Zabawa, którą poznałam u kaye, a następnie obserwowałam na innych blogach polega na przedstawieniu się za pomocą przedmiotów. Ja także zdecydowałam się przedstawić za pomocą przedmiotów, które dla mnie mają duszę.
1) Przede wszystkim jest plan (mapa) która określa upodobania poznawcze, a jednocześnie służy snuciu wspomnień. Lubię się także podpierać nią czasami przy lekturze.
2) Kalendarz - obowiązkowa pamiątka z podróży, wykorzystywana zupełnie niezgodnie z przeznaczeniem; kalendarze zdobią ściany, często jednak zapominam przekładać kartki, zdarza się, że umyka mi jakiś miesiąc. Kiedy spostrzegam, że jest to miesiąc ozdobiony wyjątkowo piękną reprodukcją zatrzymuję czas i pozwalam majowi być kwietniem lub listopadowi październikiem.
3) gipsowy gargulec z paryskiej Notre-Dame ma dla mnie wyjątkowo wiele znaczeń; od pamiątki z podróży poczynając, poprzez skojarzenia z gotyckimi katedrami, Wiktorem Hugo, Quasimodo, którego przyjaciółmi były kamienne stwory, aż po muzykę (musical NDdP),
4) tablet - dla zaznaczenia, że zdarza mi się stąpać twardo po ziemi (choć prawdę mówiąc, co to za twarde stąpanie po ziemi, to raczej bujanie w wirtualnej rzeczywistości). W każdym razie uosabia on moje uzależnienie od internetu, z którego nie potrafię się wyleczyć i umożliwia kontakt z bliskimi podczas licznych podróży.
5) dla przeciwwagi są kolorowe szklane anioły - pierwiastek duchowy, wyraz metafizycznych skłonności u racjonalnie myślącej osoby. Kiedy wszystko zawodzi pozostają moje Anioły.
6) odtwarzacz muzyki i książek - mój ratunek podczas drogi do i z pracy, umilacz czasu na wyjeździe oraz podczas nudnych, służbowych wyjazdów. Bez niego nie ruszam się z domu, a towarzyszy mi także często podczas prac porządkowych. Dodatkowa zaleta pozwala na odgrodzenie się od świata zewnętrznego.
7) i 8) gipsowa maska z Wenecji - to przede wszystkim pamiątka, ale też synonim tajemniczości i ukrywania się przed światem,wyraz mojego umiłowania do tego co odrębne, indywidualne, inne. Maska kojarzy mi się także z jednym z ulubionych musicali, którego program spoczywa wyżej. Ponieważ nie wyobrażam sobie życia bez muzyki nie mogło tutaj zabraknąć elementu związanego z muzyką.
8) Filiżanka do espresso - to poza pamiątką z muzeum Van Gogha, wyrazem hołdu dla malarza, uosobieniem zamiłowania do piękna natury także wyraz mojej niepraktyczności - nie pijam espresso. Pijam wyłącznie kawę z dużą ilością mleka.
9) i 10) książka, którą aktualnie czytam doskonale wyraża podróżnicze poszukiwania. Na książce jedna z wielu zakładek, które także przywożę z każdej podróży (ta z reprodukcją ukochanego Botticellego)
11) i 12) kieliszki- pierwszy jest raczej wyrazem upodobania do kolorowego szkła niż do wyskokowych trunków, choć nie napiszę, że jestem abstynentką, drugi matowy - służy za świecznik; lubię wykorzystywać szklane naczynia jako świeczniki.
13) I jedyny kobiecy akcent- perfumy. Prawie się nie maluję, natomiast mam słabość do ładnych zapachów.
No nie, jednak nie jedyny. Mam też słabość do kolorowego szkła, dlatego nie mogę się oprzeć zakupom biżuterii z kolorowego szkła z Murano, biżuterii, której potem prawie nie noszę.
1) Przede wszystkim jest plan (mapa) która określa upodobania poznawcze, a jednocześnie służy snuciu wspomnień. Lubię się także podpierać nią czasami przy lekturze.
2) Kalendarz - obowiązkowa pamiątka z podróży, wykorzystywana zupełnie niezgodnie z przeznaczeniem; kalendarze zdobią ściany, często jednak zapominam przekładać kartki, zdarza się, że umyka mi jakiś miesiąc. Kiedy spostrzegam, że jest to miesiąc ozdobiony wyjątkowo piękną reprodukcją zatrzymuję czas i pozwalam majowi być kwietniem lub listopadowi październikiem.
3) gipsowy gargulec z paryskiej Notre-Dame ma dla mnie wyjątkowo wiele znaczeń; od pamiątki z podróży poczynając, poprzez skojarzenia z gotyckimi katedrami, Wiktorem Hugo, Quasimodo, którego przyjaciółmi były kamienne stwory, aż po muzykę (musical NDdP),
4) tablet - dla zaznaczenia, że zdarza mi się stąpać twardo po ziemi (choć prawdę mówiąc, co to za twarde stąpanie po ziemi, to raczej bujanie w wirtualnej rzeczywistości). W każdym razie uosabia on moje uzależnienie od internetu, z którego nie potrafię się wyleczyć i umożliwia kontakt z bliskimi podczas licznych podróży.
5) dla przeciwwagi są kolorowe szklane anioły - pierwiastek duchowy, wyraz metafizycznych skłonności u racjonalnie myślącej osoby. Kiedy wszystko zawodzi pozostają moje Anioły.
6) odtwarzacz muzyki i książek - mój ratunek podczas drogi do i z pracy, umilacz czasu na wyjeździe oraz podczas nudnych, służbowych wyjazdów. Bez niego nie ruszam się z domu, a towarzyszy mi także często podczas prac porządkowych. Dodatkowa zaleta pozwala na odgrodzenie się od świata zewnętrznego.
7) i 8) gipsowa maska z Wenecji - to przede wszystkim pamiątka, ale też synonim tajemniczości i ukrywania się przed światem,wyraz mojego umiłowania do tego co odrębne, indywidualne, inne. Maska kojarzy mi się także z jednym z ulubionych musicali, którego program spoczywa wyżej. Ponieważ nie wyobrażam sobie życia bez muzyki nie mogło tutaj zabraknąć elementu związanego z muzyką.
8) Filiżanka do espresso - to poza pamiątką z muzeum Van Gogha, wyrazem hołdu dla malarza, uosobieniem zamiłowania do piękna natury także wyraz mojej niepraktyczności - nie pijam espresso. Pijam wyłącznie kawę z dużą ilością mleka.
9) i 10) książka, którą aktualnie czytam doskonale wyraża podróżnicze poszukiwania. Na książce jedna z wielu zakładek, które także przywożę z każdej podróży (ta z reprodukcją ukochanego Botticellego)
11) i 12) kieliszki- pierwszy jest raczej wyrazem upodobania do kolorowego szkła niż do wyskokowych trunków, choć nie napiszę, że jestem abstynentką, drugi matowy - służy za świecznik; lubię wykorzystywać szklane naczynia jako świeczniki.
13) I jedyny kobiecy akcent- perfumy. Prawie się nie maluję, natomiast mam słabość do ładnych zapachów.
No nie, jednak nie jedyny. Mam też słabość do kolorowego szkła, dlatego nie mogę się oprzeć zakupom biżuterii z kolorowego szkła z Murano, biżuterii, której potem prawie nie noszę.
Przepiękna ta filiżanka! A zabawa jest świetna, moje zdjęcie już zrobione, będzie na blogu w czwartek :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przyjrzę się twojemu otoczeniu :) Filiżanka została dokładnie obejrzana przez panów celników, którzy rozpakowali mi pięknie zapakowany upominek.
UsuńCała jesteś w "podróżach". Uroczo się "określiłaś"
OdpowiedzUsuńTeż lubię szkło kolorowe.
Życie jest podróżą :) Lubię kolorowe szkło w każdej postaci. Zaczęło się chyba od kolorowych kulek, które służyły dzieciom do zabawy, takie mieniące się wieloma kolorami, gładziutkie i okrąglutkie.
UsuńOj, pamiętam te kulkI.
UsuńBo my prawie, prawie z jednego pokolenia :) choć ty szczęśliwsza, bo nie musisz już chodzić do roboty:)
UsuńAleż cudeńka zgromadziłaś! Bardzo klimatyczne zdjęcie obrazujące Twoje największe pasje: podróże, musicale i sztukę. Bardzo się cieszę, że pokazałaś nam swoje skarby i właściwie nie mogę się zdecydować, co najbardziej przyciąga mój wzrok. Chyba filiżanka i wenecka maska :)
OdpowiedzUsuńKupiłam dwie takie filiżaneczki i chyba w końcu będę musiała napić się z niej kawy. Mam nawet takie włoskie urządzenie do zaparzania kawy, więc może spróbuję, choć raz:) A do maski męskiej dokupiłam rok temu maskę kobiecą :) Ogromnie je lubię, jak wszystkie zaprezentowane przedmioty.
UsuńA czy te maski można powiesić na ścianie? W mieszkaniu mamy taką spora ścianę, na której nie da się zamocować żadnych półek, i przeznaczyliśmy ją na obrazki będące wspomnieniem naszych podróży. Choć jest jeszcze sporo miejsca, to naprawdę lubię spojrzeć na nasze podróżnicze pamiątki. :)
UsuńA jak Ci się podoba Marai? Mam nadzieję, że go nie przereklamowałam?
Maski są przeznaczone do powieszenia na ścianie. U mnie na ścianach sporo i zdjęć dzieci i podróżniczych wspomnień i kalendarzy :) pamiątki z podróży są świetne na poprawę humoru i przeniesienie się w inny świat, zupełnie, jak książki (a dla mnie też muzyka) Maraia dopiero zaczęłam czytać dziś w drodze do pracy, na razie mi się bardzo podoba, ale jestem jeszcze na początku.
UsuńTeż mam takie włoskie urządzenie do zaparzania kawy, tylko nie wygląda zbyt atrakcyjnie po kilkunastu latach eksploatacji. A espresso też nei piję, kawę doprawiam kosmiczną ilością mleka.
UsuńMusze poczekać, aż ten cykl się przewali, bo przy moim braku skłonności do ładnych przedmiotów nie bardzo mam co umieścić na takim zdjęciu...
Moje także nie wygląda zbyt estetycznie, mimo, iż parzę w nim kawę jedynie do dwójki gości. Co do kawy to właściwiej byłoby rzec, że piję mleko z kawą niż kawę z mlekiem. Myślę, że przedmioty do których mamy słabość nie muszę być ładne, a raczej powinny mieć to coś, co sprawia, że one nam sprawiają przyjemność. :)
UsuńMam podobną maskę z Wenecji :) a biżuteria cudna :)
OdpowiedzUsuńWybór takiej maski zawdzięczam cioci, która doradziła mi tę, kosztem tych pięknie kolorowych, ale z czasem mogących męczyć wzrok swoją krzykliwością. I dziś uważam, że to był świetny wybór, a jak zobaczyłam jeszcze maskę żeńską to nie miałam wątpliwości, jaka będzie kolejna pamiątka. Co do biżuterii obdarowuję nią znajomych i krewnych i jakoś nie wyobrażam sobie, że się nie spodoba. Nawet, jeśli nie będzie się nosić, to będzie można pooglądać :)
Usuń"Zestaw", który charakteryzuje pasjonatkę podroży z duszą:)
OdpowiedzUsuńBrakuje mojego odwiecznego przyjaciela plecaczka, do którego mogłabym to wszystko (poza naczyniami) zapakować i już bym ruszała na spotkanie z przygodą :)
UsuńPodróżniczo i anielsko u ciebie:) Z biżuterią podobnie - podoba mi się u innych, kupuję, ale nie noszę. Zdobi zielone szkła rozrzucone tu i tam. Zatęskniłam za wakacjami i zwiedzaniem:)
OdpowiedzUsuńTeż mam słabość do zielonego szkła, choć podoba mi się i niebieskie. Czerwone jest trochę za odważne, wolę podziwiać na sklepowych witrynach. Z zaprezentowanych korali i bransolet mogłabym na palcach jednej ręki policzyć, ile razy zdobiły moją osobę. Ale lubię je mieć, a może kiedyś to się odmieni. Za wakacjami tęsknię od chwili, kiedy wróciłam z poprzednich, a mnie przyjdzie na nie czekać do września. Ale damy radę :)
UsuńGargulec.. jejku, jak mi się podoba! :) Piękne przedmioty podróżniczki, pięknie oddają Twoją podróżniczą pasję :-)
OdpowiedzUsuńTo jest mój ukochany gargulec, katedrę zdobią jeszcze inne i w zasadzie za każdą wizytą chcę dokupić mu towarzysza, ale zawsze łapię się na tym, że łapię za identycznego stwora. Jak wspomniałam wyżej do kolekcji brakuje mojego niezawodnego plecaczka.
UsuńŁadna kompozycja przedmiotów. Taka jesteś dla czytelników bloga, mimo że o zapachach było mało:)
OdpowiedzUsuńTak mi się wydaje, że w zasadzie nic nowego nie napisałam, tyle, że w jednym miejscu pokazałam to, o czym piszę (trąbię:)) od dawna. Co do zapachów lubię delikatne, raczej kwiatowe niż orientalne; mam szczególną słabość do Kenzo (kiedyś było to d`ete- z piękną buteleczką w kształcie listka, dziś, kiedy tamta seria się skończyła- jak na załączonym obrazku. Czasami nawet się zastanawiam, czy bardziej podoba mi się zapach, czy ładne opakowanie (szklane i najchętniej kolorowe:)).
UsuńPięknie się przedstawiłaś. Pomysł bardzo mi się podoba. Zaraz widać Twoją naturę, chęć podróżowania i ulubione hobby. Czy jesteś taka, jaką sobie Cię wyobraziłem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jeśli pomysł się podoba, zapraszam do zabawy:) A jaka naprawdę jestem- tego nie wiem nawet ja sama, ale taką siebie postrzegam, jak to próbowałam dookreślić :)
UsuńW pełni zgadzam się z Nuttą, że to zdjęcie dobrze oddaje to, jak prezentujesz się nam wirtualnie:)
OdpowiedzUsuńNiezwykle zazdroszczę, że udało Ci się stworzyć tak piękną kompozycję. Mnie oddałoby chyba tylko zdjęcie największego bałaganu świata, w którym za żadne skarby nie mogę znaleźć tych przedmiotów, które chciałabym uwiecznić na zdjęciu:(
A problemów z noszeniem biżuterii absolutnie nie rozumiem. Im jestem starsza, tym odkrywam w sobie większe pokłady choinkowatości:) Twoje koraliki granatowo-niebiesko-czarne wzięłabym od razu!:)
:) Mój bałagan udało się ogarnąć wyłącznie na potrzeby fotografowania. pamiątki z podróży na szczęście mają swoje stałe miejsce, na ścianach, półeczkach i w pudełku, korale także, więc poza wyszukaniem programu musicalowego (szukałam tego z Nędzników, ale nie znalazłam) nie było problemu, nawet perfumy mają swoje miejsce na półeczce przy drzwiach wyjściowych :).
UsuńKurcze, nie wierzę, wszystko ma swoje miejsce, to skąd mi się bierze bałagan wszech panujący- nie mam pojęcia.
Biżuteria? - bransoletki przeszkadzają mi w pracy, pierścionki uwierają, korale - czasami uda im się powisieć na szyi przez pół dnia, ale rzadko. Te granatowo-niebiesko-czarne to ostatni nabytek. Odkryłam sklepik, w którym taka pstrokacizna prezentowana była we wszystkich odcieniach i barwach i wielu wzorach. Bransoletka wyjątkowo niepraktyczna, gruba i zsuwa się z dłoni, ale jak ładnie prezentuje się (pardon prezentowałaby się) w towarzystwie korali. :)
Fajny pomysl, prezentowanie siebie poprzez przedmioty. Wcale mnie nie dziwi, ze lubie Twojego bloga, widze ze Twoja osobe, gdybym gdzies spotkala tez bym polubila. Bardzo podoba mi sie Twoja kolekcja, wydaje mi sie taka uniwersalna i bardzo przyjemna. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe słowa, chyba w głębi duszy czujemy się niedowartościowani, bo ważne są dla nas słowa potwierdzenia, że ktoś widzi i czuje podobnie. A zabawa do wykorzystania na wszelkich blogach, pomysłodawcy (kimkolwiek jest) na pewno będzie miło.
OdpowiedzUsuń;) Lubie punkt 6
OdpowiedzUsuńJa lubię wszystkie :)
Usuń