W ramach propozycji książkowych nadesłanych na konkurs książka z Paryżem w tle trafiła do mnie polecana przez Agnes (wybacz, nie umiem wklejać odnośników) książka „Cappuccino”.
Przyznam, że po pierwszych stronach lektury miałam ochotę oddać książkę do biblioteki bez czytania.
Bohaterkami opowieści są cztery przyjaciółki, które co piątek o tej samej porze spotykają się w paryskiej kawiarence o wdzięcznej nazwie Cappuccino. Tam, na antresoli, przy aromatycznej i pięknie podanej porcji kawowego nektaru wymieniają się porcją ploteczek, jak minął tydzień. Panie są piękne, bogate, spełnione zawodowo (pianistka, aktorka-scenarzystka, lingwistka, rzeczniczka prasowa), wyemancypowane. Opowiadają o kolejnych poznanych mężczyznach, sposobach ich podboju, metodach wyeliminowania rywalek. We wzajemnych zwierzeniach przyjaciółek padają wynurzenia dość intymne i bezpruderyjne.
Przysłuchujący się tym kobiecym sekretom młody barman jest początkowo oburzony i zniesmaczony brakiem zahamowań pięknych klientek. Zastanawia się, czy to możliwe, że kobiety nie różnią się niczym od meżczyzn; cynicznie zdobywają i porzucają coraz to nowych kochanków, traktując ich przedmiotowo. Wychowany w kulturze południowych Włoch Neapolitańczyk nie znał dotychczas takich kobiet, otwartych, śmiało wyrażających swoje oczekiwania, kobiet, które nie chciały być jedynie żonami, matkami i gospodyniami, kobiet, które chciały czerpać radość z bycia kochankami. Barman przechodzi szybką lekcję edukacji i wydaje mu się, że poznał sekrety kobiet dojrzałych, sekrety, jakie sa udziałem niewielu. Z czasem opowieści zaczęły tak go fascynować, iż nie był w stanie opuścić ani jednego piątkowego seansu.
Fabuła moim zdaniem dość banalna, choć trzeba przyznać, że czyta się szybko. Podobnie zresztą, jak szybko się zapomina.
Bohaterki wydają mi się podobne do bohaterek serialu „Seks w wielkim mieście” (choć mogę się mylić, bo obejrzałam dawno temu zaledwie jeden odcinek), szukają miłości, ale mylą ją z romansem. Ich życie jest puste i wieje nudą, choć przecież mają tak wiele, to nie zauważają tego. Wciąż za czymś gonią, szukają, a może uciekają. A jak mogą znaleźć coś, czego w nich nie ma.
W pewnym momencie same do tego dochodzą:
„Kiedy widzimy iskierkę zainteresowania w spojrzeniu mężczyzny, jesteśmy natychmiast gotowe go adorować… Jakby tylko on mógł nas rozpalić, lub zgasić. Jakbyśmy same nie potrafiły świecić wewnętrznym niezależnym blaskiem” (str. 116).
Może taki był zamysł autorki, aby ukazać pustkę takiego życia, jakie prowadzą cztery bohaterki, mnie jednak historia nie wciągnęła. Co zatem sprawiło, że nie odłożyłam książki? Po pierwsze zapach kawy płynący z jej lektury, po drugie szukanie paryskich klimatów.
Tytuł obiecywał, że będzie aromatycznie, smakowicie i klimatycznie. I tak właśnie było. Zaletą tej książki jest właśnie ów unoszący się w kawiarence i przenikający na karty powieści aromat habitu mnichów kapucynów, czyli cappuccino, a także espresso, macchiatto, frappuccino, marocchino. Ta część opowieści, która dotyczy pochodzenia kawy, legendy związanej z odkryciem jednego z jej gatunków, różnych sposobów parzenia kawy, jej przygotowywania, podawania, dekorowania jest najbardziej frapująca. O wiele bardziej interesujące były według mnie pragnienia i plany młodego chłopaka związane z realizacją swojej miłości do małej czarnej (stworzenia klimatycznej kawiarni połączonej z biblioteczką, w której znajdą wszystkie książki z kawą w tle) niż narcystyczne wynurzenia dojrzałych paryżanek.
A co z klimatem Paryża? Ja go w tej książce nie odnalazłam. Co prawda miejsce akcji to włoska kawiarenka w Paryżu, ale moim zdaniem równie dobrze mogłaby to być włoska kawiarenka w Londynie, Kopenhadze, Sztokholmie czy Warszawie. A rolę bezpruderyjnych przyjaciółek mogłyby odgrywać równie dobrze Angielki, Dunki czy Polki.
Dziękuję Agnes za polecenie tej książeczki, bo sama pewnie bym na nią nie trafiła.
Ze względu na klimat cappuccino (mojej ulubionej kawy, obok latte macchiato jedynej jaką pijam) czasu poświęconego na przeczytanie książki nie uważam za stracony. Autorka opisuje ceremoniał przygotowywania i degustowania cappuccino w taki sposób, że z banalnej, codziennej czynności staje się on czymś odświętnym i niezwykłym. W każdym razie tym jest dla mnie picie cappuccino - promykiem słońca w pochmurny dzień.
Polecam smakoszkom małej biało-czarnej i wielbicielkom romansów i poszukiwań w stylu Bridget Jones.
Pomysł na okładkę byłby świetny, gdyby nie ten leżący na pierwszym planie papieros.
Opis od drugiej połowy brzmi bardzo smakowicie i cudownie;) natomiast jeśli chodzi o warstwę fabularną à la "Sex w wielkim mieście" - nigdy nie byłam wielbicielką książek czy seriali ukazujących kobiety wartościujące siebie ilością uwiedzionych ( często na jedną noc) mężczyzn, określających siebie i budujących swoje poczucie wartości na facetach, którzy zatrzymali na nich wzrok dłużej niż 3 sekundy. Dla mnie takie kobiety są spłycone, puste i denerwujące.
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobne opinie w kwestii pań szukających potwierdzenia swojej wartości w oczach mężczyzn.
OdpowiedzUsuńTeż książka nie w moim guście, aczkolwiek biblioteka z zapachem kawy w tle brzmi cudownie. Dla mnie kawa musi być bezwzględnie czarna (mleczko zostawiam dzieciom), gorąca i słodka. Innych nie pijam.:)
OdpowiedzUsuńMogę ci poradzić w sprawie linków? Jestem wiekową osobę i z komputerem walczę po prostu. Nie mam kogo spytać. Gdy zostałam nominowana do "One lovely..." trzeba było wkleić aktywne linki. Dopiero wtedy się nauczyłam. Gdy wejdziesz u góry na blogger, jest tam forum pomocy. Cały zestaw pytań i odpowiedzi, m.in.: Jak utworzyć link do innej strony internetowej? Zaznaczasz tekst, który ma być aktywny, np. piszesz o mnie i zaznaczasz słowo ksiazkowiec. Potem klikasz przycisk "link" i w pojawiającym się polu wklejasz adres mojej strony, czyli to tzw. URL. Wszystko to robisz w okienku, gdy tworzysz post. Na gotowej stronie to się nie da. Daj znać, jak się powiedzie. Ja z tego forum pomocy korzystałam kilka razy. Trzymam kciuki.:)
Czarna kawa kusi aromatem, lecz organizm dopomina się białej, czasami śmieję się, że pijam mleko z kawą, a nie kawę z mlekiem. I bez cukru. Z gustem kawowym, jak z literackim. Z linkiem i zaznaczaniem wypróbuję na pewno.
OdpowiedzUsuńKsiążkowcu- wiedziałam, że nie będzie w twoim guście, chyba troszkę Cię poznałam :)
OdpowiedzUsuńA pisałam, że niezobowiązująca, pisałam... :)
OdpowiedzUsuńAno pisałaś i tak też ją potraktowałam. Tak mała odmiana po klasyce i Kraszewskim :)
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam nad wypożyczeniem i przeczytaniem tylko tych stron o kawie,pomijając wszelkie zwierzenia bohaterek.
OdpowiedzUsuńTe strony dotyczące kawy są esencją tej książeczki :)
Usuń