To moje pierwsze spotkanie z prozą hiszpańskiego pisarza. Ci, którzy już troszkę znają moje czytelnicze upodobania wiedzą, że z prozą iberyjską jakoś mi nie po drodze, nie te klimaty, nie ten kod zapachowy. Zdecydowałam się wziąć udział w konkursie (na Lubimy czytać), w którym nagrodą była ta właśnie książka ze względu na Wenecję. Krótka notka wydawnicza sugerowała, iż tytułową wyspą niesłychaną jest właśnie Wenecja, a konkurs dotyczył opisu „Moja Wenecja wspomnienie, marzenie, wyobrażenie”. Jest to temat, na który mogę pisać długo i namiętnie i chyba dość ciekawie, skoro książkę otrzymałam.
Główny bohater Fabregas – to znudzony życiem, już nie młody, ale jeszcze nie stary, człowiek, który porzuca dotychczasowe monotonne życie w Barcelonie i wyjeżdża do Wenecji. Wydaje mu się, iż tutaj, w przepięknym otoczeniu, jego życie nabierze smaku i barwy. Tymczasem bohater nie bardzo wie, czego tak naprawdę pragnie. Chce przeżyć przygodę, poszukuje czegoś, co nada jego życiu sens, ale są to poszukiwania dziwne. Odnosi się wrażenie, iż Fabregas robi wszystko na opak, podejmuje absurdalne decyzje; pakuje i rozpakowuje walizki, wyjeżdża i zostaje, snuje się ulicami miasta, aby wytracić czas, nie widzi tego, co go otacza, jest znudzony i zawiedziony. Bohater całe dnie spędza na oglądaniu filmów z wypożyczalni. Pewnego dnia spotyka Marię Clarę, która zostaje jego cicerone i pokazuje mu Wenecję, jakiej dotąd nie dostrzegał. Od tej pory coś w jego nudnej egzystencji ulega zmianie, a sam bohater odbywa zaskakujące przygody. Niektóre dzieją się na jawie, inne we śnie.
Wyspa niesłychana to opowieść o tym, iż nie można odnaleźć piękna wokół siebie, jeśli brak w życiu sensu, czy motywacji istnienia i jeśli brak odwagi podejmowania decyzji.
"Opowiadanie o zagubionym podróżnym zmieniło się w powieść o człowieku, który szuka jakiejś pewności, acz odrzuca wszystkie, jakie są mu oferowane, docierające z najróżniejszych stron" tak napisał Eduardo Mendoza w przedmowie do książki.
Wenecja – tytułowa wyspa niesłychana jawi się tutaj, jako wyspa tajemnicza, zamglona, cicha, spokojna i niesamowita. Czytając powieść czułam się, jakbym płynęła gondolą po nieznanych kanałach we mgle, która opadając ukazuje coraz to wspanialsze widoki domów, mostków, kościółków, pałacyków, rzeźb. Teraz już nie jestem pewna, czy taki obraz wyłania się z kart książki, czy tylko wywołuje go lektura. Czy to jednak takie istotne.
Wyspa niesłychana - to ciekawa historia, dobrze nakreślone postacie i niesamowity klimat i choć jak pisałam nie jestem wielbicielką literatury iberyjskiej lektura podobała mi się, choć muszę przyznać, że momentami raziła mnie absurdalność zachowań bohaterów i ich groteskowość.
I jeszcze jedno, co skusiło mnie do lektury, poza Wenecją była to okładka książki. Moim zdaniem idealnie oddaje ona klimat powieści nieco mroczny i tajemniczy.
Mnie Wenecja kojarzy się z pałacami, pięknymi kościołami czy przecinającymi ją kanałami.
OdpowiedzUsuńMiałam styczność z dwiema książkami Mendozy. Obie utrzymane były w dość absurdalnym klimacie, który mi przypadł do gustu, choć niewątpliwie trzeba mieć odpowiedni nastrój, żeby po te książki sięgnąć.
OdpowiedzUsuńAle jakoś nie pasuje mi moje doświadczenie z prozą Mendozy do wyobrażenia o Wenecji. Coś w takim połączeniu mi nie gra, coś mnie zniechęca do przeczytania "Wyspy...". To uczucie jest dość irracjonalne, więc może samo zniknie za jakiś czas ;-)
@Moniko- dla mnie Wenecja to cała masa skojarzeń, bardziej ulotnych i niewypowiedzianych słowami, choć oczywiście są tam także i kanały i pałace i świątynie.
OdpowiedzUsuń@Karolino- Ten absurdalny klimat jest wyczuwalny także w Wyspie niesłychanej. Obraz Wenecji, jaki wyłania się z książki, to nie tyle jej obraz, co pewnego rodzaju klimat, klimat, jakiego osobiście nie znałam, jakiego nie doświadczyłam. Czytałam kilka recenzji na temat Wyspy. Wynika z nich, iż osoby, którym podobały się wcześniejsze pozycje Mendozy mogą być lekko zawiedzione, bo Wyspa odbiega znacznie od poprzednich książek. Dlatego nie namawiam, jeśli coś ci nie gra.
Wenecja, ach ta Wenecja - miasto, którego nie da się zapomnieć. A książki z Wenecją w tle zawsze będą mi się podobały :)
OdpowiedzUsuń@Bibliofilka - to tak jak mnie. Co prawda, jednej nie doczytałam do końca, ale spróbuję do niej wrócić, aby i w niej odnaleźć kawałek Wenecji
OdpowiedzUsuń