Wydawnictwo Rebis, rok wydania 2010, stron 376
W dżungli zabijano by żyć,
a nie żyło się po to, aby zabijać (w przeciwieństwie do obozowej
rzeczywistości)
Na powieściach Remarque jeszcze się nie
zawiodłam. Nie wiem, jak to się dzieje, ale każda mnie zaskakuje. Zaczynam
lekturę, czytam, mówię sobie – no - może być, jednak w miarę czytania powieść
zaczyna mnie oplątać, wciągać, jak wir w akcję, mimo, iż autor porusza tematy
ciężkie i kreśli rzeczywistość w czarno-szarych barwach. Po takie książki sięga
się rzadziej, bo kto z własnej, nieprzymuszonej woli, chce dziś czytać o
sprawach brzydkich, wstydliwych, bolesnych, trudnych, o zabijaniu, o
uśmiercaniu ludzi na setki sposobów, o obozach koncentracyjnych. Przyznam, że
sama nie należę do tej nielicznej grupy czytelników, która sięga po takie
książki. Z reguły dzieje się tak z przypadku. Wiem, że być może, nie najlepiej
to o mnie świadczy, ale jak pisarz przypadnie mi do gustu wypożyczam jego
książki bez czytania opisów na okładce, do których zresztą mam bardzo
ograniczone zaufanie. Tym sposobem trafiłam ostatnio na kilka książek o
tematyce zdecydowanie nie wakacyjnej. Są to książki trudne, których lektura wyczerpuje
emocjonalnie, ale co tu dużo mówić książki niezwykle ważne i potrzebne, bo
przestrzegają, przypominają i potrząsają sumieniami.
Jest rok 1945, wojna dobiega końca, jednak nie
dla wszystkich. Więźniowie obozu koncentracyjnego w Mellern; w tym więzień o
numerze 509 usiłują utrzymać się przy życiu; walczą nie tylko o każdy dzień,
walczą o każdą godzinę, a nawet minutę życia, bo każda daje szansę przetrwania,
bo kawałek suchego chleba pozwala żyć jeszcze kilka godzin, bo umiejętność udawania
nieboszczyka i wstrzymania oddechu w zbiorowej mogile daje szansę wygrzebania
się i ucieczki, bo zgłoszenie się do ciężkich robót pozwala na zejście z
zasięgu wzroku kapo, który upatrzył sobie w więźniu ofiarę. Powieść jest opisem
wydarzeń, jakie rozgrywały się w obozie i może nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby jej autor miał za sobą obozowe doświadczenia, tymczasem Remarque zdołał
przed wojną wyemigrować do Ameryki, a realia poznał w oparciu o wspomnienia
ocalałych. Chylę czoła przed umiejętnością wczucia się w skórę więźniów. Książka jest … (chciałam napisać przejmującym, ale to słowo wydaje
mi się nieodpowiednim określeniem)… wstrząsającym studium życia obozowego.
Ekstremalne warunki egzystencji, życie w poczuciu ciągłego strachu przed bólem,
głodem, poniżeniem powoduje obojętnienie wobec spraw ostatecznych. Iskra życia to doskonałe studium
ludzkiej psychiki; u jednych życie w przedsionku piekła wywołuje zanik ludzkich
uczuć i odruchów, u innych wręcz odwrotnie, próbę ich zachowania wbrew
wszystkiemu, co dzieje się wokół. Iskra życia opisuje dwa etapy obozowego
egzystowania; pierwszy będący oczekiwaniem śmierci, jako wyzwolenia od obozowej
rzeczywistości i drugi, jako budzenie się nadziei doczekania wyzwolenia, kiedy
tląca się w więźniach iskra życia roztaje rozdmuchana i daje im nadludzkie
siły, pozwala czepiać się życia pazurami, aby tylko przetrwać.
Największe wrażenie wywarł na mnie fakt, jak
łatwo prześladowani mogą stać się prześladowcami. I wcale nie chodzi tu o odwet
ofiar na katach. W obozie znajduje się też grupa „politycznych” (komuniści) i
kiedy wokół niepodzielnie panują strach, śmierć, terror oni planują strategię
przyszłego układu sił i agitują więźniów. I co zadziwiające ich lider wcale nie
ukrywa, iż w przyszłości przeciwników politycznych będą zamykać w obozach, być może
takich samych, jak ten, w którym się teraz znajdują.
Dyskusja z komunistą
nie ma tak samo sensu, jak dyskusja z faszystą.
Tak więc, kiedy jedni „organizują”
żarcie, aby nie umrzeć z głodu, inni organizują szeregi, aby objąć przewodnictwo
w przyszłym, powojennym świecie. Jest też
i trzecia grupa - oprawcy, kaci, prześladowcy, ci którzy w chwili
wyzwalania obozu stają się tylko wykonującymi rozkazy, niczego nieświadomymi
żołnierzami. Widzimy ich w momencie, kiedy gorliwie i z pasją wymyślają coraz
to nowe sposoby tortur i powolnego zabijania, aby za chwilę zobaczyć, jak
zacierają wszelkie ślady swego zezwierzęcenia.
W tym miejscu wypadałoby napisać - uwaga książka
zawiera drastyczne sceny. Sama czytając wbijałam paznokcie w dłonie i miałam
ochotę zamknąć oczy, aby nie widzieć.
Iskra życia to jedna z najmocniejszych i
najbardziej wstrząsających powieści na temat obozów zagłady, jakie czytałam
(wiem, że brzmi to jak zapis z okładki, ale inaczej nie potrafię jej określić).
To też kolejny manifest Remarqua przeciwko totalitaryzmowi w każdej postaci
(czy to nazizmowi czy komunizmowi).
Remarque porusza prostotą, pozorną obojętnością
opisu dramatycznych zdarzeń oraz ważkością poruszanych treści.
Jedną z najbardziej
przejmujących scen była dla mnie scena, w której więzień nr 509 próbując ulżyć współtowarzyszowi w chwili jego umierania – daruje mu błysk światła,
aby nie odchodził w ciemności i samotności. Wyżebraną zapałką podarował mu
piętnaście sekund światła, myśląc, czy to dużo, czy mało „piętnaście sekund światła na 45 lat życia”.
To była ciężka książka,
na pewno do niej nie wrócę, ale też na pewno jej nie zapomnę. I myślę, że
powinniśmy od czasu do czasu czytać i takie książki, aby pamiętać.I jeśli już zdecydujecie się na taką tematykę polecam Iskrę życia Remarqua.
Polecam również Łuk Tryumfalny , Na zachodzie bez zmian oraz Trzej towarzysze
Ja nie przeczytałam jeszcze żadnej powieści Remarque'a, choć od dawna noszę się z zamiarem. Mimo Twojej bardzo ciekawej, poruszającej recenzji nie zacznę od "Iskry życia", bo na mój dzień dzisiejszy tematyka wydaje mi się trochę zbyt przygniatająca. Ale na pewno zapamiętam ten tytuł.
OdpowiedzUsuńCo polecałabyś na dobry początek?
Myślę, że Łuk Tryumfalny byłby dobrym nawiązaniem znajomości z pisarzem. Tematyka powieści Remarqua generalnie nie należy do wakacyjnej, ale moim zdaniem jak najbardziej warto go czytać. Łuk Tryumfalny opowiada o czasach pomiędzy jedną wojną a drugą, pisałam o niej 16 kwietnia, ale to chyba był czas twojej niemowy :) i nieobecności, więc się przypomnę.http://guciamal.blogspot.com/2012/04/uk-triumfalny-erich-maria-remarque.html. I wcale się nie dziwię, że nie chcesz zacząć od Iskry życia, do takich książek trzeba mieć odpowiedni nastrój, albo zostać wziętym z zaskoczenia, jak ja. pamiętam, iż podobnie miałam z filmem Agnieszki Holland, którego recenzję przeczytałam, jako pierwszą u ciebie. Wiedziałam, że film dobry, ale nie byłam w nastroju przez długi czas, aż w końcu poszłam, obejrzałam i nie żałuję (W ciemności).
UsuńDopisałam linki w poście, ale na pierwszy raz polecam Łuk Tryumfalny, jak on się nie spodoba, no to i reszta raczej też nie :(
UsuńBardzo dziękuję za linki! Recenzje przestudiowałam i rzeczywiście "Łuk..." wydaje mi się najodpowiedniejszy, a w dodatku go mam, więc obejdzie się bez kolejnych niekontrolowanych zakupów. :)
Usuń"W ciemności" to trudny film, ale zgadzam się z Tobą, że warto. Jednak sporo czasu upłynie zanim obejrzę go ponownie.
Ja to dobrze, że nasze biblioteki są tak zasobne, co niestety i tak nie chroni nas przed kolejnymi zakupami. Ja również na razie nie planuję powrotu do filmu, ale to jest ten rodzaj filmu, który nawet nie oglądany wielokrotnie tkwi gdzieś w nas i w naszej podświadomości (podobnie jak np. film Życie jest piękne (bardzo trudny, ale jakże piękny).
Usuń"Życie jest piękne" kocham miłością bezgraniczną! Oglądałam ten film (po raz n-ty) tuż przed zwiedzaniem Arezzo i to, że mogłam zobaczyć te wszystkie miejsca, było dla mnie niezwykłym przeżyciem. W mieście są specjalne plansze upamiętniające, jakie sceny w danym budynku nakręcono. :)
UsuńO jak dobrze, czasami czytam tu i tam, że ktoś coś czyta lub ogląda po wielokroć, to przestaję się zastanawiać, ze ze mną wszystko w porządku, skoro oglądam jakiś film po raz dwudziesty piąty :)
UsuńNa razie nie mam nastroju ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię. Przeczytawszy taki wpis skomentowałabym identycznie.
UsuńWyczytałam z polskiej literatury obozowej prawie wszystko i nie dziwię się odczuciom. Straszne, ale chyba ONI chcieliby, żeby o nich pamiętać. Dlatego czytam, kiedy mogę, by ich poznać, nazwać po imieniu. Te książki wciągają i odpychają. Skupiałam się na polskich autorach, ale sięgnę po twoją lekturę, kiedy tylko się da.
OdpowiedzUsuńTak, myślę, że chodzi właśnie o tę PAMIĘĆ. To dla niej więźniowie obozu ryli na ścianach swoje nazwiska i inicjały, a jedyna myśl która dawała im jeszcze ukojenie, była takie, że pamięć o tych czasach przetrwa.
Usuń~ Książkowiec i Guciamal
UsuńW piękny sposób wyraziłyście słowami, to co czuję odkąd zaczęłam czytać tę literaturę!
A ja lubię taką literaturę. Choć może "lubię" to nie jest najwłaściwsze słowo... Nie jestem masochistką i nie sprawia mi przyjemności "umartwianie się", ale sięgnięcie raz na jakiś czas po książkę o wojnie, Holokauście jest w pewien sposób jakieś dla mnie oczyszczające. Wywołuje bardzo silne emocje, porusza struny, do których inne typy literatury nie sięgają. I właśnie sprawia, że Pamiętam.
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem, co masz na myśli. Przeczytawszy pomyślałam sobie, jak dobrze, że to przeczytałam, jaka "szczęśliwa" pomyłka w doborze lektury. Od czasu do czasu potrzebny jest nam taki wstrząs, po to, aby pamiętać i po to, aby czasami nabrać właściwej optyki i nie zżymać się tak na rzeczywistość piękną pomimo pewnych wad. Jak często zapominamy, jakim dobrodziejstwem, jest to, że życie oszczędziło nam wojny. Urodzona w czasach pokoju i mam nadzieję odejdę też w takim czasie staram się o tym zawsze pamiętac
UsuńNie znam tej książki i jak sadzę, chyba po nią nie sięgnę choć może powinnam? Jeśli to zrobię, z całą pewnością ominę drastyczne sceny ( kiedyś wspominałam Ci, że mam traumę i kiedy nie mogę spać powracają one do mnie i nie pomaga wtedy przeganianie myśli w innym kierunku, to jest silniejsze ode mnie). Zapewne jest to bardzo prawdziwy obraz ludzkiej natury - niestety!
OdpowiedzUsuńCzy powinnaś? -nie wiem, jeśli czujesz taką potrzebę. Jeśli masz obawy przed scenami tortur to lepiej może wybierz książkę, która opisuje te czasu nie tak wprost.
UsuńDla mnie ta tematyka też teraz jakoś za ciężka, trzeba mnieć do niej odpowiedni nastrój i formę, chociaż z pewnością warta uwagi.
OdpowiedzUsuńPełen szacun ode mnie dla Ciebie (naprawdę) za zmierzenie się z taka pozycją :))
Były momenty, że chciałam odłożyć (przy mocnych scenach), ale z drugiej strony coś wciągało i nie pozwalało przerwać lektury.
OdpowiedzUsuńTylko Remarque potrafi tak władać słowami!
OdpowiedzUsuńPewnie jeszcze paru pisarzy by się znalazło, ale też bardzo go lubię czytac.
UsuńDo polecanych przez Ciebie książek Remarque'a dorzuciłbym jeszcze "Czarny obelisk" choć i tak "Na Zachodzi bez zmian" i "Łuku Triumfalnego" nic nie przebije.
OdpowiedzUsuńCzarny obelisk mam w planach, więc na razie nie polecam, bo nie znam, choć na podstawie dotychczasowych lektur wydaje mi się, że błędu bym nie popełniła polecając.
UsuńMoim zdaniem nie :-)
UsuńNa półce od bardzo dawna mam "Łuk triumfalny" Remarque'a, kupiony kiedyś pod wpływem mamy, która opowiadała mi o swoich lekturach licealnych oraz studenckich i ze zdziwieniem przyjęła to, że "Łuku" nie znam i nie poznałam wcześniej.
OdpowiedzUsuńLubię sięgać po książki, które opowiadają historie wojenne, historie ludzi, którzy wojnę przeżyli lub przeżywali, którzy niejedno widzieli, często tych, którzy chcą zapomnieć. Nie jestem masochistką, nie lubuję się naturalizmem, okrucieństwem, cudzym cierpieniem. Często przy mocniejszych scenach po prostu odkładam książkę i staram się o niej nie myśleć jakiś czas. Jednak czytam o wojnie, bo uważam, że nie wolno nam o niej zapomnieć. Zapomnienie sprawia bowiem, iż historia lubi się powtarzać.
Teraz przyszła moja kolej na Remarque'a.
Nie chciałabym wyjść na starego pryka, ale zajrzałam na twój profil i widzę, ze jesteś młodą osobą, a to bardzo mnie cieszy, że właśnie takie osoby jak Ty przejmują pałeczkę w tej sztafecie pokoleń pamięci. Czy to zapobiegnie powtórkom- nie wiem, ale bardzo bym chciała, choc obawiam się, że nie tyle niepamięc je powoduje, co silne grupy nacisku, za którymi stoi interes ekonomiczny i władza :(
OdpowiedzUsuńWłaściwie trudno powiedzieć, że lubię Remarque'a, przeczytałam jedynie "Łuk triumfalny". Najwyższa pora by sięgnąć po kolejną książkę ale czy to dobry czas na tego typu emocje?
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam
Na to pytanie musisz sobie sama odpowiedzieć. Iskra życia to książka ciężka i wyczerpująca psychicznie, pewnie dobrowolnie bym po nią nie sięgnęła. Stało się to trochę przez przypadek, który uważam za dobre zrządzenie losu. I witam po urlopie (i chyba okres powrotu do rzeczywistości sam z siebie nieco przykry, kiedy z wyżyn wraca się na doliny rzeczywiście nie jest najlepszą porą na ciężką lekturę).
UsuńDla mnie Łuk jest rewelacyjny. Aż nadto życiowy i aktualny.
OdpowiedzUsuńDla mnie to jedna z najlepszych książek z Paryżem w tle :)
Usuń