Pierwsza wizyta w nieznanym mieście, mnóstwo obaw związanych z kiepską znajomością języka, cztery dni pobytu, kilka przewodników i kilkanaście podpowiedzi zaowocowały wyborem takich a nie innych miejsc do odwiedzenia. Wśród tych, które okazały się najmilsze memu sercu znalazło się Temple.
Temple – to teren, na którym mieściły się „średniowieczne szkoły prawnicze”. Dziś zaglądając w okna budynków odniosłam wrażenie, że nadal mają tutaj swą siedzibę firmy prawnicze. Jak podaje przewodnik Pascala z 2007 roku przez ten kompleks budowli musiał przejść każdy angielski prawnik zanim uzyskał pozwolenie na wykonywanie zawodu.
Temple – to teren, na którym mieściły się „średniowieczne szkoły prawnicze”. Dziś zaglądając w okna budynków odniosłam wrażenie, że nadal mają tutaj swą siedzibę firmy prawnicze. Jak podaje przewodnik Pascala z 2007 roku przez ten kompleks budowli musiał przejść każdy angielski prawnik zanim uzyskał pozwolenie na wykonywanie zawodu.
Jest to (wg mojej zaledwie kilkudniowej wiedzy na temat miasta) nietypowe miejsce w Londynie. Miasto, które przytłoczyło mnie swą metropolitalnością, zgiełkiem, hałasem, tłokiem (nawiasem mówiąc podobne wrażenie zrobiły na mnie w tym roku wszystkie odwiedzane miejsca), miasto, którego architektura zaskoczyła mnie swobodnym łączeniem przeszłości z przyszłością pokazało mi tutaj inne oblicze; ciche i spokojne, zaludnione jedynie rdzennymi mieszkańcami, pozbawione natłoku turystów, otoczone zielenią. Tutaj odniosłam wrażenie, że czas się zatrzymał, żadnych szklanych i betonowych drapaczy chmur, żadnych futurystycznych budowli, brukowane dziedzińce, ustronne uliczki, nikt nie pędzi, nikt się nie spieszy. I podobno nadal występuje tu oświetlenie gazowe, o czym nie mogłam się przekonać odwiedzając je w świetle dnia.
Czyżby to wpływ dawnych mieszkańców Temple? Nazwa tego miejsca wywodzi się od templariuszy, którzy pod koniec dwunastego wieku byli właścicielami terenów. To tutaj znajduje się pochodzący z połowy szesnastego wieku Middle Temple Hall, budynek łączący niegdyś funkcje sypialni, stołówki i sali wykładowej, budynek, w którym miała miejsce premiera Wieczoru Trzech Króli Szekspira. (zdjęcia nr 1 i 2) Tutaj też znajduje się dawna świątynia templariuszy, powstały pod koniec dwunastego wieku kościół Temple z charakterystyczną, otoczoną kolumnami, Rotundą naśladującą świątynię Grobu Bożego w Jerozolimie (zdjęcie nr 3,4). Rotunda wygląda jak miniatura rzymskiego Zamku Świętego Anioła. Gdyby nie prostokątna dobudowana nawa kościół w niczym nie przypominałby znanych nam świątyń chrześcijańskich. Dwukrotnie został poważnie zniszczony, po raz pierwszy w trakcie wielkiego pożaru Londynu w 1666 r. (cóż za wymowna data dla zwolenników spiskowych teorii dziejów), po raz drugi w trakcie drugiej wojny światowej. Dwukrotnie też został odrestaurowany. Do dziś zachowały się upiorne rzeźbiarskie dekoracje (gargulców, demonów, ludzkich twarzy -zdjęcie nr 5) zdobiące nagie, surowe ściany wewnętrzne świątyni, a także nagrobki średniowiecznych rycerzy. Przeczytawszy gdzieś, iż ceremonia wtajemniczenia nowych adeptów rozpoczyna się od wejścia do świątyni o świcie poprzez drzwi prowadzące do Rotundy byłam nieco zawiedziona z powodu ich zamknięcia. Nie mogłam złożyć ślubów pobożności, czystości, ubóstwa i posłuszeństwa i nie zostałam wtajemniczona w sekrety zakonu. Wnętrze zadziwia swym ascetyzmem, nic nie rozprasza uwagi uczestników nabożeństwa. Prosty ołtarz ozdobiony jedynie drewnianym krzyżem i dwoma drewnianymi świecznikami, ławki ustawione po obu stronach nawy prostopadle, a nie jak równolegle do ołtarza. Sporo tu drewna; tablice ze spisem mistrzów świątyni, drewniane organy i kazalnica (zdjęcie nr 6).
Najbardziej dekoracyjnym elementem wystroju są kolorowe witraże, choć i one są wyjątkowo skromne. Tym, co najbardziej przyciąga wzrok odwiedzających są kamienni rycerze śpiący w okrągłej nawie Rotundy. Ośmiu Rycerzy z mieczami (zdjęcie nr 7) i w pełnym uzbrojeniu stoi (leży) na straży tajemnic świątyni, która (przynajmniej z zewnątrz) ze względu na solidne, grube mury bardziej przypomina warowną fortecę niż miejsce kultu. Templariusze mieli czego strzec, poza tym, że stanowili zbrojne ramię kościoła, pełnili ważną rolę w ówczesnym życiu politycznym; ich mistrz zasiadał w parlamencie, jako pierwszy baron królestwa, świątynie stanowiły miejsca pobytu królów oraz legatów
papieskich. Tutaj przechowywano złoto podróżnych, bowiem świątynie pełniły też funkcje depozytów bankowych. Przysiadam na kamiennej ławie biegnącej wzdłuż okręgu Rotundy i mam wrażenie, że znajduję się w teatrze, w którym odbywały (a może nadal odbywają się) tajemnicze rytuały. Znikają turyści, dzień przechodzi w noc, wnętrze rozświetlają światła świec i zaludniają postacie w maskach wypowiadające jakieś tajemnicze słowa.
To mam przewodnik na przyszłość:) Będzie ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuńBędę trochę przeplatać wrażenia londyńskie z weneckimi, rzymskimi, paryskimi i florenckimi dla urozmaicenia bloga, a poza tym czeka cała masa quasi recenzji książkowych.
UsuńWydawało mi się, że trochę znam Londyn, a widzę, że niekoniecznie, bo dzięki Tobie właśnie dowiedziałam się o ciekawym miejscu, które koniecznie muszę odwiedzić następnym razem. Ekspresja na wyrzeźbionej twarzy po prostu niesamowita w kontekście spokoju i surowości budowli!
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę, że moja znajomość Londynu jest bardzo mizerna, że wiele z czytelniczek i czytelników zna go lepiej, tym bardziej mnie cieszy fakt, że udało mi się znaleźć zakątek mniej znany. A paradoksalnie zawdzięczam to D.Brownowi i jego książce Kod da Vinci, w której bohaterowie swoje poszukiwania prowadzą także w Anglii. :)
UsuńZnam tylko wersję filmową Kodu... i przyznam, że londyński epizod całkiem mi wypadł z pamięci.
UsuńJa mam słabość do dwóch pierwszych jego książek, bo dzięki nim zapałałam sympatią do Berniniego i poznałam wiele ciekawych zakątków w Rzymie, Paryżu, a teraz i Londynie.
UsuńKażdy może odkryć coś dla siebie w Londynie:) Choć to ogromna metropolia, to jednak są takie niezwykłe miejsca, gdzie jest cicho, spokojnie i swojsko. Przyznam, że po Temple tylko szybko przemknęłam, ale jeśli kiedyś jeszcze zawitam nad Tamizę, to spróbuję się dokładniej rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że każde miejsce ma wiele do zaoferowania i to jest ciekawe, że każdy odkrywa swoje. Mam nadzieję, że z czasem odnajdę kolejne urokliwe dla mnie miejsca w Londynie. A z metropolitalnością jest tak, że czasami doskwiera, a czasami się jej nie zauważa. W październiku była wyjątkowa namacalna i to wszędzie.
UsuńNigdy nie słyszałam o Temple, a wydaje mi się, że mogłoby mi się spodobać. Uwielbiam miejsca, w których czas jak gdyby się zatrzymał, gdzie można tak po prostu usiąść na ławce i oddać się marzeniom. Cieszę się, że mogłam dzięki Tobie mogłam poczuć namiastkę tego klimatu bez wychodzenia z domu :)
OdpowiedzUsuńTo mamy coś wspólnego, bo ja także lubię miejsca spokojne i ciche, w których można odnaleźć ślady przeszłych czasów, albo przynajmniej uruchomić wyobraźnię i dokonać teleportacji :) Cieszę się, że mogę się takim miejscem podzielić.
UsuńW takim miejscu historia przemawia do zwiedzającego bardzo.
OdpowiedzUsuńNazwa mi jest znana, gdyż trochę książek historycznych związanych z Anglią a co za tym i Londynem przeczytałam.
Było to jednak dawno więc i niewiele pamiętam.
Z przyjemnością zapoznałam się z Twa fotorelacją. Zdjęcia znakomite.
To przeciwnie niż ja, bo moja znajomość historii ukierunkowała się w kierunkach bardziej południowych i historia Anglii jest mi mało znana. Ale nigdy nie jest za późno na nowe, ciekawe znajomości.
UsuńDzięki za pokazanie Londynu...Cudne zdjęcia... Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie, a co do zdjęć nie przesadzajcie, są jeszcze bardziej amatorskie niż ten blog :)
UsuńByłam jedynie tuż obok Londynu (Luton) i to też tylko na parę godzin, więc takie wpisy jak ten - bezcenne. Mam rzadką okazję poznać to miasto choć trochę, trochę z bliska! :-)
OdpowiedzUsuńJa krzewicielką wiedzy o Londynie- to dopiero niespodzianka. Sama dopiero to miasto liznęłam. Ale - miło mi.
UsuńA skarb? A skarb templariuszy? Zlokalizowałaś? Chętnie odwiedziłabym to miejsce.
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę zacytować za wspominanym tu pisarzem poczytnych powieści, iż w pewnym momencie przestałam szukać, szukam nadal. Ale to było dopiero pierwsze podejście, więc dalej wsłuchuję się w słowa tajemniczych obrzędów czekając na bliższą podpowiedź.
UsuńNadzwyczajne miejsce! Szkoda że nie wiedziałam o nim wcześniej, co prawda słyszałam nazwę ale nic poza tym. Gdybym miała pojęcie, że jest tam tak pięknie to bym wydelegowała Martę jak była w Londynie...
OdpowiedzUsuńMoże zdarzy się jeszcze okazja, abyś sama je obadała :) I tak to nigdy nie wiadomo, jaki będzie skutek uboczny czytania nie najlepszej literatury, czasami bardzo przyjemny.
UsuńMasz rację, tutaj czas zatrzymał się kilkadziesiąt klat temu. Fajny klimat, dobrze go uchwyciłaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cieszy mnie ta wypowiedź osoby, która tu była i odniosła podobne odczucia, bo już miałam podejrzenia, że może mi się tylko tak wydawało, może miałam piękny sen. Pozdrawiam
UsuńFantastyczne miejsce. Podczas pobytu w Londynie jakoś tam nie dotarłam.
OdpowiedzUsuńW czasie jednego wyjazdu, można poznać cząstkę tego ogromnego miasta...
Widząc Twój post, teraz bardzo tego żałuję. Będzie okazja do kolejnego wyjazdu.
Twoje zdjęcia świetne obrazują to miejsce.
Pozdrawiam serdecznie:)
Zdecydowanie nie jest to możliwe podczas jednego wyjazdu, obawiam się też, że i kilka pobytów to mało, aby poznać miejsce. Jeśli mój wpis zainspiruje choć jedną osobę do odwiedzenia tego ciekawego miejsca to super.
UsuńAleż pięknie opowiadasz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję
Usuń