Wydawnictwo De Agostini Polska
Rok wydania 2002
Napisana w 1945 r.
Ilość stron-448
Poleconej mi w trakcie konkursu z Paryżem w tle książki Remarque`a szukałam od pół roku. Po lekturze „Na zachodzie bez zmian” nie miałam wątpliwości, że Łuk tryumfalny muszę przeczytać. Dodatkowym argumentem za przeczytaniem była rekomendacja Nemeni, na której opiniach polegam prawie, jak na własnych.
Paryż w powieści Remarque`a nie jest to Paryż ckliwy, romantyczny, impresjonistyczny, rewolucyjny, Paryż z folderów katalogów biur podróży, czy Paryż, do jakiego przyzwyczaiła mnie dotychczasowa lektura powieści z miastem w tle. W „Łuku Triumfalnym” mamy do czynienia z Paryżem nocnych lokali, burdeli, nielegalnych uchodźców i legalnych imigrantów. A wszystko to dzieje się w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej. Przełom roku 1938 i 1939 - w Niemczech rządzą naziści, w Hiszpanii – faszyści, w Paryżu niektórzy żyją złudzeniami i nadziejami, iż to wszystko „jakoś” się rozwieje, oni wietrzą świetny interes i zawierają kontrakty na dostawy broni i żywności, a jeszcze inni próbują korzystać z życia, ile się da, żyć na zapas. Polityczni uchodźcy żyją w oczekiwaniu na kolejną wojnę, która położy kres ich sytuacji zawieszenia pomiędzy uciekaniem, ukrywaniem się, a deportacją lub samobójstwem.
Główny bohater, o przybranym nazwisku Ravic, jest niemieckim uchodźcą. Po ucieczce z obozu koncentracyjnego w Niemczech żyje w poczuciu tymczasowości, bez nazwiska, bez dokumentów, bez legalnego meldunku i bez prawa wykonywania zawodu, za to z bagażem traumatycznych. W zamian za niewielkie wynagrodzenie, nielegalnie, w zastępstwie francuskich lekarzy, wykonuje operacje. Pewnego dnia wracając do hotelu dla uchodźców spotyka Joannę, którą ratuje przed popełnieniem samobójstwa. Ich znajomość staje się początkiem uczucia. Okoliczności jednak nie sprzyjają pielęgnowaniu związku. Jak żyć normalnie, kiedy wszystko wokół zapowiada kolejną wojnę. Ledwie dwadzieścia lat minęło od poprzedniej, a już na horyzoncie pojawiają się czarne chmury nadciągającego faszyzmu. Bohaterowie świadomi czekającego ich kataklizmu są wobec niego bezsilni. Obezwładnieni obawą przed niewiadomą próbują korzystać z ostatnich dni wolności, normalności, codzienności. Próbują żyć normalnie, chodzą do knajp, kina, dokonują zakupów, jeżdżą na wycieczki, grają w kasynach, ale gdzieś w tle wyczuwa się napięcie i strach. Chwytają się zwykłych, banalnych spraw. Można odnieść wrażenie, że próbują wczepić się w te ostatnie chwile spokojnego bytowania pazurami i wyszarpać z nich tyle, ile się da. Remarque świetnie uchwycił nastrój ostatnich dni wolności i tej pozornej normalności.
Łuk Triumfalny to powieść o ludziach i o mieście. Bez Paryża historia Ravica i Joanny nie byłaby tak interesująca, nie miałby swojego uroku. Miasto i ludzie współtworzą tę powieść. Podobają mi się postacie bohaterów; żywe i pełnokrwiste, czasami irytujące, a czasami wzbudzające sympatię. Bohaterowie postawieni w sytuacji bez wyjścia walczą z losem, choć mają świadomość, iż jest to walka skazana na przegraną. A kiedy upadają, podnoszą się i walczą dalej. Choć są i tacy, którym zabraknie sił na powstanie. Irytowało mnie zachowanie Joanny i choć próbowałam ją zrozumieć to łatwo nie było. Podobają mi się także postacie drugiego planu; Morozow, Rolanda, Janek.
Paryż jest tu obecny nie tylko nazwami ulic, pomników, budowli, miejsc, ale przede wszystkim jest tu klimat miasta. Choć jest to Paryż, jakby zasnuty mgłą i pajęczyną szarości (mimo występowania i słonecznych dni), to nie da się go pomylić z żadnym innym miastem. Akcja toczy się wokół Łuku Triumfalnego (pomnika zwycięstw Napoleona), Pól Elizejskich ze słynną kawiarnią Foucheta, Monmartru, Luwru, Lasku Bulońskiego, Ogrodów Luksemburskich. Remarque ukazuje także absurdy demokracji. Ravic jako nielegalny uchodźca nie ma prawa przebywania w Paryżu, ale nazistowscy „turyści” są tu mile widziani.
Tytułowy Łuk Triumfalny to symbol nie tylko zwycięstw Napoleona, to przede wszystkim symbol triumfu człowieczeństwa nad bestialstwem i kolejny manifest przeciwko absurdowi agresji i totalitaryzmu.
Wiek, w których przyszło żyć bohaterowi jest, jak sam mówi „najbardziej wszawym, splugawionym krwią, bezbarwnym, tchórzliwym, brudnym wiekiem”, a jednak zapytany, w jakim wieku chciałby żyć, gdyby mógł wybierać, odpowiada, że właśnie w tym.
Na zakończenie jeden cytat na temat miłości:
Miłość? Ileż to słowo oznacza. Od najlżejszej pieszczoty naskórka do największego podniecenia wewnętrznego, od tęsknoty za rodziną do śmiertelnego spazmu, od nienasyconej żądzy do walki Jakuba z aniołem. Oto idę- myślał- człowiek po czterdziestce, który przeszedł niejedną szkołę, nabył wiedzy i doświadczenia, padał i znów się podnosił, przepuszczony przez filtr czasu, zimny, krytyczny. Nie chciałem miłości, nie wierzyłem w nią, nie przypuszczałem, że ją jeszcze napotkam, a oto przyszła i całe moje doświadczenie i wiedza na nic, miłość pali mnie tylko mocniej. A cóż płonie lepiej w ogniu uczucia niż suchy cynizm i nagromadzone drewno krytycznych lat?
Miłość nie zawsze jest radosna. … Dlaczego tak się z nami dzieje? I ja tego nie wiem. Może dlatego, że już nie mamy się czego trzymać. Przedtem miało się wiele rzeczy; bezpieczeństwo, podstawy, wiarę, cel, wszystkie te przyjazne podpory, na których można się było wesprzeć, kiedy nami wstrząsała miłość. Teraz nie mamy nic, najwyżej trochę rozpaczy, trochę odwagi, w wokoło nas i w nas obcość. Miłość pada na nią jak pochodnia na słomę. Nie ma nic prócz miłości, więc i ona jest inna, dziksza, ważniejsza, niszczy wszystko dookoła. Nie trzeba dużo myśleć, w ogóle w naszej sytuacji nie trzeba za dużo myśleć.
Dla mnie to jedna z lepszych książek z Paryżem w tle.
Moja ocena - 5/6
Rok wydania 2002
Napisana w 1945 r.
Ilość stron-448
Poleconej mi w trakcie konkursu z Paryżem w tle książki Remarque`a szukałam od pół roku. Po lekturze „Na zachodzie bez zmian” nie miałam wątpliwości, że Łuk tryumfalny muszę przeczytać. Dodatkowym argumentem za przeczytaniem była rekomendacja Nemeni, na której opiniach polegam prawie, jak na własnych.
Paryż w powieści Remarque`a nie jest to Paryż ckliwy, romantyczny, impresjonistyczny, rewolucyjny, Paryż z folderów katalogów biur podróży, czy Paryż, do jakiego przyzwyczaiła mnie dotychczasowa lektura powieści z miastem w tle. W „Łuku Triumfalnym” mamy do czynienia z Paryżem nocnych lokali, burdeli, nielegalnych uchodźców i legalnych imigrantów. A wszystko to dzieje się w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej. Przełom roku 1938 i 1939 - w Niemczech rządzą naziści, w Hiszpanii – faszyści, w Paryżu niektórzy żyją złudzeniami i nadziejami, iż to wszystko „jakoś” się rozwieje, oni wietrzą świetny interes i zawierają kontrakty na dostawy broni i żywności, a jeszcze inni próbują korzystać z życia, ile się da, żyć na zapas. Polityczni uchodźcy żyją w oczekiwaniu na kolejną wojnę, która położy kres ich sytuacji zawieszenia pomiędzy uciekaniem, ukrywaniem się, a deportacją lub samobójstwem.
Główny bohater, o przybranym nazwisku Ravic, jest niemieckim uchodźcą. Po ucieczce z obozu koncentracyjnego w Niemczech żyje w poczuciu tymczasowości, bez nazwiska, bez dokumentów, bez legalnego meldunku i bez prawa wykonywania zawodu, za to z bagażem traumatycznych. W zamian za niewielkie wynagrodzenie, nielegalnie, w zastępstwie francuskich lekarzy, wykonuje operacje. Pewnego dnia wracając do hotelu dla uchodźców spotyka Joannę, którą ratuje przed popełnieniem samobójstwa. Ich znajomość staje się początkiem uczucia. Okoliczności jednak nie sprzyjają pielęgnowaniu związku. Jak żyć normalnie, kiedy wszystko wokół zapowiada kolejną wojnę. Ledwie dwadzieścia lat minęło od poprzedniej, a już na horyzoncie pojawiają się czarne chmury nadciągającego faszyzmu. Bohaterowie świadomi czekającego ich kataklizmu są wobec niego bezsilni. Obezwładnieni obawą przed niewiadomą próbują korzystać z ostatnich dni wolności, normalności, codzienności. Próbują żyć normalnie, chodzą do knajp, kina, dokonują zakupów, jeżdżą na wycieczki, grają w kasynach, ale gdzieś w tle wyczuwa się napięcie i strach. Chwytają się zwykłych, banalnych spraw. Można odnieść wrażenie, że próbują wczepić się w te ostatnie chwile spokojnego bytowania pazurami i wyszarpać z nich tyle, ile się da. Remarque świetnie uchwycił nastrój ostatnich dni wolności i tej pozornej normalności.
Łuk Triumfalny to powieść o ludziach i o mieście. Bez Paryża historia Ravica i Joanny nie byłaby tak interesująca, nie miałby swojego uroku. Miasto i ludzie współtworzą tę powieść. Podobają mi się postacie bohaterów; żywe i pełnokrwiste, czasami irytujące, a czasami wzbudzające sympatię. Bohaterowie postawieni w sytuacji bez wyjścia walczą z losem, choć mają świadomość, iż jest to walka skazana na przegraną. A kiedy upadają, podnoszą się i walczą dalej. Choć są i tacy, którym zabraknie sił na powstanie. Irytowało mnie zachowanie Joanny i choć próbowałam ją zrozumieć to łatwo nie było. Podobają mi się także postacie drugiego planu; Morozow, Rolanda, Janek.
Paryż jest tu obecny nie tylko nazwami ulic, pomników, budowli, miejsc, ale przede wszystkim jest tu klimat miasta. Choć jest to Paryż, jakby zasnuty mgłą i pajęczyną szarości (mimo występowania i słonecznych dni), to nie da się go pomylić z żadnym innym miastem. Akcja toczy się wokół Łuku Triumfalnego (pomnika zwycięstw Napoleona), Pól Elizejskich ze słynną kawiarnią Foucheta, Monmartru, Luwru, Lasku Bulońskiego, Ogrodów Luksemburskich. Remarque ukazuje także absurdy demokracji. Ravic jako nielegalny uchodźca nie ma prawa przebywania w Paryżu, ale nazistowscy „turyści” są tu mile widziani.
Tytułowy Łuk Triumfalny to symbol nie tylko zwycięstw Napoleona, to przede wszystkim symbol triumfu człowieczeństwa nad bestialstwem i kolejny manifest przeciwko absurdowi agresji i totalitaryzmu.
Wiek, w których przyszło żyć bohaterowi jest, jak sam mówi „najbardziej wszawym, splugawionym krwią, bezbarwnym, tchórzliwym, brudnym wiekiem”, a jednak zapytany, w jakim wieku chciałby żyć, gdyby mógł wybierać, odpowiada, że właśnie w tym.
Na zakończenie jeden cytat na temat miłości:
Miłość? Ileż to słowo oznacza. Od najlżejszej pieszczoty naskórka do największego podniecenia wewnętrznego, od tęsknoty za rodziną do śmiertelnego spazmu, od nienasyconej żądzy do walki Jakuba z aniołem. Oto idę- myślał- człowiek po czterdziestce, który przeszedł niejedną szkołę, nabył wiedzy i doświadczenia, padał i znów się podnosił, przepuszczony przez filtr czasu, zimny, krytyczny. Nie chciałem miłości, nie wierzyłem w nią, nie przypuszczałem, że ją jeszcze napotkam, a oto przyszła i całe moje doświadczenie i wiedza na nic, miłość pali mnie tylko mocniej. A cóż płonie lepiej w ogniu uczucia niż suchy cynizm i nagromadzone drewno krytycznych lat?
Miłość nie zawsze jest radosna. … Dlaczego tak się z nami dzieje? I ja tego nie wiem. Może dlatego, że już nie mamy się czego trzymać. Przedtem miało się wiele rzeczy; bezpieczeństwo, podstawy, wiarę, cel, wszystkie te przyjazne podpory, na których można się było wesprzeć, kiedy nami wstrząsała miłość. Teraz nie mamy nic, najwyżej trochę rozpaczy, trochę odwagi, w wokoło nas i w nas obcość. Miłość pada na nią jak pochodnia na słomę. Nie ma nic prócz miłości, więc i ona jest inna, dziksza, ważniejsza, niszczy wszystko dookoła. Nie trzeba dużo myśleć, w ogóle w naszej sytuacji nie trzeba za dużo myśleć.
Dla mnie to jedna z lepszych książek z Paryżem w tle.
Moja ocena - 5/6
Piękna wygrana! Gratuluję:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Gosiu Twój post z ogromną przyjemnością. Przepięknie napisałaś.
OdpowiedzUsuńTo dla mnie jedna z tych książek, które nie dają o sobie zapomnieć, pozostawiają swój trwały ślad na zawsze.
Niesamowity klimat, wraz z bohaterami wyczuwamy niemal podskórnie nadciągające zagrożenie.
Wielowymiarowość wątków, ważne i bolesne sprawy. A w tym wszystkim miłość - ludzi zagubionych, poranionych. Jeden z najsłynniejszych i szokujących cytatów - o tym, że "bez miłości człowiek jest tylko trupem na urlopie, niczym więcej oprócz paru danych i przypadkowego nazwiska, i równie dobrze może umrzeć".
Stokrotnie dziękuję za ten dzisiejszy post :)
A Izie serdecznie gratuluję wygranej :)
Całą zasługę należy przypisać Remarque. Ja obawiam się, że niewystarczająco ciekawie potrafiłam zachęcić do przeczytania. Książka wg mnie naprawdę piękna i klimatyczna. I należy do książek, których się nie zapomina, będę mogła zapomnieć treść, ale nigdy nastroju, Paryża, Ravica i calvadosu. A szukałam jej długo. Tzn. widziałam w księgarni, ale jeszcze się wahałam, czy kupować. Teraz nie miałabym takich wątpliwości.
UsuńI ja też stokrotnie dziękuję. Przypomniałaś mi, że bardzo dawno temu, kiedy jeszcze nawet nie wiedziałam za dobrze gdzie jest Paryż a już na pewno nie wyobrażałam sobie, że przyjdzie mi kiedyś w nim mieszkać, zakochałam się w Reamarque'u i przeczytałam wówczas wszystko, co napisał i co było w Polsce dostępne. Ale "Łuk Triumfalny" był chyba najpiękniejszy i dzięki Twojemu wpisowi muszę do tej powieści wrócić, koniecznie, tym bardziej, że mieszkam teraz trzy kroki od Łuku Triumfalnego...jeszcze raz bardzo dziękuję!.
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja tez się zakochałam i w Paryżu i w Remarque, choć czytałam dopiero dwie książki i to całkiem niedawno. A ponieważ ta moja miłość przyszła dość późno jest tym silniejsza, bo może ostatnia, albo jedna z ostatnich, bo serce mam pojemne. Kiedy mówię, że lecę do Paryża moi znajomi pytają znowu?, jakiś musical? Zupełnie, jakby Paryż nie mógł wypełnić sobą całego życia, jakby krótkie, przelotne, zaliczenie paru punktów na mapie miasta mogło wystarczyć na zawsze i pozwoliło lecieć, pędzić dalej. Nie, mnie to nie wystarcza. Zawsze chciałam być, po prostu być. Pozdrawiam i chyba nie muszę pisać, jaką jesteś szczęściarą.
UsuńGosiu,
Usuńbardzo dziękuję:). Juz uzupełniam dane teeladresowe:). A kalendarz już na przyszły rok, wow:).
A co do Remarqua - mój pierwszy kontakt z nim to był właśnie "Łuk", czytany przez Kolbergera w Lecie z radiem. To był dopiero przykład idealnego lektora:).
UsuńLubię podwajac doznania np. oglądając piękne widoki słuchac pięknej muzyki. Słuchanie Łuku w wykonaniu Kolbergera jest dla mnie takim właśnie podwajaniem przyjemności, które nie było mi dane :( Ale nie można miec wszystkiego.
UsuńA kalendarze w takich miastach "turystycznych" to chyba już od stycznia bywają :)
Przesyłka poszła.
Gosia,pisałam Ci kiedyś, że czytam mało, ale konkretnie. Wtedy czytałam właśnie ŁUK TRIUMFALNY. Wróciłam do niego po wielu latach .Potem przeczytałam CZARNY OBELISK.Dzisiaj uważam, że chyba lepiej przeczytać je w odwrotnej kolejności. Chociażby dlatego, że akcja tej drugiej rozgrywa się w okresie wielkiego kryzysu w Niemczech po I wojnie światowej.Pozdrawiam i do zobaczenia wkrótce !
OdpowiedzUsuńŁucja? zwana Sarą-Marią? czy inna dobra dusza? Nie wiem, kto to czyta mało, ale dobrze, że konkretnie :)
UsuńCzarny obelisk przede mną jak i mam nadzieję wiele innych pozycji.
Inna dobra dusza - Ela M. z IVa....Dlatego napisałam o rychłym spotkaniu...A Remarqua uwielbiam, zwłaszcza za jego filozoficzne przemyślenia, które czasem trzeba kilka razy przeczytać...
UsuńAch ten dopisek powinien był mi dac do myślenia, ale pomyślałam, że Maga P ze studiów, z którą też niedługo się spotkamy. Zatem do zobaczenia 19 tego
UsuńGosiu, po Twojej wspaniałej recenzji muszę wrócić jeszcze raz do Łuku Triumfalnego. Wg mnie jest doskonały.I ten Paryż, ukochany Paryż...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Sara-Maria
:)))
OdpowiedzUsuńGosiu, 16 kwietnia założyłam bloga na Blogspocie.
UsuńKłopoty na W.P.zbyt mocno mnie dołowały. Pisanie 5 razy jednego posta to trochę za wiele
Jego nazwa : Szkiełkiem, okiem i sercem
adres : czarownyswiat.blogspot.com
Ja też chętnie odkurzyłabym tę lekturę, nie znałam wtedy miasta i w ogóle za młodziutka byłam, żeby docenić. Dzięki za recenzję, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzytac ją w Paryżu - to dopiero musi byc przeżycie. Pozdrawiam.
UsuńMówiłam (pisałam), że Ci się spodoba, u mnie w komentarzach, a miałaś wątpliwości.
OdpowiedzUsuńZnakomita recenzja.
No właśnie pamiętałam, że gdzieś czytałam recenzję, ale nie mogłam sobie przypomniec gdzie. Miałam obawę,że mnie przygnębi, okazało się, że niesłusznie.
UsuńUwielbiam książki, podczas lektury których udaje mi się poczuć ducha miasta, w jakim osadzona jest akcja. To fantastycznie móc spojrzeć na różne zakątki oczyma autora (i jego bohaterów).
OdpowiedzUsuńTeż tak mam. Napiszę więcej, do każdej podróży przygotowuję się literacko, a jeśli nie książek z danym miejscem w tle, to wydaje mi się, że może nie ma tam po co jechac.
UsuńNie dość,że książka zapowiada się rewelacyjnie, to jeszcze ten Paryż! Dziękuję Ci za inspirację.
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość :)
UsuńŁuk Tryumfalny to powieść mojego życia, a właściwie jego dorosłej części. Czasu zakazanej, grzesznej i szalonej miłości, przeżywanej w oparach alkoholu (nie calvadosu, a bułgarskiej pliski), brnięcia w coś co nie ma przyszłości i w makabryczny alkoholizm. Wówczas Łuk dawał mi coś w rodzaju alibi, przyzwolenia na moje szaleństwo. Dziś mam to wszystko za sobą, miłość musiała umrzeć, a z alkoholizmu wybrnąłem dzięki kilkuletniej (ciągłe nawroty) uporczywej, profesjonalnej terapii. Jedno pozostało - moja miłość do Łuku i Remarque`a.
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie mimo dramatycznych przeżyć książkę miło wspominasz, bo książka jest tego warta. Każdy ma takie swoje przeżycia związane z lekturą i na szczęście nie zawsze są one tak trudne. Życzę wytrwałości i dalszej przyjaźni z książką Remarqua.
OdpowiedzUsuń