Utracona Willa Cather
Wydawnictwo Książka i Wiedza
Rok 1976
Ilość stron 149
Tytuł oryginału A lost lady
No, a teraz z ręką na sercu, kto słyszał nazwisko Cather. Zapewne znajdzie się parę osób, ale ja przyznaję się bez bicia nie miałam pojęcia kim była Willa Cather. Tymczasem okazuje się, iż wydane przez żyjącą w latach 1873-1947 amerykankę książki zalicza się do klasyki literatury amerykańskiej. Jej twórczość pozostawała pod dużym wpływem Edith Whorton i Henrego Jamesa.
Utracona (mam wątpliwość czy to właściwe tłumaczenie tytułu, bo mnie osobiście bardziej pasowałoby zagubiona, pogubiona - sugerując się treścią, ale nie jestem anglistką) to niewielka objętościowo książeczka.
Gdzieś na środkowym zachodzie Stanów Zjednoczonych w małej mieścinie Sweet Water dobiega schyłku epoka wielkich pionierów. Jako jedna z ostatnich enklaw starego porządku istnieje jeszcze posiadłość Forresterów. Kapitan Forrester, zasłużony dla nowego kraju budowniczy setek mil torów kolejowych nabył niewielką posiadłość i wraz z żoną prowadzi latem dom otwarty dla licznych krewnych i znajomych.
Wcielający się w rolę narratora – siostrzeniec miejscowego sędziego - Neil Herbert pozostaje pod ogromnym urokiem pani domu Marianny Forrester. W jego przekonaniu reprezentuje ona wszystko, co najlepsze; w kobiecie i w człowieku. Kiedy epoka pionierów zaczyna odchodzić w przeszłość a pojęcia zaczynają się dewaluować, zanika poczucie wspólnoty, braterstwa, giną ideały wspólnego budowania zrębów nowej społeczności, jako jedna z niewielu osób - pani Forrester (zdaniem Neila) stoi na straży dawnych wartości. Neil podziwia w Mariannie; wierność przekonaniom, poczucie wolności, dystynkcję, dobroć, odniesiony sukces, godność i piękno.
Wykształcony na klasykach narrator stawia bohaterkę niemal na piedestale, czyniąc ją ostatnią ostoją ładu w ginącym świecie romantycznych ideałów. Tymczasem Neil staje się przypadkowym świadkiem pewnego zdarzenia, które burzy jego idealistyczny obraz pani Forrester.
W owej krótkiej chwili pod drzwiami sypialni pani Forrester – między schylaniem się, a wyprostowaniem- utracił coś najpiękniejszego w swym życiu. Zanim wyschła rosa, ranek był już dla niego stracony. I wszystkie następne poranki – powiedział do siebie z goryczą. Tego dnia skończyło się jego uwielbienie i oddanie- uczucia, które w jego życiu były jak kwitnące kwiaty. Nigdy już tego nie odzyska. Skończyło się jak poranna świeżość róż. […] Pogwałciła nie zasady moralne, lecz pewien ideał estetyczny. Piękne kobiety, których piękność więcej znaczy niż wyraża. Czy te piękne stworzenia zawsze karmią się czymś pospolitym i zakazanym? Czy na tym polega ich tajemnica?
Książeczkę cechuje bunt przeciwko odchodzącemu światu, prostota i pewnego rodzaju naiwność narratora (a może i autorki). Bohaterowie są zróżnicowani, choć ich postacie są ledwie zarysowane.
Autorka dobrze oddaje klimat czasów, a przynajmniej odpowiada on mojemu wyobrażeniu o nim.
A mimo wszystko lektura nie poruszyła we mnie żadnych czułych strun. Przeczytałam jakoś tak beznamiętnie i obawiam się, że za parę miesięcy, a może i tygodni nie będę pamiętała jej treści. Niestety ja nie dostrzegłam w niej wartości ponadczasowych.
Moja ocena 3/6
Ja też przyznaję bez bicia, nie słyszałam :) Ale jakoś nie mam ochoty sięgać po tę książkę, i tak całe stosy bardziej klasycznej klasyki czekają na swój moment.
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię.
OdpowiedzUsuńDla mnie to coś nowego, wiem, że nie skuszę się aby ją przeczytać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wcale mnie nie dziwi tak małe zainteresowanie książką, sama zapewne nie zajrzałabym nawet do wpisu poświęconego tak mało znanej powiastce. :)Miłego, pogodnego weekendu życzę.
OdpowiedzUsuńWiele lat przed "Utraconą" czytałam "Moją Antonie", czyba była równie eteryczna, gdyż niewiele pamiętam.
UsuńProblem tu chyba leży w tematyce: utrata młodzieńczych złudzeń (cóż może być bardziej typowego) + tęsknota za dawnym światem (świat zmierza ku upadkowi chyba od samego początku, a mimo to jakoś się trzyma). W sumie to raczej banał:).
Pozdrowienia:).