Kolejny kiepski dzień. Dla poprawy nastroju sięgam po zdjęcia z wakacji i trafiam na barwną budowlę, której widok (mimo, iż niektórzy określą ją mianem kiczu) może poprawić humor. Eklektyczny obiekt pokryty gamą różnobarwnych kolorów nie ma w sobie nic wyrafinowanego, a jednak nie widziałam człowieka, czy to małego, czy dużego, któremu nie sprawiłaby przyjemności wizyta w Bajkowym Pałacu niczym z Tysiąca i Jednej Nocy. Romantyczna wizja idealnego Pałacu urzeczywistniła się w Sintrze, miejscowości położonej niecałą godzinę godziny drogi od Lizbony. Sama nie wiem, czy częściej ulegałam zadziwieniu z powodu pomieszania stylów (epok) zadzierając głową ku fasadzie, aby obejrzeć kolejny detal, czy częściej ulegałam dziecięcej radości z wizyty w miejscu niczym z bajki. Czasami dobrze jest dać się ponieść nie wymagającej analizowania
przyjemności z podziwiania wytworu ludzkiej wyobraźni w służbie czyjegoś kaprysu.
Kaprys miał Ferdynand von Sachen – Couburg drugi mąż portugalskiej królowej Marii II, który zlecił baronowi von Eschweg stworzenie portugalskiej wersji delirycznego zamku Neuschwanstein Ludwika Bawarskiego (pisała o nim Łucja tutaj). Ferdynand poślubił owdowiałą królową per procura. Później musieli się jednak spotkać, przynajmniej parę razy, bowiem, kiedy on czuwał nad budową wymarzonego domostwa (położony w górach bajkowy pałacyk
Budowla powstała w miejscu chrześcijańskiej świątyni (XV wiecznego klasztoru pustelników z bractwa Hieronima). Jakiż dysonans pomiędzy prostotą i skromnością klasztoru (tak go sobie wyobrażam), a złożonością i przepychem Pałacu.
Słoneczne (a nawet świetliste) kolory fasady (żółć, beż i ceglana czerwień) zostały stonowane porcją spłowiałego błękitu. Wieże i wieżyczki, zdobienia, ażury, mozaiki, rzeźby i płaskorzeźby, bramy, łuki, kolumny, balkoniki, pilastry - czego tu nie ma. Zachwycają misterne detale, a wzrok przyciąga strzegący Pałacu umieszczony nad Łukiem Trytona potwór morski.
To eklektyczne połączenie wielości w jedność nie wprowadza dysonansu.
Style gotycki, egipski, manueliński, dalekowschodni, renesansowy, mudejarski (znawcy dopatrzą się pewnie jeszcze innych) mieszają się ze sobą, a odwiedzający znajdą przyjemność w ich identyfikacji. Trochę to jak zabawa w szukanie charakterystycznych cech zdobniczych.
Kicz czy dzieło sztuki? A to już rzecz gustu. W każdym razie trudno przejść obojętnie.
Kicz czy dzieło sztuki? A to już rzecz gustu. W każdym razie trudno przejść obojętnie.
Dekoracyjność obiektu, zarówno z zewnątrz, jak i w środku jest imponująca.
Może miałam pecha, bowiem podczas pobytu w Sintrze padał deszcz i wiał silny wiatr, tak silny, że z wielką ostrożnością przemierzałam mikroskopijnej wielkości balkonik ciągnący się wzdłuż jednej z wieżyczek. A może to nie był pech, bowiem w słoneczny dzień pałac mógłby wydać się zbyt bajkowy (jak polukrowany kawałek tortu). A tak chmurność dnia stonowała jego jaskrawo barwną powłokę.
Małgosiu, będę szczera. Czekałam na Twoją relację z Lizbony, Sintry. I chociaż w tym mieście trzeba się nachodzić "góra, dół, góra, dół" to zaliczam je do najpiękniejszych miast.
OdpowiedzUsuńZachwyciła mnie i to bardzo, letnia rezydencja rodziny królewskiej. Nie dlatego, że mam bzika na punkcie pałaców, zamków, dworków...
Niezwykle fantazyjna jest architektura tego pałacu. Podobały mi się "motywy" Maurów, styl gotycki i portugalski późnogotycki( manuelin) i te elementy z zamków Schinkla.
Serdecznie pozdrawiam:)
Sama wiesz, jak to jest z tymi podróżniczymi wspomnieniami, dziesiątki zdjęć, setki wspomnień i tak mało czasu, aby wszystko opisać. Dlatego wspomnienia są fragmentaryczne. Pałac Pena robi wrażenie, nie tylko z zewnątrz,ale i w środku. Pamiętam, jak zachwycił mnie twój wpis na temat zamku Ludwika Bawarskiego i jak ci wówczas zazdrościłam. A teraz i ja mogłam obejrzeć takie baśniowe miejsce.
UsuńDoskonale wiem. Tysiące zdjęć i ciągle mało czasu na bywanie na blogowisku.
UsuńWpadam, wklejam zdjęcia, coś tam piszę nie czytając postu i pędzę na ulubione blogi.
Dzisiaj i tak jestem dłużej bo Eryk patrzy na jakiś mecz. Życzę ci dobrej spokojnej nocy. Wszak rano musimy (Ty również) wcześnie wstać:)
Mam podobnie, a potem za jakiś czas czytam swój wpis i się rumienię, a to stylistyka szwankuje, a to pomyłka w treści, a to brak wiedzy :( Czasami zauważam i poprawiam, ale i na to trzeba czasu.
UsuńBardzo ciekawa budowla.
OdpowiedzUsuńNiczym pałac z baśni " Tysiąca i jednej nocy ".
Ekletyczny to za mało powiedziane.
Pozdrawiam:)*
Też tak uważam. Robi wrażenie, zadziwia, zachwyca, zaurocza, wywołuje różne wrażenia, ale nie pozostawia obojętnym.
UsuńGuciu, głowa do góry! Trzymam kciuki za to, żeby jutro bym wspaniały dzień:) Pałac bajkowy, jesteś dzielna, że chciało Ci się jechać dwie godziny od Lizbony, ale było warto, jak widać na zdjęciach...
OdpowiedzUsuńW naszej nierzeczywistości rodem z Orwella niestety kiepskie dni stają się codziennością - dobrze przenieść się wtedy w dziedzinę ułudy, która wydaje się bardziej rzeczywista niż ta za oknem.
OdpowiedzUsuńI jeszcze małe sprostowanie, poprawiłam już w treści, kiedy napisałaś, że chciało mi się tyle jechać (pisałam o dwóch godzinach) zajrzałam do notatek. Podróż pociągiem trwa 40 minut, a potem trzeba podjechać autobusem 15 minut. Jak to pamięć jest ulotna. A wycieczkę połączyłam z wycieczką na najdalej wysunięty cypel Europy na zachód oraz wizytą na plaży w Cascais.
UsuńMoże pałac uchodzi za kiczowaty i przerysowany, ale ja jestem nim oczarowana i mam nadzieję kiedyś go zobaczyć. Jednym z piękniejszych pałaców stworzonych przez Maurów porównywanym do pałacu z Tysiąca i Jednej Nocy jest Medinat al-Zahara w Andaluzji, wybudowany prze kalifa Abd ar Rahman II na cześć swojej faworyty Zahary.
OdpowiedzUsuńNiestety berberowie zniszczyli jego dzieło i pozostały jedynie ruiny, a cenny budulec przeznaczono na budowę kościołów i pałaców.
W ten sposób historia kołem się toczy. Maurowie niszczyli Kościoły, a Kościół z kolei niszczył ich dzieła sztuki.
Pozdrawiam:)
Miejmy nadzieję, że jeszcze wróci możliwość bezpiecznego podróżowania i uda nam się jeszcze wiele pięknych miejsc zobaczyć. W Kordobie duże wrażenie zrobił na mnie Meczet La Mezquita służący za rzymskokatolicką katedrę. A budowanie jednej świątyni w miejsce drugiej, rozbieranie jednej dla budulca na drugą to sprawa stara jak świat :)
UsuńZnakomity kicz na poprawę nastroju, no i widzisz teraz jakie znaczenie posiada kiczowatość, bez której może byłoby zbyt smutno...
OdpowiedzUsuńEch, kiedy mnie spotka to szczęście podróży po Portugalii ???
Jak pamiętam uścisków i całusków nie lubisz, ale i tak ściskam serdecznie życząc dobrego dnia :)
No co ty, jest takie miejsce- w którym nie byłaś? :) Na pewno dotrzesz i do Portugalii A co do całusków i uścisków - to wiesz, wszystko zależy kto ściska i całuje:) Więc ściskam.
UsuńFascynująca - to pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl! Jako że mam słabość do wszystkiego, to baśniowe i kiczowate, bardzo mi się podoba! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba. Mnie także:) choć nadal się waham, czy to bardziej kicz czy bajka.
UsuńA myślałem, że Neuschwanstein nic nie przebije :-)
OdpowiedzUsuńErrare humanum est - czy jakoś tak.
UsuńRzeczywiście, ta budowla poprawia humor. Raz, że przypomina trochę cukierkowe pałace księżniczek rodem z Disneylandu, dwa - bo chciałoby się tam przenieść, zamiast marznąć i blednąć wraz z polskim bezsłonecznym przedwiośniem. Już na samą myśl o takiej możliwości (hipotetycznej, ale jednak) raduje się serce. Bajkowo!
OdpowiedzUsuńByle do wiosny, Małgosiu :-)
Prawda? Bajka, nie bajka, pomarzyć dobra rzecz. A to, że cukierkowe, że polukrowane, każdemu czasami potrzeba trochę słodyczy. Pozdrawiam.
UsuńWizyta w Sintrze to coś czego nie zapomina się do końca życia. Można nie pamiętać nazwy miejscowości, nazwiska architekta, ale TEN PAŁAC(taki trochę sen pijanego architekta) tłumaczy wszystko. Od razu każdy wie, o co chodzi. U mnie się to przynajmniej sprawdza ;).
OdpowiedzUsuńSen pijanego architekta? Ciekawie to określiłaś. Ale myślę, że architekt był raczej całkiem trzeźwy, choć rzeczywiście może to tak wyglądać.
UsuńFaktycznie widok tego zamku z takim poplątaniem stylów i kolorów może poprawić humor....szkoda, że biedna królowa nie mogła w nim pomieszkać chociaż trochę z tą swoją czeladką.....
OdpowiedzUsuńA co tam teraz jest...muzeum?
Nie wiem, czemu ale odczułam jakąś ulgę, że Maria chociaż zobaczyła to ciekawe domostwo. Wnętrze jest udostępnione do zwiedzania, znajdują się tam meble, obrazy, porcelana, wyposażenie.
UsuńZachwyciła mnie fasada. Piękny kobaltowy kolor i drobne kafelki kojarzą się z techniką "azulejo", którą podziwiałam w Maroku:)
OdpowiedzUsuńI właściwie ci się kojarzy :) To zamierzony efekt
UsuńCiekawe dlaczego niegdy nie bylam w Sintrez? Byc moze dlatego, ze tak intensywnie 'mieszkam' w Lizbonie w czasie tych krotkich wypadow, ze juz na nic innego nie starcza czasu? Budowle, oczywiscie widzialam wiele razy na zdjeciach, ale z takim ciekawym opisem nigdy. Po raz ktory juz wspomne o wydaniu przewodnika, bylby to pierwszy przewodnik, ktory trafia w moje gusta, bo jak na razie obywam sie bez :)
OdpowiedzUsuńI znowu chciałoby się napisać- skąd ja to znam, to intensywne przebywanie w miejsku bliskim sercu, tak że szkoda każdej chwili na jakieś oderwanie się odeń, choćby na chwilę. Po raz pierwszy przeczytałam o Sintrze w jakiejś gazecie o podróżach, kiedy jeszcze od mojego podróżowania oczekiwałam czegoś zupełnie innego, niż dzisiaj, pewnie tego czego oczekuje większość turystów. Potem zapomniałam. Przypomniało mi się, kiedy na blogu o Lizbonie przeczytałam o wycieczkach (jednodniowych). Ponieważ okazało się, że zaplanowana wycieczka byłaby zbyt czasochłonna i zbyt kosztowna zdecydowałam się na coś w pobliżu, a po lekturze Nocnego pociągu zamarzyło mi się Cabo da Roca, a że polecano trzy w jednym (wraz z Sintrą i Cascais) zdecydowałam się na taką właśnie wycieczkę przypominając sobie ten bajecznie kolorowy i bajecznie eklektyczny pałac. Dziękuję za miłe słowa.
UsuńDzięki za tę wycieczkę w kolory pamięci.:) Baśniowa architektura Pałacu Pena zauroczyła mnie na równi z jego romantycznymi wnętrzami, które sprawiały wrażenie, jakby właściciele przed chwilą je opuścili, i otaczającym go gigantycznym parkiem, wypełnionym egzotycznymi roślinami i drzewami. Można tam było zapomnieć o całym, położonym gdzieś daleko świecie.
OdpowiedzUsuńWnętrze rzeczywiście nie przypomina muzeum, co raczej opuszczone przed chwilą lokum. Parku nie miałam okazji dobrze obejrzeć, bowiem trafiłam na jedyny dzień wakacji, kiedy wiało, padało i połamało mi parasolkę. Szkoda, bo pewnie kolejna okazja prędko się nie trafi. Ale cieszę się, że udało mi się choć ten Pałacyk obejrzeć i chwilkę posnuć uliczkami Sintry.
OdpowiedzUsuń