Kaplica wiąże ze sobą trzy pojęcia, które są mi szczególnie bliskie; Michał Anioł, Medyceusze i Florencja. Dlatego z wielką przyjemnością przeniosę się w czasie i przestrzeni przypominając sobie wizytę w Nowej Zakrystii mieszczącej się przy bazylice San Lorenzo. Odwiedziny u Świętego Wawrzyńca poprzedziła lektura „Udręki i ekstazy” Irvinga Stone. Dzięki tej książce zapałałam uczuciem do signora Buonarroti, do renesansu i do Florencji.
To dzięki tej lekturze (recenzja książki tutaj) wszystko co wiąże się z osobą największego geniusza renesansu wywołuje emocje i sprawia, że nie potrafię przejść obojętnie wobec żadnego z jego dzieł, tak, jak nie widzę absolutnie żadnych wad we Florencji, która nieodmiennie wzrusza i raduje. Ponieważ Michał Anioł tworzył swoje dzieła z ogromną pasją, potrafię wybaczyć mu absolutnie wszystko, nawet to, że pobudki jego czynów nie zawsze były szlachetne czy to, że charakteru nie miał wcale anielskiego.
Dla mnie, jego dzieła mówią o nim i o jego stosunku do piękna, harmonii, radości życia. A tą radością była dla niego możność tworzenia.
Piszę o Michale, ponieważ trudno jest oddzielić twórcę od jego dzieła, bo obydwa czynniki tworzą jedność i nawet dziś, kiedy Buonarroti jest dla większości jedynie postacią z kart podręczników historii sztuki, to jego duch (idea, jaka mu przyświecała) przemawia do mnie z każdego z jego dzieł. A przynajmniej mogę się łudzić, że rozumiem (czuję?/wyczuwam, a może przeczuwam?), co chciał mi przekazać ich twórca.
I choć Kaplica Medyceuszy nie jest zaliczana do największych, czy najważniejszych jego dokonań (większości ludzi Michał Anioł kojarzy się jedynie z Pietą, Kaplicą Sykstyńską i Dawidem), to dla mnie, jak ona, podobnie jak każde z jego dokonań ważnym i budzącym całą gamę wzruszeń dziełem i miejscem kolejnego spotkania z mistrzem.
Skąd wzięły się dzieła Michała Anioła we florenckiej świątyni? Bazylika Świętego Lorenzo (Wawrzyńca) uważana była za rodową świątynię rodu Medyceuszy, ponieważ to ich fundusze umożliwiły dokończenie rozpoczętej w 1418 roku przebudowy istniejącej tu od lat świątyni. Pracami przebudowy kierował sam wielki budowniczy Katedry Santa Maria Dell Fiore Filippo Brunelleschi. Budowę zakończono, jednak fasada pozostała nieotynkowana.
Pierwszy papież z rodu Medyceuszy Leon X pragnąc uświetnić swój pontyfikat fundacją elewacji zlecił zadanie zaprojektowania i wykonania fasady największemu wówczas rzeźbiarzowi i architektowi - Michałowi Aniołowi. Papież znał go od dziecka, gdyż to w pałacu jego ojca Wawrzyńca Wspaniałego młody Michelangelo zaczynał stawiać pierwsze kroki na drodze ociosywania kamienia. To tutaj pod wpływem jego ręki i dłutka marmur stawał się miękki jak wosk.
Kontrakt jednak został zerwany, a mistrz Buonarroti wykonał jedynie drewniany model. Powodem miał być brak zgody na użycie do dekoracji świątyni karraryjskiego marmuru. Tak więc dzisiaj wśród wielu przepięknych świątyń o marmurowych fasadach San Lorenzo wyróżnia się surową, pozbawioną okien, dekoracji, tynku i ozdób fasadą, przez co sprawia wrażenie niedokończonej.
Nie udało się Buonarrotiemu doprowadzić do końca prac związanych z wykończeniem (udekorowaniem) Świątyni, ale powierzono mu zaprojektowanie i wykonanie kaplicy, która miała zostać miejscem spoczynku największych Medyceuszy. Papież chciał, aby w kaplicy, poza grobowcami Wawrzyńca Wspaniałego (Il Magnifico) i jego brata Guliano zostali pochowani także dwaj książęta tych samych imion, z młodszej linii Medyceuszy (Guliano, syn Wawrzyńca Wspaniałego i Lorenzo, książę Urbino).
Zlecenie takiego zadania właśnie temu twórcy podyktowane było chęcią wykorzystania wszechstronnego talentu mistrza; architektonicznego (kaplica), rzeźbiarskiego (dekoracje posągami i rzeźbami) oraz malarskiego (freski ścienne), no i było także wyrazem przywrócenia do łask papieskich niepokornego florentyńczyka, który ośmielił się kwestionować papieskie polecenia zmiany dostawcy marmuru.
Prace nad kaplicą Michał Anioł rozpoczął około roku dwudziestego XVI-tego stulecia.
Jednak podobnie, jak przy wielu innych dziełach mistrza, nie dano mu spokojnie pracować. Kiedy zmarł papież Leon X, na tronie zasiadł jego polityczny oponent Hadrian z Utrechtu. Nie sprzyjał on Michałowi Aniołowi, choćby tylko z powodu poparcia, jakiego udzielali mu Medyceusze. Po śmierci Hadriana, kiedy papieżem został kolejny z Medyceuszy – Giuliano (Klemens VII) prace nad kaplicą nabrały tempa, jednak nie na długo. Wkrótce wybuchła wojna domowa we Florencji (w której ucierpiał posąg Dawida), następnie zaraza (która zabrała mu brata), potem papieżowi zachciało się uderzyć na Florencję, w wyniku czego Rada Miejska powierzyła Michałowi Aniołowi zajęcie się fortyfikacją Florencji. Wszystkie te zlecenia oczywiście nie radowały mistrza, on chciał jedynie tworzyć, no ale takim protektorom, jak papież, czy takim zleceniodawcom, jak władze miasta się nie odmawia. Wreszcie po zagadkowej ucieczce z miasta mistrz powraca do Kaplicy, aby nadać kształty kiełkującej w jego głowie wizji.
Noc
Kiedy praca dobiega końca Michał Anioł otrzymuje propozycję nie do odrzucenia od papieża (Klemensa VII) – namalowanie Sądu Ostatecznego w Kaplicy Sykstyńskiej. Ostatecznie budowę Kaplicy kończy Giorgio Vasari w 1557 roku.
Zgodnie z projektem Michała Anioła sarkofagi zostały ustawione po dwóch przeciwległych ścianach kaplicy, a na ich wiekach umieścił mistrz alegorie Nocy i Dnia (u Lorenzo) oraz Jutrzenki i Zmierzchu (u Giuliano). Dwie postacie męskie i dwie postacie kobiece symbolizujące narodziny i śmierć, początek i koniec, mężczyznę i kobietę.
Zmęczony długimi walkami z coraz to nowymi ojcami kościoła o zlecenia, o pieniądze, o możliwość swobodnej pracy, nieposiadający przyjaciół, niedoceniany przez rodzinę (ojca, braci i bratanków), przechodzący (jakbyśmy to dziś nazwali) „kryzys wieku średniego” (w 1525 roku kończy pięćdziesiąt lat) Michał Anioł wyraził postaciami Nocy i dnia, Poranku i zmierzchu pytanie - po co jesteśmy i dokąd zmierzamy? Pytanie bez odpowiedzi, a może jednak odpowiedz padła, tylko trzeba ją sobie odnaleźć. Kompozycja czterech postaci wyraża jego stan ducha, efekt jego rozważań nad ważnością poszczególnych etapów w życiu człowieka.
Michał Anioł nie podejmował się zadań łatwych, on nawet zwyczajne z pozoru zamówienie przekształca w całą opowieść. Opowieść opartą z pozoru na przeciwieństwach; siła witalna księcia Nemours przeciwko postawie myśliciela księcia Urbino, Dzień przeciwko Nocy, Poranek przeciwko Zmierzchowi. Z pozoru; bo może wcale nie jest to coś przeciwko czemuś, a coś w symbiozie z czymś, może postawy powinny się równoważyć, tak jak każdy etap życia jest tak samo ważny, a jeden bez drugiego nie istnieje, tak jak dopełniają się kobieta i mężczyzna, jak młodość wspiera starość, a starość służy doświadczeniem młodości.
Obok kompilacja dwóch dzieł Michała Anioła znajdująca się na wzgórzu jego imienia, skąd rozlega się przepiękna panorama miasta.
Chwilowe załamanie towarzyszące twórcy w początkowym etapie pracy przekształciło się w pogodzenie z upływem czasu, w wykrystalizowanie się nowej filozofii życia, czego efektem była próba zilustrowania w Nowej Zakrystii całego cyklu ziemskiej wędrówki. Zadanie karkołomne, ale jak widać po efekcie wcale nie niemożliwe.
Umieszczone nad sarkofagami postacie są symbolicznymi postaciami zmarłych, a nie ich wiernymi kopiami. Młodego księcia Urbino, którego nazywano „Zamyślonym” (pensieroso) przedstawił w postaci posępnego myśliciela w szacie rzymskiego wodza. Natomiast komendanta papieskich oddziałów w Rzymie Giuliano przedstawił, jako witalnego, dumnego wodza.
O zdobiących sarkofagi postaciach kobiecych pięknie napisał w Udręce i ekstazie Irving Stone:
„Nie chciał przedstawiać młodych dziewcząt na progu życia, chciał pokazać płodność, bujne ciało, które daje życie rasie ludzkiej, dojrzałe kobiety które pracowały i rodziły, mają ciało zmęczone, ale nie pokonane. (…) Wyrzeźbił Jutrzenkę, jeszcze niezupełnie przebudzoną, między snem a jawą, z głową pochyloną na ramię, z przepaską mocno zawieszoną pod piersiami, uwydatniającą ich krągłość, zwiotczałe mięśnie brzucha, łono znużone porodami, z całą historią kobiecego życia, którą można wyczytać z półprzymkniętych oczu, rozchylonych warg, ze zgiętym i zawieszonym w powietrzu lewym ramieniem, mającym opaść, aby podnieść głowę, by stawić czoło nadchodzącemu dniowi.”
A wokół Bazyliki Stragany z pamiątkami - źródło zdjęcia
Kobiece postacie w Kaplicy Medyceuszy nie mają nic wspólnego z ideałami piękna, a niewątpliwie są piękne, kto wie, czy nie piękniejsze od posągowych piękności.
Kompozycja w Kaplicy zawiera także autoportret samego twórcy. Postać zmierzchu nosi rysy twarzy Michała Anioła; zapadnięte oczy, kościsty nos, broda okalająca twarz.
Na uwagę też zasługuje postać Matki Boskiej (zwanej Madonną Medycejską) znajdująca się przy wejściu do Kaplicy. Ta nieukończona figura posiada piękne, delikatne rysy twarzy.
Kiedy stałam w Kaplicy Medyceuszy czułam w niej przejmujące zimno, co nie przeszkodziło mi spędzić w niej długich minut, podczas których marzły mi dłonie i stopy, ale rozgrzewało się moje serce. Takie samo zimno odczuwał przecież też Michał Anioł tworząc Kaplicę.
Kiedy stałam oko w oko z dziełem, które do dziś tchnie duchem (ideą) Michała Anioła zapomniałam o zimnie, zmęczeniu, czasie. Chciałam jedynie tu być, patrzeć i zapamiętać, jak najwięcej. A ponieważ pamięć płata figle zapamiętuje się raczej wrażenia, niż rzeczywisty kontur postaci, wyraz twarzy, wielkość, kształt. Te pamięta się raczej z reprodukcji.
Nie pamiętam dlaczego nie zrobiłam ani jednego zdjęcia w Kaplicy, być może był tam zakaz fotografowania (choć pamiętam długie chwile, kiedy byłam tam sama), być może było zbyt ciemno, a może to wzruszenie sprawiło, ze chciałam tylko być i patrzeć i chłonąc.
Ech, Florencja... To jedno z TYCH miejsc, do których się wybiorę. Jeszcze nie wiem kiedy, ale wiem, że muszę:)
OdpowiedzUsuńTeż mam kilka takich miejsc i choc wydaje mi się, że wiem, kiedy, to czy na pewno nie wiem.
UsuńFlorencja, miasto niedoścignionych geniuszy. I wielkich rzeźbiarzy.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem laika - amatora Michał Anioł był największym rzeźbiarzem wszech-czasów, a dorównuje mu jedynie Bernini GianLorenzo.
UsuńPiękna i interesująca opowieść. Bardzo lubię takie tematy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiło mi, że się podobało. Cieszy mnie, jak uda mi się kogoś "zarazic" moim bzikiem na punkcie M.A.
UsuńUdręka i ekstaza to piękna książka. Od chwili kiedy ją przeczytałam marzę o odwiedzeniu Florencji
OdpowiedzUsuńTo podobnie, jak ja. Odwiedziłam Florencję wcześniej, ale nie wywarła na mnie tego wrażenia, co po lekturze, a właściwie już wielu lekturach. Ale zaczęło się od Udręki, a właściwie od ekstazy i ekstazą pozostało każde z Florencją spotkanie.
UsuńGosiu, Twoje posty mogę czytać jak fantastyczną powieść. Muszę Ci powiedzieć, że bardzo często wracam do Twoich starszych wpisów...
OdpowiedzUsuńI podobnie o Michale mogę czytać godzinami...Faktycznie nie był to człowiek bez skazy. Miał bardzo trudny charakter...Był na dodatek chorobliwym sknerą. I to bynajmniej nie dlatego, że musiał zaciskać pasa. Więc po co ? A no po to, by więcej zarobić. Sam stworzył mit o sobie, jako człowieku biednym i nieszczęśliwym. Był przy tym tak przekonującym, że bardzo wiele osób w to uwierzyło.Zarobił mnóstwo pieniędzy za wykonanie Piety, którą zamówił jako nagrobek kardynał Jean Bilheres, za wykonanie Dawida, spore pieniądze przyniosło opracowanie Biblioteki Laurenziana...Jak się okazało po jego śmierci pozostawił ogromny majątek.
A co się tyczy Kapicy Medyceuszy, powaliła mnie na kolana.
Gosiu, nie zrobiłaś ani jednego zdjęcia ? Ja też. Tam jest całkowity zakaz. Nawet trzymanie aparatu w rękach jest naganne.
A co się tyczy Michała Anioła, trafił na wspaniałomyślnych sponsorów. Wg biografów był pięć razy bogatszy od Leonardo da Vinci. To wielkie szczęście, że żył w okresie renesansu i miał wszechmocny patronat rodu Medyceuszy.
Mimo tych wad i podejrzenia o homoseksualizm dla mnie Michał Anioł jest największym artystą.
Och jak ja lubię takie długaśne komentarze, Serce rośnie, kiedy takie czytam, choc cieszy każdy rodzaj zainteresowania. Ja również wracam do starych wpisów, nie byłabym sobą, gdybym nie wracała. O Michale Aniele rzeczywiście trzeba poczytać nieco więcej, aby lepiej go poznać. Sama Udręka i ekstaza, choć cudowna może wprawić w mylne wrażenie - biednego, pokrzywdzonego Michała (moja mama do dziś przekonuje mnie, jaki biedny był ten Michał Anioł i nie chce wierzy, że to nie całkiem prawda, bo w książce stoi napisane...), choć generalnie nie złapałam autora na większych przekłamaniach, może troszkę podkolorował tu i tam, ale jak pięknie to zrobił- Michał anioł pióra.:) I dobrze, że potwierdzasz, że był tam zakaz fotografowania, bo już sama sobie nie wierzyłam.
OdpowiedzUsuń