Złodziejka książek - Zusak Marcus (Audiobook)
Gdyby oceniać książkę ilością łez wylanych podczas lektury to należałoby ją zaliczyć do pierwszej dziesiątki najlepszych książek, jakie przeczytałam w przeciągu ostatnich dwóch lat. Było jednak w tej lekturze coś, co sprawiało nieprzyjemny zgrzyt, wyczuwałam jakiś fałsz. Bohaterka Liesel Meminger to mała dziewczynka, oddana na czas wojny rodzinie zastępczej z powodu nieprawomyślnych poglądów ojca. Liesel, która kolejno traci wszystko, co kocha (tatę, brata, mamę, przyjaciół) azyl znajduje w książkach. Brzmi ciekawie, nawet, jeśli tą pierwszą książką, na której nauczy się czytać jest Podręcznik grabarza. Narratorem jest śmierć, ale choć sieje spustoszenie, to jednak próbuje wzbudzić (jeśli nie litość) zrozumienie, bo przecież ona jest tylko wykonawcą czyjejś woli. Autor w sposób wzruszający opisuje koszmar wojny, której ofiarami są niewinni. Jak napisałam wyżej spłakałam się niemiłosiernie czytając o ogromie krzywd i tragedii ludzkich. Tylko z czyjej winy one się dzieją? Otóż autor podobnie jak śmierć czyni jedynie wykonawcą czyjeś woli, tak Niemców czyni jedynie ofiarami systemu. Bo przecież oni nie chcieli, a co najwyżej godzili się lub musieli się pogodzić z rozwojem wydarzeń, bo przecież oni też byli ofiarami i oni cierpieli niedogodności wojny, głód, wypędzenia i oni ginęli na wojnie. Z niedowierzaniem czytałam o wzmiankę o Hitlerze, który zdaniem autora był jedynie siewcą słów.
Wpadł na pomysł, że będzie rządził światem za pomocą słów. „Nie będę strzelał z pistoletu –stwierdził - Nie będę musiał”. Trzeba mu przyznać, że nie działał pochopnie ani głupio. (...) Cały obszar swego kraju gęsto obsadził słowami .”
Moim zdaniem Złodziejka słów to lektura szkodliwa, bowiem czytelnik odnosić z niej może błędne przekonanie, iż Niemcy były takimi samymi ofiarami wojny, jak inne narody. Zwłaszcza młody czytelnik, dla którego historia II wojny światowej staje się powoli tak odległa, jak dla mojego pokolenia historia bitwy pod Cedynią. Lektura tym bardziej szkodliwa, iż autor nie jest pozbawiony literackiego talentu i potrafi grać na emocjach.
Postać legendarna, czy autentyczna – to pytanie będzie zapewne jeszcze długo zaprzątało umysły ciekawskich. Zdając sobie sprawę, iż nigdy nie dowiemy się, czy Jan Anglicus (właściwie Joanna) pod imieniem Jana VIII rzeczywiście zasiadał/ła na tronie Piotrowym (pomiędzy papieżami Leonem IV i Benedyktem III) w latach 853-855 autorka napisała powieść, w której kontrowersyjna historia / legenda jest pretekstem do ukazania realiów epoki. Europa z IX wieku, to raczej mało znany okres w historii. Realia życia w małej, ubogiej wiosce, czy na rubieżach monarchii, całkowite podporządkowanie kobiet ich męskim „opiekunom”, brak prawa do wykształcenia dla płci pięknej, surowe warunki życia, wiara w zabobony, ciągłe najazdy, gwałty, zniszczenia stanowią ciekawe tło dla fikcyjnej acz prawdopodobnej historii. Dla uatrakcyjnienia opowieści bohaterka cudem unika całego splotu nieprawdopodobnych okoliczności. Najciekawsza część opowieści dotyczy dzieciństwa Joanny, w której poznajemy życie niekochanej, poniżanej przez ojca i brata dziewczynki o bystrym umyśle i głodzie wiedzy. Kiedy udaje się do zakonu i wiedzie życie pod męskim przebraniem historia staje się bardziej mglista. A już najmniej udany jest wątek romansowy, jednak, skoro przekazy (legendy) podają, iż Joanna zmarła w trakcie porodu jest to wątek niezbędny. Sama postać Joanny jest nie do końca dopracowana. I choć po powieści historyczne sięgam rzadko to lekturę uważam za miłe urozmaicenie upalnych sierpniowych dni, choćby ze względu na dokonane z pietyzmem odtworzenie historycznych realiów oraz mimo wszystko ciekawie poprowadzoną fabułę.
(Nie) boszczyk mąż Joanna Chmielewska
Nie umiem powiedzieć, dlaczego ta książka kiedyś szalenie mnie śmieszyła. Dzisiaj przeczytałam może bez otrząsania się, ale i bez zachwytów. Zabrakło mi tego właściwego pani Joannie poczucia humoru. Sam pomysł opiera się na próbie zamordowania męża przez osobę o umysłowości debilki do kwadratu, czyli nic nowego, bowiem większość potencjalnych sprawców u Chmielewskiej to osoby nie grzeszące inteligencją. Żona – niedoszła morderczyni poza brakiem inteligencji wyróżnia się talentem kulinarnym godnym master chefa oraz monstrualnymi rozmiarami. Kilka razy podczas lektury się uśmiechnęłam, jednak powodów do śmiechu pełną gębą nie odnalazłam. Ponowna lektura rozczarowała. Jako osoba od zawsze stosująca różne diety z zainteresowaniem czytałam o próbach odchudzenia głównej bohaterki. Tyle, że dziś lepsze rady można wyczytać w Internecie. Książka przeczytana w ramach wyzwania stosikowe losowanie u Anny.
"Papieżyca Joanna" - jak dla mnie bardzo udana powieść, właśnie takie lubię, a to, że bohaterka na poły legendarna, tym bardziej mnie intrygowało :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, iż nie spodziewałam się, że lektura przypadnie mi do gustu. Podobało mi się, iż autorka sama wyjaśniła, co było faktem, a co "wymyśliła" na potrzeby uatrakcyjnienia lub też spojenia fabuły.
OdpowiedzUsuń"Złodziejka książek" kojarzy mi się głównie z tym, że nie przeczytałam jej do końca... A nie zdarza mi się to często. Rzecz chwalona, bestseller itp., ale zupełnie nie moje klimaty. Możliwe, że nie dałam jej wystarczającej szansy, ale, z drugiej strony, kiedy książka ma nas zauroczyć, jeśli nie od samego początku?
OdpowiedzUsuńHmm, napiszę tak, u mnie bywa z tym różnie. Czasami dopiero ostatnie zdanie książki sprawia, że doznaję olśnienie,że to jednak dobra książka bywa. Myślę, że nie ma reguł. Były też takie, które zapowiadały się fantastycznie, a potem okazywało się, że niewypał. Nie napisałabym, że to zła książka, a raczej, że szkodliwa między innymi dlatego, że autor nie jest pozbawiony talentu zajmującego pisania.
UsuńFala zachwytów jaką swego czasu wzbudziła "Złodziejka książek" nastroiła mnie do tej pozycji wysoce nieufnie. Widzę, że słusznie.
OdpowiedzUsuńA takie postawienie sprawy i takie właśnie pokazanie Niemców w czasie II wojny nie dziwi, gdy zważyć, że autor jest synem Austriaka i Niemki. Poniekąd go nawet rozumiem, ale jestem świeżo po lekturze relacji byłego więźnia Oświęcimia z drugiego procesu oświęcimskiego, w czasie którego wszyscy oskarżeni kreowali się (niektórzy skutecznie) na "ofiary systemu" i nijak nie potrafię uwierzyć w taką właśnie wersję zdarzeń (poza jednostkowymi przypadkami, rzecz jasna).
A ja chyba nie rozumiem, bo posiadając umiejętność pisania mógłby napisać naprawdę niezłą książkę, a nie coś, co jest próbą wybielenia przodków, grania na emocjach, wzbudzenia współczucia dla jego rodaków, co jak widać udało mu się nieźle, skoro książkę okrzyknięto bestsellerem. Nie miałam pojęcia o zachwytach, jakie książka wywołuje, dopiero po przeczytaniu znalazłam informacje na ten temat.
UsuńMnie "Złodziejka książek" bardzo się podobała, choć czytałam ją już ładnych parę lat temu i nie wiem, jak odebrałabym ją obecnie.
OdpowiedzUsuńPozostałe dwie pozycje brzmią bardzo ciekawie, mam nadzieję, że uda mi się w przyszłości je nadrobić. :)
Pozdrawiam!
Pewnie gdybym czytała w młodszym wieku to może nie zwróciłabym uwagi na niebezpieczeństwo, jakie niesie lektura, tym bardziej, że jak podkreśliłam kilkakrotnie pisarz całkiem sprawny literacko.
Usuń" Papieżyca Joanna " przede mną, uwielbiam takie książki.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)*
Lubię książki historyczne. A postać Joanny bardzo mnie interesowała i intrygowała.
OdpowiedzUsuńPapieżycę świetnie mi się czytało. Chyba nigdy nie dowiemy się jak było naprawdę.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Do "Złodziejki książek" kiedyś na LC byłam zachęcana przez piętnastolatka, który był książką zachwycony. Młody człowiek odbierał najwyraźniej książkę jako piękną, emocjonalna powieść.Mam taką nadzieję, gdyż książka ma faktycznie fatalny wydźwięk historyczny i powiem, że można być zdziwionym, że u nas w kraju tak dotkniętym efektem "słów" Hitlera wydaje się tak szkodliwe - zgadzam się z Tobą książki tylko ze względów komercyjnych. Tym bardziej szkodliwe, że książki czyta młodzież, dla której odpowiedzialność Niemiec za II wojnę światową już może nie być z czasem taka oczywista....jak to już jest w Niemczech.
OdpowiedzUsuńDruga książka mnie intryguje ze względu na kontekst historyczno- społeczny.....samej historii nie znam.
I ja mam w zamiarze taki hurt z Updikiem, tylko pewno dopiero w październiku jak osiądę już na dobre w domu......
Pozdrawiam Gosiu tak słonecznie jak mam dzisiaj za oknem....
Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam, ale właśnie wróciłam z urlopu. Tak, ta książka może być szkodliwa zwłaszcza dla młodzieży, bo zafałszowuje historię. Choć dobrze, że nie zakazano jej wydawania, bo zakazany owoc zawsze rozbudza większe zainteresowanie, więc jeśli chce się coś rozpowszechnić, najlepiej tego zakazać. Swoją drogą nie mogę się nadziwić, że pewne środowiska nie dostrzegają tej prawidłowości. Drugą książkę polecam, myślę, że mogłaby cię zainteresować. Joanna vel Jan została w niej przedstawiona w bardzo korzystnym świetle, może nawet zbyt korzystnym, niemal jak święta.:) Pozdrawiam znad góry ciuchów do prasowania :)
UsuńCzytam b. mało kryminałów. Przeczytałam ze dwie Agathy Ch, i "Wszystko czerwone" Joanny Ch. I ta ostatnia mnie rozśmieszyła, próbowałam potem innych "Chmielewskich", ale to nie było to.
OdpowiedzUsuńA jak oceniasz książkę i adaptację "Złodziejki"?
Też tak mam z kryminałami i quasi - kryminałami, jak nazywam książki pani Chmielewskiej. Z tym, że Agaty Chr. przeczytałam dość sporo. Co do Złodziejki wydaje mi się, że przedstawiłam moją ocenę we wpisie. Co do adaptacji filmowej nie znam.
OdpowiedzUsuńDziwie sie, ze dopiero teraz pisze komentarz. Zlodziejki ksiazek nie czytalam, bo najpierw obejrzalam film, wyryczalam sie ja bobr, wiecej mi nie trzeba bylo :) W filmie tez Niemcy pokazani byli jako narod ucisniony, wierze, ze wielu wycierpialo przez wojne, jak na przyklad ci, ktorzy musieli opuscic swoje domy na Dolnym Slasku i gdzie ten dom pozniej 'wzieli w posiadanie' moi dziadkowie z calym dobrobytem, szkoda, ze w ksiazce/filmie nie jest powiedziane dlaczego moi dziadkowie wzieli ten dom i gdzie sie podzial ich dobrobyt. Czasem sie dziwie, ze dla mlodziezy ta, calkiem przeciez niedawna historia jest tak odlegla, a z drugiej strony moze juz nie tak bardzo mnie to dziwi ? Dla nich to przeciez cos znanego tylko z ksiazek, moze maja mlodszych dziadkow, moze juz nikt im nie przekazal tego co bylo?
OdpowiedzUsuńNie powiedzieli/ nie napisał, bo jego koncepcja opowieści tego nie zakładała/ była inna. Ale gdyby napisał, to może jej wydźwięk byłby inny, bardziej dla mnie/ dla nas akceptowalny. No tak, stosunek do historii jest pewnie proporcjonalny do czasu, jaki upłynął od jej wydarzeń. Sama po sobie widzę, że ostatnia z wojen (ta nam najbliższa czasowo) we mnie tkwi przez filmy z czasów młodości, opowieści dziadków (raczej babć) czy nawet rodziców, których historia zaczęła się tuż po, no i szkolne lektury. Z początku było to jakieś takie antygermańskie nastawienie, z czasem doszło antysowieckie. A przecież już to co działo się nieco wcześniej nie wywołuje takich emocji. Dlatego też trochę rozumiem młodsze pokolenie, które odbiera książkę emocjonalnie, pomijając historyczne uwarunkowania, co nie zmienia mojego do niej stosunku.
OdpowiedzUsuń