Wydawca: PIW
Rok wydania: 2008
liczba stron: 224
Upalny dzień zniechęca do jakiegokolwiek wysiłku umysłowego, zatem dzisiaj będzie krótko. Pierwsze spotkanie z noblistą. Nie powiem, że nie udane, ale też nie mogę powiedzieć, abym była tej znajomości ciekawa na przyszłość. Oczywiście, wiem, że nie należy się zniechęcać po pierwszej książce, należy dać szansę i pisarzowi i sobie, sama tak kiedyś pisałam innej blogerce, ale kiedy każdy z nas ma po kilkadziesiąt, a niektórzy kilkaset pozycji na półeczkach i są tam też takie, do których aż przebieramy nóżkami to takie pierwsze nie do końca udane spotkanie może przesądzić o losie autora w naszym życiu literackim. Książkę przeczytałam w maju i z przerażeniem stwierdzam, że mimo upływu tak krótkiego czasu coraz bardziej zaciera się w mojej pamięci. To co w tej opowieści o podróży utkwiło mi w pamięci to sama aura tejże (tu kłania się moje zamiłowanie do morskich podróży) oraz obraz Afryki, jaki poznajemy, dzięki wrażliwości małoletniego bohatera powieści. Obraz ten mimo dużej intensywności barw i zapachów sprawia wrażenie nieco sennego i poetyckiego. Akcja toczy się niespiesznie i monotonnie.
Biała kobieta krótko po wojnie wraz z dwunastoletnim synem, Fintanem odbywa podróż statkiem do Afryki (do miejsca o nazwie Onitsza), aby tam spotkać się z ojcem chłopca. Geoffray, opuścił rodzinę w pogoni za nieuchwytnym marzeniem. Kobieta płynie pełna wiary w odzyskanie męża i ojca jednocześnie. Fintan nie bardzo ma ochotę płynąc na nieznany ląd, do człowieka, który jest mu całkiem obcy, ale kiedy już przybywa na miejsce stara się poznać i zapamiętać wszystko, co warte i godne zapamiętania; poprzez barwy, zapachy, zjawiska pogodowe, niezwykłych ludzi. Chłopiec chłonie otaczający go świat z całym jego dobrodziejstwem. Odnajduje w nim i piękno afrykańskiego krajobrazu i biedę i okrucieństwo kolonialnego świata. Kiedy po latach Fintan zaczyna uważać Onitszę za swój dom okoliczności zmuszają rodzinę chłopca do powrotu do Europy. Wówczas okazuje się, iż Onitsza to nie tylko mały punkt na mapie świata, ale miejsce, które zaważyło na całym dalszym życiu chłopca. Opowieść niespieszna, nieco poetycka, opowieść o samotności, o tęsknocie, o marzeniach, o akceptacji, o trudnej miłości, o dojrzewaniu, no i przede wszystkim opowieść o Afryce pięknej i zdradliwej.
Polecam wielbicielom czarnego lądu i sennych, niespiesznych klimatów.
Jeśli ktoś byłby książką zainteresowany, proszę śledzić za jakiś czas zakładkę Wymiana, do której Onitsza trafi jako pierwsza.
O, u mnie w niedzielę też Le Clezio, niedawno skończyłam jego książkę z tej samej serii :)
OdpowiedzUsuńJakoś nam się lektury zazębiają Lalka, Saramago, Le Clezio :)
UsuńWłaśnie u mnie "Urania" przesądziła o miejscu autora w moim życiu literackim. Dokładnie tak, jak napisałaś. Na więcej spotkań z nim nie nabrałam ochoty.
OdpowiedzUsuńTylko utwierdzasz mnie w przekonaniu słuszności decyzji :) dziękuję
UsuńDołączam do grona, po "Uranii", która mnie nie zachwyciła, stwierdziłam, że niekoniecznie mi po drodze z prozą Le Clezio. Ta "Onitsza" była
Usuńgdzieś za piątaka bodajże, trochę kusiło, (bo a nuż będzie lepiej?) ale powstrzymałam się, i dobrze.
Jasne, że trzeba dawać pisarzom druga szansę, ale też trzeba sobie robić jakąś selekcję.
Ano właśnie, wszak i tak nie przeczytamy nawet tego, co byśmy bardzo chcieli, bo nasza ziemska wędrówka ma swój kres. A swoją drogą, gdyby tak po drugiej stronie można było czytać to byłoby pięknie- cała wieczność :)
UsuńU mnie wystąpiły takie same objawy, co u Was, tyle że po Afrykaninie.
UsuńTo chyba nie był najlepiej ulokowany Nobel :(
a może jeszcze zgłosi się ktoś, komu się bardzo podobało. Wydaje mi się, że gdzieś czytałam entuzjastyczną opinię- tylko nie pamiętam gdzie :(
UsuńWiem, że nie skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńLubię Afrykę, ale Północną. Czarny Ląd mnie nie interesuje.
Serdecznie pozdrawiam
Ja też wolę północne regiony Afryki i choć pięknie oglądało mi się Pożegnanie z Afryką raczej wolałabym nie doświadczyć na własnej skórze uroków czarnego lądu
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że nikomu Onitsza specjalnie do gustu nie przypadła :-) ciekawe, za co dostał Nobla? :-)
OdpowiedzUsuńMoże trafiliśmy na słabszą pozycję pisarza, może inne są wybitne, a może.... nie mam pojęcia :)
UsuńKsiazke, owszem czytalam, ale doswiadczyc Afryke na wlasnej skorze, to juz inna i bardziej ciekawsza sprawa!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Zgadzam się, że nie ma nieciekawych miejsc na świecie i każde znajdzie swego zwolennika. Ja niestety źle toleruję upały i to jest pierwszą przyczyną dla której Afryka nie leży na szczycie moich podróżniczych marzeń. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny.
UsuńJa jeszcze nie przeżyłam spotkania z twórczością Le Clezio. Chciałabym zacząć od "Uranii" - choć opinie jakoś trochę mnie zniechęcają ;-)
OdpowiedzUsuńAno właśnie, ale każdy musi sam spróbowac :)
Usuń