Jeśli Kazimiera Iłłakowiczówna to poezja. Czytając utwory poetki myślimy o kobiecie eterycznej i delikatnej. I jest to prawda, ale fragmentaryczna, bo Iłła była niezwykle złożoną osobowością; poza naturą liryczną mocno stąpała po ziemi i przejawiała niezwykłą siłę. Sama wielokroć powtarzała, iż była przede wszystkim urzędniczką, a pracę w ministerstwie „służbę państwu (uważała) za zaszczytny obowiązek”, zaś „pisanie to los niepewny i zajęcie, które trudno nazwać pracą”. Dziwne to dla mnie i zupełnie niezrozumiałe stwierdzenie. Poczucie misji stało się dla niej ważniejsze od twórczości i życia towarzyskiego (str174).
Umiłowanie niezależności, odwaga w obronie własnych przekonań, bezkompromisowość i empatia na krzywdę słabszych sprawiają, iż Kazimiera budzi sympatię, mimo niewątpliwie trudnego charakteru.
Choć pochodziła z nieprawego łoża, co na początku ubiegłego wieku było plamą na honorze młodego człowieka, dzięki pomocy dobrych ludzi oraz własnemu uporowi i zdolnościom udało jej się zdobyć bardzo dobre wykształcenie (uczyła się nie tylko w kraju, ale też poza jego granicami) a także poznać bardzo dobrze kilka obcych języków. W swoim długim życiu miewała okresy i żarliwej wiary i ateizmu, była sufrażystką, uczestniczką strajku studenckiego, sanitariuszką na froncie I wojny światowej, sekretarką Piłsudskiego, propagatorką Polski na arenie międzynarodowej, nauczycielką, tłumaczką.No i oczywiście poetką, ale to zajęcie traktowała jedynie, jako hobby.
Choć pochodziła z nieprawego łoża, co na początku ubiegłego wieku było plamą na honorze młodego człowieka, dzięki pomocy dobrych ludzi oraz własnemu uporowi i zdolnościom udało jej się zdobyć bardzo dobre wykształcenie (uczyła się nie tylko w kraju, ale też poza jego granicami) a także poznać bardzo dobrze kilka obcych języków. W swoim długim życiu miewała okresy i żarliwej wiary i ateizmu, była sufrażystką, uczestniczką strajku studenckiego, sanitariuszką na froncie I wojny światowej, sekretarką Piłsudskiego, propagatorką Polski na arenie międzynarodowej, nauczycielką, tłumaczką.No i oczywiście poetką, ale to zajęcie traktowała jedynie, jako hobby.
Miewała przyjaciół zarówno wśród socjalistów, jak i endeków, skandalizujących artystów, jak i gorliwych katolików. Mawiała, że polityka jej nie interesuje, a jednak bardzo często była w epicentrum wydarzeń, jak choćby wtedy, kiedy podtrzymywała głowę umierającego Gabriela Narutowicza w Zachęcie, czy kiedy jeździła z odczytami o Marszałku broniąc Młodej Polski przed zarzutami o faszyzm czy nacjonalizm. Nie miała duszy niebieskiego ptaka, twardo stąpała po ziemi, była pragmatyczna (czy to kiedy wymusiła na Karolu Szymanowskim wynagrodzenie za to, że ośmielił się skomponować bez jej wiedzy muzykę do jej wierszyków, czy kiedy jadąc na spotkanie literackie ostro negocjowała warunki wystąpienia, łącznie z finansowymi). Lubiła chwalić się arystokratycznym towarzystwem, w którym wyrosła (w domu przybranej matki Zofii Bujno z Plater -Zyberków).
Może to stąd wzięło się jej zamiłowanie do elegancji i przywiązywanie wagi do wyglądu. Nie czuła się dobrze w towarzystwie młodopolskiej bohemy, nie przesiadywała Pod Pikadorem, ani w Ziemiańskiej, ale była lojalna i wierna w przyjaźni. Pamiętając wstawiennictwo Tuwima, kiedy została ofiarą krytyki, broniła literata, kiedy ten popadał w tarapaty. Po utracie kontaktu z gosposią (Grabosią) napisała wzruszający wiersz ogłoszenie, a Tuwim pomógł zamieścić go w prasie.
Jej wierność pryncypiom skutkowała wysokimi standardami moralnymi i wymaganiami, a więc czasem kostycznością w relacjach. Uczciwość nie pozwalała jej na koniunkturalizm, więc nieraz wprowadzała innych w zdumienie, ryzykując opinię ekscentryczki lub osoby o sprzecznych poglądach. Nie potrzebowała wybierać w spolaryzowanym świecie politycznym jednej platformy ideowej, jednego nurtu czy partii, a tym bardziej nie odrzucała znajomych ze względu na ich polityczne zapatrywania i wybory (str. 216).
Gdy po wybuchu wojny znalazła się w Rumunii jej poczucie wartości zostało zachwiane. Ludzie u których znalazła zatrudnienie i gościnę nie zapraszali jej do wspólnego stołu, ani nie zabierali do teatru czy opery, co bardzo jej doskwierało. Tak, jak kiedyś żyła niemal wyłącznie pracą traktując ją, jako rodzaj misji, tak teraz sens egzystencji odnajdywała dzięki udzielanym lekcjom języków.
Od pierwszego dnia emigracji tęskni za krajem, za ludźmi, ubolewa, że posłuchała rozkazów przełożonych, a jednak kiedy przychodzi wracać po ośmiu latach tułaczki pisze, iż „organicznie boi się utraty samotności, którą tak bardzo ceni”. A kiedy znajduje przystań w Poznaniu, w gęsto zaludnionym domu księgarza zapytuje jego żonę - po co wychodziła za mąż i zajmuje się tym wszystkim (opieką nad dziećmi, rodziną, lokatorami, noszeniem paczek do więzienia dla sióstr) i zapytuje zupełnie szczerze. A chwilę później zarządza wspólne wyjście do Opery. Święta spędza sama, bo tak lubi, a spóźnionych o minutę uczniów nie przyjmuje, bo wymaga bezwzględnej punktualności. Wymagała od innych, ale więcej wymagała od siebie.
Mimo, iż znamy, jaką gównie jako poetkę (debiutowała młodo zbierając pochlebne recenzje) poezję traktowała jako zajęcie dodatkowe.
Chciałabym, aby moje ostatnie lata przyniosły coś naprawdę potrzebnego, nie tylko jakieś głupie wiersze, do których nigdy sama nie miałam jakiegoś wielkiego przekonania. (str.327) tak pisała w liście do Grydzewskiego.
Od pierwszego dnia emigracji tęskni za krajem, za ludźmi, ubolewa, że posłuchała rozkazów przełożonych, a jednak kiedy przychodzi wracać po ośmiu latach tułaczki pisze, iż „organicznie boi się utraty samotności, którą tak bardzo ceni”. A kiedy znajduje przystań w Poznaniu, w gęsto zaludnionym domu księgarza zapytuje jego żonę - po co wychodziła za mąż i zajmuje się tym wszystkim (opieką nad dziećmi, rodziną, lokatorami, noszeniem paczek do więzienia dla sióstr) i zapytuje zupełnie szczerze. A chwilę później zarządza wspólne wyjście do Opery. Święta spędza sama, bo tak lubi, a spóźnionych o minutę uczniów nie przyjmuje, bo wymaga bezwzględnej punktualności. Wymagała od innych, ale więcej wymagała od siebie.
Mimo, iż znamy, jaką gównie jako poetkę (debiutowała młodo zbierając pochlebne recenzje) poezję traktowała jako zajęcie dodatkowe.
Chciałabym, aby moje ostatnie lata przyniosły coś naprawdę potrzebnego, nie tylko jakieś głupie wiersze, do których nigdy sama nie miałam jakiegoś wielkiego przekonania. (str.327) tak pisała w liście do Grydzewskiego.
Nie wypije się tego, nie zje…
Nie lubię, nie lubię poezji.
pisze w wierszu Poezja
Podobnie rzecz się ma z jej drugim dzieckiem - tłumaczeniami. Nazywała tę pracę obstalunkiem, a jednak do dziś jej tłumaczenie Anny Kareniny uważane jest za jedno z najlepszych, najbliższe oryginałowi. Co ciekawe, Iłłakowiczówna twierdziła, iż nienawidziła tej obrzydliwej Anny i była po stronie Karenina.
Żyła sama (choć w gęsto zaludnionym mieszkaniu), ale nie była samotna. Jako niezwykle dumna osoba, nie potrafiła przyjmować pomocy, chciała być samowystarczalna, dlatego tak ciężko znosiła utratę wzroku na starość i konieczność korzystania z pomocy innych. Jej potrzebę bliskości wypełniała korespondencja - bezpieczniejsza niż kontakt osobisty. Choć żyła w poczuciu winy (z powodu opuszczenia swej przybranej matki) nie była nieszczęśliwa, interesowała się światem, który ją otaczał i zachwycała naturą. Bohaterka biografii momentami bywa nieco irytująca, jej apodyktyczność i pryncypialność mogą budzić sprzeciw, jednak nie sposób nie polubić tej niezwykle ciekawej osobowości, poetki, której wydawało się, że jest urzędniczką.
Nie lubię, nie lubię poezji.
pisze w wierszu Poezja
Podobnie rzecz się ma z jej drugim dzieckiem - tłumaczeniami. Nazywała tę pracę obstalunkiem, a jednak do dziś jej tłumaczenie Anny Kareniny uważane jest za jedno z najlepszych, najbliższe oryginałowi. Co ciekawe, Iłłakowiczówna twierdziła, iż nienawidziła tej obrzydliwej Anny i była po stronie Karenina.
Żyła sama (choć w gęsto zaludnionym mieszkaniu), ale nie była samotna. Jako niezwykle dumna osoba, nie potrafiła przyjmować pomocy, chciała być samowystarczalna, dlatego tak ciężko znosiła utratę wzroku na starość i konieczność korzystania z pomocy innych. Jej potrzebę bliskości wypełniała korespondencja - bezpieczniejsza niż kontakt osobisty. Choć żyła w poczuciu winy (z powodu opuszczenia swej przybranej matki) nie była nieszczęśliwa, interesowała się światem, który ją otaczał i zachwycała naturą. Bohaterka biografii momentami bywa nieco irytująca, jej apodyktyczność i pryncypialność mogą budzić sprzeciw, jednak nie sposób nie polubić tej niezwykle ciekawej osobowości, poetki, której wydawało się, że jest urzędniczką.
Książka została napisana w sposób zajmujący, ozdobiona sporą ilością fotografii, a autorka wykonała solidną pracę. Polecam lekturę.
Przeczytana w ramach losowania u Anny.
Przeczytana w ramach losowania u Anny.
Czytałam, mam tę książkę. Kupiłam z sentymentu, bo kiedyś recytowałam Jej wiersz na jakimś konkursie (w latach 80', w szkole podstawowej). Zaskoczyła mnie niezmiernie ta postać! A książka napisana bardzo obszernie i ciekawie, wciągnęła mnie bardzo. :)
OdpowiedzUsuńMiłe wspomnienie. Nie mogę pochwalić się podobnym, bo prędzej dostałabym zawału niż wystąpiła publicznie. Moi nauczyciele o tym wiedzieli, więc nawet nie próbowali mnie namawiać. Największe audytorium to było około trzydziestu osób, dla których musiałam prowadzić szkolenie. Raz w miesiącu przez cały rok. Uff, jak to dobrze, że już nie muszę. A postać rzeczywiście ciekawa. Momentami mnie irytowała, ta jej zasadniczość, pryncypialność, brak empatii dla chorego ucznia, a z drugiej strony imponowała niezależność, samowystarczalność, bycie pod prąd (wtedy spędzanie świąt samej z potrzeby serca, a nie z przymusu chwili- to było coś).
UsuńCiekawa biografia. Poszukam jej.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy ci się spodoba. Może przeczytam coś u Ciebie na ten temat. A może wybierzesz się w podróż śladem Iłły.
UsuńNie czytałam.
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się bardzo Twoja charakterystyka Iłłakowiczówny. Lubię książki biograficzne i nie wiem jak to się stało, że do tej pory Iłła nie wpadła mi w ręce.
Pozdrawiam :)
Gdyby nie blogi też mogłabym przegapić, choć trzeba przyznać, że książka rzuca się w oczy na księgarnianych półkach. I to połączenie dwóch źródeł dało efekt w postaci lektury.
UsuńZainspirowana Twoim postem poszperałam trochę, poczytałam i wrzuciłam jeden z wierszy Iłłakowiczówny w Naprzeciw SZCZĘŚCIU.
UsuńA jeżeli chodzi o księgarnie, i sklepy w ogóle, to odwiedzam je niezmiernie rzadko ostatnimi czasy. Męczy mnie dreptanie pomiędzy półkami.
Fajnie być inspiratorem, jeśli inspiruje się w dobrym kierunku. Z chodzenia po sklepach najlepiej lubię chodzić po księgarniach, a zwłaszcza antykwariatach, choć i to może być męczące.
UsuńMnie również ta książka zaciekawiła i zachwyciła, solidna, rzetelnie napisana biografia bardzo interesującej, a w sumie mało znanej postaci. Nie trzeba nawet być sympatykiem poezji, by czerpać z tej lektury to, co najlepsze ;-)
OdpowiedzUsuńDokładnie, sama nie umiem dostrzec piękna poezji, nad czym ubolewam od dawna, a jednak postać poetki zainteresowała mnie bardzo.
UsuńNo przyznam się, że mało o niej wiedziałam, coś tam się obiło o uszy... Zaintrygowała mnie jednak dzięki Twojej recenzji - zapisuję sobie tytuł do przeczytania.
OdpowiedzUsuńCieszę się. Ja także dopiero poznałam poetkę dzięki tej biografii.
UsuńPostać kontrowersyjna. Tak to już z naszymi wieszczami. Każdy ma jakieś skryte tajemnice i niekoniecznie byli kryształowi.
OdpowiedzUsuńCzęsto przemycam młodzieży różne ciekawostki na temat artystów. To zawsze jest później inne spojrzenie na ich twórczość.
Świetna recenzja.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za miłe słowa. Takie spojrzenie na artystę jak na człowieka, z jego wadami, śmiesznostkami, grzeszkami i zaletami na pewno bardzo wzbogaca jego obraz.
UsuńBardzo ciekawy był rozdział o tłumaczeniu "Anny Kareniny" - pokazywał kilka cech charakteru Iłłakowiczówny.;)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Upór, stanowczość, pryncypialność, świetny warsztat, odpowiedzialność za pracę, a jednocześnie coś, co nazwałabym dobrą rzemieślniczą robotą, no i zapobiegliwość (zabezpieczenie sobie zasobu środków na stare lata, co jak się okazało się nie udało). Tyle wychwyciłam. I przyznam, że choć nie byłam po stronie Karenina, to też za Anną nie przepadałam.
UsuńOd dawna mam ją w planach :) Bardzo lubię książki z tej serii i ich estetykę :)
OdpowiedzUsuńTak, książka wydana starannie i bogata w ilustracje i bibliografię. Nie ma się czego czepić. Może przydałyby się przypisy. A lekturę polecam
OdpowiedzUsuńNietuzinkowa postać...ciekawie w tej 'pigułce' ją zaprezentowałaś. Nie mam duszy poetyckiej więc większość poetów, szczególnie tych, których "nie przerabialiśmy" w liceum znam tylko z nazwiska i tak jest również z Kazimierą Iłłakowiczówną. Pociąga mnie jej osobowość i życie a na dodatek wydanie książki zachęcające....
OdpowiedzUsuńNatano- ty nie masz poetyckiej duszy? Cóż ja mam zatem powiedzieć, kiedy poezja stanowi do dziś mój wyrzut sumienia. W książce znajduje się wiele fragmentów wierszy Iłły. Choć piszą, iż poezja została tu potraktowana tak, jak traktowała ją poetka, czyli marginalnie, to dla mnie jest to dość reprezentatywny przekrój przez jej twórczość i może jedyna okazja do liźnięcia tego rodzaju literatury. Książka ładnie wydana.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo prozaiczna, ale lubię czasem umieszczać na blogach wiersze, które mi się podobają.
UsuńPoezji jednak nie czytam.
Już patrzyłam na allegro i sobie kupię.
Poczytałem trochę o Grabosi w książce o służących. Dosyć pokręcony układ :P
OdpowiedzUsuńA to mnie zaciekawiłeś. Czytałam już trochę o tej książce i miałam ochotę ją zgłębić, a teraz mam jeszcze większą na to ochotę.
UsuńNie czytałam. Muszę to szybko nadrobić ponieważ lubię Iłłakowiczównę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
To pozycja na tyle ciekawa, że warto przeczytać nawet, jeśli poetka nie wzbudza naszego zainteresowania, a jeśli lubisz to tym bardziej.
OdpowiedzUsuń