Jeśli znacie zespół Gregorianie to właściwie nie potrzebujecie mojej rekomendacji. Jeśli nie znacie, to powinniście przynajmniej posłuchać. Gregorianie to dwunastu wokalistów tworzących chór, który wykonuje przeróbki znanych utworów muzyki popularnej w formie wczesnośredniowiecznego śpiewu liturgicznego (chorału gregoriańskiego). Powstały w Niemczech w 1996 roku zespół współpracuje z Sarah Brightman, Amelią Brightman oraz Susaną Espelleta. Już pierwszy ich album Master of Chant przyniósł im popularność i okazał się strzałem w dziesiątkę.
She (lirycznie)
Mogłoby się wydawać, iż gregoriański styl operujący ubogą paletą środków (muzycy wykorzystują jedynie siedem tonów) znudzi w końcu publiczność przywykłą do różnorodności. Tymczasem nic bardziej mylnego. Okazuje się, że wykonanie znanych szlagierów muzyki pop i rock, królujących na listach przebojów, w stylu gregoriańskim daje niesamowity efekt; tajemniczości i magii. Widowisko jedyne w swoim rodzaju; trochę mroczne, trochę liryczne, trochę dynamiczne. W tym rozkrzyczanym świecie koncert Gregorian stanowi oazę radości, energii i odprężenia. Wokalistom ubranym w zakonne, powłóczyste szaty (nieco podrasowane na potrzeby widowiskowości przedstawienia) towarzyszą oprócz dwóch utalentowanych pięknych pań pokazy światła, ognia i dźwięku. Przyznam się, że nie spodziewałam się takiej widowiskowości przedstawienia. Szłam z nastawieniem posłuchania pięknej muzyki, a dostałam w bonusie oprócz wrażeń słuchowych także wrażenia wizualne. Pokazy laserowe, pirotechniczne, wstawki filmowe. Nie było to może show w stylu niektórych gwiazdek sceny, ale kiedy ktoś śpiewa tak doskonale nie musi odwracać uwagi od ewentualnych mankamentów wykonania innymi efektami.
Trailer promujący płytę i trasę koncertową
Tym, co przyciąga publikę na koncerty Gregorian jest przede wszystkim właściwy dobór repertuaru, który pozwala na muzyczne eksperymenty i przeróbki. No i oczywiście umiejętności wokalne wykonawców.
Nowy album Epic Chant to kolejne potwierdzenie dobrego wyboru. Na płycie znalazły się dla przykładu covery takich evergreenów, jak: My Heart Will Go On (Celine Dion), Live And Let Die (Paul McCartney), Kiss From A Rose (Seala), Against All Odds (Philla Collinsa) czy She (Charlesa Aznavoura). Na koncercie mogliśmy posłuchać między innymi muzyki z filmów Gladiator, Absolwent, Ojciec Chrzestny, Piraci z Karaibów, czy moje ulubione kawałki Vangellisa z filmu Rok 1492 Wyprawa do raju oraz Cohena Hallelujah. Przyznam, że nie jestem na bieżąco ani z muzyką współczesną, ani ze znajomością współczesnego repertuaru kinowego, ale każde wykonanie było nietuzinkowe, niebanalne i … ożywcze. Znowu chciało się powiedzieć trwaj chwilo, jesteś piękna.
To był bardzo miły wieczór w towarzystwie pięknej muzyki, wspaniałego śpiewu oraz ciekawej oprawy. Publiczność bawiła się fantastycznie, a bisom nie było końca. Dla mnie (wielbicielki Sary Brightman) dodatkową radością była możliwość posłuchania jej siostry. Obie występujące wokalistki miały ciekawą barwę głosu, a ich wykonania harmonizowały z chóralnym śpiewem Gregorian. Drugą z wokalistek była Eva Mali, której głos mnie urzekł swą ciepłą, operową melodyką.
Word without end
To było fantastyczne i niezapomniane przeżycie.
Uwielbiam Gregorian. Mam płytę z ich utworami, są wspaniali.
OdpowiedzUsuńCały czas chodzą za mną utwory z nowej płyty, już sobie ją zamówiłam. Dotychczas miałam jedynie pierwszą ich płytę Master of chant :)
UsuńGosiu, troszeczkę zazdroszczę. Marzę aby kiedyś zobaczyć na żywo Gregorian. Uwielbiam ich, podobnie jak Sarę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że masz fantastyczne i niezapomniane przeżycia.
Serdecznie pozdrawiam:)
A ja chętnie wybiorę się, kiedy kolejnym razem odwiedzą Polskę, bo warto. I cieszę się też, że nie przeżyłam rozczarowania, co ostatnio mi się kilka razy przydarzyło. Pozdrawiam także i oczywiście pamiętam i wiem (po ilości klipów, jakie zamieszczasz:)że lubisz Sarah. Mój o niej wpis jakoś czeka na redakcję i się nie może doczekać.
UsuńNo, w końcu i z muzyki coś mam i znam. Baaardzo ich lubię. Na żywo oglądani, to musiał być koncert! Pozdrawiam wielokrotnie, bo jakoś czas mnie pochłonął i rzadziej pukam tu i tam. Ale wiernie jestem, czytam, choć nie zawsze się odzywam:)
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje uczucia. Ja też się cieszę, jak trafiam u kogoś na znane i lubiane lektury, utwory, okolice. I ja również ostatnio rzadziej bywam w blogosferze, mało czasu, mniej chęci, inne priorytety. A może chwilowe wiosenne zmęczenia. Pozdrawiam
UsuńPoslucham...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Pozdrawiam także
UsuńByłem w Warszawie na koncercie. Było czadowo :) Pozdrawiam J
OdpowiedzUsuńDzięki :) i wzajemnie
OdpowiedzUsuń