Pozycja kobiety oddanej pod opiekę klasztoru na przestrzeni wieków (od XI do XVI) jest przedmiotem opracowania Klasztor i kobieta. W przeciągu kilku stuleci przechodzi ona różne koleje losu; od oddanej pod władztwo braci zakonnych niewolnicy spełniającej rolę służebnej w koedukacyjnych klasztorach, poprzez zachłyśnięcie się wolnością mniszek, które poddano pod opiekę jednej z nich (ksieni, przeoryszy, magistry), aż po wykształconą pomocnicę skryby, która pięknie zdobi religijne księgi. I mimo, iż pozycja mniszki w ówczesnym społeczeństwie była nie do pozazdroszczenia, to jednak być mniszką było o wiele lżej niż być kobietą świecką.
Kobieta bowiem w XI wieku była rzeczą, która dała życie i służyła ku pociesze strudzonych wojów. [..] W kolebce już kupował ją lub z kolebki porywał i wienił, czyli brał we wiano, by to potem hodować ze zwierzem po społu na niewiastę dla siebie czy syna, do którego ona dosięgnie, czyli któremu posag wniesie, gdy podrośnie. (Str. 6).
W początkach dziejów klasztorów w Polsce kobieta, która szła za jego furtę zmieniała jedynie pana. Na świecie władał nią mężczyzna – wojownik, człek swój, w eremie mężczyzna –opat, przybyły z daleka, głosu ludzkiego nieświadom. (str.8) W eremie skleconym z drzewa i wikliny, oświeconym w nocy łuczywem z suszonego węgorza, kształci się wiślańska białogłowa XI stulecia. Chodzi na ciężkie roboty z braciszkiem cudzoziemskim, warząc mu strawę wśród karczowanego lasu, dogląda szczepów owocowych, których sekrety przywiózł z sobą, plewi rośliny pastewne i nie widziane dotąd pod polskim niebem warzywa, dziwuje się, gdy benedyktyn szałwią i rutą leczy schorzałe ludzie, a jednego tylko nie rozumie, po co on też na pergaminie kreski kolorowe stawia? (Str.11)
Bo też niemal wszystkie (poza nielicznymi wyjątkami białogłów z wysokich rodów) były niepiśmienne. Nie dziw przeto, iż wykonywały rolę służebną wobec mnichów; pracy, cerowały, sprzątały, gotowały, doglądały obrządku i brały baty za nieposłuszeństwo. A kiedy braciszkom naszła ochota poswawolić nie musieli daleko szukać okazji.
Los niewiast żyjących w klasztorze uległ zmianie, z chwilą oddzielenia sióstr od braci. Niedługo to jednak trwało. Wkrótce papież Celestyn III ogłosił, iż odtąd bierze je [siostry z klasztoru w Strzelnie] pod swoją i św. Piotra opiekę, obiecuje chronić przed złymi ludźmi, od powinnych dziesięcin uwalnia, pozwala powiększać zgromadzenie przez nowicjat, a przede wszystkim samorządność panien uznaje. (Str. 24). Aby do beczki dziegciu dołożyć i łyżkę goryczy dodał Ojciec Święty zapis o tym, aby i zakon braci norbertanów założyć tamże. A zatem siostrzyczki na nowo będą musiały toczyć walkę o samodzielne rządy. Przez wiele lat musiały żywić braciszków, których dodano im w bonusie do owej przez papieża nadanej wolności i przywilejów. Pozycja kobiety ulega zmianie dopiero, kiedy ta nauczy się pisać. Odtąd staje się ona niemal równorzędnym partnerem skryby, osobą godną szacunku, potrafi czynić to, co dla wielu jest niezrozumiałe i tajemnicze.
Dzieje zakonów klasztornych kończy autor w epoce reformacji, która na nowo odwraca rolę kobiety w życiu zakonu.
Największą zaletą opracowania jest język stylizowany na średniowieczny. To dzięki niemu lektura nabiera lekkości. Choć pewnie dla niektórych czytelników to właśnie ten stylizowany język będzie stanowił sporą trudność. Opracowanie zostało poparte zostało solidną bibliografią. Klasztor i kobieta jest połączeniem naukowego opracowania i literatury pięknej. Doskonałym uzupełnieniem treści są ilustracje drzeworytów z czasów, które stanowią tło opowieści.
Pozycja godna polecenia, zwłaszcza dla osób interesujących się historią.
Kolejna pozycja w stosikowym losowaniu u Anny.
Twoja recenzja przypomniała mi o tej książce. Czytałem ją kilka lat temu. Pamiętam, że dość ciężko czytało mi się ją. Ciekawe, jak dziś podszedłbym do niej. Niejednokrotnie książki, które przy pierwszy kontakcie nie robiły na mnie aż tak dobrego wrażenia po czasie zyskiwały. Muszę sięgnąć po nią w wolnej chwili. Zwłaszcza, że Twoja recenzja nie jest jedyną doceniającą Wasylewskiego.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda, często po latach zupełnie inaczej patrzymy na książkę. Przyznam, że do tej zrobiłam dwa podejścia, za pierwszym razem czytanie szło mi dość opornie i wcale nie zachwycił mnie ten średniowieczny język, który za drugim uznałam za duży atut książki. Poza tym każda książka musi trafić na swój właściwy czas.
UsuńCiekawa pozycja i jak pokazują fragmenty, które zacytowałaś czytać faktycznie powinno się ją nie najgorzej,
OdpowiedzUsuńŁatwo siostrzyczkom nie było. Hildegarda z Bingen też się namęczyła se swoim opatem nim się usamodzielniła. Ale ona była jednak kobietą wybitną jak na XII wiek.
Z tego, co pamiętam, to Hildegarda też jest wspominana u Wasylewskiego. W ogóle temat zamknięcia grupy osób w odosobnieniu wydaje mi się bardzo interesujący z punktu widzenia psychologii tych osób.
UsuńTo coś dla mnie! Uwielbiam takie opowieści.
OdpowiedzUsuńA zatem polecam. Przepraszam za dłuższe milczenie, ale byłam off line :)
Usuńszalenie ciekawy wis ... buszuję po blogu i przyznam - świetny
OdpowiedzUsuńi jeszcze anioły tu widzę :)
Bardzo mi miło, zapraszam częściej. Choć ostatnio moja aktywność słabsza, ale wciąż liczę, że to się zmieni.
OdpowiedzUsuń