Francuska kawiarenka literacka

niedziela, 9 czerwca 2013

Papież Leon X z kardynałami Giulliem de`Medici i Luigim de`Rossi" Rafaela Sanzio

Giovanni di Lorenzo de` Medici (czyli Jan z Medyceuszy) rówieśnik Michała Anioła był drugim synem Wawrzyńca Wspaniałego. Nie miał więc wyboru, przeznaczeniem drugiego z synów możnego rodu było robienie kariery w hierarchii kościelnej. Mając lat trzynaście otrzymał, mimo braku święceń kapłańskich godność kardynalską. Jak widać, ani młody wiek, ani też brak przynależności do stanu duchownego nie przeszkadzały w otrzymaniu czerwonego kapelusza z chwostami. Giovanni zdobył solidne wykształcenie humanistyczne, za sprawą swojego nauczyciela Angelo Poliziano przejawiał zamiłowanie pogańskimi klasykami i nie przykładał wagi do spraw religii, mówiło się nawet o jego agnostycyzmie.

Wydaje się to paradoksem, iż taki człowiek zostaje głową kościoła, przywódcą świata katolickiego, następcą Świętego Piotra na ziemi. Człowiek, który na wieść o wyborze na papieża mówi do swego kuzyna (przyszłego Klemensa VII); „Bóg dał nam papiestwo- cieszmy się nim”, a do sekretarza stanu Piero Bembo: „Jakże dochodowa okazała się dla nas ta bajka o Chrystusie”.
I przybrawszy imię sugerujące lwią odwagę, cieszył się papież Leon X możliwościami, jakie dawała władza. Mianował arcybiskupem Florencji swojego kuzyna Giulia, a członkom rodu zapewnił lukratywne stanowiska, prowadził życie wystawne, a nawet rozrzutne. Uwielbiał zabawy, dobre jedzenie, polowania. Był prawdziwym epikurejczykiem korzystającym z życia.
Mówi się, że roztrwonił cały budżet państwa kościelnego, stąd narodził się pomysł sprzedaży nie tylko wysokich stanowisk kościelnych, ale także odpustów.
Leon X nie różnił się jednak ani od swoich poprzedników ani od następców. Był dzieckiem swoich czasów. Nie miał więc wyjścia, był taki, jak niemal wszyscy przedstawiciele jego epoki. A do tego był Medyceuszem, a co za tym idzie hojnym mecenasem sztuki. Zbierał manuskrypty, dbał o antyczne ruiny, kontynuował rozpoczętą przez Juliusza II przebudowę Bazyliki Świętego Piotra (poza zamiłowaniem do wystawnego życia to właśnie przebudowa Bazyliki pochłonęła sporą część skarbca kościelnego państwa). Jego ulubionym artystą był Rafael, z którym łączyła go radość życia i umiłowanie  zabawy. Nie przepadał natomiast ani za Michałem Aniołem (choć zlecił mu wykonanie kaplicy nagrobnej Medyceuszy), ani za Leonardo da Vinci.
Raffael 040.jpg
Rafael namalował  sporo portretów, uwiecznił na nich wielu duchownych; w tym tych dwoje najważniejszych przedstawicieli hierarchii kościelnej: Juliusza II oraz Leona X. Na zamieszczonym obok obrazie "Papież Leon X z kardynałami Giulliem de`Medici i Luigim de`Rossi" Rafael przedstawił Papieża w sposób, który pozwolił mu zatuszować jego wady, a jednocześnie zasugerować ich istnienie. Jest na tym portrecie, jak twierdzą znawcy Leon X i podobny do siebie i niepodobny. Giovanni miał sporą nadwagę, dużą nieproporcjonalną głowę, chude nóżki, wyłupiaste oczy, słowem urodą nie grzeszył. Do tego był chorowity, cierpiał na wrzody żołądka, bolesną przetokę jelita grubego oraz krótkowzroczność, co musiało się odbijać na jego obliczu.
Na portrecie Rafaela papież przedstawiony został bardziej, jako wykształcony humanista, który studiuje księgi, niż jako ojciec Kościoła. Leon X wygląda bardzo dostojnie. Ubrany w bogato zdobioną haftowaną, białą adamaszkową suknię, aksamitne karmazynowe podbite gronostajem: mozzettę (narzutkę) oraz camauro (nakrycie głowy) wyróżnia się na tle ścian ciemnych pomieszczenia. Zamieszczeni na obrazie kardynałowie (kuzyn Giulio z lewej strony i patrzący w kierunku widza Rossi) zostali domalowani później, prawdopodobnie przez ucznia Rafaela Giulia Romana. Rafael wykazuje tutaj dużą dbałość o szczegóły; monokl w ręku papieża, srebrno-złoty dzwoneczek, bogato ozdobiona księga (prawdopodobnie biblia), fotel, w którego gałce odbija się światło okna i wnętrze pokoju.
Leon X na obrazie Rafaela jest mimo całego dostojeństwa sztywny, jego postawa jest jakby wymuszona, a twarz wyraża mieszaninę łagodności i okrucieństwa. I w tym właśnie przejawia się mistrzostwo Rafaela, że wydobył tę złożoną osobowość; humanisty, hedonisty a zarazem człowieka swojego wieku, któremu nic co ludzie nie było obce, łącznie z niedotrzymywanie umów i pozbywaniem się politycznych przeciwników.
Ciekawe, o czym wówczas myślał jeden z najważniejszych ludzi XVI wieku. O czym myślał, kiedy musiał siedzieć nieruchomo pozując malarzowi; cierpiąc potworne męki z powodu odzywających się wrzodów, bolącej przetoki, dokuczającej nadwagi, niestrawności. Czy myślał, że dzięki tej chwili  tworzy się jego wizerunek, który będzie istniał długie wieki, kiedy jego już nie będzie. Czy myślał, że lepiej było być pierwszym synem, któremu zamiast służby Bogu przypadłaby ojcowska scheda. A może myślał, że należy cieszyć się życiem i „łapać dzień”, wykorzystywać to, co dał mu Bóg, w którego być może nie wierzył.
Obraz wisi w Muzeum Uffizi we Florencji.
Wpis opublikowałam po raz pierwszy na blogu Z dziennika grafomanki w średnim wieku, a jest on wynikiem mojej słabości zarówno do Medyceuszy, jak Rafaela.

10 komentarzy:

  1. Przedziwne to były czasy, gdy ważniejsze było pochodzenie niż wiara i cnoty człowieka. Ciekawe, co napiszą o naszych czasach za jakieś pięćset lat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie niepojęte nie to, że byli to często ludzie niegodni (zlecający czy też godzący się na likwidację swych politycznych przeciwników, posiadający kochanki i stadko dzieci), ale właśnie to, że papieżem mógł zostać człowiek niewierzący. No ale z drugiej strony jak sprawdzić stopień wiary człowieka (jest to coś co można doskonale maskować), więc nie powinnam się dziwić. A za pięćset lat wszystko może się okazać, tyle, że nas już to nie zszokuje, nie zadziwi, nie obejdzie; bowiem będziemy albo na niebieskich obłokach odbywać nasze podróże po niebiesiech, albo będzie nam "nieco mniej" przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mój komentarz jest w spamie? Czy go znowu zjadło? :( Pisałam tylko, że jak się czyta o tych papieżach z epoki, to naprawdę można zrozumieć protestantów. I tylko sztuka ich ratuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest w spamie :) Pojawiał się normalnie. A ja już po obiadku, więc się nie połakomiłam. Życiorysy papieży - a zwłaszcza tych kontrowersyjnych papieży to pasjonująca i czasami wzburzająca lektura. Mnie szczególnie interesują Borgia i Medyceusze, ale także Juliusz II (ze względu na M.A.) a także Sykstus IV (ze wzg. na przyzwolenie zamordowania Medyceuszy). Choć powiedzenie papieża, iż cieszy się, że za jego czasów żyje znany artysta (Bernini) jest może nie tylko wymyśloną anegdotką, ale prawdziwym stwierdzeniem i mądrością przywódcy kościoła, który wie, iż dzięki sztuce jego imię przetrwa na długo.

      Usuń
  4. "dochodowa bajka o Chrystusie"- juz chyba lepiej ujac tego nie mozna:) Ciesze sie za te slowa padly z ust samego papieza, bo przeciez jego spalic nie mogli, co najwyzej mogli otruc.
    Przepiekny obraz! O czym myslal papiez kiedy go portretowano? A moze tak banalnie: o kolejnym wystawnym posilku, skoro dokuczaly mu wrzody, lub o kolejnej nocy z kochanka, niewykluczone ze o obydwu tych sprawach naraz:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Obraz piękny. Tak samo lubię obraz Juliusza II pędzla Rafaela, na którym papież wygląda, jak dobrotliwy staruszek (święty Mikołaj).
    Ja przypisuję Leonowi X myśli niemal wiekopomne, a Ty prozaicznie o jedzeniu i chwytaniu chwili :(, ale całkiem możliwe, że masz rację. Kto z nas myśli o tym, co będzie za kilka pokoleń, no może wkraj :) A ci najbardziej kontrowersyjni papieże zapewne dlatego nas tak interesują, że są kontrowersyjni, gdyby byli pobożni i świątobliwi zapewne nie pamiętalibyśmy ich imion. Będąc w Rzymie kupiłam małą książeczkę Wszyscy Papieże; każdemu poświęcono kilka wierszy, a wielu z nich zupełnie nieznanych, nawet z imienia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Obawiam sie, ze gdyby oni wszyscy kierowali sie nauka Jezusa, to dzis nie podziwialibysmy ich na obrazach, nie byloby przepieknych dziel architektury sakralnej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, to jeden z paradoksów. Gdyby ludzie kierowali się nauką Jezusa to oblicze kościoła wyglądałoby zupełnie inaczej, ale dzięki temu, że są bardziej ludzcy niż święci mamy możliwość podziwiania pięknych świątyń, obrazów, rzeźb.... Uwielbiam barok, choć jest wyrazem pychy i wyniesienia, nic na to nie poradzę, ale lubię te kapiące złotem dekoracje, sztukaterie, choć wydają się przeładowane i co by nie mówić "kiczowate".

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też lubię pełne przepychu barokowe kościoły. Fakt nie było by ich gdyby wszyscy kierowali się nauką Jezusa Chrystusa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, a zatem na wszystko można spojrzeć z różnych punktów widzenia :)

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).