Francuska kawiarenka literacka

sobota, 20 listopada 2021

Sztukmistrz z Lublina, Isaac Bashevis Singer

Po lekturę sięgnęłam w związku z planowaną wycieczką do Lublina. Miał to być jeden z drogowskazów do poznania miasta. Niestety jeśli o tę motywację chodzi lektura okazała się totalną porażką. Albo czytałam nie dość wnikliwie, albo Lublina w książce nie ma. Jeśli chodzi o przyjemność z lektury to książkę czytało się wyjątkowo lekko i szybko.

Było to moje drugie spotkaniem z Singerem, wcześniej czytałam Cienie nad rzeką Hudson (pierwszy wpis na blogu), a ponieważ niewiele z tamtej lektury pamiętam można stwierdzić, iż poznaję Singera na nowo. Sztukmistrz z Lublina to historia Jaszy (Żyda) używającego życia pełnymi garściami. Ma żonę, dom, stodoły, spichrze i stajnie w Lublinie, mieszkanie w Warszawie i kilka kochanek w trasie. Żyje  z pokazywania sztuczek, wykonuje akrobacje, chodzi na linie, potrafił otwierać zamki bez klucza. Jest człowiekiem wykształconym, jako chłopiec studiował Talmud, w swoim warszawskim mieszkaniu ma bibliotekę, antyki i zbiór afiszy, wycinków prasowych i recenzji, z Emilią - kobietą, dla której wydaje się gotowy na zmianę sposobu życia - dyskutował o religii, filozofii, nieśmiertelności duszy, cytował jej urywki z Talmudu, rozmawiali o Koperniku i Galileuszu. 

Jasza, choć tak jak ojciec i dziadek, tu się urodził [w Lublinie], pozostał obcym, nie tylko dlatego, że odrzucił swe żydostwo,  także dlatego, że wszędzie czuł się obco, zarówno tu, jak w Warszawie, pośród Żydów i gojów. Wszyscy mieli uregulowane życie i domy, on zaś był w ciągłych rozjazdach. Mieli dzieci i wnuki, on ich nie miał, Mieli swego Boga, swych świętych i przywódców, on miał tylko wątpliwości. Dla nich śmierć oznaczała raj, dla niego tylko strach (str.15).

Jasza poszukuje swojej drogi, ale poszukuje dość nieudolnie. Uciekając od jednej kobiety w ramiona kolejnej, wiąże się z następną, dla której gotów jest zmienić wiarę i popełnić przestępstwo. Wszystko to brzmi nawet przekonywająco, aż dochodzi do epilogu o cudownym nawróceniu, który pozwala przypuszczać, iż głównym celem opowieści było przekonanie czytelnika, iż bez wiary człowiek błądzi, grzeszy, popełnia przestępstwa i nie może być szczęśliwy. Tyle, że trudno uwierzyć w przemianę bohatera, który zamiast zmierzyć się ze światem i jego pokusami ucieka przed nimi.

Główny bohater jest ciekawą postacią. Wciąż grał jakąś inną rolę. Był kłębowiskiem osobowości, wierzący i heretyk, dobry i zły, fałszywy i szczery. Potrafił kochać wiele kobiet jednocześnie. Oto gotów jest zaprzeć się swej religii, a jednak znalazłszy nową stronę wydartą ze świętej księgi zawsze ją podnosi i przyciska do ust. (str.46). Ten Jasza choć tak zmienny, złożony, irytujący w swym postępowaniu względem kobiet i irytujący w swej chwiejności (po raz pierwszy spotkałam się w literaturze z tak chwiejnym i często zmieniającym decyzję mężczyzną) był ludzki. W przeciwieństwie do pani Emilii, której wyrachowany egoizm czynił z niej pustą lalkę.  

Sztukmistrz z Lublina to ciekawie opowiedziana historia z rozczarowującym zakończeniem.  

Spodobał mi się natomiast fragment tyczący Polaków, którzy podobnie jak pozostali goje nie są przedstawieni zbyt sympatycznie, ale jakże trafnie. Zostawiają wszystko i gdzieś sobie idą. (...) To cała Polska. I jeszcze narzekają, że kraj się rozpada. (...) Taki to kraj, mruczał - jedyne, co umieją to buntować się co kilka lat i brzęczeć kajdanami. (str. 129)

Kiedy przypomniałam sobie swoje wrażenia z lektury Cieni nad rzeką Hudson to Sztukmistrz wypada na ich tle słabiej. Nie mniej wart jest lektury. Nie mogę stwierdzić, że książka mi się nie podobała, ale nie spełniła moich (może zbyt dużych) oczekiwań.

Książka przeczytana w ramach stosikowego losowania u Anny (wrzesień 2021) 

11 komentarzy:

  1. Mnie się akurat „Sztukmistrz z Lublina” podobał, ale już „Wrogów” oceniłam znacznie słabiej. Główni bohaterowie tych książek są do siebie dosyć podobni: niewierni, uciekający od odpowiedzialności, niezasługujący na zaufanie, żyjący z kilkoma kobietami na raz. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie powiedziałabym, żeby mi się Sztukmistrz nie podobał, nawet Jasza budził sympatię, mimo jego chwiejności, która bywała irytująca, chyba znacznie bardziej, niż irytuje chwiejność bohaterek kobiecych, mimo błądzenia (które jest tak ludzkie), mimo paskudnego postępowania względem kobiet. Tylko pani Emilia mnie drażniła swym wyrachowanie i egoizmem. Odniosła wrażenie, że jest pustą kobietą, która aspiruje do bycia oczytana i światową. Książka nie tyle nie podobała mi się, co miałam wobec niej większe oczekiwania. Nie znam prozy Singera, ale jak piszesz, że jego bohaterowie są podobnie do siebie to przypominają mi się Cienie znad rzeki Hudson, gdzie jeden z bohaterów był bardzo podobny do Jaszy- wielość kobiet, chwiejność, nieodpowiedzialność, brak oparcia w wierze. Może dla odmiany napisał też Singer o życiu osoby uduchowionej, która wiedzie życie bogobojne i szczęśliwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. A już myślałam, że znalazłaś dobrą książkę do zapoznania się z historią czy też atmosferą dawnego Lublina. Nie wiem, czy uda mi się pojechać do Lublina w przyszłym roku, lecz na pewno poczytam o jego historii czy legendach i w tym będę polegać na Tobie. Bardzo mnie zaciekawiła opowieść o Jaszy, lubię takie nietuzinkowe postacie, lecz takiego zakończenia nie przebrnę. Od razu skojarzył mi się z Winnicjuszem - uciechy hulanki i swawole, a potem nagle zamienił się w bezbarwną, nudną aż do bólu, zupełnie nierealną pod względem psychologicznym postać(traci kompletnie swój ogień i staje się tak miałki, jak może być tylko człowiek, który się taki urodził). Człowiek może zmienić swoje poglądy i to na całkiem odmienne, lecz nigdy nie zmieni swego temperamentu, słabość psychiczna przykładowo nigdy nie zamieni się w żelazną konstrukcję psychiczną. Bardzo żałuję, że autor poszedł tak na skróty z dobrze rozpoczętą powieścią, lecz niestety to się wielu nawet sławnym pisarzom przytrafia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No sama nie wiem, czy to jest niemożliwe, zmiana korzystającego z życia, nieodpowiedzialnego, krzywdzącego ludzi w rabina pogrążonego w modlitwie i krzywdzącego samego siebie i swoją żonę (tu bez zmiany) człowieka. Choć żona chyba wolała mieć Jaszę na widoku nawet jeśli nie miała z niego pożytku (wcześniej też nie miała). Może masz rację. W każdym razie ucieczka od życia w modlitwę, zamknięcie za murem klasztoru, zakonu, wieży jest dla mnie kompletnie niezrozumiała i nieakceptowalna.

      Usuń
  4. Nie wiem, jakby tę książkę odebrała dzisiaj, ale na mnie nastoletniej zakończenie zrobiło duże wrażenie, być może swoją radykalnością. Też nie wierzę w nagłe nawrócenie. Myślę, że ta chwiejność, błąkanie się życiowe były dla Jaszy tak bardzo męczące, że z ulgą uciekł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to na pewno, jego tak męczyło własne niezdecydowanie i krzywdzenie innych z czego zdawał sobie sprawę, że taka ucieczka była dlań wybawieniem, przynajmniej pozornym, bo nie jestem pewna czy dałaby spokój do końca dni.

      Usuń
  5. Na mnie ta książka zrobiła duże wrażenie w czasach licealnych, była taka inna od rzeczy wówczas dostępnych. Niedawno gdzieś przeczytałam, że opowiadania Singera brzydko się starzeją - hm. Za to opis Polaków zapewne wcale.;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałam tego stwierdzenia, może to i prawda. Choć zbyt mało znam Singera, aby generalizować. Przez długie lata wydawało mi się, że Sztukmistrz z Lublina ma w sobie coś z magii. My Polacy- no mamy swoje wady, tak jak każdy naród, choć te nasze wydają mi się tak irytujące... ale może dlatego, że innych nacji nie znam tak dobrze, jak swoją.

      Usuń
    2. irytujące tym bardziej, że musimy je znosić codziennie.;(

      Usuń
    3. :( trzeba poszukać sobie krainy łagodności, która zminimalizuje tę porażkę

      Usuń
  6. Pochodzę z Lubelszczyzny a pierwszy raz słyszę o tej książce. Chyba muszę bardziej zapoznać się z literaturą związaną z tym regionem.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).