Zdj. Dominik Staniszewski (publ. na portalu trójmiasto.pl) |
O koncercie dowiedziałam się przez przypadek. Przypadek miał na imię Marcin i przysłał mi smsa, kiedy leżałam z chorym gardłem, a może migreną - nie pamiętam (było to dość dawno temu). W każdym razie to był bardzo szczęśliwy przypadek.
Nie będę udawać, iż poszłam z powodu Anne Carrere, o której nie słyszałam nigdy wcześniej. Magnesem była Piaf, którą ogromnie lubię, a od czasu, kiedy dowiedziałam się nieco więcej o jej życiu stała się jeszcze bliższa. Fragment jednej z jej piosenek (o czym pisałam kilkakrotnie) towarzyszy mi od lat, jako życiowe motto i mam nadzieję, iż będzie towarzyszyć do końca.
Jednak coś przecież jest
Co zostaje, nie idzie donikądJakaś reszta na dnie
Co nie ciszą jest, nie
Bo ta reszta jest właśnie muzyką
Anne Carrere w spektaklu
W tym roku minie sto lat od dnia narodzin najbardziej znanego wróbelka świata. Z tej okazji przygotowano widowisko, które nie najszczęśliwiej zostało nazwane Piaf! The Show. Tytuł komercyjny, ale za to widowisko fantastyczne.
Występująca w roli Piaf Anne Carrere ma fantastyczny głos i jest najlepszą (jaką słyszałam) wykonawczynią utworów Edith. Śpiewa je inaczej, po swojemu, oryginalnie, ale z taką samą pasją i zaangażowaniem, a że głos ma ciekawy i mocny, to oczarowała publiczność.
W pierwszej części koncertu śledzimy początki kariery Piaf i mniej znane utwory. Wokalistka, której towarzyszy czterech muzyków, skromnie ubrana, w fartuszku kelnerki, w butach na płaskim obcasie i prawie bez makijażu, tudzież w kurteczce i berecie śpiewa w imitującej knajpę lub francuską uliczkę scenerii. Ustawiona na scenie pod latarnią ławeczka, oparty o nią rower, butelka i kieliszki wina, stroje z początku ubiegłego stulecia, wszystko to doskonale harmonizuje ze zdjęciami Paryża pojawiającymi się na ogromnym ekranie nad głowami muzyków.
Urokliwe zdjęcia (a dla mnie każde zdjęcie tego miasta jest urokliwe) i piosenki Edith śpiewane w oryginalnej wersji językowej, (i to jak śpiewane) spowodowały, że ogarnęła mnie ogromna tęsknota i żal, że nie byłam tam od roku. Anne Carrere potrafi doskonale tworzyć klimat. I mimo, iż większość nie znała języka, mimo, że połowa utworów była dla wielu nieznana, to publiczność siedziała, jak zaczarowana, zasłuchana, a może nawet chwilami nieobecna, jeśli podobnie, jak ja przeniosła się na schody na Montmartrze pod Sacre Coeur.
Druga część spektaklu był to koncert, gdzie Piaf (przepraszam Carrere) wykonywała utwory, które zapewniły Edith rozgłos i popularność. Nadal skromna, ale już mocniej umalowana, w butach na obcasie, nieodmiennie w czarnej, prostej sukience śpiewem porywała widownię. Porwała ją nawet do śpiewania po francusku La vie en rose. Na ekranie pojawiały się teraz zdjęcia Piaf z jej życia pozascenicznego. Największy aplauz tradycyjnie wzbudziło brawurowo wykonane Non, je ne regrette rien.
Donośny, ekspresyjny głos, talent aktorski i umiejętność nawiązywania relacji z widownią sprawiły, że był to niezapomniany wieczór.
Szczególnie wyróżnieni mogli się poczuć panowie, których wokalistka zaprosiła do współpracy, z jednym zatańczyła, dla innego zaśpiewała, jeszcze innego zaprosiła na scenę, do odegrania roli Milorda. Hymn miłości dedykowany ukochanemu wzruszył nie tylko publikę, ale i samą artystkę. Łzy na scenie, o ile nie są wyreżyserowane są niezwykle urocze, bo pokazują inną twarz artysty. A te na pewno nie były wyreżyserowane.
To był fantastyczny wieczór.
Spektakl miał miejsce 7.10.2015 r. w Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku.
Prawdziwa uczta dla ducha... i ucha. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrawda, cała prawda i święta prawda :)
UsuńI czyż można Ci nie zazdrościć.
OdpowiedzUsuńPiosenki Piaff towarzyszyły mojej młodości, byłam zakochana w tym jak je interpretowała...i oczywiście je podśpiewywałam, bo uczyłam się kiedyś w liceum francuskiego. A co za tym idzie pokochałam tak w ogóle piosenkę francuską....
Można też (przynajmniej niektórzy będą mogli) wybrać się na Paris The Show, w którym śpiewać będzie też Anne Carrere - wiosną w kilku miastach Polski. Tytuł znowu taki bardziej komercyjny, ale fragmenty na y-t wyglądają zachęcająco. Też uwielbiam piosenkę francuską (i nie tylko piosenkę). A tobie zazdroszczę nauki języka, ja to jestem językowa kaleka.
UsuńPoszukam Carere na yt. To miejsce, które może mnie przenieść tam, gdzie nie mogę być.....
UsuńNie masz Gosiu czego mi zazdrościć, gdyż dzisiaj mam z tego tylko taki pożytek, że potrafię czytać w tym języku i co nieco zrozumieć....dzisiaj dostrzegam szczególnie silnie jak zmarnowałam tamte lekcje, w których uczestniczyłam z ogromną przyjemnością....Pozostał mi jednak sentyment do Francji, jej języka a co za tym idzie literatury i piosenki....
Y-T to świetny pomysł, oczywiście jestem przeciwniczką zamieszczania filmików, kiedy organizatorzy proszą o nienagrywanie, nie robienie zdjęć i nie robię tego, ale tutaj nie było takiej informacji. Poza tym przydałby się choć mały fragment, aby wiedzieć czego się spodziewać po koncercie. A jeśli już potrafisz czytać i trochę rozumiesz to dużo. Ja jestem antytalent lingwistyczny i choć radzę sobie w podróży (raz lepiej, raz gorzej, to doskwiera mi mój lingwistyczny analfabetyzm). Śmieję się, że mój angielski jest na poziomie przedszkolaka, a włoskie niewiele lepszym. Ale też potrafię czytać i co nieco rozumiem, gorzej z mówieniem. A do francuskiej literatury i muzyki mam też sentyment mimo nieznajomości języka. :)
UsuńJestem tego pewna, że piosenek Piaf będę zawsze słuchać.
OdpowiedzUsuńA kiedy przeczytałam - Ptaka smutnego stulecia Edith Piaf, jej osoba jeszcze bardziej mnie zainteresowała.
Anne Carrere "odkryłam" jakiś czas temu w Internecie. Jest świetna.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Nie czytałam, postaram się znaleźć tę książkę i zapoznać. Cieszę się, że Tobie też się podoba jej śpiewanie. Pozdrawiam
UsuńObejrzałam fragmenty na youtube, Carrere jest znakomita. Rzadko słucham Piaf, jest dla mnie zbyt melancholijna (może poza "Sous le ciel de Paris"), ale prawie nabrałam ochoty, żeby zobaczyć ten spektakl. Jednak, znając mnie, szybko mi przejdzie...
OdpowiedzUsuńNajpierw chciałam się obruszyć- Piaf melancholijna?, ale kiedy posłuchałam dwupłytowe wydanie jej utworów to rzeczywiście wiele z nich było nie takich, jak sobie wyobrażałam, że są. W końcu Piaf w oryginale znamy raczej słabo, najczęściej jej piosenki znamy z czyichś wykonań. A z chęciami i realizacją - u mnie też tak jest, że chciałabym, że chętnie, ale idę najczęściej, kiedy naprawdę wiem, że muszę (muszę, bo czuję, że jak nie pójdę będę nieszczęśliwa:) tak jak teraz jestem, że nie mogę jechać do Poznania do duety musicalowe wykonywane przez moich ulubieńców.
UsuńLubię takie klimaty. Dzięki za świetny post.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem osamotniona w tej mojej pasji :) albo przynajmniej pewnej jej części. Dziękuję.
UsuńMoja płyta z przebojami Edith Piaf ma wzięcie. Słucha cała rodzinka. Myślę, że na taki koncert wszyscy by poszli z radością :)
OdpowiedzUsuńMoja przez dość długi czas została zawłaszczona przez przyjaciółkę, dziś mogę się nią z powrotem cieszyć :)
OdpowiedzUsuń