Ta książka o archeologicznej pasji, jaka pchała ludzi od wieków do grzebania w ziemi w poszukiwaniu śladów naszej historii zauroczyła mnie rozdziałem o odkryciu Grobowca Tutenchamona. Wiem, nie jestem oryginalna. Oczywiście wszystkie rozdziały są interesujące, ale ten właśnie, czy to z uwagi na rozmiar odkrytych bogactw, ich historyczną wagę, a może mit narosły wokół imienia tego młodocianego władcy spowodowały, że czytając bez trudu mnożna się przenieść o sto lat wstecz do Doliny Królów i przeżywać emocje, jakie towarzyszyły Carterowi Howardowi i jego ekipie. Może to niesprawiedliwe, że nie pamiętam o drugim najważniejszym członku zespołu Lordzie Carnarvon, ale w pamięci pozostał mi właśnie H.Carter. Podobne emocje towarzyszyły mi dwanaście lat temu w Muzeum Kairskim, kiedy część ze znalezionych przez Cartera i jego ekipę znalezisk ukazała się moim oczom. Nogi, jak z waty, przyspieszone bicie serca i niedowierzanie, że w końcu udało się je choć wzrokiem dotknąć. Jakże żałowałam, że nie mogłam tam spędzić więcej czasu. I choć w odkrytych przedmiotach należy widzieć nie tylko ich wartość materialną, ale o wiele bardziej bogatszą wartość poznawczą, która umożliwiła badaczom na dokonanie sporych odkryć w dziedzinie obyczajowej, społecznej, kulturowej to jednak piękno i uroda odkrytych przedmiotów były oszałamiające.
Pierwsze olśnienie spotkało odkrywców po minięciu długiego liczącego niemal osiem metrów korytarza i wejściu do przedsionka, kiedy … w świetle silnej lampy elektrycznej lśniły się złote łoża, złote krzesło tronowe, połyskiwały matowo dwa duże czarne posągi, złote wazy i dziwne skrzynie. Jakieś dziwaczne głowy zwierząt rzucały na ściany fantastyczne cienie. Z jednej ze skrzyń wyzierał łeb złotego węża. Dwa czarne posągi stały naprzeciw siebie jak żołnierze na warcie „ze złotymi fartuchami, w złotych sandałach, z maczugą i pałką, ze świętym wężem połyskującym na czole”. Wśród wszystkich tych wspaniałości, których niepodobna było ogarnąć pobieżnym spojrzeniem, widniały jeszcze ślady żywych ludzi, którzy trzy tysiące lat temu krzątali się po tej komorze: kadź stojąca koło drzwi, do połowy wypełniona jeszcze zaprawą wapienną, zakopcona lampa, odcisk palca pozostawiony przy dotknięciu świeżo pomalowanej powierzchni; na progu leżało naręcze kwiatów- ostatnie pożegnanie zmarłego. (str. 217-218).
Prace wykopaliskowe trwały kilka lat. Potrzeba było całego zaplecza laboratoryjnego sztaby naukowców, którzy umożliwiliby bezpieczne odzyskanie tysiącletnich wykopalisk. A ogrom znaleziska był porażający; w samej tylko pierwszej komorze – przedsionku znajdowało się około siedmiuset przedmiotów. Najpiękniejsze okazy to … drewniana skrzynia, pod względem artystycznym jedno z najcenniejszych dzieł starożytnej sztuki egipskiej. Cała pokryta była cienką warstwą gipsu i malowidłami, w których przepyszna, pełna wyczucia kolorystyka łączy się z niezwykłą subtelnością rysunku. Sceny myśliwskie i wojenne są odtworzone z takim kompozycyjnym opanowaniem szczegółów; że przewyższają nawet perskie miniatury. … Carter zużył trzy tygodnie żmudnej, niezwykle drobiazgowej pracy, aby skrzynie te opróżnić do dna. Nie mniej wartościowe były trzy wielkie łoża. …. Był to bardzo dziwny rodzaj mebla, z podwyższeniem dla nóg zamiast dla głowy. Pierwsze łoże było ozdobione głowami lwów, drugie- krów; trzecie zdobiła głowa jakiegoś fantastycznego zwierza- na poły hipopotama, na poły krokodyla. Wszystkie trzy były zasypane kosztownościami, bronią i szatami. Na tym wszystkim leżało krzesło tronowe z tak wspaniale zdobionym oparciem, że Carter „bez wahania” twierdził, iż „jest to najpiękniejszy przedmiot, jaki dotąd znaleziono w Egipcie”. Wreszcie wymienić jeszcze należy cztery rydwany. Ponieważ były za duże, by je w całości wprowadzić do grobowca, więc rozpiłowano je na części…. Wszystkie cztery wozy były od góry do dołu pokryte złotem, każdy cal powierzchni zdobiły ornamenty i malowidła lub inkrustacje z barwnego szkła i półszlachetnych kamieni. (str. 223/224).
Przedmioty z przedsionka zajęły trzydzieści cztery skrzynie. Nie mniejsze zaskoczenie oczekiwało odkrywców w komorze grobowej. Kiedy Carter zajrzał przez otwór do kolejnego pomieszczenia, które okazało się komorą grobową … ujrzał przed sobą ścianę … z masywnego złota. Była to zewnętrzna ściana skrzyni-grobowca zupełnie niebywałych rozmiarów… między nią a ścianą oddzielającą komorę grobową od przedsionka, pozostało tylko wąziutkie przejście szerokości zaledwie sześćdziesięciu pięciu centymetrów. Idąc tym przejściem musiał poruszać się bardzo ostrożnie, wszędzie bowiem leżały najróżniejsze dary pogrzebowe. … Od góry do dołu pokrywało ją złoto. Na bokach wysadzanych jasnobłękitnym fajansem widniały różne czarodziejskie znaki- zaklęcia mające zapewnić bezpieczeństwo zmarłemu. (str. 225/226).
Wewnątrz tej pierwszej skrzyni znajdowały się dwie kolejne, a w środku sarkofag. Wydobycie tych skrzyń-grobowców na powierzchnię zajęło osiemdziesiąt cztery dni ciężkiej fizycznej pracy. Wieko sarkofagu ważyło 1200 kilogramów i potrzeba było dźwigu, aby je delikatnie podnieść. Oczom odkrywców ukazała się:
|
zbiory własne |
... złota rzeźba, przedstawiająca chłopięcą postać faraona. Bił od niej taki blask, jak gdyby dopiero co wyszła z pracowni artysty. Głowa i ręce były plastycznie uformowane, ciało natomiast przedstawione w płaskorzeźbie. W skrzyżowanych rękach młody król trzymał egipskie insygnia królewskie; pastorał i kropielnicę, inkrustowane niebieskim fajansem. Twarz była z litego złota, oczy z aragonitu i obsydianu, brwi i rzęsy z lapis lazuli. Ta mozaika barw czyniła twarz podobną do maski, nadawała jej kamienny, a jednak żywy wyraz. … Co jednak na Carterze i na reszcie obecnych zrobiło nieporównanie większe wrażenie, to- jak pisze Carter- .. wzruszający wianuszek kwiatów, złożony przez młodą wdowę jako ostatnie pożegnanie ukochanego męża. Cały królewski przepych, całe bogactwo, blask złota- wszystko to bladło wobec tych skromnych zeschłych kwiatów, które jeszcze zachowały nikły ślad dawnej świeżości kolorów. To one z najbardziej nieodpartą wymową przypominały o znikomości tysiącleci. (str. 230).
Widok skarbów Tutenchamona w Muzeum kairskim przyprawił mnie o przyspieszone bicie serca. Patrząc na kopię kamienia z Rosetty, zachwyciłam się fenomenem Champollion'a. Oryginalny kamień oglądałam w Muzeum Brytyjskiego w Londynie. C.W. Ceram poświęca mu w swojej książce interesujący rozdział.czytając Twoją recenzję i ja sięgnęłam po książkę aby sobie kolejny już raz przeczytać.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Kopię kamienia z Rosetty zapewne oglądałam w Kairze, ale nie zapadł mi ten moment w pamięci, natomiast pamiętam go doskonale z British Muzeum. Raz jeszcze przeczytam odpowiedni rozdział z książki, bo jak widzę po komentarzach C.W. Ceram uwiódł czytelników zarówno opisem odkryć Grobowca Tutenchamona, jak i fenomenem Champollion'a.
UsuńPochłonąłem to jakoś pod koniec podstawówki, nieprzytomnie, jak powieść. O mały włos, a zostałbym archeologiem, ale uznałem w porę, że u nas to co najwyżej można jakiś kurhan z garścią skorup rozkopywać, a nie grób faraona :P
OdpowiedzUsuńAle zawsze mógłbyś wyjechać i kopać gdzieś poza granicami kraju, a kto wie, może odkryłbyś jakąś równie ciekawy grobowiec, zaginione miasto, albo bursztynową komnatę. Marzenia o zostaniu archeologiem przyświecały i pewnej nastolatce, kiedy z wypiekami na twarzy szkicowała płyty nagrobne znajdujące się w posadzce kościoła Mariackiego w Gdańsku. Dziś żałuję, że nie zachowały się te zeszyty.
UsuńTo akurat były takie czasy, że uniwersytet nie miał pieniędzy na misje zagraniczne, uczestnicy musieli sami placić albo szukać sponsorów. Albo rozkopywać kurhany w Polsce. Uznałem, że to jednak za mała romantyka :)
UsuńMoja siostra uczestniczyła w takich archeologicznych wykopkach w czasach liceum w Czarnówku. Dopiero wiele lat później wykopano tam coś ciekawego, czego jednak nie można porównywać z odkryciami opisanymi w książce.
UsuńNo właśnie, licealisty olśnionego skarbami faraonów nie przekona kilka grotów strzał. Więc archeologia upadła, i chyba dobrze, bo okazało się, że usypiam na zajęciach z archeologii pradziejowej :D
UsuńAch, czytałam wiele lat temu ... Dobrze, że przypominasz o takich książkach.
OdpowiedzUsuńMiło wrócić do dawnych lektur. Pozdrawiam
UsuńJa też tę książkę czytałam mając tak około 15 lat. Bardziej zainteresowałam się językoznawstwem niż archeologią z powodu Champolliona. Potem w zyciu dorosłym byłam przez prawie 10 lat w związku z prawie archeologiem, operatorem ROV na archeologicznym statku, i wtedy kupiłam sobie tę książkę na allegro i też napisałam jakiś post na ten temat. Bardzo miłe wspomnienie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cieszę się, że przywołałam miłe wspomnienia. Też czytałam dość dawno temu, choć chyba w nieco starszym wieku, a mimo to książka zachwyciła. A rekomendowała mi ją młodsza siostra, która także pasjonowała się swego czasu archeologią (jakieś archeologiczne wykopki), aby poprzez zdawanie na medycynę zostać w końcu radcą prawnym. Czyli, wielu z nas poszło inną ścieżką, choć plany młodzieńcze były całkiem inne. :)
UsuńTę książkę przeczytałem jak miałem jakieś 10 - 11 lat i wtedy przyrzekłem sobie, że zostanę archeologiem (takie zrobiła na mnie wrażenie).
OdpowiedzUsuńArcheologiem, niestety, nie zostałem :(
Też miałam archeologiczne ciągotki i też życie pokierowało w inną stronę. Jak widzę wielu z nas czytało tę książkę w bardzo młodym wieku.
UsuńŚwietna lektura, wciąż pobudza wyobraźnię...
OdpowiedzUsuńAno właśnie. Zarówno u młodych jak i nieco starszych czytelników.
UsuńArtefakty z grobu Tutenchamona ostatni raz opuscily Egipt i ostatni raz podrozuja po swiecie. Wystawa - King Tut: Treasures of the Golden Pharaoh - byla najpierw w LA, potem w Paryzu, teraz jest w Londynie (wirus ja przerwal), w czerwcu miala byc otwarta w Bostonie (zapewne sie opozni). W planach jest Australia, Kanada i Poludniowa Korea. Inne panstwa jeszcze nie ustalone. Na koniec w 100 rocznice odkrycia grobu slyszalam, ze miala byc w NY, ale to nie potwierdzone.
OdpowiedzUsuńTo interesująca informacja. Szkoda, że granice zamknięte nie pozwolą obejrzeć zbiorów zainteresowanym. Nie sądzę, aby trafiła do Polski, nie mamy karty przetargowej na wymianę, stąd rzadko przyjeżdżają do nas ciekawe eksponaty. A szkoda wielka, bo obejrzeć raz jeszcze to byłoby niewyobrażalna radość.
UsuńGuciamal bedzie mozna zobaczyc, jak otworza granice, tzn. w Londynie, bo nie wiem, czy sa jeszcze jakies plany na wystawe w Europie. Egipcjanie buduja w Gizie nowe muzeum, i jak skoncza, to tam beda umieszczone te artefakty z grobu Tuta i juz tam zostana na zawsze, nie beda ich wiecej wozic po swiecie. To juz taki ostatni miedzynarodowy “tour”.
OdpowiedzUsuńA tu kilka zdjec z wystawy
https://archaeology-travel.com/artefacts/tutankhamun-touring-exhibition-photos/
Ja tak zawsze pisze anonimowo, bo nie mam wlasnego bloga, ale jestem na fb, wiec w ramach jakiegos tam przedstawienia sie:
https://m.facebook.com/katarzyna.gaworek.9
Londyn nie daleko, ale w związku z zakupem mieszkania trochę sobie przykręciłam śrubę. Szkoda. A pomysł przeniesienia zbiorów skąd się wziął? za mało pomieszczeń do ekspozycji, czy też nieodpowiednie warunki przechowywania- pytam, bo może się orientujesz. Kiedy byłam w muzeum kairskim pamiętam, jak przewodnik opowiadał, iż Egipcjanie tak bardzo się burzyli na Anglików, którzy ich oskubali z części zbiorów, ale sami mają w magazynach, często nieodpowiedni- zawilgoconych - eksponaty, o których nawet nie wiedzą, że je posiadają. Nie wiem, na ile to prawdziwa informacja, ale tak mi się zakodowała w głowie, że stała się niemal pewnikiem. Zajrzałam na f-b.
OdpowiedzUsuńChyba Francuzi nawet wiecej im nakradli. W ogole w XIX wieku wszystko wywozono nielegalnie. W pierwszej polowie XX wieku juz obiwiazywalo prawo, ze polowa wykopanych rzeczy zostaje w Egipcie a polowe mozna wywiezc. Od czasow odkrycia grobowca Tutenchamona juz nic nie mozna wywozic. Muzeum chyba buduja po to, aby miec jakies super nowoczene muzeum. Troche bez sensu wydaja pieniadze, lepiej by sie tej wilgoci pozbyli z Kairskiego. Wierze w ta informacje o wilgoci, bo przeciez byl wielki skandal, kiedy odpadla broda z maski posmiertnej Tutenchamona to pracownicy muzeum przykleili ja po cichu zwyklym klejem. Chyba dobrze, ze egipskie znaleziska sa rozsiane po swiecie.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc też naszła mnie taka refleksja, kiedy zwiedzałam kolejne muzea ze zbiorami z Egiptu, jak British Muzeum, że tam prawdopodobnie lepiej zabezpieczą znaleziska, choć ktoś kiedyś podjął taką polemikę, że skoro to Egipcjanie są spadkobiercami zbiorów, one znajdują się na ich terenie, to wara innym od nich, bo byłoby to tak, jakby ktoś nam chciał robić porządek w naszym kraju (co by się pewnie przydało, ale lepiej abyśmy to my go zrobili, bo z takiej pomocy sąsiedzkiej wychodzi niezły galimatias).
UsuńWe wczesnej młodości bardzo interesowała mnie archeologia, byłam fanką Kazimierza Michałowskiego i nawet myślałam o studiach archeologicznych. Takie tam mrzonki. Ale na tę książkę nie natrafiłam.
OdpowiedzUsuńJak widać marzenia o archeologii to jedne z bardziej popularnych marzeń wśród uczestników blogosfery, a pewnie nie tylko wśród nich.
OdpowiedzUsuńTo prawda. I Polska tez powinna odzyskac swoje zabytki. Chociaz patrzac na obecna sytuacje polityczna na swiecie, moze dobrze, ze zabytki sa rozproszone po swiecie. Bardziej bezpiecznie, zwlaszcza, ze nie wiadomo, kto moze przejac wladze w krajach muzulmanskich. Ale jak wzrosnie sila muzulmanow w Europie, to i British Museum i Louvre i Berlin beda musialy zwracac Egiptowi, Grecji, Turcji. Trudno jednoznacznie sie wypowiedziec, kradzione powinno wrocic do wlasciciela, ale...
OdpowiedzUsuńNa fali sentymentu zakupiłem niedawno na alle i przeczytałem. Wciąż robi wrażenie. No i nie wspomniałaś o klątwie, która dodaje całej historii z Tutkiem smaczku :)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuń