Francuska kawiarenka literacka

niedziela, 6 maja 2018

Lampart Giuseppe Tomasi di Lampedusa


Jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak, jak jest, wszystko się musi zmienić.
Od dawna żadna lektura nie sprawiła mi takiej przyjemności. Od dawna też nie czułam takiej paraliżującej niemożności wyartykułowania wrażeń. Być może poczułam duchowe pokrewieństwo z bohaterem, którego historia uczyniła świadkiem i zakładnikiem przemian społeczno-politycznych. Choć gdzie tam równać się mnie z księciem Salina. Być może sprawił to język prosty, a jednocześnie wysublimowany, który spowodował, że lektura wciągnęła mnie bez reszty. A może to ten wewnętrzny spokój, jaki prezentował Fabrizio Salina, to pozorne godzenie się ze zmierzchem pewnej epoki, ta postawa pełna dystynkcji, którą reprezentuje "przegrany". Nie jest to najwłaściwsze określenie, bo przecież ten który zwycięża, nie zawsze jest/pozostaje zwycięzcą.

Co ma począć człowiek, kiedy jego usystematyzowany świat legnie w gruzach, dawne świętości zostają zdeptane, a wszystko to, w co dotąd wierzył obraca się w pył? Może się buntować, próbować walczyć, demonstrować, a może też przyjąć zmiany, którym nie jest w stanie zapobiec, ze spokojną rezygnacją.
Fabrizio Salina, zwany Lampartem, sycylijski arystokrata obserwuje narodziny nowego porządku społecznego ze stoickim spokojem. Widząc prostactwo, brak manier, chciwość nowej klasy rządzących, dostrzega jej "inteligencję", która pozwala „wyzwolonym z pęt uczciwości, przyzwoitości, czy dobrego wychowania" nierozwiązywalne problemy rozstrzygać.
Jednocześnie podziwia „umiejętność natychmiastowego przystosowania się do nowej sytuacji, (...) naturalny dar słowa, który pozwala swobodnie posługiwać się modnymi, demagogicznymi zwrotami”, dzięki której przedstawiciele jego klasy potrafią nieźle się "ustawić" w nowej sytuacji.

Książka o uniwersalnej prawdzie, iż świat podlega cyklicznym zmianom, po których (prawie) wszystko pozostaje po staremu.
Wśród wielu innych zaciekawił mnie poniższy opis sfałszowanego głosowania.
W tym momencie wielki spokój spłynął na księcia - rozwiązał w końcu dręczącą zagadkę, wiedział teraz, kogo zabito w Donnafugacie oraz w innych miastach i miasteczkach tego wieczoru, kiedy wiatr wzbijał na ulicach tumany śmieci: zaufanie. Tak, zabito to dopiero co zrodzone uczucie, które należy otaczać najtroskliwszą opieką, którego utrwalenie usprawiedliwiałoby wiele dokonanych okrucieństw. „Nie” don Ciccia, pięćdziesiąt takich głosów w Donnafugacie, sto tysięcy w całym Królestwie nie zmieniłoby wyniku wyborów, wprost przeciwnie - dodałoby im większego znaczenia i uniknęłoby się niepotrzebnego rozjątrzania ludzi. (str. 145). 
Gorąco polecam lekturę. Ciekawy bohater, mądre refleksje, talent autora - cóż trzeba więcej. Ja na pewno do lektury wrócę.
Przeczytana w ramach losowania u Anny. Muszę sprawdzić, któż to szczęśliwie mi tę pozycję wylosował.
Nie było mnie prawie cztery miesiące. Piszę, aby dać znać, że bywam tu jeszcze, a może wrócę do częstszego pisania, choć po tak długiej przerwie nie jest to łatwe.

18 komentarzy:

  1. Czytałam tę książkę wiele lat temu. Teraz pewnie zwróciłabym uwagę na inne kwestie niż wtedy, podczas pierwszej lektury. Warto sięgać po klasykę; po raz kolejny okazuje się ponadczasowa.
    Dobrze, że wróciłaś! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję wrócić za jakiś czas i może wtedy uda mi się napisać parę słów na temat tej moim zdaniem wspaniałej pozycji.

      Usuń
  2. Zapowiada się bardzo ciekawie, ale cóż... przede mną czytanie matur...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli czeka cię cała masa literatury :), może trafi się jakiś Lampedusa albo jakaś Orzeszkowa (uwielbiałam Nad Niemnem):)

      Usuń
  3. Mam i czeka na czytanie. Wpierw, czego raczej nie robię, obejrzałam film...piękne zdjęcia i świetna obsada. Jak przeczytam obejrzę jeszcze raz.
    Co klasyka to klasyka.....

    Serdecznie pozdrawiam Cię Gosiu i cieszę się, że się pojawiłaś i to z opinią o książce, którą będę mogła przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak uda mi się trafić ma film nie omieszkam obejrzeć. Ciężko mi się wraca. Choć z drugiej strony brakuje mi i pisania o moich odkryciach i porażkach i czytania wpisów na zaprzyjaźnionych blogach.

      Usuń
  4. Witaj Gosiu po tak długiej przerwie! Rozumiem, że ciężko się wraca.
    Czytałam jakiś czas temu. W Starym Kinie nie tak dawno prezentowano ten film.
    Świetna obsada z Burtem Lancasterem i C. Cardinale.
    W chwili relaksu po obiedzie, przysiadłam przy komputerze i zobaczyłam Twój post. Wpadłam aby sprawdzić co u Ciebie słychać. Ucieszyła mnie Twoja deklaracja o częstszym bywaniu na blogu.
    Już pędzę do warzywnika, czekają pomidory aby je podwiązać do palików.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób wspomina o ekranizacji, która mnie umknęła. Być może to efekt sporadycznego oglądania telewizji. Żałuję. Wracam, choć odbywa się to zrywami. Można powiedzieć, pojawiam się i znikam. :)

      Usuń
  5. Seria z kolibrem, to były czasy. Książki znikały z księgarni jak ciepłe bułeczki.
    Miło, że znów jesteś.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ostatnio wspominałam czasy mojej młodości, kiedy kupowanie książek było niemal świętem. Dziś niby wszystkiego pod dostatkiem, niby i środków więcej, a jednak to już nie to samo. Może to kwestia czasów, lat, otoczenia. Mamy tak wiele, a już nie wszystko tak cieszy, jak kiedyś. Choć z drugiej strony życie otwiera kolejne furtki przed nami.

      Usuń
  6. Piękny cytat.

    Książka jest od dawna moim wyrzutem sumienia, wciąż nie znajduję na nią czasu. Tymczasem niedawno po raz kolejny w TVP powtarzano emisję ekranizacji. Scena, w której bohaterka wybucha niepohamowanym śmiechem, była zachęcająca.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I u mnie budziła wyrzuty od paru lat, kiedy czytałam o niej na blogach, w literackich odniesieniach. I po porażce czytelniczej jednej z naszych koleżanek pomyślałam, że nie ma co się za nią brać, a tymczasem okazało się, że u mniej stała się ona odkryciem i oczarowaniem. Moje skojarzenie literackie, jakże przyjemne niech pozostanie tajemnicą, bo mogłoby raczej odstraszyć od czytania, niż zachęcić. Jakoś nie zwróciłam uwagi na scenę ze śmiechem. Czyli powrót jak najbardziej wskazany. Książka niewielkiej objętości i mnie czytało się szybciutko- może dlatego, że nie mogłam się od niej oderwać. Coraz rzadziej mi się to przydarza.

      Usuń
    2. Rzeczywiście czytanie jednym tchem to dzisiaj rzadkość. Chyba z wiekiem (i dużą ilością lektur na koncie;)) trudniej się zachwycić. Ale dobrze, że to wciąż możliwe.;)

      Usuń
    3. Zdecydowanie trudniej. Dawniej - mnie przynajmniej- zachwycało prawie wszystko, a książki pochłaniałam zachłannie. Teraz raczej smakuję i odkryć nieco mniej. Ale jeszcze jest przyjemność, co cieszy, kiedy można skupić się na tym po przed nosem, a nie na tym, że wzrok się męczy, oczy bolą, ...

      Usuń
  7. Czytałam, ale chyba w innym wydaniu niż "koliberki". To wartościowa klasyka, zaskakująco uniwersalna.
    Miło Cię znów czytać.
    Powroty są trudne, wiem, na wielu starych blogach zastój. U mnie nie lepiej. Może uda się przełamać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze podziwiam w literaturze uniwersalizm. Zawsze też go się w książkach doszukuję, może czasami błędnie. Tutaj jednak nie można mieć wątpliwości. Fakt, że wiele blogerek (bo jednak blogosfera jest chyba bardziej sfeminizowana) zawiesza prowadzenie bloga to chyba naturalna kolej rzeczy, aczkolwiek robi się smutno.

      Usuń
  8. O, kolejny powrót :) Mnie jakoś nie po drodze z klasyką, ale nie mam specjalnych wyrzutów sumienia. Wracaj, będę zaglądał :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdy ma swoje ścieżki czytelnicze, którymi w różnych okresach żywota chadza. Choć ja klasykę lubiłam i za młodu i teraz kiedy bliżej jak dalej też lubię, choć bardziej skłaniam się ku biografiom i książkom o podróżach (zwłaszcza w serii wydawanej przez Zeszyty Literackie). Właśnie smakuję po raz kolejny Muratowa Obrazy Włoch.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).