Nie umiemy się
powstrzymać przed zakupem książek, choć mamy ich całe półki i wiemy, że
prawdopodobnie nie zdążymy przeczytać wszystkich, a mimo to, kiedy tylko
widzimy miejsce, gdzie je sprzedają nie umiemy przejść obojętnie. Tym bardziej
boli, kiedy są to książki wyłącznie w nieznanym nam języku. A popatrzeć i pomarzyć zawsze przyjemnie.
|
U bukinistów nad Sekwaną |
Najbardziej znana z paryskich księgarni |
U bukinistów nad Tybrem |
ze specjalną dedykacją dla ZWL |
Jestem żywym dowodem na to, że mól książkowy nie potrafi powstrzymać się od zakupów książkowych ;-) Piękne fotki! :)
OdpowiedzUsuńA widziałam, widziałam i aż mnie zatkało na waćpanine zakupy. Stosisko wielce pokaźne.
UsuńLubi oglądać wystawy w księgarniach za granicą, by zobaczyć, czy u nas są też eksponowane tam tytuły, jak eksponują tytuły, jaka jest jakość wydań. A może jakaś polska książka się pojawi... (która?).
OdpowiedzUsuńMiło, że wie się, że u nas przygotowywana jest premiera kolejnej nowości, którą dopiero co zobaczyło się na księgarnianych półkach którejś z europejskich metropolii. Co do polskich nowości to nie udało mi się trafić, ale też nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, bo moje zainteresowania koncentrują się raczej na klasyce.
Usuń[Miało być "lubię", zniknęła literka] Z polskich książek za granicą widziałam tylko "Quo vadis" - wiadomo, noblista i klas.
UsuńZjedzonych literek zawsze się domyślam (czasem się przestawiają). Teraz - jak napisałaś- wydaje mi się, że musiałam widzieć w Rzymie Quo vadis, ale głowy nie dam.
UsuńZgadzam się z Kasią, że piękne fotki! O, i jest polski akcent - widzę na zdjęciu "Ferdydurke" Gombrowicza :)
OdpowiedzUsuńTen polski akcent był powodem wyboru tej akurat części wystawy :)
UsuńO rany, o rany:) Chyba się cieszę, że nie czytam po francusku, bo chyba bym przepadł nad Sekwaną na zawsze:) I dzięki za dedykowane zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńPrawda? Aż ręce świerzbią, aby kupić, wszak tylko 3- 5 euro. Ostatnio widziałam na Chmielnej w Warszawie odpowiednik bukinistów znad Sekwany - też mieli całkiem ciekawe rzeczy. A wydanie Trzech muszkieterów wygląda coś alla nasza Zielona Sowa
UsuńNazwa wydawcy jest mi znajoma, specjalizują się w "kioskowych" seriach klasyków, u nas też wydają:) Skaj, złocenia, dużo złoceń i tłumaczenia z XIX wieku, żeby przyoszczędzić.
UsuńNie znając języka nie mogłam ocenić staranności wydania i jakości tłumaczenia, ale od razu skojarzyła mi się ta nasza nieszczęsna Zielona Sowa, którą obchodzę od czasu lektury Dziwnych losów Jane Eyre z daleka.
UsuńAltaya jakość ma ciut lepszą, wydawali kiedyś Arcydzieła powieści XX wieku, całkiem przyzwoite i niezbyt odpustowe graficznie.
UsuńJestem pod wrażeniem, dla mnie całkiem nieznane wydawnictwo, zacofany okazuje się wcale nie taki zacofany :)
OdpowiedzUsuńNiewiele tracisz na tej nieznajomości :)
Usuń:)
UsuńZaopiekowałabym się tymi Niebieskimi kwiatami Raymonda Queneau za 12 zł, kurka wodna! Colette też łykam :)
OdpowiedzUsuńCzyżby to było zawoalowane zamówienie na zakup :). Gdyby tylko były po polsku to pewnie miałabym problem z nadbagażem :)
OdpowiedzUsuńE, nie :) Sama! Sama bym chciała pojechać (veni), zobaczyć (vidi) i zwyciężyć sprzedawcę (vici) :)
OdpowiedzUsuńA w takim razie nie będę pozbawiać cię całej gamy przyjemności i życzę dobrej i pięknej podróży.
OdpowiedzUsuń