Wiem, że cześć osób obruszy się na takie stwierdzenie. Wielokroć słyszę, a cóż ciekawego jest w kościołach, jeden, dwa i wystarczy; przecież i tak nie zapamiętasz ich, za chwilę nie będziesz mogła sobie przypomnieć ich nazwy, nie mówiąc o tym, co znajdowało się wewnątrz. Może gdybym wchodziła po kolei do każdej napotkanej świątyni tak by było. Ja natomiast odwiedzam tylko wybrane przeze mnie, te o których czytałam, lub te które oglądałam na filmach. Idę uzbrojona w jakąś namiastkę wiedzy. Nie muszę wiedzieć, kto zbudował i na czyje zlecenie, jakie są wymiary i jak się nazywają kaplice, ile mają ołtarzy, ile naw, ale o każdym z odwiedzanych przybytków wiary wiem coś, co mnie do niego ciągnie. Podczas któregoś pobytu w jednym z muzeów a może kompleksów pałacowych pani przewodniczka dała nam dobrą radę; postarajcie się zapamiętać chociaż jedną rzecz; obraz, rzeźbę czy też inny eksponat, a wtedy taka wizyta nie zleje się wam (nie zamaże) w pamięci z inną.
Doskonale pamiętam nazwy odwiedzanych przeze mnie świątyń, wygląd ich wnętrz a także znajdujące się tam posągi czy obrazy, oczywiście nie wszystkie, ale te, które były dla danej wizyty pretekstem do odwiedzin.
Pisałam już raz, że rzymskie kościoły są jak galerie sztuki i to galerie bezpłatne. Bezcenne obrazy i rzeźby, dla których obejrzenia wielbiciele byliby gotowi słono zapłacić za bilet wstępu, tutaj są dostępne dla każdego, niemal bez ograniczeń.
Dodatkowym atutem oglądania dzieł sztuki w świątyniach jest fakt, iż (o tym także już kiedyś pisałam) znajdują się one (najczęściej) w miejscu, dla którego zostały stworzone, w otoczeniu dla którego je wkomponowano. Rzadko który artysta tworzył dzieło z myślą o wystawieniu go w salach muzeów, czy galerii, gdzie jest ono jednym z tysięcy eksponatów. Tym razem (marzec 2011 r.) udało mi się także odwiedzić moje ukochane świątynie. Nie będę pisać o tych najbardziej znanych; sztandarowych, odwiedzanych przez większość wycieczek i pielgrzymek, jak Bazyliki Świętego Piotra, Św. Pawła za Murami, Santa Maria Maggiore, czy Jana na Lateranie.
Santa Maria Sopra Minerwa
Znajdująca się jakby na zapleczu Panteonu Bazylika pod wezwaniem Świętej Marii pod Minerwą powstała na miejscu wcześniejszej świątyni jednej z bogiń starożytnych (wg niektórych bogini Minerwy - rzymskiej odpowiedniczki Bogini Ateny, wg innych bogini Izydy. Przed wejściem do kościoła znajduje się zaprojektowany przez mojego ulubieńca Gianlorenzo Berniniego pomnik słonia dźwigającego na grzbiecie obelisk.
Po raz pierwszy odwiedziłam świątynię ze względu na znajdujący się wewnątrz posąg Chrystusa autorstwa Michała Anioła. Marmurowa postać nieco ponad dwumetrowego Chrystusa znajduje się po lewej stronie ołtarza głównego. Syn Boży jest nagi (brązowa przepaska została dodana w okresie baroku), dźwiga krzyż i stanowi połączenie chrześcijańskiego zbawiciela z jednym z antycznych bogów.
Sklepienie świątyni przypomina mi sklepienie kościoła mariackiego w Krakowie (jest niebieskie i ozdobione złotymi gwiazdami). Podczas pierwsze wizyty zwróciłam uwagę na znajdujący się tu nagrobek Fra Angelico (Beato Angelico) dominikanina, malarza religijnego wczesnego renesansu, którego został beatyfikowany przez Jana Pawła II. Jest on patronem artystów i twórców kultury, a w Polsce historyków sztuki.
Wewnątrz świątyni znajdują się także grobowce dwóch papieży z dynastii Medyceuszy (Klemensa VII i Leona X) a także świętej Katarzyny ze Sieny (patronki Włoch).
Prawdziwy skarb jednak odkryłam dopiero w tym roku, kiedy przechodząc wzdłuż kaplic znajdujących się po prawej stronie kościoła natknęłam się na kaplicę ozdobioną pięknymi, kolorowymi freskami, od których nie mogłam oderwać wzroku. Autorem fresku był Filippino Lippi (syn mnicha Filippo Lippi i zakonnicy). Kaplica nosi nazwę Kaplicy Carafy. Centralną punktem obrazu są zwiastowanie oraz wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny, ale fresk jest tak bogaty w postacie, zdarzenia, elementy architektoniczne, że nie wiadomo na co patrzeć najpierw, jak zapamiętać, jak ogarnąć wzrokiem całość, czy choćby poszczególne detale. Poszłam więc za radą pani przewodniczki i zapamiętałam sobie jedną postać, stojącego profilem do widza eterycznego anioła z lilią w bladoniebieskiej, zwiewnej szacie znajdującego się po lewej stronie Matki Boskiej.
Zdjęcia; 1. Zwiastowanie Fra Angelico (w klasztorze Santo Dominico w Fiesole niedaleko Florencji), 2. Obelisk na słoniu Berniniego (przed wejściem do kościoła), 3 Chrystus dłuta M.Anioła, 4.5 Fragment oraz całość Kaplicy Caraffy Filippino Lippi
Byłam w Rzymie, ale tego kościoła nie odwiedziłam, a szkoda, bo z tego co piszesz jest bardzo interesujący. Nie znałam tego malarza Lippi, ale zawsze lubiłam Fra Angeliko.
OdpowiedzUsuńMałgosia
Ja również nie potrafię odpowiedzieć co takiego posiadają w sobie kościoły, ale pomimo tego, że jestem agnostyczną i wciąż poszukuję, uwielbiam je odwiedzać.
OdpowiedzUsuńSzczególnie w momencie w którym stoją puste, zapomniane, przed lub po mszy.
Czuję wtedy zachwyt.Odkrywam w sobie coś z średniowiecznego obywatela, którego widok tak ogromnej budowli oszołamiał.
Nie byłam jeszcze we Włoszech ,ale mam nadzieję w przyszłości tam pojechać.
W końcu warto :)
Rzymskie kościoły tchną ciszą, a i w Polsce znajdziesz takie, które zaciekawią, sprawią, że się zatrzymasz i zastanowisz nad życiem. Osobiście uwielbiam kościoły. Gdy jestem na jakieś wycieczce koniecznie muszę wejść, no chyba, że jest zamknięty co się często zdarza.
OdpowiedzUsuń@Małgosiu - nic dziwnego, że nie znasz tego kościoła, w Rzymie jest ich więcej niż dni w roku, więc nie sposób poznać ich wiele. Za każdym pobytem rozszerzam swoją mapę zwiedzania.
OdpowiedzUsuń@Biedronko - to wrażenie pokory wobec wielkości dają zwłaszcza katedry gotyckie, o których pięknie pisze Sara - Maria (blog Napotkane perełki). O mniej znanych polskich świątyniach pisze natomiast Monika (Blog piękny świat oglądany oczami Moniki).
@Moniko - to prawda, że to co mamy pod nosem - tego często nie dostrzegamy.
Gosiu, po raz kolejny masz rację. Wiele osób jest znudzonych oglądaniem jednego kościoła a co dopiero...kilka. No cóż, każdy ma swój wybór. Nie widzą ile jest tam zgromadzonych wspaniałych fresków, wielkich malarzy. Obrazów, rzeźb... Nigdzie indziej się ich nie zobaczy. Fresk to nie obraz lub rzeźba aby można je przenieść. Chociaż zdarzały się przypadki. Nasz wielki archeolog prof.K.Michałowski ratował w Faros na pustyni freski przed zatopieniem, kiedy miano budować tamę asuańską.
OdpowiedzUsuńByłam w kościele Santa Maria Sopra Minerwa. Lubię oglądać nie tylko wielkie i sławne katedry , kościoły, lecz i te maleńkie, często zagubione, zapomniane... Często mam takie przypadki, że czegoś nie zauważam, dlatego jeżeli mam okazję to powracam do oglądanych już miejsc...
Sara-Maria
@Saro-Mario - To trzeba polubić, a nawet pokochać, a może dojrzeć do tego. Sama będąc studentką i zwiedzając z koleżanką Polskę, kiedy ona wchodziła do trzeciego, czwartego, czy piątego z rzędu kościoła siadałam zmęczona w ławce i myślałam sobie, ile można. W dużej mierze wynika to zapewne z niewiedzy. Jeśli nic na temat świątyni nie wiemy, to rzadko kiedy będziemy potrafili tak bardzo się nią zainteresować.
OdpowiedzUsuńJa również nie zawsze zauważę wszystko, czasami informacje zawarte w przewodniku są dość skromne i dopiero uważne oglądanie i czytanie tabliczek pozwala dostrzec coś nowego, dlatego i ja lubię wracać do pewnych miejsc.
Ja także lubię odwiedzać kościoły. Wielkość, potęga, a jednocześnie cisza i pokora to mi się w nich podoba, no i ta ilość dzieł sztuki (niektóre bardzo naiwne, inne arcydzieła, kicz i bogactwo) Lubię tę różnorodność. Magda
OdpowiedzUsuń