Francuska kawiarenka literacka

sobota, 14 grudnia 2019

Miłość jest warta starania Justyna Dąbrowska, czyli jak radzić sobie z upływem czasu.


Cykl wywiadów przeprowadzonych z artystami i naukowcami, który powstał dzięki pracy psycholog, dziennikarki i felietonistki w jednym - nasuwa skojarzenie z wywiadami, których autorką była Barbara Łopieńska (Męka twórcza, czy Książki i ludzie). Skojarzenie jest jak najbardziej uzasadnione, gdyż autorka w 2011 roku została uhonorowana za najlepszy wywiad prasowy nagrodą wspomnianej wyżej Barbary Łopieńskiej.
Tematem rozmów jest to, co w życiu najważniejsze; uczucia, wiara, sens życia, radzenie sobie z upływem czasu. A tym, co łączy wszystkich rozmówców jest ich mocno dojrzały wiek.
Spojrzenie na życie z punktu widzenia seniora ma tę zaletę, że jest spojrzeniem osoby, której bagaż doświadczeń jest na tyle bogaty, że pozwala patrzeć z większej perspektywy. Co do uczuć rozmówcy są zgodni: miłość jest warta starania i ona jako jedno z niewielu uczuć nadaje życiu sens. Przy czym od razu należałoby zacytować wypowiedź jednego z bohaterów - nie ma co doszukiwać się sensu w czymś co z założenia jest bez sensu, albo inną wypowiedź, zgodnie z którą sensem życia jest życie właśnie, a nie doszukiwanie się jakiegoś logicznego uzasadnienia dla faktu, że rodzimy się, uczymy, pracujemy, chorujemy i odchodzimy. A jednak, jak głębiej poszukać, niemal każdy odnajduje sens istnienia, taki sens, który nazwałabym sensem na własny użytek.
Szukałam wspólnego mianownika, który łączyłby osoby z tak różnych dziedzin życia społecznego Tym mianownikiem okazała się radość ze spowolnienia, radość z bycia z boku, radość, z tego, że nic już nie musi się robić, a można robić co się chce. Pogodzenie się z ograniczeniami wieku pozwala na czerpanie radości z tego, co się ma. Dojrzałość to suma życiowych doświadczeń, które z wiekiem prowadzą do stoicyzmu. Wszystkich rozmówców łączy pasja poznawcza. Mimo zaawansowanego wieku większość jest czynna zawodowo. Dzięki temu czują się potrzebni. Mając świadomość, iż organizmy zaczynają szwankować robią wszystko, aby być samodzielnymi, nie chcąc stać się obciążeniem dla bliskich.
Większość rozmówców przeżyła traumatyczne doświadczenia wojenne, co nie przeszkodziło im w zachowaniu pogody ducha. Autorka prowadzi rozmowy z osobami, które są wybitnymi w swoich dziedzinach, a które nie epatują dydaktyzmem, nie są rozmówcami ex katedra. Mają oni świadomość, iż mądrość nie chroni człowieka przed popełnianiem błędów, a wiek nie upoważnia do pouczania, czy dawania rad. Każdy będzie musiał znaleźć swój sposób na przemijanie. Doświadczenie życiowe nauczyło rozmówców także i tego, że trzeba rewidować swoje poglądy i trzeba umieć wysłuchać każdego człowieka.
Wywiady należałoby sobie dawkować, aby nad każdym móc się zatrzymać i każdą rozmową przemyśleć, wywieść z niej coś dla siebie. Rozmówcy są interesujący, albo to prowadząca wywiady potrafi z nich wydobyć to, co najbardziej interesujące. Dłużej zatrzymałam się przy pani Irenie Hausmanowej - Petrusewicz. 93 - letnia profesor medycyny i filolog twierdzi, że dopiero teraz potrafi czerpać radość z życia, kiedy „nie musi już wygłaszać swoich opinii, nie musi uważać, że jest najmądrzejsza, nie musi mówić, co myśli". O przemijaniu nie chce myśleć, to zresztą pewna prawidłowość, większość rozmówców mając świadomość upływu czasu, odsuwa od siebie myśl o upływie czasu. I dopóty zdrowie w miarę dopisuje to się udaje. Pomaga zanurzenie się w życiu, ratuje literatura. Większość rozmówców wskazuje, jak dużą rolę pełnią w ich życiu książki (dla przykładu dla pani profesor książką, którą może czytać bez końca są Noce i dnie, a będąc na medycynie opuściła tydzień zajęć, aby przeczytać pierwsze wydanie Prousta).
Książka ma podtytuł - rozmowy z mistrzami. Rozmowy dały mi nadzieję, że moje przeczucia, iż starość nie musi być przykra i pełna zgorzknienia znalazły potwierdzenie na kartach książki.
Rozmówcami Dąbrowskiej są między innymi: Kazimierz Kutz, Danuta Szaflarska, Wanda Wiłkomirska, Jerzy Jedlicki, Ryszard Horowitz, Karol Modzelewski, Joanna Gomułka.
Książka przeczytana w ramach listopadowego stosikowego losowania u Anny.

10 komentarzy:

  1. Chyba dopiero na emeryturze człowiek jest jakoś tam wolny. Oczywiście pod warunkiem, że dopisuje mu zdrowie. Ciekawi mnie wypowiedź Danuty Szaflarskiej, którą podziwiałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, ja też często mówię, że teraz to ja już nic nie muszę. Natomiast wiele mogę :). I to jest moje szczęście, związane z wiekiem, doświadczeniem, dystansem do siebie i świata. Chętnie przeczytam tę książkę, na pewno ma duży ładunek pozytywnej energii :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomieszały się komentarze. Poniżej do Agnieszki. Tu do Małgosi- mnie do emerytury zostały jeszcze trzy lata, ale podobnie, jak jeden z bohaterów jestem już mentalnie na emeryturze, czuję, że nic nie muszę,nie muszę niczego nikomu udowadniać, a jeśli popełnię błąd to cóż z tego. A jeszcze wiele mogę i staram się ten dobry czas dobrze wykorzystać. Ten luz psychiczny jest cudowny, a to dopiero przedsmak tego luzu, jaki nastąpi. Oczywiście, aby tylko zdrowie się nie posypało.

      Usuń
  3. Ja nadal w to wierzę, może dlatego, że nie lubię swojej pracy. Bohaterowie rozmów natomiast w dużej mierze podkreślają, iż sens ich życiu nadaje także praca, którą nadal w mniejszym zakresie ale wykonują. Pytana o radę dla młodych pani Szaflarska mówi, aby "wybierać zawód, który będzie się kochać. To jest najważniejsze" Jej mama była nieszczęśliwa, że była nauczycielką, a marzyła, aby zostać aktorką. Sama pani Danuta grała niemal do ostatnich dni i bardzo sobie tę możliwość ceniła, kontakt z młodymi ludźmi i to, że była samodzielną. Ale najważniejsze było dla niej tworzenie postaci, kreowanie tego równoległego świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybrałam zawód, który kochałam przez jakiws 15 lat. Mniej więcej od dekady skutecznie mi go obrzydzają wszyscy po kolei - od władzy po coraz bardziej rozczeniowych, a zarazem leniwych uczniów oraz ich rodziców. To nie ten sam zawód, który wybierałam ćwierć wieku temu, dlatego zaczynam myslec o zmianie. Szkoda...

      Usuń
    2. I ja kiedyś, jeśli nie kochałam to chociaż lubiłam swoją pracę, nie była mi ona niemiła, dziś jest mi wstyd, że pracuję w takiej instytucji (nie napiszę jakiej- bo jakaś lojalność...). Jeśli nie jesteś jeszcze blisko wieku emerytalnego to dołączam się do rady Pani Danuty - zmieniaj. Praca której się nie lubi powoduje frustracje, choroby nerwowe, poczucie zbędności. Mnie zostało już niewiele czasu aktywności zawodowej, poza tym mentalnie przeszłam już w stan spoczynku i mam wrażenie, że już nic nie muszę.

      Usuń
  4. Co to się w ostatnim czasie porobiło. Hmm, kolejna osoba kiedyś lubiła swoją pracę a teraz?już od poranka mamy popsute humory, praca nie przynosi nam już radości i satysfakcji.
    Małgosiu, zaciekawiłaś mnie książką Justyny Dąbrowskiej. Muszę zapytać o nią w bibliotece.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To prawda, ostatnia osoba, którą spotkałam jakieś pół roku temu, a która z pasją opowiadała o swojej pracy, to był pan od instalacji ciepłowniczej. Aż mu pozazdrościłam. A książkę pani Dąbrowskiej polecam. Nie tylko osobom w wieku matuzalemowym, może nawet lepiej, aby przeczytały ją osoby młodsze, które jeszcze coś mogą zmienić. Ta książka daje nadzieję, bo większość z nas obawia się tego okresu swego życia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przymierzam się do tej książki, bo nie ma to jak spotkanie z ciekawym człowiekiem. Na dodatek mądrym życiowym doświadczeniem.
    A stan "nic nie muszę" jest piękny, oby tylko inni potrafili to uszanować.;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Początkowo wydawało mi się, że nie będą interesować mnie rozmowy z naukowcami, umysłami ścisłymi, ale okazało się, że mądrego zawsze miło posłuchać. W zasadzie tylko jeden z rozmówców (o umyśle ścisłym wydawał mi się kompletnie niezrozumiały, a raczej jego wizja świata), z pozostałymi mogłabym znaleźć wspólną płaszczyznę. I jakie to miłe, kiedy odnajduje się własne przemyślenia w słowach tak mądrych osób. To dowartościowuje.
    A czy inni to uszanują - ich zmartwienie.
    Oczywiście, to nie jest tak, że człowiek nagle staje się oazą spokoju i stoikiem, ale jest dużo większe wyciszenie i spowolnienie - wymuszone choćby ograniczeniami organizmu.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).