Wrzesień był dla mnie okresem zastoju czytelniczego. Udało mi się przeczytać parę książek, ale miałam spore trudności z zabraniem się za napisanie recenzji. Wrzesień to czas moich wakacji i zwiedzania. Powoli zaczynam wracać do recenzowania, co nie znaczy, iż wpisy z Paryżem w tle już zakończone. Nadal będą pojawiać się co jakiś czas, ale dla urozmaicenia będą je przeplatać inne wpisy.
Ojca chrzestnego czytałam dawno temu. Niewiele z tej lektury pamiętałam, poza tym, że zrobiła ona na mnie spore (piorunujące) wrażenie. Faktem jest, iż nie czytałam wcześniej (jeszcze nie została wówczas napisana) Gomorry Roberto Saviano. Książka ta sięga o wiele głębiej w mechanizm działania i strukturę świata mafijnego, jednak według mnie nie jest tak dobrą literaturą jak Ojciec chrzestny. Należy ona raczej do literatury faktu niż literatury pięknej.
Audiobooka wysłuchałam w pięknej interpretacji Artura Dziurmana.
Za każdą wielką fortuną kryje się zbrodnia (te słowa Balzaka stanowią motto powieści Puzo)
Rodzina Corleone jest jedną z kilku mafijnych rodzin, które działają na obszarze Nowego Yorku krótko po zakończeniu II Wojny Światowej. Oficjalnie zajmuje się importem włoskiej oliwy, nieoficjalnie kontroluje hazard, de facto powoli, acz skutecznie rozszerza swe strefy wpływów na takie dziedziny życia, jak policja, sądownictwo, polityka. Głowa rodziny, Don Corleone, to człowiek inteligentny i wytrwale dążący do celu. Nie zamierza on żyć w społeczeństwie, którego nakazy uważa za krzywdzące i niesprawiedliwe, dlatego buduje w tym społeczeństwie wewnętrzną strukturę (rodziny), która bierze w swoje ręce wymiar sprawiedliwości. Rodzina Corleone posiada własne wojsko i własny aparat władzy. A wszystko to opiera się na swoiście pojmowanej przyjaźni. Don Corleone pozyskuje dozgonną przyjaźń wyświadczając ludziom pewne „drobne” przysługi (umożliwienie otrzymania kredytu, odroczenie służby wojskowej, otrzymanie roli w filmie, wymierzenie sprawiedliwości przestępcom, a czasami pozbycie się niewygodnej osoby). Plan długofalowy głowy rodziny zakłada, iż jego wnuki nie będą musiały zajmować się „brudną robotą”, nie będą musiały składać swoim przeciwnikom propozycji nie do odrzucenia, ale staną się szanowanymi obywatelami, zdobędą wykształcenie, pozycję i władzę.
Ten przemyślany w szczegółach plan burzy pewne zdarzenie. Don Corleone nie zgadza się na udział w narkotykowym interesie, co powoduje szereg nieprzewidzianych następstw. Ale czy naprawdę nie przewidzianych? Wydaje się, że bystry umysł Dona był w stanie przewidzieć każdy następny krok jego przeciwników.
Mafia opisana jest tutaj jako organizacja, w której rządzi swoisty kodeks honorowy; bezwzględna lojalność, stawianie rodziny na pierwszym miejscu oraz przyjaźń (kupiona w zamian za świadczone wcześniej „drobne uprzejmości”).
Puzo opisuje rodzinę Corleone w taki sposób, że mimo całej odrazy, jaką budzi świat mafiosów zaczynamy odczuwać do niej pewien rodzaj sympatii. Podoba nam się to stawianie rodziny na pierwszym planie. Wszak tak powinno być. Rodzina jest przecież najważniejsza, dla niej zawsze trzeba znaleźć czas. Zaczynamy rozumować jak Micheal Corleone, skoro świat wokół nie zapewnia nam poczucia bezpieczeństwa, a wymiar sprawiedliwości odbiega daleko od ideału, dlaczego sami tego nie zmienimy. Zaczynamy zastanawiać się, cóż może być ważniejszego, niż zejść z tego świata ze słowami życie jest takie piękne.
Poza wątkiem głównym książka zawiera cały szereg wątków pobocznych, które czyta się z równym zainteresowaniem (jak choćby historia narzeczonej Sonego, piosenkarza, czy lekarza hotelowego).
Książka o lojalności, honorze, zdradzie, sprawiedliwości i o miłości. Wywołuje ona skrajne emocje; od grozy, przerażenia, odrazy, strachu, poprzez ciekawość, podziw, wzruszenie.
Wartka akcja, dobre tempo, wspaniała analiza stosunków społecznych, ciekawy opis postaci wszystko to sprawia, że książka ze wszech miar godna polecenia.
Książka wciąga i uwodzi. Czyta się lekko i z wypiekami na twarzy (słucha także).
Podobała mi się książka, choć większe wrażenie zrobił na mnie film. Marlon Brando był w roli genialny, a Al Pacino - uroczy :) a ścieżka dźwiękowa z tego filmu to klasyka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, ale film jest świetny :-)
OdpowiedzUsuńFilm z Marlonem Brando to arcydzieło.
OdpowiedzUsuńSam Brando w tym filmie, jest bezkonkurencyjny.
Taki przystojny, prawdziwy mafiozo. A ten jego chrypiący głoś...
"Ojciec chrzestny" uważany jest za najlepszy film kina.
A książka wg mnie bardzo dobra.
Sara-Maria
Tak film jest równie wspaniały i to dzięki Brando i Pacino. Ten zachrypły, powolny, stonowany głos Marlona udzielił się także lektorowi A.Dziurmanowi (myślę, że gdyby było inaczej byłabym mocno zawiedziona wysłuchawszy książki).
OdpowiedzUsuńPrzyznaję - nie przeczytałam Twojego posta. Tzn. przeczytałam tylko wstęp, nie przeczytałam o książce, bo czeka na półce na swoją kolej ;) A nie chcę się sugerować :)
OdpowiedzUsuń@schizma też tak mam jeśli książka już czeka na czytanie :)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam filmu, nie czytałam książki (choć stoi na półce od wielu, wielu lat) - znam jedynie ścieżkę dźwiękową z filmu i uważam, że jest niesamowita. Sama nie wiem, czy przeczytam. Nie przepadam za tematyką mafijną. Ale piszesz o niej tak pięknie, że aż mnie kusi. Myślę, że najpierw jednak przeczytam wcześniej przez Ciebie rekomendowaną "Rodzinę Borgiów"
OdpowiedzUsuńObejrzany przed laty film tak wnika w moją wyobraźnię, że trudno o innego ojca chrzestnego niż Brando. Zazdroszczę umiejętności "słuchania uszami" - jak to Kasia nazywa. :)
OdpowiedzUsuńOglądając ten pamiętny film z Marlonem Brando w roli głównej. Powiem szczerze, że później czytając książkę " Ojciec Chrzestny " chciałam sprawdzić jak to się ma do filmu. Film o tym samym tytule to prawdziwy majstersztyk sztuki filmowej. Z chęcią całkiem niedawno wróciłam do książki Mario Puzo " Ojciec Chrzestny " i tak jak przed laty przeczytałam ją wciągu jednego wieczoru z wypiekami na twarzy.
OdpowiedzUsuń@Balbino- jeśli nie przepadasz za taką tematyką to nie czytaj. Ojciec chrzestny bardzo mi się podobał, ale gdybym miała wybrać pomiędzy nim a Rodziną Borgiów wybrałabym tą drugą pozycję. Książki które oceniam na 6/6 to książki, do których wracam
OdpowiedzUsuń@Książkowiec- gdybym miała porównać książka -film to postawiłabym znak równości, co oczywiście stanowi olbrzymi komplement dla filmu, że był w stanie dorównać książce. Słuchanie uszami- umożliwia mi wykonywanie "bezmyślnego zajęcia" przy słuchaniu- np. prasowanie, jazda do pracy z jednoczesnym graniem w gierki telefoniczne. Te bezmyślne zajęcia (przy którym zajęte są ręce) powodują, iż potrafię się skupić na tym, co słyszę, a myśli nie uciekają na boki :)
@Monika widzę, że przeplatasz oglądanie z czytaniem. Ja film oglądałam dość dawno temu, a teraz po lekturze chętnie obejrzałabym ponownie też dla konfrontacji.