragmentem. Ten widok zwrócił moją uwagę już na krakowskiej wystawie. Namalowany został w 1912 roku z okna krakowskiej pracowni przy ul. Piłsudskiego (dawnej Wolskiej 21). Zabudowane podwórze widziane poprzez gałęzie drzew ma dość ponury klimat, szarości i brązy w połączeniu z ostrymi gałęziami oddają przygnębienie, jakie wywołuje małe, smutne, klaustrofobiczne podwórko. Obraz oddaje stan ducha malarki, która nie lubiła wracać do Krakowa uważanego przez nią za małe prowincjonalne i pozbawione życia miasto. Ale jeśli ten widok jest przygnębiający, to cóż dopiero powiedzieć o <b>Widoku z pracowni</b> powstałym w 1900 r. - szaro- bury budynek widziany za częściowo ukruszonym murem, budynek pozbawiony okien i drzwi i jedna naga gałąź drzewa. To dopiero jest przygnębiający widok. Rok 1900 to rok zerwanego narzeczeństwa. Może widok za oknem poza zwykłym przygnębieniem wywołanym wizytą w w nielubianym Krakowie oddaje też przygnębienie związane z rozstaniem z mężczyzną, którego kochała i który był dla niej ważny do końca życia. O ile portrety dużo mówią o portretowanych, o tyle wnętrza i widoki z okna oddają stan ducha malującej.</span></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYhXkQzy9Qm6dp6R8qpcbza-MF9aGrM067JBBwyBiNQYlFqEtRUIH0eJ8ppZfQECmHhTguByCPZHn5G1WNSdxGL_taCZ5Z7QUAqwShwdq7DhXuIbvvDt7YfMjODT516aTNQXZLhTdyCKp05jUODG74mgra6cg7jNnVXAbhgDb0IIjnZORdPpdnn8M6lRI/s4080/20240119_103400.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYhXkQzy9Qm6dp6R8qpcbza-MF9aGrM067JBBwyBiNQYlFqEtRUIH0eJ8ppZfQECmHhTguByCPZHn5G1WNSdxGL_taCZ5Z7QUAqwShwdq7DhXuIbvvDt7YfMjODT516aTNQXZLhTdyCKp05jUODG74mgra6cg7jNnVXAbhgDb0IIjnZORdPpdnn8M6lRI/w640-h480/20240119_103400.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok z okna pracowni (krakowskiej) 1912</td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvEi6CJj13Z9cMnaLkNvR8H0P8g_T_p7dFC9hqavuApT4jGVVwVQ8HMM1xjssE3UAjpYlpV7bSMtNcfxMbMf0FoxisqVuoMzOYuZiwYtZ0o4aOcKofh1A9OyNetUtms9P-9-iykjkLcFi29hVZA7H1bUGHIOB24ghmBHlnHjWGpXfCRKl0E8j8RzEv7Wg/s4080/20240119_102456.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvEi6CJj13Z9cMnaLkNvR8H0P8g_T_p7dFC9hqavuApT4jGVVwVQ8HMM1xjssE3UAjpYlpV7bSMtNcfxMbMf0FoxisqVuoMzOYuZiwYtZ0o4aOcKofh1A9OyNetUtms9P-9-iykjkLcFi29hVZA7H1bUGHIOB24ghmBHlnHjWGpXfCRKl0E8j8RzEv7Wg/w640-h480/20240119_102456.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok z pracowni 1900</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Jakże odmienny w nastroju jest obraz <b>Wnętrze</b> (zwany też wnętrzem krakowskiej pracowni) pochodzący z 1906 r. Zapewne to kwestia pory roku, zielonego, pełnego liści drzewa za oknem, a może większe zakotwiczenie we wnętrzu. Firanka, kwiaty o wyrazistej barwie stojące na każdej wolnej powierzchni, lustro odbijające światło i widok wnętrza sprawiają, że nie czuć tu niepokoju i klaustrofobii. Jest przytulnie i bezpiecznie. Bardzo lubię obrazy przedstawiające okna, ten kontrast pomiędzy tym co wewnątrz (poczuciem bezpieczeństwa) a tym co zewnątrz (czyhającymi pułapkami), a jednocześnie rozdźwięk pomiędzy wewnętrznym zamknięciem i zniewoleniem w opozycji do poczucia swobody i wolności na zewnątrz. A może jest to świadomość bezpiecznego bycia tu i teraz z możliwością wyjścia na zewnątrz w każdej chwili. Takie pierwsze skojarzenia.</span></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxFE9KdfgNvBWVP_KtGpCf3g3fu1x2iNt-2TGrBZFrCz9iWwzRQVe7RDrAgIF9W_p5uUfGAvAAqtKDtfi-YUvZHjvFJHHXHe00dF88pCmVuaqJ9aIDe31eLw8KZF8so16Pf2iyShCVpgxb5NauF4Iqv3GbFx7jhuPbpWQc33vZIKqjZQ75mYGf1F97DFg/s4080/20240119_103239.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxFE9KdfgNvBWVP_KtGpCf3g3fu1x2iNt-2TGrBZFrCz9iWwzRQVe7RDrAgIF9W_p5uUfGAvAAqtKDtfi-YUvZHjvFJHHXHe00dF88pCmVuaqJ9aIDe31eLw8KZF8so16Pf2iyShCVpgxb5NauF4Iqv3GbFx7jhuPbpWQc33vZIKqjZQ75mYGf1F97DFg/w640-h480/20240119_103239.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wnętrze 1906 (zdjęcie nie oddaje całej pogody obrazu, jest prześwietlone)<br /><br /></td></tr></tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdQwErP5OQ985XlDd7vA6FQ2gxXayCmEr6eN10dgPBa6M-EEpIA3gxdpMpJP88YW7Tq180_vkRIZGgjA7ZqPpZ7qHecvUCLAwysbfcAHzjXvqc3h5v40SheL30qczM22TL-ETsXDXoa3Df01hvum9I8yZ9BlIz8cQXckALhbnQLTsx2rcr2h3ujc8RVRo/s4080/20231214_102104.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdQwErP5OQ985XlDd7vA6FQ2gxXayCmEr6eN10dgPBa6M-EEpIA3gxdpMpJP88YW7Tq180_vkRIZGgjA7ZqPpZ7qHecvUCLAwysbfcAHzjXvqc3h5v40SheL30qczM22TL-ETsXDXoa3Df01hvum9I8yZ9BlIz8cQXckALhbnQLTsx2rcr2h3ujc8RVRo/w640-h480/20231214_102104.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Inne światło, inny obraz, choć ten sam</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Poza wnętrzem pracowni krakowskiej jest też <b>Wnętrze pracowni paryskiej</b> z 1908 r. Elegancki salon ze znajdującym się na pierwszym planie fotelem, za nim leżanka przykryta miękką materią, obrazy na ścianach i domowe sprzęty – wszystko to daje poczucie przytulności i bezpieczeństwa. Dla Olgi pracownia była najważniejszym pomieszczeniem, bo tutaj tworzyła. A bez malowania nie wyobrażała sobie życia. Tutaj też przyjmowała gości. Pracownie malarskie w XIX wieku były częstym motywem obrazów. Od razu przychodzi mi na myśl paryska pracownia Wyspiańskiego. Ciekawe są świetlne refleksy na obrazie pracowni padające na oparcie fotela, leżankę, ściany. Panuje tu cisza jak w świątyni. To w końcu jest świątynia- świątynia sztuki.</span></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicJOaUT_2ZW7L2-GevZJ8quZhFp1V_KO1RpPkKFPVQN68ZyuAd9O33KPIQ6squdv8UVKDsT-hyjYxUpRBhXQm_L_1jet9_wqAVFWk-OjfY4vCmnxA4RYpD6-WjRHJj9kyoxqisFbbokVagOjXoRUtYSmQ9A4fzLOsC-K-Fq6_3Kg47oiXQRaiWhdFeUdk/s4080/20231214_102522.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicJOaUT_2ZW7L2-GevZJ8quZhFp1V_KO1RpPkKFPVQN68ZyuAd9O33KPIQ6squdv8UVKDsT-hyjYxUpRBhXQm_L_1jet9_wqAVFWk-OjfY4vCmnxA4RYpD6-WjRHJj9kyoxqisFbbokVagOjXoRUtYSmQ9A4fzLOsC-K-Fq6_3Kg47oiXQRaiWhdFeUdk/w640-h480/20231214_102522.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wnętrze pracowni paryskiej 1908</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">A skoro motyw okna się pojawił to jeszcze jeden obraz z oknem na pierwszym planie. <b>Bretonka</b> powstała w 1890 roku. Siedząca na parapecie otwartego okna młoda dziewczyna jest łącznikiem pomiędzy światem zewnętrznym a światem wewnętrznym. Wnętrze jest tu ledwie zarysowane, rozmyte, jedynie dziewczyna będąca wewnątrz je zapełnia. Świat na zewnątrz z czerwonym murem gotyckiej świątyni wydaje się niezwykle interesujący. On zaprasza, ona się waha. Ale coś mi się wydaje, że zaraz przyjmie zaproszenie wyjścia na zewnątrz.</span></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCvSPN9EdC9CJDAGRm8Laoo8DNXb2dcTIOLBdHhQAek-1O_3i0crisNUna0j8hTnvXWjELcHe3ahd2pexGWil5FDk6J84OgmBFehfbQJqYo4jLiMamas2EufMa4BjtMXxDAcpSTy0uDw1FwZEvTiWSVQFK8gLxsrAimOBmIgsdBsnSAAuw48ikv9WgBbs/s4080/20231214_103202.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCvSPN9EdC9CJDAGRm8Laoo8DNXb2dcTIOLBdHhQAek-1O_3i0crisNUna0j8hTnvXWjELcHe3ahd2pexGWil5FDk6J84OgmBFehfbQJqYo4jLiMamas2EufMa4BjtMXxDAcpSTy0uDw1FwZEvTiWSVQFK8gLxsrAimOBmIgsdBsnSAAuw48ikv9WgBbs/w480-h640/20231214_103202.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bretonka 1890</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Nie zabrakło też w gdańskim ratuszu obrazów kwiatów Boznańskiej. Najbardziej pogodne są <b>Nasturcje (Kompozycja z nasturcjami)</b>. Wśród szarości i cienia obrazów Olgi tutaj barwa aż krzyczy, ten obraz jest pełen radości, słońca, mimo małej pochmurnej nutki w tle.</span></div><div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="font-size: x-large; margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgWiyvD0xey-sDaWsA0T20qn5q-MDlwb6vUwN8U76bvZGQK9avADJk0szwIM97GICWJufkqLnsy7MRwvqMfrMeOSi9ZAUwNS5l3X6k3BXn2RjxXGdwWMOtcuHNT7kvQHClIyy4ks9bhVg6-_bzddviXhdcQmjycx012rmwyBAURqEn3FuPcBg4R7JdL2E/s4080/20231214_102234.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgWiyvD0xey-sDaWsA0T20qn5q-MDlwb6vUwN8U76bvZGQK9avADJk0szwIM97GICWJufkqLnsy7MRwvqMfrMeOSi9ZAUwNS5l3X6k3BXn2RjxXGdwWMOtcuHNT7kvQHClIyy4ks9bhVg6-_bzddviXhdcQmjycx012rmwyBAURqEn3FuPcBg4R7JdL2E/w480-h640/20231214_102234.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: small;">Nasturcje (kompozycja z nasturcjami)</span></td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Waza z kwiatami stoi na oknie, a za nim widać fragment podwórka. Ten obraz nastraja pozytywnie. Mnie. Może brak znajomości historii dzieła nasuwa mi błędną interpretację. Ale w takim nastroju (pogodnym i słonecznym, wbrew pogodzie za oknem) wychodzę z wystawy. Wychodzę prosto na kawę w ratuszowej kawiarni. A wychodząc napotykam taki widok.</span></div></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCT_KmMJy-MzkznZg_3ZgMOlVYJ1e62c3a0KawjQPLLOa7xNUsowteTzWlyqMHvQs-c8gycFIRXkThJ3F43V2XYlC5PGp2JBkouQnWLdGM7zFNtJNomqDOgP5Q7HsI5m5TAHELwxHNRasLXUNIN-lLoThXjDwgYFekP4Sff3PjKZnBjBd8g5asWFUZay0/s4080/20240119_104118.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCT_KmMJy-MzkznZg_3ZgMOlVYJ1e62c3a0KawjQPLLOa7xNUsowteTzWlyqMHvQs-c8gycFIRXkThJ3F43V2XYlC5PGp2JBkouQnWLdGM7zFNtJNomqDOgP5Q7HsI5m5TAHELwxHNRasLXUNIN-lLoThXjDwgYFekP4Sff3PjKZnBjBd8g5asWFUZay0/w640-h480/20240119_104118.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kawiarnia na ratuszowym dziedzińcu</td></tr></tbody></table><div style="font-size: x-large; text-align: justify;"><br /></div><div style="font-size: x-large; text-align: justify;">A ponieważ jutro dzień Babci to przychodzi mi na myśl jeszcze jeden obraz Olgi, który bardzo lubię. Znajduje się w warszawskim muzeum i nosi nazwę Imieniny Babuni. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1et9Jj-XVVnonzmIvDh97fKAQ8OUJRNKpMShyVIMIZbrL2z6WxskqRSJEu21BBLEybKn6piEs5S0EqOaf_yTioVZqN0YkZk5eORPqgzuUiiaGZEWdCOdMm03hbxC1dD0U6zoQJqgLj5Aw4LWbvkT77jLD3oYwme_cs1HNxMVWXEbcFXBNaaHKtmbGEKQ/s3264/20191228_122159.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="1836" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1et9Jj-XVVnonzmIvDh97fKAQ8OUJRNKpMShyVIMIZbrL2z6WxskqRSJEu21BBLEybKn6piEs5S0EqOaf_yTioVZqN0YkZk5eORPqgzuUiiaGZEWdCOdMm03hbxC1dD0U6zoQJqgLj5Aw4LWbvkT77jLD3oYwme_cs1HNxMVWXEbcFXBNaaHKtmbGEKQ/w360-h640/20191228_122159.jpg" width="360" /></a></div><div style="text-align: justify;">Wszystkie zdjęcia, poza zdjęciem Jadwigi z Sanguszków Sapieżyny z wikipedii są mego autorstwa, stąd nie najlepsza ich jakość.</div>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-21433939068832168892024-01-17T18:59:00.001+01:002024-01-21T10:52:22.909+01:00Improwizator J. Ch. Andersen <div style="text-align: justify;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8d3085Dh3TSMy9_f5RautBj79gJhuBEcxcITX1iPIZQ5nj_8gCpDVeXTbN1YLLg66bZwY4Acmsw7l-cGkJxK7umUdJ_KFyoP38LbpsJngF5qzHhehe8IKJnAZAO4AQtqiWXLssUqpEQ9Nu5EYwEzG_dQeYIZGXYx0o7MKjdf6soncGuIEnKpdCLE1voA/s500/ok%C5%82adka.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8d3085Dh3TSMy9_f5RautBj79gJhuBEcxcITX1iPIZQ5nj_8gCpDVeXTbN1YLLg66bZwY4Acmsw7l-cGkJxK7umUdJ_KFyoP38LbpsJngF5qzHhehe8IKJnAZAO4AQtqiWXLssUqpEQ9Nu5EYwEzG_dQeYIZGXYx0o7MKjdf6soncGuIEnKpdCLE1voA/w281-h400/ok%C5%82adka.jpg" width="281" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wydawnictwo Mg rok wyd.2019</td></tr></tbody></table></div><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Czy wiedzieliście, że Andersen poza pisaniem bajek dla dzieci (przypomnę tu tylko <i>Dziewczynkę z zapałkami, Królową śniegu, Księżniczkę na ziarnku grochu </i>czy<i> Nowe szaty cesarza</i>, a powstała ich ponad setka) pisał także dla dorosłych. Tu taka mała dygresja, jako dziecko uwielbiałam bajki Andersena, ale znałam je jedynie z opowiadań taty, który wieczorami odmalowywał ich treść na dobranoc. Nieco później poznałam je w wersji pisanej z pożyczonej od koleżanki książki. Oczywiście marzyłam o własnym egzemplarzu Baśni Andersena. Otrzymałam go któregoś roku pod choinką. Odtąd święta bożonarodzeniowe kojarzyły mi się z Andersenem, Kopenhagą i śniegiem. Pamiętam (albo wyobraźnia płata mi figla i takie podsuwa obrazki), że kiedy mama zmywała naczynia po wigilijnej kolacji, ja siedziałam przy choince i zaczynałam lekturę baśni, obok stał talerzyk ze struclą makową i pomarańcze. Nieodłączne wspomnienie świąt lat dzieciństwa.</div><div style="text-align: justify;">Okazuje się jednak, iż Andersen poza baśniami, które przyniosły mi spory rozgłos pisywał też dla dorosłych. Wydał wiele wierszy, opowiadań, szkiców, powieści. <b>Improwizator</b> należy do jednaj z najbardziej znanych. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2Bx5ytV1xLvoRvVG5lVCahU99_fPpGulQPk9iW_NCn1xkYxxIeZfEfwcZpKsc9KQCj276rcYNNCvNMrRoavVuTB5Q3M7UiuVJ8DHglXdLD4z3ymHdsidKbHt0i831TpFH8PJby5aYdzb7caAN4oXMFqRaEtKhQEfjgP168WFmVipoDYQe3ybEMlb2pAI/s4608/DSC06124.JPG" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2592" data-original-width="4608" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2Bx5ytV1xLvoRvVG5lVCahU99_fPpGulQPk9iW_NCn1xkYxxIeZfEfwcZpKsc9KQCj276rcYNNCvNMrRoavVuTB5Q3M7UiuVJ8DHglXdLD4z3ymHdsidKbHt0i831TpFH8PJby5aYdzb7caAN4oXMFqRaEtKhQEfjgP168WFmVipoDYQe3ybEMlb2pAI/w400-h225/DSC06124.JPG" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie kopenhaski, ale równie baśniowy widoczek </td></tr></tbody></table><br /></div><div style="text-align: justify;">Powieści nie można odczytywać w oderwaniu od życiorysu pisarza. Zawarł w niej wątki autobiograficzne, a główny bohater wykazuje duże podobieństwo do samego pisarza. Andersen pochodził z biednej rodziny (syn szewca i praczki, w dodatku alkoholiczki), zajmowała się nim pracująca w przytułku dla chorych babcia. W młodym wieku opuścił dom rodzinny i przeniósł się do Kopenhagi chcąc zostać aktorem, próbował swych sił w teatrze, a także jako śpiewak. Wszystko bez powodzenia. Jednak dzięki wytrwałości i pracowitości został zauważony przez Fryderyka VI. Uzyskał królewskie stypendium, dzięki któremu mógł się dalej kształcić, kontynuować pracę twórczą i rozwijać zainteresowania. Wiele podróżował (Niemcy, Włochy, Francja). Mimo dużego wsparcia finansowego i sporych możliwości nie umiał znaleźć swojego miejsca na ziemi. Kompleksy, skomplikowany charakter, niepewność, nadmierna wrażliwość, egocentryzm sprawiły, iż nie prowadził ustabilizowanego życia, wpadał w stany depresyjne czy melancholię.</div><div style="text-align: justify;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwM6xJWDWzGTZbqjKMvyrsuQVcL-VXBPlUwFZNbYF2PjjkraTdkKtPwpQvZRlDiF8JdcqpEkx81YsqF5Q14css1xascGsk6Ydkx5BOpIl0WLQAMa7i7i7xdwxNqIyJ6U2Ur9YvFI_lR8ZFS1pvL1XFhQIQ1_CbCZA5rTfSYcoDd6dZdK-aJhJiZ-atwAc/s2592/DSC08023.JPG" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1944" data-original-width="2592" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwM6xJWDWzGTZbqjKMvyrsuQVcL-VXBPlUwFZNbYF2PjjkraTdkKtPwpQvZRlDiF8JdcqpEkx81YsqF5Q14css1xascGsk6Ydkx5BOpIl0WLQAMa7i7i7xdwxNqIyJ6U2Ur9YvFI_lR8ZFS1pvL1XFhQIQ1_CbCZA5rTfSYcoDd6dZdK-aJhJiZ-atwAc/w400-h300/DSC08023.JPG" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Palazzo Borghese</td></tr></tbody></table>Bohatera powieści poznajemy, kiedy ma kilka lat. Wychowuje go samotnie matka. Ma co prawda wuja, jest to jednak człowiek cyniczny, żerujący na ludzkim współczuciu, wykorzystujący swoje kalectwo do oszukiwania naiwnych. Mały Antonio dość wcześnie odkrywa w sobie talent poetycki (potrafi pięknie recytować, czy śpiewać historie na zadany temat). Jak sam podkreśla dorośli podsycają jego próżność przekonując go o jego wyjątkowości. Antonio w wyniku splotu okoliczności zostaje sierotą, a następnie wpada w coraz to nowe tarapaty. Karta losu to się odeń odwraca, to znowuż się doń uśmiecha (dostaje się pod opiekę złego wuja, ucieka i znajduje dom u starej nędzarki Domenici, uzyskuje opiekę księcia Borghese, pojedynkuje się z przyjacielem o względy pięknej wokalistki, wpada w sidła zbójców a to dopiero początek jego powikłanych losów). Antonio, na którego drodze los postawił możnych opiekunów (zupełnie, jak w przypadku samego pisarza) nie potrafi jednak nigdzie zagrzać miejsca. Co prawda to splot okoliczności popycha go do ciągłego poszukiwania szczęścia gdzieś daleko, poza domem biednej opiekunki, ale można odnieść wrażenie, że on sam swoim zachowaniem ten los prowokuje. Być może autor chciał znaleźć dla swego bohatera usprawiedliwienie w postaci fatum, jakie dopada człowieka niezależnie od jego starań, ja jednak nie mogłam pozbyć się przeświadczenia, że to sam Antonio kształtuje swoje życie wciąż uciekając, wciąż poszukując czegoś, co ma mu przynieść radość. Jego życie, mimo tak wielu zdarzeń, mimo tylu możliwości wydaje się niepełne. Jest człowiekiem wrażliwym i utalentowanym, a jednak nieszczęśliwym. <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh63rl-jhSYN_LE_lEmKB3XhZ_egFz01w54ZHldShgE45BCOcA3jKPVy9wNNjOPj7POpBO5VM5-ud6c700_66kXzKGx03RjSKjgKzGDYzFVLX8dDvZO5iK2wuSpi2jyrwbaiVlel3ZF9YB_Ov-KXvX7-r6l5UmC3mWW3SbXVtf5DKvfplZiD_oxeogx20/s4608/DSC01321.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2592" data-original-width="4608" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh63rl-jhSYN_LE_lEmKB3XhZ_egFz01w54ZHldShgE45BCOcA3jKPVy9wNNjOPj7POpBO5VM5-ud6c700_66kXzKGx03RjSKjgKzGDYzFVLX8dDvZO5iK2wuSpi2jyrwbaiVlel3ZF9YB_Ov-KXvX7-r6l5UmC3mWW3SbXVtf5DKvfplZiD_oxeogx20/w640-h360/DSC01321.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kaplica Sykstyńska</td></tr></tbody></table></div><div style="text-align: justify;">Wewnętrznej pustki bohatera nie zapełnia ani poezja (mimo zachwytów nad Boską Komedią Dantego), ani teatr (który odwiedza dla pięknej solistki), ani piękno świata, którego staje się bacznym obserwatorem. Wciąż czegoś mu brakuje; poczucia bezpieczeństwa, jakiego pozbawiło go wczesne sieroctwo, czy wyrwanie z biednego, ale pełnego miłości domu u starej Domeniki, a może miłości. Choć spotyka wiele pięknych, miłych i cnotliwych dziewcząt nie wiadomo, którą tak naprawdę obdarzył uczuciem. </div><div style="text-align: justify;">Rozdarcie bohatera, niemożność znalezienie swego miejsca kontrastuje z pięknem świata zewnętrznego (świata natury i sztuki). Zyskując możnych opiekunów może być świadkiem karnawałowych zabaw w Rzymie, pięknych ceremonii religijnych na Watykanie, wspaniałych występów operowych, może oglądać przepiękne dzieła sztuki w Palazzo Borghese, podróżować do Neapolu, Herkulanum, Pompei, Amalfi, Capri, Wenecji, oglądać wybuch Wezuwiusza czy burzę w Weneckiej Lagunie. Ale to wszystko mimo swej urody nie ukoi rozdarcia duszy bohatera. </div><div style="text-align: justify;">I ... pojawia się ostatni rozdział, w którym następuje zwrot akcji i zakończenie, w rodzaju ... i żyli długo i szczęśliwie. Niewiele tu zdradzam, bowiem obiektów westchnień Antonio było kilka. Zupełnie mi to zakończenie do powieści nie pasuje, wygląda, jakby autor nie miał pomysłu, co zrobić z tym cały czas miotającym się bohaterem. </div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjjHb627uzmqPPqMt2WhHQqUClK0iTDmuDwjmZKAeET0QYFjgz5NFk20KMTjiVZKEyRUOZKIFx_7LvpXZXcIXkQvnEst2FXVsvcWHVZ5IVHrgTcYPuIL1_sqXQ5VIQNZxAsuev3tw-RGwHmqCB-wAhS5P1LGS2RRYemDrKPw09BwTuCy0rp1Z8k-9pIbQ/s4000/20220405_090610.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjjHb627uzmqPPqMt2WhHQqUClK0iTDmuDwjmZKAeET0QYFjgz5NFk20KMTjiVZKEyRUOZKIFx_7LvpXZXcIXkQvnEst2FXVsvcWHVZ5IVHrgTcYPuIL1_sqXQ5VIQNZxAsuev3tw-RGwHmqCB-wAhS5P1LGS2RRYemDrKPw09BwTuCy0rp1Z8k-9pIbQ/w300-h400/20220405_090610.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bernini w Palazzo Borghese</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Zaletą książki są piękne plastyczne opisy XIX wiecznej Italii, jej kultury, obyczajów, życia społecznego. Kiedy narrator pisze o wyścigach koni na Corso to słyszymy ich galop, słyszymy gwar, okrzyki, widzimy barwną maskaradę uczestników, kiedy pisze o wspinaczce na Wezuwiusza czujemy gorąc pod stopami i żar bijący w twarz, a kiedy opisuje burzę na lagunie słychać grzmoty i widać błyskawice na niebie. Lektura momentami jednak staje się nużąca, kiedy autor stosuje nazbyt rozwlekłe metafory. <br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Improwizator</b> to powieść ciekawa, choć nie najlepsza. Warta poznania choćby dlatego, że to inny rodzaj twórczości bajkopisarza. Dla wielbicieli Włoch interesującym będzie poznanie miejsc, które dziś wyglądają zgoła inaczej oraz poznanie zapomnianych już zwyczajów. </div><div style="text-align: justify;">Na zakończenie zacytuję tu dwa fragmenty powieści. Pierwszy dotyczy Boskiej Komedii Dantego, a równocześnie i mojego od dawna dysonansu związanego z nauką chrześcijańską.</div><div style="text-align: justify;"><i><span style="color: #2b00fe;">Na widok owych szlachetnych mężów, którzy nie zaznawszy błogosławieństwa chrześcijaństwa, tutaj znaleźli mieszkanie- napełniły się oczy moje łzami. Homer, Sokrates, Brutus, Wergiliusz i inni najlepsi i najszlachetniejsi mężowie starożytności zostali na zawsze wyłączeni z raju. To mnie nie zadowoliło! Choć Dante urządził wszystko to pięknie i wygodnie, jak tylko w piekle być może, to pobyt w nim był jednak niedolą męczarni, tęsknotą bez nadziei zbawienia. Należeli oni do potępionych. Otaczały ich głębokie kałuże piekielne, gdzie jęki potępieńców tchnące jadowitą parą i zaraźliwymi wyziewami kipiały bezustannie ogromnymi bąblami. Nie mógł Chrystus, gdy zstąpił do piekieł, nim zasiadł na prawicy ojca swego, wyprowadzić tych wszystkich z doliny płaczu? Mogła miłość jego czynić wybór pomiędzy równo nieszczęśliwymi? Zapomniałem zupełnie, że to wszystko tylko poezj</span></i>a. (str.65).</div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYZNwBelBOk1Si3jt8uox0L8rBmpaBa6r3_aMJXeHULM0-UsYGy8XTtANTDr3Mjgb4OkIsXJ_xcix3ilwkI4feYlD43jHIup_oOh5VengXQ5b8s7C8zrmOm_7N_ZXqk5THapEAgvq2yGAuZzHBhqFjFmevGv6sB6Kc3We7wJxEE9JRayZE8dC86A4gU_c/s2592/w%C5%82ochy%20krak%C3%B3w%20060.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1728" data-original-width="2592" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYZNwBelBOk1Si3jt8uox0L8rBmpaBa6r3_aMJXeHULM0-UsYGy8XTtANTDr3Mjgb4OkIsXJ_xcix3ilwkI4feYlD43jHIup_oOh5VengXQ5b8s7C8zrmOm_7N_ZXqk5THapEAgvq2yGAuZzHBhqFjFmevGv6sB6Kc3We7wJxEE9JRayZE8dC86A4gU_c/w400-h266/w%C5%82ochy%20krak%C3%B3w%20060.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na Wezuwiuszu (widok w głąb krateru)</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Drugi to wizyta w Kaplicy Sykstyńskiej podczas której Antonio bardziej jest zainteresowany dziełem Michała Anioła niż lekcjami ze starych ksiąg i ja mu się wcale nie dziwię.<br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="color: #2b00fe;"><i>Zaczęto lekcje, lecz niepodobna mi było utrzymać oczu na martwych głoskach księgi. Zwróciłem je razem z myślą na ów cudowny świat, który Michał Anioł na ścianach i sklepieniu farbami przedstawił. Podziwiałem jego sybille i arcypięknych proroków, z których każdy z osobna podaje treść do obszernego dzieła o sztuce. Moje oczy napawały się tymi wspaniałymi rysunkami i widokiem pięknych chórów anielskich. Nie były to dla mnie obrazy martwe, o nie. Wszystko oddychało życiem! Drzewo wiadomości dobrego i złego, pod którym Ewa podaje Adamowi owoc zakazany; wszechmocny Bóg unoszący się nad wodami, nie jak dawniej przedstawiali go malarze, przez aniołów unoszony, ale przeciwnie, gromady aniołów na szacie swojej unoszący. Wprawdzie oglądałem już te obrazy nie raz przedtem, ale nigdy takiego na mnie nie zrobiły wrażenia jak w tej chwili, gdy umysł mój podniesiony był do egzaltacji, liczne zgromadzenie, a zapewne i liryczny polot mej myśli sprawiły, że na wszystko spoglądałem ze strony czysto poetycznej. </i></span>(str. 125).</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC2CA9ZSDOxVVTNuYFmyZm98cZvTTN3kh_oMoB3d3-_yEZM1dwv5CXSZ2DRcUJxEVw7EygjOlJDmiJXwpmCMzr7eZjMSNV7sIcQKnBvv6jO4SwCOVpH7lqYfyO0KENEbz763o8QYRhRrXTNWw6ADvaFGA4y3NMZ9LFSix-9R095oKIUdoBYyHUD7rZs3E/s2592/w%C5%82ochy%20krak%C3%B3w%20262.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1728" data-original-width="2592" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC2CA9ZSDOxVVTNuYFmyZm98cZvTTN3kh_oMoB3d3-_yEZM1dwv5CXSZ2DRcUJxEVw7EygjOlJDmiJXwpmCMzr7eZjMSNV7sIcQKnBvv6jO4SwCOVpH7lqYfyO0KENEbz763o8QYRhRrXTNWw6ADvaFGA4y3NMZ9LFSix-9R095oKIUdoBYyHUD7rZs3E/w640-h426/w%C5%82ochy%20krak%C3%B3w%20262.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grota na Capri</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Książkę przeczytałam w ramach <a href="https://przeczytalamksiazke.blogspot.com/p/stosikowe-losowanie-2012.html">stosikowego losowania u Anny</a>.</div></span>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-5840448191015582622024-01-07T13:18:00.004+01:002024-01-08T18:41:07.769+01:00Muzeum historii sztuki w Wiedniu (część II)<p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM6rHupAcjwz1rpJc0brppvE8t_oFY4D1YgeOBMgo4ekmFM9ESxmNN9E8Qq7HSoHG2K00pANN5Hn2NWdNJpBf4w3_4UEVhKg1-2NQWZ_smpeueVmYL_BUms6N5cSWtxL9rHjp7WIT1sG2Tb8f8TgWDk5fx6_i9VlAd0xcwKYQl4RwuOkliez84Bl_2ePQ/s4080/20231116_133106.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="416" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgM6rHupAcjwz1rpJc0brppvE8t_oFY4D1YgeOBMgo4ekmFM9ESxmNN9E8Qq7HSoHG2K00pANN5Hn2NWdNJpBf4w3_4UEVhKg1-2NQWZ_smpeueVmYL_BUms6N5cSWtxL9rHjp7WIT1sG2Tb8f8TgWDk5fx6_i9VlAd0xcwKYQl4RwuOkliez84Bl_2ePQ/w640-h416/20231116_133106.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pomnik Marii Teresy z Muzeum Historii Sztuki (w tle)</td></tr></tbody></table><p></p><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Wielość dzieł sztuki w Muzeum nie pozwoliła wyczerpać tematu nawet przedstawiając go w tak skrótowy sposób. Stąd wpis kolejny.</div><div style="text-align: justify;">Obrazy Caravaggia podziwiam od czasu kiedy oglądałam je w rzymskich świątyniach. To tam powinny się znajdować, w miejscach, dla których zostały stworzone. Nie wiem, czy Caravaggio był osobą wierzącą, w tamtych czasach chyba trudno byłoby nie być takową, ale na pewno świetnie znał Nowy Testament. Jego obrazy wskazują, iż doskonale znał biblijne przesłanie. Ich tematyka doskonale wpisuje się w sakralne otoczenie. Nie podzielali tego zdania dawni włodarze świątyń, dla których pokazanie w roli świętych zwykłych, prostych ludzi, często ze społecznego marginesu było nie dopuszczalne, a nawet bluźniercze. Znana kurtyzana w roli najświętszej panienki, czy uliczny nędzarz, jako apostoł lub święty to budziło oburzenie i sprzeciw. <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgionKOxPPGByEXv2RsqZKYLy-Ucdcr6NepyTdD1f_kxP2xlooMLi6-q77GEwWUM_eV_8GPlcvTZ7TqIqG6l-phoBuCARE0Gg_4uXZ73uvluWRYTvhsySN4RpbSAb9Taj0rrzQKjO5WvV1lbSXonnyF8Wh_5GRzVcJOVSf0ObKLgAOvCZNdv1V8FsWFzvk/s4080/20231116_144651.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgionKOxPPGByEXv2RsqZKYLy-Ucdcr6NepyTdD1f_kxP2xlooMLi6-q77GEwWUM_eV_8GPlcvTZ7TqIqG6l-phoBuCARE0Gg_4uXZ73uvluWRYTvhsySN4RpbSAb9Taj0rrzQKjO5WvV1lbSXonnyF8Wh_5GRzVcJOVSf0ObKLgAOvCZNdv1V8FsWFzvk/w640-h480/20231116_144651.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cierniem koronowanie Caravaggio</td></tr></tbody></table>A jednak z czasem obrazy Michelangelo da Merisi (bo tak się nazywał malarz) coraz częściej zaczęły zdobić kościelne wnętrza. Dziś są one magnesem przyciągającym ludzi do odwiedzin świątyń, w których wiszą. Sama podchodziłam kilkakrotnie do Santa Maria del popolo (Matki Boskiej wszystkich ludzi - piękne wezwanie), czy Bazyliki Sant` Agostino. Godziny otwarcia rzymskich kościołów to dla mnie zagadka do dziś, mimo wywieszonej informacji na kościele, czy w necie kilka razy odbijałam się od drzwi. W muzeum wiedeńskim znajduje się obraz <b>Cierniem koronowanie Caravaggia</b>. Obraz powstał w 1603 roku. Ma wymiary 127 na 165 centymetrów, czyli jest to dość duże dzieło, choć na monstrualnych kościelnych ścianach mogłoby ginąć. W scenie koronowania cierniem nie ma nic z boskości, a jest wiele z człowieczeństwa. Umęczony i poniżony człowiek z przechyloną na bok głową, na które twarz pada światło budzi nasze współczucie. Oprawcy, których twarze częściowo schowane są w cieniu są tu mniej ważni. Ich twarze są bez wyrazu, jakby mówili - my tylko wykonujemy rozkaz. Podobnie pilnujący zdarzenia żołnierz obojętnie patrzący na scenę. Słabość Jezusa-człowieka sprawia, że całym sercem jesteśmy z nim i chętni wyrwalibyśmy narzędzia męki z rąk tych, co nie wiedzą co czynią. W obrazach Caravaggio światło zawsze pada na ten fragment obrazu, na który malarz chce zwrócić naszą uwagę. Lubię Caravaggia za wprowadzenie pierwiastka ludzkiego do jego obrazów. Lubię też światło na jego obrazach, światło, które nazwałam boskim, bo uwypukla to co dobre, a skrywa to co złe. To ono sprawia, że Caravaggio jest niepowtarzalny.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhcj8ed-qw9psOxwh6-Wj0PkqPOIxeGKWoGnpbGCWg8fSiPiuJtuGYA_Ko3ZWu2o_sFwAYaUVL83y4GsNDvR4hz-YxA60uzv59KqtmmQAY2Nrj9OpTYbdIqu1bn5jrxcosuR4Wl2EMpcJ842khHJ0r5x9rLBoeV-DDi0RbdVBnfmEnEpAl0D7poV-sRjQ/s4080/20231116_144905.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhcj8ed-qw9psOxwh6-Wj0PkqPOIxeGKWoGnpbGCWg8fSiPiuJtuGYA_Ko3ZWu2o_sFwAYaUVL83y4GsNDvR4hz-YxA60uzv59KqtmmQAY2Nrj9OpTYbdIqu1bn5jrxcosuR4Wl2EMpcJ842khHJ0r5x9rLBoeV-DDi0RbdVBnfmEnEpAl0D7poV-sRjQ/w640-h480/20231116_144905.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pieta Annibale Caracci</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">W tym samym czasie co Koronowanie cierniem powstała <b>Pieta Annibale Carracci.</b> Dziś Annibale jest mniej znany niż Caravaggio, czy Rafael, ale w czasach, kiedy żył i tworzył musiał cieszyć się dużym powodzeniem, o czym świadczy choćby to, że został pochowany w rzymskim Panteonie (tak przynajmniej podaje Internet). Jeśli to prawda świadczyłoby to o ogromnym poważaniu, jakim mógł się cieszyć za życia. W Panteonie pochowano niewielu Rzymian, w tym Rafaela i dwóch pierwszych władców zjednoczonego królestwa Włoch Wiktora Emanuela II i Umberta I. O Annibale dobrze wyrażali się i Caravaggio i Bernini - dwaj najwięksi przedstawiciele świata sztuki XVII wieku. Pieta powstała w latach 1603-1604 i ma wymiary 41 na 60,8 cm. W Piecie Carracciego układ ciała Chrystusa przypomina układ przyjęty przez Michała Anioła w watykańskiej piecie; bezwładne ciało osuwające się na kolanach matki, opadająca ręka, głowa odgięta do tyłu. Ciało Jezusa pozbawione jest oznak męki pańskiej, poza raną w boku przebitym włócznią. Nowością jest umieszczenie Jezusa i jego Matki nie na środku obrazu, a nieco po lewej stronie obrazu. Światło pada na bezwładne ciało Jezusa i twarz Maryi. Strona prawa skryta jest w cieniu, sprawia wrażenie zimnej i pustej. Maria opiera się o twardą, kamienną bryłę. Sarkofag? Twarze Chrystusa i Matki są umęczone cierpieniem. Stojące za Maryją aniołki próbują ją pocieszać. Co mnie zachwyciło w tym obrazie? Delikatność i kruchość postaci, no i oczywiście poświata nadająca całości odrealniony wymiar. Niebiesko blade światło padające na cały obraz, jedynie aniołki mające pocieszyć Maryję mają nieco żywsze kolory (co słabo widać na zdjęciu). Reszta jest stonowana, niczym naświetlona fluorescencyjną lampą, która wydobywa bladość ciała i twarzy. Nawet krajobraz za plecami Marii i jej syna mają wymiar księżycowy. I to właśnie ów klimat sprawił, że obraz zwrócił moją uwagę.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_q2L9U0QjChP2W0AA73HyE2zD6TsX_4DvbwOsYEtlFw5n4ktsZER5ItRyvgL-foNN04kr7O4cq9dpkcoD7xfC8tT9AyGkKMTojiISc0oQGdJEjLJCc0IJnmQT92nQBoJdYHQAezK13pWy1Omv2P7ZZPNk_QBgrPcoR463doJ7G08FVqHeapthf2u4F0E/s4080/20231116_141738.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_q2L9U0QjChP2W0AA73HyE2zD6TsX_4DvbwOsYEtlFw5n4ktsZER5ItRyvgL-foNN04kr7O4cq9dpkcoD7xfC8tT9AyGkKMTojiISc0oQGdJEjLJCc0IJnmQT92nQBoJdYHQAezK13pWy1Omv2P7ZZPNk_QBgrPcoR463doJ7G08FVqHeapthf2u4F0E/w640-h480/20231116_141738.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tryptyk Madonna z dzieciątkiem Memlinga</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Pozostając jeszcze w tematach religijnych nie mogłam przejść obojętnie wobec <b>Hansa Memlinga i jego Tryptyku Madonny z dzieciątkiem.</b></div><div style="text-align: justify;">W Gdańskim Muzeum znajduje się jeden z najbardziej w Polsce znanych obrazów malarstwa zachodniego Sąd ostateczny Memlinga. Pewnie nie wszyscy się ze mną zgodzą wskazując Damę z gronostajem Leonardo da Vinci znajdującą się w krakowskim muzeum Czartoryskich, czy Uczonego przy pulpicie lub Dziewczynę w ramie Rembrandta eksponowane w Galerii Arcydzieł na warszawskim zamku. Jednak będę się upierać, jako lokalna patriotka, iż dla mnie najważniejszym dziełem zachodu w Polsce jest Sąd Ostateczny Memlinga. Jest ważny dla mnie, gdyż towarzyszył mi przez lata. Był to jeden z pierwszych obrazów, któremu przyglądałam się tak dokładnie i tak często, jak żadnemu innemu. <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXWhkqcFoEyf3B8IQqnjsciHpjoJoyGj2L9RTJEKZ8uC54l4x8XVQfNAnrt9rZXcLkKHvfWcl3CrTvZGYgKqygZXVx_WgigCs33S253-b7uwHSemNvTyeIPMmkORI6XfN2B2HWxF2qGHvy8ItOeG4V7HOBOOTTKknGheNTQa01Za7ss10M9N5SPCZzLYk/s4000/20230331_124322.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXWhkqcFoEyf3B8IQqnjsciHpjoJoyGj2L9RTJEKZ8uC54l4x8XVQfNAnrt9rZXcLkKHvfWcl3CrTvZGYgKqygZXVx_WgigCs33S253-b7uwHSemNvTyeIPMmkORI6XfN2B2HWxF2qGHvy8ItOeG4V7HOBOOTTKknGheNTQa01Za7ss10M9N5SPCZzLYk/w640-h480/20230331_124322.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sąd Ostateczny Memlinga w Muzeum Narodowym w Gdańsku</td></tr></tbody></table>Najpierw, kiedy po raz pierwszy odwiedziłam muzeum, jeszcze jako dziecko (z tą nieodłączną dziecku wiarą w anioły i diabły i ognie piekielne, a więc po trosze z przestrachem, a po trosze z nadzieją), potem, kiedy pracowałam w Muzeum przez kilka miesięcy i codziennie przechodziłam obok (zaprzyjaźniłam się wówczas z zaludniającymi go postaciami), a później, kiedy z przyjaciółką oglądałyśmy go dywagując nad jedyną (naszym zdaniem) modelką, jaką pozyskał malarz (gdyż wszystkie kobiety wyglądały na tym obrazie identycznie, łącznie z długimi, rudymi, kręconymi włosami. Zapewne mało która chciała się rozebrać przed malarzem) i wreszcie, kiedy oglądałam go z moją matką chrzestną, a ona zastanawiała się, po której stronie wagi my się znajdziemy, czy w czeluściach piekielnych, czy na kryształowo zimnych schodach niebios (mam nadzieję, że jednak po żadnej ze stron). Choć Memling jawił mi się, jako wielki artysta to miałam wrażenie, że to autor jednego obrazu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy w Rzymie w Galerii Pamhilij Doria odkryłam Opłakiwanie Chrystusa. Był to obraz Memlinga nie robiący większego wrażenia, ot jeden z wielu, nieco naiwny w stylu malarstwa religijnego z końca XV wieku, ale to przecież „mój, a może raczej nasz” Memling. Jakże inny od Sądu ostatecznego. W wiedeńskim muzeum trafiłam na kolejnego Memlinga. Tryptyk Madonna z dzieciątkiem to obraz ołtarzowy. Na lewym skrzydle przedstawia Jana Chrzciciela, na prawym Jana Ewangelistę, a pośrodku scenę Adoracji Matki Boskiej z dzieciątkiem z aniołem oraz modlącym się donatorem opatem, Janem Crabbe. Obraz ten jeden z ostatnich obrazów mistrza Hansa nie zachwycił mnie przedstawieniem tematu, ot jeden z wielu podobnych, a jednak jest w nim jakiś ślad dawnej memlingowskiej liryki, no i jest to autor, do którego mam sentyment i zawsze chętnie będę oglądać jego dzieła, nawet, jeśli nie zawsze z zachwytem, to zawsze z przyjemnością.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3ixtVcvmBM47TZswo4AfUkSw1IXXyqso3bhnhYXKN3s7XcgWXbV8cnC9LpM1kRpy_BBmVTSFjlLagVicFkLTLVufx0bDfqZGSXdr1GedlWDYS87yRnye8rXd0A_bFPvDJHU-FL_lyX2lqLvltSG7_mC8PKTAuWQA1gZNmyyteRvMpeEetffp7kPqSf3k/s4080/20231116_144514.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3ixtVcvmBM47TZswo4AfUkSw1IXXyqso3bhnhYXKN3s7XcgWXbV8cnC9LpM1kRpy_BBmVTSFjlLagVicFkLTLVufx0bDfqZGSXdr1GedlWDYS87yRnye8rXd0A_bFPvDJHU-FL_lyX2lqLvltSG7_mC8PKTAuWQA1gZNmyyteRvMpeEetffp7kPqSf3k/w640-h480/20231116_144514.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Śmierć Kleopatry Guido Cagnacci</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">A teraz aby odejść nieco od świata religii do świata historii i mitologii zapraszam do obejrzenia <b>Śmierci Kleopatry Guido Cagnacciego.</b> Był to autor zupełnie mi nie znany przed wizytą w Wiedniu. Obraz powstał w latach 1659-1663, co oznacza, iż artysta pracował nad nim cztery lata. Mierzy 140 na 159,5 centymetrów. Obraz zwrócił moją uwagę połączeniem zmysłowości i intymności, śmierci i życia, spokoju i trwogi. Jad już przenika do krwi królowej, a ona spokojnie zasypia, jest półnaga, przysłonięta jedynie miękką materią od bioder do stóp. Na głowie ma koronę, w uszach kolczyki, a wąż jeszcze oplata jej rękę. Strwożone służki tłoczą się przy niej. Strwożone, bo wiedzą, jaki czeka je los. Ona siedzi dostojnie na tronie, jakby tylko zasnęła. Podobno malarz znany był ze zmysłowych portretów kobiecych, malował półnagie boginie, królowe, święte. Obraz, namalowany podczas pobytu na austriackim dworze bardzo spodobał się Leopoldowi I. Wcale się temu nie dziwię bo mnie spodobał się także. </div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikRftnSqRREBBGAQnABhGjYrJKKCJIcfXjGW26TW3SXTHPRKIJ8oOothGgaRmsLcYXWsHIAPTjJfndg1rmzdok_AqgZg8GTifnCskN43ahUgJBM_27-Zri4bmGjiDixPi9Qwf8EKdxldNzPPPbCV2b3mzBr4ciZBkOmmuKHFdCGn8mBI3wwSnZmlh357U/s4080/20231116_140958.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikRftnSqRREBBGAQnABhGjYrJKKCJIcfXjGW26TW3SXTHPRKIJ8oOothGgaRmsLcYXWsHIAPTjJfndg1rmzdok_AqgZg8GTifnCskN43ahUgJBM_27-Zri4bmGjiDixPi9Qwf8EKdxldNzPPPbCV2b3mzBr4ciZBkOmmuKHFdCGn8mBI3wwSnZmlh357U/w640-h480/20231116_140958.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Judyta z głową Holofernesa Lucas Cranach Starszy</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">A teraz skierujmy się w stronę mitologii i przejdźmy do <b>Judyty z głową Holofernesa Cranacha Lucasa Starszego.</b> Tę mityczną historię z czasów Nabuchodonozora, kiedy wdowa po władcy zakrada się do obozu wroga, aby go w sobie rozkochać i w trakcie miłosnego aktu uciąć mu głowę przedstawia niemal każdy szanujący się malarz. Znamy choćby wersję baśniową Sandro Boticellego (Judyta krocząca przed służką niosącą w koszu na głowie odcięte trofeum), wersję namalowaną z kobiecego punktu widzenia przez Artemisię Gentileschi (zwłaszcza tę dotyczącą samego aktu zabójstwa, kiedy dwie kobiety szamoczą się z żyjącym jeszcze Holofernesem przykładając szablę do szyi mężczyzny), wersję ze światłocieniem Caravaggia, czy złotą wersję Klimta z silną kobietą i ledwie dostrzegalną głową wrogiego wodza. A to tylko kilka przykładów zapisu tej historii. W wiedeńskim Muzeum znajduje się odmiana niezwykle dystyngowana i elegancka namalowana przez Cranacha Lucasa Starszego. Judyta z wiedeńskiego muzeum (są dwie podobne wersje), jest długowłosą blond pięknością o subtelnej urodzie z wyrazem twarzy, która zastygła niczym maska obojętności. Kobieta ubrana jest dostojnie, jakby szła na bal, a nie wracała po dokonaniu mordu, w przepięknej aksamitnej sukni w odcieniu czerwieni (co podkreśla krwawy charakter zbrodni), w charakterystycznym dla modelem Cranacha nakryciu głowy (niczym przekrzywiony na bakier naleśnik), w prawej dłoni trzyma wyciągnięty miecz, lewą przytrzymuje za włosy głowę Holofernesa, odciętą chwilę wcześniej. Jej twarz jest zimna i bez wyrazu, jakby spełniła swój obowiązek, a teraz wszystko jej jedno co się z nią stanie. Twarz Holofernesa wyraża bardziej zdziwienie, niż przerażenie, czy ból. Twarz zastygła w zdumieniu - o co chodzi, dlaczego, ta piękna i wątła kobieta zadała mi zdradziecki cios. Jeszcze przed chwilą leżała u mych stóp. Ale już z niego uchodzi życie i zdziwienie zamienia się w śmiertelną maskę.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2oFfnlNoFC_urqQBVT07uk6N7WK5LZy06eBLL1A2m4A0Bct3nnlrQf4ZdiBEn0095IBO5b0pwhss3A2jZckUqjAOcCc6AQHR5rJTRmcPD9IeQBO9IOx_nl0hdxiQ0yLe-CSkVAjkwgmbyhItmz1qE36NyVRxcq4pdU8p9kChF4AZxcR1b7Cjy1Nj1W1Y/s4080/20231116_142347.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2oFfnlNoFC_urqQBVT07uk6N7WK5LZy06eBLL1A2m4A0Bct3nnlrQf4ZdiBEn0095IBO5b0pwhss3A2jZckUqjAOcCc6AQHR5rJTRmcPD9IeQBO9IOx_nl0hdxiQ0yLe-CSkVAjkwgmbyhItmz1qE36NyVRxcq4pdU8p9kChF4AZxcR1b7Cjy1Nj1W1Y/w640-h480/20231116_142347.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Głowa Meduzy Petera Paula Rubensa</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Kolejna mitologiczna scenka przedstawia głowę Meduzy. Meduza była najmłodszą z trzech sióstr Gorgon i w przeciwieństwie do swych sióstr nie była nieśmiertelną. Początkowo była piękną kobietą z długimi, bujnymi włosami, która za karę, iż ośmieliła się rywalizować z boską Ateną została zamieniona w odrażające stworzenie. Jej twarz okalały wijące się węże, a spojrzenie było tak przerażające, że wszystko na co spojrzała zamieniało się w kamień. <b>Głowę Meduzy</b>, źródło jej siły ściął przy pomocy Ateny Perseusz. I tą ściętą przez Perseusza głowę przedstawia <b>Rubens</b>.</div><div style="text-align: justify;">Nie przepadam za malarstwem Rubensa, jego obrazy znane mi jedynie za sprawą puszystych modelek o rubensowskich kształtach nigdy nie budziły mojej sympatii. Nie trafiłam nigdy wcześniej na obraz tego malarza, o którym mogłabym powiedzieć, że mnie zachwycił. Ledwie mogłabym wymienić z pamięci parę jego obrazów; jak serię apoteozy Marii Medycejskiej (monumentalne dzieła zajmujące ogromną salę Luwru) czy Trzy gracje z Muzeum Prado w Madrycie (które z gracją niewiele miały wspólnego). No i trafiłam do Wiedeńskiego Muzeum i zobaczyłam Głowę Meduzy. Jest to najbardziej przerażająca wizja głowy meduzy, jaką widziałam. Nawet ta namalowana przez Caravaggia nie jest tak straszna, jak ta, która wyszła spod ręki Petera Paula Rubensa. Myślę, że sprawiły to wijące się wokół jej głowy węże, czerwona plama zastygłej krwi, bladość lica Meduzy i jej zastygły w panice wzrok (ta, która przerażała innych sama została przerażona). Piękna w swej brzydocie jest ta Gorgona i porażająca jednocześnie. Wspominając Rubensa przypomniała mi się jego kopia Bitwy pod Anghiari – kopia obrazu Leonarda da Vinci. Ta kopia sprawia, iż Leonardo jeden jedyny raz w mojej ocenie wygrywa z Michałem Aniołem w potyczce prowadzonej na ścianach Palazzo Vecchio we Florencji. Kopia, która uświadamia nam, jak fantastyczne dzieło utraciliśmy.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio2wkNJV9xqolf-pfCAZDFgQ3vYmYSpRZGH8pEaiw06LgLrmTtjxKcq4Y04-it4gCOuBd_jTcT21XAjs63NzXFEV9gMrPrOVRRrN8lEF48mLa4ps8HR8nOpGtKuhpAtkJs4vG94sz7NW6BLsINpjjwK_-5o0e8J37XbXvcbuArxp1wDGYIHdVzo9g1TWQ/s768/Peter_Paul_Rubens_copy_of_the_lost_Battle_of_Anghiari-768x558.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="558" data-original-width="768" height="466" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEio2wkNJV9xqolf-pfCAZDFgQ3vYmYSpRZGH8pEaiw06LgLrmTtjxKcq4Y04-it4gCOuBd_jTcT21XAjs63NzXFEV9gMrPrOVRRrN8lEF48mLa4ps8HR8nOpGtKuhpAtkJs4vG94sz7NW6BLsINpjjwK_-5o0e8J37XbXvcbuArxp1wDGYIHdVzo9g1TWQ/w640-h466/Peter_Paul_Rubens_copy_of_the_lost_Battle_of_Anghiari-768x558.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bitwa pod Anghiari kopia Rubensa z kartonu Leonarda da Vinci </td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Po serii obrazów czas na rzeźbę. Nie ma jej może tak wiele w wiedeńskim muzeum, ale ta, która zdobi klatkę schodową (wspominaną we wcześniejszym <a href="https://guciamal.blogspot.com/2024/01/wiedenskie-muzeum-historii-sztuki-czesc.html">wpisie</a>) jest imponująca. <b>Tezeusz walczący z centaurem Canovy</b> ujął mnie z powodu klasycznego piękna materii i wykonania. Tezeusz był królewiczem i herosem w mitologii greckiej. Heros miał dwóch ojców wg legendy ateńskiego króla Egeusza i boga mórz i oceanów Posejdona. Mając takich ojców nie mógł nie wyrosnąć na herosa. W ilości bohaterskich prac chciał dorównać kuzynowi Heraklesowi. Najbardziej znany jest z pokonania Minotaura (syna królowej Krety) uwięzionego w Labiryncie. Stało się to dzięki pomocy księżniczki Ariadny i jego nici. Mit powszechnie znany w czasach mojej młodości, kiedy mitologia była lekturą szkolną, dziś zapewne uznany za wiedzę nieprzydatną do życia. Jednym z bohaterskich czynów Tezeusza było też pokonanie centaurów. <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwiBHBORcSGIV35uHI-gXrHMiDQ26RuCoouERvFj1LnVFZUBHMoEQl5LS8yJ31fccF9zgjpafN55kQB3QsoiaFEqq9WmSgbPZVY6eXh_nob4sKe918g6YOq1CqMgv8ERX3Ijul_vDm8jV1-7JmkmGIa8JNDjt3v2KOjmUu_Py4xooBqRMU14uT-Nkqcu0/s4080/20231116_150751.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwiBHBORcSGIV35uHI-gXrHMiDQ26RuCoouERvFj1LnVFZUBHMoEQl5LS8yJ31fccF9zgjpafN55kQB3QsoiaFEqq9WmSgbPZVY6eXh_nob4sKe918g6YOq1CqMgv8ERX3Ijul_vDm8jV1-7JmkmGIa8JNDjt3v2KOjmUu_Py4xooBqRMU14uT-Nkqcu0/w640-h480/20231116_150751.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tezeusz walczący z centaurem Antonio Canovy</td></tr></tbody></table>Centaur to pół człowiek, pół koń. Centaury pojawiły się na weselu serdecznego przyjaciela Tezeusza i po spożyciu nadmiernej ilości trunków wdały w bójkę, a następnie rozochocone chciały porwać kilka kobiet gospodarzy. Tego Tezeusz i pan młody nie zdzierżyli i zabili paru napastników. Wówczas centaury które na chwilę się wycofały powróciły w większej ilości odwetu. Szala zwycięstwa przechylała się to na jedną to na drugą stronę, aż w końcu dzięki bohaterskiemu Tezeuszowi i przy pomocy mieszkańców Tesali centaury zostały zwyciężone. Neoklasyczna rzeźba nawiązująca do antycznych wzorów przedstawia idealnych kształtów nagiego młodzieńca, wysportowanego i umięśnionego z pięknym nakryciem głowy (hełm przyozdobiony pióropuszem), który jedną ręką chwyta za gardło przeciwnika, kolanem przydusza go do ziemi, a uniesiona w drugiej ręce pałka zaraz spadnie na głowę centaura. Wydaje się, że Tezeusz czyni to jakby od niechcenia, w jego postaci nie widać wysiłku. Ekspresji nadaje całości wykrzywiony bólem wyraz twarzy centaura. Rzeźba – może poza tą abstrakcyjną - budzi mój ogromny szacunek i podziw. Zawsze zachwyca mnie to, jak człowiek z tak oporną materią, jak kamień, marmur mógł dokonać takich cudów.</div><div style="text-align: justify;"><a href="https://guciamal.blogspot.com/2024/01/wiedenskie-muzeum-historii-sztuki-czesc.html">Pierwsza część relacji z wizyty </a>w Muzeum.</div><div style="text-align: justify;"><b>Komentowanie</b> - dostaję sygnały dotyczące problemów z komentowaniem. Nie znam powodów tych problemów. Ja sama mając takowe zmieniam przeglądarkę i działa. Przynajmniej dotąd działało. Sprawdzam też na bieżąco spam i nic tam nie trafia. Bardzo proszę o cierpliwość i podjęcie kolejnej próby za jakiś czas, bo wasze komentarze sprawiają mi radość i nadają sens pisaniu i publikowaniu.</div></span>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-36113916469415834252024-01-04T20:21:00.003+01:002024-01-08T18:40:32.897+01:00Wiedeńskie Muzeum Historii Sztuki (część I)<span style="font-size: large;">Początek roku spędzam wspominając wrażenia z pobytu w Muzeum Historii Sztuki. </span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJwtA7tpcicEYzwmnBMSAPBJtHB-LxoAdc0YSocIJHhcGTclERUgyxyiCWTBh8La19eJP8maeswLnADsI05Lr5UMbLtj-54ERierDoO4RbGNdxtHz4RH6iPPy3TBhMMLH62DZVwlHTI1A6Avq9ouEnzjDBoL5US97oJbKyfKyZKUm8KMLm-VezcMONJXA/s4080/20231116_134606.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="443" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJwtA7tpcicEYzwmnBMSAPBJtHB-LxoAdc0YSocIJHhcGTclERUgyxyiCWTBh8La19eJP8maeswLnADsI05Lr5UMbLtj-54ERierDoO4RbGNdxtHz4RH6iPPy3TBhMMLH62DZVwlHTI1A6Avq9ouEnzjDBoL5US97oJbKyfKyZKUm8KMLm-VezcMONJXA/w640-h443/20231116_134606.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wnętrze Muzeum Historii Sztuki</td></tr></tbody></table><br /><div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7tubV7BHNIXnbisE1WJMIPH4Ym_K6ausDuEWARQwYbFucZDwLj7MJ7KmWyaz6h7QoNruUAcYydOLRK8kqr1UjTcHhcByjNL4TnV1Hi8Y5sq0BY97EFOPA71UU9lYDBKXHRJ64bXrn-NL5seEMugFZtrH4323HjhbFc_o7tq_BKl4D2BSRU13onlaoo04/s4080/20231116_150702.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7tubV7BHNIXnbisE1WJMIPH4Ym_K6ausDuEWARQwYbFucZDwLj7MJ7KmWyaz6h7QoNruUAcYydOLRK8kqr1UjTcHhcByjNL4TnV1Hi8Y5sq0BY97EFOPA71UU9lYDBKXHRJ64bXrn-NL5seEMugFZtrH4323HjhbFc_o7tq_BKl4D2BSRU13onlaoo04/w640-h480/20231116_150702.jpg" width="640" /></span></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Klatka schodowa</td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Ciekawy jest sam budynek muzealny - bliźniaczy ze stojącym po drugiej stronie Placu Marii Teresy budynkiem Muzeum Historii Naturalnej. Wybudowany w stylu włoskiego renesansu nie zachwyca z zewnątrz, w natłoku pięknych wiedeńskich budowli okalających Ring nie wyróżnia się szczególnie, za to wnętrze jest iście pałacowe. Decyzję o budowie obu muzeów podjął cesarz Franciszek Józef. Potrzebna była właściwa oprawa dla Habsburskiej kolekcji. Gromadzone przez wieki dzieła sztuki trzeba było godnie wyeksponować.</div></span></div><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">Zbiory narodowej pinakoteki zawdzięczają Austriacy umiłowaniu piękna przez przedstawicieli dynastii Habsburskiej. Kolekcja zawdzięcza swe początki XVI wiecznemu cesarzowi rzymskiemu Rudolfowi II. Był władcą Austrii, Czech, Węgier i Chorwacji. Zapisał się w historii, jako władca niezrównoważony, opętany szaleństwem, wyznawca kabalizmu i okultyzmu. Rudolf II był pasjonatem i kolekcjonerem dzieł sztuki. Kompulsywnie powiększał swoją kolekcję; sam zamawiał dzieła sztuki bezpośrednio u ich twórców, a jego posłańcy podróżowali po całej Europie dokonując zakupów obrazów. Miał w swojej kolekcji dzieła wybitnych malarzy XVI wieku. Zgłosił się do niego Arcimboldo chcąc zainteresować go swą sztuką. I zapewne mu się to udało. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhenORF4kFG3oIwCo0BUwy5rtvhAPEFyfCvMFP_8vmezOi9x4XkackITDRkcXT2jHW81hSoejm157QpdVogU18TT2U9A7hg4claoMtesD6y1kqCH6Tk-Gp04Ka27ZdE5ZmMUkFpZhKFHCzVvqZGXBhddsmLFgBR9a2NlF0JVTTjMkSxoVlzS2JgIvQaZUk/s1478/Giuseppe_Arcimboldo_-_Rudolf_II_of_Habsburg_Vertumnus.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1478" data-original-width="1200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhenORF4kFG3oIwCo0BUwy5rtvhAPEFyfCvMFP_8vmezOi9x4XkackITDRkcXT2jHW81hSoejm157QpdVogU18TT2U9A7hg4claoMtesD6y1kqCH6Tk-Gp04Ka27ZdE5ZmMUkFpZhKFHCzVvqZGXBhddsmLFgBR9a2NlF0JVTTjMkSxoVlzS2JgIvQaZUk/s320/Giuseppe_Arcimboldo_-_Rudolf_II_of_Habsburg_Vertumnus.jpg" width="260" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rudolf II jako Wertumnus</td></tr></tbody></table><br />Znany jest wspaniały portret cesarza Rudolfa II, jako boga Wertumnusa stworzony z owoców i płodów ziemi (dziś obraz znajduje się w Szwecji. Wiele dzieł po śmierci cesarza uległo rozproszeniu po całej Europie). Ulubionymi malarzami władcy byli Peter Bruegel Starszy i Albrecht Dürer. Spadkobiercy Rudolfa dbali o jego zbiory i je powiększali, jednak największą zasługę miał w tym arcyksiążę Leopold Wilhelm (prawnuk Rudolfa). O ile pradziadek kierował się w zakupie dzieł sztuki gustem i swoim kryterium piękna, o tyle prawnuk obrał nowe kryterium - wartość historyczną dzieła. To on wprowadził zwyczaj opisywania dzieł sztuki notatkami o dacie powstania i pochodzeniu. Kolekcję powiększyła jeszcze cesarzowa Maria Teresa, a jej syn Józef II otworzył po raz pierwszy dla publiczności wspaniałą kolekcję habsburską. Miało to miejsce w 1781 r. czyli dwanaście lat wcześniej niż otwarcie Luwru. Dzisiejszą siedzibę narodowej galerii sztuki zaczęto wznosił sto lat później za Franciszka Józefa II. Podczas XIX wiecznej przebudowy Wiednia rozebrano stare mury i utworzono ponad pięciokilometrowy bulwar zwany Ringiem. Przy tej najbardziej reprezentacyjnej ulicy Wiednia usytuowano najważniejsze budowle; Ratusz, Parlament, Operę, Teatr i także wspomniane wyżej muzea.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ja już wspomniałam w którymś z wcześniejszych wpisów moja znajomość z tym muzeum zaczęła się od klatki schodowej (i na tym zakończyła). Ponad trzydzieści lat temu podczas wycieczki do Wiednia udało mi się jedynie przestąpić próg muzeum i zobaczyć fantastyczną klatkę schodową. Powiedziałby ktoś, cóż może być ciekawego w klatce schodowej. Są jednak takie schody, które pozostają w pamięci na bardzo długo i przywołują miłe wspomnienia (jak schody w Pałacu w Casercie, czy spiralne schody w Muzeach Watykańskich). Nie zapamiętałam dokładnego wystroju wnętrza, malowideł na suficie, stojących u ich wierzchołka posągów i rzeźby, marmurów, złoceń, balustrad i kolumn i całej tej dekoracyjnej architektury wnętrza, ale zapamiętałam wrażenie jakie wywarła całość wówczas na mnie sprzed lat, zupełnie innej osobie. Był to może początek moich inklinacji w kierunku sztuki. Wrażenie monumentalności i piękna, estetyki i przyjemności, jakie sprawia obcowanie z takim wnętrzem sprawiło też pewien niedosyt. Niedosyt spowodowany zbyt krótkim przebywaniem w tym pięknym otoczeniu.</div></span><div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI6mo2Vn7HfqA9F04cUozrmbXnK46FLyLug7EizZ7nGw4hSwAYAZimC8GdPfHA8jFv9R3HWozmbmX_QXmGQ0SSCX6RuQplizI0OKyWG8cCXTT_7vPF0OBRNzgU4NYedfBPaECMqtpxMSGK5ldO1GoQlxgYnS0UTzcJnArMEuaF-E0wrS5sgd8CpsuMq50/s4080/20231116_135301.jpg" style="font-size: x-large;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI6mo2Vn7HfqA9F04cUozrmbXnK46FLyLug7EizZ7nGw4hSwAYAZimC8GdPfHA8jFv9R3HWozmbmX_QXmGQ0SSCX6RuQplizI0OKyWG8cCXTT_7vPF0OBRNzgU4NYedfBPaECMqtpxMSGK5ldO1GoQlxgYnS0UTzcJnArMEuaF-E0wrS5sgd8CpsuMq50/w640-h480/20231116_135301.jpg" /></a><br /><div style="text-align: center;">Oszustwo Gibeonitów wg Petera Coecke van Aelst (gobelin)</div><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Teraz ponad trzydzieści lat po tym pierwszym spotkaniu zaczęłam zwiedzanie od wystawy gobelinów </span><b>Rafael Złoto i jedwab</b><span style="font-size: large;"> (wystawa czasowa do 14 stycznia 2024 r.). Na zlecenie papieża Leona X (pierwszego z dwóch Medyceuszy na papieskim tronie) Rafael zaprojektował serię Apostołów w Kaplicy Sykstyńskiej. Według jego projektów oraz projektów Petera Coecke van Aelst (XVI wiecznego artysty niderlandzkiego) powstała seria pięknych gobelinów. Dla przykładu Oszustwo Gibeonitów Petera Coecke van Aelst. Autora drugiego gobelinu nie muszę przedstawiać. Ciekawą koincydencją było otrzymanie wieczorem tego samego dnia, którego oglądałam ów gobelin pozdrowień ze zdjęciem oryginału z Muzeów Watykańskich.</span></div></span></div><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYwND4CTnpsH3ihpAtt3eomk-4iaQ1BP6Vx9MWj5qewapfwOq5hzn30ye798xVcBbwJrWGsxgvMOxKjKZXF52i4bkgMgsHZRgbf5xWohK2pxlV4-023pqvpavdLjcDP5mdhua54pAYnzLJzN8OVfvB7pLfNxLRwrxLQx4DQNQpMm8VQfBs_ArWOfuwDiA/s4080/20231116_135912.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYwND4CTnpsH3ihpAtt3eomk-4iaQ1BP6Vx9MWj5qewapfwOq5hzn30ye798xVcBbwJrWGsxgvMOxKjKZXF52i4bkgMgsHZRgbf5xWohK2pxlV4-023pqvpavdLjcDP5mdhua54pAYnzLJzN8OVfvB7pLfNxLRwrxLQx4DQNQpMm8VQfBs_ArWOfuwDiA/w640-h480/20231116_135912.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fragment gobelinu Szkoła Ateńska wg Rafaela</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Zbiory tego Muzeum są przeogromne, stąd nic dziwnego, że ogarnął mnie syndrom Stendhala (po raz kolejny w tym roku. Po raz pierwszy dopadł mnie w Konstancinie Jeziornej w Villi La Fleur). Kiedy po trzech godzinach oglądania zbiorów poczułam się już lekko zmęczona, ale przede wszystkim oszołomiona ogromem piękna i już miałam wychodzić trafiłam do sklepiku muzealnego, w którym widokówki reprodukcji przypomniały mi dzieła, jakich jeszcze nie obejrzałam. Wróciłam, żeby chociaż rzucić okiem na kolejne obrazy. Dzięki temu dotarłam na salę z obrazem <b>Alegoria malarstwa Johannesa Vermeera.</b> Jakie to szczęście. Nie odżałowałabym tej straty, nie przebolałabym, gdyby znowu ominął mnie kolejny Vermeer. Obiecałam sobie po amsterdamskim niepowodzeniu przy zakupie biletów na wystawę Vermeer wystawa wszech czasów, iż obejrzę przynajmniej te jego obrazy, które znajdują się w Europie. Alegoria malarstwa to ulubiony obraz malarza wśród historyków sztuki, podobnie, jak Dziewczyna z perłą jest ulubionym obrazem wśród publiczności (w czym spory udział ma kinematografia). Alegoria malarstwa to pean na cześć tej dziedziny sztuki, ale czy tylko. To nietypowy wśród obrazów Johannesa. Jest niezwykle duży (większość jego obrazów to obrazki o wielkości kilkudziesięciu centymetrów) liczy metr szerokości na metr dwadzieścia wysokości. Niezwykła jest też jego tematyka, pośród obrazów przedstawiających codzienne czynności życiowe; czytanie listu, granie na instrumencie, trzymanie okna, nalewanie mleka ten przedstawia akt tworzenia. Obraz doczekał się wielu interpretacji, ale do dziś nie wiemy, kim jest modelka w niebieskiej sukni z wieńcem laurowym na głowie i księgą oraz trąbką w ręku (przedstawiająca Muzę Klio), co autor miał na myśli, czyli co chciał nam przekazać. Co ma oznaczać wisząca na ścianie mapa, a co rozsunięta kotara. Obraz kryje w sobie wiele zagadek, bo i jego twórca stanowi dla nas zagadkę. Brak listów, pamiętników, brak dokumentów, wpisów w kronikach policyjnych (które wiele nam mówią np. o Caravaggio).</div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrmUaUeqVdvsSVwouEsVy4aO3lJewfYWWoVTZ9Q7QtCE5hfqYdgl-TXz_Qq917sDNlF0AOK6XjR692NUnQv-4PyyJ6Lu2otfsj52ugGweOKlYyKuLsXIjZxmx2fFY93u2LLnmTi8l0ZMYQWjisSyTek-Z7GOHpGNDShYpX3V3VDnXZi1ejXFc1jeqRk0Q/s4080/20231116_142924.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrmUaUeqVdvsSVwouEsVy4aO3lJewfYWWoVTZ9Q7QtCE5hfqYdgl-TXz_Qq917sDNlF0AOK6XjR692NUnQv-4PyyJ6Lu2otfsj52ugGweOKlYyKuLsXIjZxmx2fFY93u2LLnmTi8l0ZMYQWjisSyTek-Z7GOHpGNDShYpX3V3VDnXZi1ejXFc1jeqRk0Q/w480-h640/20231116_142924.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Alegoria malarstwa J. Vermeera (niestety zdjęcie marnej jakości)<br /><br /></td></tr></tbody></table>Pracownia jest wyjątkowo uporządkowana, a malarz bogato i elegancko ubrany. Przedmioty znajdujące się na obrazie to atrybuty różnych dziedzin sztuki (malarstwa, poezji, muzyki, rzeźby, literatury czy architektury), a tytuł, jeśli nadany przez twórcę (w spisie obrazów po śmierci malarza nosi nazwę Sztuka malarska) przyznaje palmę pierwszeństwa jednej z nich. Nie to jednak jest ważne. Podobnie jak na innych obrazach Holendra najważniejsze są tu cisza i skupienie, nastrój intymności, światło padające na te elementy, które malarz chciał pokazać i cień, w którym pozostawił inne. To co u Vermeera przemawia do mniej najbardziej to cisza, spokój i poetyka obrazu, gra światłem i cieniem.<div style="text-align: center;"><br /></div></div><div style="text-align: justify;">Ciekawa jest także historia obrazu. Początkowo miał pójść na spłatę wierzycieli malarza. Żona malarza chcąc go uchronić przed wierzycielami zapisała go swojej matce, jako spłatę długu zięcia wobec teściowej. Transakcję uznano jednak za nielegalną. Od 1813 roku obraz był własnością austriackiej rodziny Czerninów. W 1940 roku Jaromir Czernin sprzedał go Hitlerowi za sumę 1,65 mln ówczesnych marek. Spadkobiercy twierdzą, iż sprzedaż nastąpiła pod przymusem i walczą o prawo własności płótna, które dziś wisi w Muzeum Historii Sztuki.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ4T-FahZcMglPq8a8dq0NdAKd8k_Q30EvSJxAW77EnA4MtysRUIqY3KLoRgFrUy97foA8SHExS6dAeLuxpnUlqaAycfhs5XFM3XNPXP0wKmZ7XrRruKUpNZNosc5UJA8_DYp2o3cPkA5qNyhzAkTt-z2AnaetgQ1NAPv8TfSuDOsloug72QvTwRK9TyQ/s4080/20231116_140213.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ4T-FahZcMglPq8a8dq0NdAKd8k_Q30EvSJxAW77EnA4MtysRUIqY3KLoRgFrUy97foA8SHExS6dAeLuxpnUlqaAycfhs5XFM3XNPXP0wKmZ7XrRruKUpNZNosc5UJA8_DYp2o3cPkA5qNyhzAkTt-z2AnaetgQ1NAPv8TfSuDOsloug72QvTwRK9TyQ/w640-h480/20231116_140213.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Powrót z polowania/ Myśliwi na śniegu Peter Bruegel Starszy</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><b>Powrót z polowania, lub Myśliwi na śniegu Petera Bruegla Starszego</b> to kolejny obraz, który zwrócił moją uwagę. Od dawna mam słabość do widoków zimowych przedstawionych w sztuce. Zawsze zwracałam uwagę na zimowe pejzaże (jak u Avercampa, czy choćby w Pejzażu zimowym z łyżwiarzami i klatką na ptaki tegoż Bruegla). Swoją drogą nie miałam pojęcia, iż Bruegel był uczniem wspomnianego wyżej Petera Coecke van Aelst (jak mogłam wiedzieć, skoro jeszcze do niedawna to nazwisko było mi zupełnie obce). Dla mnie Powrót z polowania to połączenie świata realnego ze światem fantazji. Sama zimowa sceneria ma w sobie coś z magii, biały puch, biała pierzynka, która zakrywa to co brudne i nieciekawe, a rzeczom brzydkim nadaje uroku. Jakże pięknie wyglądają suche badyle oszronione czy przyprószone śniegiem, czy nawet hałda śmieci pod śnieżną pierzynką. Widzimy tylko zewnętrzną powłokę rzeczy, a ich brzydkie wnętrze pozostaje ukryte. W Powrocie z polowania najważniejszy wydaje się Krajobraz, biały i czysty, ludzie są tylko jego dopełnieniem, scenerią; zarysem ciemnych postaci; powracający myśliwi, palący ognisko przed karczmą, niosący chrust, ślizgający się na zamarzniętym jeziorze.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizYBPYzv3DqAyr4onwiKnk9eTSh7jdgPO82O7verRgYDLbFG3pyfbd5L2RYQymFtbZa7g7CL6L5z8f4G0hmPkeH9JrEhBwv5bHtX2UZo_s1itEKXzcZzVNZ4YnHjA8qUPRLN5wP8x-aMlZ09tbq6u3KnlXH3y_38P6-gVocd9o9qpdqB9c4I4QwJ_j6V0/s4080/20231116_140341.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizYBPYzv3DqAyr4onwiKnk9eTSh7jdgPO82O7verRgYDLbFG3pyfbd5L2RYQymFtbZa7g7CL6L5z8f4G0hmPkeH9JrEhBwv5bHtX2UZo_s1itEKXzcZzVNZ4YnHjA8qUPRLN5wP8x-aMlZ09tbq6u3KnlXH3y_38P6-gVocd9o9qpdqB9c4I4QwJ_j6V0/w640-h480/20231116_140341.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Walka postu z karnawałem Peter Bruegel Starszy</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Chyba nie tylko mnie obraz Myśliwi na śniegu skojarzył się z Zimowym pejzażem, bo oba były pretekstem do powstania utworu Jacka Kaczmarskiego pod tytułem Krajobraz zimowy.</div><div style="text-align: justify;">Fragment utworu brzmi:</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><i>Człowiek w śniegu – krwi sczerniałej kropla</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Ludzie w śniegu – urojenie roju</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Drzewa w śniegu – żył i tętnic obraz</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Domy w śniegu – Betlejem spokoju</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Kruki na bieli – granatowe zabawki</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Ponurzy anieli codziennej ślizgawki</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Ludzie słabi, ludzie bezradni</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Odstający w tłumie łyżwiarzy</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Piruetem na mroźnej zapadni</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Ocalają barwy swych twarzy</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Niewidoczni, nieważni, niezgrabni</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Ludzie wielcy – ludzie nadludzie</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Co pojęli Kosmos i Boga</i></div><div style="text-align: justify;"><i>W rozśnieżonej się puszą tancbudzie</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Na ułomnych wsparłszy się nogach</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Krok mylących na lodzie, na złudzie</i></div><div style="text-align: justify;">A jak już mowa o Kaczmarskim to nie mogłam nie pomyśleć o nim oglądając inny obraz Bruegla Walka postu z karnawałem. Na tym obrazie dużo się dzieje. Tak dużo, że aby dokładnie go obejrzeć należałoby spędzić przy nim co najmniej godzinę. Jest pełen znaczeń alegorycznych i jest swoistym komentarzem do sytuacji społeczno-religijnej. Zderzenie dwóch wizji świata – świętoszkowatego ascetyzmu, hipokryzji, powierzchowności i odrzucenia radości życia w oczekiwaniu na zbawienie w życiu przyszłym w opozycji do bezmyślnego rzucenia się w zabawę, skupienia na przyjemności bez jakiejkolwiek refleksji – stanowi uniwersalne przedstawienie dwóch światopoglądów.</div><div style="text-align: justify;">I refleksja taka mnie dopadła oglądając owe dzieło na temat sprzeczności ludzkiej natury, którą spuentował w piosence Walka postu z karnawałem Jacek Kaczmarski:</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><i>Siedzę w oknie, patrzę z góry, cały świat mam w oku</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Widzę co kto kradnie, gubi, czego szuka w tłoku</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Zmierzchem pójdę do kościoła, wyspowiadam grzeszki</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Nocą przejdę się po rynku i pozbieram resztki</i></div><div style="text-align: justify;"><i><br /></i></div><div style="text-align: justify;"><i>Z nich karnawałowo-postną ucztą jak się patrzy</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Uraduję bliski sercu ludek wasz żebraczy</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Żeby w waszym towarzystwie pojąć prawdę całą</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Dusza moja - pragnie postu, ciało - karnawału!</i></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg89COphu1xCpjOTLTKQaX0wvteutO_DrQvZFqGWpXm5aJguWEwrKpQclmdmnWYaMxWS2JWXX2YBBDleECCgAEYs1WgKiu5yKfDQYpwr0fMfwYPyEFgGu0zorx7rmtWlXMZT2b0znqiOcNGCgmAEIel2141W7JB6QMJSJ2Ym1wd8V63TDwT-7X6swrWz2s/s4080/20231116_145604.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg89COphu1xCpjOTLTKQaX0wvteutO_DrQvZFqGWpXm5aJguWEwrKpQclmdmnWYaMxWS2JWXX2YBBDleECCgAEYs1WgKiu5yKfDQYpwr0fMfwYPyEFgGu0zorx7rmtWlXMZT2b0znqiOcNGCgmAEIel2141W7JB6QMJSJ2Ym1wd8V63TDwT-7X6swrWz2s/w640-h480/20231116_145604.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Giuseppe Arcimboldo Lato </td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Wspominałam wcześniej o malarzu nazwiskiem <b>Arcimboldo</b>. Po raz pierwszy oglądałam jego obrazy w paryskim Luwrze. Już wtedy zachwyciły mnie swoją pomysłowością. To malarz, który malował ludzkie portrety przy użyciu owoców, warzyw, płodów ziemi (trawy, zboża). Jego Portretu Rudolfa II jako Wertumnusa - boga przemian pór roku i dojrzewania plonów w mitologii rzymskiej przedstawianego często z liśćmi na głowie i z rogiem obfitości w ręku - w Muzeum Wiedeńskim nie ma. Są natomiast portrety Zimy i Lata, czy np. Ognia. Najbardziej okazały jest portret <b>Lato</b> z cyklu Pory roku. Kompozycja składająca się ze zbóż i dojrzewających latem owoców, pozornie chaotyczna jest przemyślana i składa się w harmonijny wizerunek człowieka. Podobno pierwowzorem był mieszkaniec habsburskiego dworu. Bibliofilom najlepiej znany jest portret bibliotekarza cały skomponowany z książek. </div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHxpj41Y-ulpDxJw55LsbGgU-p2ZtSFGDTwKzLnfDeo0WrF8effwTyQgSVIOm5Y1H-Sl3Yeq4Uf2BwPq8FK1qTstrzfrmJVbFfT-QOjFOK2zebbogro-_HBA7yI9uVhyI6wRWvr6vsyAcN4FxvHFZcpHUUNj-fr4yH_lOpksfGsqTV3MSXfOaemoRAMaQ/s4080/20231116_141154.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHxpj41Y-ulpDxJw55LsbGgU-p2ZtSFGDTwKzLnfDeo0WrF8effwTyQgSVIOm5Y1H-Sl3Yeq4Uf2BwPq8FK1qTstrzfrmJVbFfT-QOjFOK2zebbogro-_HBA7yI9uVhyI6wRWvr6vsyAcN4FxvHFZcpHUUNj-fr4yH_lOpksfGsqTV3MSXfOaemoRAMaQ/w640-h480/20231116_141154.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Albrecht Durer Portret młodej wenecjanki</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Portrety rzadko zwracają moją uwagę, ale jeśli już zwrócą to najczęściej jestem nimi zahipnotyzowana i nie dają mi długo o sobie zapomnieć. Do tego typu portretów należy <b>portret młodej wenecjanki Albrechta Dürera.</b> Twarz tej kobiety namalowana lekko z boku jest niezwykle delikatna i subtelna. Nie mam pojęcia, czy taką była modelka, czy to jej wyidealizowany wizerunek. Obraz pochodzi z 1505 roku z drugiej podróży malarza do Wenecji.</div><div style="text-align: justify;">Dürer znany jest z serii autoportretów. Miałam okazję oglądać jeden z pierwszych jego autoportretów namalowany w wieku 13 lat (znajdujący się w Albertinie) i niezależnie od tego, czy idealizował swoich modeli, czy nie - nie można mu odmówić talentu.</div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCeJPRThyTPBZNJO5GrzzhsXkqzMYdyOCFbVdn6iXnlR5vcOaclmkEQGl7H4s3grR3d-TsEcQXJRWb7L3UPSseSluVJQiPCGKPNNRLZjKZI6AwdIVRqv5iMAOjdM7ynYhu_fXpO7orPAFNjGmLU_d82Q2pIUklfnKNE02WPHIc1xDskiYUmQQ_4d2Qcv8/s4080/20231116_104230.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCeJPRThyTPBZNJO5GrzzhsXkqzMYdyOCFbVdn6iXnlR5vcOaclmkEQGl7H4s3grR3d-TsEcQXJRWb7L3UPSseSluVJQiPCGKPNNRLZjKZI6AwdIVRqv5iMAOjdM7ynYhu_fXpO7orPAFNjGmLU_d82Q2pIUklfnKNE02WPHIc1xDskiYUmQQ_4d2Qcv8/w400-h300/20231116_104230.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autoportret 13 letniego Durera w Albertinie</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Idąc do Muzeum Historii Sztuki wiedziałam, że będzie tam <b>Madonna w ogrodzie (zwana też Madonną na łące) Rafaela</b>. W pierwszej chwili pomyliłam go z Piękną Ogrodniczką, który przedstawia także Madonnę, ze św. Janem i Dzieciątkiem. Powstał wówczas jeszcze jeden obraz o tej samej tematyce Madonna ze szczygłem.</div><div style="text-align: justify;">Madonna na łące był prawdopodobnie pierwszym z tego cyklu obrazów. Namalowany został w 1506 r. dla Taddeo Taddei. Sprzedany został przez rodzinę Taddei arcyksięciu Ferdynandowi Karolowi w 1662 r. a ponad sto lat później za sprawą Marii Teresy udostępniony został publiczności w zbiorach Belwederu. Stąd znany jest też jako Madonna Belwederska.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO1n8P1oIBpeADtrWSvleGZbFSQXDXg-21-pEVGrSZcRw4qRtazyawCMlPP0iHRmfc9_G3agfu5_WAjr9153-SJSc9LeDfXkfZE63GiSMcCfQm5zzmLtaxnhi6nr-oaH_19gb7lTJ8Evv8tdUtx5KIMTD4pggIRrIOr97S1azTdgogy9S4p3ROuPFM2XQ/s4080/20231116_150128.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO1n8P1oIBpeADtrWSvleGZbFSQXDXg-21-pEVGrSZcRw4qRtazyawCMlPP0iHRmfc9_G3agfu5_WAjr9153-SJSc9LeDfXkfZE63GiSMcCfQm5zzmLtaxnhi6nr-oaH_19gb7lTJ8Evv8tdUtx5KIMTD4pggIRrIOr97S1azTdgogy9S4p3ROuPFM2XQ/w640-h480/20231116_150128.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Madonna w ogrodzie Rafaela</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Madonna ma wyidealizowaną twarzyczkę, jak większość renesansowych madonn, twarzyczkę starożytnej bogini. Jest ona symbolem piękna nie tylko fizycznego, ale i tego duchowego. Jezus i mały Jan Chrzciciel wyglądają tu jak dwa małe cherubinki. I choć znajduje się tu symbol przyszłej męki Jezusa (krzyż w ręku Jana Chrzciciela) to obraz tchnie spokojem i niemal rodzinną sielanką.</div><div style="text-align: justify;">I znowu wpis się rozrósł niebotycznie, a nie napisałam nawet o tych obrazach, które zrobiły na mnie największe wrażenie, albo zaciekawiły. Stąd pomysł podziału wpisu na więcej części (jeszcze nie wiem ilu).</div><div style="text-align: justify;">Komentowanie - dostaję sygnały dotyczące problemów z komentowaniem. Nie znam powodów tych problemów. Ja sama mając takowe zmieniam przeglądarkę i działa. Przynajmniej dotąd działało. Sprawdzam też na bieżąco spam i nic tam nie trafia. Bardzo proszę o cierpliwość i podjęcie kolejnej próby za jakiś czas, bo wasze komentarze sprawiają mi radość i nadają sens pisaniu i publikowaniu.</div></span>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-30454386339481922612023-12-29T20:14:00.003+01:002024-01-01T10:45:45.690+01:00Podsumowanie roku 2023<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl-xhl3rjFYSrM83d1jR1Badc7lXXvv9sEIsalbbVg-y26e-F1swyVvA5MSEgcGv0L4pA0MRUQnrjaA1NPNsJQSG8nu7UFcT5KrJ-lGKl1VXhPAUDgY7IRfYyrtQHz_5d6UXlPMg0w9q9sXuOJXh0FesjcxL4x3lJUbD4maiB8l7-OSOsCFRMw2axAU_0/s4000/20230209_120830.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl-xhl3rjFYSrM83d1jR1Badc7lXXvv9sEIsalbbVg-y26e-F1swyVvA5MSEgcGv0L4pA0MRUQnrjaA1NPNsJQSG8nu7UFcT5KrJ-lGKl1VXhPAUDgY7IRfYyrtQHz_5d6UXlPMg0w9q9sXuOJXh0FesjcxL4x3lJUbD4maiB8l7-OSOsCFRMw2axAU_0/w640-h480/20230209_120830.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wenecja luty<br /></td></tr></tbody></table><div><p></p><p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;"></p></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Tegoroczne podliczenie zysków i strat wypada zdecydowanie na korzyść tych pierwszych. Rok, na który czekałam tak długo nie zawiódł moich oczekiwań. Jeśli miałabym sobie czegoś życzyć na kolejny to chciałabym, aby nie był gorszy od tego, który mija. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Kończąc zawodową karierę planowałam dużo podróżować oraz korzystać z rozlicznych możliwości kulturalno - poznawczych. I to się udało zrealizować.</span><br /><br /><span style="font-size: large;">Moje oczekiwania podróżnicze spełniło kilkanaście podróży. O tych nieco dalszych do <a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/02/byam-w-wenecji-moze-to-by-tylko-sen.html">Wenecji</a>, <a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/03/z-widokiem-na-notre-dame.html">Paryża</a>, <a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/03/van-gogh-zamiast-vermeera.html">Amsterdamu</a> czy Wiednia wspominałam na blogu. O Wiedniu nawet <a href="https://guciamal.blogspot.com/search/label/Wiede%C5%84">kilkakrotnie</a>. Oczywiście, jak to zwykle bywa pomysłów na wpisy jest dużo więcej, ale trzeba dokonać wyboru (czy bardziej zależy mi na carpe diem, czy na opisywaniu tego, co się wydarzyło). Jak na razie nadal szukam złotego środka, starając się zapewnić równowagę pomiędzy życiem a jego relacjonowaniem. Wrażenie z podróży krajowych sygnalizowałam (<a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/05/nie-tylko-poetycki-lublin.html">Lublin</a>, <a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/05/majowy-wrocaw.html">Wrocław</a>, <a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/05/po-kazimierzu-dolnym-z-kuncewiczami.html">Kazimierz Dolny</a>, Warszawa (ta kilkakrotnie). Na pozostałe wrażenia z Krakowa, Poznania, Rogalina, Kórnika, Bydgoszczy, Inowrocławia, Malborka, Konstancina zabrakło czasu. Każda z tych wypraw to dziesiątki wrażeń; wystawy, teatry, koncerty, parki, ogrody, knajpki, spacery bez celu i te w konkretne miejsca. No i spotkania z ludźmi; rodzina, przyjaciele, znajomi. Po raz pierwszy od dawna zdecydowałam się na podróżowanie w towarzystwie (ciekawe doświadczenie, nie lepsze, nie gorsze, po prostu inne). Marzy mi się podróż nieograniczona czasem; wsiadam w pociąg/samolot i jadę przez Polskę, albo lecę przez Europę. Może kiedyś się przydarzy. Dziś na więcej niż dwa tygodnie nie mogę sobie pozwolić (mając pewne rodzinne zobowiązania i bardzo mobilną i ciekawą świata rodzinkę).<br /></span><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7goJCf7DUOSeUK_ZZqTPSBjlaOJUTlf99BlAEbhtGCK4s8PYYJmd9uXwHrUDz5zrQnCWiC66ifPp8xZbuXecYod7cZ4tQ2b7eddIYH0o_wauTw-Zy4M1QFiXAYi4rsz49u66IQtjKVhPXrrmVjzfTJPYbzhlF1YLEvxpjaSZi-VH8Tj3QJ_TOf0eM2O0/s4000/20230213_135939.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7goJCf7DUOSeUK_ZZqTPSBjlaOJUTlf99BlAEbhtGCK4s8PYYJmd9uXwHrUDz5zrQnCWiC66ifPp8xZbuXecYod7cZ4tQ2b7eddIYH0o_wauTw-Zy4M1QFiXAYi4rsz49u66IQtjKVhPXrrmVjzfTJPYbzhlF1YLEvxpjaSZi-VH8Tj3QJ_TOf0eM2O0/w400-h300/20230213_135939.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Paryż luty<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">Nie mam prawa narzekać, zarówno stan zdrowia, chęci jak i zasoby pozwalają mi spełniać swoje podróżnicze i nie tylko pasje. Dzięki temu poznaję miejsca dalekie i bliskie, ludzi, ich zwyczaje, klimat, a także a może przede wszystkim siebie. Postawiona w sytuacjach niecodziennych zmierzam się z własnymi ograniczeniami, choć nie są to niebezpieczne wyprawy w głąb dżungli czy na pustynię to i tak stawiają często przed wyzwaniami. Bardzo się cieszę, że kilkanaście lat temu przezwyciężając strach i obawy zdecydowałam się na pierwszą samodzielną podróż (wówczas do Rzymu). Dziś Rzym jest nieomal moim drugim domem, bywam w nim dość często, choć nie tak często, jakbym chciała. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Oczekiwania kulturalne to udział w kilku koncertach. Najwspanialszym dla mnie przeżyciem był koncert chóru Gregorian w Teatrze Muzycznym w Gdyni. <a href="https://guciamal.blogspot.com/2013/03/gregorianie-epic-chants-tour-gdynia-2013.html">Wspominałam już kiedyś</a> na blogu o tym zespole. Bardzo odpowiada mi ich rodzaj śpiewu. Chórowi towarzyszy Amelia Brightman (siostra mojej ulubienicy Sarah – pierwszej odtwórczyni roli Christine Dae w Upiorze w Operze - dla niewtajemniczonych - jeden z moich ukochanych musicali). Amelia ma głos niemal tak samo ciekawy jak Sarah. Z Gregorianami występuje też Narcis Ianau – rumuński piosenkarz klasyczny o bardzo wysokim tonie głosu, niemal kobiecym. Bardzo lubię jego wykonanie <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/gSM60oQlsg4" width="320" youtube-src-id="gSM60oQlsg4"></iframe></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div>Caruso. Uczestniczyłam też w fantastycznych koncertach z udziałem artystów teatru muzycznego w Gdyni (pierwszy miał miejsce w kościele Św. Jana w Gdańsku i było to świętojańskie granie – utwory Jonasza Kofty, drugi w teatrze miejskim w Gdyni, gdzie śpiewano utwory Jacka Kaczmarskiego dotyczące malarstwa. Miałam przyjemność wysłuchania podobnego koncertu w Teatrze Ateneum w Warszawie. Trudno orzec, który był bardziej interesujący). A żeby nie było, że kogoś nie stać na chodzenie na koncerty - wstęp na oba wyżej wymienione był symboliczny. Byłam również na występie pani Doroty Lulki (aktorki teatru miejskiego w Gdyni) śpiewającej piosenki Edit Piaf w osiedlowym domu kultury (wstęp gratis). Kolejnym koncertem, który wysłuchałam z przyjemnością był występ Janusza Radka dla uczczenia wybuchu II wojny światowej. W tym przypadku rozumiem, że śpiew pana Janusza nie wszystkim odpowiada, jest on niezwykle ekspresyjny a sposób interpretacji starych utworów może szokować słuchaczy przyzwyczajonych do klasycznych wykonań. Mnie się podobało, choć wolę artystę słuchać, niż oglądać :). </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8R-fnTd8n4E487Z7il3dvoa25L3Q_j9kPe0xiSK9XWBp3asb3uMPux-41dMCWVmypcCstGTlyyHwkJCfqAthjQl0ia7r22EKDwSazaGveDsiU7P7aF8yBdeH7tGK0am6-M7FoWzyxa_n5fS7b5_eD8SXKsZA1CqYY8fv_aks1ZJCDNhRno0VR6Ibnp84/s4000/20230213_111224.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8R-fnTd8n4E487Z7il3dvoa25L3Q_j9kPe0xiSK9XWBp3asb3uMPux-41dMCWVmypcCstGTlyyHwkJCfqAthjQl0ia7r22EKDwSazaGveDsiU7P7aF8yBdeH7tGK0am6-M7FoWzyxa_n5fS7b5_eD8SXKsZA1CqYY8fv_aks1ZJCDNhRno0VR6Ibnp84/w300-h400/20230213_111224.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cezanne <br /></td></tr></tbody></table>I omal bym zapomniała o koncertach Piwnicy pod baranami; pierwszy w teatrze Słowackiego z okazji kolejnej rocznicy powstania Piwnicy, drugi w gdańskiej filharmonii zatytułowany Krakowskie klimaty a poświęcony ludziom związanym z kabaretem. No i jeszcze gala musicalowa w Poznaniu, gdzie przedstawiano utwory z tegorocznych przedstawień tego gatunku z całej Polski. Dzięki temu odkryłam musical Blaszany Bębenek. Utwór z tego musicalu (Gdańsk, co nie powinno dziwić) zachwycił mnie na tyle, że zamówiłam od razu płytę z Wrocławskiego teatru Capitol, w który musical wystawiano. </span><br /><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEUP4xxaaYGdLkAtQsFalPg1TxFTGUkjG8q6foZOivM3f-19-2OBqR8xkcEGxB48oGaa9GcH_mqzX7x4Hz466tRQ1RCcQpYmh_szA54dNtpBcorbURQ7Qva926jZ6s3AUs9ud4vcQoRJUjhcmnUIjV-Emx4LUGBI6ye1MkZBcf5xCd5lPXfcYBPa6MUcM/s4000/20230214_123745.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEUP4xxaaYGdLkAtQsFalPg1TxFTGUkjG8q6foZOivM3f-19-2OBqR8xkcEGxB48oGaa9GcH_mqzX7x4Hz466tRQ1RCcQpYmh_szA54dNtpBcorbURQ7Qva926jZ6s3AUs9ud4vcQoRJUjhcmnUIjV-Emx4LUGBI6ye1MkZBcf5xCd5lPXfcYBPa6MUcM/w300-h400/20230214_123745.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Myśliciel Rodina<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">Obejrzanymi w tym roku wystawami mogłabym obdzielić całkiem spore grono znajomych. Będąc na wycieczce nie potrafię powstrzymać się od odwiedzenia przynajmniej paru galerii sztuki, bo przecież taka okazja może więcej się nie przytrafić, a wspomnień jest potem na lata. Sprawia mi to nie lada przyjemność, jakbym coś zyskała. Obejrzenie obrazu jest dla mnie tym, czym dla kinomana obejrzenie dobrego filmu. A jaka to radość, kiedy dokonam odkrycia nowego malarza, widzę obraz po raz pierwszy w życiu, zapamiętuję nazwisko artysty, szukam o nim informacji, innych obrazów. Taki malarz już na zawsze zostaje moim dobrym znajomym, a spotkanie kolejnego jego obrazu jest niczym przeczytanie ciekawej książki. A zatem będąc w Paryżu wstąpiłam do Oranżerii, aby napatrzeć się na Nenufary Moneta, które nazywam Nenufarami z metra, bowiem ich szerokość przekracza kilka metrów. Tam też mogłam oglądać obrazy innych impresjonistów, ale też obrazy malarzy z początku XX wieku. </span><br /><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqKwTPqiZVc58_bTxbG0dzys2KIi4X78GxHOnLHugNms0cPtfSEgCTu1eBebwICFw2rKHSW3HRQLcH_XxXiIy6GJzweD_3sSUEYYBQw9Lykre1FLN-uELb6am2kWcrXWUBKj7i0MA5QbYr3mCcLP0UoOsTTeHo3RAaBdprnlxXJvSIV6ez91e__7VlItc/s4000/20230322_140347.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqKwTPqiZVc58_bTxbG0dzys2KIi4X78GxHOnLHugNms0cPtfSEgCTu1eBebwICFw2rKHSW3HRQLcH_XxXiIy6GJzweD_3sSUEYYBQw9Lykre1FLN-uELb6am2kWcrXWUBKj7i0MA5QbYr3mCcLP0UoOsTTeHo3RAaBdprnlxXJvSIV6ez91e__7VlItc/w300-h400/20230322_140347.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tytus w stroju mnicha Rembrandta<br /></td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;">Ponieważ od ostatniego pobytu w Muzeum Marmottan (Moneta) minęło kilka lat odwiedziłam je ponownie. Moim tegorocznym odkryciem w Paryżu był Cezanne, na którego do tej pory nie zwracałam uwagi, wręcz pomijałam go przyglądając się Monetowi, Manetowi, Degasowi, Pissarro, Signacowi, Renoirowi, Lautrecowi. Cezanne`a obchodziłam szerokim łukiem i nie zmieniła tego nawet opinia mojego guru (historyka sztuki występującego w ulubionej audycji ulubionej stacji radiowej). Olśnienie pojawiło się nagle - dlaczego wcześniej nie zwracałam nań uwagi nie potrafię tego wytłumaczyć. Może dlatego, iż trafiałam głównie na kwiaty i owoce, które wydawały mi się mdłe, wręcz nudne. Wiem, piszę herezje, ale tak właśnie było. Aż tu nagle fragmenty pejzażu - drzewo, krzak, kawałek lasu i ta feeria kolorów, cudowności takie, że wzroku oderwać nie mogłam. I wszystkie zakupione kartki w muzealnym sklepiku były kartkami z reprodukcjami Cezanne`a. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Po raz pierwszy udało mi się odwiedzić Muzeum Rodina i na własne oczy obejrzeć Myśliciela czy Pocałunek, a także wiele dzieł zarówno Auguste`a jak i Camille. A w bonusie dostałam kilkanaście obrazów impresjonistów, których się tam w ogóle nie spodziewałam. Piękne są takie niespodzianki. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMaP4YnZKbwuUnXWwH2JXRzY1GeZ8NtqaJQ-SZ0DWZSX3N58VWHcxPlxFTDPDGjmoyuPjiEhAAq1MnT0EBSoHJZnhNAllHrHu4J4B1eCNRZPx1rFTkcHQITsISyvxwXza6fHZ47dV2wlwxtBjlbScumqWn1n6YbDVN9ObwK_YbFjLyOAX0U92nvMVP4pY/s4000/20230322_092251.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMaP4YnZKbwuUnXWwH2JXRzY1GeZ8NtqaJQ-SZ0DWZSX3N58VWHcxPlxFTDPDGjmoyuPjiEhAAq1MnT0EBSoHJZnhNAllHrHu4J4B1eCNRZPx1rFTkcHQITsISyvxwXza6fHZ47dV2wlwxtBjlbScumqWn1n6YbDVN9ObwK_YbFjLyOAX0U92nvMVP4pY/w300-h400/20230322_092251.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Irysy Van Gogha<br /></td></tr></tbody></table><br /></span><br /><span style="font-size: large;">Do Amsterdamu poleciałam na wystawę Vermeera, na którą to wystawę nie dostałam biletu (wspominałam już o tym). No, ale skoro byłam w mieście nie mogłam nie wstąpić do Rijksmuseum, choćby tylko dla Rembrandta. Nie jest to mój ulubiony malarz, ale powoli się doń przekonuję. A Straż nocna nieodmiennie robi wrażenie, teraz ogrodzona szklaną klatką jeszcze większe. Podczas tej wizyty zwróciłam uwagę na portret syna Tytusa w stroju mnicha. Choć nie jestem wielbicielką malarstwa portretowego ten ma coś w sobie, co sprawia, że poczułam się zaintrygowana (smutek, tajemnicę, melancholię, ignorowanie widza).</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Nie mogłabym zrezygnować z wizyty w Muzeum Van Gogha, odkąd przeczytałam pierwszą jego biografię pióra Irwinga Stone`a (a potem pięć innych, co mi przypomina, iż na półce stoi kolejne tomiszcze biograficzne) kolekcjonuję wszystkie obrazy Vincenta, jakie uda mi się gdziekolwiek zobaczyć, a niewątpliwie w Amsterdamie jest ich najwięcej. </span><br /><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgD0edVoT52Uv1uKcMuUR5zXGfQwGjQDkqc8U4lse18PQBMn891xE0cE0LI1sKv8saZLgXUFnP1byGB0g89m0rGqByAHd8oLFWg9TmU4OQV_OjiKuFgMo6U0ZB-GofJ2Ca1llhF3qYH09BGuXoI7wE6moQrcA_oYAeVoxDurbWJ1gIRS9QP6L7vhET1Ok/s4080/20231116_140226.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgD0edVoT52Uv1uKcMuUR5zXGfQwGjQDkqc8U4lse18PQBMn891xE0cE0LI1sKv8saZLgXUFnP1byGB0g89m0rGqByAHd8oLFWg9TmU4OQV_OjiKuFgMo6U0ZB-GofJ2Ca1llhF3qYH09BGuXoI7wE6moQrcA_oYAeVoxDurbWJ1gIRS9QP6L7vhET1Ok/w640-h480/20231116_140226.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Powrót z polowania Bruegla<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">W Wiedniu udało mi się obejrzeć zbiory aż czterech galerii; Muzeum Historii Sztuki, Muzeum Leopoldów, Albertiny i Belwederu. Każde z nich jest warte obejrzenia, każde zawiera ogromne bogactwo zbiorów i mimo iż Wiedeń kojarzy się głównie z Klimtem (który i mnie zauroczył) to syndromu Sthendala doznałam ponownie w Muzeum Historii Sztuki. Najpierw spokojnie przechodziłam od obrazu do obrazu kontemplując je, aby po trzech godzinach wpaść w popłoch, że nie obejrzałam nawet połowy dzieł i przyspieszając tempo niemal biegać od sali do sali niepocieszona, iż umyka mi coś istotnego, możliwość niespiesznego oglądania. Ja byłam jedna, a obrazów, rzeźb, gobelinów było tak wiele, że to aż niesprawiedliwe. O tym muzeum i tych zbiorach na pewno jeszcze napiszę. Beato, jeśli to czytasz to nie mogę wskazać jednego obrazu, który zrobił na mnie największe wrażenie, bo było ich zbyt wiele.<br /></span><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmf-1BuvbJ7n2WPczpBCEZWQEKUzQy2Nt111zpzuxePUWXhmb3vB3eAIYMacYe2wyHCwiemdKlsnCY21OJXLQ7kK5SUPRyIsU1hdQapH7dHQcampv9gAVuFin45_reIVRIaEYNhyphenhyphenZ_QlrPv85gH342AFTrSrLf0geiBuaLaufPYZre5gIg-3dPX3N_BAA/s4000/20221204_102659.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmf-1BuvbJ7n2WPczpBCEZWQEKUzQy2Nt111zpzuxePUWXhmb3vB3eAIYMacYe2wyHCwiemdKlsnCY21OJXLQ7kK5SUPRyIsU1hdQapH7dHQcampv9gAVuFin45_reIVRIaEYNhyphenhyphenZ_QlrPv85gH342AFTrSrLf0geiBuaLaufPYZre5gIg-3dPX3N_BAA/w480-h640/20221204_102659.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wnętrze kobieta w niebieskiej sukni Anne Ancher<br /></td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;">I mimo iż rodzime galerie sztuki są nieco uboższe w zbiory i u nas jest co oglądać. Ilekroć jestem w Warszawie zaglądam do Muzeum Narodowego lub na wystawy na Zamku, podobnie w Krakowie, nie umiem sobie odmówić pobytu w Galerii Narodowej. Podczas tegorocznej wizyty w mieście udałam się do nowo utworzonego (specjalnie dla ekspozycji dzieł Stanisława) Muzeum Wyspiańskiego. Muszę przyznać, że po obejrzeniu kilka lat temu wystawy prac mistrza w Muzeum Narodowym w Krakowie, obejrzeniu poświęconej mu salki w Muzeum Narodowym w Warszawie, czy kilkakrotnym odwiedzeniu zbiorów Kamienicy Szołayskich, gdzie eksponowano sporo obrazów i eksponatów z nim związanych byłam rozczarowana mizerią zbiorów tego Muzeum (Wyspiańskiego). Być może powodem jest niedawne otwarcie gmachu, początek działalności, nie udostępnienie całości zbiorów z uwagi na brak gotowości pomieszczeń. Nie zmienia to faktu, iż byłam zawiedziona. Mam nadzieję, że kolejna wizyta zatrze kiepskie pierwsze wrażenia. Za najlepszą krajową wystawę, jaką odwiedziłam uważam <i><a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/10/przebudzeni-ruiny-antyku-i-narodziny.html">Przebudzeni, od antyku do renesansu</a></i>. Dla mnie ciekawym odkryciem była wystawa Beksińskiego w Muzeum Katedralnym w Warszawie (o czym pisałam <a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/09/dwie-wystawy-beksinskiego-muzeum.html">tu</a>), ciekawa, bo przełamująca moją estetykę, pewien obszar, na którym czułam się bezpiecznie uległ poszerzeniu. Ponadto udało mi się obejrzeć wystawę Przesilenie malarstwo północy (to coś w mojej estetyce), no i pierwszy w tym roku syndrom Sthendala przeżyłam w Muzeum Ecole de Paris (<a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/05/do-lublina-przez-konstancin.html">Villa la Fleur</a>) w Konstancinie. To tylko niektóre z wystaw, jakie udało mi się obejrzeć w tym roku, wymienienie wszystkich zajęłoby pewnie z połowę wpisu. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9v63j0-K_zpp8xzc6R6cyMoAcpHlCQOQoo7e0Nf1hpeWFIvyGyznt-qmB9IOOUGpaaGzQkf1DndPV3HsZIuoyCXpTKqUhWVkX_801BqrizrtwrDKSqyjdIpkf7L-nQJke3l8pwCxfdjuRXj2TnszGG_tutqLDoaJ8Xc2WD5OXWslheoiW_GVGeTMw9m4/s4000/20221203_131914.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9v63j0-K_zpp8xzc6R6cyMoAcpHlCQOQoo7e0Nf1hpeWFIvyGyznt-qmB9IOOUGpaaGzQkf1DndPV3HsZIuoyCXpTKqUhWVkX_801BqrizrtwrDKSqyjdIpkf7L-nQJke3l8pwCxfdjuRXj2TnszGG_tutqLDoaJ8Xc2WD5OXWslheoiW_GVGeTMw9m4/w400-h300/20221203_131914.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Canaletto Ruiny kościoła Kreuzkirche w Dreźnie<br /></td></tr></tbody></table></span><br /><span style="font-size: large;">Mogłabym jeszcze wymieniać spektakle teatralne, musicale i wykłady, w których uczestniczyłam, ale wpis i tak już się rozrósł do zbyt dużych rozmiarów. Dla narzekających na brak finansów informacja, iż wiele wykładów odbywa się za darmo, wystarczy dobrze poszukać w Internecie.</span><br /><br /><span style="font-size: large;">Wspomnę też, że przełamałam się i poszłam na kilka przedstawień operowych (i co uznaję za sukces obejrzałam je do końca i był to mile spędzony czas. Może bez ekscytacji, ale i bez znudzenia). Po raz pierwszy też dałam namówić się na udział w musicalu o charakterze rapowym i muszę przyznać - było to interesujące przeżycie i może nawet wybiorę się kiedyś ponownie. Musical 1989 jest zrobiony z pomysłem, historia jest przedstawiona od strony jej uczestników - ludzi, którzy mają swe wady, bez mitologizowania, bez patosu a jednocześnie oddaje hołd uczestnikom wydarzeń. Ma też szansę z uwagi na rodzaj muzyki przemówić do młodszego pokolenia, dla którego rok 1989 to czas poznawany z podręczników historii. </span><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirSh3QPEYtIPDIEYiY_Q3Rvl4_WPkCRJFCxRMhrRthaVjCWEGpPPnrtOP0xCetVJeLJNxUtvUTKOMiu-PQXE6CNKvZRxCjKDT-3VQmwn3z9NzvGAmsKfw8lk1ANL-jWawc-l0r6nHTvh0ibU9VjkaZyMWXD8j3zmhxIuWGZY2UQ00by-_DZ5isWm5CquU/s620/z30251471Q,Marsz-Miliona-Serc-w-Warszawie.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="349" data-original-width="620" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirSh3QPEYtIPDIEYiY_Q3Rvl4_WPkCRJFCxRMhrRthaVjCWEGpPPnrtOP0xCetVJeLJNxUtvUTKOMiu-PQXE6CNKvZRxCjKDT-3VQmwn3z9NzvGAmsKfw8lk1ANL-jWawc-l0r6nHTvh0ibU9VjkaZyMWXD8j3zmhxIuWGZY2UQ00by-_DZ5isWm5CquU/w640-h360/z30251471Q,Marsz-Miliona-Serc-w-Warszawie.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wydarzenie, które pozwoliło mnie (i chyba innym też uwierzyć), że coś się może zmienić (marsz miliona serc)<br /></td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;">Dwa najważniejsze wydarzenia tego roku jak klamra go spinające to zakończenie pracy zawodowej (początek roku) i zmiana rządów (koniec roku). Staram się nie poruszać kwestii polityki i mam nadzieję, że będę miała teraz komfort nie zajmowania się nią (choć oczywiście jestem realistką i na zbyt wiele nie liczę). To co się stało 15 października przyjęłam z ogromną ulgą i wzruszeniem i cieszę się, że miałam swój malutki w tym udział. Kilka wyjazdów do stolicy (na własny koszt) w celu zamanifestowania swego sprzeciwu wobec tego, że ktoś mi mówił, iż skoro myślę i czuję inaczej to nie mam prawa do miana obywatela tego kraju nazywając wszelkimi możliwymi epitetami. Robiłam to chociaż nie lubię publicznych zgromadzeń, tłumów, krzyków, pisków, tamburynów, bębenków, piszczałek, gwizdków itp. Ale uważałam, że tak trzeba, to była jedyna dostępna mi forma wyrażenia sprzeciwu i przełamania lęku. Mam świadomość, że nie wszystkich cieszy to co się stało, rozumiem ich smutek i rozpacz, bo towarzyszyły mi one przez osiem lat. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">I mała statystyka - dzisiejszy wpis jest 33 wpisem w tym roku, a więc wracam do czasów sprzed roku 2016.</span></div></div>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com42tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-58210771197846906502023-12-24T08:59:00.004+01:002023-12-24T09:02:17.490+01:00Życzenia świąteczno-noworoczne<p style="text-align: left;"> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs0HykbAM-7bY-90LUS7dgigg-CT697Wv-PdqV800UCXY7Yh9YcMAwUc6gLiYtjJGep29-GEKoIh4vSbFiQN2pQHHI88a16Sye7AYmUB3b2fbUzbQ76coHWgg9P-pvbmg0-26EPPtdP6tOA9a-cNhyqThfJ6GtDHt6xL3OgMhc0WgR31qSnBqktlU3QFw/s4000/20220331_170504.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs0HykbAM-7bY-90LUS7dgigg-CT697Wv-PdqV800UCXY7Yh9YcMAwUc6gLiYtjJGep29-GEKoIh4vSbFiQN2pQHHI88a16Sye7AYmUB3b2fbUzbQ76coHWgg9P-pvbmg0-26EPPtdP6tOA9a-cNhyqThfJ6GtDHt6xL3OgMhc0WgR31qSnBqktlU3QFw/w480-h640/20220331_170504.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Madonna z dzieciątkiem w lesie (Adoracja) Filippo Lippi (w Palazzo Medici) <br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe; font-size: x-large;">Kolejny rok blogowania, kolejne życzenia. Zastanawiam się czego życzyć osobom, które są stałymi gośćmi i które tu zajrzą przypadkiem. Powtarzalność życzeń sprawia, iż stają się banalne, ale trudno silić się na oryginalność, gdy idzie o tak ważne sprawy dla każdego człowieka jak pokój, poczucie bezpieczeństwa, zdrowie, spełnienie. Zatem życzę właśnie tego i jeszcze ludzi życzliwych wokół nas i uśmiechu na twarzy. A sobie, aby kolejny rok był tak dobry, jak ten który mija.</span><br /></div><div><p></p></div>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-89831404157733237892023-12-10T13:09:00.000+01:002023-12-10T13:09:00.853+01:00Wiedeńskich spacerów ciąg dalszy - wokół Graben<div class="separator"><br /></div><div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; text-align: justify;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij0Pf5mgJUyXi5hM8xjr6AJsqgqh9iDMtjyb0kW2SKj4uBCrgs335vWreMPtPFIscuVQa7nte4XocnXaYxpRT3vh9eC7iUdYM-WmksIr9pDHAQUtTWPSM06rN8Td9A9ejTeAsBSV7cikke_p0MuVLP6WyulgD6Ihq3DuloNTR0ZXJRrv8inAUP4FDgsQ4/s4080/20231114_155329.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-size: large;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij0Pf5mgJUyXi5hM8xjr6AJsqgqh9iDMtjyb0kW2SKj4uBCrgs335vWreMPtPFIscuVQa7nte4XocnXaYxpRT3vh9eC7iUdYM-WmksIr9pDHAQUtTWPSM06rN8Td9A9ejTeAsBSV7cikke_p0MuVLP6WyulgD6Ihq3DuloNTR0ZXJRrv8inAUP4FDgsQ4/w300-h400/20231114_155329.jpg" width="300" /></span></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Plac Graben</span></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Kiedy mowa o Graben - placu, który (poza placami noszącymi miano świątyń, pomników i pałaców, jakie na nich usytuowano) jest najbardziej znanym wiedeńskim placem to nie sposób nie wspomnieć o <b>Kolumnie Morowej</b>. Kolumna, zwana też Kolumną Trójcy Świętej to najbardziej zadziwiający przykład wiedeńskiego baroku. Ja z uporem maniaka nazywam ją pomnikiem dżumy. Została wzniesiona przez cesarza Leopolda I na pamiątkę ocalenia go od epidemii dżumy w 1679 r. W tym miejscu grzebano zwłoki tych, którzy zginęli od zarazy. Początkowo stała tu drewniana kolumna, Dopiero po jakimś czasie zastąpiono ją marmurową wersją. To kłębowisko postaci sprawia ciekawe wrażenie, nie sposób zatrzymać wzroku na jednej postaci (taki tu tłum). Klęczy sam Leopold I, wokół i powyżej znajdują się liczne anioły, aniołki, symboliczne postacie z postacią Wiary górującej nad zarazą. Kolumna przyciąga wzrok i moje wyrazy uznania, dla tych, którzy będąc na Placu zauważyli dwie znajdujące się tu fontanny Józefa i Leopolda. Ja, nawet jeśli przechodziłam obok nie zwróciłam uwagi</span>.</div><span style="font-size: x-large;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm0I3vrSZSB3Bgi9lvzUzVnnjJ6QBcwmXUrp0XUJ5kLgGhV2Sb281Lm9_24bZmB_44LAC8KjlSxTXlUDYj1ZVxdX6oPeviwa4N0VttCGGnjf9golpFhqY2XSRyo3QMflY-6HMELX1pnCG7gVYNW9joA6KdraM8puia9dqbBlMyzTXLL6jVXpWAyMUUCqs/s4080/20231114_155441.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm0I3vrSZSB3Bgi9lvzUzVnnjJ6QBcwmXUrp0XUJ5kLgGhV2Sb281Lm9_24bZmB_44LAC8KjlSxTXlUDYj1ZVxdX6oPeviwa4N0VttCGGnjf9golpFhqY2XSRyo3QMflY-6HMELX1pnCG7gVYNW9joA6KdraM8puia9dqbBlMyzTXLL6jVXpWAyMUUCqs/w640-h480/20231114_155441.jpg" width="640" /></a></div><br /></span></div><span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W bok od Placu Graben znajduje się wejście na Plac Święto Piotra. Jeśli ktoś ma skojarzenie z watykańskim Placem tego świętego niech je porzuci. Wiedeński plac to placyk wielkości małej działki budowlanej, na której znajduje się wciśnięta w otaczającą ją zabudowę świątynia. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipXa9J_homoL7RFIBZbODp738QHo3F-eC8sLhr-FqBtAmAYYyhYrO2Oqe5fgShJEaS-sJhLDFZxr-TIoIE9EICuJHulCES7PaZiDbVUb9iL2M63zTrp3zf4Fv3kWGDoMlG-U1DkywM1R16sP61f-t5hOAZbohXMTG3i9bNoOHp9_ajmfFuPxG2W_0IfIs/s4080/20231118_093850.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipXa9J_homoL7RFIBZbODp738QHo3F-eC8sLhr-FqBtAmAYYyhYrO2Oqe5fgShJEaS-sJhLDFZxr-TIoIE9EICuJHulCES7PaZiDbVUb9iL2M63zTrp3zf4Fv3kWGDoMlG-U1DkywM1R16sP61f-t5hOAZbohXMTG3i9bNoOHp9_ajmfFuPxG2W_0IfIs/w400-h300/20231118_093850.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kościół Św. Piotra na Placu Świętego Piotra</td></tr></tbody></table><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Kościół Św. Piotra</b></div><div style="text-align: justify;">Nie miałam w planach wchodzenia do środka, bowiem w przeglądanym przed wyjazdem przewodniku nie wyczytałam niczego, co by szczególnie zwróciło moją uwagę. Oczywiście, w przewodniku każde miejsce opisywane jest w superlatywach, jako najstarsze, najpiękniejsze, największe, najbardziej znane, itd. Ani historii, ani anegdoty, ani któregoś z obrazów Caravaggio :) No nuda. Tymczasem, kiedy weszłam poczułam zawrót głowy od ilości dekoracji. Ja rozumiem, barok, złocenia, bogactwo, ale albo dawno nie byłam w tak zdobionej świątyni, albo ona jest wyjątkowa, albo jedno i drugie sprzęgło się razem. Rozumiem, że te przeładowane złotem świątynie nie u każdego budzą zachwyt, sama wolę te skromne kościółki z pojawiającym się gdzieś na ścianie wyblakłym freskiem, pięknym obrazem, czy rzeźbą, nie mniej ten kościół zrobił na mnie wrażenie.</div><div style="text-align: justify;">Pierwszy istniejący w tym miejscu przybytek miał ufundować w 791 roku Karol Wielki. Niektóre źródła podają nawet, iż kościół istniał tutaj już w IV wieku. Zarówno jedna, jak i druga wersja jest interesująca. Ten istniejący współcześnie pochodzi z początku XVIII wieku. Budowę rozpoczęto pod kierunkiem Gabriela Montaniego, a ukończono na podstawie projektów pod kierunkiem Lucasa von Hildebranda, ucznia samego Carla Fontany. Studiował w Rzymie, nadzorował budowę wojskowych fortyfikacji dla Eugeniusza Sabaudzkiego we Włoszech, a po przyjeździe do Wiednia został nadwornym architektem Habsburgów. Jego dziełem są między innym Belweder (Dolny i Górny) i Hofburg. To on jest autorem lekko wgłębionej dwu wieżowej fasady i pokrytej miedzianą blachą kopuły kościoła św. Piotra. Jednak największe wrażenie robi jej bogate, barokowe wnętrze; złota ambona, złote ołtarze, złote zdobienia. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_LAiJuyj6NchPDsFgvAS4uKrgam1kZCLnem37RNPMCMHkeGxUu9_S4JkS7_GmNBjCJKGW8qPIqURlzfpgdcFwQowA4Ys5lsGLcgk7-bBMOBVH7HRSgGPgYweWyyLxJsph5miIjj2sW4FISnN0vEbDWNv8n4UcbgNV-O8O_KRweAjo0ovfVyywrDEuVdc/s4080/20231118_093122.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_LAiJuyj6NchPDsFgvAS4uKrgam1kZCLnem37RNPMCMHkeGxUu9_S4JkS7_GmNBjCJKGW8qPIqURlzfpgdcFwQowA4Ys5lsGLcgk7-bBMOBVH7HRSgGPgYweWyyLxJsph5miIjj2sW4FISnN0vEbDWNv8n4UcbgNV-O8O_KRweAjo0ovfVyywrDEuVdc/w400-h300/20231118_093122.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wnętrze Św. Piotra</td></tr></tbody></table><br />Najbardziej urzekły mnie kościelne ławki, bardziej przypominały stalle (siedzenia dla wyższego duchowieństwa) niż zwykłe parafialne siedziska. Są bogato rzeźbione od małych główek cherubinków na bocznych oparciach poprzez esy floresy z roślinno geometrycznych zdobień na placach ławek po urokliwe lampki - latarenki po bokach. Spotkałam się z takim oświetleniem po raz pierwszy. Myślę, że koncert w takim otoczeniu byłby ciekawym przeżyciem, choć może nadmiar bodźców nie pozwoliłby się skupić na muzyce. Codziennie odbywają się tu koncerty muzyki organowej. Oczywiście pod warunkiem, że siedzenie na twardej ławce nie dałoby się w kość naszym kościom ogonowym, co niestety na twardych kościelnych ławach zdarza się często. Podobno Kościół Świętego Piotra był ulubioną świątynią Sisi. Nie mam pojęcia, ile w tym prawdy, bo to informacja zaczerpnięta z internetu. Poniżej parę zdjęć z wnętrza świątyni.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2NnsiRCuGyBkaUdnFLJwmXlLwlhBXZC1VjZ9GlqkA0BWDwIxstWwgKY1426KRcSE3PpSKJzGSdixIYd2a3kV0hhxxVnprnlBcRoNi-MFV7p6lnvAlcq2OejX_5jSeSj_Q4mgPSSgEJTEx9KbpLzvKdELWTY130SC4w8gTpTp9PqTkKgCopEDBJ7n4jik/s4080/20231118_093153.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2NnsiRCuGyBkaUdnFLJwmXlLwlhBXZC1VjZ9GlqkA0BWDwIxstWwgKY1426KRcSE3PpSKJzGSdixIYd2a3kV0hhxxVnprnlBcRoNi-MFV7p6lnvAlcq2OejX_5jSeSj_Q4mgPSSgEJTEx9KbpLzvKdELWTY130SC4w8gTpTp9PqTkKgCopEDBJ7n4jik/w640-h480/20231118_093153.jpg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZZGlL1DnUul_-5MRF5y_ppb50I_9rgsA1lg22QfciR-39Bu0ykpzvkDS4QI6ac_f6JOGcc59X6-JqOUULxjLfC9hpoUn6DUYTt5YLcV-pCxnyI9GE8hTQzPYJ515ljZllO5ObjvfPmi_10C_Wj8fl-MSsDdYYmDyQYLFzhM6HlRipuuxKH4gouam2psc/s4080/20231118_093426.jpg" imageanchor="1" style="font-size: medium; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZZGlL1DnUul_-5MRF5y_ppb50I_9rgsA1lg22QfciR-39Bu0ykpzvkDS4QI6ac_f6JOGcc59X6-JqOUULxjLfC9hpoUn6DUYTt5YLcV-pCxnyI9GE8hTQzPYJ515ljZllO5ObjvfPmi_10C_Wj8fl-MSsDdYYmDyQYLFzhM6HlRipuuxKH4gouam2psc/w640-h480/20231118_093426.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYRunYIus6Tu4RbRXrNSvJclyODTRxOGK5P_ksd7JuK2VF3HoqcjBVkfRsbEsCc1d8c71afw2iGRrd-lxMcF18TOxJZLMfIpA8aYBRueDnq6YLNZi-orOjT1Vfq3YzvNSPLp4Z6HwTmB4JgMSFo7BQnv-4bB1xuJODHDIccoWBEj4SpNiDkEKhbfjZx8g/s4080/20231118_093619.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYRunYIus6Tu4RbRXrNSvJclyODTRxOGK5P_ksd7JuK2VF3HoqcjBVkfRsbEsCc1d8c71afw2iGRrd-lxMcF18TOxJZLMfIpA8aYBRueDnq6YLNZi-orOjT1Vfq3YzvNSPLp4Z6HwTmB4JgMSFo7BQnv-4bB1xuJODHDIccoWBEj4SpNiDkEKhbfjZx8g/w632-h480/20231118_093619.jpg" width="632" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTtFDbq2sGOjTljXjPo3tmKZ-GImv4FurrDlIgc6mj2ce4KCsw_R2-xBScm7MqHgXrVh1_GoCvblq0ZIaSnYUSu6ewbOWOPeRatW-9AAc3UTfE7aTH2-Q1VEXakwvAWpjDBmNe05llD-H_F8qLD7ubxTp9872468JMJucIlyRIcBSxOUogLH_giRIAJnw/s4080/20231118_093526.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTtFDbq2sGOjTljXjPo3tmKZ-GImv4FurrDlIgc6mj2ce4KCsw_R2-xBScm7MqHgXrVh1_GoCvblq0ZIaSnYUSu6ewbOWOPeRatW-9AAc3UTfE7aTH2-Q1VEXakwvAWpjDBmNe05llD-H_F8qLD7ubxTp9872468JMJucIlyRIcBSxOUogLH_giRIAJnw/w640-h480/20231118_093526.jpg" width="640" /></a></div><div style="text-align: justify;">Nieopodal Placu Graben idąc od Ringu w kierunku Placu Świętego Stefana znajduje się <b>Nowy Rynek.</b></div><div style="text-align: justify;">Plac, zwany kiedyś Rynkiem Mącznym, jest jednym z najstarszych w Wiedniu, pochodzi z 1200 r. Znajduje się tu dom mieszkalny z I połowy XVIII wieku. </div></span><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbDuWexRmdEy0ChzLtu_OaxM6aNqgTUz-w0kzRfjpRk70HS2x76Ln0C6ZI3O64lQUXfYdubg6ScFx7X8AwBR9k9S7aHqFQXqnOI32jJ3GRjdrBxfeiTHi-c-riy7nxghtKnG5S6dLE9EcXpE5ZVHEhtKCXIpoDUZ_cTJFb6WGQo8SQ7Tw5MpM5y3b-6Ss/s1024/Nowy%20Rynek%20WIede%C5%84.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="704" data-original-width="1024" height="440" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbDuWexRmdEy0ChzLtu_OaxM6aNqgTUz-w0kzRfjpRk70HS2x76Ln0C6ZI3O64lQUXfYdubg6ScFx7X8AwBR9k9S7aHqFQXqnOI32jJ3GRjdrBxfeiTHi-c-riy7nxghtKnG5S6dLE9EcXpE5ZVHEhtKCXIpoDUZ_cTJFb6WGQo8SQ7Tw5MpM5y3b-6Ss/w640-h440/Nowy%20Rynek%20WIede%C5%84.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="text-align: justify;"><span style="font-size: medium;">Widok z początku XVIII wieku (<a href="https://www.meisterdrucke.pl/wydruki-artystyczne/Joseph-Emanuel-Fischer-von-Erlach/1201453/Nowy-Rynek-Wiedeński-Neuer-Markt%2C-1719..html">źródło</a>)</span></span></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Z Placu wchodzi się do Krypt cesarskich kościoła Kapucynów (o których pisałam <a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/12/wiedenskie-spacery-sladami-jesieni-i.html">tu</a>). Moją uwagę zwróciła ciekawa fontanna, podobno uważana za najpiękniejszą w mieście. Ale to rzecz gustu. Mnie się spodobała na tyle, że poszukałam na jej temat informacji. Nazywa się Fontanną Donnera (od nazwiska twórcy - Georg Raphael Donner) lub fontanną Opatrzności. Pochodzi z 1739 r. Posągi pierwotnie ołowiane znajdują się dziś w Muzeum Baroku w Dolnym Belwederze. Pod koniec XIX wieku zastąpiły je kopie – posągi z brązu. Wokół siedzącej na podwyższeniu opatrzności bawią się wodą putta, a na obrzeżach fontanny alegorie czterech rzek (dopływów Dunaju). Bardzo ciekawa i dobrze wykonana fontanna sprawiała, że przystawałam przy niej ilekroć tamtędy przechodziłam.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl2ZfgNOITqIftOZzl9HaYRllx19-XaQhmWFkKJJUkJgHZtCR5rSaNfDFzONWkOpbZc1IG-IZXJRYlGtCGZ6wyqXjTv4V6m3TNzBFcGNYA2ch4HnltPSzG0f8knarM60Csto-3rRGtkFyB6eySjp7MNo4hbo6W5Uc9vrutKk6XjFv6iLrTPSB0GytcZV8/s4080/20231114_140450.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl2ZfgNOITqIftOZzl9HaYRllx19-XaQhmWFkKJJUkJgHZtCR5rSaNfDFzONWkOpbZc1IG-IZXJRYlGtCGZ6wyqXjTv4V6m3TNzBFcGNYA2ch4HnltPSzG0f8knarM60Csto-3rRGtkFyB6eySjp7MNo4hbo6W5Uc9vrutKk6XjFv6iLrTPSB0GytcZV8/w640-h480/20231114_140450.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fontanna Donera</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPSs4cYk2ljLFusn9844QDkEJCe7L0Q0DgKuU9z99ezT2tziw2diy5QmQyLP09GTbWnqX12Eu58VAeo_0Jn-5llaDBV_75DJS9un-SeCkuUPYoXVNJXPclW345Gc6bxUzo9PvaQOBQwLaNe8wMtfTZ3UU_ZfuBQ6oyaQ-Kp4l_pIiFYDZq1d5wr666ap8/s4080/20231118_114703.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPSs4cYk2ljLFusn9844QDkEJCe7L0Q0DgKuU9z99ezT2tziw2diy5QmQyLP09GTbWnqX12Eu58VAeo_0Jn-5llaDBV_75DJS9un-SeCkuUPYoXVNJXPclW345Gc6bxUzo9PvaQOBQwLaNe8wMtfTZ3UU_ZfuBQ6oyaQ-Kp4l_pIiFYDZq1d5wr666ap8/w640-h480/20231118_114703.jpg" width="640" /></a></div><div style="text-align: justify;">Jednak tym miejscem, do którego zmierza każdy turysta jest najważniejsza dla Wiednia świątynia - <b>katedra Św. Stefana</b> (nazywana też katedrą św. Szczepana). O ile kościół Św. Piotra to reprezentant baroku (przepych, dekoracyjność, teatralność), o tyle Katedra Św. Stefana to najwspanialszy przykład gotyku Wiedeńskiego (a nawet austriackiego).</div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXM_w2RCrKrkJ-F06C3DlIsXyP9I09hWBDbfb2kUD1wUpJ3qO9BWVtIwFQU34UUhPZibmUDxDshWjQIDB_GYehn4lGJcPbXgsKbN7XbCNnvQOBuohPTi4lyjgNRi59WaDOvzmgfhp0Bvh2GUgAdmmnGDV_g12u5nnVnrWFlPm-GK8BSzDZdEMvRyYIVMo/s3264/20230407_163723.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXM_w2RCrKrkJ-F06C3DlIsXyP9I09hWBDbfb2kUD1wUpJ3qO9BWVtIwFQU34UUhPZibmUDxDshWjQIDB_GYehn4lGJcPbXgsKbN7XbCNnvQOBuohPTi4lyjgNRi59WaDOvzmgfhp0Bvh2GUgAdmmnGDV_g12u5nnVnrWFlPm-GK8BSzDZdEMvRyYIVMo/w480-h640/20230407_163723.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jak zawsze z katedrą problemem jest jej zmieszczenie w kadrze</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Piętnaście lat temu został tu nagrany koncert Symphony of Vienna Sarah Brightman. Całość koncertu można obejrzeć <a href="https://www.youtube.com/watch?v=fR2Kqwg4tUI">tu</a> Na wideo można też zobaczyć wnętrze katedry. Od chwili obejrzenia koncertu marzyłam o tym, aby ponownie znaleźć się wewnątrz katedry i choć spróbować wyobrazić sobie, że jestem tam podczas koncertu. Aby wejść do świątyni nie trzeba biletu, ale już, aby przejść do nawy głównej i nawy znajdującej się po prawej stronie należy wykupić bilet (podobnie, jak przy wejściu do krypt, skarbca i na wieże). Ja zdecydowałam się wejść do nawy głównej, aby poczuć choć dalekie echo wrażeń sprzed lat piętnastu, usiąść w ławie, popatrzeć na organy towarzyszące wykonaniu Phantom of the Opera, a przy okazji przyjrzeć się detalom świątyni, odnaleźć te, które zapamiętałam z koncertu.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrWxNbb46CvKCdcDUyr16d8I051cXlSfS66gkVkuw_pWrsXfYq6g7Zvtpd3IBGPqWOxJFPK6N7P_hnf3bMuSeyaW88w7m5VIRUU-oA_RkcIubQdJuFYpI-QBr54qqGciV7izun4Fql-Ziys5WGct3sG9C7FzrkLnhOWaDhOcxQwd0FOUA-jDjGPMK3k-U/s4080/20231114_145736.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrWxNbb46CvKCdcDUyr16d8I051cXlSfS66gkVkuw_pWrsXfYq6g7Zvtpd3IBGPqWOxJFPK6N7P_hnf3bMuSeyaW88w7m5VIRUU-oA_RkcIubQdJuFYpI-QBr54qqGciV7izun4Fql-Ziys5WGct3sG9C7FzrkLnhOWaDhOcxQwd0FOUA-jDjGPMK3k-U/w640-h480/20231114_145736.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXUh0ynf7eOiquS5eG3LQZdXBOdrbE9Mi9iqXfm0N1S698JB0XHICxlNkkE-u-Bvg_uuT-QJFbyNvVanoIOiHg0I0a-INx1qMnj79gxRwwboiDckxSnSlyC4VSQEPMaI5D7kVbx6TAGkfdctTuE6Fu_MPLc6nqKOloY9_610hr8h6lDnIfHtEfxoz386s/s4080/20231118_094809.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXUh0ynf7eOiquS5eG3LQZdXBOdrbE9Mi9iqXfm0N1S698JB0XHICxlNkkE-u-Bvg_uuT-QJFbyNvVanoIOiHg0I0a-INx1qMnj79gxRwwboiDckxSnSlyC4VSQEPMaI5D7kVbx6TAGkfdctTuE6Fu_MPLc6nqKOloY9_610hr8h6lDnIfHtEfxoz386s/w640-h480/20231118_094809.jpg" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqnY_ikfk9mOySYwuePcUb3i5aHiP39lgEEeTbhHVy_NP-BySP-U4GztEXblDPOFvQHf-fqh2MCX3uPuoiFujvY2LhaXgZHZPtUEUPaZcXEPMZ-GosRlt-612qCJzKDoOY9HN5rvR1VIHZGjA_Yn2gJcyUo-9Y4m2Y6VAfp7vxN0HAfTBp4KtPXE_9CL4/s4080/20231114_154406.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqnY_ikfk9mOySYwuePcUb3i5aHiP39lgEEeTbhHVy_NP-BySP-U4GztEXblDPOFvQHf-fqh2MCX3uPuoiFujvY2LhaXgZHZPtUEUPaZcXEPMZ-GosRlt-612qCJzKDoOY9HN5rvR1VIHZGjA_Yn2gJcyUo-9Y4m2Y6VAfp7vxN0HAfTBp4KtPXE_9CL4/w640-h480/20231114_154406.jpg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">Świątynię konsekrowano w połowie XII wieku jako kościół parafialny poza murami miasta. Wiedeń obejmował wówczas okolice dzisiejszego placu Am Hof – czyli miejsce znajdujące się jakieś pięć minut drogi od katedry. Jedyną pozostałością romańskiego kościoła jest fasada z bramą głóną, słynną Bramą Olbrzymów. Nazwa pochodzi od legendy. Podczas budowania fundamentów miano się natknąć na olbrzymią, skamieniałą kość mamuta, którą zawieszono na architrawie (wisiała tam długi czas), jako pochodzącą z nogi olbrzyma. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1YW2BngBmYoX2cEShUBi7PETe-CfspUKiZpW8FcaQ5DOfCmIMBqyrHPf6OpCnWyMgP2B1Dy9n15x0py_MTjDwOeLg-_zEH-_cHksGRvUVK8ziu7UNmxLgntX5SBwDHvSQHUDA8TQ663PiNqS-sI4IHh4buFjc6o5suOpj3DkpFL1lLGqRMDcA4M-Gcao/s4000/20230407_164107.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1YW2BngBmYoX2cEShUBi7PETe-CfspUKiZpW8FcaQ5DOfCmIMBqyrHPf6OpCnWyMgP2B1Dy9n15x0py_MTjDwOeLg-_zEH-_cHksGRvUVK8ziu7UNmxLgntX5SBwDHvSQHUDA8TQ663PiNqS-sI4IHh4buFjc6o5suOpj3DkpFL1lLGqRMDcA4M-Gcao/s320/20230407_164107.jpg" width="240" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portal główny -Brama Olbrzymów</td></tr></tbody></table>Co dziwne, z może zrozumiałe (nie jesteśmy historykami sztuki) informacje dotyczące datowania budowli, stylu, wyposażania umykają nam dość szybko, a legendy i anegdoty zapamiętujemy, jakby były czymś realnym. Po obu stronach romańskiej fasady znajdują się dwie wieże zbudowane na planie, zwane wieżami Pogan. Tym, co wyróżnia wiedeńską świątynię jest olbrzymia wieża główna, licząca 137 metrów wysokości stanowi najwyższy punkt orientacyjny w mieście. Nazywana jest pieszczotliwie Stefankiem. Jej budowę ukończono w I połowie XV wieku. Drugim wyróżnikiem katedry jest dach z wielobarwnych, łuskowatych dachówek. Katedra jest przepiękna i przebogata. Opis jej kapliczek, ołtarzy, posągów, obrazów mógłby zająć kilka wpisów. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbE1c9M5HNFNH3BBxpgpd44qUohJz1Xlh4TAmt4PjvdK5A3Y-P67ckaQRXMg_C4-wAsBkXJbt7wNRwCAuONqnLC_CCg2O_lUhYggxe9ujNSy5IEiNzWo2g7wqtxOzUqq8LU6WGgBIH3KaJ0E1xbV0Enb1BwGEoU4i_wccpsRP2BA2jk3R7bkNMze9C2ZI/s4000/20230407_163313.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbE1c9M5HNFNH3BBxpgpd44qUohJz1Xlh4TAmt4PjvdK5A3Y-P67ckaQRXMg_C4-wAsBkXJbt7wNRwCAuONqnLC_CCg2O_lUhYggxe9ujNSy5IEiNzWo2g7wqtxOzUqq8LU6WGgBIH3KaJ0E1xbV0Enb1BwGEoU4i_wccpsRP2BA2jk3R7bkNMze9C2ZI/w300-h400/20230407_163313.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wieża Stefanek -prawie się zmieściła w kadrze</td></tr></tbody></table><br />Ja jednak zwrócę uwagę jedynie na kilka wartych uwagi elementów. Przepiękna, bogato dekorowana rzeźbami i płaskorzeźbami, maswerkowymi zdobieniami ambona. Wykonana na przełomie XV i XVI wieku z piaskowca została ozdobiona postaciami świętych, a także popiersiem rzeźbiarza. Autorstwo przypisywane Antonio Pilgramowi zostało ostatnio podważone i wskazuje się na Mikołaja z Lejdy (twórcę nagrobka Fryderyka III Habsburga, o mowa niżej). Zarówno ambona, jak i prowadzące na nią schody otoczone balustradą są dekorowane ażurowymi maswerkami (z motywami geometrycznymi). Trudno oderwać wzrok od owej kazalnicy. Zarówno pod schodami ambony, jak i w bocznej nawie katedry umieszczono ciekawą rzeźbę twórcy ambony. Nazwaną ją Patrzący przez okno. Jest to mężczyzna trzymający w ręku cyrkiel i kątomierz i wyglądający przez okno.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqn7fMvOF0Bb7YbfOAZfYD2B4yl4yauOuX3fnIYtSNbp5gZo8BCLF7i6Vs6Ot5GTdlccYolTX931QRpMAFil7saA5KJZ7cN7BEVsgSKPeuuMTU5prDaMPA36scU2OQ9U8xpHNlSM6nc38HXFqG3TsLbQHCAkE-7PlBbY3GrLj-tamrLG61-kbYU8ijLcE/s4000/20230407_164443.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqn7fMvOF0Bb7YbfOAZfYD2B4yl4yauOuX3fnIYtSNbp5gZo8BCLF7i6Vs6Ot5GTdlccYolTX931QRpMAFil7saA5KJZ7cN7BEVsgSKPeuuMTU5prDaMPA36scU2OQ9U8xpHNlSM6nc38HXFqG3TsLbQHCAkE-7PlBbY3GrLj-tamrLG61-kbYU8ijLcE/w640-h480/20230407_164443.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ambona<br /><br /></td></tr></tbody></table></span><span style="font-size: large;"><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMyk3DajTUb89fCrWoSb8xjXKj3XeCDZgbS_hvQI7Z5vIYVr6JczkwnCrftyZoI6NyByx_Tr3VzdDNblm8O4EGEM5NF0pE9PuNPEmaxp1Zjo7y0mvbB2621xaxx0wuPtsPpu2eAMnesXOBRVzBMk1rKY0YcErBDBqXEN-HDD7UmYfwO150lBWrRSzXa8s/s4000/20230407_165207.jpg" imageanchor="1" style="font-size: medium; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMyk3DajTUb89fCrWoSb8xjXKj3XeCDZgbS_hvQI7Z5vIYVr6JczkwnCrftyZoI6NyByx_Tr3VzdDNblm8O4EGEM5NF0pE9PuNPEmaxp1Zjo7y0mvbB2621xaxx0wuPtsPpu2eAMnesXOBRVzBMk1rKY0YcErBDBqXEN-HDD7UmYfwO150lBWrRSzXa8s/w480-h640/20230407_165207.jpg" width="480" /></a></div><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqh29h4e2_7gQnpGxCd-PNnTLZA_ni8a1QGYl1kLjKqXelnNRQiSOGbfvNdsyqzIxpWzWprhCyz9bfKoKMSoa5Lh0sz7q0E18My8iXq_A52UKodCZwcSIcVZZwbhrQeERgzqGWZNSbT0W6QFXgay65uATG_4j0iwI-BQAkG3ufOZJ-Rq4yurjUYq-7qSU/s4000/20230407_165226.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqh29h4e2_7gQnpGxCd-PNnTLZA_ni8a1QGYl1kLjKqXelnNRQiSOGbfvNdsyqzIxpWzWprhCyz9bfKoKMSoa5Lh0sz7q0E18My8iXq_A52UKodCZwcSIcVZZwbhrQeERgzqGWZNSbT0W6QFXgay65uATG_4j0iwI-BQAkG3ufOZJ-Rq4yurjUYq-7qSU/w480-h640/20230407_165226.jpg" width="480" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9kvs6YmToaBGMp0cFbh8M7be2MtjdDhpGM7N6doYODS8GaavvfSJ02i9igTlJwEHdXMkbX9MjdnkqalCnt0bg0vrJiaKLBv1yD2S9dxZcviBYeAJVAl8eCfZBap3UwJ6_8-a1XI1abWh4sE97W6-eh2P2HMEsImofZGe7fjj3_0JwZeSEtjpVTeHxxEM/s4000/20230407_171121.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9kvs6YmToaBGMp0cFbh8M7be2MtjdDhpGM7N6doYODS8GaavvfSJ02i9igTlJwEHdXMkbX9MjdnkqalCnt0bg0vrJiaKLBv1yD2S9dxZcviBYeAJVAl8eCfZBap3UwJ6_8-a1XI1abWh4sE97W6-eh2P2HMEsImofZGe7fjj3_0JwZeSEtjpVTeHxxEM/w640-h480/20230407_171121.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wyglądający przez okno (twórca ambony) na ścianie nawy bocznej z przepiękną oprawą</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;">Jednym z najcenniejszych zbiorów znajdujących się w świątyni jest <b>Ołtarz z Wiener Neustadt</b>.</div><div style="text-align: justify;">Dzieło to pochodzące z I połowy XV wieku zamówione zostało przez cesarza Fryderyka III Habsburga. Nieznany jest jego autor, czy autorzy. Jest przykładem średniowiecznego poliptyku (nastawy ołtarzowej) wykonanej w drewnie i bogato polichromowanej. Ołtarz pierwotnie znajdował się w kościele przyklasztornym w Viktring, następnie w Wiener Neustadt, a dopiero pod koniec XIX wieku został umieszczony w Katedrze Św. Stefana. Znajdują się nań postacie Marii z Dzieciątkiem i św. Katarzyna i Barbara, a powyżej koronacja Marii Panny.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-WgxOoFE34dqSqvUotB0K2a_MzRZmXSedL2bzdGH_oLYU7jA3Bgvq8MOFF4pRXsW-rUlFGwdwqo1InVEfIXb-FlkwsUCw32NAcsMZlgG6c6VQLQChovKGXCQMgJAdXQI0Q7vfe1IvnqMJDd_r37Dv5L6-2OCwL8QGOlL5EwhZwYsj1FhWE3V_DmwzZbs/s4000/20230407_165544.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-WgxOoFE34dqSqvUotB0K2a_MzRZmXSedL2bzdGH_oLYU7jA3Bgvq8MOFF4pRXsW-rUlFGwdwqo1InVEfIXb-FlkwsUCw32NAcsMZlgG6c6VQLQChovKGXCQMgJAdXQI0Q7vfe1IvnqMJDd_r37Dv5L6-2OCwL8QGOlL5EwhZwYsj1FhWE3V_DmwzZbs/w640-h480/20230407_165544.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ołtarz z <span style="font-size: x-small;"><span style="text-align: justify;">Wiener Neustadt</span><span style="text-align: justify;">.</span></span></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Po przeciwnej stronie świątyni znajduje się majestatyczny <b>grobowiec cesarza Fryderyka III Habsburga </b>wykonany z czerwonego marmuru. Jest to drugi pod względem wielkości nagrobek funeralny zdobiony płaskorzeźbami (technika bas-relief) w Austrii, zdobi go 240 rzeźb figuralnych. Zaprojektowany i zapoczątkowany został przez Mikołaja Gerhardta z Lejdy, przypuszczalnie nauczyciela Wita Stwosza. Zdołał on wyrzeźbić jedynie leżącego na sarkofagu cesarza i kilka postaci na postumencie. Resztę prac wykonali jego następcy dobudowując arkadową balustradę.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQpIAS-uwd6q7TmhVozx6N1TBZ16v1GSSSdLgvSZZ0ORb93pQHYUiQRL-Wl0ITQDglB-IquQDQFjhq45Q4UFk1h4LZQ4FcjBA2t7sCrI95KhhAghfCBrUkK2Ie5kTtrg915Drb7Uq2LOPHXxRNxQsUNKRopKToXptVf4D8FpKESLYJj1WAuivrRbU-RvQ/s4000/20230407_165918.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQpIAS-uwd6q7TmhVozx6N1TBZ16v1GSSSdLgvSZZ0ORb93pQHYUiQRL-Wl0ITQDglB-IquQDQFjhq45Q4UFk1h4LZQ4FcjBA2t7sCrI95KhhAghfCBrUkK2Ie5kTtrg915Drb7Uq2LOPHXxRNxQsUNKRopKToXptVf4D8FpKESLYJj1WAuivrRbU-RvQ/w640-h480/20230407_165918.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Grobowiec Fryderyka III Habsburga</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Katedra jest miejscem ostatniego spoczynku nie tylko cesarza Fryderyka III, ale i paru innych władców i członków ich rodzin. Tutaj pochowano też Eugeniusza Sabaudzkiego (o którym wspominałam przy jednym z poprzednich wpisów, zleceniodawcę Belwederu). Katedralna krypta jest też miejscem spoczynku dwóch największych austriackich artystów doby baroku Johanna Lucasa von Hildebrandta (od Belwederu, Hofburgu i kościoła Św. Piotra) oraz Johanna Bernarda Fischera von Erlach (od kościoła Karola Boromeusza i Pałacu Schonbrun).</div><div style="text-align: justify;">Katedra była świadkiem ślubu i ceremonii pogrzebowej Amadeusza Mozarta. Jak wynikałoby z pamiątkowej tabliczki uroczystości odbyły się w bocznej kapliczce katedry.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEGNpGyMuluuJ2Sq-HIRj9yZMpxq8gUDWIwYsLIf7Rz_jrB_6ZSZyHPHkVQhEYpe5rZXV9EowcYidpVe5FyQUnuUQ9jncUhRAMt0wKmGqOXIn6NQBWH59kXhJD3nsd3Xj80ecpqUGAcB6dGdVkN9dTVzedsjlgnzXYUb29omO_8eyP4JHdMeehGu12lmA/s3264/20230407_170632.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3264" data-original-width="2448" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEGNpGyMuluuJ2Sq-HIRj9yZMpxq8gUDWIwYsLIf7Rz_jrB_6ZSZyHPHkVQhEYpe5rZXV9EowcYidpVe5FyQUnuUQ9jncUhRAMt0wKmGqOXIn6NQBWH59kXhJD3nsd3Xj80ecpqUGAcB6dGdVkN9dTVzedsjlgnzXYUb29omO_8eyP4JHdMeehGu12lmA/w480-h640/20230407_170632.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kapliczka, w której brał ślub W. A. Mozart</td></tr></tbody></table><div style="text-align: left;"></div><div style="text-align: justify;">Ja z oczywistych względów przyglądałam się małym organom w bocznej nawie, na których grał muzyk akompaniujący Sarah Brightman przy wykonywaniu utworu Upiór w Operze oraz dużym organom umiejscowionych nad wejściem głównym, gdzie stała artystka wraz z towarzyszącym jej wokalistą.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxIjDsuZbiUYoIEgnQmYpOdYelX11stLk93sa7mkz4ncLzDj0MnHsfEyCyKejOSZmZ7Ff9gP2NLgoCFZZe4aX_jzBjQbTC4GRjbOz4OTkFEtvwzwMpJRwqNuP_9kE_xzzUINpUbEgMowFqlkkfCnOC7js1zDbn3ehuuuEg-ZWzCA-SSIMcGSq18-XnOhY/s4000/20230407_170939.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxIjDsuZbiUYoIEgnQmYpOdYelX11stLk93sa7mkz4ncLzDj0MnHsfEyCyKejOSZmZ7Ff9gP2NLgoCFZZe4aX_jzBjQbTC4GRjbOz4OTkFEtvwzwMpJRwqNuP_9kE_xzzUINpUbEgMowFqlkkfCnOC7js1zDbn3ehuuuEg-ZWzCA-SSIMcGSq18-XnOhY/w640-h480/20230407_170939.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Organy główne nad wejściem do katedry</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Katedra znajduje się na Placu Świętego Stefana. Vis a vis świątyni znajduje się przeszklony budynek domu towarowego Haas Haus (zaprojektowany w 1985 roku). Jego wybudowanie w tym miejscu wzbudziło duże kontrowersje, jakie zwykle towarzyszą stawianiu nowoczesnych budowli nieopodal budowli historycznych. Mnie pomysł się spodobał, a zwłaszcza to, iż bryła świątyni w dobrą pogodę przepięknie odbija się w szybach domu towarowego. Rozumiem jednak, że nie każdemu ten pomysł odpowiada.</div></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaj8ZCjAPc37k6hEKm7X-HuDdcdwkpl5Flhw3NQA34YYtpNWrE8xg3Qb26eFp2Ijcg14F7rTYYrdMRI-cSAl6CohUo_dZ42zWczVcru-7z1teu5sgR18fd8We8oHPaITXEXXXA5Lgy-P5unKkXetCj0SvtQrIXEypo6ahEeveajNONpyy1RxvQ1p872Sg/s4080/20231114_154444.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaj8ZCjAPc37k6hEKm7X-HuDdcdwkpl5Flhw3NQA34YYtpNWrE8xg3Qb26eFp2Ijcg14F7rTYYrdMRI-cSAl6CohUo_dZ42zWczVcru-7z1teu5sgR18fd8We8oHPaITXEXXXA5Lgy-P5unKkXetCj0SvtQrIXEypo6ahEeveajNONpyy1RxvQ1p872Sg/w640-h480/20231114_154444.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dom towarowy Haas Haus vis a vis Katedry</td></tr></tbody></table><br />guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-4509620927931150622023-12-07T14:15:00.003+01:002023-12-07T14:23:48.829+01:00Wiedeńskie spacery śladami jesieni i przeszłości<span style="font-size: large;"></span><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9npbi7xDrV7pvXVH_AwTkdeYTz6fQB95SCNbCH5uOW9TrS6iDYjpD6sXx3E659t9GviFKE8o1kw9kzBvHQLt4F7BqVR2ejX_MH630zqaZQc4DN3dDmi6A9DqZiOD4wX95Yk_b0AdUYbKDxQDa3Oi2gEg0l_FWutJi6FbP1SA4JznAscpHT3PwHVQCBMI/s4080/20231117_141130.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9npbi7xDrV7pvXVH_AwTkdeYTz6fQB95SCNbCH5uOW9TrS6iDYjpD6sXx3E659t9GviFKE8o1kw9kzBvHQLt4F7BqVR2ejX_MH630zqaZQc4DN3dDmi6A9DqZiOD4wX95Yk_b0AdUYbKDxQDa3Oi2gEg0l_FWutJi6FbP1SA4JznAscpHT3PwHVQCBMI/w640-h480/20231117_141130.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W Parku miejskim<br /></td></tr></tbody></table>Marzył mi się wypad przeplatany spacerami po wiedeńskich parkach. Powie ktoś, że to nie ta pora roku. Kiedy na dworze słota i deszcz, a rynki zdobią bożonarodzeniowe jarmarki nie czas szukać złotej jesieni. Ale jak się człowiek uprze to nie ma siły, zmarznie, zmoknie a zobaczy, nie zawsze to, czego oczekiwał. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Przeczytałam, że najładniejszym wiedeńskim parkiem jest <b>Burggarten</b>, czyli Ogród Zamkowy. Z jednej strony otacza go Hofburg, z drugiej Albertina, wejście jest od strony Ringu. Służył rodzinie cesarskiej, jako prywatny ogród. Jego powstanie pośrednio zawdzięczamy Napoleonowi, który nakazał wysadzenie wałów obronnych przed pałacem cesarskim, bardziej zapewne ze względów psychologicznych niż strategicznych. To zdecydowało później o powiększeniu pałacu i upiększeniu terenu wokół jego murów. Dzięki temu w 1820 r. powstały ogrody Hofburga. <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEMb2cXiwKNNzghalap_1Czn9eSu3M22yyy8Z1OdJLCkXV6z_rW-0ScE64Qh4NtaK8pZzTFkYNpsyLTIjNNxxaVbZmQez6UQEUqxrqzpGQUhekW9O75OhUlOqkcDQlWoXOq0DR6Apn2-ZudNI78MCNzlFHKIfdnXJoHLuT_dQStcKS0wkrMeDlY7KhgX0/s4080/20231116_130957.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEMb2cXiwKNNzghalap_1Czn9eSu3M22yyy8Z1OdJLCkXV6z_rW-0ScE64Qh4NtaK8pZzTFkYNpsyLTIjNNxxaVbZmQez6UQEUqxrqzpGQUhekW9O75OhUlOqkcDQlWoXOq0DR6Apn2-ZudNI78MCNzlFHKIfdnXJoHLuT_dQStcKS0wkrMeDlY7KhgX0/w640-h480/20231116_130957.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ogród zamkowy Hofburga<br /></td></tr></tbody></table></span><span style="font-size: large;">Ogród jest nieduży, obeszłam go w dziesięć minut i ta jego klaustrofobiczność mi się nie spodobała. Zapewne, gdyby tak park znajdował się wokół mojego bloku bywałabym w nim codziennie. Jednak od wiedeńskiego królewsko-cesarskiego parku oczekiwałam większego rozmachu. Tyle, że zapewne, gdyby była taka możliwość ogród byłby dużo większy. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuwaZF9Pij7n2Ou-SLA3hs9szExIDhYPJDaNOJ7pYG_leJDnIMIqQ3yA4dlPtKYUMq3N2KrPEVQkvYjp1rLzxKIlDZx5eEaovnposJ_vkuQ4r9Q-0yeZ6clbPNdZ3FnMABP7CSWKfQ6SkdoAcKOFjt-KOlpVCsZ4xBp480wsZg1gTJUpw90Urh61HhVA4/s4080/20231116_094452.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuwaZF9Pij7n2Ou-SLA3hs9szExIDhYPJDaNOJ7pYG_leJDnIMIqQ3yA4dlPtKYUMq3N2KrPEVQkvYjp1rLzxKIlDZx5eEaovnposJ_vkuQ4r9Q-0yeZ6clbPNdZ3FnMABP7CSWKfQ6SkdoAcKOFjt-KOlpVCsZ4xBp480wsZg1gTJUpw90Urh61HhVA4/w400-h300/20231116_094452.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pomnik Mozarta w Burggarten<br /></td></tr></tbody></table>Do parku weszłam od strony pomnika Mozarta. Przez chwilę zastanawiałam się nad imieniem muzycznego geniusza, z uwagi na świetny film Milosa Formana od razu nasuwa się Amadeusz, a przecież to było kolejne z imion twórcy. Swoją drogą Mozart stanowi wdzięczny obiekt selfie. Ilość chętnych do zrobienie zdjęcia niemal dorównuje tej, jaka gromadzi się pod Pocałunkiem Klimta w Belwederze. </span><br /><span style="font-size: large;"> Autorem pomnika jest Victor Tilgner austriacki rzeźbiarz. Ciekawostką jest to, iż należał do kręgu artystów, jakimi otaczał się hrabia Karol Lanckoroński ojciec Karoliny Lanckorońskiej. To on (Tilgner, a nie hrabia Lanckoroński) jest twórcą zdobiących Burgtheater postaci literatów i literackich bohaterów czy mitologicznych postaci. Pomnik Mozarta jest uważany za jego najwybitniejsze dzieło (powstał w 1896 roku). Rzeźbiarz zmarł w trakcie prac nad jego tworzeniem na atak serca. Stojący na wysokim postumencie muzyk sprawia wrażenie, jakby dyrygował orkiestrą. Postument otacza grono aniołków. Pomnik pierwotnie stał na Placu Albertina.<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQ2FZ6Xq24d8gWaezEIb_GPhu9ObnEtUQ5QcS5GDgBx6r8u1D3AO5j-zdJWWcCT8Ilq3nlPbJre4I9CGAGe6n0Gm0fZ7N-e-b17CXP8_YujIpIcAqGvRqj87DlG_YEwQo68ENTSuj-ZFMd79y5TdMkGQm6IBCbScsZKbBRZoSKMh46GlaajEelnNxvJj0/s4000/20230408_151757.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQ2FZ6Xq24d8gWaezEIb_GPhu9ObnEtUQ5QcS5GDgBx6r8u1D3AO5j-zdJWWcCT8Ilq3nlPbJre4I9CGAGe6n0Gm0fZ7N-e-b17CXP8_YujIpIcAqGvRqj87DlG_YEwQo68ENTSuj-ZFMd79y5TdMkGQm6IBCbScsZKbBRZoSKMh46GlaajEelnNxvJj0/w400-h300/20230408_151757.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W Burggarten<br /></td></tr></tbody></table><br /></span><span style="font-size: large;">Drugim ciekawym pomnikiem znajdującym się na terenie Parku jest pomnik Franciszka Józefa. Jest to replika autorstwa Josefa Tucha -ucznia Victora Tilgnera innego pomnika (wykonanego przez Johannesa Benka). Franciszek Józef doczekał się mnóstwa pomników, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, iż rządził przez 68 lat i cieszył się sporym poważaniem poddanych. Pomnik z Burggarten (pierwotnie przeznaczony do Parku Miejskiego najbardziej odpowiada moim wyobrażeniom o postaci cesarza. Niemłody już cesarz stoi wyprostowany i dumny, wygląda niezwykle dostojnie, a jednocześnie przyjaźnie, jak srogi, ale sprawiedliwy ojciec narodu. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-DSUxJ1bcOehngJlfeju-zLLVef_B_6d7dikPgT7W7yq5TVRnx7XAE4ZseIZzdy04ix1CYySMm3A7eJRpgAWyRaE8UY_GVkY2OQOyCRj6HowS0dn-9c_NbcSoaWGqmPofzuMONbwIWHoWMKc_AJtRB_4WggkeeXBm3Wcin3drM85mjAlRgKfmpkbyCvw/s4000/20230408_152006.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-DSUxJ1bcOehngJlfeju-zLLVef_B_6d7dikPgT7W7yq5TVRnx7XAE4ZseIZzdy04ix1CYySMm3A7eJRpgAWyRaE8UY_GVkY2OQOyCRj6HowS0dn-9c_NbcSoaWGqmPofzuMONbwIWHoWMKc_AJtRB_4WggkeeXBm3Wcin3drM85mjAlRgKfmpkbyCvw/w300-h400/20230408_152006.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pomnik Franciszka Józefa w Burrgarten<br /></td></tr></tbody></table>Na terenie parku znajduje się jeszcze kilka pomników, jednak nie zdobyły one mojego zainteresowania. Spod przeszklonego budynku palmiarni rozlega się widok na niewielki akwen wodny z fontanną. Niestety podczas mojego pobytu akwen był tak zaśmiecony, że sprawiał niemiły widok, trudno też było zrobić zdjęcie, na którym nie byłoby widać całej masy plastikowych pojemników i papierowych pudełek. Samo otoczenie parku jest niezwykle dostojne. Budynek Hofburgu jest majestatyczny i bogato udekorowany, złota korona nad jego szczytem wskazuje do kogo należał. Liczne posągi i zdobienia ładnie prezentują się w słoneczny pogodny dzień. Kilka ławeczek umożliwia odpoczynek, jednak dość rześka pogoda temu nie sprzyja. Zapewne przyjemnie byłoby wypić kawę na dziedzińcu znajdującym się przed Palmiarnią, gdyby nie panująca tu temperatura. No cóż starsza pani przedkłada wnętrza nawet kosztem pięknych widoków. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSJXqohaeqzu4IZCRJ2bHaoSWGMqvwFnNZU5x2gYdQV5xZgIzk9yb0_JEAbZ7W9OzD0oUn0lfthiff6ggQiIsDux_45Oi3KMfXu5UAgspPdqT1A5bMK0NApTa00uHqJTDc3-41PuFH-JFY84PEjX0Ym6aw_w6_rpHStLonRQVb-f0bJSoQIvru27N2t7U/s4000/20230408_152129.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSJXqohaeqzu4IZCRJ2bHaoSWGMqvwFnNZU5x2gYdQV5xZgIzk9yb0_JEAbZ7W9OzD0oUn0lfthiff6ggQiIsDux_45Oi3KMfXu5UAgspPdqT1A5bMK0NApTa00uHqJTDc3-41PuFH-JFY84PEjX0Ym6aw_w6_rpHStLonRQVb-f0bJSoQIvru27N2t7U/w640-h480/20230408_152129.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Z widokiem na Palmiarnię w Burggarten<br /></td></tr></tbody></table></span><span style="font-size: large;">Całkiem niedaleko Parku znajduje się <b>Kościół Augustianów</b>. </span><br /><span style="font-size: large;">Nie nie będę opisywać jego ołtarzy, rzeźb, organów. Do kościoła wybrałam się z dwóch powodów. Po pierwsze był on świadkiem wielu ważnych uroczystości dotyczących rodziny cesarskiej, a tym samym ważnych dla dziejów Europy. To tutaj odbywały się zaślubiny cesarzowej Marii Teresy z Franciszkiem Stefanem Lotaryńskim. Ta rządząca czterdzieści lat cesarzowa mimo braku przygotowania miała opinię sprawnej władczyni. Dała Austrii szesnaścioro dzieci, z czego jedenaście córek. Ceremonia zaślubin w kościele Augustianów zapoczątkowała długie i szczęśliwe małżeństwo z człowiekiem uległym, kochającym, który mimo nadania mu tytułu cesarskiego nie miał dużego wpływu na politykę, był za to mecenasem sztuki. </span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQWV4WqT934ZW8ShD1d7pogPzD6nxMwSX-jvCd3yxc8mmNXZzeweYO56Ui4-DKMj4Vj8u1zYtW9W3_Z9PUtkur45Emo3ldOMQybkM89dTEtaJuO5-fp2i7spg9QXwzH59x3MrW_5qVMigN31kXfbayBnKv8KlWLQVLL-HW9im0e_FK4x5kezkee7J9byU/s4080/20231115_135835.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQWV4WqT934ZW8ShD1d7pogPzD6nxMwSX-jvCd3yxc8mmNXZzeweYO56Ui4-DKMj4Vj8u1zYtW9W3_Z9PUtkur45Emo3ldOMQybkM89dTEtaJuO5-fp2i7spg9QXwzH59x3MrW_5qVMigN31kXfbayBnKv8KlWLQVLL-HW9im0e_FK4x5kezkee7J9byU/w640-h480/20231115_135835.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kościół Augustianów- świadek cesarskich zaślubin i pochówków<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">Kolejne zaślubiny nie były już tak szczęśliwe. Tutaj odbył się ślub per procura Marii Antoniny (córki Marii Teresy) z Ludwikiem XVI. Jako ciekawostka wszystkie córki Marii Teresy miały na pierwsze imię Maria, stąd można się pogubić wśród rodzinnych koligacji, biorąc pod uwagę, że cesarzowa zażyczyła sobie, aby wszystkie pierworodne wnuczki miały na imię Maria Teresa). Historię Marii Antoniny znamy doskonale - najsłynniejsza ofiara francuskiej gilotyny. Nieco mniej dramatycznie potoczyło się życie kolejnej Marii z rodu Habsburgów Marii Ludwiki, która została w tym kościele zaślubiona Napoleonowi Bonaparte. Wyszła za cesarza, kilka lat później cesarstwo upadło. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6x4MDakdnT8zm9uV4fIBy6ru-FRyD6hxJz1FgzKOupYWS7VFmJ209GcQNBBi89qKVISnqSTyT0eUJWIYDDOC_l-pNS9XRhC7-NxzHDl3Cuc5eySSE9cSNF1whU8OV5oscTPFGVYwo7OW9X0HHLQTDTs2LOtpS6ayPiBEwQMNSNOza_wF_zqoDo8Pbuj8/s4080/20231115_140314.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6x4MDakdnT8zm9uV4fIBy6ru-FRyD6hxJz1FgzKOupYWS7VFmJ209GcQNBBi89qKVISnqSTyT0eUJWIYDDOC_l-pNS9XRhC7-NxzHDl3Cuc5eySSE9cSNF1whU8OV5oscTPFGVYwo7OW9X0HHLQTDTs2LOtpS6ayPiBEwQMNSNOza_wF_zqoDo8Pbuj8/s320/20231115_140314.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wnętrze Kościoła Augustianów<br /></td></tr></tbody></table>Jednak najsłynniejszą ceremonią ślubną, jaka miała miejsce w kościele Augustianów był ślub Franciszka Józefa i Elżbiety Bawarskiej (znanej, jako Sissi). Prześliczna młodziutka dziewczyna, która już wie, że została skazana na życie w niewoli konwenansów i dworskiej etykiety, skazana na wieczną walkę z teściową idzie do ołtarza zapłakana. Zapewne otoczenie bierze to za łzy szczęścia, a może łzy emocji. Ma 17 lat i wie, że jej beztroskie i radosne życie się kończy. Nie wie jedynie, że przyjdzie jej zostać w tej złotej klatce czterdzieści trzy lata (najdłuższy okres panowania kobiety na cesarskim tronie w Austrii i najdłuższy okres cierpienia). Jej niedolę pogłębia wygłoszone przez arcybiskupa niezmiernie długi kazanie. Siedząc w pierwszej ławce świątyni przenoszę się do tego dnia który zapoczątkował serię tragicznych wydarzeń w życiu Elżbiety, życiu, które nadal wielu wyobraża sobie, jak spełnienie baśniowego snu o bogatym księciu i pałacowym życiu wśród luksusu i piękna. </span><span style="font-size: large;"> <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh36EbQTtHbt32mqWkrrcXVT7xxCMzPRz3mCaHpl6CYXJWMqFycpN0agpfGbSKhAnNwWYh7Jbv1-lBNWM5mPFW62XUoFrR19h5hiMe3SFVEBtd_1wDW12_8hOBy4Pe_7nGSZr54rY80JQt7kiYV0b_GS4sfiYHKX69nPPvg9wqdogrTsq98LL3wDx6OAK4/s4080/20231115_135526.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh36EbQTtHbt32mqWkrrcXVT7xxCMzPRz3mCaHpl6CYXJWMqFycpN0agpfGbSKhAnNwWYh7Jbv1-lBNWM5mPFW62XUoFrR19h5hiMe3SFVEBtd_1wDW12_8hOBy4Pe_7nGSZr54rY80JQt7kiYV0b_GS4sfiYHKX69nPPvg9wqdogrTsq98LL3wDx6OAK4/s320/20231115_135526.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nagrobek Marii Krystyny dłuta Canovy<br /></td></tr></tbody></table><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Tu też zaczęło się kolejne nieudane małżeństwo. Syn Elżbiety arcyksiążę Rudolf został przymuszony do poślubienia Stefanii Belgijskiej, kobiety, której nie kochał, a która ze względów dynastycznych została uznana za odpowiednią partię dla następcy tronu. I ten dzień był początkiem tragicznego końca w Meyerlingu. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgytqFOAeVc2XOu4u3N0wl6bxxxy7k0YbU7xfEtHKyKgvHSsdh7zir9oovavSctbCLGCqjZV95VGTNHlPBXK9ez_2ZRXtQT7b7vBF6o8gT4bKonVOanIYrnU2SbSl5jEJs4J8W_NM2WJDTUdXFKuyrz0xB0lgrKLpuBTbkn8_uLjzZeAw1sTPGoKXRv0hI/s4080/20231115_135526.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgytqFOAeVc2XOu4u3N0wl6bxxxy7k0YbU7xfEtHKyKgvHSsdh7zir9oovavSctbCLGCqjZV95VGTNHlPBXK9ez_2ZRXtQT7b7vBF6o8gT4bKonVOanIYrnU2SbSl5jEJs4J8W_NM2WJDTUdXFKuyrz0xB0lgrKLpuBTbkn8_uLjzZeAw1sTPGoKXRv0hI/w640-h480/20231115_135526.jpg" width="640" /></a></div>Drugim powodem, dla którego odwiedziłam świątynię jest grobowiec arcyksiężnej Marii Krystyny, kolejnej z cór Marii Teresy (żony księcia Albrechta von Sachen-Teschen). Przepiękny nagrobek w postaci piramidy do której wnętrza zmierzają Maria Krystyna wraz z żałobnym orszakiem wykonał największy rzeźbiarz XVIII wieku Antonio Canova. Pełen dostojeństwa i zadumy nagrobek wykonano z karraryjskiego marmuru. Patrząc na ten grobowiec nie sposób nie pomyśleć o tym, który znajduje się w weneckiej świątyni Santa Maria Gloriosa dei Frai i upamiętnia samego Canovę. </span><br /><span style="font-size: large;">Kolejnym parkiem, do którego kieruję swe kroki jest <b>Park Miejski (Stadtpark)</b>. Pamiętałam go sprzed ponad trzydziestu lat, kiedy to stając przed pomnikiem Johana Straussa syna wyobrażałam sobie muzyczne koncerty na świeżym powietrzu, jakie wg słów przewodniczki miały się tam odbywać. <br /><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0cSGWaM7vePDAOnWdAdWVk5s-jzhGfoOhi3kSzhFEfikHH80-aC7nR68Wn5Iv0Rwoh5wREorvu9IuLlSku-xqZd6oKqMYL-CAK46It1mNAs3m_7NOMqnOL1aGnU7xOHA54e3-uOij4EACWct1flxQqKNHrAIQ94nFavYxI9lDpO_JMwpyitdQKfSV1eY/s4080/20231117_140755.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0cSGWaM7vePDAOnWdAdWVk5s-jzhGfoOhi3kSzhFEfikHH80-aC7nR68Wn5Iv0Rwoh5wREorvu9IuLlSku-xqZd6oKqMYL-CAK46It1mNAs3m_7NOMqnOL1aGnU7xOHA54e3-uOij4EACWct1flxQqKNHrAIQ94nFavYxI9lDpO_JMwpyitdQKfSV1eY/w400-h300/20231117_140755.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pomnik Johana Straussa syna w Stadtparku<br /></td></tr></tbody></table>Marzył mi się taki koncert, jaki u nas odbywa się w Parku Łazienkowskim. Złoty pomnik i opowieści przewodniczki sprawiły, że park jawił się w mojej pamięci i wyobraźni ogromny i piękny i było mi żal, że nie mogę po nim pospacerować. Rozczarowanie też było ogromne. Park okazał się kolejnym niewielkim zielonym miejscem w mieście, a jego najświetniejszym punktem był właśnie pomnik muzyka. Słynny strumyk zwany Wiedenką przepływający przez park był zupełnie wyschnięty i wcale nie malowniczy. Nawet Pawilon kuracyjny Kursalon, w którym odbywają się koncerty muzyki mistrza wiedeńskiego walca nie przekonał mnie do tego parku. Zapewne zupełnie inaczej wyglądałby w moich oczach, gdybym odwiedziła go wiosną. Jest tam mały akwen wodny, który wynagrodził mi rozczarowanie parkiem. </span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifIwwyDsMgFWRxaBXq8WUnNQetc_lw6vu3y7kaUNJZsuXOA-1gKAOjcqQHFyzKUbQpxhM1vM3pQbxoNgRLn4gJktkYOj99rPvyd6C8nmbVEX73ComqhoHVEcrhsRqmTThyphenhyphen9HQ0w_Pp6662JhcpCoczX4B5BrZpVDzboM9oew2MF4i21SJGzvafzboYxzA/s4080/20231117_141130.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifIwwyDsMgFWRxaBXq8WUnNQetc_lw6vu3y7kaUNJZsuXOA-1gKAOjcqQHFyzKUbQpxhM1vM3pQbxoNgRLn4gJktkYOj99rPvyd6C8nmbVEX73ComqhoHVEcrhsRqmTThyphenhyphen9HQ0w_Pp6662JhcpCoczX4B5BrZpVDzboM9oew2MF4i21SJGzvafzboYxzA/w640-h480/20231117_141130.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jesień w Stadtparku<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">Zapewne dziwnym wyda się mój zachwyt innym miejscem, miejscem które dla wielu jest mało sympatyczne i wywołuje nieprzyjemny dreszcz. </span><br /><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrYKvXr5p5aPA9qGz9D1Ix1DKieIcx4aUGBwSZvinCiH4kZZPGz_RDuX3wPi7k4egRGtqDLpuws9zOLYldlDcuC5e5RlAnIgBoOtxMf3qDqpbf-1fWebl8HdTB6GvOvWnURZQaGtSpMX7oQbPZL_egWbofZtnJuiK3uhIO73wtRodCV3ovJQ0PGU9ojk4/s4080/20231116_124236.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrYKvXr5p5aPA9qGz9D1Ix1DKieIcx4aUGBwSZvinCiH4kZZPGz_RDuX3wPi7k4egRGtqDLpuws9zOLYldlDcuC5e5RlAnIgBoOtxMf3qDqpbf-1fWebl8HdTB6GvOvWnURZQaGtSpMX7oQbPZL_egWbofZtnJuiK3uhIO73wtRodCV3ovJQ0PGU9ojk4/w640-h480/20231116_124236.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nagrobek cesarza Karola VI-ojca Marii Teresy w Kryptach Kapucynów<br /></td></tr></tbody></table>Najważniejszą wiedeńską nekropolią są <b>krypty</b> znajdujące się w <b>Kościele Kapucynów</b>. Znajdują się tu 144 nagrobki przedstawicieli rodu Habsburgów, w tym 12 cesarzy i 15 cesarzowych. Znajdujące się tu głównie brązowe sarkofagi nagrobne wydają się imponujące, ale chyba największe wrażenie robi podwójna krypta stanowiąca miejsce pochówku Marii Teresy i jej małżonka Franciszka Stefana Lotaryńskiego. Podobno, kiedy pochowano Franciszka Maria Teresa często przychodziła tutaj posiedzieć przy jego krypcie. Wchodziła do tych zimnych, ciemnych pomieszczeń pełnych sarkofagów, rozświetlonych jedynie światłem pochodni albo świec. Byli zgodnym i szczęśliwym małżeństwem, a cesarzowa tęskniła za zmarłym i nie przeszkadzało jej upiorne otoczenie z prochami i szczątkami innych członków rodu. Na płycie grobowca znajdują się w pozycji półsiedzącej, półleżącej Franciszek i Maria. W narożnikach grobowca znajdują się korony Świętego Cesarstwa Rzymskiego, Czech, Jerozolimy i Węgier. </span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijBGDy10m3sLjxF23Dm3oQ7y8PbbLFwyvxhdhdpkpp3MQEshaKQtxZy0ZUE5KJH86qGv3v182wBX7tqLaE73qO_xHWxYMeCs2OAiPc6aHIqyTZfPk5PfUP63q3ky5yhRen-1UzXGJp0U1ViIvytkIkudo3cep5byrMuGXU1xaRMqT7Nj8DsS8BVRlKANg/s4080/20231116_124351.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijBGDy10m3sLjxF23Dm3oQ7y8PbbLFwyvxhdhdpkpp3MQEshaKQtxZy0ZUE5KJH86qGv3v182wBX7tqLaE73qO_xHWxYMeCs2OAiPc6aHIqyTZfPk5PfUP63q3ky5yhRen-1UzXGJp0U1ViIvytkIkudo3cep5byrMuGXU1xaRMqT7Nj8DsS8BVRlKANg/w640-h480/20231116_124351.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nagrobek Marii Teresy i jej małżonka<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">Nieco skromniejszy grobowiec należy do Franciszka Józefa (zmarłego w 1916 roku) ze znajdującymi się po bokach grobowcami Sissi (zabitej przez włoskiego anarchistę w Genewie) i arcyksięcia Rudolfa (który popełnił samobójstwo w Meyerlingu) Znajduje się tutaj także grobowiec zastrzelonego w Meksyku księcia Maksymiliana – brat Franciszka Józefa. Jak widać bycie członkiem rodziny cesarskiej <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidB-Ok2bWKEVfvto_QEox9MWfOW9z71azWLVaPGs9iR1Bo170T9QN0N2wLkvcjigRhwwmB5QsHh64EL-7-mZ5ymsjx2Di0q959nUqUR2AnZv7qcRv5NpRzyqLLwcML9H1CMxTiFGxtUZ2glvQ3p0bsHGamHF_-esY-WRiAdxqOpxKvMpgHG-rhvpxhpeo/s4080/20231116_124153.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidB-Ok2bWKEVfvto_QEox9MWfOW9z71azWLVaPGs9iR1Bo170T9QN0N2wLkvcjigRhwwmB5QsHh64EL-7-mZ5ymsjx2Di0q959nUqUR2AnZv7qcRv5NpRzyqLLwcML9H1CMxTiFGxtUZ2glvQ3p0bsHGamHF_-esY-WRiAdxqOpxKvMpgHG-rhvpxhpeo/s320/20231116_124153.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zdobiące nagrobki memento mori<br /></td></tr></tbody></table>wiązało się z dużym ryzykiem utraty życia w okolicznościach nienaturalnych. Kiedy chowano Sisi panowała piękna tradycja przyjmowania zmarłych do Krypty. Orszak żałobny kołatał do drzwi a zakonnik pytał kim jesteś? Wtedy odpowiadano dwukrotnie wymieniając tytuły monarsze, na co Kapucyn odpowiadał nie znam cię. Na zadane po raz trzeci pytanie kim jesteś odpowiedziano Elżbieta biedna grzesznica drzwi Krypty zostały otwarte. </span><br /></div><br /><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjttcWCrB-9Z-fFE_4dJ6En87y5wHbLYyrQzF9DAQR2GDDcU_5nGz8A11_aoUhPzgR-06_cdm7gh3YV4-uRIftBDLpCdfZGfr20ztVmg2l_3ddunfNOgPgFZ6WHytosC-I426M5DfjhncPPv2HQ49a-f6lgx5CZEIGC8v8vYVJYPc8gRT4ZPmyFND9DRJ4/s4080/20231116_125118.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjttcWCrB-9Z-fFE_4dJ6En87y5wHbLYyrQzF9DAQR2GDDcU_5nGz8A11_aoUhPzgR-06_cdm7gh3YV4-uRIftBDLpCdfZGfr20ztVmg2l_3ddunfNOgPgFZ6WHytosC-I426M5DfjhncPPv2HQ49a-f6lgx5CZEIGC8v8vYVJYPc8gRT4ZPmyFND9DRJ4/w400-h300/20231116_125118.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nagrobki Franciszka Józefa, Sisi i Rudolfa</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table></div><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Na koniec park, który co prawda nie mógł zachwycić w szaro-burej jesiennej aurze, ale oczyma wyobraźni zobaczyłam go pięknym, w pełnej krasie. Jakże pięknie tam musi być, kiedy wszystko rozkwitnie, a słońce oświetli całość. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Te ogrody wraz z rozciągającym się z nich widokiem fascynowały wielu artystów, w tym Bernardo Bellotto, znanego u nas jako Canaletto. O dziwo nazwa ta pochodzi od nazwiska wuja Canala, a nie od weneckich kanałów, które tak pięknie wymalował. Ponieważ Pałac Belwederski zbudowany dla księcia Eugeniusza Sabaudzkiego miał być jego letnią rezydencją nie mogło w nim zabraknąć ogrodów. Są to ogrody w stylu francuskim, czyli barokowe ogrody o regularnych kompozycjach roślinnych w kształcie różnych esów floresów, równo przystrzyżone udekorowane posągami, rzeźbami, fontannami. Niezwykle ładnie prezentują się na zdjęciach i obrazach. </span><br /><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXTldz5D29E_H3FKLuMJnp42UjbYEnqRVGlxaHxb46mriHVwq2EqOb7wQhdqzwF9gEO96QJviYYw3EZMyngjOYiwtQwfpqQGJHp-Or7y0M23vJp5MqyqYiAOjU3LEvwxyAarchkAxBthV5iiLDDuJlOs15rCY3qmSmgs5vFJOEubejQgEGaNxlOqll98E/s4080/20231117_105230.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXTldz5D29E_H3FKLuMJnp42UjbYEnqRVGlxaHxb46mriHVwq2EqOb7wQhdqzwF9gEO96QJviYYw3EZMyngjOYiwtQwfpqQGJHp-Or7y0M23vJp5MqyqYiAOjU3LEvwxyAarchkAxBthV5iiLDDuJlOs15rCY3qmSmgs5vFJOEubejQgEGaNxlOqll98E/w640-h480/20231117_105230.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Oglądany przez okno Belwederu ogród w całej jesiennej okazałości<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLuLDiKa9wdcNgdVuzPT9TzC1xFA6rAWFKo2QDBlI1hpQfTEN0Q4xg3zqv-pgrY2Y6KSviwoZ0E0CbZySVZzOmao1raDUR1Dcu81SlJp3EmeLW7w4Vy4SdcztsZKU5Oi0idpuXYr2Y5_y_ttbhJZ9Yp7x9bRlSmK6bV2r_n5-ZSi0z_-Pego7CCScFq4w/s4080/20231116_161718.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLuLDiKa9wdcNgdVuzPT9TzC1xFA6rAWFKo2QDBlI1hpQfTEN0Q4xg3zqv-pgrY2Y6KSviwoZ0E0CbZySVZzOmao1raDUR1Dcu81SlJp3EmeLW7w4Vy4SdcztsZKU5Oi0idpuXYr2Y5_y_ttbhJZ9Yp7x9bRlSmK6bV2r_n5-ZSi0z_-Pego7CCScFq4w/w640-h480/20231116_161718.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fragment Ogrodów z bliska<br /></td></tr></tbody></table><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqJsqa6Vv4YvskPcyclp1VpZCyW2HfR9mwKgxq4wwOk9Lkr6m7jqzVIVsNTKjnq3sqdYwIKGoGLkbBJ7VtpoIOhsuL2Ro0sJy77rS_gt7xAUPmnbQJV5gChaCQdCrmj3oQq-8R3MOx68hsNCpa0bLebESGoe-t1KZHGCHEHQOwflPnrExIt-oEEGBeizg/s4080/20231116_161610.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqJsqa6Vv4YvskPcyclp1VpZCyW2HfR9mwKgxq4wwOk9Lkr6m7jqzVIVsNTKjnq3sqdYwIKGoGLkbBJ7VtpoIOhsuL2Ro0sJy77rS_gt7xAUPmnbQJV5gChaCQdCrmj3oQq-8R3MOx68hsNCpa0bLebESGoe-t1KZHGCHEHQOwflPnrExIt-oEEGBeizg/w640-h480/20231116_161610.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rokokowy Sfinks w Belwederze<br /><br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjykcE-5KfuUhhdpUov_TqlJKElIeAtf6fSlP8N8ztSI1JvTwEZ18FgAKnxLpIPbE3lb6RYfmD6W8tbDWYAAskxuI6a9SORNVfyR-29Lruj3C2izzcQ6u2RHtrmSNh-IaI30IkkZkcJizcdmdgc9ACXI6lTgAj8JjcATVGjldSDd50fDHKPqssi35N4uJY/s4080/20231116_144238.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjykcE-5KfuUhhdpUov_TqlJKElIeAtf6fSlP8N8ztSI1JvTwEZ18FgAKnxLpIPbE3lb6RYfmD6W8tbDWYAAskxuI6a9SORNVfyR-29Lruj3C2izzcQ6u2RHtrmSNh-IaI30IkkZkcJizcdmdgc9ACXI6lTgAj8JjcATVGjldSDd50fDHKPqssi35N4uJY/w640-h480/20231116_144238.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok z Belwederu Canaletta (muzeum sztuk pięknych. Niestety obraz wisi dość wysoko, więc jakość zdjęcia jest, jaka jest)</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><br />guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-14767095926944228772023-12-03T19:09:00.001+01:002023-12-03T23:49:01.477+01:00Wiedeń secesyjny<div style="text-align: justify;"><span style="font-size: x-large;"><br /></span></div><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAHrWQ1NkE0rIuVbfVibmWTiDHa4WJ5PTVe9hO_UPVW5t8RTbjoROLjcu0-TcK_n8WZSs6CuDphLJXcvKrnacjxRmSdJ5yS-dZ3d_AYfbCeVZ3zcRCXSZ8qe7E5dCBxB7sH2JfWYp61uHI2O-hPe2b8VADB3FaheWFB22Hw-jfuTSjmGFabd40xNBvnOg/s4080/20231118_133228.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAHrWQ1NkE0rIuVbfVibmWTiDHa4WJ5PTVe9hO_UPVW5t8RTbjoROLjcu0-TcK_n8WZSs6CuDphLJXcvKrnacjxRmSdJ5yS-dZ3d_AYfbCeVZ3zcRCXSZ8qe7E5dCBxB7sH2JfWYp61uHI2O-hPe2b8VADB3FaheWFB22Hw-jfuTSjmGFabd40xNBvnOg/w640-h480/20231118_133228.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pawilon Secesji</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Wspominając Wiedeń zapewne wiele osób przywołuje na myśl jego klasycystyczne pałace, pełne przepychu, majestatu, masywne i bogate budowle. Zdobione kolumnami, pilastrami, posągami, złoceniami, akantami dumnie prężą się w pobliżu wiedeńskiego Ringu. Solidne niczym wiedeńska monarchia za czasów Marii Teresy. Oglądając je pojedynczo można wpaść w zachwyt. Są pięknym tłem fotografii, a ich wnętrza olśniewają bogactwem. Jednak, kiedy idąc Ringiem natrafiałam na kolejny pałac, operę, teatr, budynki parlamentu i ratusza czułam się przytłoczona ich monumentalnością i klasycznym pięknem, ich nieco nachalną urodą. Potrzebowałam odmiany. I myślę, że na przełomie XIX i XX wieku Wiedeńczycy też potrzebowali odmiany, czegoś lżejszego, innego, nie tak ostentacyjnego, a eleganckiego.</div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-6AgaX3vSCm4iUNd-WmiWRXTxsWJhpuCnvtiozEqL51PUdM3A10w6_bhmW6GU7VWhrsNDjVrpVjMaCfeRtNPweI1p8XnRaeCGNMwaMM_fUa_THI3VYBm8UmlWAf-21SZbPvB9QcD7oatM0xVD_ylLdac_00srv8s9t-c3aEB0hbd4JPBMrWxdZSCtY3U/s4080/20231114_122509.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-6AgaX3vSCm4iUNd-WmiWRXTxsWJhpuCnvtiozEqL51PUdM3A10w6_bhmW6GU7VWhrsNDjVrpVjMaCfeRtNPweI1p8XnRaeCGNMwaMM_fUa_THI3VYBm8UmlWAf-21SZbPvB9QcD7oatM0xVD_ylLdac_00srv8s9t-c3aEB0hbd4JPBMrWxdZSCtY3U/w400-h300/20231114_122509.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gorgony nad drzwiami wejściowymi</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">W poszukiwaniu świeżego spojrzenia udałam się pod Dom Secesji. Jest to budynek ciekawy zarówno w formie architektonicznej, jak i z powodu wystroju wnętrza. Kiedy Gustaw Klimt wraz z kilkunastoma studentami zbuntowali się przeciwko panującemu w Akademii Cesarskiej historycyzmowi i akademizmowi - założyli w 1897 roku Stowarzyszenie Malarzy i Rzeźbiarzy Austriacka Secesja. Na siedzibę wybrali zaprojektowany przez Josepha Marię Olbricha (ucznia Otto Wagnera) pawilon wystawowy. Za dewizę nowego stylu przyjęto wypisane na frontowej ścianie pawilonu hasło - Każdemu czasowi - jego własna sztuka, każdej sztuce – jej własna wolność (Der Zeit ihre Kunst, der Kunst ihre Freiheit). Trafiłam też na bardziej lakoniczne tłumaczenie, które mnie bardziej odpowiada – Czas jest sztuką, sztuka jest wolnością. Co ciekawe miasto bezpłatnie udostępniło działkę na Placu Św. Karola pod budowę pawilonu. A zatem władze miejskie może nie koniecznie popierały nowy nurt, ale też nie zwalczały go. Nowa sztuka nie musiała mieć cech wspólnych pozostawiając twórcom dużą swobodę. W Pawilonie organizowano wystawy członków stowarzyszenia.</div><div style="text-align: justify;">Budynek jest prostą, geometryczną bryłą o białych ścianach. Jego największą ozdobą jest ażurowa złota kopuła (na którą składają się laurowe liście z pozłacanego brązu). Ta kopuła, brązowe drzwi, parę delikatnych złoconych zdobień sprawiają wrażenie elegancji i lekkości. Po lewej stronie frontowej ściany znajduje się napis Ver Sacrum – Święta Wiosna.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSrlLjXi4cE0JwvtBB8o2SF2zj79MU6CYwh10Fv2X70X0Shd0qN8C5uQafs4q-Dh35ztdt2jE7jqQjQD4a5UjyxgedriVU6qVKGa0dnkUkcaDjj7mSLKuKT7a5c7lfUlkJFsGkFgFDX__J-hjid2XghqytDfpUNduhnQbmz8qddp1gsYfFg25AFSqh6cE/s4080/20231114_121127.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSrlLjXi4cE0JwvtBB8o2SF2zj79MU6CYwh10Fv2X70X0Shd0qN8C5uQafs4q-Dh35ztdt2jE7jqQjQD4a5UjyxgedriVU6qVKGa0dnkUkcaDjj7mSLKuKT7a5c7lfUlkJFsGkFgFDX__J-hjid2XghqytDfpUNduhnQbmz8qddp1gsYfFg25AFSqh6cE/w640-h480/20231114_121127.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fryz Beethovena - ściana główna</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Był to też tytuł czasopisma nowego stowarzyszenia. Niemal każdy z twórców Stowarzyszenia miał swój wkład w powstanie ostatecznej wersji Pawilonu. Brązowe drzwi, ogromne, mozaikowe misy, sowy na fasadach bocznych, mitologiczne gorgony o groźnym wyrazie twarzy - każdy z tych elementów miał swojego twórcę, a mimo to całość sprawia harmonijne wrażenie. Nawet postawiony opodal budynku pomnik Marka Antoniusza na rydwanie wykonany w stylu bardziej klasycznym współgra z całością, co jedynie potwierdza tezę, iż sztuka jest wolna i nie musi mieć cech wspólnych. Twórca pomnika Artur Strasser nie miał nic wspólnego z ruchem, a mimo to, jego dzieło dobrze wpasowało się w otoczenie. Kolejną ciekawostką jest to, iż na inaugurację otwarcia galerii stowarzyszenia przybył sam cesarz, mimo iż nie był on zwolennikiem Secesji. Zarówno on, jak i jego następca arcyksiążę Franciszek Ferdynand nie rozumieli nowej sztuki. Temu drugiemu Klimt "zawdzięczał" nie otrzymanie katedry w Wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9DoztLmHkAhXn8_7C_IPomUyrjlaYLUqla9AlELocj7GVP7bZvbeWrMPKZ4ksrDlwcj8Y5N6yTOUjiIK4gmTcNRK8sbixv8CQdAUgi8RgUrhrHStfSAsKUoVtW2AiaVNB1Acjd5iYeUxtJzNIvY6gH1Gi6_g1zsOoCQC0wZfF4r1tx2HzZPif1O4SI4c/s4080/20231114_121159.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9DoztLmHkAhXn8_7C_IPomUyrjlaYLUqla9AlELocj7GVP7bZvbeWrMPKZ4ksrDlwcj8Y5N6yTOUjiIK4gmTcNRK8sbixv8CQdAUgi8RgUrhrHStfSAsKUoVtW2AiaVNB1Acjd5iYeUxtJzNIvY6gH1Gi6_g1zsOoCQC0wZfF4r1tx2HzZPif1O4SI4c/w640-h480/20231114_121159.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fragment najbardziej "zaludnionej" części Fryzu </td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIYAAlMIo_seTs7RSW6fQrzZAb_DFAXl7nkbMMFJiJluHQwBuZjd7-r3CkYRTQoM-B7M4qXFGCZSbMdj4u8z-W7X-sN2NnFxdvVl2WuasGeh-yxmk3Yzmr7osR1gqaJAHepGZ_lu7mCEAh_yoKl8o8KhxLXoxH7lhoUviwOVpiDb6C46BLpNB2PZMJBmQ/s4080/20231114_121335.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIYAAlMIo_seTs7RSW6fQrzZAb_DFAXl7nkbMMFJiJluHQwBuZjd7-r3CkYRTQoM-B7M4qXFGCZSbMdj4u8z-W7X-sN2NnFxdvVl2WuasGeh-yxmk3Yzmr7osR1gqaJAHepGZ_lu7mCEAh_yoKl8o8KhxLXoxH7lhoUviwOVpiDb6C46BLpNB2PZMJBmQ/w640-h480/20231114_121335.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fryz- detal ściany bocznej</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Najcenniejszym dziełem znajdującym się wewnątrz pawilonu (jedynym, jakie mogłam obejrzeć z uwagi na niedostępność innych sal) jest Fryz Beethovena – tęsknota za szczęściem, będący interpretacją IX Symfonii Ludwika Beethovena i jej interpretacji dokonanej przez Ryszarda Wagnera. Fryz powstał w 1902 r. na wystawę czasową poświęconą Beethovenowi. Podobnie, jak większość dzieł sztuki w trakcie wojny został skonfiskowany przez nazistów. Po latach został został ponownie zamontowany w Domu Secesji i od niemal 40 lat można go oglądać przy wtórze płynącej z słuchawek muzyki. Nie będę się zajmować interpretacją dzieła, bo zbyt małą mam w tej dziedzinie wiedzę. Napiszę jedynie, iż jest intrygujące.</div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJZ4KhCFSOGz3UOkax4jxnHpzOb0RBt92FUdIPr9afdbVCMVr7Y06wRvyrWYCYebFt85y2nJOzwbr-BG5Zn3K_ws55IS7TxUpDzJl30Cwxd_ahd9Mus6OWTG88dzCLQIbNUBc9EhQZWK9n2JMsvIeh7uuFLU9e5dKRbRPpgEmly6P6pVtSsmwBVV1lDlI/s4080/20231114_121214.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJZ4KhCFSOGz3UOkax4jxnHpzOb0RBt92FUdIPr9afdbVCMVr7Y06wRvyrWYCYebFt85y2nJOzwbr-BG5Zn3K_ws55IS7TxUpDzJl30Cwxd_ahd9Mus6OWTG88dzCLQIbNUBc9EhQZWK9n2JMsvIeh7uuFLU9e5dKRbRPpgEmly6P6pVtSsmwBVV1lDlI/w400-h300/20231114_121214.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fryz-detal ściany bocznej</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Niemal puste dwie ściany boczne z płynącymi muzami i kilkoma postaciami pojawiającymi się z rzadka i spore skupisko postaci w jednym z rogów ściany centralnej, przykuwający wzrok goryl, niczym jakiś King Kong, postać o wzdętym, ogromnym brzuchu, nagie kobiety o burzach włosów (w charakterystycznym dla Klimta stylu) i złoto w dekoracji i postaciach. Ciekawą interpretację Fryzu usłyszałam oglądając film Pocałunek Klimta (z serii Sztuka na ekranie). Zainteresowanym polecam, można się dowiedzieć wielu interesujących rzeczy nie tylko na temat Pocałunku, ale także innych dzieł Klimta, jak również okresu, w którym tworzył.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY01rGg3bul_X072Stkhf8z0Tl0S-g7e1rZFE0sulfYUwg-RDrdBuhu9KOo9_laDkKlD3PXnRYvLGj-BL6r_-BkeCa6gebYDQOThzrkU7iDECWNKClY2fYehYckudPwusMaf_Zl1JQKI6o6_RZJnr4OOZ9DawdzRLjAHg5cYw8O3YRdPOZ1chnQBHRK7o/s4080/20231114_121445.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY01rGg3bul_X072Stkhf8z0Tl0S-g7e1rZFE0sulfYUwg-RDrdBuhu9KOo9_laDkKlD3PXnRYvLGj-BL6r_-BkeCa6gebYDQOThzrkU7iDECWNKClY2fYehYckudPwusMaf_Zl1JQKI6o6_RZJnr4OOZ9DawdzRLjAHg5cYw8O3YRdPOZ1chnQBHRK7o/w640-h480/20231114_121445.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Płynące muzy</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Całkiem niedaleko domu Secesji przy ulicy Linke Wienzeile znajdują się dwa domy mieszkalne zaprojektowane i wybudowane przez jednego z najbardziej znanych austriackich architektów Otto Wagnera.</div><div style="text-align: justify;">Pod numerem 40 znajduje się Majolikowy Dom z żelaznymi kolumienkami i balustradami oraz kolorową roślinną dekoracją. Obok pod nr 38 znajduje się dom dekorowany secesyjnymi wzorami. Uwagę przyciągają złote medaliony z płaskorzeźbami kobiecych twarzy. Narożnik domu jest zaokrąglony, co nadaje mu interesujący kształt i stanowi większe wyzwanie dla architekta. Z opisu wynika, iż również wnętrze, jak i same mieszkania są niebanalne. Niestety nie udało mi się wejść obejrzeć choćby klatkę schodową. Domy znajdują się nieopodal słynnego wiedeńskiego Targowiska (Naschmarkt), gdzie można zaopatrzyć się nie tylko w świeże owoce, warzywa, nabiały, mięso, ryby, nabyć garderobę ale i zjeść coś w jednej z knajpek, choć uprzedzam, są mocno oblegane.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjuWXnV04ziTIBzb0i3A_n8_PAstOTeYEw0R2enyvDdqsmT1mt-sB3DDuPAjvzsreIaWyTP6XrLzvzDtPcsbkkQGR_8-1RS4RBy0PaH1fJLTxsQo919debFenzfHsHikJzjLVF-X4tSMLtLoEiyUTFnIZMF8Zm4pq36IofBN25AZu7HKpK8_RfZXKKDIs/s4080/20231114_131816.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjuWXnV04ziTIBzb0i3A_n8_PAstOTeYEw0R2enyvDdqsmT1mt-sB3DDuPAjvzsreIaWyTP6XrLzvzDtPcsbkkQGR_8-1RS4RBy0PaH1fJLTxsQo919debFenzfHsHikJzjLVF-X4tSMLtLoEiyUTFnIZMF8Zm4pq36IofBN25AZu7HKpK8_RfZXKKDIs/w640-h480/20231114_131816.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Majolikowy dom- detal</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9u0TmumqYLM869UZD3t6QIg3EILXzb8pr-8HNVJqFvmWljusCMsWns5E0wqgcdhUlx94FQDCquQQvJ7LUpuaj-L4bkACORlU9NE5uSVUjx5uUo9ezdJyP9vgfywNGMV-CRWgtwhF72H9lJk2GTAFHFz-zG7XSl8iZ4P2rOGl2O1Tt6Y0mB6jvuzO5FDc/s4080/20231114_123652.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9u0TmumqYLM869UZD3t6QIg3EILXzb8pr-8HNVJqFvmWljusCMsWns5E0wqgcdhUlx94FQDCquQQvJ7LUpuaj-L4bkACORlU9NE5uSVUjx5uUo9ezdJyP9vgfywNGMV-CRWgtwhF72H9lJk2GTAFHFz-zG7XSl8iZ4P2rOGl2O1Tt6Y0mB6jvuzO5FDc/w640-h480/20231114_123652.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Majolikowy dom pod nr 40</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMokmUgiln_aeUjjG6KBpvcwvsh9JOc8E3ppjIH8h1TITDqT1iPD7-JfT3d8TGGpCxc2NKQvw8OIqVxKvTkUYB6FmmvZk3bSjwuXly26j_XsxO8N_g6lDdsj120-NNaYaQa8vrqRJMt06x_6sXMSjRGH11tonJ5qu_LQLFI3Y_R2QGACKSJCYMfQ2DjrU/s4080/20231114_123914.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMokmUgiln_aeUjjG6KBpvcwvsh9JOc8E3ppjIH8h1TITDqT1iPD7-JfT3d8TGGpCxc2NKQvw8OIqVxKvTkUYB6FmmvZk3bSjwuXly26j_XsxO8N_g6lDdsj120-NNaYaQa8vrqRJMt06x_6sXMSjRGH11tonJ5qu_LQLFI3Y_R2QGACKSJCYMfQ2DjrU/w640-h480/20231114_123914.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Majolikowy dom pod nr 38</td></tr></tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB9F8klEYuzkxysJ0A49UrMuN-icz6pCBOFJkR9P_KAlJisTDM66sBYvb2FHO5ISMHhBHt3-YKmC5g-EwGToW9vr89bTlMAePVRR-ojcw4vsgwrRTFkQEQVzY38l-NTsGAxNF_wmbvt6knhe_0IZq6GcLq_Hrk0zVBWP0eoDDPyzKAamiSJV4XATiP6FM/s4080/20231114_124049.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB9F8klEYuzkxysJ0A49UrMuN-icz6pCBOFJkR9P_KAlJisTDM66sBYvb2FHO5ISMHhBHt3-YKmC5g-EwGToW9vr89bTlMAePVRR-ojcw4vsgwrRTFkQEQVzY38l-NTsGAxNF_wmbvt6knhe_0IZq6GcLq_Hrk0zVBWP0eoDDPyzKAamiSJV4XATiP6FM/w640-h480/20231114_124049.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Majolikowy dom- detal</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1XDLBjobV2-TeHSoXwdrxTp_-rFV2zUCUg__DZ9EU0dpq2ExwjxMCB0QHaSHcmIBOWgv2loE5mTcXPkzkkFMCZ_NYpmHJYiqs3yFo5n7Ajhw18WadBY1lNCkBGjXenUtshsg9pz0NHldFIHb0jzIiYyR3weNDddyUPzbVV53Ozd5RWP8ot_psXd3vifQ/s4080/20231114_131923.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1XDLBjobV2-TeHSoXwdrxTp_-rFV2zUCUg__DZ9EU0dpq2ExwjxMCB0QHaSHcmIBOWgv2loE5mTcXPkzkkFMCZ_NYpmHJYiqs3yFo5n7Ajhw18WadBY1lNCkBGjXenUtshsg9pz0NHldFIHb0jzIiYyR3weNDddyUPzbVV53Ozd5RWP8ot_psXd3vifQ/w640-h480/20231114_131923.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Majolikowy dom- ściana narożna</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Wracając w kierunku Placu Św. Karola obejrzymy kolejny ze zrealizowanych projektów Otto Wagnera. Był on twórcą opracowań na temat perspektywy rozbudowy miasta, niestety zrealizowano jedynie plan sieci kolejki miejskiej. Wagner zaprojektował dlań najdrobniejsze szczegóły w postaci nie tylko pawilonów na stacjach kolejki, ale wiaduktów, tuneli, balustrad, latarni, a nawet kroju liter w napisach. Na Placu Św. Karola znajduje się Pawilon Kolejki Miejskiej. Mieści się w nim Wiedeńskie Muzeum Otto Wagnera (niestety obecnie nieczynne). Składa się on z dwóch bliźniaczych pawilonów stacyjnych zbudowanych w stylu Art Nouveau. Są one tak charakterystyczne, jak paryskie wejścia do metra Hectora Guimarda. Duża ilość żelaza, szkło, motywy roślinne w dekoracji.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7pg51aoXv_IlwmZLLRYf0-5qQoklkoXVR2m0VmCiEcg_4kqvdO977T7aCFgRFGYetksEe9S5VgjOPWByvUXls0xkq-HaEN8LOk4spnzu74M_6_ffz2aIRh9ulw48T3QpfQZbxJN1sAmO6U0whEg7k3YmbsM7_K_ekjWldUsBIdIOO3qVH_FVKtuzXQgs/s4080/20231118_120135.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7pg51aoXv_IlwmZLLRYf0-5qQoklkoXVR2m0VmCiEcg_4kqvdO977T7aCFgRFGYetksEe9S5VgjOPWByvUXls0xkq-HaEN8LOk4spnzu74M_6_ffz2aIRh9ulw48T3QpfQZbxJN1sAmO6U0whEg7k3YmbsM7_K_ekjWldUsBIdIOO3qVH_FVKtuzXQgs/w640-h480/20231118_120135.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pawilon stacji kolejki miejskiej Otto Wagner</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">Jeśli chodzi o Otto Wagnera to nie miałam szczęścia, bo również niezwykle ciekawy kościół jego projektu am Steinhof jest tymczasowo zamknięty. Podczas jego inauguracji obecny był arcyksiążę Franciszek Ferdynand, który nie uważał nową sztukę za ohydną, czemu dał wyraz przemawiając na otwarciu kościoła. Było to ostatnie dworskie zamówienie dla Otto Wagnera.</div><div style="text-align: justify;">Mimo tego, iż miałam pecha pod względem ilości tymczasowo niedostępnych miejsc wiedeńskiej secesji zobaczyłam tyle, iż mogę stwierdzić, że stałam się jej wielbicielką, zdecydowanie trafiła ona w mój gust.</div> <div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW7dKUufVseO8LsxIfZ6uvn7RuMDiqCPdXs9gTLX_CZ7bu0cVnY5iJbrLwkW0rd_aWg68VGzpMBoz6AUs9z2mJrj8oA4dd5_vX-QMbGsXYhEdhuAkONb5R2EFOIoxnyOPttpuBHn2Vl0ZlJSDkuT94b3wJPmzeRRzk9a77oiW5CX8dOCZOblQQUlN_Fms/s4080/20231118_120213.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW7dKUufVseO8LsxIfZ6uvn7RuMDiqCPdXs9gTLX_CZ7bu0cVnY5iJbrLwkW0rd_aWg68VGzpMBoz6AUs9z2mJrj8oA4dd5_vX-QMbGsXYhEdhuAkONb5R2EFOIoxnyOPttpuBHn2Vl0ZlJSDkuT94b3wJPmzeRRzk9a77oiW5CX8dOCZOblQQUlN_Fms/w640-h480/20231118_120213.jpg" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pawilon od strony wejścia na stację</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">To oczywiście zaledwie mały wycinek secesyjnego Wiednia, zabrakło tu choćby willi Otto Wagnera, czy kościoła jego projektu, niemniej jest to wycinek dający pewne pojęcie o stylu. Mam jeszcze kilka pomysłów dotyczących wiedeńskich postów, a zatem dobrze, że kolejny wyjazd dopiero w lutym, jest szansa, że się wyrobię.</div><div style="text-align: justify;">A na zakończenie dwa obrazki z targu. Obrazki, do których mam słabość.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNKV_UH1h1FVAtrFLsWwHY_SvZa44uzyiVRE_F_ORGpxTHbALympN7MEBkhbe4M6dI1xDhXPT_FKJm1M90iN6sWGbidgqVWgZcvHGybYNaZs46gO8gnfbcfVFL3Kc2yiAsqJAO6Xtu032UAU1gjkxB2gtXVTX6spxa8QHgdcW17aKK7_ZaNGF09gQF0ko/s4080/20231114_132413.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNKV_UH1h1FVAtrFLsWwHY_SvZa44uzyiVRE_F_ORGpxTHbALympN7MEBkhbe4M6dI1xDhXPT_FKJm1M90iN6sWGbidgqVWgZcvHGybYNaZs46gO8gnfbcfVFL3Kc2yiAsqJAO6Xtu032UAU1gjkxB2gtXVTX6spxa8QHgdcW17aKK7_ZaNGF09gQF0ko/w640-h480/20231114_132413.jpg" width="640" /></a></div><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYXI17WUsnTw45ynwk9x7GlRXsjO1_zmctp0-OkHhkx3YDFkUGq9uae5HQzUfp-wy5Jp81wd-ZgaLdiKD5pTlXtTi6Zp425DGhroZ8p54Po_0ZyvtEArBmOWvozsipMQwlMUyYO8lHj8oR-DBdSmjtdwSmoYOrG72uuWmFjTHUw_Vukxko40bMS0RroYE/s4080/20231114_132447.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYXI17WUsnTw45ynwk9x7GlRXsjO1_zmctp0-OkHhkx3YDFkUGq9uae5HQzUfp-wy5Jp81wd-ZgaLdiKD5pTlXtTi6Zp425DGhroZ8p54Po_0ZyvtEArBmOWvozsipMQwlMUyYO8lHj8oR-DBdSmjtdwSmoYOrG72uuWmFjTHUw_Vukxko40bMS0RroYE/w640-h480/20231114_132447.jpg" width="640" /></a></div><br /></div>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-36478511908292632212023-11-27T13:24:00.002+01:002023-11-27T21:41:32.448+01:00Wiedeńskie obrazki - sztuka obrazu kontra sztuka cukiernicza <div><p></p><p style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;"></p></div><span style="font-size: large;"></span><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwgLJxK0cETzN7C16TcIomXc0l7Gditx5GZW2P1Tu7Aae3-mRTgQZVumpPAPGqPth6fO7Wb1H-iLsWt3ibfAkj_t9hO_Lf6vy50mWZ7kRwtFE3jzDLZgvMu-CyLmQ_3O7Ao7NLL6UD9wnt_aNd0zS6xUuO8NEJPvlMAF4pKmWdrqqpE7hAQxheoCL4szI/s4080/20231116_134301.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwgLJxK0cETzN7C16TcIomXc0l7Gditx5GZW2P1Tu7Aae3-mRTgQZVumpPAPGqPth6fO7Wb1H-iLsWt3ibfAkj_t9hO_Lf6vy50mWZ7kRwtFE3jzDLZgvMu-CyLmQ_3O7Ao7NLL6UD9wnt_aNd0zS6xUuO8NEJPvlMAF4pKmWdrqqpE7hAQxheoCL4szI/w640-h480/20231116_134301.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W muzeum historii sztuki w Wiedniu<br /></td></tr></tbody></table>Do Wiednia wybrałam się po raz drugi po ponad trzydziestu latach od pierwszej wizyty. Dlaczego? Z poczucia niedosytu spowodowanego nie odwiedzeniem <b>Muzeum Historii Sztuk Pięknych (Kunsthistorisches Muzeum)</b>. Jest to o tyle dziwne, iż wówczas (lata temu) sztuka nie leżała w kręgu moich zainteresowań. </span><br /><span style="font-size: large;">Podczas dwóch dni pobytu w mieście dostałam do dyspozycji półtorej godziny wolnego czasu, które przeznaczyłam na wypicie kawy i zjedzenie ciastka (zapewne był to tort Sahera i pamiętam jedynie, że nie specjalnie mi smakował). Kiedy stawiłam się na miejscu zbiórki wyznaczonym pod pomnikiem Marii Teresy znajdującym się pomiędzy dwoma identycznymi budynkami muzeów jeden z uczestników wycieczki zapytał, czy byłam w Muzeum Sztuki. Jeśli nie, to zaproponował, aby wejść przynajmniej do holu i rzucić okiem na klatkę schodową. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwG4BGowRvGIeXSXzLHhvKds6fN2MfHYjOCYigtaCVmOjTuCNZUOd4LZ4ZrBAtzH7sNkwKi7u4fD3-ldknT1rWYrLyI-7S05vYgReKzONSak8L-6z5Y0H9MyJikhET2dmE1x1ZMaSgCo_HiFleMaNgGSZjTOILiCpIUun3mJuQo2HNuUFVTf0-yGDPSiE/s4080/20231116_150941.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwG4BGowRvGIeXSXzLHhvKds6fN2MfHYjOCYigtaCVmOjTuCNZUOd4LZ4ZrBAtzH7sNkwKi7u4fD3-ldknT1rWYrLyI-7S05vYgReKzONSak8L-6z5Y0H9MyJikhET2dmE1x1ZMaSgCo_HiFleMaNgGSZjTOILiCpIUun3mJuQo2HNuUFVTf0-yGDPSiE/w640-h480/20231116_150941.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Klatka schodowa z rzeźbą Tezeusz i Minotaur Canovy<br /></td></tr></tbody></table>Nie pamiętam nic z wystroju wnętrza z tamtego okresu, ale pamiętam to wrażenie; mieszankę zachwytu i niesprecyzowanego personalnie żalu, iż zamiast oglądać takie wspaniałe wnętrze wybrałam prozaiczne jedzenie ciastka. Uderzyło mnie piękno, choć bardziej bogactwo (ono wówczas robiło na mnie większe wrażenie) wystroju (marmury, rzeźby, kolumny, freski na suficie, zdobienia, sztukaterie, balustrady i to wszystko czego nawet nie potrafiłam nazwać). <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCrREs4uLMrjmmmYxVkbtnQuWnt5SxQ9ROjMuw_fnXNC31PDZ5oVLs7cQRA54KLyZuEWMm9LwNgqaOGnuaeFLpn8XpqamGR1qqPtYIprm_WhfcO5hU4F2u7HMstWORbHmIZU147s-5xzbSSepxNYicgKKVm4op_VnEyWFHrm_gq98wuPl7eSj_wABft3k/s4080/20231116_142919.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCrREs4uLMrjmmmYxVkbtnQuWnt5SxQ9ROjMuw_fnXNC31PDZ5oVLs7cQRA54KLyZuEWMm9LwNgqaOGnuaeFLpn8XpqamGR1qqPtYIprm_WhfcO5hU4F2u7HMstWORbHmIZU147s-5xzbSSepxNYicgKKVm4op_VnEyWFHrm_gq98wuPl7eSj_wABft3k/w640-h480/20231116_142919.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pracownia artysty Vermeera<br /></td></tr></tbody></table></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Jednak wizyta w tym muzeum wymaga odrębnego wpisu. Tutaj jedynie wspomnę, iż do mojej osobistej kolekcji muzeum wyobraźni dołączyłam kolejnego Vermeera - Pracownię artysty. Było to jedno z kolejnych marzeń i spełnienie danej sobie obietnicy, iż po nieudanej próbie odwiedzenia amsterdamskiej wystawy dzieł Holendra obejrzę przynajmniej te znajdujące się w Europie. Jednak bogactwo zbiorów gromadzonych przez pokolenia Habsburgów jest tak wielkie i różnorodne, że można w tym muzeum spędzić cały dzień. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Wizyta w Wiedniu przebiegała pod znakiem odwiedzin Galerii Sztuki oraz degustowania ciast. </span><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvXo_j7mf-Cj3ti13HvNap7GnVz50CkOtNL3LlBuOSfSl50n6PTSvEGhd6FaxuWh428jPgwGBA-Mt5OGu5F0HHct2PbEdOgXVOKJ0wADmrklHpa2Cqok3_ODcAfENBj4jl_pQMrEL5AnNiq4WqH2B89vxEtWgYAhvuCz9uaOLlkugNE8wcKdC37pXyl00/s4080/20231115_092636.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvXo_j7mf-Cj3ti13HvNap7GnVz50CkOtNL3LlBuOSfSl50n6PTSvEGhd6FaxuWh428jPgwGBA-Mt5OGu5F0HHct2PbEdOgXVOKJ0wADmrklHpa2Cqok3_ODcAfENBj4jl_pQMrEL5AnNiq4WqH2B89vxEtWgYAhvuCz9uaOLlkugNE8wcKdC37pXyl00/w640-h480/20231115_092636.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cafe Central Wiedeń<br /></td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;">Idealnym dla mnie sposobem zwiedzania jest jedna galeria, jedna wizyta w parku. Ponieważ jednak wiedeńskie parki nieco mnie rozczarowały, bo albo one są mało interesujące, albo ja nie potrafiłam odkryć tych ciekawych wizyty w galeriach przeplatałam wizytami w kawiarniach. Zatem i wpis będę przeplatała wrażeniami z tych odwiedzin. Jeśli Muzeum Historii Sztuki jest jedną z najbogatszych galerii wiedeńskich to niewątpliwe jedną z najbardziej znanych wiedeńskich kawiarni jest <b>Cafe Central.</b> </span><span style="font-size: large;">Jest ona niczym Cafe Florian w Wenecji, czy Cafe El Greco w Rzymie, albo Cafe Les Deux Magots w Paryżu. To tam zbierała się śmietanka towarzyska i artystyczna Wiednia z początku XX wieku. Sam budynek, w którym mieści się kawiarnia powstał w 1860 roku w stylu włoskiego renesansu. Nie miałam jednak okazji przyjrzeć mu się dokładnie, bowiem tego dnia mocno padał deszcz, a ja myślałam tylko o jednym, aby znaleźć miejsce wewnątrz, bowiem wyczytałam, iż z uwagi na popularność kawiarni do wejścia ustawiają się długie kolejki. Miałam jednak szczęście przybywając do kawiarni wcześnie rano (około godziny dziewiątej) znalazłam wolny stoliczek. </span><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwOsv1UrHQ8DQYb-uDhsTlRWaygywp6XAmxsxY3kU7qGgE74Um4vk3PDhogfxQ2ZPFknQWwzHfa4vhoh_rxjSV5pLe8xGCQL1gmDT1AUquRAWre2s-rE_hKz3Tz2UuXvCLx7swg0uWRTdwIJZNM7JxXjoCJ1zJ2_iX9u3LssP1iYxq7RaoSKgTQAcsEjo/s4080/20231115_092546.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwOsv1UrHQ8DQYb-uDhsTlRWaygywp6XAmxsxY3kU7qGgE74Um4vk3PDhogfxQ2ZPFknQWwzHfa4vhoh_rxjSV5pLe8xGCQL1gmDT1AUquRAWre2s-rE_hKz3Tz2UuXvCLx7swg0uWRTdwIJZNM7JxXjoCJ1zJ2_iX9u3LssP1iYxq7RaoSKgTQAcsEjo/s320/20231115_092546.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W Cafe Central<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">Ale zanim weszłam drzwi otworzył mi pan z obsługi, przy wejściu przywitała mnie postać Petera Altenberga – austriackiego pisarza, księgarza i członka cyganerii z końca XIX i początku XX wieku. Wystrój wnętrza jest tak bogaty, iż ogromna sala wygląda niczym obiekt muzealny z kolumnami, żebrowym sklepieniem, pianinem, obrazami najjaśniejszego pana i jego cesarskiej małżonki. To tu bywali Freud, Zweig, Kokoscha i wielu innych znanych wiedeńczyków. Bywał także Trocki, Lenin, Stalin i Hitler. Ten ostatni był Austriakiem, o czym często się nie pamięta. Klimt wolał Cafe Tivoli. Wrażenia estetyczne w moim przypadku zdecydowanie wygrały z wrażeniami smakowymi. Zamówiłam cafe melange - wiedeńską specjalność (kawa ze spienionym mleczkiem, coś podobnego do włoskiego cappuccino) oraz apfelstrudel. Najbardziej smakowała mi … woda, którą w Wiedniu serwuje się zawsze razem z kawą (każdym rodzajem kawy, nie tylko espresso). <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM53bWPnu-nOBpVGmtORDYWwY9ivwozP-m_3X38cqnacVvZZ-t9u34sMxgqcQBHntlgib_AbGq-3rxUjK27mY1zPtPdk2iLRhP4cy8FTC5KyQwHdPO_LNBZiGiWHDZHhECoHe49i9oMGge2GUG5laB18va9r5xOxQ72P6JeA5Uq08g6dIx68THx7qx4i8/s4080/20231115_085432.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjM53bWPnu-nOBpVGmtORDYWwY9ivwozP-m_3X38cqnacVvZZ-t9u34sMxgqcQBHntlgib_AbGq-3rxUjK27mY1zPtPdk2iLRhP4cy8FTC5KyQwHdPO_LNBZiGiWHDZHhECoHe49i9oMGge2GUG5laB18va9r5xOxQ72P6JeA5Uq08g6dIx68THx7qx4i8/w300-h400/20231115_085432.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Apfelstrudel i Cafe Melange<br /></td></tr></tbody></table><br />To oczywiście kwestia gustów kulinarnych, ale dla mnie ciasto było zbyt słodkie, i zamiast jabłek wyczuwałam cukier i cynamon, zaś w kawie czułam jedynie puchatą piankę mleczną (a jak wspomniałam lubię słabą kawę). Niemniej otoczenie, klimat takiej mieszczańskiej kawiarni na bogato, ilość artystycznych ciast w gablotce sprawiał, że pobyt w tym miejscu był całkiem sympatyczny. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Pokrzepiona dużą ilością cukru udałam się do kolejnej galerii sztuki. Była nią <b>Albertina.</b> O ile w Kunsthistorisches Muzeum możemy podziwiać sztukę najbardziej klasyczną z klasycznych (Bruegel, Durer, Caravaggio, Rubens, Tycjan, Canaletto, Durer, Memling, Arcimboldo i wielu, wielu innych znakomitych malarzy) o tyle do Albertiny idziemy głównie po to, aby obejrzeć obrazy Picasso, Chagalla, Klimta a także impresjonistów i postimpresjonistów. Znakiem rozpoznawczym muzeum jest akwarela Albrechta Durera przedstawiająca Zająca. Niemniej jest tam więcej grafik i obrazów Durera. Mnie zauroczyły trzy obrazy Signaca. Zapewne to sentyment, jaki wywołało wspomnienie pierwszej wystawy tego malarza, jaką mogłam lata temu oglądać w mało znanej galerii sztuki w Martigny w Szwajcarii.</span><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiay2uSJdVw6wNi8FXN9cmAz0Xnha23eMKlk8gPASZM6igma8SfR2DuQvzqkUuTSo-J_GrkuZDztvPVgvT8vzY0lVFb5xkof4TOP6q0FQ9IY16wYrPYOyeyCzmCgJNC8cg-lEObNnJFvZ2gEv7eUFekO6jWp9btPSP0mldWrHRfN3cmnZEEvQw5xMeW7T8/s4080/20231116_105200.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiay2uSJdVw6wNi8FXN9cmAz0Xnha23eMKlk8gPASZM6igma8SfR2DuQvzqkUuTSo-J_GrkuZDztvPVgvT8vzY0lVFb5xkof4TOP6q0FQ9IY16wYrPYOyeyCzmCgJNC8cg-lEObNnJFvZ2gEv7eUFekO6jWp9btPSP0mldWrHRfN3cmnZEEvQw5xMeW7T8/w640-h480/20231116_105200.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Paul Signac Wenecja Różowa chmura<br /></td></tr></tbody></table></span><span style="font-size: large;"> Po raz pierwszy wówczas spotkałam się z nurtem malarskim, jakim jest puentylizm. Zobaczyłam i można powiedzieć przepadłam. Spodobało mi się tak bardzo, że od razu nabyłam parę reprodukcji w muzealnym sklepiku, które do dziś wiszą w mojej sypialni. Tym razem radość była jeszcze większa, bowiem trafiłam na dwa obrazy przedstawiające widoczki z Wenecji. A Wenecję lubię (mało powiedziane) w każdej postaci (w słońcu, deszczu, we mgle, opustoszałą tę najbardziej i pełną gwaru karnawałowego). Oczywiście wszyscy biegną do Picassa, bo to najbardziej znane dzieło w Albertinie (Kobieta w zielonym kapeluszu). </span><span style="font-size: large;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAThctdmUGz4ic9wR9g5uqqq1yjUj-z2EcQItlUXI7qdOe3z84UoWcZBK7XQRzsdly7EILHz7JfJ9Wvxazagb33uDUgu4ToTq7QK6aLivWa7FYgE6Q-1n6cOktRmIW3kVTxQJLL_M8SbGGwRUF3SCaf_WcNc3iZBpZtQBCb21WMrQp1Oi758-6t39JiNM/s4080/20231116_105742.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAThctdmUGz4ic9wR9g5uqqq1yjUj-z2EcQItlUXI7qdOe3z84UoWcZBK7XQRzsdly7EILHz7JfJ9Wvxazagb33uDUgu4ToTq7QK6aLivWa7FYgE6Q-1n6cOktRmIW3kVTxQJLL_M8SbGGwRUF3SCaf_WcNc3iZBpZtQBCb21WMrQp1Oi758-6t39JiNM/w400-h300/20231116_105742.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Picasso Sleeping Drinker<br /></td></tr></tbody></table></span><span style="font-size: large;">Nie jest tajemnicą, iż Picasso nie należy do moich ulubionych malarzy, jeśli jednak miałabym wybrać ulubionego Picassa w Albertinie to byłby to Sleeping Drinker (tłumaczona w niektórych przekładach, jako śpiąca pijaczka, w innych, jako pijąca absynt i to drugie tłumaczenie bardziej mi się podoba, od razu przychodzi na myśl Henri Toulouse Lautrec i jego Pijaczka (z Suzanne Valadon) jakże odmienny w wyrazie.<br /></span><span style="font-size: large;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmGG_VNHKr9jxLqCcUI4UT-zrJATq2MJeiLw7cm34QPjocErQkT8pxC5fe3fkQCVfTPLe3iSUNWLGsukaYbxPF7z4jw1HUetx_IL8y0cT9VHzqQXQbn8GUZD2IZv6NG6sLZpN-XES5dROWDktwY1cqRf5TbWwNPEQItzYLUN3BkewNauCevqG6-692np0/s4080/20231116_105959.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmGG_VNHKr9jxLqCcUI4UT-zrJATq2MJeiLw7cm34QPjocErQkT8pxC5fe3fkQCVfTPLe3iSUNWLGsukaYbxPF7z4jw1HUetx_IL8y0cT9VHzqQXQbn8GUZD2IZv6NG6sLZpN-XES5dROWDktwY1cqRf5TbWwNPEQItzYLUN3BkewNauCevqG6-692np0/w400-h300/20231116_105959.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Paul Delvaux Krajobraz z latarniami<br /></td></tr></tbody></table></span><span style="font-size: large;">Zaciekawiły mnie prace Franza Sedlacek (neoromantyka), który jak się okazało miał niechlubną historię członkostwa w NSDAP. Zafascynował mnie obraz Krajobraz z latarniami Paula Delvaux – belgijskiego surrealisty. Jest niezwykle tajemniczy. Poraża pustką, niepokoi ta znajdująca się w dalszym planie para z noszami, wzrusza jakimś nieprzeniknionym spokojem, jaki bije od kobiecej postaci z pierwszego planu. Po takiej dawce sztuki należy się ciastko. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGyFL8C2BgUVhP1l84s9Y1MREG3ldgo9H_vLF-164oclAFc8LaM-eAc2wiTr2U4Sb1SiroXfbp9p09Eg16f7yKbJw6NrX3bHMfwJitQIpLzHvAhX6eKeQtDA6BHJzgolCDI305r-smpIXJG8msClsDLYAHtyhSWm-5i1vM56ddaACYwWd2qZoW4CwXEIw/s4080/20231116_122409.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGyFL8C2BgUVhP1l84s9Y1MREG3ldgo9H_vLF-164oclAFc8LaM-eAc2wiTr2U4Sb1SiroXfbp9p09Eg16f7yKbJw6NrX3bHMfwJitQIpLzHvAhX6eKeQtDA6BHJzgolCDI305r-smpIXJG8msClsDLYAHtyhSWm-5i1vM56ddaACYwWd2qZoW4CwXEIw/w640-h480/20231116_122409.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cafe Hawełka<br /></td></tr></tbody></table></span><span style="font-size: large;">Tym razem udałam się do kawiarni o znajomo brzmiącej nazwie <b>Cafe Hawełka.</b> W tej kawiarni gromadziła się elita kulturalna w latach pięćdziesiątych XX wieku. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie dość obskurne, jest ciemna, meble pochodzą chyba z połowy zeszłego wieku, ale ma swój klimat zakurzonej przeszłości. Czytałam o niesympatycznej obsłudze nonszalancko traktującej gości, wymuszającej napiwki i każącej na siebie długo czekać. Ja miałam szczęście kelner podszedł dość szybko, a zamówienie otrzymałam w pięć minut i nikt ode mnie niczego nie wymuszał. Zamówiłam tym razem tort Sahera (pełna obaw o to, czy mnie nie zemdli z nadmiaru słodkości, generalnie nie przepadam za tortami, a już czekoladowymi w szczególności) oraz na wszelki wypadek herbatkę. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghKZAmWFr9AaMrnJshDXg2iDQZKXl7dsKztG2TBvh56hWJt8z5bodvCjUNNWQdSCKBs9tej_Mig7YcIbYY7qnosAC_JD89EXDHH8HGTKX2U0b_07YbOupIFYcc4Ur5SNoooTAHmT04WBwI_MfSrRqvPc4CPq-foJjeroFEZ1sYSluXty436SxA-9vzIZM/s4080/20231116_120135.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghKZAmWFr9AaMrnJshDXg2iDQZKXl7dsKztG2TBvh56hWJt8z5bodvCjUNNWQdSCKBs9tej_Mig7YcIbYY7qnosAC_JD89EXDHH8HGTKX2U0b_07YbOupIFYcc4Ur5SNoooTAHmT04WBwI_MfSrRqvPc4CPq-foJjeroFEZ1sYSluXty436SxA-9vzIZM/s320/20231116_120135.jpg" width="240" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tort Sahera w Cafe Hawełka<br /></td></tr></tbody></table><br />Nie mam pojęcia, czy był to reprezentatywny przedstawiciel tego gatunku, ale mnie smakował wyśmienicie. Ciasto było wilgotne, nieprzesłodzone, przełożone cieniutką warstwą morelowej konfitury i polane warstewką czekolady. Było delikatne i wysublimowane, zupełnie nie przystające do mojego wyobrażenia o austriackiej kuchni. Taki torcik Sahera to mogłabym jadać częściej. Na wspomnienia, aż mi się kąciki ust podnoszą do góry. Znalazłam <a href="https://www.youtube.com/watch?v=AgVVBgTF-eg&t=133s">taki ciekawy filmik</a> w internecie kręcony w Cafe Hawełka. </span><br /><span style="font-size: large;"><b>Belweder.</b> Być w Wiedniu i nie zobaczyć Pocałunku Klimta to tak jakby nie być tam wcale. Ta najbardziej rozpoznawalna reprodukcja dominująca na kubkach, talerzykach, filiżankach, torbach i wszelkich muzealnych gadżetach pamiątkowych króluje nie tylko w Wiedniu, ale mam wrażenie w całej Europie. Kto wie, czy nie jest popularniejsza od Gałązki Migdałowca, czy Słoneczników Van Gogha. Oczywiście do 2006 roku byłby to Portret Adeli Bloch-Bauer znany jako Wiedeńska Mona Lisa. Najwięcej obrazów Klimta znajduje się w Belwederze. Zbudował go książę Eugeniusz Sabaudzki - nazywany zakulisowym cesarzem. Był on uczestnikiem walk w bitwie pod Wiedniem (1683 rok) i głównodowodzącym wojskami austriackimi w zwycięskiej bitwie pod Zentą (kiedy to w 1697 roku ostatecznie wyparto Turków z Europy). Kompleks budynków Belwederu (Górny i Dolny Belweder) łączą tarasy ogrodowe, które zafascynowały Bernarda Bellotto (jego Widok z Belwederu wisi w Muzeum Historii Sztuki). <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBQi9yPvFrns1rBAuUT0e6Lpfrnrp22e6fBxsrUnkcynnEsle-QSjJdGBW-nC_9cYzXCpTfpOUgBwyMA6BVB3W6rlSzwdIF85ZNYpm8RQBWkLKsuS_6nEsdgxmFT_2-QiRQ16N20sfdJCFtdjSfbgdXn_oVKjGeGAlCvEYRZIzKLYCzL_SNREH7GsJ6wk/s4080/20231117_095320.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBQi9yPvFrns1rBAuUT0e6Lpfrnrp22e6fBxsrUnkcynnEsle-QSjJdGBW-nC_9cYzXCpTfpOUgBwyMA6BVB3W6rlSzwdIF85ZNYpm8RQBWkLKsuS_6nEsdgxmFT_2-QiRQ16N20sfdJCFtdjSfbgdXn_oVKjGeGAlCvEYRZIzKLYCzL_SNREH7GsJ6wk/w640-h480/20231117_095320.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sala Terrena w Belwederze Górnym (z atlantami w roli podpór)<br /></td></tr></tbody></table>Pałac miał być letnią rezydencją księcia. Z powodu ograniczonej ilości czasu odwiedziłam jedynie Górny Belweder, który służył do celów reprezentacyjnych, a w którym dziś mieści się galeria sztuki. I pomimo ich bogactwa i tak niemal każdy biegnie do sal Klimta, w których znajdują się najbardziej rozpoznawalne obrazy (Pocałunek, Judyta z głową Holofernesa, liczne pejzaże, portrety kobiet, których nazwiska dziś niewiele nam mówią, a które w jego czasach należały do towarzyskiej socjety Wiednia). Miałam szczęście, iż jeden ze zrabowanych rodzinie Bloch-Bauerów obrazów przyleciał na konserwację do Wiednia i został wystawiony w Belwederze. Mogłam więc bez wycieczki za ocean obejrzeć Adelę, jakże inną od tej kapiącej złotem, wyzywającej, śmiałej, choć może nie do końca spełnionej kobiety z pierwszego portretu. <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigndcIhgO7qOj0thJWgc7pv8Rog3hsyuVNn1ee7oIqYjgTi7grBcvWsjVs0wR_cpKewnM59KY3Y7lINQhqOou-Y8ZPrlLKf6NjgofAqwJFCxHT2FNOFaga3p37gYBK72dwNfV3nb1BQ8_u1-UJetHqirZAykDRpYTPIZtbUzXvrywpF_BnfCfj7MzXBcQ/s4080/20231117_100328.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigndcIhgO7qOj0thJWgc7pv8Rog3hsyuVNn1ee7oIqYjgTi7grBcvWsjVs0wR_cpKewnM59KY3Y7lINQhqOou-Y8ZPrlLKf6NjgofAqwJFCxHT2FNOFaga3p37gYBK72dwNfV3nb1BQ8_u1-UJetHqirZAykDRpYTPIZtbUzXvrywpF_BnfCfj7MzXBcQ/w640-h480/20231117_100328.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gustaw Klimt Avenue in the Park of Schloss Kammer</td></tr></tbody></table>Poza obrazami Klimta (kilka zdjęć zamieściłam w<a href="https://guciamal.blogspot.com/2023/11/zota-dama-anne-marie-oconnor.html"> poprzednim poście</a>) jest tam wiele innych ciekawych dzieł; w tym Kokoschki i Schielego. Znajdują się obrazy przedstawiające Adama i Ewę pędzla Hansa Makarta. Makart był przedstawicielem akademizmu, malował schlebiając gustom odbiorców, eksponując luksus i zmysłowość. Do jego wielbicieli należał Adolf Hitler, który jak wiemy (niestety dla dziejów ludzkości nie został przyjęty do Akademii Sztuk Pięknych). <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjNBCZ2qL_9Z1MuowousuYm9-T6mFUibgU50Viz_cddjpCjbPkbvHmNuvHjcbAUeAFwjszfYcMOmjKd5KCEbd1TwfaJcuIo5ADS_FOOq6hI9DrVt158XIIM-yPDRZIKmCfLHFsxssYfC3vAeZWI_IzONQyhVnAeogZ0xCrFie4ZVull00GpophPuURUDQ/s4080/20231117_102413.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjNBCZ2qL_9Z1MuowousuYm9-T6mFUibgU50Viz_cddjpCjbPkbvHmNuvHjcbAUeAFwjszfYcMOmjKd5KCEbd1TwfaJcuIo5ADS_FOOq6hI9DrVt158XIIM-yPDRZIKmCfLHFsxssYfC3vAeZWI_IzONQyhVnAeogZ0xCrFie4ZVull00GpophPuURUDQ/s320/20231117_102413.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Adam i Ewa Hansa Makarta<br /></td></tr></tbody></table>Ciekawostką jest ekspozycja rzeźb głów Franza Xaviera Messerschmidta. Ten XVIII wieczny niemiecko - austriacki rzeźbiarz znany był z kolekcji głów o wyrazistej, niemal groteskowej mimice. Wyglądają nieco karykaturalnie, ale też niezwykle interesująco. W zalewie klasycznych rzeźb o idealnych rysach twarzy jest to coś innego. Oczywiście Belweder ma przepiękny wystrój wnętrz, nie odbiega w tym od innych książęcych pałaców (sztukaterie, freski, lustra, rzeźby, obrazy, posągi, tapety, wyścielane bogatymi materiami meble, kominki, plafony, zero prostoty, sam przepych). <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXWkKJDoxBl0oPEFZyCwtr3hzNPhZ9H1BYHcrMMlJbEuOFzu1PbOl71k3Tb_MWKpl_47sXAQzyrR7LrvrGu_49Vi-G3T25gLxgMcMuPFnKyr9FRTQKSrlepAFuulXL55ZQbiVn_ffxsc2BYUVFmOvxe329OveibjNHTrbeyGrtazfpRnPEJEo3BdTTX08/s4080/20231117_103639.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXWkKJDoxBl0oPEFZyCwtr3hzNPhZ9H1BYHcrMMlJbEuOFzu1PbOl71k3Tb_MWKpl_47sXAQzyrR7LrvrGu_49Vi-G3T25gLxgMcMuPFnKyr9FRTQKSrlepAFuulXL55ZQbiVn_ffxsc2BYUVFmOvxe329OveibjNHTrbeyGrtazfpRnPEJEo3BdTTX08/s320/20231117_103639.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Głowy Messersmidta<br /></td></tr></tbody></table><br />Ale i tak tym, co zapamiętam będą obrazy i rzeźby, jak rzeźby atlantów w sali Terrena (i pomyśleć, że genezą ich powstania były wady konstrukcyjne budowli, które wymagały podparcia sufitu). Mnie zauroczył też taki romantyczny obrazek Olgi Wisinger – Florian zatytułowany Spadające liście. Jeśli nawet ktoś nie lubi jesieni to taki widoczek większość z nas przyjmie z przyjemnością i z chęcią zanurzy się w takim krajobrazie barw, zapachów i szelestów. <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz2NbUbCs95djGLA3SFojTaqD03uZVzeEY0Tu6HqRdhGXSylgY6MD-4DNxAI5n3VXHneQTZtof7ZpV3WO53feO2FEbBrut7kzpujEUQt5wx9y_ORxUrlWNyFm5O4ToOuMedv-0J3WZOeUd-UoYk4uaKAq-JBSxgiyoAJf0HMcnmgtx2GZNFEM2p-Wxhf4/s4080/20231117_100538.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgz2NbUbCs95djGLA3SFojTaqD03uZVzeEY0Tu6HqRdhGXSylgY6MD-4DNxAI5n3VXHneQTZtof7ZpV3WO53feO2FEbBrut7kzpujEUQt5wx9y_ORxUrlWNyFm5O4ToOuMedv-0J3WZOeUd-UoYk4uaKAq-JBSxgiyoAJf0HMcnmgtx2GZNFEM2p-Wxhf4/w640-h480/20231117_100538.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Olga Wisinger - Florian Spadające liście <br /></td></tr></tbody></table>A skoro jestem w Belwederze to po takiej porcji wrażeń idę na kawę i niestety na ciastko też. Ponieważ moja znajomość języków obcych woła o pomstę do nieba wybieram to ciasto, którego nazwę rozumiem Tort Węgierski, a do tego cafe latte. Kawiarenka muzealna jest całkiem pozbawiona jakiegokolwiek klimatu, a ciasto jest przeciętne (nie jest złe, ale też nie jest grzechu warte, a dla mnie niestety jedzenie słodkości z powodów zdrowotnych jest grzechem). Tak więc wychodzę upojona sztuką i opita kawą (bardzo dobrą) oraz dosłodzona porcją tortowego ciastka. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh1bi57Ax4DR2cY-DgH6_0gh8o5rgaz-XbUNC6cBaAuQMxzRWGg8wYGBgpo9OnC3qlBTcaQBW_m3KTQpSbsd4STvNoctSNzrrA2zowGHeueH8JXorGplWVouO3kMKvEEm22dO0AvIarbIhz8MhpC2VfoZJdyb0T4GvSjtTj3PaGjPAqYkwvLl-cs-JYVI/s4080/20231116_163435.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhh1bi57Ax4DR2cY-DgH6_0gh8o5rgaz-XbUNC6cBaAuQMxzRWGg8wYGBgpo9OnC3qlBTcaQBW_m3KTQpSbsd4STvNoctSNzrrA2zowGHeueH8JXorGplWVouO3kMKvEEm22dO0AvIarbIhz8MhpC2VfoZJdyb0T4GvSjtTj3PaGjPAqYkwvLl-cs-JYVI/s320/20231116_163435.jpg" width="320" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tort węgierski w muzealnej Cafe Belwederu<br /></td></tr></tbody></table><br /></span><span style="font-size: large;">Ostatnią stricte Galerią sztuki, jaką odwiedziłam w Wiedniu było <b>Muzeum Leopolda</b>. To najważniejszy zbiór nowoczesnej sztuki austriackiej z największą ilością dzieł Egona Schielego. Jest tu też sporo dzieł Oskara Kokoschki. Oba nazwiska jeszcze miesiąc temu były mi kompletnie obce. Sztuka nowoczesna jest przeze mnie przyswajana wybiórczo. Zdarza się, że coś mnie zachwyci, ale nie jest to częste zjawisko. Staram się jednak w celach poznawczych odwiedzać i takie galerie. Tej, przyznam nie miałam w planie. W końcu co za dużo to niezdrowo. Ktoś mądry (czy to nie Szymborska) powiedział kiedyś jeden obraz dziennie- tyle jest w stanie przyswoić człowiek, jeśli chce dobrze zapamiętać. Tyle, że jestem zachłanna, jeśli idzie o pewien rodzaj sztuki, więc jak już zacznę trudno mi się ograniczać. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhavY6mH4kK3q-pEhVGGchSQvCUasH1JcIsF9RmETETtILoBkXQsEorQytd4gQ56CZdZ3pEUA8awdnfPifmXVdjrVhSVLfwQrq8q59J-Mf93FoTdwqpKvWs0zUiplNNtui_bsPG_LI7iYD0wmJND2pssEApTNgLA8dP7zsSAN6XvCFEO9qEygx4jAmj1As/s4080/20231115_111051.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhavY6mH4kK3q-pEhVGGchSQvCUasH1JcIsF9RmETETtILoBkXQsEorQytd4gQ56CZdZ3pEUA8awdnfPifmXVdjrVhSVLfwQrq8q59J-Mf93FoTdwqpKvWs0zUiplNNtui_bsPG_LI7iYD0wmJND2pssEApTNgLA8dP7zsSAN6XvCFEO9qEygx4jAmj1As/w400-h300/20231115_111051.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Egon Schiele Autoportet <br /></td></tr></tbody></table><br />Muzeum odwiedziłam z powodu dość mocno padającego deszczu, który uniemożliwił mi wizytę w Parku wokół Hofburga. Miałam szczęście trafiając na dzień bezpłatnego wstępu. Mogłam dzięki temu poznać obrazy tych dwóch obok Klimta najbardziej znanych wiedeńskich malarzy. Schiele malował sporo portretów i to malował je w sposób niezwykle charakterystyczny, lekko karykaturalny. Nie wszystkie mi się podobały, ale autoportret przedstawiający Egona jako łobuzerskiego chłopaczka z zadziornym spojrzeniem przypadł mi bardzo do gustu. Intrygujący jest też obraz Kobieta w żałobie. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLo-kehfaUOqrh3-nF4SwO1npbeVdLPN0GHgaxSmo6qzNht9ADGG065GQOJBdS_izOqnHu86j86z6ynAjjSYx329iMf_YhoksSHRb8_4UU56ahltxIWBKkTsatC47npNtXHBTbR2dHauB-pLp7QhpP8rIdNWg0UUTxrYCf4crpHeZ99K4QCkMnxUfx_tU/s4080/20231115_111320.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLo-kehfaUOqrh3-nF4SwO1npbeVdLPN0GHgaxSmo6qzNht9ADGG065GQOJBdS_izOqnHu86j86z6ynAjjSYx329iMf_YhoksSHRb8_4UU56ahltxIWBKkTsatC47npNtXHBTbR2dHauB-pLp7QhpP8rIdNWg0UUTxrYCf4crpHeZ99K4QCkMnxUfx_tU/w400-h300/20231115_111320.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kobieta w żałobie Egon Schiele<br /></td></tr></tbody></table><br />Natomiast postacie namalowane przez Kokosche są takie zdeformowane i rozmazane, że w tak dużym natężeniu, w jakim się jawią w Muzeum Leopolda są męczące. Jego pejzaże, czy weduty podobały mi się o wiele bardziej. Tym co przyciągnęło moją uwagę była porcelana w stylu art deco. Może z uwagi na od dawna żywioną miłość ku porcelanie (będącej tak kruchą, a tak wykwintną materią), a może z uwagi na ciekawe wzornictwo, prostotę, która jest ponadto niezwykle ładna i ciekawa. </span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgneL1o6cjbkqH52Ih0ryXufOB628A7EvYdliWTlGB4awrP6O4AZCcZX5SMOXSdem14DYi3it_wO4rDd_gil-CNERVz5hw5Oo6fJxJBb43gwpjHjsLhHTs-qT8ZKS5OqgLi0zDS1eNDIiP_K45VkpdNBOvxtI2YnP7JRZuwDTJVRyeYfDngwUnK5C1RT38/s4080/20231115_105126.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgneL1o6cjbkqH52Ih0ryXufOB628A7EvYdliWTlGB4awrP6O4AZCcZX5SMOXSdem14DYi3it_wO4rDd_gil-CNERVz5hw5Oo6fJxJBb43gwpjHjsLhHTs-qT8ZKS5OqgLi0zDS1eNDIiP_K45VkpdNBOvxtI2YnP7JRZuwDTJVRyeYfDngwUnK5C1RT38/w640-h480/20231115_105126.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Porcelana w stylu art deco -Josef Hoffmann (Muzeum Leopolda)<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">Tu przypomina m się wiersz Barańczaka <i>Porcelana</i>. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Oczywiście mogłabym opisać bardziej szczegółowe wrażenia z pobytu w każdym z odwiedzonych miejsc, bo każde jest tego warte, ale wnioskując po objętości tekstu i mając świadomość, o ilu jeszcze miejscach chcę napisać poprzestanę na tym jedynie wspomnieniu paru eksponatów, które chciałabym zapamiętać. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtYMD775NV-ETef7JyJxMPRxtFcfkd5EguS5veTbPTBnF_KHdyOrfVxrWIJFI-B_vx8nFmrWfqEWMGpCphEIl-CRCTAiKuP0WtOvrhqox5XyiQmOjQDGCgzbe7LzH05eQSrY_mTykE433EIdL22kVsK5k2vGAEaz0zkwiDjY0EX_tXejQEzbOrWNmAmqI/s4080/20231118_111209.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtYMD775NV-ETef7JyJxMPRxtFcfkd5EguS5veTbPTBnF_KHdyOrfVxrWIJFI-B_vx8nFmrWfqEWMGpCphEIl-CRCTAiKuP0WtOvrhqox5XyiQmOjQDGCgzbe7LzH05eQSrY_mTykE433EIdL22kVsK5k2vGAEaz0zkwiDjY0EX_tXejQEzbOrWNmAmqI/w640-h480/20231118_111209.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Cafe - Konditorei L. Heiner<br /></td></tr></tbody></table>A na zakończenie zapraszam na eklera w Café - Konditorei L. Heiner. Miałam do wypisania trzy pocztówki i chciałam gdzieś spokojnie zrobić to przy stoliczku i kawie. Niestety po drodze wzrok napotkał na szklaną gablotkę z ciastkami i ekler, którego smak odkryłam całkiem niedawno w Gdańskiej cukierni zwanej Eklerownią skusił mnie skutecznie do zamówienia ciasteczka. Nie sądziłam co prawda, iż sprosta on wyzwaniu zaspokojenia mojego smaku na eklera rodem z gdańskiej ciastkarni, a tymczasem nadzienie rozpływało się w ustach, było delikatne, nieprzesłodzone, wysublimowane. </span><br /><span style="font-size: large;">Mogę spuentować to tak, iż w Wiedniu zaspokoiłam swe artystyczne gusta z nawiązką i udało mi poznać ciekawe smaki cukiernicze.</span></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1rpO7KjQt-Y6VyttI80rFKjz4pIoT8PmMuaKjY4XnarR_bgmLHmrqIp8uYUWjn3RpU-QIUrWx3tcMlYMplPfsF8AV3wotzNwtg84eOyK-qVFKn0IYUKSPIJnNggS1noC0oj9ckwVKFf7JbNr1ZfxJZNd5O5SfjVARjS2rgVlhkqCUpYdEUIHBz1E2X1s/s4080/20231118_105217.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1rpO7KjQt-Y6VyttI80rFKjz4pIoT8PmMuaKjY4XnarR_bgmLHmrqIp8uYUWjn3RpU-QIUrWx3tcMlYMplPfsF8AV3wotzNwtg84eOyK-qVFKn0IYUKSPIJnNggS1noC0oj9ckwVKFf7JbNr1ZfxJZNd5O5SfjVARjS2rgVlhkqCUpYdEUIHBz1E2X1s/w640-h480/20231118_105217.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ależ to było smaczne ciacho<br /></td></tr></tbody></table><br /></div>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-2069579287073609842023-11-22T16:35:00.003+01:002023-11-25T22:33:26.316+01:00Złota dama Anne Marie O`Connor <div><p></p><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNRRJBXFi_GXvBCsdLIVr0mVjwkXV8NvRVjldzISB_qvMlePttmGcLsGa3E3_AV5FhDkno3nheJyQ2SDQFF_VRvKfnaOxh3lX81wSMRC3MtlKv7LXV-LzfCNBLc2QTATrOuqdpcuUvF4fUcSwgYdkwHXbuNwhfWZk1BXCwL3YFwqJJVADU2pFcdEjxMLw/s360/360px-Gustav_Klimt_046.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="360" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNRRJBXFi_GXvBCsdLIVr0mVjwkXV8NvRVjldzISB_qvMlePttmGcLsGa3E3_AV5FhDkno3nheJyQ2SDQFF_VRvKfnaOxh3lX81wSMRC3MtlKv7LXV-LzfCNBLc2QTATrOuqdpcuUvF4fUcSwgYdkwHXbuNwhfWZk1BXCwL3YFwqJJVADU2pFcdEjxMLw/w400-h400/360px-Gustav_Klimt_046.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portret Adeli Bloch Bauer jedyne zdjęcie z internetu<br /></td></tr></tbody></table><p></p></div><span style="font-size: large;"></span><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Podtytuł książki brzmi niezwykła opowieść o arcydziele Gustawa Klimta, portrecie Adeli Bloch-Bauer.</span><br /><br /><span style="font-size: large;">Złota dama jest debiutem pisarskim adeptki malarstwa i dziennikarki zamieszkałej w Jerozolimie, debiutem niezwykle udanym. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Powieść przedstawia historię bogatej rodziny zasymilowanych żydów Bloch-Bauerów, żyjących do czasu wybuchu II wojny światowej w Wiedniu. Przedstawia też losy jednego z najbardziej znanych obrazów Gustawa Klimta – portretu Adeli, który naziści chcąc ukryć jego żydowskie konotacje nazwali mianem Złotej Damy. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">A wszystko to na bogatym tle ówczesnego życia kulturalno-towarzyskiego początków XX wieku. Młodość Adeli przypada na okres rządów cesarza Franciszka Józefa. Wyemancypowana Sisi ucieka od konwenansu dworskiej etykiety w liczne podróże, cesarz spotyka się z aktorką Kathariną Schratt, wybudował dla niej willę w Ischl. Przepisy dotyczące statusu żydów ulegają liberalizacji, sam cesarz zachęca ich do inwestowania w budowę linii kolejowej i fabryk nadając arystokratyczne tytuły. Ich populacja z sześciu tysięcy w połowie XIX wieku wzrasta do niemal stu pięćdziesięciu tysięcy na początku XX wieku i stają się najliczniejszą populacją żydowską w zachodniej Europie.<br /></span><br /><span style="font-size: large;">Zamożni przedstawiciele tej populacji byli wielbicielami wiedeńskiej kultury. Wypełniali nowe teatry, opery i szkoły cesarstwa w większym stopniu, niż wynikałoby to ze statystyki. Dzieci żydowskiego pochodzenia stanowiły w Wiedniu mniej niż dziesięć procent, jednak żydowska młodzież zajmowała trzydzieści procent miejsc w szkołach średnich. Wiedeńscy Żydzi byli entuzjastami nowych gałęzi nauki i medycyny. Chętnie wspierali młodych artystów, intelektualistów i najnowsze polityczne prądy. Stali się tak ważnymi mecenasami kultury, że powieściopisarz i dziennikarz Stefan Zweig stwierdził; "<i><span style="color: #2b00fe;">Kto chciał wprowadzić coś nowego” bądź przyjechał na gościnne występy i szukał w Wiedniu zarówno zrozumienia, jak i audytorium, ten był zdany na burżuazję żydowską</span></i> (str. 34). </span><br /><span style="font-size: large;">Wraz ze wzrostem znaczenia bogatych i wykształconych rodzin szedł antysemityzm, który uderzał w ubogich przedstawicieli żydowskich rodzin. </span><span style="font-size: large;">Jednak Adela Bloch Bauer miała szczęście. Przyszła na świat w rodzinie poważanej, rodzinie, której przedstawiciele zajmowali się mecenatem sztuki. Mogła się kształcić w najlepszych szkołach. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGn4hZXdL31mXfdq6sHAiWyWCF0seX8_bK54ix5oTXECUrFnsxXCHhbplR8iw2zXf5gyuPaLaUfGx5s7CBQDrgNmA25OLRAsUSRukh-ZoiqIasi84f4Ieppn31bMLQRi7BBKOzz-uBxcVYEAuNsApY0goAO_lzsSY3dwMcb018JpY-y4wsn1UAi0IygwU/s4080/20231117_101850.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGn4hZXdL31mXfdq6sHAiWyWCF0seX8_bK54ix5oTXECUrFnsxXCHhbplR8iw2zXf5gyuPaLaUfGx5s7CBQDrgNmA25OLRAsUSRukh-ZoiqIasi84f4Ieppn31bMLQRi7BBKOzz-uBxcVYEAuNsApY0goAO_lzsSY3dwMcb018JpY-y4wsn1UAi0IygwU/w640-h480/20231117_101850.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Judyta z głową Holofernesa<br /></td></tr></tbody></table>W przeciwieństwie do swojej matki, czy siostry jej ambicją nie było dobre zamążpójście i urodzenie dzieci. Adela chciała studiować. Niestety status materialny tu nie wystarczył. Na przełomie wieków XIX i XX tylko garstce kobiet udało się wstąpić na uniwersytet i mogły one studiować jedynie filozofię. Rewolucyjną była decyzja cesarza Franciszka Józefa o dopuszczeniu kobiet do kształcenia na wydziale medycyny. Mimo to, kiedy Emil Zuckerkandl - pionier anatomii wprowadził na zajęcia z anatomii swoją protegowaną Gertrude Bien (w męskim ubraniu i bez możliwości zadawania pytań) musiał wezwać ochronę, kiedy słuchacze zorientowali się, że herr Bien to fraulein Bien. Kilka lat później została ona pierwszą wiedeńską pediatrą-kobietą. </span><br /><span style="font-size: large;">Adeli nie udało się podjąć studiów. Wydana została za mąż za bogatego przemysłowca, sporo od niej starszego Ferdynanda Blocha, który był dobrym człowiekiem, ale zupełnie różnym od Adeli, mieli inne temperamenty i zainteresowania. Ich małżeństwo przypominało małżeństwo Franciszka Józefa z Sissi, tyle, że Adeli nie wiązały konwenanse i dworska etykieta. </span><br /><span style="font-size: large;">To Ferdynand zamówił portret Adeli u Klimta. Malarz miał opinię uwodziciela, a jego obrazy odsłaniając ciało modelki odsłaniały o wiele więcej (temperament, sekrety, pragnienia). Klimt był modny wśród bogatej klienteli, ale był też kontrowersyjny, malował po nowemu, nie były to akademickie portrety. Zamówienie świadczy o odwadze Ferdynanda, który chciał, aby jego żona została unieśmiertelniona, nawet jeśli portret wzbudzi sensację. Może miało to wynagrodzić Adeli brak potomka. </span><br /><span style="font-size: large;"><i><span style="color: #2b00fe;">Dzieci były podstawą rodzinnego życia. Dla kobiet były przepustką do świata. Pozwalały uczestniczyć w życiu wielopokoleniowych rodzin zbierających się w wiejskich rezydencjach, gdzie młode matki rozmawiały, podczas gdy dzieci się bawiły. Bezdzietność oznaczała ciche, puste mieszkanie rozbrzmiewające tylko głośnym tykaniem złotego zegara, podczas gdy Ferdynand był zajęty w cukrowni. Bezdzietność była też uszczerbkiem na kobiecości, niepełnym człowieczeństwem, a nawet powodem drwin…. Dla zamężnej kobiety brak dzieci oznaczał katastrofę, utratę osobistej i społecznej tożsamości</span></i> (str. 78-79). </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Portret Adeli najbardziej złoty ze wszystkich obrazów Klimta nie był jedynym jej portretem namalowanym przez malarza. To jej twarz widnieje na obrazie Judyta z głową Holofernesa. Na obu Adela została przedstawiona taką, jaką była naprawdę, albo, jaką mogłaby być, gdyby kobieta była traktowana na równi z mężczyzną. Portrety przedstawiają kobietę śmiałą, wyzwoloną, rozbudzoną erotycznie, czyli zupełne przeciwieństwo kobiety, jaką stawiano wówczas na piedestale życia rodzinnego. Portret Adeli z czasem stał się dobrem narodowym Austrii, zwano go austriacką Moną Lisą. Habsburgowie wypożyczali obraz na wystawy, aby reprezentował wspaniały wizerunek cesarstwa - nowoczesnego i wytrawnego. Nic dziwnego, że uzyskawszy obraz podstępem latami nie chciano zwrócić go prawowitym właścicielom - spadkobiercom Adeli i Ferdynanda. <span style="color: #2b00fe;"><i>Inkrustując Adelę tajemnicą i złotem jak bizantyjską mozaikę, Klimt przedstawił ją jako dumną, wyniosłą władczynię z wysokim podbródkiem i oczami zdradzającymi aspiracje</i></span>. (str.113). Sama Adela zmarła przed wybuchem wojny w wieku czterdziestu trzech lat. </span></div><span style="font-size: large;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8956HLbjJAOBYym071n-ZgOOZyCgICXli-oNAZvaVFmCZsbasiW3SoBj6HduyMcPI-RYxg_IE0lfXPUF5Q4zqEfpi5zbu7gTsdbemU4Bad-esMniETziirguQYjpE3in5nOCI23KaBCqHRZWZq6YMPeBh8LorpvwJz75PDiVskiAzknEn485rsSJtBLQ/s4080/20231117_100711.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8956HLbjJAOBYym071n-ZgOOZyCgICXli-oNAZvaVFmCZsbasiW3SoBj6HduyMcPI-RYxg_IE0lfXPUF5Q4zqEfpi5zbu7gTsdbemU4Bad-esMniETziirguQYjpE3in5nOCI23KaBCqHRZWZq6YMPeBh8LorpvwJz75PDiVskiAzknEn485rsSJtBLQ/w640-h480/20231117_100711.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portret Adeli Bloch Bauer II<br /></td></tr></tbody></table></span><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">W książce <i>Złota Dama</i> autorka przedstawia tragiczne losy żydowskich krewnych i przyjaciół Adeli i Ferdynanda. Ci bogatsi, którzy nie zdążyli wyjechać po anszlusu Austrii byli zmuszani szantażem do przepisania całego majątku na okupantów, ci biedniejsi byli wywożeni do obozów zagłady. Kilku dzięki sprytowi i pieniądzom udało się przeżyć wojnę, jednak majątków nie udało się im odzyskać, utracili zamki, kamienice, fabryki, złoto, pieniądze, drogocenne dzieła sztuki. O odzyskanie <i>Złotej damy</i> oraz kilku innych obrazów siostrzenica Adeli Maria Altmann toczyła sądową batalię do 2006 roku. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Przerażającą była historyczna amnezja. <i><span style="color: #2b00fe;">Po wojnie trudno było Blochom-Bauerom odzyskać pozostałości ich dawnego życia. Nikt nie czuł się winny. Austria użalała się nad sobą. Wiedeń leżał w ruinach….. W roku 1946 oficjalnie unieważniono wszystkie transakcje zawarte w czasach rządów nazistowskich jako niemające mocy prawnej, w rzeczywistości jednak bardzo trudno było dostać z powrotem zajęte domy i mieszkania,które zaryzowano podczas wojny. Rodzinom, które starały się o zwrot dzieł sztuki, mówiono, że najbardziej wartościowe przedmioty stały się „narodowym dziedzictwem” i proszono je, by „przekazały” te prace w zamian za prawo wywozu z kraju mniej ważnych dzieł. Żydzi, którzy ocaleli i wrócili do kraju w tym ponurym powojennym okresie, byli zmęczeni i smutni. Przyjaciele i rodzina zostali wymordowani, w ich domach mieszkali obcy ludzie, używając ich zastaw stołowych i sprzedając na czarnym rynku ich pamiątki rodzinne. Austriaccy urzędnicy nawet nie silili się na uprzejmość i zrozumienie. </span></i>(str. 300) </span><br /><br /><span style="font-size: large;"> A może jeszcze bardziej przerażające jest to, że tak wielu nazistów odpowiedzialnych za wojenne zbrodnie nie tylko nie poniosło za nie odpowiedzialności, ale żyło w bogactwie i pełniło odpowiedzialne stanowiska polityczne. </span><br /><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgal5L5mRuTy2Fe0SFelSZ9-NqRmiuWEOEeo54tRhERtrkWouAElmRBWmT4UQ6VR6qsnp-nwVSP2bo7Rg3fudkIKxH1QEE2pVWa7bDcbbbKogP5HHlIiYkc7cWZJeK6x35u6_ZjtoMHZcioT6wbY99YTDung4yL5MIF5yjXy3rpFYOwuMqOSucFFLApphA/s4080/20231117_104400.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgal5L5mRuTy2Fe0SFelSZ9-NqRmiuWEOEeo54tRhERtrkWouAElmRBWmT4UQ6VR6qsnp-nwVSP2bo7Rg3fudkIKxH1QEE2pVWa7bDcbbbKogP5HHlIiYkc7cWZJeK6x35u6_ZjtoMHZcioT6wbY99YTDung4yL5MIF5yjXy3rpFYOwuMqOSucFFLApphA/w640-h480/20231117_104400.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pocałunek <br /></td></tr></tbody></table></span><br /><span style="font-size: large;"> Książkę przeczytałam w ramach <a href="http://przeczytalamksiazke.blogspot.com/p/stosikowe-losowanie-2012.html">stosikowego losowania u Anny</a>. Szczęśliwie się złożyło, że miałam okazję krótko po lekturze zagościć w Wiedniu, który był scenerią wydarzeń opisanych w książce. Nie mogłam z oczywistych względów obejrzeć Złotej damy, która po jej powrocie do prawowitych spadkobierców poleciała za ocean. To z punktu widzenia nas - ciekawych obrazu widzów- ogromna szkoda, ale sprawiedliwości dziejowej w tym chociaż przypadku stało się zadość. Miałam okazję za to obejrzeć Portret Adeli Bloch-Bauer zwany II portretem Adeli (namalowany został kilka lat po namalowaniu tego najbardziej znanego). Jest on zupełnie inny w wyrazie. Adela jest na nim starsza i pogodzona z faktem, iż nie spełni swoich marzeń i pragnień, jakby zrezygnowana. Portret przyleciał do Wiednia celem wykonania konserwacji i obecnie jest wystawiony w Belwederze, tam, gdzie znajduje się także Pocałunek, do którego, jak twierdzą niektórzy też pozostała Adela (inni wskazują Emilię Flöge), Judyta z głową Holofernesa czy parę innych obrazów Klimta. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Poniżej kilka obrazów Klimta z Galerii Belweder.</span></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmAMcdbRQFZmAwzOoArcMgrCruUwloAsz6TVjgVxUBKrvnetU2_XcabTu8ens4cbzAIkQThQvfUzj_ddrqqq8W0h7JwJlxNICxo8IQ-uJ8KZ1ofU7SfhIdFVuCbqynn0EsAPs1cP5IRbDz_mb9ZsjGajMZEtvHz2nT7Z63RIuOa5hxdm1b_baUAWakN4Y/s4080/20231117_101151.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmAMcdbRQFZmAwzOoArcMgrCruUwloAsz6TVjgVxUBKrvnetU2_XcabTu8ens4cbzAIkQThQvfUzj_ddrqqq8W0h7JwJlxNICxo8IQ-uJ8KZ1ofU7SfhIdFVuCbqynn0EsAPs1cP5IRbDz_mb9ZsjGajMZEtvHz2nT7Z63RIuOa5hxdm1b_baUAWakN4Y/w480-h640/20231117_101151.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fritza Redier</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;"></span></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_UT7aRktT_g07SgKMg-1mGo7zMI-q9ZeWsYDzIrYvUEZ0t-PfgmmpCvNwtpx6SL16InwO3lc9Y0-BQ_8QGqqLXG232f5F81NHgyI42eZNdpv_lifGDBCfPtS7rgekAXQLTNjecT6zOVOD87X3AUB5E3CX04SLYjI_CMz6Ly0soazhLgtoydsuhf5hNtA/s4080/20231117_101014.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_UT7aRktT_g07SgKMg-1mGo7zMI-q9ZeWsYDzIrYvUEZ0t-PfgmmpCvNwtpx6SL16InwO3lc9Y0-BQ_8QGqqLXG232f5F81NHgyI42eZNdpv_lifGDBCfPtS7rgekAXQLTNjecT6zOVOD87X3AUB5E3CX04SLYjI_CMz6Ly0soazhLgtoydsuhf5hNtA/w640-h480/20231117_101014.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Panna młoda<br /></td></tr></tbody></table></div><br /> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSPFmDB2s2CwXpTl4OTyQLiPg6dwNN8IcemF6K-fZ9WbHHlmDeZU9aV-XWk028vg_RAKdYzv-hg8FPUwyhl5zilgnz9gt6_laTxEbBBYv82UEr5tQLEfnStzo6Eeep5wI_1nduUcKww4AiBL0a1EZHlGmOtDUfmRDVGGikVG4MLfqPyH8NFgFJWoipoEE/s4080/20231117_100328.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSPFmDB2s2CwXpTl4OTyQLiPg6dwNN8IcemF6K-fZ9WbHHlmDeZU9aV-XWk028vg_RAKdYzv-hg8FPUwyhl5zilgnz9gt6_laTxEbBBYv82UEr5tQLEfnStzo6Eeep5wI_1nduUcKww4AiBL0a1EZHlGmOtDUfmRDVGGikVG4MLfqPyH8NFgFJWoipoEE/w640-h480/20231117_100328.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Avenue to schloss kammer <br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbsNRnxOUklPBYql0QQSHKPCXuulL40EUi48BjhyYAI02JgOxDFYP54kEzMr_yLRIaediWxpfk-xkiybZayNl2rwR7mQCbFlV68RVD0Zr4aQ16dVCOAyt70DES8iXQ_2vSOsic42_RGMvgIRHMJMBedhiFtrhuq9BoTR0MyGt1esHAvXTiod8QQs7w4V4/s4080/20231117_100828.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbsNRnxOUklPBYql0QQSHKPCXuulL40EUi48BjhyYAI02JgOxDFYP54kEzMr_yLRIaediWxpfk-xkiybZayNl2rwR7mQCbFlV68RVD0Zr4aQ16dVCOAyt70DES8iXQ_2vSOsic42_RGMvgIRHMJMBedhiFtrhuq9BoTR0MyGt1esHAvXTiod8QQs7w4V4/w640-h480/20231117_100828.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Amalie Zukerkandl<br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhELdhmGJlgKbi7iARQVhyWtf4EXiGtf4kn3Yte-zNnd81mNwxG5ChpBnqfhkH8m4aXDIWTABVB_WSTrj6vv4nLoYbwLDgb_e2mBMb28UCXB1XL3q9VlI7va80LIZnB0-PunTi6iJjPG_nwA2xF7eQ1Zr36-Ag2aLFliK7pVWD0fws_JWv_2omFKv2Vd1M/s4080/20231117_100910.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhELdhmGJlgKbi7iARQVhyWtf4EXiGtf4kn3Yte-zNnd81mNwxG5ChpBnqfhkH8m4aXDIWTABVB_WSTrj6vv4nLoYbwLDgb_e2mBMb28UCXB1XL3q9VlI7va80LIZnB0-PunTi6iJjPG_nwA2xF7eQ1Zr36-Ag2aLFliK7pVWD0fws_JWv_2omFKv2Vd1M/w480-h640/20231117_100910.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Adam i Ewa</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Złota dama nie jest typową biografią, choć zawiera wątki biograficzne zarówno Adeli, jak i członków jej rodziny, a także samego malarza. Jest historią obrazu przedstawioną na bardzo szerokim tle historyczno-społeczno-biograficznym. Na podstawie książki powstał film. Zaraz będę szukała, czy można go gdzieś obejrzeć. Wszystkie zdjęcia poza pierwszym są mojego autorstwa.</span><br /></div>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-22919556862429332722023-11-04T09:33:00.000+01:002023-11-04T09:33:10.234+01:00Wenecja awangarda bez granic<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgf-9WezALP8HbFFv4n4JasyIxdtrMSBDXifZrowqvsQ_6NoX2EtTEQM4clGKj7XwiVqM8tHodISezA6iMottbyaYOboIuK8ai2LOY4VuTw7y-uQgM50f9VXHAccRUzdj8tZkFS_L8zfBp1ScVJGEu34pxcqiZGw4AX5P5el_LV2ibjfHfcn7VQzC4YGQU/s4000/20230209_125040.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="3000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgf-9WezALP8HbFFv4n4JasyIxdtrMSBDXifZrowqvsQ_6NoX2EtTEQM4clGKj7XwiVqM8tHodISezA6iMottbyaYOboIuK8ai2LOY4VuTw7y-uQgM50f9VXHAccRUzdj8tZkFS_L8zfBp1ScVJGEu34pxcqiZGw4AX5P5el_LV2ibjfHfcn7VQzC4YGQU/w300-h400/20230209_125040.jpg" width="300" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wenecja z Galerii Peggy G.<br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Kolejny z filmów z serii Sztuka na ekranie bohaterką uczynił Wenecję. Miasto jedyne w swoim rodzaju, miasto wyrosłe z marzeń jej twórców, niepowtarzalne. Miasto będące dziełem sztuki. To miejsce niezwykłe, trudno je dziś pokazać unikając banału, bez doskonale znanych widoków, miejsc wręcz kultowych. Nie ma takiego drugiego miejsca na świecie, nie ma Wenecji północy, polskiej, holenderskiej, greckiej, czy jakiejkolwiek innej Wenecji. Wenecja jest jedna, ta położona we Włoszech, miasto na palach, pełne kanałów, mostów, baśniowej architektury, poczucia dumy, wolności, oryginalności i awangardy. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Dotąd uważałam, że jedynie Brodskiemu udało się ukazać Wenecję tak dogłębnie, nieszablonowo, podskórnie. Pełen poezji <a href="https://guciamal.blogspot.com/2013/04/znak-wodny-josif-brodski-najpiekniejsza.html">Znak Wodny</a> zauroczył niejednego czytelnika. <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHwxrMHGPctny5xTee6cmx4yskNz4FxV6-J8lP0dkpr4oVK3VMaq4TQdZKQVuz27b9O1zppkO30aZPtUS16yENgzjfCVI-yJeBV2esFb8TLS__myfN8H8g1isf1gspcv0xxyqe5VxSCCqfcSbXJH5yLT0-VxFbBRgekeB-Eg2xRqMbgGBLFJZCUvDWitg/s4000/20230210_132318.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHwxrMHGPctny5xTee6cmx4yskNz4FxV6-J8lP0dkpr4oVK3VMaq4TQdZKQVuz27b9O1zppkO30aZPtUS16yENgzjfCVI-yJeBV2esFb8TLS__myfN8H8g1isf1gspcv0xxyqe5VxSCCqfcSbXJH5yLT0-VxFbBRgekeB-Eg2xRqMbgGBLFJZCUvDWitg/w400-h300/20230210_132318.jpg" width="400" /></a></div></span><br /><span style="font-size: large;">Teraz widzę, że film <i>Wenecja Awangarda bez granic</i> jest równie interesującym pokazaniem miasta. Ukazuje je przez sztukę; głównie muzykę stworzoną na potrzeby filmu przez Hanię Rani. Muzykę, która doskonale współgra z przepięknymi obrazami wnętrz weneckich domów, kanałów, placyków czy wysepek, zarówno tych ikonicznych widoków znanych nawet tym, którzy nie mieli szczęścia nigdy jej odwiedzić. Ale równie dobrze współgra z obrazami mało znanymi niemal pustych zakątków. A że takie są mogę zaświadczyć z pełną odpowiedzialnością. Byłam tam nie raz i zdarzało mi się snuć wyludnionymi nabrzeżami, wąskimi przesmykami, mostkami w wersji mikro. Trzeba tylko pozwolić prowadzić się intuicji, a nie podążać za strzałką Ponte Rialto czy Piazza San Marco. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEgp8xCKkCmkN9jLGYso-FgmQ10ZyVgS2cFQPNEYDa9pE-Q701KxBtredgEjki6W_s6HWkSczrSghCtnt__cCC0O1JmCaJVUD6w8E9hpftpW9pRf-tPlruTH1xHyv3XU857wfylVNEgH7tNlEKq0PWS1tGxpNHqO-gEyTgHHReaPR1T6cjf_f_MtXpaXg/s4000/20230209_141542.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEgp8xCKkCmkN9jLGYso-FgmQ10ZyVgS2cFQPNEYDa9pE-Q701KxBtredgEjki6W_s6HWkSczrSghCtnt__cCC0O1JmCaJVUD6w8E9hpftpW9pRf-tPlruTH1xHyv3XU857wfylVNEgH7tNlEKq0PWS1tGxpNHqO-gEyTgHHReaPR1T6cjf_f_MtXpaXg/w640-h480/20230209_141542.jpg" width="640" /></a></div>Wenecja jest muzyką, bo tylko ona jest w stanie oddać jej ulotny czar, jej delikatność, kruchość, piękno, a jednocześnie siłę i to niezniszczalne przekonanie, że nawet umierając to miasto jak Feniks z popiołu odrodzi się od nowa, jeszcze silniejsze i jeszcze piękniejsze. Muzyka rozbrzmiewająca w scenerii Canale Grande, wewnątrz pałacowych wnętrz, na deskach teatru czy świątyni jest jedną z bohaterek filmu. Jest ona podobnie jak Wenecja harmonijna, intrygująca i uwodzicielska. </span><span style="font-size: large;"> </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Wenecja uwiodła zwłaszcza tych, którzy postanowili spocząć tu na wieczny sen na cmentarnej wysepce San Michele, a także tych, których mieszkańcy uhonorowali pomnikami. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja2JxQPSUx2joMt7QA4q-NKdgG4s8CLtU7fTaXD6DqHed4UHAh4YdOralxYtnLQv0XJkXyhL75_drSx_LtxIG-P-vNNU3taA3iiy2Eyz0MAG2TQuhlu9HFJ1ANc16x5qCXpbRwN5PpoJrXrm1UDgLCjosVdZGG4hfL-G3534JwkpCJRo-DHIbhhHWHmAE/s4608/DSC05386.JPG" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4608" data-original-width="2592" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja2JxQPSUx2joMt7QA4q-NKdgG4s8CLtU7fTaXD6DqHed4UHAh4YdOralxYtnLQv0XJkXyhL75_drSx_LtxIG-P-vNNU3taA3iiy2Eyz0MAG2TQuhlu9HFJ1ANc16x5qCXpbRwN5PpoJrXrm1UDgLCjosVdZGG4hfL-G3534JwkpCJRo-DHIbhhHWHmAE/w225-h400/DSC05386.JPG" width="225" /></a></div>W tym mieście historia splata się ze sztuką, stąd mamy i dożów i kondotierów i dyplomatów ale też malarzy, muzyków, rzeźbiarzy. Dzieła Belliniego, Tycjana, Tintoretta możemy podziwiać i w galeriach sztuki, w świątyniach i licznych Scuole. Któż nie zna przepięknych wedut Bernardo Bellotto (zwanego Canalettem). A dziełom klasyków towarzyszą dzieła artystów XX i XXI wieku prezentowane na corocznych Biennale Sztuki (od 1895r), zgromadzone w Galerii Peggy Guggenheim (od 1951 r.) czy nowej w XX wieku dziedziny sztuki – filmu prezentowanej na corocznych Międzynarodowych Festiwalach (od 1932 r.). Wenecja od zawsze była otwarta na awangardę. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Wenecja piękna klasyczną urodą architektury wieków nie stroni od nowości. Na tle romańskiej, barokowej, bizantyjskiej architektury wyśmienicie prezentują się nowoczesne rzeźby monumentalnych dłoni Lorenzo Quinna. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">I nawet dla tak konserwatywnej w upodobaniach amatorki sztuki, za jaką uważam siebie - owo połączenie nowości z klasyką prezentuje się niezwykle harmonijnie. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Wenecja jest też tajemnicą – to tutaj ukrywamy się za maską karnawałowego przebrania, aby bez obaw i konsekwencji ulegać szalonej zabawie. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgR3NsSsFxaX_MB37P-MrZnEoX-Y6AwdSNTHPYiC5kFtF3GrJdaW3K4No6ZS3NZPu1_Ux2Addbe0N-MwwVmm5g_ZHoZAp7kgmnH1ZBJ_I24051-Jrs7pB7nMHA6h90fheMI6D7Hn9ZHtnMgjXC31JyPN6OlVsAyhFGU6qEtswjuJtTOVl5scUdzf-dfkJE/s880/d%C5%82onie.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="587" data-original-width="880" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgR3NsSsFxaX_MB37P-MrZnEoX-Y6AwdSNTHPYiC5kFtF3GrJdaW3K4No6ZS3NZPu1_Ux2Addbe0N-MwwVmm5g_ZHoZAp7kgmnH1ZBJ_I24051-Jrs7pB7nMHA6h90fheMI6D7Hn9ZHtnMgjXC31JyPN6OlVsAyhFGU6qEtswjuJtTOVl5scUdzf-dfkJE/w400-h266/d%C5%82onie.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To <a href="https://hiro.pl/w-wenecji-pojawila-sie-olbrzymia-rzezba-z-wyjatkowym-przeslaniem-czy-jestesmy-w-stanie-zyc-ponad-podzialami/">zdjęcie</a> ze netu (zbyt późno wyciągnęłam aparat)<br /></td></tr></tbody></table></span><br /><span style="font-size: large;">Wenecja przypomina kobietę - z pozoru delikatną i słabą, tak naprawdę silną i wyzwoloną. </span><br /><span style="font-size: large;">A tak na marginesie nasza kompozytorka i muzyczka Hania Rani też jawiła mi się uosobieniem Wenecji. Zauroczona miejscem, utalentowana dziewczyna stworzyła przepiękną muzykę, będącą hołdem złożonym miastu. Reasumując Wenecja to uosobienie piękna, a wyrażać może je tylko sztuka i wrażliwość. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Miałam zupełnie inne plany na kolejny wyjazd, jednak ... już niedługo będę miała znowu ogromną przyjemność pobytu w tym mieście. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Polecam wszystkim zainteresowanym filmy z serii Sztuka na ekranie, a ten film w szczególności, choć ostrzegam, że Wenecja uzależnia. </span></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRd7tmkIeBoCrMuSDDS9tZQ52NVtOMP1RZNCkhFc7BXU5k38WshEUFwxYl1yCL4sAiaUr6iUxgmBxBsutX0PBkIcXEpIbemOne92Qi4gsDJVMn_JvIYv71OO4nWBTYjLKxX5UW4nyB2LnvI-4iUhZB4w2XxINo2ryil2KHjQ-TuumN0mi5T7AERAO9VnE/s4000/20230211_133419.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRd7tmkIeBoCrMuSDDS9tZQ52NVtOMP1RZNCkhFc7BXU5k38WshEUFwxYl1yCL4sAiaUr6iUxgmBxBsutX0PBkIcXEpIbemOne92Qi4gsDJVMn_JvIYv71OO4nWBTYjLKxX5UW4nyB2LnvI-4iUhZB4w2XxINo2ryil2KHjQ-TuumN0mi5T7AERAO9VnE/w640-h480/20230211_133419.jpg" width="640" /></a></div><br /><span style="font-size: large;"> A jeśli już kogoś skusi, to może w karnawale? Jest co prawda tłoczno, gwarno, trzeba przeciskać się przez tłumy, ale w tym właśnie urok karnawałowej zabawy.<br /></span></div></div> guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-80026738880598946632023-11-01T10:41:00.001+01:002023-11-01T20:57:28.280+01:00Wenus Zwycięska Antonio Canovy<div><div><p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBCM_6uKXPMdJ3vWqgicn_kP5Q9wka0MxrkOQsJfi_I4qnZ3qtDpQfTU9carzcXJYw0c0eFmzeBX-WaBB3xbFq_b5iLQBfLXzmnLCChUq2ETPMCN5Qwn3X5uZDSb-pKvpyEUn3wQ_wp6GYNq54MYrOszeDyokoLQdQEI3vlskcPU7ncKHRg-wY-U6Hrdk/s4000/20220405_091936.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBCM_6uKXPMdJ3vWqgicn_kP5Q9wka0MxrkOQsJfi_I4qnZ3qtDpQfTU9carzcXJYw0c0eFmzeBX-WaBB3xbFq_b5iLQBfLXzmnLCChUq2ETPMCN5Qwn3X5uZDSb-pKvpyEUn3wQ_wp6GYNq54MYrOszeDyokoLQdQEI3vlskcPU7ncKHRg-wY-U6Hrdk/w640-h480/20220405_091936.jpg" width="640" /></a></p><p></p></div><span style="font-size: large;"></span><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Kiedy ilość zaległych wpisów przekroczyła już liczbę, powyżej której należy się pożegnać z nadzieją spełnienia, kiedy większość blogerów będzie zamieszczała wpisy dotyczące nekropolii (i słusznie, sama szalenie lubię je oglądać, a jeszcze bardziej na nich przebywać) przekornie pomyślałam, żeby sprawdzić, kto urodził się 1 listopada. Otóż całkiem sporo znanych ludzi, a między nimi w 1757 roku (równo 266 lat temu) przyszedł na świat w małej miejscowości w regionie Wenecji Euganejskiej Possagno Antonio Canova. Choć był też architektem i malarzem świat zapamiętał go jako najwybitniejszego rzeźbiarza XVIII wieku. Po Michale Aniele w wieku XVI i Gian Lorenzo Berninim w wieku XVII nastał czas Canovy. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">W zeszłym roku miałam przyjemność oglądać w Galerii Borghese Wenus Zwycięską, do której to rzeźby pozowała Paulina Bonaparte Borghese. Widziałam ją po raz kolejny, ale miałam wrażenie, jakbym ujrzała ją po raz pierwszy. Zapewne dlatego, iż wcześniejsze wizyty w Galerii skupiały się na rzeźbach Berniniego. Chłonęłam je wówczas tak zachłannie, że mam wrażenie, iż na nic innego nie było już miejsca w sercu i pamięci. Tym razem, kiedy pobyt w Galerii był kolejnym a zatem Berniniowskie sola, duety i tercety już okrzepłe w zwojach pamięci pozwoliły na delektowanie się także innymi dziełami sztuki. Wtedy dojrzałam ją - idealną kobietę - boginię. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Rzeźba powstała na zamówienie małżonka Pauliny Camillo Borghese. Cóż to była za wspaniałe połączenie rodów; starego, szlacheckiego włoskiego rodu, z którego wywodził się papież Paweł V i znani kardynałowie - mecenasi sztuki z rodem Bonaparte może nie tak starym, ale też szlacheckim, a co ważniejsze już cesarskim. Małżeństwo zostało zaaranżowane z powodów politycznych i nie było szczęśliwym, do czego w dużej mierze przyczyniła się Paulina, osoba dość swobodnych obyczajów. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Wenus Zwycięska przedstawia częściowo nagą boginię w pozycji półleżącej. Opiera się ona na stercie marmurowych poduszek. Bogini jest piękna, jak to bogini, ma klasyczne rysy twarzy i klasyczną fryzurę, w ręku trzyma jabłko (atrybut bogini miłości uzyskany od trojańskiego królewicza Parysa). </span><span style="font-size: large;">Ciało Bogini jest wyidealizowane i zmysłowe, a rzeźba pięknie wypolerowana. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Zarówno rzeźba, jak i modelka wzbudziły mnóstwo kontrowersji (rzeźba z powodu przedstawienia aktu znanej osoby, siostry cesarza, modelka z powodu rozwiązłego życia, licznych romansów i sposobu zachowania). </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Jednak to nie bogini przyciągnęła moją uwagę, a materac, na którym opierało się jej boskie ciało. Materac ten bowiem sprawiał tak realistyczne wrażenie miękkiej materii, uginającej się pod kobiecym ciałem, że kilkakrotnie podchodziłam bliżej, aby upewnić się, czy to rzeczywiście jest marmur, czy może cała kompozycja została posadowiona w jakiś niewytłumaczalny sposób na miękkiej materii. To wydawało się wręcz niemożliwe, aby coś o strukturze tak twardej i zwartej, jak karraryjski marmur mogło sprawiać wrażenie czegoś tak delikatnego i miękkiego, jak delikatny i miękki materiał. Dodatkowo sprawiał on wrażenie pokrytego połyskującą materią w rodzaju satyny. </span></div></div><p align="justify"><b><span style="font-weight: normal;"></span></b></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8KSdI0v5oCmlCgeaXOmDqnh4o-zaroJgk_igtRwBvtQQGNNzmxOgeo96uztJQsQbbiVd6M9RF20LyCOLCY3HgP5Zn-vdrVLsnK8_A6tVMNoyi2pAsbuiNNDJd-fIB6pbGd_mYcEMPnhdoegYSUxmTtSHQzx92hGoPCxGW3uCfpAJK5NFsykgM2PY83zo/s4000/20220405_093219.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8KSdI0v5oCmlCgeaXOmDqnh4o-zaroJgk_igtRwBvtQQGNNzmxOgeo96uztJQsQbbiVd6M9RF20LyCOLCY3HgP5Zn-vdrVLsnK8_A6tVMNoyi2pAsbuiNNDJd-fIB6pbGd_mYcEMPnhdoegYSUxmTtSHQzx92hGoPCxGW3uCfpAJK5NFsykgM2PY83zo/w640-h480/20220405_093219.jpg" width="640" /></a></b></div><b><br /></b></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Nie mogłam oderwać odeń wzroku. I dziś po paru miesiącach, jakie upłynęły od odwiedzin kiedy sięgam pamięcią do tamtego dnia to nie widzę twarzy bogini, jej piersi, wystudiowanej pozycji dłoni, trzymanego w ręku jabłka, czy starannie ułożonych włosów, zarysu bioder, ułożenia nóg, a widzę połyskujący blaskiem uginający się pod leżącą nań postacią kobiety materac. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Jako ciekawostkę dodam, że łoże, na którym umiejscowiono marmurową rzeźbą wykonane zostało z drewna imitującego marmur, a ciało bogini dla uzyskania właściwej karnacji zostało pokryte warstwą płynnego wosku. Rzeźbę można oglądać ze wszystkich stron podziwiając kobiece wdzięki, czy jak ja urodę materii, na której te wdzięki zostały zaprezentowane. </span></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJu3tWQ4SdCvpGR6galgO2MyTURZ7TGHN6cjFxKKZ0MV2ty7BAHW3GQyUtIfnxSGs1Ruw_44JQQccGnI-xQod-JMW8Vq-qzWfAMjZjH-m4JJ3lTeFHrjLND6J_yaHawIFkcafjXWwoO5LvLpawbA6jtQ9mGGM4IzhrSHjOgN5d9q2jlTVPKHEh7sAnS2A/s3283/pauline-borghese-jako-wenus-zwycieska-antonio-canova-galleria-borghese-Rome-5be9450b20dc2.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2189" data-original-width="3283" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJu3tWQ4SdCvpGR6galgO2MyTURZ7TGHN6cjFxKKZ0MV2ty7BAHW3GQyUtIfnxSGs1Ruw_44JQQccGnI-xQod-JMW8Vq-qzWfAMjZjH-m4JJ3lTeFHrjLND6J_yaHawIFkcafjXWwoO5LvLpawbA6jtQ9mGGM4IzhrSHjOgN5d9q2jlTVPKHEh7sAnS2A/w640-h426/pauline-borghese-jako-wenus-zwycieska-antonio-canova-galleria-borghese-Rome-5be9450b20dc2.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To zdjęcie ze <a href="https://roma-nonpertutti.com/article/216/pauline-borghese-jako-wenus-zwycieska-antonia-canovy-taka-mnie-zapamietajcie-na-wieki">strony</a>. Pozostałe zdjęcia mojego autorstwa :) <br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">W dniu zadumy nad tymi, którzy odeszli nie zapominajmy i o tych, którzy uczynili nasze życie piękniejszym dostarczając mu takich ekstatycznych wręcz przeżyć. </span></div><p></p>
guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-62971246427912550152023-10-11T10:56:00.005+02:002023-10-11T18:38:54.774+02:00Listy Wyspiańskiego do Rydla <p><span style="font-size: large;"></span></p><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZgVlGqtMQSzjDUAZcUnIlkYsiEIqiHtyyJ5NxqU2GCVq3EgwLau24_EtV8xe9-UFkaMWM0DZP-waAy1ftW6K7XPNVxUpj0Mw4MkW4CndRdUCLTH8N1Pxwonf8K2uyeVilPfpZh4XOY3KPALi-VpHhl29L5ktT-MsI1d9sb_VPhVFiEIODOUB1NH_qMjc/s1251/pi%C4%99kna%20ogrodniczka.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1251" data-original-width="800" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZgVlGqtMQSzjDUAZcUnIlkYsiEIqiHtyyJ5NxqU2GCVq3EgwLau24_EtV8xe9-UFkaMWM0DZP-waAy1ftW6K7XPNVxUpj0Mw4MkW4CndRdUCLTH8N1Pxwonf8K2uyeVilPfpZh4XOY3KPALi-VpHhl29L5ktT-MsI1d9sb_VPhVFiEIODOUB1NH_qMjc/w256-h400/pi%C4%99kna%20ogrodniczka.jpg" width="256" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Piękna ogrodniczka Rafaela<br /></td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;">Listy wydało </span><span style="font-size: large;">W</span><span style="font-size: large;">ydawnictwo literackie Kraków w 1979 r. Obejmują one okres od 21 lutego 1890 r. po 2 czerwca 1906 r. </span><br /><p></p><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Należy jednak zaznaczyć, iż listów powstałych po 1899 r. jest tylko kilka. Być może panowie widywali się częściej, a może to skutek wystawienia Wesela w Teatrze krakowskim, po którym to wydarzeniu, jak głosiła plotka stosunki przyjacielskie miały ochłodnąć. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Niemal jedną czwartą całości stanowią listy wysyłane do Lucka z Paryża i miejscowości, do których podróżował podczas europejskiej wyprawy, reszta powstała w Krakowie, kiedy Lucek przebywał a to w Warszawie, a to we Lwowie, a to w Paryżu. Widać, że panów połączyła głęboka więź przyjaźni. Współpracowali ze sobą, wymieniali uwagi na temat swoich prac, niekiedy dość krytyczne, pisali o wrażeniach z podróży czy o życiu w Krakowie. O tym przynajmniej pisał Stanisław. Wydanie nie zawiera odpowiedzi Lucjana, jedynie z kontekstu można się czasami domyśleć, o czym pisał korespondent. Wyspiański poza dość drobiazgowym opisem oglądanych dzieł sztuki pisał o pracy twórczej, o stosunkach panujących w Krakowie, o oszukujących go zleceniodawcach, braku zrozumienia i o braku funduszy, a też o swych planach podróżniczych, których nie udało się zrealizować. Często też robił wyrzuty Luckowi, iż tak rzadko i tak niewiele pisuje. Nie ma w nich słowa na temat matki jego dzieci, Teodory - przyszłej żony, choć w tym okresie na świecie już byli Helenka i Mietek. </span><span style="font-size: large;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijixsAGWBlFC0ruBGEGF-D293XQcqDePYn9bdrFAgtLG6X6QwSEfM6_WebMVFzdwLqvuJL46lE5cdQJDCYljm_5SJHr8H_OXnXIf49Wr11gCzwA0CuVaYlHsvYO5_tHlnUSKaGMNYOrqoPbIx_urvOQQHj5SlOJ_CO9MFD61vzlGTO3sm2MIL7387o_Yw/s1024/Jean%20Baptiste%20Greuze%20-%20Girl%20with%20a%20Doll%20-%20(MeisterDrucke-96690).jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="884" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijixsAGWBlFC0ruBGEGF-D293XQcqDePYn9bdrFAgtLG6X6QwSEfM6_WebMVFzdwLqvuJL46lE5cdQJDCYljm_5SJHr8H_OXnXIf49Wr11gCzwA0CuVaYlHsvYO5_tHlnUSKaGMNYOrqoPbIx_urvOQQHj5SlOJ_CO9MFD61vzlGTO3sm2MIL7387o_Yw/s320/Jean%20Baptiste%20Greuze%20-%20Girl%20with%20a%20Doll%20-%20(MeisterDrucke-96690).jpg" width="276" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Greuze Dziewczynka z lalką<br /></td></tr></tbody></table></span><br /><span style="font-size: large;">Czytając opis wrażeń z Paryża z 16 maja 1890 r. liczący ponad 30 stron doszłam do wniosku, jak niewiele widziałam, albo też, jak niewiele zauważyłam. A list odwołuje się jeszcze do notatek i rysunków.<br /></span><span style="font-size: large;">Jednak to, na co zwróciłam uwagę ten pierwszy zachwyt – oszołomienie miastem, jak ze snu. Opis odpowiada i mojemu wyobrażeniu miasta z końca XIX wieku. </span><br /><span style="font-size: large;">… <i><span style="color: #2b00fe;">ma się wrażenie, że jest się w samem centrum życia wesołego i handlarskiego że mię dolatują: gwar uliczny, hałas sprzedających i nawołujących różnymi głosami, turkot dorożek pędzących w różne strony, brzęk dzwonków tramwajowych - - wesołe piosenki paryżanek – z niższych pięter, turkot maszyny nieustający nade mną, (gdzie mieszka jakaś szwaczka a gdzie się wychodzi po spuszczanych schodach. Wieczorem jest tam więcej osób, ale jeszcze nie konstatowałem kto tam przychodzi) – a i moje vis a vis jest interesujące – jacyś studenci młodzi, przystojni, rano rysują – wieczorem jest ich czworo. Na tle zapuszczonych firanek obserwuję przez lornetę wcale przystojne dziewczęta, w białych koszulkach w ramionach moich ekierkowych bohaterów, są to bowiem architekci- - </span></i></span><span style="font-size: large;"><i><span style="color: #2b00fe;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCxECXQAuFIfua6vG10tddb_qy4Gmw0gRhLImo0AJjdnmZ-roBbdQ_vqsLYiPtorYpJFTrGb7-QaxtcZruNXEhWO-021q6HPbnKz58cDBPNXSmz8mRMhHk0JKu3HAtsZyR7W8wqHfuZNhCfAaxzavFCC0qw3redg8-xOQ87sdghYkZQRfHfVlD2mX3gzE/s1182/David%20Teniers%20the%20Younger%20-%20The%20Temptation%20of%20St%20Anthony%20-%20(MeisterDrucke-605472).jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="897" data-original-width="1182" height="304" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCxECXQAuFIfua6vG10tddb_qy4Gmw0gRhLImo0AJjdnmZ-roBbdQ_vqsLYiPtorYpJFTrGb7-QaxtcZruNXEhWO-021q6HPbnKz58cDBPNXSmz8mRMhHk0JKu3HAtsZyR7W8wqHfuZNhCfAaxzavFCC0qw3redg8-xOQ87sdghYkZQRfHfVlD2mX3gzE/w400-h304/David%20Teniers%20the%20Younger%20-%20The%20Temptation%20of%20St%20Anthony%20-%20(MeisterDrucke-605472).jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Teniers Kuszenie Św. Antoniego<br /></td></tr></tbody></table></span></i></span><span style="font-size: large;"><i><span style="color: #2b00fe;">mam przed sobą katalog „salonu” z bardzo dobrymi rycinami fotograficznemi. - masę kwiatów które się tutaj tłumnie sprzedają i kupują- że mogę każdej chwili wyjść na miasto i nie bardzo się oddalając (bo mieszkam w środku miasta) – znaleźć się pod Notre Dame – nad Seqwaną - gapić się na ludzi, na piękne główki dziewczęce – stanąć pod jakimkolwiek słupem oblepionym czterdziestu afiszami teatralnemi i dowiadywać się że w Comedie francaise grają Oedypa króla (czy z XVIII wieku?- nie, oryginał Sofoklesa) – że w operze Hugenotów lub Fausta – w Odeonie Cida- Mignon w opera comique itd. - co najgłówniejsza, że pisząc do kogoś list mogę go </span></i></span><span style="font-size: large;"><i><span style="color: #2b00fe;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8EZBG5k0XQ9BY3kr6EwKln67vJ9tWVVlu2Q-lpe7157vFsqEqxFjlI9g4J-ZZr6T1WTrFV8dOwOlFsUhefBAO170IaI-WIW5Dxjw_-gZO_EfDk5RAG_han8_ZjOXRUJGstz-Rl6OiymfBnnRMEIUCsEv5ugS0iHhA3D0VBxoZyPQB_WKWGxdnwbz70lM/s1024/Ostade.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="779" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8EZBG5k0XQ9BY3kr6EwKln67vJ9tWVVlu2Q-lpe7157vFsqEqxFjlI9g4J-ZZr6T1WTrFV8dOwOlFsUhefBAO170IaI-WIW5Dxjw_-gZO_EfDk5RAG_han8_ZjOXRUJGstz-Rl6OiymfBnnRMEIUCsEv5ugS0iHhA3D0VBxoZyPQB_WKWGxdnwbz70lM/w304-h400/Ostade.jpg" width="304" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ostade Szynk<br /></td></tr></tbody></table></span></i></span><br /><span style="font-size: large;"><i><span style="color: #2b00fe;">zacząć od słów – np. Paryż dnia 16 go maja 1890 rp.- tego samego roku pańskiego którego upadałem pod ciężarem pracy pracując w pańskiej winnicy z której sok obecnie piję- bo piję sztukę- jak używasz tego wyrażenia, ale przychodzi mi to (zwłaszcza tutaj w Paryżu) równie łatwo jak np. napić się dobrej i świeżej wody na mieście z rezervoiru lub małej publicznej studzienki których tu wszędzie pełno – (a czego ty żadną miarą w Krakowie nie dokażesz). - przychodzi mi to równie łatwo bo wszystkie muzea i zbiory są wolne. - nic się nie płaci – a otwarte są dzień cały, tj. od 10 tej do 5 godziny – Proszę Cię, pomyśl sobie taki Louvre, gdzie jest z jakie 30 sal – jeśli nie więcej a każda pełna cudów piękna i sztuki, pomyśl sobie że te ściany, z których patrzą tak ciekawie główki dziewczęce Greuza, gdzie się kryje tyle śmieszności życia mieszczańskiego w obrazach Teniersa i Ostade – gdzie oprócz wspaniałych obrazów Ingres`a i Delaroche`a można godzinami stać przed La belle jardiniere Rafaela, lub portretem Infantki Marii Velasqueza – że te ściany są otworem dla ócz przeróżnej publiczności której nikt inny nie tamuje wejścia, że tu zobaczysz wszystkich, począwszy od tych z czerwonemi książeczkami w rękach – (bedeker) aż do nianiek z dziećmi, - poważnych znawców sztuki, w pelerynach <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXPMmK_7g621oCO6OEg8EGcbOuCN_Xoe25KO-o8mRQ_J4SEtqW1pJ7s-Ax-n2e8ncpHqUzlWSE3etB8FvL3Eew0NVYbobGag0x2xLWHcUQQSNuTPSevXDUAeDNPemhceuRZcPvCbT5vAKEBZK3H19tTuU8b0FOWrxipabUdy6C5vlCwyUM5lQ9U2Zq3EM/s1024/Delaroche.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="776" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXPMmK_7g621oCO6OEg8EGcbOuCN_Xoe25KO-o8mRQ_J4SEtqW1pJ7s-Ax-n2e8ncpHqUzlWSE3etB8FvL3Eew0NVYbobGag0x2xLWHcUQQSNuTPSevXDUAeDNPemhceuRZcPvCbT5vAKEBZK3H19tTuU8b0FOWrxipabUdy6C5vlCwyUM5lQ9U2Zq3EM/w304-h400/Delaroche.jpg" width="304" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Delaroche Młoda męczennica<br /></td></tr></tbody></table><br />kratkowanych i cylindrach- (anglicy) aż do studentów łobuzujących się, i pomyśl- Jak ci ludzie nie mają się wcześnie kształcić, nie mają nabierać tej rzutkości myśli, nie mają sobie wyrabiać dowcipu – i gustu- i uczyć się prawie bezwiednie czcić piękno – jeśli ich szkolą taki Louvre – i masa innych galerii, - i jeśli tam każdemu przyjść wolno.(str.8-9)<br /></span></i></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">Ilustracją wpisu są obrazy, jakie mógł oglądać w Louvre Wyspiański. Przy czym jak mogę domniemać część z tych obrazów zmieniała lokalizację. Dla przykładu portret Infantki Marii Teresy znajduje się obecnie w Wiedniu. Ja co prawda na inne obrazy zwróciłam uwagę, ale Luwr ma ich takie bogactwo, że każdy znajdzie coś dla siebie, a ci co nie znajdą zrobią sobie selfie pod Mona Lisą i też będą zadowoleni. </span></div><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgStD8rxj3U81Dfne7vFNe6m610OCrwNSwS8MGkLyBb22iaR8DV3kj7E21cI92p5ynje6N-F0FJDnhEB-99MsJwOWSzCpYgutg1Sc-E7fEIq5luk3uvbiDiHFbQWbjh7GK7o58Q_I9WyNw6w42gkUJV80yXYlSBtLG2fVQYDJ0o1mbLk5C4hLn9M1e2l-0/s2000/Ingres.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1114" data-original-width="2000" height="356" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgStD8rxj3U81Dfne7vFNe6m610OCrwNSwS8MGkLyBb22iaR8DV3kj7E21cI92p5ynje6N-F0FJDnhEB-99MsJwOWSzCpYgutg1Sc-E7fEIq5luk3uvbiDiHFbQWbjh7GK7o58Q_I9WyNw6w42gkUJV80yXYlSBtLG2fVQYDJ0o1mbLk5C4hLn9M1e2l-0/w640-h356/Ingres.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ignres Wielka odaliska</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7oVLNmSrV5c1iopPU-9O3uZKVk9K-4N3RosSoG1Hip1BPN29ILSEtFao3EGSpgPaA01cALeXC_250PKXzsw1c6Z8KIAZ69PpsIraSVsPEY-kuPMmSfedhqOwBzXNU3C5B9KR7a_qFk-cE5Sc7pyFK84VQ1wtbC6UC4LRUkWs_vqud7xqHPbtui-RuN8c/s1508/Diego_Vel%C3%A1zquez_030.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1508" data-original-width="1178" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7oVLNmSrV5c1iopPU-9O3uZKVk9K-4N3RosSoG1Hip1BPN29ILSEtFao3EGSpgPaA01cALeXC_250PKXzsw1c6Z8KIAZ69PpsIraSVsPEY-kuPMmSfedhqOwBzXNU3C5B9KR7a_qFk-cE5Sc7pyFK84VQ1wtbC6UC4LRUkWs_vqud7xqHPbtui-RuN8c/w500-h640/Diego_Vel%C3%A1zquez_030.jpg" width="500" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Valasquez Portret Infantki Marii<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">A skutkiem tych i nie tylko tych studiów powstały takie między innymi dzieła: </span></div><div style="text-align: justify;"><br /><span style="font-size: large;"><br /></span></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7NHGcR32WnqzaXM-lxbNMp1ZjbkB_c62axrF0BrLV0WNO977tJvrBR-W1mqQC43KdDduudlh4_TW7G1S3XvkFKLm_PoIbvKJCqZNHpfDEYK8n07rEaifuLkInBzjhBncFTuShOgSThr01QF6PVHs43-1kKZbqoCqGY5p3UrQ09uU7glvWz_chcEGqukA/s3264/20161226_114910.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7NHGcR32WnqzaXM-lxbNMp1ZjbkB_c62axrF0BrLV0WNO977tJvrBR-W1mqQC43KdDduudlh4_TW7G1S3XvkFKLm_PoIbvKJCqZNHpfDEYK8n07rEaifuLkInBzjhBncFTuShOgSThr01QF6PVHs43-1kKZbqoCqGY5p3UrQ09uU7glvWz_chcEGqukA/w640-h480/20161226_114910.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Chochoły</td></tr></tbody></table><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyQryia_dW1Ud-wOFEQ7pekliX_vPLM211fmzZDkc6b2AqV9dr3SIgOgbExMKYauy9cy99iPImXM5Nh_lf_5KKKUOmo2_Fxo6cXsiVjegfSecnUGK54Gw7-7foX6q0uOWNq3uCqPBD1JlORkn-BVeKc_xEVhZur2UD82HDQRlhAF_6AX9S2yuExo-P4_4/s3264/20180921_104319.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1836" data-original-width="3264" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyQryia_dW1Ud-wOFEQ7pekliX_vPLM211fmzZDkc6b2AqV9dr3SIgOgbExMKYauy9cy99iPImXM5Nh_lf_5KKKUOmo2_Fxo6cXsiVjegfSecnUGK54Gw7-7foX6q0uOWNq3uCqPBD1JlORkn-BVeKc_xEVhZur2UD82HDQRlhAF_6AX9S2yuExo-P4_4/w640-h360/20180921_104319.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Widok na Wawel</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqwstmVvb7QK8eBDb_V8hA6dPuEVS4LMYeayePIhvrRa9pSDjl49QJZfxCfDM8Shh0lshDgFDSD3pDc-QRIj76qWPSrmtaxYvqVTC3cqGZMg9uyefcNcVL0SAisFxUpNzXjhU3fOebyzxR-rM8zm5XfiR5uARbYvrkTn6m9bR_f_WhDiu1__vsGlhyphenhyphenDKY/s4608/DSC09313.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4608" data-original-width="2592" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqwstmVvb7QK8eBDb_V8hA6dPuEVS4LMYeayePIhvrRa9pSDjl49QJZfxCfDM8Shh0lshDgFDSD3pDc-QRIj76qWPSrmtaxYvqVTC3cqGZMg9uyefcNcVL0SAisFxUpNzXjhU3fOebyzxR-rM8zm5XfiR5uARbYvrkTn6m9bR_f_WhDiu1__vsGlhyphenhyphenDKY/w360-h640/DSC09313.JPG" width="360" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bóg Ojciec </td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid4dC6H32P2PWmZtrAIkooiYZorYm6Pl6A7WMcfwZETPeZuscYpjwUOy_aE-_YL25iep8TTigE5HPO1r3rRfEWyw0P7DUZZ9RAzzpXlVg1N6wC_JXAKOYPXTdkWhGYcG8yYJGQac9LE2hSNTBKvl3qUtjaQjU-OWhqoyos-ctGsNmycV_C5l6e8CnyD0I/s4000/20230102_122057.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid4dC6H32P2PWmZtrAIkooiYZorYm6Pl6A7WMcfwZETPeZuscYpjwUOy_aE-_YL25iep8TTigE5HPO1r3rRfEWyw0P7DUZZ9RAzzpXlVg1N6wC_JXAKOYPXTdkWhGYcG8yYJGQac9LE2hSNTBKvl3qUtjaQjU-OWhqoyos-ctGsNmycV_C5l6e8CnyD0I/w640-h480/20230102_122057.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Polichromie u Franciszkanów</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmctdt8A7gQI5Kh70KuMRW6gNSn5JMINs_-QhQor5NYasR8rG4TtSekXLL7xckaaFMvDZKrTNdwuCxJhyphenhyphen4SyLPDoaX6H6j2kHnkaK0DfvHMNLTp0YV8Wmb7Tr72PqnrGOHgsLBbpa4Qtwa6swNnYmJvkcsTXDnAc54kqRmESCxKq1XYeq2gLw0O1hN0Jc/s4000/20230103_101941.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3000" data-original-width="4000" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmctdt8A7gQI5Kh70KuMRW6gNSn5JMINs_-QhQor5NYasR8rG4TtSekXLL7xckaaFMvDZKrTNdwuCxJhyphenhyphen4SyLPDoaX6H6j2kHnkaK0DfvHMNLTp0YV8Wmb7Tr72PqnrGOHgsLBbpa4Qtwa6swNnYmJvkcsTXDnAc54kqRmESCxKq1XYeq2gLw0O1hN0Jc/w640-h480/20230103_101941.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Macierzyństwo <br /></td></tr></tbody></table><p>To oczywiście tylko mały wycinek dokonań Wyspiańskiego- próbka zaledwie. Poza malarstwem i witrażami jest dramatopisarstwo, poezja, grafiki, scenografie, architektura. A żył zaledwie 38 lat. </p><p style="text-align: justify;">Kilka dni temu byłam świadkiem, jak dwaj uczniowie przygotowywali się do lekcji jadąc w tramwaju i czytając streszczenie Wesela. Zajęło im to jakieś dziesięć minut, co spuentowali- po co to takie bzdury pisać, o jakimś gostku co zgubił złoty róg i przez to inni stali jak zaklęci. Użyli nieco bardziej dosadnego słownictwa krytykując system oświaty. Pomyślałam sobie, iż może to nie była młodzież licealna, ale czy w innych szkołach przerabia się Wesele? Nie mam pojęcia. No cóż O mores o tempora</p><p style="text-align: justify;">Chwilowo nastała większa częstotliwość pisania spowodowana przeziębieniem. Jak widać i to może mieć jakieś zalety.<br /></p>guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-46472438385587355872023-10-07T12:19:00.003+02:002023-10-09T11:55:03.623+02:00Przebudzeni Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu<span style="font-size: large;"></span><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcavHb5stDyONMpxOqAr1kdbTgRIHAXtb0ZPzr7gh33IP-LC4RLMIKhrmw2o0Ene6-SLPyU22_z2TuMI1bNYbCJJhoajZZslAXsugb54FM619qR54kpGwBldyhoAJ4IEqyduwvrD8MAgk9ObexffjCKUY1kug3x-t-v8muTKVE-NJ5r_LemnZxOZV0NgM/s4080/20230906_131750.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcavHb5stDyONMpxOqAr1kdbTgRIHAXtb0ZPzr7gh33IP-LC4RLMIKhrmw2o0Ene6-SLPyU22_z2TuMI1bNYbCJJhoajZZslAXsugb54FM619qR54kpGwBldyhoAJ4IEqyduwvrD8MAgk9ObexffjCKUY1kug3x-t-v8muTKVE-NJ5r_LemnZxOZV0NgM/w640-h480/20230906_131750.jpg" width="640" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /><span style="font-size: large;">Do renesansu mam stosunek wręcz nabożny, jak tylko usłyszałam o wystawie wiedziałam, że prędzej czy później się na nią wybiorę. Prawdę mówiąc to ona była osnową całej wycieczki do stolicy, na której potem zbudowałam resztę. Oczywiście, gdyby nie starożytność nie byłoby renesansu, a przynajmniej nie byłoby go w takim kształcie, w jakim zaistniał, z licznymi odwołaniami do antyku, do jego kultury (literatury, malarstwa, rzeźby, architektury). Po okresie świetności, rozwoju, umiłowania piękna nad Europą na dziesięć wieków zapanowała głęboka noc średniowiecza. Tak dla uproszczenia począwszy od V wieku a skończywszy na wieku XV Rzym stał się małym prowincjonalnym miasteczkiem, jego ludność z ponad miliona spadła do kilku czy kilkunastu tysięcy, a na ulicach wypasano owce. Ruiny, gruzy, zniszczone akwedukty, smród, brud, ludzkie szczątki na ulicach i brak poczucia bezpieczeństwa. To zadziwiające, że po rozwoju cywilizacji w okresie starożytnym nad miastem będącym dawniej centrum życia społeczno-gospodarczo-kulturalno-politycznego zapanował mrok. Na tysiąc lat. Tyle pokoleń ludzkich skazanych na życie w ciemności. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Renesans jak wiemy, odwoływał się do starożytności, do jej ideałów i wzorów. Mówi się, że do czasu Michała Anioła wszyscy wielcy artyści chcieli dosięgnąć antyku, stworzyć dzieła równie piękne jak tamte, które znali z literatury i odkrywanych masowo na początku XV wieku fragmentów a nawet całych rzeźb (Tors belwederski, Grupa Laokona, Apollo Belwederski). Potem wszyscy artyści chcieli dosięgnąć talentu Michała Anioła. Ale to już inna historia. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2as3y5VuOive-CsAZLreJEwVZqPNrld0TCcQ9SEWdjzC9hA-LfSmZyiJ99NfKQtAZcbln3RK3HdVGGhUpad84a1nC0pYiuXooI2rpkUXfDP_agBqYdKTTfe3ApVMcE3HVx3NjfofDVRmRT6RctGlxQGAyhix8amAqeyzoYNYspEZZjzrQvubXWEhdz3c/s4080/20230906_134807.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2as3y5VuOive-CsAZLreJEwVZqPNrld0TCcQ9SEWdjzC9hA-LfSmZyiJ99NfKQtAZcbln3RK3HdVGGhUpad84a1nC0pYiuXooI2rpkUXfDP_agBqYdKTTfe3ApVMcE3HVx3NjfofDVRmRT6RctGlxQGAyhix8amAqeyzoYNYspEZZjzrQvubXWEhdz3c/w640-h480/20230906_134807.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sąd Parysa Botticelli i jego warsztat<br /></td></tr></tbody></table>Na wystawie zaprezentowano rzadko prezentowane dzieła sztuki pochodzące z wielu prestiżowych muzeów z całego świata a także z prywatnych kolekcji. Wystawa pokazuje zarówno dzieła starożytne, będące wzorem dla XVI wiecznych twórców, jak i dzieła powstałe z inspiracji antykiem. Mnie zachwyciły zestawienia dzieł prezentujących ten sam temat, tę samą historię w jej dwóch wykonaniach sprzed naszej ery, jak i te z wieku XVI. Niesamowite są starożytne freski przypominające te prezentowane w Palazzo Massimo w Rzymie, jest ich aż osiem, co jest rzadko spotykaną w naszym kraju sytuacją. </span><br /><span style="font-size: large;">Na wystawę wprowadza inkunabuł Hypnerotomachia Poliphili pięknie ilustrowana księga opisująca senne podróże bohatera za swą ukochaną uosabiającą filozoficzną mądrość. Bohater w poszukiwaniu swej muzy przemierza piękne antyczne ogrody, ruiny, odnajdując artefakty i inskrypcje świata starożytnego. Cała wystawa jest takim po trosze spełnionym sennym marzeniem, w którym przemierzamy odległe światy, te o których marzymy. Światy, które postrzegamy jako uosobienie piękna i mądrości. Światy, które idealizujemy, albo dostrzegamy w nich jedynie to, co było warte zachowania, a to się właśnie zachowało. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXqxtx_qX0ygnZp-9vREatJNd_JX1RnY5Q-MuB7FQa-S3f3eb0NjFYYicNPt8JqepXr2nmxK3TvifJGphmLDEfOUlf7b5Y_WWVG9EhfRRQuM9PWM7o1-i8QVz7jMDUYnTfnraYxWDnbNKlHT_A0wEzHNadVfk29ai3TZqM55D5esgw8IdXbVLlPBIp8Y8/s4080/20230906_134727.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXqxtx_qX0ygnZp-9vREatJNd_JX1RnY5Q-MuB7FQa-S3f3eb0NjFYYicNPt8JqepXr2nmxK3TvifJGphmLDEfOUlf7b5Y_WWVG9EhfRRQuM9PWM7o1-i8QVz7jMDUYnTfnraYxWDnbNKlHT_A0wEzHNadVfk29ai3TZqM55D5esgw8IdXbVLlPBIp8Y8/w640-h480/20230906_134727.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sąd Parysa fresk z I wieku n.e<br /></td></tr></tbody></table></span><span style="font-size: large;">To wspaniałe wrażenie, kiedy można tak obcować z tymi fragmentami, szczątkami przeszłości i poczuć więź z przodkami, którzy jak my szukali w świecie ładu i harmonii. Na wystawie zgromadzono ponad 160 dzieł sztuki. Zachwycają zarówno dzieła wielkich twórców, jak i dzieła tych mniej, czy nawet całkiem nieznanych. </span><span style="font-size: large;">Fantastyczne jest to, że każdy z odwiedzających znajdzie coś dla siebie, dzieło, które zachowa w pamięci. Ja zwróciłam uwagę na: </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><b>Sąd Parysa</b> odmienne potraktowanie tematu przez starożytnych i przez Botticellego i jego warsztat. </span><span style="font-size: large;">Na starożytnym fresku scenę przedstawiono o wiele skromniej, są trzy walczące o jabłko boginie, zamyślony Parys i postać w tle. Na XVI wiecznym obrazie szkoły Botticellego występuje większe bogactwo szczegółów i barw. Jest też scenografia w tle. Botticelli zajmuje szczególne miejsce w moim sercu, jest to bowiem malarz, na którego zwróciłam uwagę będąc dzieckiem, a jego Wiosna czy Narodziny Wenus były dla mnie synonimem piękna. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><b><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5w2OIYsKmAN9V-PC4nefWw_Yq5_lqslMWHWbvTTEFHuFfDC3uHPFEY7RHv_K0PK_fnY9zd4ALTcKCopv93r7HrZQSvQ9OIgjwQHZQDkLlYAC87pDPu7-a9p9XKkXtyNXhZMrknA8gcCJqW7QULQITSgBfzFDnMBpOoaFCEgndh8P_U1N6tfmtwHzNjGU/s4080/20230906_135227.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5w2OIYsKmAN9V-PC4nefWw_Yq5_lqslMWHWbvTTEFHuFfDC3uHPFEY7RHv_K0PK_fnY9zd4ALTcKCopv93r7HrZQSvQ9OIgjwQHZQDkLlYAC87pDPu7-a9p9XKkXtyNXhZMrknA8gcCJqW7QULQITSgBfzFDnMBpOoaFCEgndh8P_U1N6tfmtwHzNjGU/w640-h480/20230906_135227.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Madonna z dzieciątkiem Ghibertiego<br /></td></tr></tbody></table>Madonna z dzieciątkiem Ghibertiego</b>. Ghiberti po zwycięstwie w konkursie na florenckie drzwi baptysterium mógł przebierać w zamówieniach. Wykonana dzięki technice odlewu Madonna mogła być wykonywana masowo. Takie Madonny z dzieciątkiem stały w każdym szanowanym domu, w którym wychowywały się dzieci. Tam zapewne dziatki chodziły zmawiać pacierz. Nie tyle zachwyciła mnie owa Madonna, co zaciekawiło, jak wpływ popularności przełożył się na wzrost zamówień i zaczątek masowej produkcji dzieł sztuki. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><b>Popiersia Marka Aureliusza</b> (renesansowe i starożytne) Marek Aureliusz, jak pamiętamy był jednym z pięciu dobrych cesarzy rzymskich, był też myślicielem, filozofem. Doczekał się ogromnej ilości przedstawień w rzeźbie, a rysy jego twarzy są chyba jednymi z najbardziej rozpoznawalnych spośród rzymskich cesarzy. Przypomnijmy sobie posąg konny Marka Aureliusza stojący w Muzeach Kapitolińskich. Właśnie z uwagi na jego światły umysł ilekroć trafię na galerię popiersi cesarzy starożytnych zawsze szukam najpierw jego popiersia. </span><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4wYm0Om91gVAmczLdO9iKOVbnX0UlaPP-VQb1YvWXO15nVYbv5A5eL620cWQ6TZjt_5MUj3uN8I1I-lwN3ViDuAsLLPkFJAPXlf4CnNkWuSn99lT6JxsaGsSL4oZ_8mpMGfQHRb4CK-cxIuBTO70Ljt5-V6H60uTFZk_UIaPVqW-QP5yDHr7IdqVh1nc/s4080/20230906_140300.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4wYm0Om91gVAmczLdO9iKOVbnX0UlaPP-VQb1YvWXO15nVYbv5A5eL620cWQ6TZjt_5MUj3uN8I1I-lwN3ViDuAsLLPkFJAPXlf4CnNkWuSn99lT6JxsaGsSL4oZ_8mpMGfQHRb4CK-cxIuBTO70Ljt5-V6H60uTFZk_UIaPVqW-QP5yDHr7IdqVh1nc/w640-h480/20230906_140300.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Popiersia Marka Aureliusza<br /></td></tr></tbody></table><br /><b><span style="font-size: large;">Głowa konia z dziedzińca Pałacu Medyceuszy </span></b><span style="font-size: large;">Czytając biografię Medyceuszy, czy też oglądając o nich filmy natrafiłam na wzmiankę o rzeźbie z brązu przedstawiającej konia a stojącej na dziedzińcu rodowej siedziby. Zastanawiałam się, czy istniała taka rzeźba, czy to wytwór wyobraźni. Ucieszyłam się ogromnie mogąc ją zobaczyć choćby we fragmencie w postaci głowy konia. Pochodząca sprzed ponad 2 tysięcy lat rzeźba była pozłacana, w miejscu oczu znajdowały się drogie kamienie, a konia dosiadał jeździec. Należała do rodu najprawdopodobniej w czasach Cosmy Starego, a Wawrzyniec Wspaniały postawił ją na dziedzińcu Pallazzo Medici (zwanym później też Pallazzo Medici - Riccardi). Podobno studiował ją sam Donatello. </span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2T3VF4-4tn-na2ArZRIttuYPtC8kXdKONNi0FpdX3523k8t-Wap0KfyMvGMDlXa56RROuWVmAkt6Ogd7sEzSPspoJgR-BI1g9GO5O79xSnIpZhMofDTz9BdAqYoQHJ_GBzt5_xdJPw6ahGdPIB5mNtSmpW3ePKdR2MbbNNVeQRA6iG8Popaf812-2NL0/s4080/20230906_134322.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2T3VF4-4tn-na2ArZRIttuYPtC8kXdKONNi0FpdX3523k8t-Wap0KfyMvGMDlXa56RROuWVmAkt6Ogd7sEzSPspoJgR-BI1g9GO5O79xSnIpZhMofDTz9BdAqYoQHJ_GBzt5_xdJPw6ahGdPIB5mNtSmpW3ePKdR2MbbNNVeQRA6iG8Popaf812-2NL0/w640-h480/20230906_134322.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Głowa konia z dziedzińca Palazzo Medici -Riccardi<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;"><b>Męczeństwo Św. Sebastiana Perugina</b> (nauczyciela Rafaela Santi) </span><br /><span style="font-size: large;">W tym roku przypada 500 rocznica śmierci tego wielkiego malarza epoki quattrocenta. Kiedy myślę o Peruginie od razu na myśl przychodzą mi obrazy znajdujące się w kaplicy Sykstyńskiej (jak np. wręczenie kluczy Św. Piotrowi). Trafiła mu się rola mistrza, którego przewyższył uczeń. Niemniej do czasu narodzin gwiazdy Rafaela, Michała Anioła czy Leonardo Perugino należał do grona najbardziej cenionych i rozpoznawalnych malarzy epoki. </span><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPHlFZXqfvXfMRTSkJcYPYzaqzsKyvAQybDEzDgzrhYMqzmk6tkKmMLT6XAqdqkc2NTQVOvpl8g5KFpJrwEmUkWmo7ugqBLt7Zcip-yP1G7JMWOajwALqUay1eZHXjAeuFvp8oAdQ0U0G7g5GLhFrBWQVXKhpB831cP1uT-HS6ocwiSI2A4FZp6wON4C8/s4080/20230906_135836.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPHlFZXqfvXfMRTSkJcYPYzaqzsKyvAQybDEzDgzrhYMqzmk6tkKmMLT6XAqdqkc2NTQVOvpl8g5KFpJrwEmUkWmo7ugqBLt7Zcip-yP1G7JMWOajwALqUay1eZHXjAeuFvp8oAdQ0U0G7g5GLhFrBWQVXKhpB831cP1uT-HS6ocwiSI2A4FZp6wON4C8/w480-h640/20230906_135836.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Męczeństwo Św. Sebastiana Perugiuna<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;"><b>Ofiarowanie Izaaka Andrea Montegna </b></span><span style="font-size: large;">Na malarza zwróciłam uwagę dwanaście lat temu także na wystawie na zamku Mistrzowie rysunku. Był tam wówczas rysunek Zstąpienie Chrystusa do otchłani Mantegny. Zafascynowało mnie na tyle, że zakupiłam album z obrazami Mantegny. Ofiarowanie Izaaka monochromatyczny obraz przypominający bardziej płaskorzeźbę. Muszę przyznać, że kiedy nań spojrzałam musiałam upewnić się, czy to nie jest czasem płaskorzeźba, zwłaszcza, że znajdował się za szkłem i obawiałam się, że uległam optycznemu złudzeniu. Te seledynowe kreseczki na zdjęciu to odblask neonowego oświetlenia, który nadawał klimatu wnętrzu sali, ale przeszkadzał w fotografowaniu. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDtahsy9eh6Cu4Njw_2Gw-OAzSJCWt1Rnebvr43_3RI6WmGJIFk2ayJ-A1nnWxPa8o8QE9ypTcvAfIJG1JxZrgvo8LLZaE3Ljev1bvHeVNNtBNgTV9U3UEtuqnTgXIhdSgAIvY4wMsOuZxfaK2g7YcUVUsRJN9LUZl955rR-xXb5sSHa8sv1rDdf8qJ6s/s4080/20230906_135024.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDtahsy9eh6Cu4Njw_2Gw-OAzSJCWt1Rnebvr43_3RI6WmGJIFk2ayJ-A1nnWxPa8o8QE9ypTcvAfIJG1JxZrgvo8LLZaE3Ljev1bvHeVNNtBNgTV9U3UEtuqnTgXIhdSgAIvY4wMsOuZxfaK2g7YcUVUsRJN9LUZl955rR-xXb5sSHa8sv1rDdf8qJ6s/w640-h480/20230906_135024.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ofiarowanie Izaaka Andrea Mantegna<br /></td></tr></tbody></table></span><span style="font-size: large;"><b>Bitwa dziesięciu nagich mężczyzn Antonio Pallaiuolo </b></span><span style="font-size: large;">To nazwisko poznałam także czytając biografię Michała Anioła. Był on gościem na literackich ucztach Medyceusza. To on jako pierwszy, jeszcze przed Leonardo da Vinci dokonywał sekcji zwłok, aby poznać szczegóły anatomiczne ludzkiego ciała. Rysunek posłużył do wykonaniu miedziorytu Bitwa nagich postaci. Antonio był nie tylko malarzem, ale i rzeźbiarzem i złotnikiem. </span><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjSuKfz_xtjtM9Q59RPu5p9iqDI0MEerpYmX6O_lKDGl-qmPAaJBmuCC3GfOBHWaMfOxGKjVF3T5kZ0VL2FQohXIOpcuU6hUWZJ6u97AXUVMmasBj8WXItyOPMhowcNZrO8hsqKCpg8F7202UTLhtlC5QT5xfQErJMBg5cIZM5Ez2yrNl69RYRz7p_6kA/s4080/20230906_135529.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjSuKfz_xtjtM9Q59RPu5p9iqDI0MEerpYmX6O_lKDGl-qmPAaJBmuCC3GfOBHWaMfOxGKjVF3T5kZ0VL2FQohXIOpcuU6hUWZJ6u97AXUVMmasBj8WXItyOPMhowcNZrO8hsqKCpg8F7202UTLhtlC5QT5xfQErJMBg5cIZM5Ez2yrNl69RYRz7p_6kA/w640-h480/20230906_135529.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rysunek Bitwa 10 nagich mężczyzn Pallaiuolo<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;"><b>Tors belwederski </b></span><span style="font-size: large;">Co prawda to jedynie gipsowy odlew znajdującego się w Muzeach Watykańskich Torsu belwederskiego, ale daje wyobrażenie o oryginale. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">To tylko kilka dzieł z wystawy, a każde z nich godne byłoby osobnej wystawy. Kiedy pomyśli się, że dzieła przybyły z Luwr, Uffizi, Galerii Borghese, muzeów w Londynie, Wiedniu i Waszyngtonie to może się zakręcić w głowie. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Kto ma możliwość polecam gorąco obejrzeć wystawę, bo to wydarzenie bez precedensu, a ściągnięcie na wystawę tylu dzieł z tak różnych lokalizacji było zadaniem karkołomnym.</span><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmSizmB_I07Iexut4DuRZk2Nwsdmji6vkwCCknADLPBdirzgMG4DRoriD8075tHLrosbM97TGPT7C1WewzKoK_kuGWyTNx_5xc_ScUTpg1uj2Lk4dqlkXtDSunKQTs1rhL7pKfwzL84CPN3KuxABMA1JqH3Wv-Hu1qCrBclRfOukTEhueSBt8NIBLoJDE/s4080/20230906_135614.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmSizmB_I07Iexut4DuRZk2Nwsdmji6vkwCCknADLPBdirzgMG4DRoriD8075tHLrosbM97TGPT7C1WewzKoK_kuGWyTNx_5xc_ScUTpg1uj2Lk4dqlkXtDSunKQTs1rhL7pKfwzL84CPN3KuxABMA1JqH3Wv-Hu1qCrBclRfOukTEhueSBt8NIBLoJDE/w480-h640/20230906_135614.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Odlew Torsu belwederskiego<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">Wystawa trwa od 18 lipca do 15 października 2023 r. w Zamku Królewskim w Warszawie. Kuratorem wystawy dr Mikołaj Baliszewski.</span></div><br />Jedynie odmawiający współpracy aparat fotograficzny przysporzył mi ogromny zawód uniemożliwiając zrobienie tylu zdjęć, ile zamierzałam, bo niemal każdy okaz był interesujący. <br />Dziś wyjątkowo wpis tuż po wczorajszej recenzji książki z uwagi na bliski termin zakończenia wystawy. Może uda się kogoś nią zainteresować. W trzy ostanie dni przedłużono godziny odwiedzin, a dodatkową atrakcją jest kuratorskie oprowadzanie. </div> guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-2696094817813149982023-10-06T14:59:00.001+02:002023-10-06T14:59:09.178+02:00Bona Sforza Maria Bogucka<div><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNXjc0Qfq2XHIhUR1yfDRYm7tA9NUqvDXuh0PKHmeHmATE9_W0tyubYeph8nV4prWufQZMYQisZL0HNs_VYBY9sxYMzURTlfa-lmGLnXIro63oaVA-7sAzGVjrq_D-gCWMghc8GbW9Z1szqZHiyHRt8576FiKIMVFjiYWlhPQCGM8xmaAON11c7dqA2lQ/s356/bona-sforza-maria-bogucka.webp" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="356" data-original-width="250" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNXjc0Qfq2XHIhUR1yfDRYm7tA9NUqvDXuh0PKHmeHmATE9_W0tyubYeph8nV4prWufQZMYQisZL0HNs_VYBY9sxYMzURTlfa-lmGLnXIro63oaVA-7sAzGVjrq_D-gCWMghc8GbW9Z1szqZHiyHRt8576FiKIMVFjiYWlhPQCGM8xmaAON11c7dqA2lQ/w281-h400/bona-sforza-maria-bogucka.webp" width="281" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><p align="justify" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;"></p></div><span style="font-size: large;"></span><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">B</span><span style="font-size: large;">iografie od dawna leżą w kręgu moich zainteresowań, a z wiekiem mam wrażenie, iż coraz chętniej sięgam po książki opisujące prawdziwe wydarzenia. Okazuje się, że życie bardzo często przerasta wyobraźnię pisarza. A zwłaszcza życie osoby, bądź to uzdolnionej, bądź takiej którą los postawił wyżej od innych. </span><br /><span style="font-size: large;">Zastanawiam się, czy Bona wyciągnęła szczęśliwy los, czy raczej tragiczny, chyba wszystkiego po trochu. Miała szczęście wychowywać się we Włoszech w wyższych sferach, co zapewniło jej wykształcenie równe wykształceniu mężczyzny, w dodatku kształcona była na kobietę, która jako córka wielkiego rodu Sforzów będzie pełniła wysoką rolę polityczną i społeczną, jako małżonka księcia lub króla. <span style="color: #2b00fe;"><i>Ojczyzną Bony był kraj bankierów i przedsiębiorczych kupców, bezwzględnych polityków i genialnych myślicieli, wielkich artystów i uczonych kobiet o męskich charakterach. Ziemia, na której się wychowała, określiła w sposób zdecydowany osobowość przyszłej polskiej królowej</i></span>. (str.20) Cytaty pochodzą z wydania II z 1998 r. Wydawnictwa Ossolineum. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg4u9_CewSyBBA3RJUZz61f67OBW9_ZNnAhA1l9B9kmafCdB1Ulp5hkOw9e90rHJIaq-8BZ1Nvjj7qyQgLvwFem_FJTwPQ7lLjhF8UBv-oUnTs2pAEIp-Xr-eHYVasuNhWcDoFmQ4IoJwNAOx5PEVPKiv3lTR6sLnRHqb9cheFUqqlwXKKXBDJnwk4JTA/s2272/IMG_4412.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1704" data-original-width="2272" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg4u9_CewSyBBA3RJUZz61f67OBW9_ZNnAhA1l9B9kmafCdB1Ulp5hkOw9e90rHJIaq-8BZ1Nvjj7qyQgLvwFem_FJTwPQ7lLjhF8UBv-oUnTs2pAEIp-Xr-eHYVasuNhWcDoFmQ4IoJwNAOx5PEVPKiv3lTR6sLnRHqb9cheFUqqlwXKKXBDJnwk4JTA/w400-h300/IMG_4412.JPG" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zamek Sforzów w Bari <br /></td></tr></tbody></table><br /></span><span style="font-size: large;">Sforzowie byli władczy, uparci, nie znoszący sprzeciwu, energiczni, bywali też okrutni i rozpustni. Ciotką Bony była słynna Katarzyna Sforza, walcząca z wojskami papieskimi po śmierci jej męża Hieronima Riario (władcy Imoli i Forli, siostrzeńca papieża Sykstusa IV, uczestnika spisku Pazzich przeciwko Medyceuszom), mająca na groźby zabicia jej dzieci odpowiedzieć, że się nie przestraszy, bo ma jeszcze inne. Kolejną ciotką Bony była Lukrecja Borgia córka papieża Aleksandra VI - Borgii). Zadziwia, że te spowinowacone ze sobą rody potrafiły ze sobą walczyć na śmierć i życie (np. brat Lukrecji Borgii Cezar więził Katarzynę Sforzę w zamku Św. Anioła, kiedy ta sprzeciwiła się papieżowi Aleksandrowi VI). Jedną z kuzynek Bony była Wiktoria Colonna, jedna z najsłynniejszych kobiet ówczesnej Europy, znana z twórczości poetyckiej, epistolograficznej oraz poświęcająca się sprawom reformy kościoła. Po raz pierwszy przeczytałam o niej w biografii Michała Anioła, którego była wielką przyjaciółką. Wujkiem Bony był cesarz Maksymilian I. </span><br /><span style="font-size: large;">Matka Bony Izabela pochodziła z rodu Aragonów władających Neapolem i skoligacona była z najznakomitszymi domami panującymi całej Europy. Wydana za słabego potomka Sforzów, ubezwłasnowolnionego przez wuja Lodivico il Moro szybko musiała opuścić ulubioną rezydencję, przenosząc się najpierw do Neapolu, potem do Bari, którym bardzo sprawnie zarządzała. Widoczny na zdjęciu powyżej zamek przekształciła z wojskowej fortecy w renesansową rezydencję będącą ważnym ośrodkiem kulturalnym. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvrs8E4PUszhT_NVt_stsDsXsLbGvoLv3XsuLmOhUFyRq3xPPkT08a4zujyeNSD4LZiAPCW8l0ubIq-76hSQg27O46hMgEhRpK29UAnfWS2CWZdPzi2JuAMS551sqWc5k6JsU3Mm4uU5RYk9fQrnmI_PYg3BFag2zVBcb6a-kwK4PYtZqooimd9WVQ6SI/s2592/w%C5%82ochy%20krak%C3%B3w%20080.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1728" data-original-width="2592" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvrs8E4PUszhT_NVt_stsDsXsLbGvoLv3XsuLmOhUFyRq3xPPkT08a4zujyeNSD4LZiAPCW8l0ubIq-76hSQg27O46hMgEhRpK29UAnfWS2CWZdPzi2JuAMS551sqWc5k6JsU3Mm4uU5RYk9fQrnmI_PYg3BFag2zVBcb6a-kwK4PYtZqooimd9WVQ6SI/w400-h266/w%C5%82ochy%20krak%C3%B3w%20080.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nagrobek Bony w Bazylice św.Mikołaja w Bari<br /></td></tr></tbody></table>Tak więc Bona nie była kiepską partią dla Zygmunta, ale czy była odpowiednią partią? Czy takiej królowej oczekiwano dla polskiego monarchy, niezwykle uczciwego, ale dość słabego. Królem łatwo było sterować, natomiast zdecydowana Włoszka, którą wychowano na silną władczynię nie pasowała polskim panom. Oczekiwali uległej kobiety, która urodzi następcę tronu i zajmie się tym, czym zajmowały się kobiety; tańce, haftowanie, ewentualnie działalnością kulturalną. A Bona chciała rządzić, chciała wzmocnienia pozycji rodziny królewskiej, a poprzez to wzmocnienia pozycji kraju, którego została władczynią. Paradoksem jest to, że to Bona - Włoszka była przedstawicielką polityki narodowej Polski, wbrew najwyższym dostojnikom państwowym. Jako jedna z pierwszych dostrzegła niebezpieczeństwo grożące Polsce ze strony Habsburgów i Hohenzolernów, była zwolenniczką sojuszu z Francją i unikania konfliktów z Turcją, zwolenniczką wzmacniania potęgi Jagiellonów na terenie Czech i Węgier. Niestety Bona nie znalazła sojuszników dla swej działalności, działała wbrew szlachcie, wbrew magnaterii, przy pomocy niewielu jednostek popierających jej działania. Padła ofiarą złego mitu, który zrobił z niej intrygantkę, awanturnicę i co gorsze trucicielkę. Paradoksem losu, jest to, że sama padła ofiarą trucizny zaaplikowanej przez jej dworzanina Pappacodę i współdziałającego z nim lekarza. <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir6W_AeOw9bqHRL70fcHPEPF_QleFBqXCrn-f6rKy-CiGmp0yW2bEyVmXYElje5T9d_uaR1RgHS7oTJwI63QVluXhvZPsSkgFBAj3Qgs7bxuez3dmYpbtPB-vUtA7TcdDWp-kBrU1mvXxUs9vL0C8-aX-eJEbk4p8WhsuZSd9dZZg_-ed4Gkg7a50Gm60/s4080/20230909_095152.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir6W_AeOw9bqHRL70fcHPEPF_QleFBqXCrn-f6rKy-CiGmp0yW2bEyVmXYElje5T9d_uaR1RgHS7oTJwI63QVluXhvZPsSkgFBAj3Qgs7bxuez3dmYpbtPB-vUtA7TcdDWp-kBrU1mvXxUs9vL0C8-aX-eJEbk4p8WhsuZSd9dZZg_-ed4Gkg7a50Gm60/w640-h480/20230909_095152.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na Wawelu gdzie współrządziła z Zygmuntem (nazwanym później Starym)<br /></td></tr></tbody></table><br /></span><span style="font-size: large;">Książka zawiera dużą ilość informacji, dat, nazwisk i zdarzeń, czyli nie należy do mojego ulubionego rodzaju literackiego - naukowej biografii. Jednak mimo pewnych trudności czytelniczych, konieczności skupienia się na lekturze nie był to czas stracony. Spojrzałam na Bonę z innego punktu widzenia. Jak na kobietę która miała pecha znaleźć się w kraju, gdzie nie potrafiono dostrzec jej zalet i docenić politycznego zmysłu. Podobno cieszyła się miłością jedynie ludzi prostych i ludzi niskiego stanu. </span><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs5BAbEmH9xE3NqkStZcXcggZ3Mn2zd23KEUJeI4MK8mUjEnR2Iosgy1_h6rXaVLg4RAqeN5jGgmQmNMO37facw8WX_Ham2VaxQLbzc8cDJ0fLp6DTtcEAAJnxFpHj8mx3om42rrUy5UAUcPzyuK0XEFySPiw6GzViDLnbvCowAuQ5jD_cug5fBJsmFP0/s2592/w%C5%82ochy%20krak%C3%B3w%20090.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1728" data-original-width="2592" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs5BAbEmH9xE3NqkStZcXcggZ3Mn2zd23KEUJeI4MK8mUjEnR2Iosgy1_h6rXaVLg4RAqeN5jGgmQmNMO37facw8WX_Ham2VaxQLbzc8cDJ0fLp6DTtcEAAJnxFpHj8mx3om42rrUy5UAUcPzyuK0XEFySPiw6GzViDLnbvCowAuQ5jD_cug5fBJsmFP0/w400-h266/w%C5%82ochy%20krak%C3%B3w%20090.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Port w Bari<br /></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-size: large;">Po śmierci Zygmunta Starego jej pozycja wciąż malała. <span style="color: #2b00fe;"><i>Dzień, w którym Zygmunt Stary „życie doczesne na wieczne zamienił”, zastał jego żonę skłóconą ze społeczeństwem i z synem w sposób bezpowrotny. Mazowsze, o które tak walczyła, utraciwszy […] Litwę na rzecz Zygmunta Augusta, miało okazać się miejscem dobrowolnego wygnania potężnej niegdyś, a teraz coraz bardziej osamotnionej królowej.</i></span> (str.235). </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><span style="color: #2b00fe;"><i>Bona naraziła się swą aktywnościom wszystkim: magnatom od lat przekupywanym przez Habsburgow, całej szlachcie projektami reform i wzmocnienia tronu, wszystkim zaś- rozwijaniem działalności gospodarczej i powiększaniem domeny królewskiej, pomyślanej jako baza silnej władzy. Ten program musiał w Polsce budzić wściekłość i oburzenie. Także, jako żona wodząca za nos starego, mniej uzdolnionego męża, jako kobieta jawnie mieszająca się do polityki pragnąca rządzić mężczyznami, musiała działać Polakom na nerwy. Co gorsza, była przy tym cudzociemką -popędliwą, władczą Włoszką, nieskorą do podporządkowania się polskiemu obyczajowi.</i></span> (str. 255-256). </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6mRBlf872HdVicYD7r4aadaWhsxo07PipY9ZORHDAYnfCpNytmIA3QDxZ2ThWwHS5d2O1aRHnPl9FAU2OoVlNHNIxbiiEqn1Qwfr_2x_S368OH1HedEA9zQUcQajFlvgLfteoKv0mdfoAR7_ADiMJPGVTLvxJRQdrbHXiHiE70FTKPTx_RwGMYWWFg1k/s2592/w%C5%82ochy%20krak%C3%B3w%20076.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1728" data-original-width="2592" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6mRBlf872HdVicYD7r4aadaWhsxo07PipY9ZORHDAYnfCpNytmIA3QDxZ2ThWwHS5d2O1aRHnPl9FAU2OoVlNHNIxbiiEqn1Qwfr_2x_S368OH1HedEA9zQUcQajFlvgLfteoKv0mdfoAR7_ADiMJPGVTLvxJRQdrbHXiHiE70FTKPTx_RwGMYWWFg1k/w640-h426/w%C5%82ochy%20krak%C3%B3w%20076.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Portal główny Bazyliki Św. Mikołaja, w której pochowano Bonę (Bari)<br /></td></tr></tbody></table><br />Wszystko to sprawiło, że szybko powstała czarna legenda – awanturnicy, despotki i co najgorsze trucicielki. Legenda powielana przez lata, żeby nie wspominając historyków i badaczy przytoczyć choćby naszych literatów w osobie I. J. Kraszewskiego (Dwie królowe), czy Stanisława Wyspiańskiego i Lucjana Rydla (którzy przedstawiali ją jako wcielenie zła, chciwości, egoizmu, pazerności). Dopiero długo po II wojnie Bonie przywrócono dobre imię i należne miejsce w historii, co jednak nie zmienia faktu, iż dla wielu nadal pozostała włoską intrygantką. Bo jak wiadomo nic tak mocno się do człowieka nie przykleja, jak zła opinia. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">A zapowiadało się tak pięknie. Nie mogła przypuszczać młoda narzeczona wjeżdżając do Neapolu, gdzie miał się odbyć ślub per procura, że skończy otruta przez swego dworzanina współdziałającego z lekarzem, jej testament zostanie sfałszowany, a ona sama na kilka wieków będzie wspominana, jako uosobienie wszelkiego zła. </span><br /><br /><span style="font-size: large;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKK9uNuoHcC6Wrl1cvMcT0UWqE56Vjcgo5ew4sV3EJdX1m3KiZBlsweLlC-zK7AJlI08y04WO5VQVMN8LGfS8tgoT3C2A6q0B2WD2kEIoQO38MhpZ19J-EYlmmRki04ZhLD7wTAKgmUKGsEtKzDKfwRIGAxJVr4_SfCe4vdhmbGJgigtzeetbecP3fVw4/s590/Bona-Sforza.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="590" data-original-width="590" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKK9uNuoHcC6Wrl1cvMcT0UWqE56Vjcgo5ew4sV3EJdX1m3KiZBlsweLlC-zK7AJlI08y04WO5VQVMN8LGfS8tgoT3C2A6q0B2WD2kEIoQO38MhpZ19J-EYlmmRki04ZhLD7wTAKgmUKGsEtKzDKfwRIGAxJVr4_SfCe4vdhmbGJgigtzeetbecP3fVw4/w640-h640/Bona-Sforza.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wg Matejki wyglądała tak<br /></td></tr></tbody></table>Nie mogła tego przypuszczać, kiedy 21 listopada 1517 roku wjeżdżała do Neapolu. <span style="color: #2b00fe;"><i>Tłumy ludzi wypełniały ulice, balkony i okna domów już od samego rana, orszak ruszył jednak dopiero około godziny czwartej po południu. Jego czoło stanowiło 60 wspaniałych rumaków ze stadniny księżnej Izabeli (matki Bony), każdy nakryty białą, czarno lamowaną kapą i prowadzony przez masztalerza ubranego w strój tej samej barwy. Za końmi szło 18 mułów dźwigających 36 skrzyń bogato rzeźbionych w czerwone i złote wzory z herbami Sforzów i Aragonów; mieściła się w nich wyprawa ślubna Bony. Następnie jechało konno 12 młodych paziów, 6 w białych, czarno bramowanych sukniach jedwabnych, 6 przyodzianych w czarny adamaszek. Za nimi prowadzono 18 koni, jednego muła i jednego dzianeta ogromnej wartości, okrytych kapami czerwonymi ze złotymi frędzlami, ubranych w rzędy błyszczące od złota i srebra. Dalej defilowało 60 jeźdźców z orszaków poselskich (polskiego i cesarskiego), o których kronikarz notuje, że niektórzy z nich byli bardzo dziwnie „po węgiersku” odziani. Za nimi – wielu książąt, hrabiów, baronów i szlachty neapolitańskiej, a nawet przybyły z dalszej części Włoch. Następnie ukazali się poważni członkowie Sacro Consiglio- Rady królestwa Neapolitańskiego, z hiszpańskim wicekrólem (..) na czele, potem 6 dostojników dworu księżnej Izabeli, w pysznych brokatach, ze złotymi łańcuchami na szyi, wreszcie posłowie cesarscy (..) i polscy, wszyscy w strojach mieniących się różnymi barwami i cennymi klejnotami; Ostroróg wystąpił w tak wspaniałych szatach i tak obficie przybranych drogimi kamieniami i złotem, że koń ledwie mógł ten ciężar unieść. Wszystkie oczy zwrócone były zresztą głównie na Bonę; na świetnym białym dzianecie, w sukni ze złotej lamy, przetykanej w palmy zwycięstwa, piękna i pełna wdzięku, posłom polskim wydała się nimfą jakąś lub fantastyczną boginią”</i></span>. (str.50). </span><br /><br /><span style="font-size: large;">A wszystkiemu towarzyszyły uczty, festyny, bale i maskarady, turnieje i zapasy trwające przez dwa tygodnie. </span><br /><br />Możliwe, że jedno ze zdjęć jest autorstwa mojej koleżanki Asi, mam nadzieję, że nie utnie mi za to głowy. Byłyśmy w Bari razem i potem wymieniłyśmy się zdjęciami.<br /></div><br /></div> guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-3129350936894517606.post-35831546217331436592023-09-28T11:37:00.001+02:002023-09-28T11:37:27.538+02:00Dwie wystawy Beksińskiego (Muzeum Archikatedralne w Warszawie i Teatr Szekspirowski w Gdańsku)<span style="font-size: large;"></span><div style="text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiXKDFyYgyXPG-wymu4q-3FPukKuTzGbIIZnmWRNO5KnzlUKsxW-yqDOdoNEm0Un5EDF0zkWW4ZssctUUSMFW-jy2Bqt9kxIsqBbOQ6UY-t3Ti-olrsXRUIc_EJmHHfyklHVKYfCHF-0V22nvdR9C1cQcTN98E23wOxogDcCu0VmJuh83Xzj9WRqQmgns/s4080/20230907_142840.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiXKDFyYgyXPG-wymu4q-3FPukKuTzGbIIZnmWRNO5KnzlUKsxW-yqDOdoNEm0Un5EDF0zkWW4ZssctUUSMFW-jy2Bqt9kxIsqBbOQ6UY-t3Ti-olrsXRUIc_EJmHHfyklHVKYfCHF-0V22nvdR9C1cQcTN98E23wOxogDcCu0VmJuh83Xzj9WRqQmgns/w640-h480/20230907_142840.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Muzeum Archikatedralne Warszawa (MAW)<br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /><span style="font-size: large;">Od czasu przeczytania <a href="https://guciamal.blogspot.com/2016/02/beksinscy-portret-podwojny-magdalena.html">Portretu podwójnego Beksińskich</a> autorstwa (już miałam napisać pióra, ale zabrzmiałoby to jakoś anachronicznie) Magdaleny Grzebałkowskiej zainteresowałam się obrazami Beksińskiego seniora. Nie mniej jednak nie byłam w stanie przekonać się do tego rodzaju sztuki. Nawet oglądanie niewielkiego albumu z jego dziełami przerwałam po kilku stronach. Wydały mi się nazbyt mroczne, niepokojące, straszne. Nie trafiły w moją estetykę sztuki wysublimowanej. Dlatego też, kiedy w Gdańsku pojawiła się wystawa obrazów Zdzisława Beksińskiego nie byłam przekonana, czy chcę ją obejrzeć, mimo namów ze strony znajomych. Czekałam na właściwy moment, licząc że nadejdzie zanim wystawa zostanie zamknięta. </span><br /><span style="font-size: large;">Moment ten nadszedł, tyle, że w Warszawie. Przechodząc obok Zamku natrafiłam na plakat reklamujący wystawę w Muzeum Archikatedralnym. Nagle poczułam, że jestem gotowa zmierzyć się z tematem. Szłam z mieszanymi uczuciami, z jednej strony coś mnie tam ciągnęło, a z drugiej pełna obaw, że mi się nie spodoba. Głupio by było, skoro tak wiele osób zachwyca się tymi obrazami nic w nich nie dostrzec. Choć przyznaję, iż nie jestem admiratorką dzieł ani Picassa, ani Fangora, ani (już z innej kategorii) Jacka Malczewskiego, a przecież to wielcy i uznani twórcy. <table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpOSqhL3amG8xshHdjsNO_VEP6jrMaeT3aNDASxy0xOgsrqzCXyYqQ3BB5cwcbTHpOnQ4P4F_d0YhyN5rAX6D7w7SVHnqcCdlLH6tS5OwffnJ0c2GqtDpF3yNfQsxjDWz2mlu1sRNCnF_pQTjwMTYZyCLaney5mvI8yGwwBnBWnM8LTZmUd_8VZpi08Ik/s4080/20230907_143145.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpOSqhL3amG8xshHdjsNO_VEP6jrMaeT3aNDASxy0xOgsrqzCXyYqQ3BB5cwcbTHpOnQ4P4F_d0YhyN5rAX6D7w7SVHnqcCdlLH6tS5OwffnJ0c2GqtDpF3yNfQsxjDWz2mlu1sRNCnF_pQTjwMTYZyCLaney5mvI8yGwwBnBWnM8LTZmUd_8VZpi08Ik/w400-h300/20230907_143145.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">MAW</td></tr></tbody></table><br /> </span><span style="font-size: large;">Kiedy dochodziłam do podwójnej salki, w której powieszono obrazy Beksińskiego usłyszałam muzykę; niepokojącą, mroczną, coś alba śpiewy zakonne połączone z ceremonią pogrzebową. Przynajmniej dla mnie tak to brzmiało. Ona była ciemna, tajemnicza, monumentalna, ostateczna, ale fascynująca w swojej prostocie i wymowie. Ta muzyka jak magnes przyciągała mnie do obrazów, które razem z nią tworzyły harmonijną całość. Obrazy pustki, dojmującej samotności, kalectwa, obawy, lęków - obrazy mroczne, ale fascynujące. Ponieważ Beksiński nie nazywał swoich obrazów, ani też ich nie analizował nie będę i ja tego robić. Ot pustka i samotność, strach, lęk, poczucie skończoności, człowiek patrzący pustym wzrokiem, katedra bez ludzi, pustynia, szkielety, morze, drzewo. Pustka niezmierna i nieogarniona rozciągająca się poza obraz, wchodząca w oglądającego. Takie swoiste memento mori. Widać, że ich twórca miał niesamowitą wyobraźnię, nawet, jeśli kroczyła ona w jednym obsesyjnym kierunku lęku przed śmiercią. One przerażają, a jednocześnie fascynują. <br /><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRnm5kGLfpUzhASWkrSUG-f9NRxZ5U_vcrpbc8EYy1LF4FLpjJM8xM0li1rSOvO1nAmoUUz3ONVlFs-ecW3_JlOxqbypk7O0T5YwHq39ZH0GUAAwL74l-pUCbGGDzuTD0wX6uETz3o8z9PN6bL4PGh_i8ttZKTlqDx65M90-KKWn7nOCu6cm_2EJBsUNM/s4080/20230907_143216.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRnm5kGLfpUzhASWkrSUG-f9NRxZ5U_vcrpbc8EYy1LF4FLpjJM8xM0li1rSOvO1nAmoUUz3ONVlFs-ecW3_JlOxqbypk7O0T5YwHq39ZH0GUAAwL74l-pUCbGGDzuTD0wX6uETz3o8z9PN6bL4PGh_i8ttZKTlqDx65M90-KKWn7nOCu6cm_2EJBsUNM/w400-h300/20230907_143216.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">MAW</td></tr></tbody></table>Czy fascynowałoby samo, bez towarzyszącej mu muzyki? Nie mam pojęcia. Bardzo żałuję, że nie zdążyłam nagrać tych najbardziej moim zdaniem współgrających z wystawą części, ale stałam, jak zahipnotyzowana, chodziły tylko oczy, które ślizgały się od obrazu do obrazu. Mam wrażenie, że nadal mam je pod powiekami, a w uszach tę muzykę. To przypominało mi odwiedziny w jakiś średniowiecznych kryptach, w których chowano zakonników, szereg mnichów ze świecami, kapturami na głowach, śpiewających na pożegnanie jednego z braci. </span><br /><br /><span style="font-size: large;">Zastanawiałam się, czy to właściwie dobrana muzyka towarzysząca wystawie sprawiła, że malarstwo Beksińskiego przestało mnie napawać lękiem, czy sprawił to jakiś tajemniczy urok dzieł, dzięki któremu mimo dość ponurego ich charakteru mogą zachwycić. </span><br /><table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtH7-EI_4nRSlt4mmQ9Go5RsimZjmdlMzt-sHhyphenhyphenKMY6-Wla4Mz-h07B2xM9sr27DtMNa2FFk2IS1ssxCA9Lfn6CgSAR3Zvo6ybeAiH8jXGYWTWyq746MedbTeKfpDlz4DLmXiKKiCr5gHHPTl_20E4yUD5DGwbloucuLnBaAYXI3osPlZW1Nry-y1F9EU/s4080/20230907_143228.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtH7-EI_4nRSlt4mmQ9Go5RsimZjmdlMzt-sHhyphenhyphenKMY6-Wla4Mz-h07B2xM9sr27DtMNa2FFk2IS1ssxCA9Lfn6CgSAR3Zvo6ybeAiH8jXGYWTWyq746MedbTeKfpDlz4DLmXiKKiCr5gHHPTl_20E4yUD5DGwbloucuLnBaAYXI3osPlZW1Nry-y1F9EU/w400-h300/20230907_143228.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">MAW</td></tr></tbody></table><span style="font-size: large;">Oswojona już ze sztuką pana Zdzisława odważnie udałam się na wystawę w Teatrze Szekspirowskim w Gdańsku. A tu od wejścia rozczarowanie. Wystawa podzielona została na dwie sale, z których jedna znajdowała się na poziomie pod ziemią, a druga na piętrze. Mimo, iż w jednej z sal znajdowała się wycieczka młodzieży (50 osób), a w drugiej z sal nie było nikogo, pani wpuszczająca na wystawę skierowała mnie do sali pełnej ludzi i gwaru, wbrew mojej sugestii, że może w takim razie zaczęłabym od sali górnej. Sala była dość mocno oświetlona, co nie sprzyjało klimatowi, pani przewodniczka głośno zachwalała obrazy, czym przeszkadzała mi w odbiorze. Czułam się trochę jak na targowisku, a nie w świątyni sztuki. Młodzież tłoczyła się pod obrazami chcąc zrobić zdjęcia. Muszę przyznać, iż zaskoczyło mnie ich zainteresowanie, w większości oglądali, fotografowali, komentowali. Jedynie parę osób sprawiało wrażenie nie zainteresowanych. Te obrazy myślę, że bardziej by mi się spodobały, gdybym mogła je obejrzeć w ciszy, spokoju, w towarzyszeniu dyskretnej muzyki (rozbestwiona warszawskim doświadczeniem będę już zawsze oczekiwać podkładu muzycznego). <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFDrQYhxGf5E8FdI4OrgKLVMihENP4CuWOLULWQMyBUJg-dV3B86DDug7Ssz04Uv5pX0cc5_BGzNQuRA39Ld3MPFlLSZ7egRGAEMhJXID71qsKDuZq-3ebpMK6UEwxp96O363Stu124I6e4b-PaV4y-jHv8BZa5_mCsscM4EN3OnBdb2h6oCC_lJL6Zxk/s4080/20230919_101557.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4080" data-original-width="3060" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFDrQYhxGf5E8FdI4OrgKLVMihENP4CuWOLULWQMyBUJg-dV3B86DDug7Ssz04Uv5pX0cc5_BGzNQuRA39Ld3MPFlLSZ7egRGAEMhJXID71qsKDuZq-3ebpMK6UEwxp96O363Stu124I6e4b-PaV4y-jHv8BZa5_mCsscM4EN3OnBdb2h6oCC_lJL6Zxk/w480-h640/20230919_101557.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Teatr Szekspirowski <br /></td></tr></tbody></table>Obrazy ciekawe, interesujące, zastanawiające, ale sposób ich prezentacji pozostawia wiele do życzenia. Chyba zasadnym byłoby wpuszczanie mniejszej ilości osób na jedną salę, a skoro sala jest pełna kierowanie pozostałych do drugiej z sal. Bardziej dyskretne oświetlenie, dopasowane klimatem do klimatu obrazów. W swoim długim życiu odwiedziłam wiele galerii i chyba w żadnej nie czułam się tak mało komfortowo. Nie mniej możemy się cieszyć z możliwości zapoznania z ciekawymi obrazami, które nie wszystkim przypadną do gustu, ale warto je poznać i przełamać obawy. Wystawę w Gdańsku można oglądać do 1 października, przy czym znając realia ostatniego dnia może być szczególnie tłoczno. Natomiast wystawa w Warszawie ma potrwać do czerwca 2024 r. Polecam.</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;">I na koniec kilka obrazów z Gdańska</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjafnNBH0z37EdR6aTOKuhNYG3e8vu5-c-2F4pA5Jzgyhho-4pKzqRW5k40Guq3UmhAnEvVjZLG-f7Z9txkFY5ejtfOxr5TrEEAxblm0T_oRBggE6TiuvJTe-JgvzWQiN9iazPtvMx9ICRhaXCh5fFNNMrYw2_KAiiJtSBo1QFmDkrnd5y8bJqSd9E6F04/s4080/20230919_102147.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjafnNBH0z37EdR6aTOKuhNYG3e8vu5-c-2F4pA5Jzgyhho-4pKzqRW5k40Guq3UmhAnEvVjZLG-f7Z9txkFY5ejtfOxr5TrEEAxblm0T_oRBggE6TiuvJTe-JgvzWQiN9iazPtvMx9ICRhaXCh5fFNNMrYw2_KAiiJtSBo1QFmDkrnd5y8bJqSd9E6F04/w640-h480/20230919_102147.jpg" width="640" /></a></div></span><span style="font-size: large;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqXFwSLztnyWkKhwpebsrFIx_IFSLYI0NwCXlWNo9RteCHmL-qE8NbhdG0ew6gPiB1Thw8hqHQdSxBNtHN86GoFWUj_Dk4eJpg_AOBfnNTalQkjdM8xCrlvKb_TdWwr-MnijZ55K_y6jmgYRPNx62wVqrVIFc9iZHk6cJUe1uLRonv3vTCZeNG2Fmtpok/s4080/20230919_101758.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqXFwSLztnyWkKhwpebsrFIx_IFSLYI0NwCXlWNo9RteCHmL-qE8NbhdG0ew6gPiB1Thw8hqHQdSxBNtHN86GoFWUj_Dk4eJpg_AOBfnNTalQkjdM8xCrlvKb_TdWwr-MnijZ55K_y6jmgYRPNx62wVqrVIFc9iZHk6cJUe1uLRonv3vTCZeNG2Fmtpok/w640-h480/20230919_101758.jpg" width="640" /></a></div> </span><span style="font-size: large;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdEu7FHRpbmtJXG9qCI0e7Z0o8FB7jeHMZQsju6TcczDpFKR1AoRNMWLvLmIYcEh_4KtTu_Jx7TsV69o3tdtBhWNeE8n0CLBzjn86Vq_f1HDtmtD6kufq2vM5kbHR6bu5FV6orm0ZXjWOFELrIe_mg3A9VXYKR5c0_d5sWifuwvqiJLxUbbyMQsaEYQEA/s4080/20230919_102215.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdEu7FHRpbmtJXG9qCI0e7Z0o8FB7jeHMZQsju6TcczDpFKR1AoRNMWLvLmIYcEh_4KtTu_Jx7TsV69o3tdtBhWNeE8n0CLBzjn86Vq_f1HDtmtD6kufq2vM5kbHR6bu5FV6orm0ZXjWOFELrIe_mg3A9VXYKR5c0_d5sWifuwvqiJLxUbbyMQsaEYQEA/w640-h480/20230919_102215.jpg" width="640" /></a></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiALtJCb871R3bON_5kkSuy663yqvlNWLk53ys7S-iEePoBqWgTEwlbcQK7JGChuzfpuT_GnGJj1jyll4XwKz2D07D5fjjZqeZda-9rtQ65LkLt8yyOXMdMvhyphenhyphenjcFVwW3p6dkBsYqiA2S8b_UJYbs292kurUCabkTuPQ7Fb7ft3GY4ZeimFGow0FmJhng0/s4080/20230919_102549.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiALtJCb871R3bON_5kkSuy663yqvlNWLk53ys7S-iEePoBqWgTEwlbcQK7JGChuzfpuT_GnGJj1jyll4XwKz2D07D5fjjZqeZda-9rtQ65LkLt8yyOXMdMvhyphenhyphenjcFVwW3p6dkBsYqiA2S8b_UJYbs292kurUCabkTuPQ7Fb7ft3GY4ZeimFGow0FmJhng0/w640-h480/20230919_102549.jpg" width="640" /></a></div></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwMe4aihxByYSHstSmAn5viwDE5Lc5EaeZOk7LVQ5jrwjKv6p5fYE_p6mAwPQ1jcupy9susV6AuOx9rRcOWiOuHc1outzidmBHCzNhpsNijEsJMo4-slru-snvLN0XEpLvW9472JBF_yx2Jy_Qeh83dRHF5MS-_2NMWTSQmKNlwxsqpN86bxEhBZrGn3Y/s4080/20230919_102448.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwMe4aihxByYSHstSmAn5viwDE5Lc5EaeZOk7LVQ5jrwjKv6p5fYE_p6mAwPQ1jcupy9susV6AuOx9rRcOWiOuHc1outzidmBHCzNhpsNijEsJMo4-slru-snvLN0XEpLvW9472JBF_yx2Jy_Qeh83dRHF5MS-_2NMWTSQmKNlwxsqpN86bxEhBZrGn3Y/w640-h480/20230919_102448.jpg" width="640" /></a></div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmzgf5NhmvrK3ZBEoASjIf2OUYJ6Pll2W5h82WkqQxW2BoXR-iw9xo9t8sviLI_k2tPneD0wkLJMjJpFhRpaHwI05QiisKwIN6qNyteaJj8pW1o2K8QTD6a-rdkgoezaPIFKtOuK5cFs3ECfkehwjD7WTd8EDkYg54bSO9dC85cDMkH-6ODUAKcURCgE8/s4080/20230919_102607.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3060" data-original-width="4080" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmzgf5NhmvrK3ZBEoASjIf2OUYJ6Pll2W5h82WkqQxW2BoXR-iw9xo9t8sviLI_k2tPneD0wkLJMjJpFhRpaHwI05QiisKwIN6qNyteaJj8pW1o2K8QTD6a-rdkgoezaPIFKtOuK5cFs3ECfkehwjD7WTd8EDkYg54bSO9dC85cDMkH-6ODUAKcURCgE8/w640-h480/20230919_102607.jpg" width="640" /></a></div><br /></div> guciamalhttp://www.blogger.com/profile/10014563669075834395noreply@blogger.com18