Francuska kawiarenka literacka

wtorek, 14 sierpnia 2012

Komentuję z lekką nieśmiałością (o komentowaniu po raz wtóry)

Wracam do tematu, który jakiś rok temu wywołał gorącą dyskusję na blogach. Napisałam wówczas wpis Komentować, czy nie komentować - oto jest pytanie? No i dzisiaj ponownie łapię się na tym, czy zostawianie komentarzy na blogach, na których zaznaczono - jeśli nie masz nic do powiedzenia lepiej zamilcz nie jest z mojej strony nachalne i nieeleganckie, a może jest poczytywane za reklamę. Najczęściej jeśli wpis przeczytam staram się zostawić swój ślad, dać wyraz temu, że mi się podobało, albo, że mam zdanie odmienne, napisać, co na ten temat sądzę, albo też jakie mam skojarzenia. Fakt, że czasami zwłaszcza nie znając opisywanej książki niewiele mam do napisania, więc zdarza się, że zmilczę, choć to też nie jest regułą, bo moje ulubione blogi starałam się zawsze zaszczycić komentarzem. Może czasami nie do końca na temat. I tak sobie myślę, że chyba niektóre blogi to za wysokie progi na moje nogi. Jeśli autorzy wpisu nie mają ochoty zniżyć się do mego poziomu i nawet zdawkowo odpowiedzieć, to szczerze mówiąc aluzję zrozumiałam. Jeśli nie chcą mnie drzwiami nie będę wchodzić oknem. 
Rok temu ostro krytykowano pozostawianie nic nie wnoszących komentarzy typu - to nie moje klimaty, albo dopisuję książkę do listy lektur, poczytywane jako próbę zareklamowania swojego bloga. Jeśli ktoś robi to po raz pierwszy, to może rzeczywiście chce zwrócić naszą uwagę na fakt swego istnienia, nie uważam tego za nic złego, czy nagannego. Każdy z nas w jakiś tam sposób się reklamuje, gdyby nie taka reklama, to skąd moglibyśmy o sobie wiedzieć. A jeśli ktoś pisze taki komentarz po raz kolejny i kolejny - widocznie chce dać wyraz temu, że wpis przeczytał i w związku z tym chce, albo nie ma ochoty na polecaną/odradzaną książkę. Może rzeczywiście niezbyt to twórcze, ale dla mnie to zawsze wyraz chęci podzielenia się ze mną swoją reakcją na mój wpis. Czasami trudno na taki komentarz odpowiedzieć, ale zawsze cieszy. No i oczywiście może to być forma nieco bardziej nachalnej reklamy; typu fajny wpis, zapraszam do mnie ....stokrotka.blog... (nazwa całkiem przypadkowa). No cóż - zaglądam, ale jeśli nie widzę punktów stycznych znajomość nie ma szansy kontynuowania.
Kiedyś zżymałam się, jeśli przyłapałam czytającego na pobieżnym przeczytaniu wpisu, o czym świadczył komentarz (pobieżnym, albo bardzo pobieżnym) - nawet napisałam o tym u jednego z blogerów, ale przemyślawszy sprawę doszłam do wniosku, niech ten, co jest bez winy pierwszy rzuci kamieniem. Tak, przyznaję i mnie zdarza się, iż nie przeczytam wpisu uważnie, jestem raptus, wszystko chcę robić szybko, skomentuję, a za chwilę doczytawszy raz jeszcze widzę, że przeoczyłam coś, o co np. pytam w komentarzu. Zdarza się mnie, dlaczego nie miałoby się zdarzać innym? 
Czasami, kiedy widzę, iż poziom dyskusji mnie przerasta po prostu się nie wcinam. Wiele razy podkreślałam, jestem amatorką, swoje pisanie traktuję z przymrużeniem oka, nigdy nie miałam aspiracji współpracowania z wydawnictwami, recenzowania (i wbrew temu co pisze pewien literat- recenzentką nie jestem). 
Natomiast odpowiadanie na komentarze jest dla mnie wyrazem szacunku dla komentującego. Myślę, że to, czy odpowiadamy na komentarze, czy też nie wynika z podejścia piszącego; czy pisze on dla siebie, czy pisze też dla innych, czy ciekawi go reakcja czytających, czy tak naprawdę mało go to obchodzi, czy chce rozmawiać, czy też nie. 
Oczywiście jest jeszcze jeden aspekt - konkurencja w pozyskiwaniu zleceniodawców, ale ten aspekt jest mi zupełnie obcy, bowiem - jak wyżej.
Pozdrawiam wszystkich czytających, komentujących, odpowiadających oraz krytykujących, dobra krytyka mobilizuje i zmusza do przemyśleń, pod warunkiem, że jest krytyką tekstu, a nie piszącego. 
Zdjęcie-obraz Mehoffera Rozmowa

73 komentarze:

  1. Ha, i teraz pytanie: skomentować czy nie skomentować?:P
    Jako bardzo początkujący bloger, ale podglądacz z długim stażem, myślę że trafiłaś w sedno. To, co napisałaś o szacunku w pełni podzielam; rozumiem to tak samo.
    A poza tym, to miłe, jeśli ktoś po prostu da znać: jestem, widziałem, to pa!
    Jeśli założymy, że większość komentujących nie ma złej woli, to chyba wszystkim będzie prościej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Pytanie, jak wnoszę z treści wypowiedzi - retoryczne :)Brak odpowiedzi na komentarz (pomijając takie, które trudno skomentować - typu - masz rację - to piękne miejsce, książka, muzyka...:)- bo co na taki komentarz odpisać) odczytuję - jako - jak napisał Marlow - komentarz (brak komentarza to też komentarz, tak jak brak odpowiedzi na komentarz to też odpowiedz) o treści nudzisz mnie. Mnie również bardzo jest miło, kiedy czytający się wypowie.

      Usuń
  2. Zdarza mi się nie odpowiedzieć na komentarz z wielu powodów. Skleroza (odpiszę jutro), brak pomysłu na odpowiedź (właśnie przy tych "dopisuję", "czuję się zainteresowana"), czy zwykłe lenistwo (z góry przepraszam wszystkich, którym...). Puszczam za to wszystkie. Nawet te, które niespełna 40-latkowi zarzucają esbecką przeszłość :)
    Ja to lubię jak dyskusja w komentarzach dryfuje i meandruje. I wcale nie musi być ad rem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do tej pory usunęłam jeden, no może dwa komentarze, ze względu na wulgarne treści. Na blogspocie na szczęście takie niesympatyczne komentarze zdarzają się dość rzadko. Bazyl - pisząc o osobach nie odpisujących na komentarze miałam na myśli uporczywie ignorujących takowe, a nie to, że nie na wszystkie się odpowiada, bo zgadzam się z tobą, że czasami brak konceptu przy tych dopiszę/nie dla mnie/itp.. A dyskusje dryfujące pod wpisem -to cudowna rzecz, wpis staje się wówczas inspiracją do dryfowania

      Usuń
  3. A ja w swojej naiwności jeśli piszę, że książkę zamierzam przeczytać to znaczy to tylko tyle, że na prawdę zamierzam ją przeczytać :-) aczkolwiek nie zawsze z powodu recenzji. Często się zdarza, że zaglądam na czyjś blog i nie zostawiam komentarza - np. niechcąc urazić autora postu :-) - "brak komentarza też jest komentarzem". Zgoda co do odpowiedzi na komentarze ale trzeba wziąć też pod uwagę, że wszystko ma swój koniec - także meandrująca dyskusja a i zdarzają się wpisy, do których trudno jest sensownie się odnieść :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także jeśli piszę, że zamierzam - oznacza, że taki mam zamiar, nawet, jeśli za chwilę zapomnę tytułu (ach ta skleroza), autora, to gdzieś tam zostaje w pamięci informacja, która sprawia, że zobaczywszy w bibliotece, czy księgarni okładkę, tytułu, autora przypominam sobie, że czytałam interesującą recenzję. Brak komentarza- to też komentarz - i bardzo mi się podoba ta dbałość o uczucia piszącego. Ostatnio jedna z moich kochanych blogerek pisała o książce autorki, której nie darzę sympatią - zaczynając od zacytowania fragmentu książki, który to cytat stanowi ilustrację tego, co mnie od czytania odstręcza (taki ckliwo-romantyczny fragmencik)- powstrzymałam się od wpisu szczerej wypowiedzi, aby nie ranić uczuć blogerki, bo przecież jej się może podobać, to co mnie niekoniecznie i na odwrót. Co nie oznacza, iż powstrzymuję się od wyrażania szczerej opinii, ale opinia na temat książki nie powinna być opinią, która urazi czytelnika, dlatego unikam stwierdzeń - gniot, literacki hamburger, grafomania (nie będę sama sobie ubliżać). A że wszystko ma swój kres - to nie ulega dyskusji :)

      Usuń
  4. Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam tak o odpisywaniu na komentarze zostawione przez czytelników u mnie na blogu. Czasami, gdy mam ochotę toczyć dalej dyskusję, komentuję coś w PSie na stronie innej osoby, ale jak miałabym odpowiadać na opinie w stylu "Coś dla mnie", "Chętnie przeczytam"...? "Jeszcze raz polecam" razy dziesięć? :) Myślę, że każdy ma do tego inne podejście, ale jednak wszyscy piszący bloga nie robią tego tylko dla siebie - to jasne, że zależy mu na opiniach innych.

    Przyznaję się bez bicia, że czasem - chociaż raczej rzadko - tak właśnie robię: przeczytam recenzję, ale nie nasunęła mi się żadna szczególna myśl i po prostu stwierdzam, że chętnie przeczytam/to nie dla mnie, by dać komuś znać, że doceniam jego wysiłek. No ale ilość nie zawsze znaczy jakość i podobno liczą się chęci ;)

    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje jestem nie z tej epoki :) Oczywiście, że są wypowiedzi na które trudno odpowiedzieć, oczywiście, że nie odpowie się na każdy komentarz, bo czasami się przeoczy, zapomni, ma się na głowie ważniejsze sprawy niż wirtualna rzeczywistość, chodzi mi raczej o podejście do czytających i komentujących. Niestety na komentarze w stylu przeczytam/nie, dziękuję - rzeczywiście trudno odpisać coś sensownego, co nie oznacza, że czasami także takowe zostawiam. A że ilość nie przekłada się na jakość to oczywista oczywistość (jak ja lubię ten cytat, w przeciwieństwie to tego pana)

      Usuń
  5. A ja skomentuję, bo wpis przeczytałam cały (a nie pobieżnie), choć długi był;) Ale ja również piszę długie posty.
    Uwielbiam komentarze. Wtedy wiem, że to, co piszę nie idzie w próżnię. Odpowiadam na większość, ale nie piszę za każdym razem 'dziękuję za komentarz', bo czasami nie wiem, co odpisać.
    Nie przepadam za komentarzami 'zapraszam do mnie linkdobloga.blog.com/, bo jak mi zależy, to klikam na profil i wchodzę na bloga tej osoby.
    Dzięki komentarzom poznałam kupę na prawdę fajnych ludzi. Bo o to chyba chodzi, żeby nie być 'monadą bez okien', a zawiązywać jakieś grono blogo-przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam długi - bywały dłuższe. Mam dokładnie takie samo odczucie, że nie piszę w próżnię. Jeśli piszę o książce i mały jest odzew myślę sobie, iż widocznie mało osób przeczytało. Też nie przepadam za takimi reklamowymi komentarzami, choć zaglądam na każdy, a czy zagoszczę tam dłużej, zależy o treści wpisów i pokrewieństwa dusz.

      Usuń
  6. Zauważyłam, że czytasz Jane Eyre. Widziałaś najnowszy film?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmu nie oglądałam. Jeśli wiem, że jest ekranizacją powieści wolę zacząć od literatury. Ale jak przeczytam będę chciała obejrzeć. A - cho może dziwnie to zabrzmi, ale nie znam treści książki, więc lektura będzie moim pierwszym zapoznaniem się z Jane Eyre.

      Usuń
    2. Oooo.
      Ja zaczęłam od filmu Zefirellego (z cudowną muzyką - a okładka książki, która widnieje na Twoim blogu jest właśnie kadrem z tego filmu). Książkę dosłownie pochłonęłam. Film w najnowszej wersji jest niezły. No, jasne, że książka jest lepsza, ale po przeczytaniu - sięgnij po którąś z propozycji filmowych. Zresztą było ich o wiele więcej.

      Usuń
  7. Oj, to są takie problemy? Nie wiedziałam:)) Ponieważ wyznaję zasadę żyj i pozwól żyć innym, więc niech sobie każdy robi, jak uważa. Nawet jeśli mu tylko dwa słowa do głowy przyjdą, niech pisze, a jak nie chce, to niech nie pisze:)Żeby tylko chamstwa nie było, bo od tego uciekam, gdzie pieprz rośnie. Że tam sobie czasem ktoś pospamuje, bo chce zwrócić uwagę na siebie i swoje pisanie, niech będzie, przecież mnie korona z głowy nie spadnie, a jak słusznie zauważyłaś, jeśli nie ma między ludźmi bluesa, to nie ma i na tym się kończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chamstwo i wulgaryzmy będą tępione a wszystko inne jest dopuszczalne. Ano właśnie, jak nie będzie chemii to nic nie pomoże. :)
      Bazyl- czy amen- jest prowokacją z twojej strony, że na taki komentarz nie da się odpowiedzieć? No to ja Ci odpowiem - nie, lepiej zmilczę.

      Usuń
    2. Nie, to raczej odpowiednik: "Nic dodać, nic ująć" :D

      Usuń
  8. Nawet zastanawiałam się ostatnio, czy nie poruszyć w odrębnym poście n-etykiety. Sama mam mnóstwo wątpliwości. Np. pojawiły się ostatnio dwa bardzo dobre blogi, a tu nie wypada reklamować. Dziewczyny nie pojawiły z komentarzem, jednocześnie podając swój adres (co ja zrobiłam na początku, a podobno jest be! a ja wtedy nie wiedziałam). Dobrze, że dobra dusza mi je wskazała:) Też oczekuję odpowiedzi na zostawione gdzieś komentarze i jeśli ktoś kilkakrotnie nie odpowiedział, przestaję mu komentować. Skąd mam wiedzieć, czy jestem miłym gościem? U siebie staram się podobnie i nad polem komentarzy zapisałam: komentowanie mile widziane. Bo licznik bije, a ja nie wiem, kto u mnie bywa. Wiadomo, że nie zawsze książka czy temat przylegają do duszy, ale co jakiś czas dajcie znać, że to wy. Nie wierzę w pisanie dla siebie, bo blog jest upubliczniony. A z netykiety - mam problem z pisaniem nicków i zaimków małą literą. Nie znalazłam wskazówek i raz piszę wielką, a czasem z oporami małą. Syn się tylko śmieje, że nauczycielki tak mają:(
    Co wy (Wy?) na to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielce Szanowny Książkowcu,

      W odpowiedzi na twe jakże interesująco przedstawione wątpliwości, śpieszę z wyrażeniem mojej sympatii dla Ciebie, jednocześnie pragnęłabym wspomnieć, że przesada w poprawności może być równie śmieszna, jak jej brak. Albowiem, co za dużo, to niezdrowo w każdym kierunku. Reasumując, więcej luzu, jeden guziczek rozpiąć pod szyją i będzie wszystkim przyjemniej. Mój, że tak się kolokwialnie wyrażę, nick możesz pisać, jak ci się tylko podoba:)

      Pozostaję do Twojej dyspozycji w razie dalszych nurtujących Cię pytań.
      Łączę wyrazy szacunku.

      Marta

      Usuń
    2. Dzięki:)))
      Gdybym zaczęła blogowanie w wieku 20 lat, to pewnie bez tego bagażu, że zwroty grzecznościowe piszemy wielką literą. Lubię duże dekolty, więc już nic nie uwiera. Naprawdę to tylko ja byłam na tych koturnach? Aż się rozejrzę. Wio, na bosaka:)
      PS
      Rozumiem, że nick napisałaś wielką, ale dlaczego "Cię" również? Też ściągaj buty:)

      Usuń
    3. Żeby wykazać, jak absurdalne jest zbytnie nadymanie się w kontaktach blogowych, toż takiej formy nikt nie zniesie! Też jestem z pokolenia, kiedy pisało się listy na papierze i trzeba było umieć się zachować, ale tutaj to byłaby lekka przesada. Uważam, że frak dobrze leży dopiero w trzecim pokoleniu. Ani ze mnie arystokratka, ani krytyk literacki, ani lwica salonowa. Piszę, jak czuję. Czasem czuję wznioślejsze słowa, a czasem mi trzeba takiego słowa z podwórka. Kwestia nastroju. Czuję natychmiast, kiedy tekst jest stylizowany, sztuczny, dla lepszych efektów naszpikowany trudnym słownictwem. Wtedy mówię pa, pa, bo wolę przełknąć nawet kilka błędów i czuć emocje w pisaniu o książce, niż akademicką poprawność i tekst wyprany z uczuć.

      Usuń
    4. Oj tam, zaraz nadymanie. Wejdziesz między wrony... i tyle. Postaram się.

      Usuń
    5. Ale ty jesteś jak najbardziej naturalna i fajnie się ciebie czyta! A że masz wątpliwości, to normalne, tylko idioci ich nie mają. Ja czasem jeden wpis obrabiam przez pół dnia, żeby był na jako takim poziomie. Poziom trzymać trzeba w pionie:))

      Usuń
    6. Tak sobie tu ładnie dziewczynki dyskutujecie, że chyba nie muszę wam odpisywać :) Bogusiu- ja również, jeśli kilkakrotnie moje komentarze pozostawione zostają bez odpowiedzi wnoszę z tego iż dostałam odpowiedz - nie jesteś tu miłym gościem. Oczywiście nie dochodzę do takiego zbyt szybko, bo chyba brak mi bystrości i zostawiam te komentarze jeszcze parę razy, aby w końcu dotarło. A tak na marginesie - także jestem z pokolenia, które pisywało listy, które te listy wstążeczkami kolorowymi przechowywane zbiera i które nie może odżałować, że dziś ta sztuka uległa już trochę zapomnieniu, a przynajmniej moi korespondenci odeszli na drugą stronę cienia, o czym kiedyś pisałam http://guciamal.blogspot.com/2011/08/sztuka-pisania-listow.html A co, sama się zareklamuję- może ktoś będzie chciał zajrzeć.

      Usuń
    7. I ja sie wtrace. W komentarzach pisze duza litera 'do Ciebie' i mysle 'do pani' lub 'do ciebie' bo mysle, ze jestes z pokolenia ciut ciut mlodszego i tam panuje taka moda na 'do ciebie' z malej litery. Mam jakis wewnetrzny zmysl spostrzegania wieku piszacego bloga :D i wydaje mi sie, ze tym samym 'mowie' tez cos o sobie. Rowniez 'stylizacji' uzywam i pisze 'do Ciebie' a mysle 'zeby Cie pokrecilo':0 ale to tylko do takiego jednego jedynego tak sie zwracam :D
      Wiecie co mnie najbardziej cieszy? Jak ktos usunie moj komentarz (cenzuruje aby komentarze ladnie wygladaly) bo wtedy wiem, ze trafilam najlepiej w ujeciu sprawy. Dodam, ze nigdy, przenigdy nie uzywam 'brzydkich' slow i zwykle te usuniete 'kapia' miodem i humorem :) Zawsze mi milo gdy ktos jednak odpowie na 'najgluppppsze' nawet uwagi i to tak, ze wcale tej swojej 'guppppoty' nawet nie widze czyli ktos uszlachetni moja wypowiedz dajac lepsza odpowiedz, a to jest sztuka nie lada.
      Zycze wszystkim blogujacym ciekawych (nie tylko laskawych) komentarzy i duzo cierpliwosci i humoru w udzielaniu na nie odpowiedzi. Pozdrawiam przy okazji - Echo

      Usuń
    8. Jeśli o mnie idzie, a jestem z pokolenia ciut starszego :) nie pomyślałam nawet, aby pisać czy też wymagać od kogoś formy pani na blogu. W tej wirtualnej rzeczywistości przyjęliśmy taki trochę amerykański luz, gdzie You zastępuje Mr czy Mrs. Jedyny wyjątek robię jeśli komentuję u znanych osób (typu Pani Czubaszek, czy pani Bakuła- a zdarzyło mi się parę razy, bo wydaje mi się, że w tym wypadku tykanie nie przystoi). Do głowy by mi nie przyszło usuwanie komentarza, bo krytyczny,czy głupawy- to komentujący wystawia sobie opinię, nie ja (zauważyłam, że kilka moich komentarzy u innych nie zostało opublikowanych- co mnie raczej rozbawiało, bo ani nie były obraźliwe, ani wulgarne, a że może ciutkę krytyczne w stosunku do treści wpisu :). Zgadzam się, że sztuką jest wybrnąc z "dziwnych" czy niemiłych" komentarzy, aby troszkę utrzeć nosa takiemu niezbyt grzecznemu komentatorowi. Cenzura- nie. Zaraz mi się przypomina wpis dot. Rodziny Borgiów na moim już nieaktywnym blogu na Wp, gdzie wyzywano mnie od zarówno zwolenniczek jak i przeciwniczek ojca Rydzyka, takie komentarze, o ile nie obrażały innych osób pozostawiałam bez komentarza, bo dopiero wdawanie się w dyskusję na poziomie rynsztoka byłoby śmieszne. Pozdrawiam

      Usuń
    9. Ton komentarza zwykle wynika z tonu wpisu. Czasem wpis jest tak Wyczerpujacy (z wielkiej litery tez i w obu znaczeniach :), ze trudno skomentowac ...sensownie i na poziomie wpisu. Czasem jest wpis, ktory otwiera dyskusje, tak z zalozenia jest napisany i wtedy hulaj duszo, piekla nie ma (nawet o ojcu z rodziny 'grzybowatych' za a nawet przeciw mozna popisac) :D. Podobaja mi sie dyskusje (czesciej do nich wracam niz do samego wpisu autora :/- tekst wpiuu czytam raz a dokladnie a komentarze ciagle przybywaja) gdy blogujacy potrafi pokierowac dyskusja wlasnie odpowiadajac 'madrze'-jako znacy tematu i grzecznie nawet na 'niegrzeczne'. Piszacy powinien byc tez otwarty na uwagi innych a to pociaga otwartosc komentujacych i 'zle widziany komentujacy' sam to zobaczy. Ciekawe sa tez lancuszki, do ktorych przypinaja sie rozni komentujacy. Tworzy sie takie forum.... I jeszcze jedna uwaga np spotkalam sie, ze w ustawieniach jest mozliwosc komentowania jako 'anonimowy' ale blogujacy zaznacza, ze usuwa lub nie komentuje 'anonimowe anonimy' - nieporozumienie jakies bo np.'anonim j.' nie jest anonimem a 'anonim k.' jest anonimem. Konsekwencja :D
      W blogach ksiazkowych jest mozliwosc 'merytoryczna' ale np. na blogach o 'codziennym zyciu z perspektywy' 'mery...' jest jakas blogerka Mery E. wiec komentarze jej dotycza, wiec co sie tu obrazac za komentarz dotyczacy autora.

      Usuń
    10. Nie, w dyskusję na temat ojca z rodziny grzybowatych nie dam się wciągnąć, polityka i wszystko co się z nią wiąże pośrednio czy bezpośrednio to dla mnie tematy zupełnie obce, choć rozumiem, że to był tylko przykład. :) Co do wyłączania opcji anonimowego komentowania- to może nie zawsze jest tak, że właściciel bloga wie, że ma takową wyłączoną. Ja na początku nie miałam tej świadomości i dopiero ktoś zwrócił mi uwagę o braku możliwości pozostawiania komentarzy przez osoby, które nie posiadały blogów.

      Usuń
    11. Tematy poli- i mono- - wlasnie 'po grzyba' sie w nie wdawac :) nawet dla przykladu :D :D
      Niestety blogujacy 'powinien' miec swiadomosc :) kogo jest w stanie 'tolerowac'/goscic w komentarzach :) albo po prostu niech pisze do szuflady i nie bedzie narazany ale i zainspirowany przez... komentujacych. Komentarze sa najlepszym wyznacznikiem sensu blogowania. A moze jest inaczej? Troche razi wyrazny podzial na komentarze innego blogujacego a innych choc tresc powinna sie liczyc. A moze jest inaczej? Takie dyskusje nie moga zaistniec bez echa :DDD Milego blogowania!

      Usuń
    12. Teraz powtórzę za Bazylem-Amen
      A za życzenia bardzo dziękuję

      Usuń
    13. To ja tu jeszcze dopiszę:
      książkowcu - a propos wielkich liter, ja zawsze stosuję taką pisownię, jaką sobie każdy wybrał ustalając nick. Jak ktoś ma wielką, to tak piszę, jak małą - robię to samo. Formy w 2 os. natomiast zawsze piszę wielką, taki mam nawyk, dla mnie to elementarne okazanie szacunku drugiej osobie i traktuję to jako coś oczywistego.

      Co do komentowania ogólnie - często tego nie robię, bo wiele osób nie życzy sobie jednoznaniowych komentarzy, a ja z kolei często nie mam więcej do powiedzenia :) Na komentarze u siebie staram się odpowiadać, ale często robię to na przykład po dwóch, trzech dniach, a czasem w ogóle zapomnę. Postaram się nad tym popracować :)

      Usuń
    14. U mnie możesz pisać, na co masz ochotę. Krótko, długo, obok, wprost. Co do odpowiedzi na komentarze - to oczywiście wypowiadają się osoby, które najczęściej się do nich ustosunkowują, to trochę przypomina mi niedzielne kazanie, na którym ksiądz gromi i pomstuje na tych co nie chodzą do tych którzy chodzą :)

      Usuń
  9. Zawsze mi miło, gdy ktoś u mnie zostawi komentarz, nawet jeśli jest to jednak tylko jedno zdawkowe zdanie, bo tak, jak autorka bloga DOM Z PAPIERU wyżej wspomniała, licznik bije, a ja nie wiem, kto mnie odwiedza.:)
    Sama często biję się w piersi, że nie zostawiam licznie komentarzy na odwiedzanych przez siebie blogach, ale bardzo się staram, a gdy coś skomentuję, to potem wracam na owego bloga i sprawdzam odpowiedź jego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzę z tego samego założenia, lubię wiedzieć kto do mnie zajrzał i kogo zainteresowałam. I także wracam do swoich komentarzy u koleżeństwa, choć (rzadko, ale zdarza) mi się, że o nich zapomnę, zwłaszcza, jak wyjeżdżam na wakacje.

      Usuń
  10. Gdybym chciała komentować tylko posty o książkach lub filmach, które akurat widziałam albo takie, które bardzo chce przeczytać/zobaczyć to nie byłoby tego zbyt wiele. zwykle nie ma szans, abym nawet po jakieś super recenzji od razu wpisała książkę do kategorii "muszę przeczytać". Bo jeśli jest to nowość to raczej nie znajdę w bibliotece, a na nowy egzemplarz nie mogę sobie pozwolić. Oczywiście można sobie "chętnie przeczytam" (popularny zwrot prawda?), ale z tego nic nie wynika. Dlatego ja znając swoje możliwości finansowe i czasowe lubię odnosić się w komentarzach do recenzji (szczególnie tych dobrze napisanych) :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, czytamy sporo, a jednak przeczytane książki niekoniecznie się nam pokrywają. O książkach - nowościach (czytam raczej klasykę) rzadko się wypowiadam, bo nie znam, natomiast tak jak piszesz komentuję recenzję na blogach które darzę szczególną sympatią, albo z powodu wysokiej jakości wpisów, albo odczuwalnego pokrewieństwa dusz.

      Usuń
  11. Brak odpowiedzi na komentarze może wynikać z tego, że mnóstwo autorów blogów nie ma włączonej funkcji przekazywania wszystkich komentarzy na adres mejlowy - no po prostu nie da się w ten sposób nic przegapić:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakimś cudem mam tę funkcję włączoną, poza tym zaglądam czasem do zakładki (?)funkcji (?) komentarze, ale możesz mieć rację, to może być przyczyna. Co ja piszę-możesz! Na pewno masz rację. I teraz czekam na zaprzeczenie, ależ skądże....

      Usuń
    2. He he, przypadkiem wiem, że na pewno mam rację, bo tak parę razy czekałem na odpowiedź, a autor bloga odpowiadał w końcu, że on z tego nie korzysta, żeby nie zapychać sobie skrzynki. Jego wola, skoro woli nie wiedzieć, co się u niego na blogu dzieje...:P Z kolei komentujący często nie włączają subskrypcji pod komentarzem, pewnie z tego samego powodu i potem nie wracają, mimo że im się odpowie. Inna sprawa to blox, gdzie żadne subskrypcje nie działają, w każdym razie żadna mi nigdy nie zadziałała:P

      Usuń
    3. Mnie z kolei dobijała weryfikacja obrazkowa, przez którą za ch... nie mogłam przebrnąć i poza Anią ze stosikowego losowania, gdzie bez tego ani rusz nie można było się dopisać (na szczęście już jest ok) odpuszczałam sobie takie blogi. Tak, jeśli ktoś twierdzi, że nie chce sobie skrzynki zapychać - jego wola, ale też wyraz stosunku do czytelników. No i co miałam rację, że masz rację :)

      Usuń
    4. Kobiety zawsze mają rację:) Poza tymi sytuacjami, kiedy nie mają:P

      Usuń
    5. I to jest najlepsza puenta :) dodałabym, że z mężczyznami jest podobnie.

      Usuń
    6. To była wzorcowa wymiana komentarzy:DD

      Usuń
  12. Każdy komentarz jest dla mnie powodem do radości, cieszy mnie ze ktoś przeczytał mój wpis oraz że chce mi coś powiedzieć - zarówno, jeśli jest to komentarz "merytoryczny" jak i wówczas, gdy jest z kategorii "chcę to przeczytać". Sama też zostawiam czasem takie komentarze - tak jak piszesz: jeśli nie znam jakiejś książki, to trudno się do recenzji odnieść, ale naprawdę czyjś wpis może mnie zachęcić do sięgnięcia po jakąś lekturę bądź też daje mi jasny sygnał, że to nie jest książka dla mnie. Mam nadzieję, że takimi komentarzami nikogo nie urażam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie na pewno nie i czekam nawet na takie komentarze. Zresztą, jak wiesz, bo już troszkę się znamy, mnie także zdarza się takie zostawiać, choć staram się to czynić na zaprzyjaźnionych blogach, aby nie zostać poczytaną za tą co to oknem się pcha. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Warto jeszcze dodać, że pozostawiania komentarzy to właśnie jest szansą na poznanie innych blogerów. A takie znajomości kształcą i inspirują!

      Usuń
    3. Ano właśnie, jak ktoś do mnie zapuka raz - nie zawsze zaglądam do niego, ale jak już drugi czy trzeci w końcu zajrzę co zacz za jeden/czy jedna i albo polubię bardzo, albo mniej, albo ..jeszcze mniej, ale wiem, gdzie szukać nowych łańcuszków.

      Usuń
  13. Dyskusja sprzed roku mi umknęła, ale z braku czasu często występuje u mnie cecha zwana "refleksem szachisty", więc napiszę parę słów teraz.
    Bardzo lubię, gdy odwiedzający zostawiają po sobie ślad w postaci komentarza czy czasem e-maila. Odpowiadam na wszystkie uwagi, ale jeśli komentarz jest zdawkowy i nie wiadomo, co odpowiedzieć, to już nie odpowiadam. Odwiedzam ulubione blogi dość regularnie, jednak często nie zostawiam komentarza z braku czasu lub nieznajomości omawianej książki. Ale ciekawe propozycje zapamiętuję (np. ostatnio w bibliotece wpadła mi w oko polecana przez Książkowca książka S. Oksanen i od razu ją wypożyczyłam :))) Gdy komentuję, staram się napisać coś więcej. Pare razy zdarzyło mi się napisać na kilku blogach coś konkretnego, nawet od serca i odpowiedzi nie otrzymałam. I to jest dość przykre, bo zwykle ustawiam sobie subskrypcję i liczę na odpowiedź.
    A tutaj lubię zaglądać, aczkolwiek chyba po raz pierwszy tak się rozpisałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zatem czuję się zaszczycona, skoro się tak u mnie rozpisałaś. Mnie także jest przykro, kiedy mój szczery i czasami niekrótki komentarz pozostaje bez odpowiedzi. Cieszę się, że lubisz zaglądać do mnie.
      Co do recenzowanych książek ja także często je zapamiętuję i jak je wypatrzę w bibliotece -wypożyczam.

      Usuń
  14. To ja tylko na chwilę, żeby dać znać, że przeczytałam (cały wpis!) i jak wiesz, popieram!

    Lubię komentarze, u mnie można anonimowo, merytorycznie, niemerytorycznie, można nawet "przeczytam", "nie dla mnie" itp. Nie rozumiem i daję temu nieraz w różnych dyskusjach wyraz, jak można komuś "nakazywać" w jaki sposób ma komentować, zresztą ja w ogóle nie łapię, że to może być jakiś problem ;)

    I zgadzam się oczywiście też z odpowiadaniem - ja zawsze odpowiadam, bo podobnie jak Ty uważam za niekulturalny i niemiły brak odpowiedzi. Tyle, że ja się zawsze spóźniam z odpowiedziami, bo najczęściej robię to przy okazji nowego wpisu, a tu z częstotliwością bywa różnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam twój zeszłoroczny komentarz i pamiętam twoje zdanie - zbliżone do mojego :)A że niesystematycznie, no cóż - życie to nie tylko blogosfera. Nie zawsze tak jak dzisiaj siedzę w domku i mogę sobie na bieżąco odpowiadać. Gdyby nie to, być może zaprzeczyłabym sama swojemu wpisowi, bo zagubiłabym się w gąszczu komentarzy. Przyznam, że nie spodziewałam się takiego odzewu - temat już przeżuty, więc sądziłam, że prześliźnie się bez echa, a tu proszę wciąż wydaje się aktualny.

      Usuń
    2. Super to "anonimowo, merytorycznie, niemerytorycznie":) Ograniczanie komentarzy do "mądrych" z rzeczy samej mądre nie jest. Byle nie wulgarne - to dla mnie wyznacznik.

      Usuń
    3. I tu jeszcze się wypowiem :) Osobiście też nie mam nic przeciwko komentarzom "przeczytam" albo "nie przeczytam", ale śmieszy mnie niezmiernie, jak ktoś pod niemal każdym piątkiem z poezją pisze mi "to nie dla mnie, nie lubię poezji". A za dwa tygodnie wraca, by napisać znów to samo. Nigdy nic w stylu "nie lubię poezji, ale ten wiersz wydaje się ciekawy" ani nawet "nie lubię poezji, a te wiersze nie podobają mi się, bo...". Po co to? Nie kasuję takich wypowiedzi, tylko ich nie rozumiem.

      Usuń
    4. To już przykład takiej nachalnej reklamy, którą komentator sam sobie szkodzi. Gdyby wciąż mi pisano po każdej quasi - recenzji klasyki, ja nie lubię klasyki, to nie dla mnie- to też bym tego nie rozumiała i moja sympatia do komentującego mogłaby zamienić się w coś zgoła przeciwnego.

      Usuń
  15. O właśnie - święte słowa! Nie zawsze też jest taki "luźny" czas na siedzenie przy kompie. Najczęściej wrzucam wpis (wrzucam to mocno umowne jest, bo częściej to siedzę nad nim i dumam dłuuuższą chwilę), a potem zmykam do różnych obowiązków (a jeszcze się szkoła nie zaczęła). Czasem też jest tak, że wpada się jak po ogień, "przeleci" po blogach, a na komentarz chciałoby się jakoś tak mądrzej odpowiedzieć, a na to trzeba czasu też. A czasem najzłośliwsza rzecz pod słońcem - ja mam internet radiowy, co oznacza, że przy większym wietrze, deszczu itp. nagle znienacka połączenie się zrywa i wtedy to sobie mogę ...

    Temat niby stary, ale wciąż aktualny i wzbudzający emocje, stąd taki odzew :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ostatnio i ja mam nieco więcej luzu; dzieci jako się rzekło w domu nie ma, okres intensywnego wypruwania sobie żył za nami, a następny jeszcze się nie zaczął, liżemy rany i zbieramy siły do kolejnej walki na froncie, tym sposobem mogę spokojnie śledzić co się dzieje w blogosferze.

      Usuń
  16. Gosia to ja Edyta :)
    alez pisz bo ja czytam i doczytuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się - Edytko, byłaś jedną z moich pierwszych czytelniczek, tym większa radość, że trwasz przy mnie nadal.

      Usuń
    2. :)))))))))))

      Usuń
  17. I ja czytam Gosiu Twojego bloga. ZAWSZE! Niestety, prawie nigdy nie wpisuję komentarzy. A to dlatego, że z reguły nie mam nic ciekawego do powiedzenia, a nie z racji negatywnych reakcji na Twoje przemyślenia (w tym wypadku brak komentarzy nie świadczy o wpisach, ale o czytającej, hahaha). Jednak na swoim, długo już zaniedbywanym, blogu z ciekawością czytam/czytałam komentarze odwiedzających, i oczywiście na nie odpowiadałam. I to nie ze względu na jakieś etykiety, zasady, czy konwenanse. Dla mnie pisanie bloga to próba podzielenia się ze światem tym co nas fascynuje, bawi, cieszy, czy zastanawia (albo wręcz przeciwnie). Dlatego odpowiedzi na pozostawione komentarze to dla mnie po prostu budowanie relacji z ludźmi, którzy zadali sobie jakiś wysiłek, żeby dla nas zaistnieć. To bardzo sobie cenię i szanuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu- nie wierzę,że nie masz nic do powiedzenia, to przemawia przez ciebie fałszywa skromność. Uważam, że Ty mogłabyś wypowiadać się niemal na każdy temat. I czekam na powrót twojego wielce apetycznego bloga. Zgadzam się z Tobą, że odpowiadanie na komentarze stanowi budowanie relacji z czytającymi, ale jeśli piszący uważa je (komentarze) za hmm..nie na poziomie, nie na temat, nieistotnie, czy inne nie... to przynajmniej ze względu właśnie na owe konwenanse wypadałoby zareagować. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Gosiu - "skromność, skarb dziewczęcia".... Ale tak na poważnie, to zawsze mnie zdumiewa, że ktoś chce w ogóle zaglądać do mojego bloga, czytać moje wpisy, i komentować... I za to jestem po prostu wdzięczna :)

      Usuń
    3. Zajrzałam jeszcze raz, czy nic się nie zmieniło, czy nie ruszyłaś czasem, a ja przeoczyłam, ale niestety, bo nawet, jeśli nie wypróbowywałam twoich przepisów, to zawsze smacznie było poczytać. Ale widocznie, jakieś inne pasje wyparły tę :(.

      Usuń
  18. Czytam każdy komentarz i również cieszę się z każdego komentarza.

    OdpowiedzUsuń
  19. Komentarze(nawet krytyczne)są przejawem wysiłku włożonego w wyklikanie reakcji. Znaczy się zmobilizować kogoś do wysiłku to chyba gites? ;)Ale blogosfera nie lubi krytyki, oj nie.
    Ostatnio dowiedziałam się też, że nieuważne przeczytanie posta plus napisanie komentarza będącego tego ewidentnym dowodem, powoduje hardość i obrazę autora. Mujeju!
    Tymczasem jak się wsiąknie w blogosferę to lista podczytywanych blogów się wydłuża i czasem człowiek chciałby, a tu na ten przykład system rwie się, pada albo nie wyświetla i nieszczęście gotowe!
    Ja bym się tam nie obrażała, ale ogólnie jestem bezproblemowa, więc co ja tam wiem o blogowej etykiecie ;)(Plus podobno takie komentowanie to-u-mnie-to-u-ciebie ma funkcję sieciowej rewizyty. Wolę rewizyty sieciowe bo przynajmniej nie trzeba sprzątać!)
    Tutaj komentuję chyba pierwszy raz (po bardzo uważnym przestudiowaniu posta ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że gites. Sama kiedyś napisałam, że wkurza mnie nieuważne przeczytanie posta i komentarz nie a propos, alem zdanie zmieniła. Wsiąka się, lista się wydłuża, czasu coraz mniej i w końcu dylemat, czytać, pisać, czy komentować, dylemat niemal, jak być, albo li nie być? Ja tam nie wiem, czy jestem problemowa, czy nie- bo nie mnie to oceniać. A że nie trzeba sprzątać po blogowej wizycie to też git, strasznie nie lubię sprzątać. :) Bardzo dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  20. Mam podobnie jak (chyba) Kaye - czasem nie mogę opd razu odpowiedziec sążnistym komentarzem, a potem zapominam/nie nadążam.
    W śledzeniu własnych komentarzy pomaga mi zaś moderacja ustawiona na starsze komentarze, mam nadzieję, że dośc mało mi w ten sposób umyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie możemy być niewolnikami sprzętu :) A że umyka- każdemu się zdarza. Ja mam powiadomienia na pocztę o każdym komentarzu i dzięki temu chyba udaje mi się nic nie przeoczyć, ale głowy nie dam, bo będzie mi jeszcze kilkanaście lat potrzebna, a z pamięcią coraz gorzej, jak raz w tygodniu nie pomylę godziny spotkania to można by podać to w wiadomościach tv.

      Usuń
  21. Nie dołożę nic ciekawego, ale mimo to skomentuję - ja cenię każdy komentarz, nawet niewiele wnoszący. Ktoś zadał sobie trud, żeby zostawić ślad po swojej wizycie, i to jest zawsze miłe. I tyle. Nie obrażam się, jak ktoś na mój komentarz nie odpowie, nie komentuję na siłę - ja w ogóle wyznaję zasadę, że nic na siłę nie powinno się robić. Jak mam czas, to zostawiam komentarz, nawet mało treściwy;) Jak ktoś pisze coś u mnie, staram się zawsze odpisać, chociaż wiem, że czasem nie wychodzi, ale raczej rzadko. Ten komentarz akurat też mi mało wnikliwy wyszedł, ale upał jest;) A chciałam tylko zaznaczyć swoje poparcie dla Twojego wpisu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam chęć pozostawienia śladu. Wiem, że trudno napisać coś nowego, zwłaszcza, skoro tak wiele osób już się wypowiedziało. Generalnie to mam podobnie, choć przykro mi, jak ktoś notorycznie mnie ignoruje (rzadko). Doceniam zwłaszcza to, że zechciałaś ten ślad zostawić mimo niesprzyjającej pogody. Rozumiem jej destrukcyjny wpływ na składanie myśli, bo od dwóch dni usiłuję sklecić wpis na temat Chartres i jakoś kiepsko mi idzie- i poleje się zaraz jedno z trojga krew, pot lub łzy.

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).