Książkę kupiłam na fali zainteresowania Piwnicą pod baranami, którą odkryłam dla siebie w zeszłym roku. Do dziś żałuję, że tak późno.
O Dymnym wiedziałam niewiele. Dlatego w sensie poznawczym lektura była bogatym źródłem informacji na temat osoby, którą nazywano Leonardem da Vinci czasów powojennych. Ci, którzy go znali, twierdzili, iż gdyby tylko udało mu się skupić na jednej dziedzinie zainteresowań mógłby dokonać w niej bardzo dużo. Niestety podobnie jak renesansowy geniusz parał się zbyt wieloma dziedzinami sztuki, żadnej nie oddając się na wyłączność. Pisanie krótkich form, współtworzenie scenariuszy, granie w filmie, występy kabaretowe, rysunki, fotografia, rękodzieło. Książka powstała z rozmów z przyjaciółmi i bliskimi, a także wertowania zasobów archiwalnych Filmoteki Narodowej, Akademii Sztuk Pięknych, zasobów radiowych a nawet IPN.
Autorka wielokrotnie wspomina, iż pozyskane materiały, wiedza na temat Wieśka często sobie przeczą, ponieważ Wiesiek lubił kreować alternatywną rzeczywistość i tworzył różne wizje własnej biografii. Uwielbiał improwizować, lubił sytuacje niedookreślone, stąd ciężko wyodrębnić, która z opowiadanych przez niego, czy tych, którzy go dobrze znali, historii zdarzyła się naprawdę, a która została wymyślona.
Czytając biografię przychodził mi na myśl film Wszystko na sprzedaż, w którym wszyscy wspominają nieobecnego aktora, a każde zdarzenie przedstawiane jest z różnych punktów widzenia.
Dymny był osobowością niezwykle bogatą i nieszablonową i niemal wszyscy wspominają go z podziwem i sympatią, choć niektórzy przyznają, iż obawiali się jego niepoczytalności, objawiającej się wybuchami agresji. Bywał awanturniczy i groźny, zwłaszcza po alkoholu, z którym miewał problemy. Miał jednak w sobie jakiś urok, który przyciągał do niego ciekawe osobowości powojennego świata kulturalnego i niezwykłe kobiety.
Autorka przyjęła sobie za cel odnalezienie wszystkich wspomnień, każdego materiału i każdej opowieści o Dymnym i w książce zamieszcza je wszystkie wychodząc z założenia, że każda nawet wymyślona historyjka daje nam obraz niesamowitego człowieka. Być może przydałaby się pewna selekcja, ale rozumiem zamysł autorki.
Postać Dymnego obrosła dziś legendą, przy czym jest to legenda awanturnika i alkoholika, natomiast autorka poprzez dotarcie do przyjaciół, znajomych, rodziny przedstawia go także jako człowieka ciepłego, potrafiącego zatracić się w uczuciu, skromnego, bezkompromisowego, człowieka, który jak tlenu do życia potrzebował wolności i swobody. We wspomnieniach wielu osób pozostał właśnie taki. Pozostał też artystą. Dziś trudno byłoby nam wymienić choćby parę jego artystycznych dokonań; wiele jego dzieł spaliło się w pożarze, filmowe scenariusze były odrzucane, a twórczość kabaretowa żyje tylko we wspomnieniach jej uczestników i odbiorców. Sama nie miałam pojęcia, iż takie utwory, jak Czarne anioły, czy Konie apokalipsy są jego autorstwa. Autorka nie pomija też ciemnej strony jego osobowości. Powstaje portret wielowymiarowy; połączenie legendy z biografią. I mimo, iż autorka darzy swojego bohatera sympatią, to nie jest to obraz wyidealizowany.
Reasumując; ciekawa pozycja o niezwykle ciekawej osobie osadzona w powojennych realiach polityczno-historyczno- artystycznych. Jedyne czego mi zabrakło to stawiania własnych tez dotyczących portretu psychologicznego bohatera, jednak rozumiem, iż autorka wolała oprzeć się wyłącznie na materiale źródłowym. Ciekawym byłaby próba poszukania odpowiedzi, dlaczego był właśnie takim;człowiekiem, który budził sympatię, a jednocześnie odstręczał, którego się bano, ale i podziwiano. Wynik przeżyć wojennych, powojennej tułaczki, wychowania bez ojca, czy może jeszcze coś innego. Życiorys bohatera to gotowy materiał na scenariusz filmowy.
Przeczytane w ramach wyzwania u Anny (stosikowe losowanie)
Przeczytane w ramach wyzwania u Anny (stosikowe losowanie)
Coraz rzadsza obecność w blogosferze to efekt pewnych zawirowań zdrowotnych, które mam nadzieję, dzięki rehabilitacji, staną się już niedługo przeszłością.
Dymnego znam tylko z nazwiska i oczywiście głównie jako męża Anny Dymnej. I jeszcze z tego strasznego pożaru i wczesnej śmierci.
OdpowiedzUsuńTwój post wiele mi odkrył, w tym również jego autorstwo "Czarnych aniołów".
Z perspektywy czasu i wielu obserwacji jakie poczyniłam odnoszę wrażenie, że ludzie, którzy mają mieć krótkie życie znacznie intensywniej żyją niż Ci wiekowi, którzy mają przed sobą dużo czasu.
Wiesław Dymny należał do pokolenia buntowników a przy tym jak piszesz sam siebie kreował i nie odkrywał siebie prawdziwego.
Ciekawe byłyby tu wspomnienia Anny Dymnej, której przyszło żyć z człowiekiem tak nietuzinkowym i jednak trudnym.
Życzę Gosiu, by problemy zdrowotne zniknęły.
A co do postów...piszesz rzadko, ale za to jak treściwie.
Po raz kolejny dziękuję za miłe słowa i życzenia zdrowia. Co do intensywności życia to pewnie nie ma reguł, vide Michał Anioł, czy Pissarro, którzy żyli długo i intensywnie, ale pewnie całkiem sporo jest i takich przykładów, o których piszesz. Autorka kilkakrotnie cytuję słowa Anny Dymnej (którą bardzo lubię i szanuję)i wypowiada się ona o mężu w samych superlatywach. Nie wiem, czy autorka wybrała jedynie takie wypowiedzi, czy też pani Ania po latach nie dostrzega wad swego męża, albo nie chce o nich mówić wychodząc z założenia, że o zmarłych tylko dobrze..
UsuńCzęsto się zastanawiam, czy Anna Dymna wytrzymałaby z pierwszym mężem, gdyby żył.
OdpowiedzUsuńP.s. Zdrowia życzę :)
Nie wiem, jak Pani Anna, ale ja na pewno bym nie wytrzymała z tego typu człowiekiem. I nie przekonuje mnie tłumaczenie alkoholizmu i skłonności do awantur warunkami życia w zniewolonym kraju. Gdyby każdy tak się tłumaczył w PRL-owskiej (i nie tylko rzeczywistości) żyli by sami nałogowcy. Ale może nie potrafię zrozumieć nadwrażliwców, choć zawsze o mnie mówiona, że jestem nadwrażliwa (rozumiejąc to jako pewnego rodzaju ułomność, a nie zaletę) :) Dziękuję.
UsuńJa tez zawsze myślałam o Annie Dymnej, gdy przypominano Wiesława. Miałam w rodzinie uzaleznionego od alkoholu i jeśli takie osoby się nie leczą, to lepiej, gdy wczesniej odchodzą. Za dużo zniszczenia rozsiewają wokół siebie. Bo emocjonalna huśtawka jest nie do zniesienia.
OdpowiedzUsuńZdrówka zyczę.
któż z nas nie miał takiego przypadku w rodzinie... Nie wiem, co powiedzieliby by na twoją sugestię najbliżsi. Nie byłabym aż tak radykalna, choć z drugiej strony toleruję dopóty taki ktoś robi krzywdę wyłącznie sobie, stanowczo się sprzeciwiam, kiedy krzywdzi innych, zwłaszcza dzieci. Choć jeśli chodzi o bohatera książki sprawa była bardziej skomplikowana. On potrafił przestać, jak bardzo chciał, szkoda tylko, że nie zawsze chciał.
UsuńInteresował mnie głownie jako mąż znanej aktorki. Zastanawiałam się kiedyś, co ona w nim widziała:) Rzeczywiście musiał mieć jakiś urok wewnętrzny, bo piękny nie był, a zawładnął sercem ślicznej wtedy Anny.
OdpowiedzUsuńTak trudno czasami nam zrozumieć, co ktoś widzi w drugim człowieku. I pewnie dobrze, bo jak mawiał któryś z literackich bohaterów, każdy chciałby być mężem mojej żony (a może żoną mojego męża:). Przyciągał nieprzeciętne kobiety, więc zapewne miał jakiś czar. A pani Anna do dziś pozostała piękną kobietą, choć wówczas rzeczywiście mogła skraść niejedno serce.
Usuń