Przeczytałam ponad miesiąc temu i do dziś nie mogłam zabrać się za napisanie paru słów. Nie wiem, dlaczego, ale takich trudności z opisem wrażeń nie miałam od dawna. Nie mogę napisać, że książka mnie zawiodła, ale nie mogę też napisać, że rzuciła na kolana, a z drugiej strony nie mogę przestać myśleć o niej, choć to może być efektem wyrzutów sumienia spowodowanych niemożnością napisania paru słów na temat wrażeń z lektury.
Fabuła mało odkrywcza; ogarnięty obsesją zazdrości mąż, pozornie niewinna żona i ten trzeci – lekarz, a może kochanek to główna oś zdarzeń. Główny bohater, Widmar za sprawą otrzymanego od byłej kochanki pamiętnika nabiera podejrzeń co do wierności żony. Młoda, zmysłowa Rebeka podczas kilku tygodni nieobecności męża w domu poddana została tajemniczemu zabiegowi wycięcia wyrostka robaczkowego. Zabieg przeprowadził doktor Tamten, który według sugestii kochanki oraz plotek rozsiewanych przez pewnego krawca był dla pacjentki kimś więcej niż tylko lekarzem. Chorobliwe uczucie zazdrości chorego na serce męża prowadzącego prywatne dochodzenie w sprawie charakteru związku lekarza i pacjentki wydaje się prowadzić do tragedii.
Podobała mi się konstrukcja powieści i jej klimat. Poszarpana, rwana konstrukcja z częstą zmianą miejsca i czasu akcji oraz mroczna sceneria małego miasteczka targanego porywami silnego wiatru (halnego) i pogrążonego w ciemnościach stwarzają klimat tajemniczości i niepewności. Tym sposobem lektura budzi pewnego rodzaju nastrój grozy i szaleństwa. Czytelnik natomiast wodzony jest za nos przez autora, jak główny bohater przez żonę. Ciekawy wydaje mi się pomysł na nazwiska bohaterów; zwłaszcza doktor Tamten daje sporo możliwości interpretacyjnych, podobnie, jak Widmar, który snuje się, jak zjawa (widmo) wzbudzające niepokój, co odkryje i co zrobi, czy żona jest ofiarą, czy raczej sprawczynią, czy mąż wybaczy, czy też nie, co zrobi z doktorem, jeśli ten okaże się być kochankiem żony.
Podoba mi się też poznawanie sytuacji z różnych punktów widzenia, co pozwala spojrzeć na nią z kilku, różnych perspektyw.
Najmniej podobały mi się postaci bohaterów; Widmara, który prowadzi to swoje śledztwo, dąży do odkrycia prawdy, ale wydaje się, że wcale tej prawdy nie chce poznać, doktora Tamtena, który chciałby zaznać poza spełnieniem zawodowym trochę szczęścia w życiu osobistym, ale odnoszę wrażenie, że jest mu w zasadzie wszystko jedno, czy je odnajdzie, czy też nie, no i Rebeki postaci która wydaje się ciekawą, dopóki autor nie dopuści jej do głosu. Myślę, że zamysłem autora było stworzenie właśnie takich typów postaci, co nie przeszkadza, iż mnie one się nie spodobały. Nie bardzo podobały mi się też rozważania bohaterów, bowiem wydawały mi się dość banalne.
Ale niewątpliwą zaletą książki jest to, iż nie daje o sobie zapomnieć.
I przyznam szczerze, że gdyby nie fakt przeczytania książki w stosikowym losowaniu zrezygnowałabym z zamieszczenia "recenzji".
Książkę otrzymałam od Sardegny, za co bardzo dziękuję, bo mimo wszystko uważam, że warto się z nią zapoznać, nawet, jeśli napisanie o niej przekroczyło dzisiaj moje możliwości. Bardziej entuzjastyczną recenzję zamieściła momarta.
Fabuła mało odkrywcza; ogarnięty obsesją zazdrości mąż, pozornie niewinna żona i ten trzeci – lekarz, a może kochanek to główna oś zdarzeń. Główny bohater, Widmar za sprawą otrzymanego od byłej kochanki pamiętnika nabiera podejrzeń co do wierności żony. Młoda, zmysłowa Rebeka podczas kilku tygodni nieobecności męża w domu poddana została tajemniczemu zabiegowi wycięcia wyrostka robaczkowego. Zabieg przeprowadził doktor Tamten, który według sugestii kochanki oraz plotek rozsiewanych przez pewnego krawca był dla pacjentki kimś więcej niż tylko lekarzem. Chorobliwe uczucie zazdrości chorego na serce męża prowadzącego prywatne dochodzenie w sprawie charakteru związku lekarza i pacjentki wydaje się prowadzić do tragedii.
Podobała mi się konstrukcja powieści i jej klimat. Poszarpana, rwana konstrukcja z częstą zmianą miejsca i czasu akcji oraz mroczna sceneria małego miasteczka targanego porywami silnego wiatru (halnego) i pogrążonego w ciemnościach stwarzają klimat tajemniczości i niepewności. Tym sposobem lektura budzi pewnego rodzaju nastrój grozy i szaleństwa. Czytelnik natomiast wodzony jest za nos przez autora, jak główny bohater przez żonę. Ciekawy wydaje mi się pomysł na nazwiska bohaterów; zwłaszcza doktor Tamten daje sporo możliwości interpretacyjnych, podobnie, jak Widmar, który snuje się, jak zjawa (widmo) wzbudzające niepokój, co odkryje i co zrobi, czy żona jest ofiarą, czy raczej sprawczynią, czy mąż wybaczy, czy też nie, co zrobi z doktorem, jeśli ten okaże się być kochankiem żony.
Podoba mi się też poznawanie sytuacji z różnych punktów widzenia, co pozwala spojrzeć na nią z kilku, różnych perspektyw.
Najmniej podobały mi się postaci bohaterów; Widmara, który prowadzi to swoje śledztwo, dąży do odkrycia prawdy, ale wydaje się, że wcale tej prawdy nie chce poznać, doktora Tamtena, który chciałby zaznać poza spełnieniem zawodowym trochę szczęścia w życiu osobistym, ale odnoszę wrażenie, że jest mu w zasadzie wszystko jedno, czy je odnajdzie, czy też nie, no i Rebeki postaci która wydaje się ciekawą, dopóki autor nie dopuści jej do głosu. Myślę, że zamysłem autora było stworzenie właśnie takich typów postaci, co nie przeszkadza, iż mnie one się nie spodobały. Nie bardzo podobały mi się też rozważania bohaterów, bowiem wydawały mi się dość banalne.
Ale niewątpliwą zaletą książki jest to, iż nie daje o sobie zapomnieć.
I przyznam szczerze, że gdyby nie fakt przeczytania książki w stosikowym losowaniu zrezygnowałabym z zamieszczenia "recenzji".
Książkę otrzymałam od Sardegny, za co bardzo dziękuję, bo mimo wszystko uważam, że warto się z nią zapoznać, nawet, jeśli napisanie o niej przekroczyło dzisiaj moje możliwości. Bardziej entuzjastyczną recenzję zamieściła momarta.
Pamiętam, ze to była jedna z tych lektur na studiach, które do mnie przemawiały, ale dziś mam mgliste wspomnienie, dlaczego w zasadzie.. Chyba to co piszesz - poszarpana konstrukcja, poznawanie fabuły z różnych punktów widzenia, to było dość ciekawe i wzbudzało zainteresowanie ciągiem dalszym. Nawet miałam długo w planach zakupić ją do mojej biblioteczki i przeczytać ponownie. Ciekawe swoją drogą, czy teraz by mi się spodobała..
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś wrócisz, to się przekonamy, jakie dziś wzbudzi refleksje. Piszesz, że mgliste wrażenia po latach... a mnie się wydawało, że ten klimat na długo zapadnie mi w pamięci, ale to czas pokaże, czy zblednie czy też zapisze się mocno. Choć z wiekiem ta pamięć płata coraz to nowsze figle i często nie pamiętam tego, co robiłam pięć minut wcześniej :), ale to chyba oznaka ... powiedzmy dojrzałości (coby nie urazić moich uczuć:)
UsuńWiesz, to był czas setek lektur na semestr. Czasami czytane jedna po drugiej, zaraz po wpisie do zeszytu (bo kiedyś zamiast bloga był zeszyt! :D), żeby nie zapomnieć i nie pomieszać w pamięci faktów. Potem do egzaminu ten zeszyt był skarbnicą wiedzy! Mam je wszystkie do dziś, toteż może teraz warto zajrzeć, by sobie przypomnieć więcej. A wiesz, ponowna lektura i tak pewnie nastąpi :)
UsuńPrzedni pomysł z tym zapisywaniem wrażeń, ja swoje jedynie spisywałam w listach, a te posłane w świat dawno już zapomniane, dopiero od czasu poczty elektronicznej (którą, a jakże archiwizuję- mogę co nieco odtworzyć z archiwów pamięci). Stąd zazdroszczę ci tych zeszytów. Ja nie zachowałam nawet zeszytów z liceum :( (studia to już zupełnie inna dziedzina:)
UsuńJak zwykle po przeczytaniu Twojej recenzji przyszła mi chęć aby ponownie przeczytać tę książkę. W pamięci mam wrażenia bardzo podobne do Twoich, arcydziełem też bym jej nie nazwała ale ma w sobie to coś co sprawia ze trudno ja zapomnieć (ja ją czytałam w zamierzchłej przeszłości ponad 30 lat temu!)Film też bym chętnie obejrzała ponownie dla Łapickiego.
OdpowiedzUsuńTo z jednej strony dobrze, a z drugiej ...pewnie i tak pomysłów na lekturę cała masa. W każdym razie i ta książeczka stoi u mnie na półce, więc rozumiesz.. Nie pamiętam, czy oglądałam film, coś mi się jak przez mgłę kojarzy, jakieś fragmenty scen ... Teraz po przeczytaniu chętnie bym i obejrzała. A propos oglądania widziałam w empiku Matkę Joannę od aniołów i chyba sobie sprawię.
UsuńCzytałam w zeszłym roku i ciągle jestem pod wrażeniem. Klimat niepowtarzalny. Wiele ciekawych informacji o autorze można się dowiedzieć z pamiętników Marii Kasprowiczowej zatytułowanych "Spadające księżyce".
OdpowiedzUsuńO dziękuję za podpowiedz. Ja dość słabo stoję ze znajomością młodopolskich pisarzy i poetów; tyle o ile poczytałam Madzię Samozwaniec. Natomiast po lekturze Czasu nasturcji - biografii Kasprowicza zostałam urzeczona i samą książką i postacią Jana i Marii, więc z ogromną przyjemnością sięgnę po coś pióra Marusi
UsuńJak zwykle z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twoją recenzję. I kiedy doszłam do komentarzy? głośno się roześmiałam. czyżby znowu telepatia? U mnie też książeczka stoi na półce. Mam również nagrany z Kino Polska film z Panem Łapickim.
OdpowiedzUsuńTo ikona polskiego filmu i teatru. Urzekał swoją dykcją.
Pana Łapickiego zawsze lubiłam oglądać i z chęcią obejrzałabym i tę ekranizację. A że my często myślimy o tym samym, lub na podobny temat to już się nie raz przekonałam,dziś czytając o Leonardo, którego biografia chodzi za mną od paru dni. :)
UsuńI ja mam tę książkę na półce :)
OdpowiedzUsuńJeszcze jej nie czytałam. Choromańskiego znam jedynie ze "Szpitala Czerwonego Krzyża" - książki czytanej kilka lat temu. To była powieść o lekarzach i o pacjentach. Nie mogłam się zdecydować, czy książka mi się podoba, czy nie, i nie sięgnęłam więcej po tego autora.
Ja nie znam innych książek Choromańskiego, prawdę powiedziawszy sądziłam nawet, iż był autorem tej jednej. Jak na razie nie ciągnie mnie do innych jego rzeczy, ale być może kiedyś... no, nie zarzekam się. Pozdrawiam
UsuńWyrazy uznania, bo u stoi na półce od lat i czeka, czeka, czeka ... :-)
OdpowiedzUsuńNie dziękuję, bo i u mnie na półce "trochę" książek stoi i czeka niektóre od lat...
UsuńCzytałam to dość dawno temu, pamiętam - ktoś już użył takiego określenia - mgliście, nie do końca chyba zrozumiałam wtedy. Tematyką i formą była nowatorska w swoich czasach (20 -lecie międzywojenne).
OdpowiedzUsuńGłowy nie dam, ale chyba mam ją gdzieś w czeluściach rodzinnego regału, wracać do niej jednak póki co nie planuję.
Kojarzy mi się też, że czytałam coś innego pióra Choromańskiego, ale zabijcie mnie, nie pamiętam co i o czym to było.
Wyszukałam i wychodzi na to, że to "Biali bracia" byli.
UsuńChyba tak do końca rozumie swą powieść jedynie autor:), a my jedynie odczytujemy ją na wiele sposobów.
UsuńWidzę, że odszukałaś tytuł, ale i bez tego nikt by ci krzywdy nie zrobił:) Biali bracia kojarzą mi się jakoś tak rewolucyjnie- jako opozycja do braci czerwonych.
A mi się tytuł kojarzy ze śnieżycą, kołem podbiegunowym... ale to raczej nie o tym było... Bez zapisków i przed laty - więc zginęło w mrokach niepamięci ;-)
UsuńZ kołem podbiegunowym- to chyba tęsknota za ochłodzeniem :) a że u Choromańskiego pogoda odgrywa ważną rolę, kto wie, może wiało chłodem i sypało w oczy śniegiem :)
Usuń