W czasach, kiedy statystyki czytelnicze biją na alarm nikłą ilością przeczytanych książek przypadającą na głowę jednego mieszkańca naszego kraju, kiedy wiele osób w ogóle ich nie czyta, kiedy są osoby, których przygoda z literaturą zakończyła się na etapie szkoły średniej, pytanie czy wracać do książek raz przeczytanych brzmi jak herezja.
Ja jednak je zadam. Jestem bardzo ciekawa waszego zdania na ten temat.
Należę do osób, które choć nie podpisują się pod zdaniem jednej z pisarek, iż „książka, do lektury której nie mamy zamiaru powrócić nie była warta czytania w ogóle”, to uważam, że jest w nim wiele mądrości i racji. Osobiście przekładam to na inne dziedziny życia; podróże, filmy, muzykę.
Oczywistym jest, że gdybyśmy wciąż wracali do przeczytanych już książek nasza przygoda z literaturą byłaby niezwykle uboga (co dotyczy także innych wyżej wymienionych dziedzin życia).
Szkoda mi jednak czasu na czytanie książek, których treść, których przesłanie, idea ulatuje po kilku tygodniach (a bywa, że po kilku dniach) od zamknięcia ostatniej strony. Jeśli za jakiś czas nie będę nawet pamiętała tytułu przeczytanej książki, to moim zdaniem lepiej byłoby ten czas poświęcić na inne pożyteczne zajęcie.
Zdaję sobie sprawę, iż zwolennicy jednokrotnego czytania książki będą posługiwać się tym samym argumentem. Szkoda im będzie czasu na powtórne czytanie poznanej już książki, kiedy tyle jeszcze przed nimi innych, pobudzających pola wyobraźni treści.
Rozumiem ich stanowisko, choć go nie podzielam.
Lubię wracać do moich ukochanych książek, bo ich lektura nieodmiennie napawa mnie radością i pozytywnie nastraja. Za każdym razem zwracam uwagę na inny szczegół, detal, który umknął mi przy wcześniejszej lekturze. Takie książki należą do grona przyjaciół, z którymi nie chcę się rozstawać. Mogę się z nimi nie widywać latami, ale jak tylko się spotkamy ponownie zawsze mamy sobie coś do zaoferowania. Ona dzieli się ze mną swą zawartością, ja poświęcam jej mój czas. Ponadto popieram zdanie wielu czytelników, iż inaczej czyta się książkę mając lat kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt. Rzutuje na to suma naszych życiowych doświadczeń.
I choć nie zawsze, ale często kupuję książkę, której treść już znam z wcześniejszej lektury, po to, abym w każdej chwili mogła po nią sięgnąć.
Zastanawia mnie, czy osoby, które nie lubią wracać do raz przeczytanych książek posiadają w domu biblioteki, czy też zdają się wyłącznie na wypożyczanie książek. Czy jest sens trzymania książek w domu, skoro nie chce się do nich wracać. I nie przemawia przeze mnie złośliwość, ale ciekawość. Gdybym do książek nie wracała nie czułabym potrzeby ich posiadania.
A jak jest z wami moi drodzy? I czy każdy nasz wybór determinować musi czas, a zwłaszcza jego brak?
Gdybym miała więcej czasu, pewnie ciągle wracałabym do niektórych książek - oczywiście tylko tych ulubionych. Niestety, czas mija, a wciąż nowe lektury czekają na przeczytanie :) Mimo to czasem czytam po kilka razy te same powieści - żeby przypomnieć sobie, co mnie w nich zachwyciło - i za każdym razem patrzę na nie w inny sposób. Już nawet nie pamiętam ile razy czytałam moje ulubione książki, mam też kilka takich, do których chciałabym niedługo wrócić :) To samo zresztą tyczy się filmów - mam na przykład taki zwyczaj, że za każdym razem gdy jestem chora i muszę godzinami leżeć w łóżku, oglądam Dumę i uprzedzenie z 1995 (6-odcinkowy miniserial) :)
OdpowiedzUsuńRównież lubię wracac do moich ulubionych książek i... właściwie mogę podpisac się pod wszystkim, co napisałaś :-). Rzadko zdarza mi się czytac coś powtórnie po to, by sprawdzic, czy odbiorę to inaczej niż kilka miesięcy/lat temu. Raczej sięgam ponownie po książki, które wywarły na mnie duże wrażenie, które okazały się ważne. Mam też sporą listę takich (niestety nie wszystkie na półce), które nieodmiennie poprawiają mi humor... i właściwie wszystkie, do których wracam, spełniają tę samą funkcję: ładowanie akumulatorów, dodawanie pozytywnej energii i "pocieszanie" ;-).
OdpowiedzUsuńZ filmami mam identycznie... i też, tak jak Giffin, uwielbiam "Dumę i uprzedzenie" BBC :-)
Raczej nie wracam, chyba, że już zapomniałam treść (pamięć mam raczej słabą). Co do Twojego pytania o Donnę Leon- ona mieszka w Wenecji, więc szczegółów jest sporo, niekoniecznie artystycznych, także nt. tego, jak tam wygląda zycie.
OdpowiedzUsuńPełna lista tytułów po polsku: http://www.biblionetka.pl/bookSerie.aspx?id=2801
Jakiś czas temu, gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami, a moja biblioteczka nie była zbyt duża, czytałam po parę razy moje ulubione powieści. Teraz gdy uzbierałam potężny zbiór książek, staram się rocznie przeczytać jak najwięcej. I od paru lat nie czytam ponownie tych samych tytułów. Oczywiście zdarzają się gnioty, albo po prostu powieści słabsze, po które na pewno drugi raz nie sięgnę. Jednak żadnej lektury nie żałuję. staram się poznawać jak najwięcej. Nie żebym czytałam same nowości. To na pewno nie. Po prostu czytam na co mam akurat ochotę.
OdpowiedzUsuńOstatnio powtórzyłam sobie jednak serię "Kuzynki" Pilipiuka. Czytałam ją chyba w 2002 roku ale wiele wątków zatarło mi się w pamięci. Ponowne czytanie było jakby odkrywaniem powieści na nowo.
Gosiu, czy to nie powinno być jak z podróżami, że miło wracać w te same miejsca, bo piękne, bo nowe wrażenia? Piszę powinno, ale sama wracam rzadko. Wciąż mam zamiar, ale łakomstwo mnie gubi. Szczególnie mam ochotę na powroty, gdy trafię na niewypał, jednak blogowanie też chyba wywiera presję, żeby sięgać po nowości, nadrabiać braki z klasyki. Jak widzę po odpowiedziach, pytanie łatwe nie jest. Wbrew pozorom.:)
OdpowiedzUsuń@giffin, Eireann - jakże ja dobrze was rozumiem. Też mam taki zestaw wprawiający w dobry humor i tyczy to także musicali (moich ukochanych) miast, które uwielbiam odwiedzać i paru innych dziedzin życia.I wcale mi na to nie żali czasu, bo czas poświęcony tymże to czas radosny, błogi, czas napawający energią.
OdpowiedzUsuń@Iza, dzięki za odpowiedź w sprawie weneckich klimatów, zaraz zerknę na listę. A jak to jest u ciebie z biblioteczką, skoro nie wracasz do książek, to czy kupujesz, czy raczej pożyczasz, wymieniasz?
@Sardegna- co do mnie, rzadko żałuję, iż jakąś książkę przeczytałam (choć są wyjątki potwierdzające regułę), ale też kierując się jakąś intuicją chyba omijam te książki, których czytanie mogłabym uważać za stratę czasu.
@książkowiec- moim zdaniem absolutnie tak. Poznałaś mnie już na tyle dobrze, że wiesz, iż uwielbiam powroty i do miejsc i do książek. Nie nazwałabym tej chęci poznania nowych lektur łakomstwem, ale ciekawością poznawczą, którą także przejawiam
Przyznaję, że bardzo lubię wracać nie tylko do książek, ale także do już raz odwiedzanych miejsc.
OdpowiedzUsuńZawsze znajdę coś co przeoczyłam, a w książce przypominam sobie fajne momenty.
Jednym słowem lubię powtórki nie tylko z rozrywki.
Sara-Maria
Gdzie te czasy, gdy czytałem Nad Niemnem raz na kwartał, a Chłopów raz na półtora roku:) Kwiat Kalafiora ze dwadzieścia razy, tyleż razy Chmielewską:( To se ne vrati, na to się ma czas tylko w szkole, albo ewentualnie na studiach:) Albo na bezludnej wyspie, jeśli się akurat uratowało kufer z kilkoma ulubionymi książkami. I tak, należy wracać do przeczytanych książek, tych najlepszych, najbardziej ulubionych, tych, o których wiemy, że idealnie trafią w nasz aktualny nastrój:)
OdpowiedzUsuń@Sara-Maria jest parę takich miejsc do których obie chętnie wracamy :)
OdpowiedzUsuń@zacofany w lekturze ... ja także nie czytuję już jak dawniej co roku całej serii Ani z zielonego wzgórza, podobnie, jak nie czytuję mojego ulubionego (onegdaj) Segala i Whortona (wszystkich powieści, a zgromadziłam ich całkiem pokaźną bibliotekę). Ale mam takie pozycje do których wracam od czasu do czasu (Udręka i ekstaza jest wysoko na tej liście). A tak nawiasem mówiąc muszę sobie przypomnieć Chłopów (po zachwycie Ziemią Obiecaną koniecznie) oraz Nad Niemnem, o której właśnie przypomniała mi moja przyjaciółka, iż czyta ją po latach (lubię takie pozytywistyczne powieści).
Ja Ani też już dawno w całości nie powtarzałem, ale wziąłem się na sposób i podczytywałem "Święta z Anią" - opowiadanka króciutkie, akurat można jedno przeczytać, mieszając zupę:D
OdpowiedzUsuńOstatnio z powodu braku czasu, nie wracam do raz już przeczytanych książek, ale wcześniej owszem zdarzało mi się nieraz mieć swoje ulubione perełki, które mogłabym na okrągło czytać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jak się jest młodym czyta się zachłannie wszystko co wpadnie w ręce, bo nie ma się jeszcze wyrobionego gustu,smaku, preferencji (szuka się). Z wiekiem zaczyna się dokonywać świadomego wyboru lektury. Dawniej częściej wracałam do ukochanych książek, dziś niestety moje wybory determinuje czas. Magda
OdpowiedzUsuńTo prawda lubię wracać do miejsc raz już odwiedzonych. Przypominam sobie, że jeszcze tego w tym miejscu( mieście ) nie widziałam. Mam swój sentyment do niektórych książek, by po kilku latach po nie z powrotem sięgnąć.
OdpowiedzUsuńGosiu,
OdpowiedzUsuńdużo wymieniam, troche kupuję, przeczytane, które chcę zachować wywożę do rodziny dysponującej strychem, ostatnio zaczęłam też oddawać. Wymiany maja tę wadę, że ksiązek robi się coraz więcej, zwyczajnie nie mam juz na nie miejsca:).
@Zacofany w lekturze- nie wiem, jak ty, ale ja przypaliłam już kilka garnków czytając w trakcie przygotowywania obiadów.
OdpowiedzUsuń@Cyrysia- chyba większość z nas tak ma
@Magda- ach ten czas. Ja także za młodu czytałam bardziej różnorodną literaturę, teraz skupiam się raczej na klasyce, biografiach, historii (dot. pewnych okresów dziejów). Mało u mnie kryminałów, fantazy, a już wcale horrory, thilery, romanse (te przez przypadek)
@Moniko- oj jak ja lubię wracać do Rzymu, Florencji, Wenecji, Krakowa, Paryża i do Teatru Muzycznego Roma :))aż mi się buzia śmieje na samo wspomnienie
@Iza - brak biblioteki z prawdziwego zdarzenia to i moje utrapienie. Właściwie zaczęłam sporo kupować od pewnego czasu (a biblioteka już nie mieści książek, w planie zakup nowej, ale kupić bibliotekę, czy pojechać na wycieczkę- oto jest pytanie?)
Guciamal: wezmę to pod uwagę i zdwoję czujność:)
OdpowiedzUsuńWracam do lektur, oj, wracam. Nigdy nie wiem, kiedy dopadnie mnie chętka na "Anię" czy Lema.
OdpowiedzUsuń@Zacofany w lekturze-zawsze do usług -służę radą i ilością przypalonych garnków
OdpowiedzUsuń@Agnes- jak ja dawno nie czytałam Ani, a chciałabym, oj chciała.
@Guciamal: dochodzę do wprawy, smażyłem naleśniki, podczytując Katherine Mansfield:) Wszyscy przeżyli:P
OdpowiedzUsuńUwielbiam wracać do swoich ulubionych książek. Mam takie, które czytuję regularnie co kilka lat. Oczywiście lubię też czytać te jeszcze mi nieznane. I zdarza się, że wśród nich znajduję kolejne, które odkładam z myślę, że jeszcze kiedyś do nich wrócę. Nie uważam, że powroty są marnowaniem czasu. Przecież z naszymi przyjaciółmi też spotykamy się często. A książki to nasi przyjaciele.
OdpowiedzUsuńPs. Dołączę także do grona wielbicielek serialu BBC "Duma i uprzedzenie". Już nie pamiętam ile razy go oglądałam.
@Zacofany.w.lekturze - narobiłeś mi smaku, a nie umiem smażyć naleśników (i robić pierogów)
OdpowiedzUsuń@ Balbina64 - ano właśnie, przecież wśród tych nowych też są pozycje do "powrócenia" i lista rośnie, rośnie, rośnie (jak te mury..). Nie znam serialu, choć i film oglądałam i książkę czytałam.
@Guciamal: przepis z internetu, patelnia, książka (polecam oprzeć o piramidę garnków) i już:)
OdpowiedzUsuń