Francuska kawiarenka literacka

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Spełniające się życzenia oraz Opowieść wigilijna

Niestety życzenia czasami się spełniają 
Wiele osób życzyło mi rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. No i się spełniło. Było rodzinne. Rodzinnie siedzieliśmy przy stole, rodzinnie jedliśmy. Siedzieliśmy, jedliśmy i tak na okrągło przez całą dobę. Godzinny spacer i znowu siedzenie przy stole. Wstałam tak zmęczona i obolała, że marzyłam o świętach bez gór jedzenia, bez rodzinnego biesiadowania, bez siedzenia przy stole. Mój zesztywniały kręgosłup mści się teraz na mnie niemiłosiernie, nie pozwalając mi siedzieć. Wróciłam do siebie zdejmując z twarzy przyklejony doń uśmiech, zrobiłam sobie gorącej herbatki, wzięłam kocyk i udałam się do krainy marzeń, czyli zabrałam za czytanie. I od tej pory, czyli od wczorajszego wieczora rozpoczęłam świętowanie. Chyba jestem aspołeczna i nietowarzyska, ale męczy mnie siedzenie przy stole i wysłuchiwanie rozmów na temat wychowywania dzieci, które siedząc obok dają świadectwo tegoż (czy dobrego?) wychowania. Męczą mnie rozmowy o chorobach (nie tylko w czasie świąt). Męczy mnie przymus siedzenia przy stole i przytakiwania (Wigilia to nie najlepszy okres do ścierania się poglądów). Męczy mnie towarzystwo osób, które terroryzują mnie opowieściami pod tytułem patrzcie, jacy jesteśmy wspaniali, tak jak i męczy mnie towarzystwo osób, które traktują mnie jak powietrze. Męczą mnie padające pytania, na które nikt nie słucha odpowiedzi. 
Na szczęście dzisiaj mogę się delektować tym, co lubię najbardziej; słucham mojej ukochanej muzyki, oglądam zdjęcia z podróży i czytam, czytam, czytam. Skończyłam czytać Jaszczura i Księżyc nad Taorminą. Czyli spełniło się też życzenie spokojnych świąt, radosnych świąt oraz życzenie znalezienia pod choinką czasu na czytanie. Pod choinką znalazłam także piękną książkę Malarstwo białego człowieka T.2 W.Łysiaka, którą zdążyłam już przejrzeć, a delektować się nią będę w najbliższym czasie. Tak więc czasami dobrze, że życzenia się spełniają, a czasami należałoby uważać na to, czego sobie życzymy.

Opowieść wigilijna Charles Dickens

Przeczytałam dwa tygodnie przed świętami. Chyba troszkę za wcześnie. 
Nie ma chyba osoby, która nie znałaby opowieści o skąpym kupcu Ebenezerze Scroogu i jego przemianie w czasie nocy wigilijnej.
Scrooge jest samotnikiem, nie lubi ludzi, nie lubi świąt i dba jedynie o pomnażanie majątku. Nie rozumie, o co chodzi z tym całym zamieszaniem spowodowanym świętami, to tylko kolejny dzień, w którym ludzie robią sobie wolne, aby nie iść do pracy. W noc wigilijną przychodzi do niego duch, jego zmarłego wspólnika Marleya. Chcąc przestrzec Scrooga przed losem, jaki spotyka ludzi, którzy nie okazywały bliźnim serca zapowiada wizytę trzech duchów; przeszłych, teraźniejszych i przyszłych Świąt Bożego Narodzenia. Scrooge początkowo nieufny z czasem zaczyna rozumieć, jaka czeka go przyszłość, jeśli nie zmieni swojego postępowania. 
Opowieść wigilijna to taka bajka-przypowiastka, którą najlepiej czytać w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Nie wiem, czy lektura tej książeczki w innym czasie potrafi wywołać takie wzruszenie, jakie wywołuje w tym szczególnym okresie. Nie wiem, czy czytana latem, na gorącym piasku potrafiłaby wywołać podobne wzruszenia i podobne refleksje nad własnym stosunkiem do Świąt i do życia.
Dlatego polecam, ale właśnie w tym okresie.
Mnie się podobało, ale nie jest to lektura, do której chciałabym wrócić.

14 komentarzy:

  1. I milo mi przeczytac, ze ktos jest podobny do mnie. Bo ja nie znosze rodzinnych swiat, lepsze sa w gronie przyjaciol, ktore zawsze spedzam,gdy jestem za granica. I dzisiaj tez ide do przyjaciol na koniec tych rodzinnych "wspanialych" swiat. Ja jestem inna, ale kiedys poddalam sie presji i wyszlam za mąż, a nawet urodzilam dwoje dzieci i teraz poczucie obowiazku sprawia, ze musze byc rodzinna. A do tego jeszcze wyrzuty sumienia, ze osmielilam sie miec nowe zycie, kiedy dzieci, dorosle, ale mnie jeszcze potrzebuja. Pozdrawiam piekne miasto Gdansk i uroczą jego mieszkankę.

    OdpowiedzUsuń
  2. @ardiola- pewnie wszystko zależy od rodzinki, jaka nas obdarzył Pan, los, fatum (w co kto wierzy). Dawniej (jeszcze parę lat temu) bardzo lubiłam święta, dzisiaj czuję jedynie przymus wspólnego biesiadowania i jałowe monologi przy stole. I jeszcze ciągle nie potrafię się odważyć na zmiany. Ale pierwszy krok już zrobiłam, Wielkanoc spędzam w Rzymie (Florencji), a Boże Narodzenie za rok, kto wie, jak daleko pójdzie moja odwaga.

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja też jestem aspołeczna i a-rodzinna- nie lubię tych spędów do stołu, tego przekomarzania się, kto więcej zjadł, napracował się, jest lepszą matką, żoną, babką, tych docinań teściowej z moja mamą, tych kłótni politycznych naszych wujów i kuzynów. I obiecuję sobie, że za rok nie zaproszę nikogo, nie przyjmę zaproszenia od nikogo i spędzimy święta we troje, a potem ... zawsze jest tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy nie ma juz Rodzicow, to jakby nie bylo rodziny. Ja musze byc tzw rodziną dla moich corek.
    We Florencji moj mąż ma wspanialą ameryk- wloską rodzinę, bylismy tam na weselu w zeszlym roku. Musze cos o tym wreszcie napisac. Jak przejrzalam niektore twoje wnikliwe i profesjonalne opisy, na pewno Florencją bedziesz zauroczona. Bo Uffizi, Akademia, Palazzo Vecchio , niezwykle koscioly, to jest renesansowa szkatułka piękna, estetyczny wstrząs.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam wielki sentyment do "Opowieści wigilijnej" i zawsze wywoływała u mnie refleksje, wzruszała.

    I widzę, że Mikołaj się spisał ;) "Malarstwem białego człowieka" można się w istocie delektować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Anonimowy- nie chcę namawiać na podjęcie odważnej decyzji, bo sama zbieram się do niej latami. Nie jest to łatwe, a czy okaże się lepsze, inne- czas pokaże. Zależy zapewne także od osoby/osób.
    @ardiola- wydaje mi się, że rodzinę można stworzyć nawet, kiedy nie ma rodziców, ale to tylko moje zdanie. Florencja jest jednych z moich miejsc ukochanych, byłam w niej kilkakrotnie i zawsze chętnie tam wracam (podobnie, jak do Rzymu)
    @Bibliofilko - Ja albo czytałam Opowieść za wcześnie, albo nie wytrzymała ona konkurencji z koncertem, w świetle którego bledło wszystko, a czytałam właśnie przed tym najwspanialszym przeżyciem. Malarstwo białego człowieka (nietypowo od tomu II, bo tam jest i Michał Anioł i Botticelli i Rafael) zażyczyłam sobie od Mikołaja i chyba byłam grzeczna, bo dostałam:). A teraz będę po troszeczkę sobie dawkować, bo nim jak sama wiesz najlepiej trzeba się delektować. Pozdrawiam poświątecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech, już się martwiłam, że tylko ja jestem aspołeczna i mam uczulenie na klepanie o niczym. Fajnie, że jest nas więcej:).

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie przy świątecznym stole, a także przy innych okazjach, w których jest więcej gości niezmiernie irytuje bardzo popularna cecha polskich gospodyń domowych, a mianowicie komunikowanie podczas serwowania potraw, że tym razem to się danie nie udało. To jest niesamowite - za każdym razem się powtarza: a kapusta to mi trochę za słona wyszła/ pasztet to trochę za suchy/ ciasto pięknie wyrosło a potem oklapło etc. Człowiek nie zdąży spróbować, ale już wie, że coś się nie udało i potem od razu zmuszony jest do sztucznej wymiany uprzejmości: ależ nie, wyszło wybornie, smakuje idealnie. Bardzo mnie ten teatrzyk śmieszy.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Marietta - jak widzisz nie jesteś w swoim odczuciu osamotniona.
    @Karolina - to muszę przyznać, że w tym roku nie znalazłabyś na naszej wigilii pola do irytacji, gdyż wyjątkowo wszystko wszystkim wyszło fantastycznie. Każda pani, która szykowała potrawy przyznawała, że udało jej się i była to ... o dziwo prawda. Ale rzeczywiście często gospodynie zarzekają się, że coś im nie wyszło. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gosiu,
    niektóre rodziny faktycznie mają tendencję do siedzenia i ględzenia. W tej, z której ja się wywodzę nikt nigdy nie miała na to czasu, ze względu na styl zycia i obowiązki, które wszyscy mieli niezależnie od świąt. Za to u moich teściów ten model był obowiązujący. Ale po latach jakoś się to unormowało - nastąpiły przegrupowania rodzinne, teściowie mają coraz mniej siły + zawsze można skrócić czasi imprezowania wykręcając się dziećmi.

    Karolina,
    to chyba przykład domowej martyrologii:).

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam już napisać to przy okazji Twojego wpisu o świętach wcześniejszego - my podjęliśmy odważną decyzję i święta spędzamy na nasz wymarzony sposób. Warto! Spokój, radość, brak stresu i nerwów są bezcenne.
    Niestety, czasem rodziny (uogólniam, wiem, że nie zawsze) zapominają o jednym - święta powinno się CHCIEĆ spędzać razem, a nie musieć.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Iza - w mojej rodzinie święta były zawsze wzruszającym, magicznym czasem. Niestety odkąd rodzina obrosła w przyległości zrobiło się sztucznie, sztywno, nijako. Aby to zmienić widzę jeden sposób, który może uda mi się niedługo wprowadzić.
    @Maniaczytania- otóż to- święta powinno się chcieć spędzać razem, a nie musieć, bo tak trzeba, wypada, bo tradycja, bo nazwą dziwakiem, odmieńcem. A niech tam sobie nazywają.

    OdpowiedzUsuń
  13. Gosieńko, odpoczniesz, zatęsknisz, bo święta są zawsze magiczne. Ja też zakradałam się chyłkiem do komputera, nie przeczytałam ani stroniczki książki, ale generalnie jestem szczęśliwa, że ten czas spędziłam z rodziną. Może było cudownie, że to ci nabliżsi - mama, moje dzieci i ich połowy, bez teściowych, ciotek i pociotek. Sami swoi. Mam jeszcze kilka dni wolnego, więc kocyk, kawka i książka też się zmieszczą. Jestem ciekawa wrażeń po lekturze "Jaszczura". Odpoczywaj, czytaj, rób, co kochasz, rozpieszczaj się.:)

    OdpowiedzUsuń
  14. @książkowiec- Cieszę się, że twoje rodzinne święta przyniosły ci tyle radości. Mnie brak tych właśnie samych swoich :) Te kilka dni wolnego (u mnie chorobowego) spędzam głównie na spaniu i czytaniu. Sama wiesz, jak to jest, kiedy coś dolega, najlepszym lekarstwem jest sen. Ale trochę też czytam. Recenzja Jaszczura za chwilkę. Mam więcej zaległości recenzyjnych niż czytelniczych, a chciałabym wyjść na czysto na koniec roku. Nie lubię, jak zostaje mi coś niedokończonego na rok następny. Samych przyjemności życzę w wolne dni.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).