Książka (opracowanie pan Emil Orzechowski) zawiera zbiór artykułów i referatów pióra pani Heleny, ciekawostki dotyczące aktorki oraz wywiady. Zacytowane na wstępie niezwykle pochlebne zdanie Norwida na temat jednego z listów aktorki nie znajduje niestety odbicia w tworach zgromadzonych w opracowaniu. Ich wartość literacka nie dorównuje możliwości poznania sądów Modrzejewskiej na temat roli aktora, sztuki dramatycznej i teatru w Polsce, teatrów w Ameryce oraz roli kobiety na scenie i organizacji kobiecych w Polsce. Są to często teksty niezwykle emocjonalne, a jednocześnie określające Modrzejewską, jako osobę, która roli oddawała całą siebie, która na scenie nie była aktorką odtwarzającą postać, a odtwarzaną postacią. Pytanie …czy jedynym celem istnienia teatru jest zapewnienie jednym ludziom rozrywki, a drugim pieniędzy?... albo stwierdzenie, … aby dać dobre przedstawienie aktor musi wypocząć, nie może przychodzić na scenę zmęczony, licząc na swoje szczęście lub pobłażliwość widowni.. brzmią dziś naiwnie, ale kiedy oglądam na deskach teatru aktorów, których twarze znane są głównie z seriali, reklam i udziałów w kolejnych programach telewizyjnych to zapytuję sama siebie, czy można wiarygodnie odtworzyć rolę, kiedy się jest w biegu, kiedy pracuje się na akord. Bo aktor… powinien iść do pracy z zapałem w przeczuciu wszystkich radości i zachwytów, jakie daje prawdziwemu artyście dobrze odtworzona scena… Tak, tylko czy dzisiaj jest to w ogóle możliwe. Głęboko wierzę, iż istnieją jeszcze aktorzy, dla których pojęcie sztuki nie jest pustym frazesem. …Sztuka zakryła swą twarz i uciekła wstydząc się za tych, którzy w ten sposób przestali być kapłanami jej ołtarza, a stali się komiwojażerami sztuki, zmieniając scenę na knajpę, gdzie publiczność zdobywa zaledwie blade pojęcie o tym, jak mogłoby wyglądać to przedstawienie wystawione w najlepszych warunkach.
Ileż to razy słyszałam od wychodzących z teatru, że czuli się w nim, jak pod budką z piwem, a nie w świątyni sztuki. No tak, ale myślę, że i ja mam zbyt idealistyczną wizję teatru, może współczesny świat wymaga teatru na miarę epoki atomu.
Przywoływane w książce wątki biograficzne dają wyidealizowany obraz stosunków rodzinnych aktorki, co oznacza albo, że sama Modrzejewska kreowała się na inną osobę, albo taki był wymóg społeczny. Wspomina o szczęśliwym dzieciństwie, karierze rodzeństwa, małżeństwie z Zimayerem. To wszystko stawia pod znakiem zapytania autentyczność wypowiedzi, przynajmniej tych dotyczących sfery życia prywatnego.
Największe oczekiwania miałam wobec rozdziału – wywiady - licząc na wypowiedź aktorki, tymczasem to co zaprezentowano (przedruki wywiadów z zagranicznej prasy) wygląda na wypowiedzi z drugiej ręki, pisane w trzeciej osobie (zapewne nieautoryzowane, a więc nie ma pewności, co do ich autentyczności), a co o wiele bardziej irytujące pisane jakimś niezwykle dziwacznym językiem, zupełnie, jakby najpierw ktoś przetłumaczył udzielony przez Modrzejewską wywiad na angielski, a potem, ktoś inny przetłumaczył tę angielszczyznę na polski.
…wyjechała do San Francisco, by uczyć się angielskiego z myślą, by umieć tłumaczyć. W tym czasie tak się zdarzyło, że odwiedziła jeden z tamtejszych teatrów i kiedy zobaczyła liche aktorstwo, postanowiła popracować nad swoimi rolami po angielsku. Str. 101
Madame Modjeska powiedziała, że jej mąż i ona sama zdecydowali się na przyjazd do Kalifornii z dwóch powodów- ponieważ nie było w Europie miejsca, w którym mogliby pozostać w koniecznym odosobnieniu, a także, gdyż lekarz zalecił jej dłuższą podróż morską.- str. 100
Madame Modjeska mówi, że dobrze wytrzymuje trudy pracy. Jej twarz nosi jednakże ślady mocnego wyczerpania sił nerwowych, co zostało potwierdzone. Str. 103
Ja nie noszę śladów wyczerpania sił nerwowych jedynie dlatego, że po drugim z wywiadów pominęłam dalsze pozostając w koniecznym odosobnieniu.
Reasumując książka to zbiór materiałów o zróżnicowanej wartości, ich największą zaletą jest możliwość przybliżenia postaci oraz emocjonalny charakter wypowiedzi aktorki. W książce zamieszczono też spory zbiór fotografii. To pozycja raczej dla osób, które chcą uzupełnić wiedzę na temat aktorki, a nie dla takich, które chciałyby poznać jej biografię.
Ponieważ dzisiaj pewnie większość z moich czytelników spędza czas w kuchni i być może zajrzą tu dopiero po świętach zamieszczam fragment książki, w którym pani Amy Lesie opisuje wizytę w amerykańskim domu syna Modrzejewskiej podczas Wielkanocy.
Wielkie palmy i paprocie stały w rogach salonów, a lilie św. Józefa rozkwitały na klatce schodowej; w oknach stały kwiaty; zapach perfum i klimat odświętny odczuwalne były dla gości, którzy zajrzeli tu przypadkowo, by wypić szybko coś orzeźwiającego, a znaleźli ciepłą atmosferę gościnności i znakomitego nastroju. Było to „święcone”- polska świąteczna uroczystość obchodzona w Niedzielę Wielkanocną- a zatem był tam długi, obficie zastawiony stół udekorowany paprociami, wieńcami zrobionymi z pnących roślin z wplecionymi w nie różami, wielkimi jajami, przewiązanymi wstążeczkami we wszystkich odcieniach kolorów i ozdobionych regularnymi, a pięknymi wzorkami. Zanim lunch z bufetu został podany, do domu przyszedł ksiądz, obszedł go cały –błogosławiąc każdy pokój, każdy korytarz wodą święconą, a na koniec skrapiając stół i wiktuały na nim, a także gości, po czym wyszedł. Było to uroczyste i poważne, ale nie do tego stopnia celebrowane, by było czymś więcej jak podniesieniem na duchu i dodaniem chwili godności. Posiłek trwał (rosyjskie i polskie posiłki zawsze trwają godzinami) od pierwszej aż do piątej popołudniu i był oryginalną, wspaniałą i przyjemną ucztą. Zaczęła się ona, po wyjściu księdza, od miłej ceremonii łamania się jajkiem z gospodarzem i Ralph Modjewski musiał karmić się nimi potem przez tydzień, bo każdy gość tłukł jajko, zjadał jedną ćwiartkę, a pozostałe ćwiartki przeznaczone były dla gospodarza. … Potem były dziwne dania i mieszanki z różnymi napitkami, zbliżone smakiem do likieru kminkowego i win węgierskich dobrych roczników… Pośród polskich dań były wątróbki i ryby, a także cały wybór poćwiartowanego drobiu i frykasów w galaretce, posiekanych tak, że nie dało się poznać z czego one są zrobione, zaś szef kuchni- autentyczny Polak- usługiwał ubrany w strojną czapkę i fartuszek. Był też bulion przygotowany ze sfermentowanych czerwonych buraków- wspaniały, również pęta znakomitych kiełbas i sałatki, a do zimnych mięs podawany był obficie majonez, wzbogacając jedzenie do stanu alarmowego, jak na umiarkowanych smakoszy. Podarunkami na tę okazję, były przepięknie malowane jajka, niektóre z nich przygotowane własnoręcznie przez Madame Modjewską… str. 202-203
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Helena Modrzejewska (artykuły, referaty, wywiady, varia) w opracowaniu pana Emila Orzechowskiego.
Nie miałam czasu ostatnio na zaglądanie na zaprzyjaźnione blogi, ale po Świętach będę go mieć więcej, by nadrobic zaległości w postach.
OdpowiedzUsuńI Tobie Gosiu radosnego Alleluja w słonecznej, spokojnej aurze życzę.
Aniu, to tak jak ja, zaglądam "skokowo" raz na kilka dni i też mam nadzieję, że po świętach się to zmieni, choć moje rzadsze odwiedziny nie do końca związane jest ze świątecznymi przygotowaniami, choć nie mogę zaprzeczyć, że przygotowanie świąt zajmuje mi z wiekiem coraz więcej czasu. Dziękuję i wzajemnie
UsuńWszystkiego najlepszego, Gosiu! Zdrowych, spokojnych i słonecznych Świąt! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie życzę tego samego :)
UsuńCzasy się zmieniają. I bardzo dobrze. Śniadania wielkanocne nie są już tak obfite jak dawniej. Kiedyś, w Niedzielę Wielkanocną zaraz po mszy zasiadano do wielkiej wielkanocnej uczty, która trwała od śniadania aż do późnej kolacji. Na stoły wkraczały rozmaite smakołyki oczywiście wcześniej poświęcone.
OdpowiedzUsuńMy też w Wielką Sobotę idziemy z małym koszyczkiem poświecić pokarmy.
Małgosiu, życzę radosnych, pogodnych i wesołych Świąt.
Pozdrawiam serdecznie:)
To prawda, że czasy się zmieniają, jednak tradycja zastaw się, a postaw, oraz siedzenie cały dzień przy stole- z tego co słyszę od znajomych wciąż króluje. Aby daleko nie szukać sama zapraszając gości na jutro nie potrafiłam się z niej wyłamać i przygotowałam jedzenia nie jak dla kilku osób, a co najmniej kilkunastu. Tylko zapominamy, że kiedyś przygotowywała je służba, albo kobiety, które nie pracowały zawodowo, pewnie dlatego siadamy do stołu zmęczone i marzymy, aby ktoś to wszystko przyniósł na stół, odniósł, pozmywał itp. itd.
UsuńŻyczę dobrych świąt spędzonych z najbliższymi. Pozdrawiam
Wesołych Świat :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie
UsuńTe świąteczne ryby to chyba niekoniecznie tradycyjne wielkanocne polskie dania, ale niech im będzie:)
OdpowiedzUsuńKiedyś - tuż po emisji serialu tv o Modrzejewskiej - byłam tą postacią zasfascynowana (akurat zbiegło się to z mymi cielęcymi planami zrobienia kariery scenicznej:P), teraz mi minęło, ale to co napisałaś o tej książce, nie skłoniłoby mnie do sięgnięcia po nią ani dziś, ani wtedy.
Wesołego świątecznego poniedziałku!
Ryby bardziej kojarzą się nam z Bożym Narodzeniem. Od paru lat w moim domu są częstym gościem na wielkanocnym stole w postaci galaret oraz tatara z łososia :) Pamiętam serial o Modrzejewskiej, a niedawno przeczytałam Anny Bojarskiej Modrzejewską - książkę, na podstawie której został nakręcony, który daje chyba wierniejszy obraz aktorki. Wesołego Dyngusa :)
UsuńSyn Modrzejewskiej był znanym inżynierem. Ameryka zawdzięcza mu wiele mostów. Pamiętam swoje zaskoczenie, gdy się o tym dowiedziałam, tak mało wiemy o utalentowanych rodakach...
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego na ten kończący się świąteczny czas:)
Też nie miałam pojęcia, że z małego Dolcia wyrósł znany za oceanem inżynier :) I gdyby nie ty nie wiedziałabym nadal. Miłej końcówki świąt :)
UsuńPozostaje już tylko życzyć błogiego relaksu po świątecznym gwarze i ucztowaniu :) Twoje wesołe dekoracje cieszą oko, gdy za oknem wciąż zima. Tak, we Wrocku mieliśmy znów wątpliwą przyjemność oglądać dzisiaj śnieżną zadymkę...
OdpowiedzUsuń"Ślady mocnego wyczerpania sił nerwowych na twarzy" są niezłe (może chodzi po prostu o zmarszczki??:), podobnie jak "dłuższa podróż morska" zaordynowana przez lekarza... Kasa chorych by to pokryła?
Na Pomorzu święta wbrew zapowiedziom nie były takie najgorsze, udało się nawet zaliczyć krótki spacer w słonecznej aurze pierwszego dnia świąt, a i wczoraj na parę chwili wyszło słońce. Zmarszczki- jako efekt wyczerpania nerwowego? - mam nadzieję, że jednak nie, bowiem, przy tak nerwowym trybie życia mogłybyśmy skończyć z twarzą buldoga :) Kasa chorych ? raczej marnie to widzę
OdpowiedzUsuńKwity z pralni są albo porywające albo nie do przejścia. Miałem kiedyś jakiś album o Marilyn i dobrze, że był ilustrowany zdjęciami MM, bo przez zapisków nie zdzierżyłem :)
OdpowiedzUsuńTutaj zdjęć było trochę, ale liczyłam na więcej ciekawej treści :(
OdpowiedzUsuńOpis wielkanocy bardzo interesujacy, ile tam trzeba bylo przygotowan wlozyc. Kiedys dawno temu gdzies wyczytalam, ze Modrzejewska, zeby moc grac w Ameryca nauczyla sie amerykanskiego akcentu, od tej pory ja podziwiam, po prostu i jestem pelna uznania dla aktorskiego talentu.
OdpowiedzUsuńTo prawda, choć tegoroczne własne przygotowania Wielkanocy dla ..zaledwie sześciu osób tak mnie wymęczyły, że nadawałam się do intensywnej reanimacji. A Modrzejewską "poznałam" dzięki filmowi o aktorce, potem czytałam książkę, na podstawie której powstał film i spodobała mi się taka trochę "nawiedzona", taka pasjonatka sztuki
OdpowiedzUsuń