Powieść wydana po raz pierwszy w latach 1897- 98 w czasopiśmie Kurier codzienny, rok później wydana drukiem. Muszę przyznać, że jest to chyba jedno z większych zaskoczeń czytelniczych ostatniego roku. Do tej pory znałam jedynie ekranizację powieści, a to jak się okazuje, tak jakbym nie znała jej wcale. Nie spodziewałam się, iż powieść aż tak mnie „wciągnie”; różnorodnością bohaterów, klimatem Łodzi schyłku XIX wieku, ciekawą narracją, bogactwem języka. Z Ziemi obiecanej mogłoby powstać kilka powieści, tyle tam różnorodnego materiału, tyle historii i tyle treści.
Ziemia obiecana – była miejscem obiecanym Żydom przez Boga, miejscem, do której wędrowali pod wodzą Mojżesza. W dziewiętnastowiecznej Polsce taką ziemią obiecaną miała być Łódź. Miasto, do którego przybywali z różnych stron świata Polacy, Żydzi, Niemcy, Czesi, Rosjanie zwiedzeni możliwością szybkiego zrobienia fortuny i awansu społecznego. Z małej rolniczej osady Łódź stała się ponad dwustu-tysięcznym miastem fabrycznym. Tutaj rodził się drapieżny, młody kapitalizm. Tutaj przestawało mieć znaczenie pochodzenie społeczne, a liczyła się umiejętność zrobienia fortuny. Każdy, kto miał trochę sprytu i szczęścia i kto nie miewał skrupułów mógł zdobyć fortunę. I ta właśnie nadzieja awansu społecznego, była jak magnes, który przyciągał tu inteligentów, robotników, rolników, rzemieślników, biedaków, cwaniaków i oszustów.
I to właśnie Łódź, będąca dla wielu ziemią obiecaną, jest bohaterem powieści Władysława Reymonta, a przynajmniej jednym z jej głównych bohaterów. Nie tyle chodzi tu o topografię miejsca, choć w książce występują autentyczne ulice, a nawet domy, co o klimat miasta. Miasta nędznego, biednego, miasta huczących fabryk i dymiących kominów, miasta brzydkiego, ale i fascynującego.
"Liczne rusztowania, stojące przed nowo wznoszonymi, lub nadbudowywanymi domami, spychały wszystkich w błoto ulicy. Niżej za Nowym Rynkiem pełno było Żydów i robotników, dążących na Stare Miasto. Piotrkowska ulica w tym miejscu zmieniała po raz trzeci, swój wygląd i charakter, bo od Gajerowskiego Rynku aż do Nawrot jest fabryczną; od Nawrot do Nowego Rynku- handlową, a od Nowego, w dół, do Starego Miasta -tandeciarsko -żydowska. ... Rynsztokami płynęły ścieki z fabryk i ciągnęły się wstęgi brudnożółte, czerwone i niebieskie; z niektórych domów i fabryk, położonych za nimi, przypływ był tak obfity, że nie mogąc się pomieścić w płytkich rynsztokach, 1`występował z brzegów zalewając chodniki,kolorowymi falami, aż po wydeptane progi niezliczonych sklepików, ziejących z zabłoconych wnętrz brudem i zgnilizną, zapachem śledzi, jarzyn gnijących lub alkoholu. Domy stare, obdarte, brudne, poobtłukiwane z tynków, świecące niby ranami nagą cegłą, miejscami drewniane, albo ze zwykłego pruskiego muru, który pękał i rozsypywał się przy drzwiach i oknach, o krzywych obsadach futryn, pokrzywione, wyssane, zabłocone, stały ohydnym rzędem domów-trupów, pomiędzy którymi wciskały się nowe, trzypiętrowe kolosy o niezliczonych oknach, jeszcze nie tynkowane, bez balkonów, z tymczasowymi oknami, a pełne już ludzkiego mrowia i stuku warsztatów tkackich, jakie pracowały bez względu na niedzielę, turkotu huczącego maszyn szyjących tandetę, na wywóz i przenikliwego zgrzytu kołowrotków, na których zwijano przędzę na szpulki do użytku ręcznych warsztatów."
Pisarz moim zdaniem świetnie przedstawił miasto i jego mieszkańców. Ziemia obiecana to przegląd wszystkich warstw społecznych, wielu narodowości oraz różnorodność ludzkich charakterów. To jednak moje zdanie. Podobno sylwetki bohaterów wzorowane były na rzeczywistych postaciach, a czytelnicy drukowanej w odcinkach powieści zarzucali autorowi, iż zbyt wyraźnie sportretował prawdziwe osobistości, a z powodu nieznajomości realiów łódzkich przedstawił w książce salony warszawskie. No cóż, łódzkie, warszawskie, czy dziś to takie ważne, kto był pierwowzorem postaci Bucholzca, albo Szai. Chyba dla wielu czytelników, podobnie, jak dla mnie, Ziemia obiecana to realny obraz XIX wiecznego miasta.
Trzech bohaterów; Polak (Karol Borowiecki), Niemiec (Max Baum) i Żyd (Moryc Welt) postanawia zrobić interes. Chyba prawie wszyscy znamy cytat książkowy z filmowej ekranizacji w reż. Andrzeja Wajdy; ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic, to razem, mamy tyle, akurat tyle, aby założyć fabrykę.
„Przyjaciele” mają jeden cel - zdobyć miliony, które dają niezależność i pozycję społeczną, a co za tym idzie szczęście.
Karolowi, Maksowi i Morycowi dzięki pożyczkom, wekslom, pieniądzom narzeczonej Karola (Anki) oraz spekulacjom na rynku bawełny udaje się wybudować fabrykę. Z czasem dla Karola, mającego romans z żydówką Lucy oraz poważnie myślącego o możliwości zdobycia posagu bogatej panny Millerówny, narzeczeńskie zobowiązania względem Anki stają się coraz większą przeszkodą. Anka, tak prostoduszna i pełna dobroci wydaje mu się nieciekawą i nudną w porównaniu ze zmysłową Lucy, czy choćby bogatą Madą Miller.
Ziemia obiecana to nie tylko opowieść o losach trójki bohaterów. Reymont w niezwykle barwny i interesujący sposób przedstawia świat ówczesnej łodzi z całą galerią różnorodnych typów i postaw. Na kartach książki aż roi się od postaci; są przedstawiciele fabrykantów, szlachty, mieszczaństwa, duchowieństwa i biedoty, są też przedstawiciele różnych kultur i światopoglądów. Każda z opisanych postaci jest niezwykle wyrazista, a ich historie interesujące.
Książka pokazuje bezduszność nowego systemu i jego wyznawców. Pokazuje także osamotnienie tych, którzy nie godzą się na wyzysk i bezkompromisowość. W tym świecie wilków przetrwać i wygrać może jedynie ten, kto nie zna litości, nie ma wyrzutów sumienia, ani skrupułów.
Codziennością stają się podpalenia fabryk, w celu otrzymania wysokiego ubezpieczenia. Codziennością jest handel matrymonialny; ojcowie szukają odpowiedniego „kupca posagu córki", który poprawić może ich notowania na rynku, a kawalerowie szukają żony z jak największym posagiem. Przyszli teściowie i zięciowie bez żenady dobijają tarów o posag.
„Morys skupiał myśli, gryzł gałkę laski, gładził brodę, wciskał binokle i namyślał się, w jaki sposób kwestię posagu postawić, ale w końcu rzekł otwarcie i prosto:
-Co pan dajesz Meli?
-Co pan masz?
- Mogę panu przedstawić jutro pasywa i aktywa swojego interesu i akt spółki, jaką zawarliśmy dzisiaj z Grosglikiem. Ja nie potrzebuję Pana oszukiwać. Moje interesy są murowane, moja gotówka nie jest z asekuracji trochę zakwestionowanej przez sędziego śledczego…. (aluzja do podpalonej fabryki przyszłego szwagra)- powiedział uprzejmie z silnym naciskiem.
- Niech pan powie swoje słowo…
- Co pan masz? Powiedz pan cyfrę, jutro możemy sprawdzić…
- Trzydzieści tysięcy rubli gotówki! Do tego mój kredyt dwa razy tyle, ja jestem skromny, mam wykształcenie, moje przyjazne stosunki ze wszystkimi milionerami łódzkimi, moja uczciwość, ani razu nie zbankrutowałem, to ważne…
- Bo się panu nie opłaciło pewnie- ….”
-Co pan dajesz Meli?
-Co pan masz?
- Mogę panu przedstawić jutro pasywa i aktywa swojego interesu i akt spółki, jaką zawarliśmy dzisiaj z Grosglikiem. Ja nie potrzebuję Pana oszukiwać. Moje interesy są murowane, moja gotówka nie jest z asekuracji trochę zakwestionowanej przez sędziego śledczego…. (aluzja do podpalonej fabryki przyszłego szwagra)- powiedział uprzejmie z silnym naciskiem.
- Niech pan powie swoje słowo…
- Co pan masz? Powiedz pan cyfrę, jutro możemy sprawdzić…
- Trzydzieści tysięcy rubli gotówki! Do tego mój kredyt dwa razy tyle, ja jestem skromny, mam wykształcenie, moje przyjazne stosunki ze wszystkimi milionerami łódzkimi, moja uczciwość, ani razu nie zbankrutowałem, to ważne…
- Bo się panu nie opłaciło pewnie- ….”
Łódź fabryczna, Łódź uprzemysłowiona, Łódź pełna dysproporcji społecznych, Łódź, w której biedacy umierają z głodu, a robotnicy nierzadko kończą w trybach maszyn włókienniczych przeciwstawiana jest wsi; spokojnej, pogodnej, naturalnej, może nie najbogatszej, ale jakże odmiennej od tętniącego zgiełkiem miasta.
Łódź wyniszcza ludzi; biedaków skazuje na śmierć lub wegetację, bogaczy na puste życie.
Moja ocena 6/6
Polecam gorąco książkę, z małym zastrzeżeniem. Wydanie przedstawione na zdjęciu (Wydawnictwo MEA. 2000 rok) ma pewną wadę zbyt małą czcionkę. To ona sprawiła, iż do czytania zabierałam się kilkakrotnie i odkładałam książkę na półkę. Dopiero audiobook z doskonałą interpretacją Marka Walczaka pozwolił mi na zapoznanie się z tym moim zdaniem genialnym dziełem naszego noblisty. Lektor czyta z podziałem na role, a głosy jego bohaterów przypominają głosy bohaterów filmowych (Olbrychskiego, Pszoniaka, Jędrusik i innych), co w tym wypadku staje się dodatkową zaletą.
Tym sposobem udało mi się zrealizować moje październikowe spotkanie z noblistą.
Na zdjęciach; 1. okładka, 2. Ulica Piotrkowska (zdjęcie z wikipedii)
Przyznaję, że Ziemię obiecaną czytałam dosyć dawno, i raczej do niej szybko nie powrócę.
OdpowiedzUsuńPrzed oczyma mam niezapomniany film z doborową obsadą: z rewelacyjną K. Jędrusik, Sewerynem, Olbrychskim, Pszoniakiem...
Sara-Maria
Film wydawał mi się fantastyczny, dopóki nie przeczytałam (wysłuchałam) książki. Filmowy scenariusz w stosunku do pierwowzoru zawiera liczne odstępstwa, które wypaczają zamysł autora- tak mi się widzi. Przyznaję, że sama się dziwię, że tak mi się spodobała książka.
OdpowiedzUsuńAch, moje miasto :-)
OdpowiedzUsuńKilka dni temu pisałaś, że właśnie czeka u Ciebie na recenzje "Ziemia obiecana". Byłam bardzo ciekawa, co napiszesz. Cieszy mnie, że recenzja jest taka pozytywna, że czytanie tej powieści sprawiło Ci przyjemność i że Cię miło zaskoczyło.
OdpowiedzUsuń"Ziemia Obiecana" jest fantastyczna. A ten chyba najbardziej znany cytat słyszałam nawet na zajęciach z rachunkowości od prowadzącej ;)
OdpowiedzUsuńZawsze mam wrażenie, że o Łodzi mogłabym mówić długo - mimo że nie jest to moje rodzinne miasto, znam je dopiero od kilku lat - ale zawsze jak próbuję coś zapisać, to słowa przychodzą z trudem. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni :)
@Cieszę się, że ciebie cieszy moja recenzja, ale to zasługa pana Reymonta, że tak pięknie to wszystko opisał.
OdpowiedzUsuń@Schizma- ja nie mam nic, ty nie masz nic- na zajęciach z rachunkowości? czyżby to była kreatywna księgowość :)
Ja mam podobnie z Gdańskiem- miasto ukochane, miasto rodzinne, a jednak pisanie przychodzi z trudem, wolę pisać o tym, co inni napisali
No właśnie. Niby znam, bo widziałam film, a tak nie do końca, bo książki nie czytałam. Dziękuję za informację o dobrym audiobooku!
OdpowiedzUsuńNa pewno kiedyś sięgnę. Najpierw jednak, jeśli chodzi o reymonta, mam w planach Rok 1794", a to dla tego, że mam go w domu:).
OdpowiedzUsuńJa pewnie też jeszcze sięgnę po Reymonta
OdpowiedzUsuńCzłowiek zmienia się z wiekiem, w młodości wydawała mi się ta książka nudna, a to po kilku obejrzanych fragmentach filmu, i nawet po nią nie sięgnęłam. Może i dobrze. Dziś, po przeczytaniu Ziemi za Twoją pozytywną recenzją, Gosiu, odkryłam poetycki świat Rejmonta. To nic, że pierwsze wrażenie zrywa każdego normalnego człowieka do rewolucyjnych myśli i czynów w obronie zniewolonych zezwierzęconych przez wyzysk ludzi - tamten potworny świat upadł, bo musiał. Ludzie to nie bydło, będą się bronić i o swoje prawa walczyć do utraty tchu tym bardziej, że ci nędzarze nie mieli już nic do stracenia. Drugie moje wrażenie to wielkie zdziwienie, iż autor przepoił ten straszliwy świat miłością we wszystkich możliwych wydaniach, a że był niezwykle bystrym obserwatorem to także jego kobiece postacie są żywe i na mistrzowskim poziomie pod względem psychologicznym zobrazowane. Trzecie moje zdumienie, to techniczna strona powieści, w której roi się od nieprzeciętnie długich dialogów bez żadnego opisu w sensie kto co mówi, można się w tym pogubić. A na koniec pojęłam, iż znana mi jako twarda dusza pozytywisty Reymontowska postać to klasyczny polski romantyk. Jego opisy są jak baśń, nawet gdy są straszliwe, bo chodzi o fabryki. Sprawiają wrażenie, jakby autor malował słowami to co widzi, to są istne pejzaże rejmontowskie. Kupię sobie Ziemię obiecaną i będę smakować powoli te krajobrazy pełne słowiańskiego, skręcającego wręcz wnętrzności, bólu i tęsknoty. Dzięki Gosiu za nowe odkrycia:)
OdpowiedzUsuńTo się często zdarza, że coś co za młodu nas nudziło dziś zachwyca i odwrotnie, choć w drugą stronę niekoniecznie, bo tu działają sentymenty. Jak raz się spodobała, to dziś czytając nawet jeśli zdajemy sobie z tego sprawę, że lektura miałka i niewysokich lotów, to jednak z sympatii dla tych dawnych miłych wspomnień potrafimy spojrzeć na książkę inaczej. Zawsze podaję mój przykład z Danem Brownem, który kiedyś mnie zachwycił i to wcale nie w młodości, jakieś kilkanaście lat temu, zakochałam się w bohaterze, jak nastolatka i na ślepo brnęłam przez kolejne tomy przygód profesora Langdona i dopiero w czwartym tomie spostrzegłam, jakie to schematyczne, powtarzalne, przewidywalne, papierowe postacie. Na swoje usprawiedliwienie dodaję też zawsze, że zauroczyły mnie sztuka i miasta grające jedną z głównych ról. Miasta ich zabytki, artyści. Tak, ale bardzo zboczyłam z tematu. :) Minęło dziesięć lat od lektury i myślę, że i ja kupię sobie Ziemię Obiecaną, zwracając uwagę na czcionkę i przeczytam ponownie, to zawsze przeczytać to co innego, niż wysłuchać. Reymont mnie zaskoczył i Chłopami i Ziemią Obiecaną. Pamiętam, że Chłopów w liceum męczyłam strasznie. Miałam weekend na przeczytanie 4 tomów, zdążyłam przeczytać półtorej tomu, a resztę przekartkowałam. Po latach przeczytałam z zainteresowaniem i przyjemnością. I trzeba przyznać, że obie ekranizacje wyśmienite. Jakoś tak zapadła mi w pamięć rola Piotra Fronczewskiego, który zwalnia się z pracy przy okazji mówiąc szefowi dosadnie co o nim myśli. Doskonale zagrane i och, każdy z nas chciałby tak powiedzieć szefowi (może nie każdemu), ale każdy chyba spotkał przynajmniej jednego takiego Bucholtza https://www.youtube.com/watch?v=1x-m4Z5Zjvw
OdpowiedzUsuń