Wydawnictwo Morskie, rok wydania 1959, ilość stron 178
Dzięki uprzejmości książkowca mogłam przeczytać wreszcie książeczkę, do której odwołują się liczni blogerzy.
Książka powinna zawierać ostrzeżenie – nie zaczynać lektury późnym wieczorem, gdyż grozi zarwaniem nocy. Mój egzemplarz niestety takowego ostrzeżenia nie posiadał, zaczęłam czytać późnym wieczorem, oderwałam się niemal nad ranem. Książka pochłonęła mnie całą.
Przeczytawszy iż;
Ojciec czytał ciągle. Czytał przy jedzeniu, czytał w pociągu i w tramwaju, i na przystanku. Czytał po południu w fotelu, wieczorem w łóżku. Najważniejsze obowiązki życiowe odwalał - można by powiedzieć - szybko, uczciwie i precyzyjnie, ale nie wkładając w nie serca ani zapału. Odwalał je też cierpliwie, nigdy się nie buntując, ażeby kupić sobie prawo do zatracania się w książkach podczas godzin należących do niego
pomyślałam sobie, to przecież książka o mnie. Pobudka piąta piętnaście, piata czterdzieści siedzę już w autobusie i w zależności od okoliczności, albo wyciągam książkę papierową, albo nakładam książkę na uszy. Szósta czterdzieści z żalem zdejmuję słuchawki lub chowam książkę do torebki. Potem tylko te osiem godzin pracy, które należy wykonać szybko, uczciwie i precyzyjnie, choć bez serca i bez zapału. I nawet firma jakby podobna. No i czternasta pięćdziesiąt już siedzę w tramwaju, aby ponownie zanurzyć się w lekturze. Potem w domu podczas codziennych zajęć czytam uszami, aby wieczorem kładąc się spać zajrzeć na chwilkę do książki, chwilkę, która kończy się zwykle po północy. Zaraz, zaraz, ale to nie miał być wpis o mnie, ale o książce. Tylko, co ja na to poradzę, że odnajdywałam się niemal na każdej stronie lektury. I choć życie prowadzę nieco bardziej urozmaicone od książkowych bohaterów, a pasje moje są nieco bardziej różnorodne, to czytanie zajmuje wśród nich sporo miejsca. Zwłaszcza teraz, kiedy rodzinne obowiązki nie absorbują już tak bardzo.
Książeczka, niewielkiej objętości pochłonięta została przeze mnie w przeciągu kilku godzin. A więc i ona mnie i ja ją, wzajemnie się pochłonęłyśmy. Jest to książeczka o rodzinie owładniętej manią czytania książek. Począwszy od ojca i dwóch córek, którzy czytali od zawsze, a skończywszy na mamie, która długo pozostawała jedyną "normalną" w rodzinie, ale w końcu i ona musiała skapitulować. W tej rodzinie książki nie tylko się czyta, książki się cytuje, książkami się żyje, a literaccy bohaterowie stają się najlepszymi przyjaciółmi.
Książka porusza też temat literackich powrotów, czy stratą czasu jest czytanie nowo wydawanych książek, czy też czytanie klasyki i wracanie wciąż i wciąż do ukochanych powieści. Odpowiedzi będzie tyle, ilu czytelników. Jest tu także moje ukochane stwierdzenie, iż książka, do której nie warto wracać, nie warta była czasu na jej czytanie, co wcale nie znaczy, iż nie czyta się wciąż nowych i nowych książek, nawet, jeśli stwierdzi się zaraz, że wracać do nich nie warto.
Ja odczytują ją także, jako ostrzeżenie przed zatraceniem się w czytaniu i w każdej innej pasji.
Jest napisana lekko i dowcipnie, jej lektura wywoływała we mnie nie tylko uśmiech na twarzy, ale i częste napady śmiechu. A rozpaczliwe stwierdzenie "Stefcia umarła" zroszone obficie potokami łez, stwierdzenie, które samo w sobie jest raczej tragiczne, niż komiczne, w kontekście Zosinej opowieści omal nie naraziło mojego komputera na kolejne zalanie pitą w trakcie lektury kawą.
Odnalazłam też inne podobieństwo do książkowych bohaterów. Książkowy ojciec posiadał dwie biblioteczki; Miesiąc Zatajony, gdzie znajdowały się książki ukochane, czytane po wiele razy, książki, których nie pożyczało się nikomu, poza najbliższą rodziną i Dary Księżycowe, gdzie znajdowały się książki chętnie wypożyczane, bo nawet jeśli wywędrowały z domu na zawsze, nie było ich żal. Też mam kilka takich książek/płyt/filmów/wspomnień, które przechowuję w biblioteczce/pamięci, do której klucz jest głęboko ukryty.
Książka bardzo mi się podobała. Nie jest może odkrywcza, czy głęboka, ale w pewien sposób szczególnie bliska wszystkim molom książkowym, gdyż jej bohaterowie stanowią ich lustrzane odbicie.
Moja ocena 5/6
Jeszcze raz gorąco dziękuję za umożliwienie mi lektury Bogusi (książkowiec)
Ja uważam, że mimo wciąż brakującego czasu jak najbardziej warto wracać - jeśli to wartościowa książka, to przy każdym czytaniu odkrywamy coś nowego i czytamy ją z innej perspektywy, bo przecież jesteśmy inni, na inne rzeczy zwracamy uwagę, inne sprawy są dla nas ważne. Mało tego, to bardzo ciekawe - porównywać, jak się odbiera daną lekturę w różnych momentach życia.
OdpowiedzUsuńTeż jestem tego zdania i wciąż wracam :) do tego co kocham
UsuńChyba dlatego że stara a ja w świecie blogowym jestem od niedawna, nie spotkałam się z nią wcześniej. Ale Twoja notka mnie niesamowicie wciągnęła. Chcę ją przeczytać! Już się zabieram za poszukiwanie w antykwariatach i portalach z książkami.
OdpowiedzUsuńSama usłyszałam o niej nie tak dawno temu, a jak już raz usłyszałam to się rozwiązał wór z cytatami, nawiązaniami. Zresztą książka odwołuje się do wielu znanych książek i też bywa inspiracją dla dalszych książkowych odkryć i poszukiwań. Powodzenia w poszukiwaniach, bo warto.
UsuńHura, hura, książka na sto dwa!
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam:) Dzięki Twojej recenzji książka może znajdzie nowe rzesze zakochanych w niej moli i to jest piękne. Piękne, że wśród zalewającej nas kolorowej i krzykliwej tandety są lektury, do których warto wracać. Że można pisać lekko, dowcipnie, a ciekawie. I tak dalej, sama zresztą wiesz. Uśmiechy ślę:-)
Postaram się odesłać w najbliższych dniach. Tylko u mnie zawsze jest ten sam problem z wysyłką- książka nie chce sobie sama pójść na pocztę i odstać w ogonku :( więc kombinuję jak koń pod górkę, aby przy okazji, aby bez kolejki, aby samo się zrobiło :)
UsuńSpokojnie, mam co czytać:)Pośpiech jest wskazany tylko w przypadku łapania pcheł. A jeśli możesz, to do koperty zapakuj mi trochę czasu.;)
OdpowiedzUsuńPcheł u siebie nie zauważyłam, więc spoko. A jak jeszcze mam ci znaleźć i zapakować trochę czasu to potrwa jeszcze dłużej, bo muszę się rozejrzeć i poszukać tego czasu, co go wiecznie brak.
UsuńPrawda, że urocza książeczka? ;-) Nie pisałam o niej u siebie, ale ciągle się noszę z zamiarem.
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że skserowałam sobie- na własne potrzeby, bo to utwór z rodzaju tych, do których się wraca, często tylko podczytać fragmencik, jakby skubnąć czekoladkę z bombonierki. Na poprawę humoru.
Chętnie zamieszkałabym kątem u tamtej rodzinki... I wiecie co? Nie przepadam za Trylogią, ale podziwiałam tych, co znali na pamięć, robili sobie turniej wiedzy ze szczegółów z tekstu. Na pewno wuj z rodzinką wygraliby Wielką Grę z tego tematu. Nie wiem, czy dziś ktoś zna jakąś książkę tak na wylot jak oni Sienkiewicza...
Mam jeszcze trochę refleksji, ale to napiszę innym razem.
Pozdrawiam
Ja też innymi oczyma spojrzałam na Trylogię i tak jakoś nabrałam ochoty na przeczytanie. Ja na pewno nie znam tak dobrze Sienkiewicza, ale odzew Upslala pamiętam doskonale z ...filmu. Będę wyglądała twojej recenzji. Dzięki temu, że posiadam teraz książeczkę także w formie elektronicznej mogę zawsze do niej wrócić. Dzięki ogromne.
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale tak interesująco ją przedstawiłaś, że poszukam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZatem się cieszę, że mogłam kogoś nią zainteresować :)
UsuńBardzo zachęcająca recenzja. A słyszałaś o akcji "Cała Polska czyta pod chmurką"?
OdpowiedzUsuń22 kwietnia o godzinie 17:00 miłośnicy książki spotkają się w centralnych punktach co najmniej 24 miast i miejscowości, by wspólnie przeczytać fragment książki "Przyślę Panu list i klucz". Tutaj dokładniejsze informacje:
http://5minutdlaksiazki.blogspot.com/
Nie wiem, czy się wybiorę, niezbyt odpowiada mi termin, ale może...
Pozdrawiam :-)
Dziękuję za informację, nie miałam pojęcia o takiej akcji. Bardzo jestem jej ciekawa. Co prawda w niedzielę mam "pasjonujące" spotkanie rodzinne, ale może uda mi się wymknąć po angielsku i zajrzeć na Długi Targ o 17 tej.
UsuńNiestety, nie znam tej książki. Twoja recenzja tak bardzo zachęca do jej przeczytania. Muszę poszukać w bibliotece.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Życzę powodzenia w poszukiwaniach i polecam akcję o której pisze koczowniczka http://5minutdlaksiazki.blogspot.com/ W niedzielę w 34 miastach będą czytane fragmenty książki.
UsuńŁucja, ma rację twoja recenzja Gosiu, zachęca do jej przeczytania. Też poszukam w najbliższej bibliotece.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy znajdziesz w bibliotece, ale życzę powodzenia, może w antykwariacie :)
UsuńCzytałam, też pożyczone, co za przemiła książka! Miłość do literatury to się tam wylewa ze stron - i bardzo dobrze, bardzo mi się to podoba.
OdpowiedzUsuńDrugą część też zamierzasz przeczytać?
Sama nie wiem, ostrzeżono mnie, że dużo słabsza. Ale może powinnam przekonać się sama.
UsuńJak to się stało, że o tej książce pierwszy raz słyszę? Muszę się wokół rozejrzeć, czy w jakiejś bibliotece uda mi się na nią zapolować :-)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że wiele jest takich książek, o których nawet nie słyszałyśmy, a warte są przeczytania.
Usuń