Po raz pierwszy z zespołem zetknęłam się przy okazji moich fascynacji brytyjską wokalistką (głównie musicalową, ale nie tylko) Sarah Brightman. Poszukując jej wykonań na Youtubie trafiłam na utwór En Aranjuez Con Tu Amor wykonywany wspólnie z Sarah przez czterech utalentowanych śpiewaków. To było to. Miłość od pierwszego usłyszenia. Potem płyta kupiona podczas zagranicznych wojaży i całkiem niedawno informacja o koncercie w Gdańskiej Ergo – Arenie. Czyż mogłam nie pójść? To oczywiście pytanie retoryczne.
Grupa składająca się z trzech tenorów (Urs Toni Buhler, David Miller, Sebastian Izambard) i barytona (Carlos Marin) już od dziesięciu lat wykonuje znane utwory muzyki operowej, popowej i (tu ogromny ukłon w stronę panów) musicalowej. Ba, ale jak wykonuje. Tego się nie da opowiedzieć.
Tego trzeba posłuchać. Nawet najbardziej banalny szlagier muzyki pop w takim wykonaniu powoduje, że słuchacza przeszywa dreszcz emocji (potoczne powiedzenie, że ciary chodzą po plecach jest tu jak najbardziej na miejscu). Siedziałam wbita w krzesełko i chłonęłam muzykę i śpiew całą sobą; każdą komórką i każdym nerwem. Operowo - symfoniczne wykonania w harmonii z pięknymi głosami powodowały, iż słuchanie było ucztę nie tylko dla ducha, ale i dla ciała, które ogarnęło przyjemne uczucie rozluźnienia i zawieszenia w czasoprzestrzeni. Nie będę się powtarzać, nie będę pisać o fruwaniu pod sufitem, o motylach w brzuchu, o braku słów, o ekstazie wzruszeń.
Napiszę jedno, to był kolejny najpiękniejszy koncert, w jakim miałam okazję uczestniczyć.
Można sobie zadać pytanie, czy wykorzystanie takiego talentu do wykonywania popularnych, wpadających w ucho utworów to nie marnotrawstwo kapitału, jakim obdarzył ich stwórca, można też zapytać, czy nie więcej jest pożytku z popularyzowania (co za brzydkie słówko) klasycznego śpiewu przy okazji muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej. Być może więcej osób będzie kojarzyć zespół oraz słuchać z przyjemnością takich utworów, jak Can`t help falling in love (z repertuaru Presleya) czy My heart will go on (z Titanica) niż nieco bardziej wyrafinowanego repertuaru klasycznego, ale cóż z tego. Muzycy mają niewątpliwie duży talent, a słuchanie ich daje radość i odprężenie.
Można sobie zadać pytanie, czy wykorzystanie takiego talentu do wykonywania popularnych, wpadających w ucho utworów to nie marnotrawstwo kapitału, jakim obdarzył ich stwórca, można też zapytać, czy nie więcej jest pożytku z popularyzowania (co za brzydkie słówko) klasycznego śpiewu przy okazji muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej. Być może więcej osób będzie kojarzyć zespół oraz słuchać z przyjemnością takich utworów, jak Can`t help falling in love (z repertuaru Presleya) czy My heart will go on (z Titanica) niż nieco bardziej wyrafinowanego repertuaru klasycznego, ale cóż z tego. Muzycy mają niewątpliwie duży talent, a słuchanie ich daje radość i odprężenie.
Somewhere West Side Story
Słuchanie pięknego śpiewu powoduje lekkość na duszy i oddychanie pełną piersią.
Wokalistom towarzyszyła brytyjska artystka operowo-popowa Katherine Jenkins. Przyznam, iż nazwisko było mi dotąd zupełnie obce i troszkę obawiałam się, iż będzie to jedynie miły dla oka dodatek, zwłaszcza, że kobieta jest urodziwa. Okazało się jednak, że Katherine śpiewa równie pięknie, jak wygląda. Jak rzekł jeden z wokalistów; wygląda jak anioł i śpiewa jak anioł. Aria z Carmen (Habanera) wykonana została w sposób perfekcyjny (to oczywiści moje skromne zdanie, no i jeszcze tylko paru tysięcy widzów wczorajszego wieczoru). W programie nie zabrakło pięknych pieśni romantycznych w klasycznym-operowym wykonaniu.
Wokalistom towarzyszyła brytyjska artystka operowo-popowa Katherine Jenkins. Przyznam, iż nazwisko było mi dotąd zupełnie obce i troszkę obawiałam się, iż będzie to jedynie miły dla oka dodatek, zwłaszcza, że kobieta jest urodziwa. Okazało się jednak, że Katherine śpiewa równie pięknie, jak wygląda. Jak rzekł jeden z wokalistów; wygląda jak anioł i śpiewa jak anioł. Aria z Carmen (Habanera) wykonana została w sposób perfekcyjny (to oczywiści moje skromne zdanie, no i jeszcze tylko paru tysięcy widzów wczorajszego wieczoru). W programie nie zabrakło pięknych pieśni romantycznych w klasycznym-operowym wykonaniu.
Na początek zabrzmiało My heart will go on. Choć nie przepadam za tym utworem muszę przyznać, że w takim wykonaniu miło się go słuchało. Przez chwilę miałam wrażenie, jakbym to już gdzieś słyszała i to całkiem niedawno. Ten sam utwór kilka dni wcześniej wykonywali Gregorianie w Hali widowiskowo-sportowej w Gdyni. Jak widać utwór stanowi świetny materiał do przeróbki. Oba wykonania bardzo różne, ale oba całkiem udane. Popularne pieśni romantyczne wykonywane po włosku, hiszpańsku, angielsku przeplatane były klasycznym repertuarem. Mnie oczywiście kupili cudownym wykonaniem Music of the Night z Phantom on the Opera oraz Somewhere z West Side Story. Kiedy usłyszałam jak Katherine śpiewa partię Christine łezki popłynęły z oczu.
Habanera z Carmen
Zespół miał szczęście współpracować z tak utalentowanymi artystkami, jak Celine Dion, Toni Braxton, Barbrą Streisand, Sarah Brightman.
Jedynie organizator się nie spisał. Brak telebimów uniemożliwiał osobom siedzącym w dalszych rzędach czerpanie radości z udziału w koncercie. Mam nadzieję, że muzyka i wokal zrekompensowały im brak efektów wizualnych. Koncert skończył się trochę po dwudziestej trzeciej i okazało się, że Gdańsk o tej porze staje się komunikacyjną pustynią.
Też lubię słuchać Sarah Brtihgton. Przy jej piosenkach najlepiej odpoczywam. Zaliczyłaś na pewno niesamowity koncert. Trochę zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńTak to prawda, koncert był niesamowity. Na brak telebimów i kłopoty z nagłośnieniem mam swój ratunek- kupuję bilety w pierwszych rzędach. Nie chcę, aby takie wpadki psuły mi radość z koncertu. Co nie zmienia faktu, że organizatorzy zawiedli tu na całej linii. Jakież to musi być rozczarowanie, kiedy czeka się na koncert latami, w potem wychodzi rozczarowanym. A muzyka zarówno Brightman, Il Divo, Bocelli, czy choćby Gregorianów - to balsam na moje uszy. Słuchana z płyt to odpoczynek, słuchana na koncercie-to eksplozja przeżyć.
UsuńJak usłyszałam w Panoramie o koncercie od razu pomyślałam o Tobie, że tam byłaś i jakże okropnie - jak to brzmi- tych doznań Ci zazdroszczę:))Dziękuję, że podzieliłaś się z swoimi wrażeniami. A jakie płyty (nie osobne piosenki) ich szczególnie polecasz?
OdpowiedzUsuńJakąze mnie to cieszy, kiedy tyle osób myśli o mnie :) Kiedyś Bazyl powiadomił mnie o Nędznikach- filmie, innym razem ktoś zwrócił uwagę na jakiś zespół. O książkach nie wspominając. Nie wiem, czy jestem właściwą osobą do polecania płyt. Jakkolwiek lubię bardzo ich słuchać, mam jedynie dwie płyty, a wczoraj zamówiłam koncertowe dvd z Londynu. A z tych dwóch które mam polecam bardziej Ancora (chyba ze względu na pierwszy utwór, który zamieściłam we wpisie. Mam do niego ogromny sentyment). Moja mama dzisiaj wysłuchała tej płyty i zażyczyła sobie dostać taką samą. Miłość od pierwszego wysłuchania szerzy epidemię.:)
UsuńDziękuję Ci bardzo:)
UsuńMiejmy nadzieję , ze to nie jest ostatni koncert Il Divo.
OdpowiedzUsuńMyślę, że koncertować będą jeszcze długo, jak nie w Polsce, to choćby w Berlinie, czy gdzieś niedaleko. A tam łatwiej dotrzeć, niż np. do niektórych ośrodków w Polsce (przy barku połączeń lotniczych i braku szybkich pociągów)- tak nawiasem mówiąc podziwiam osoby, które przyjechały z odległych zakątków kraju, bo przebyły dalszą drogę niż np. musieliby przebyć mieszkańcy Londynu, czy Paryża). Z tego co słyszałam, to panowie z zespołu byli zadowoleni z tak dużego zainteresowania, więc zapewne wrócą. Tylko, czy do Gdańska- to już inna sprawa. Ale mieć nadzieję - zawsze warto.
UsuńMała dygresja co do płyt - najlepszym albumem jest "Wicked Game" - wyjątkowo dojrzała wg. samych wykonawców. A perełka jest oczywiście - The Greatest Hits . W listopadzie 2013 roku ukarze się kolejny album - miejmy nadzieję z nowymi utworami, a covery pójdą w niepamięć.
OdpowiedzUsuńMyślę, że wszystko jest kwestią gustu. Mnie - skromnej posiadaczce dwóch płyt (Ancora i Greatest Hits) bardziej podoba się Ancora, co nie oznacza, że ta druga nie jest warta zakupu. Mnie - maniaczki musicali nie może nie zachwycać Somewhere czy Don`t cry for me Argentina. Co do pozostałych się nie wypowiadam, bo nie znam. Co do coverów słyszałam wypowiedź jednego z panów, że nie zamierzają zmieniać repertuaru na własny, skoro jest zapotrzebowanie na covery jest wciąż żywe. Ale na pewno Il divo Poland ma większą wiedzę na ten temat niż ja :) Pozdrawiam
UsuńNa taką pogodę, jaką mamy za oknami, to tylko remedium jest pięknie spędzony czas.
OdpowiedzUsuńA ja odwrócę Twoją wypowiedź i napiszę, że pięknie spędzony czas to remedium na każdą pogodę :)
Usuńdrogie zachwycone dziewczyny kupcie koniecznie koncert z Barcelony - był co prawda w 2009 roku, ale nasi organizatorzy mogą zabaczyć fachową oprawę koncertu w wielkiej arenie.Są telebimy i chodniczki umożliwiające przemieszczanie się artystów blisko publiczności - repertuar głównie hiszpański - Isabel, Angelina itp piękne 2 piosenki na bis, podpisywanie płyt
OdpowiedzUsuńitp. Płyta leży w sklepach tam gdzie CD bo gamonie sprzedawcy nie doczytali,że to komplet CD+DVD cena bardzo przystępna
A dzięki za polecenie. Szkoda, że odezwałeś/aś się dopiero teraz, bo już jedno zamówienie poszło. Ale wezmę sugestię pod uwagę przy kolejnym zakupie. Akurat telebimy, czy chodniczki, albo to, że ktoś się mógł otrzeć o idola (sama nie mam takich ciągot) na płytce nie są mi do szczęścia potrzebne. Świetnie zorganizowany koncert widziałam na żywo. Ale jeśli śpiewają tam równie pięknie, jak choćby na wspomnianych dwóch krążkach CD to ja kupuję. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń