Francuska kawiarenka literacka

poniedziałek, 7 sierpnia 2023

Gdańskie spacery- muzeum bursztynu

Zamiłowanie do bursztynu jakoś mnie ominęło. Jako dziecko nie szukałam go na plaży, nie marzyłam o koralach, wisiorkach, broszkach czy pierścionkach z żywicy. Może dlatego, że biżuteria w ogóle mnie interesowała. Nie dla mnie złoto, srebro, czy kamienie szlachetne. Jedynie dla szkła weneckiego robię wyjątek.
Mam jednak wrażenie, że nie ma kobiety, której oczy nie zaświeciłyby się na widok przepięknych wyrobów artystycznych prezentowanych w Wielkim Młynie. Nie trzeba ich nosić, ale z przyjemnością się je ogląda.

Muzeum Bursztynu wcześniej znajdowało się w budynku dawnej katowni. Od 2016 roku przeniesiono je do Wielkiego Młyna. Średniowieczny młyn wodny został wzniesiony przez krzyżaków w 1350 roku (kiedy podstępem zdobyli Gdańsk w 1308 roku rozpoczęli tu swoje rządy). Gdańszczanie należący do antykrzyżackiego sprzysiężenia Związek Pruski wystąpili przeciwko Krzyżakom w 1454 roku i wówczas Kazimierz Jagiellończyk przekazał im młyn w użytkowanie. Młyn pełnił swe funkcje do końca II wojny światowej, podczas której został częściowo zniszczony. Odbudowany w latach 60 tych zeszłego stulecia miewał różne przeznaczenia. Osobiście najlepiej pamiętam czasy, kiedy został zaadaptowany na dom handlowy. Był tam świetnie zaopatrzony sklep obuwniczy z obuwiem z zachodniej Europy. Wiele par pantofelków pochłonął mój domowy budżet. Bo obuwie w przeciwieństwie do biżuterii zdecydowanie bardziej mnie interesowało.
Wielki Młyn - nowa siedziba muzeum bursztynu


Od chwili przeniesienia muzeum do nowej siedziby podnosiły się głosy krytyki dotyczące sposobu ekspozycji zbiorów, że nie wykorzystano przestrzeni, że źle zaaranżowano, że bez pomysłu… Nie podzielam tych sądów. Dla mnie pobyt w muzeum bursztynu to była przyjemność oglądania piękna w czystej postaci. No może nie każdy eksponat był dziełem sztuki, bo znajdują się tam zarówno te nieoszlifowane, wyrzucane przez morze na brzeg kawałki żywicy, jak i te przecudnie gładkie, które iskrzą się tak, jakby nie żywica w nich zastygła a słoneczne promienie. Ciekawe są szczególnie te, w których zastygły żyjątka sprzed tysięcy lat; muszki, pajączki, komary, motyle a także fragmenty roślin.

Bursztynowy bochen chleba (8,2 kg)
Mój ukochany eksponat wygląda jak wyrośnięty bochenek chleba, mocno popękany z chrupiącą skórką. Jego waga to nieco ponad 8 kg. Daleko mu do największego okazu w Polsce, który od zeszłego roku znajduje się w Muzeum Gdańskim i waży ponad 68,2 kg i został wpisany do księgi rekordów Guinessa. Jest to ciemnobrązowa bryła bursztynowa pochodząca z Sumatry. Nie jest ona jednak tak widowiskowa i dla oglądającego nie koniecznie przypomina bursztyn.
Piękne eksponaty lepiej pokazać, niż o nich pisać, a zatem parę zdjęć tych, które mnie najbardziej urzekły.
Zastygłe ciała obce w bursztynie -inkluzje (żyjątka, roślinki)
 


Tryptyk O bursztynie w księgach pisano Bogdan Mirowski (drewno, srebro, bursztyn)

Bursztynowy Starodruk Bogdan Mirowski rzeźba (mosiądz, bursztyn, pergamin, cyna, skóra)

Taki mleczny bursztyn to jeden z moich ulubieńców, choć poniższe zestawienie srebra z bursztynem też jest fantastyczne



Czy młodsze pokolenie pamięta jeszcze Bursztynowego Słowika- prestiżowa nagroda na festiwalu piosenki w Sopocie.


Bursztynowo szklany anioł- takiego chętnie bym przytuliła, jak mawia młodzież o mamonie. 
To oczywiście tylko parę zdjęć z bogatego zbioru gdańskiego muzeum bursztynu- tak na zachętę, gdybyście nie mieli pomysłu na zwiedzanie miasta podczas tegorocznego pogodowo dziwnego lata.

18 komentarzy:

  1. Cudowności! Ja tylko ubolewam, że oprócz wielkiej urody dzieł sztuki, tworzonych przez prawdziwych artystów z bursztynu, produkuje się też mnóstwo tandety, marnując po prostu piękny materiał. Oczywiście z drobnicy bursztynowej trudno wyczarować coś spektakularnego, ale mimo wszystko... żal mi bursztynów, które tracą na urodzie przez liche oprawienie.
    W temacie bursztynowym pamiętam książkę Chmielewskiej "Złota mucha", która zaciekawiła mnie o tyle, że dość szczegółowo opisywała różne kwestie związane z pozyskiwaniem i obróbką bursztynu, a także z przemytem cennego surowca oraz wyrobów bursztynowych i z różnymi ciemnymi sprawkami związanymi z tą branżą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest popyt jest i podaż, widać jest wielu chętnych na zakup wisiorka za przysłowiowe 5 złotych. Szczególnie duża obfitość takiej lichej biżuterii (choć trudno to nawet biżuterią nazywać) można znaleźć na stoiskach na nadmorskich promenadach. Jak przez mgłę kojarzę Chmielewską piszącą o bursztynie. Nie pamiętam, czy to nosiło nazwę Złota mucha, czy coś innego, a może temat poruszała kilkakrotnie. Nawet miałam na potrzeby tego wpisu poszukać, ale ... co mi się coraz częściej zdarza zapomniałam. Coś też kiedyś cytował jeśli- znowu pamięć mnie nie myli- zacofany w lekturze, czyli Piotr z bloga Beznadziejnie zacofany w lekturze. Swoją drogą, jeśli on jest tak beznadziejnie zacofany, to co dopiero powiedzieć o mnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złota mucha na pewno, poza tym chyba Wielkie zasługi plus Autobiografia, tam opisuje z detalami, jak zapadła na zbieractwo bursztynu :)

      Usuń
    2. Dzięki za informację. Chciałam nawet zachęcona waszymi komentarzami tę Złotą muchę wypożyczyć, ale akurat nie mieli w bibliotece. Może będzie w innej filii.

      Usuń
  3. Piękne zdjęcia. Widzę, że spędziłaś miłe chwile (albo nawet godziny) w tym muzeum. Jeśli chodzi o naszyjniki z bursztynów, polecano mi, by nakładać je na szyję ząbkującemu dziecku, bo podobno w ten sposób łagodzi się ból dziąseł i stan zapalny. Ale ja nie skorzystałam z tej rady, bałam się, że maluch się udusi. I w sumie do dziś nie wiem, czy taki naszyjnik rzeczywiście działa niczym tabletka przeciwbólowa. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, jak bursztyn wpływa na ból wyrzynających się zębów, ale czytałam, iż ma właściwości prozdrowotne- niektórzy zalecają noszenie bransoletek z bursztynu czy naszyjników przy różnych dolegliwościach, a także picie nalewki z bursztynu. Sama jednak nigdy tego nie wypróbowałam, może dlatego, że jestem niedowiarkiem i wierzę w medycynę. Dziecku też bym nie założyła, aby nie zrobiło sobie krzywdy. I nawet nie wypróbuję, bo nie mam w domu ani jednego bursztynu. Co nie przeszkadza mi się nim zachwycać w muzeum :)

      Usuń
  4. Chętnie odwiedzę to muzeum, wiele ciekawych eksponatów można tam znaleźć. Od razu wzrok mój zatrzymał się na kamei a dopiero podpis uświadomił mi, że prawdopodobnie ją widziałem podczas zwiedzania bursztynowej komnaty w Carskim Siole. Strasznie pilnowali aby nie robić zdjęć, zrobiłem kilka z biodra nie bardzo mając czas aby je wykadrować. Muszę sprawdzić czy jest na moich zdjęciach czy tylko w pamięci. Ciekawi mnie jeszcze jedna lokalizacja związana z bursztynem a mianowicie kościół pw. św. Brygidy. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak masz rację, w pobliżu znajduje się kościół Św. Brygidy (dla nas gdańszczan historyczny - tam odbywały się msze za ojczyznę, płomienne kazania wygłaszam ks. Jankowski - dziś postać kontrowersyjna, zresztą zawsze był bardziej świeckim niż duchownym, niczym renesansowi dostojnicy duchowni, co nie zmienia faktu, iż najciekawsze szopki bożonarodzeniowe o wydźwięku antypaństwowym i patriotycznym były w Brygidzie), gdzie znajduje się przepiękny ołtarz bursztynowy. Relacja z Brygidy jeszcze będzie na blogu, bowiem postanowiłam odwiedzić ponownie większość świątyń, które bardzo lubię oglądać. A temu ołtarzowi nie przyjrzałam się dokładnie, nie mam też żadnych zdjęć. Zazdroszczę wizyty w Carskim Siole. Miałam w planach, ale teraz .. jakoś wydaje mi się to mało realne, abym wybrała się do Rosji.

      Usuń
  5. Cudne są te zdjęcia. Miałam okazję zobaczyć wystawę, poświęcona bursztynowi w malborskim zamku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia są takie sobie, ale zgadzam się, że znajdujące się na nich okazy są przepiękne. Słyszałam o wystawie w malborskim zamku, muszę się na nią wybrać.

      Usuń
  6. Gosiu!
    Cudne jest to muzeum. Może i ja je kiedyś zobaczę bo są tam prawdzie perełki bursztynowe.
    Już się cieszę na relacje z gdańskich kościołów. Ja też je bardzo lubię odwiedzać.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie zachęciłaś, bo pomyślałam, że pewnie niewiele osób to zainteresuje, kościoły chyba jeszcze rzadziej są odwiedzane niż muzea, w sensie obiektów sztuki, nie obiektów sakralnych.

      Usuń
  7. Piękne eksponaty. Ja lubię oglądać biżuterię z bursztynem w roli głównej. Z kupowaniem i noszeniem to już gorzej. Nie ma co żałować niech cieszy oko na wystawach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli mamy podobnie, nacieszyć oko a niekoniecznie wkładać na siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podczas tegorocznego urlopu na Kaszubach zahaczyliśmy również o Trójmiasto. W Muzeum schroniliśmy się przed obezwładniającym upałem :P Po cepeliadzie Szymbarku, za grube pieniądze, uważam zainwestowanie 8 dyszek w bilet rodzinny do MB za dobry pomysł. Czy przestrzeń można było wykorzystać lepiej? Pewnie tak, ale czy upychanie eksponatów tylko po to, żeby ją bardziej zapełnić to dobry pomysł? IMO, nie. I też mam zdjęcie "chlebusia", bo zrobił na mnie wrażenie i przypomniał wakacje z dzieciństwa i jazdę do GSowskiego sklepu po chleb właśnie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. No proszę polecałam na deszcz, a jak się okazuje i na nadmiernie upały dobre jest muzeum. Nie podałam we wpisie, że bilet jest dość drogi (rzadko zamieszczam tak zwane praktyczne informacje), ale uważam, że warto zainwestować. Pamiętam, że wstęp do Katowni - poprzedniego Muzeum Bursztynu wynosił dwa złote. :) No, ale to temat na inną okazję. Chlebek chyba przyciąga uwagę wszystkich odwiedzających, a może tylko nam nieco starszym odwiedzającym chleb na myśli.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem biżuterię z bursztynem miała chyba każda kobieta, a przynajmniej w mojej rodzinie. Teraz chyba bursztyn nie jest zbyt popularny, w świecie biżuterii też zmieniła się moda i rządzą inne trendy. Bursztyn wydaje mi się teraz taki trochę oldschoolowy, nie każdej kobiecie pasuje. Mnie, w odróżnieniu od Ciebie, zdecydowanie mniej podoba się ten mleczny, wolę bursztynowe prześwity 🙂.
    Dobrego weekendu, niech to będzie fajny czas.

    OdpowiedzUsuń
  12. A to dobrze, że mamy inne upodobania względem bursztynu, bo w razie co podzielimy się nimi :) Rzeczywiście ostatnio rzadko widuję kogoś w koralach, czy wisiorku z bursztynu, a jednak sklepy z bursztynem nie świecą pustkami, a interes kwitnie, więc pewnie ktoś to kupuje. Może my nie chadzamy na imprezy, na których się go nosi. Wzajemnie

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).